W kwerendzie szukaliśmy przejawów niekompetencji w działaniu instytucji państwowych, które po skumulowaniu mogłyby prowadzić do "wyczarowania" nie tylko alternatywnych praw własności do nieruchomości, ale również przekonania, że na miejscu tego co istnieje powinno być .....coś innego. W trakcie poszukiwań okazało się, że takie " urzędowe cuda" są jak najbardziej możliwe w wyniku skumulowanej niekompetencji w prowadzeniu procesu porządkowania mienia państwowego, ksiąg wieczystych, ewidencji gruntów i jednoczesnego prowadzenia procesu reprywatyzacji na tych nieuporządkowanych rejestrach.
Wychodzi bowiem na to, że reprywatyzacja nieruchomości w III RP w praktyce odbywa się nie na podstawie rzetelnie zinwentaryzowanego mienia Skarbu Państwa (w którym panuje nie dający się okiełznać bałagan), ani w oparciu o rejestry dokumentujące stan prawny w okresie II RP czyli księgi hipoteczne (którym z jakichś względów nikt się nie przejmuje). Zamiast tego reprywatyzacja w III RP wydaje się sprowadzać do uwiarygadniania na drugą rękę (organy administracji państwowej) i trzecią rękę (sądy powszechne) rękę informacji zawartych w decyzjach nacjonalizacyjnych. Jest to tym bardziej dziwne, ze decyzje nacjonalizacyjne wydawane były w okresie powojennego bałaganu i częstokroć zawarte w nich dane mogą odzwierciedlać stan prawny z okresu okupacji, albo być wręcz ściągnięte z sufitu. Potwierdzenie takich praw w procesie reprywatyzacyjnym nie tyle przywraca prawa istniejące w okresie II RP co kreuje nowe prawa, oparte o to co nawypisywano w decyzji nacjonalizacyjnej (obecnej w aktach sprawy, lub odtworzonej).
więcej: lacorruption.weebly.com/z-ostro380no347ci-procesowej.html#epizod2cb