|
|
CZĘŚĆ I
„Zmartwychwstania”, „teleportacje” i stare gminne kombinacje (circa 1970-2000)
1. Struktury lokalne dostają rejestry.
Wszelkie rozważania o "porządkowaniu" sytuacji naszej nieruchomości przez lokalne struktury państwowe należy zacząć od sprawdzenia jak wyglądała sytuacja w momencie przekazania prowadzenia rejestrów związanych z nieruchomościami przez władze centralne "w dół", czyli ok 1973 roku
Odpowiedź na to pytanie jest krótka. Wszystko było w idealnym porządku. Najwyraźniej ówczesny właściciel parceli 275a (z której podziału powstała nasza nieruchomość) pofatygował się na "zebranie gminne" na którym konsultowano mapy zrobione ze zdjęć lotniczych i dokładnie dopilnował, aby wszystko było jak należy. Po jego śmierci jego rodzina dopilnowała aby wszystkie formalności były dopełnione i nic na "krzywy ryj". Toteż wszystko się zgadzało,a granice działek w terenie odpowiadały zarówno ewidencji gruntów jak i starym mapom parcelacyjnym (co wcale w miasteczku M. nie było takie częste). Do tego dla nieruchomości prowadzona była księga wieczysta (a po podziale parceli kolejne księgi) , która została wyłączona z księgi hipotecznej "Willa Elibór". W obu księgach wieczystych prowadzonych dla działek budowlanych powstałych z podziału parceli 275a dokonanym w 1968 roku była zachowana godna pochwały ciągłość. Nawet darowana Skarbowi Państwa w 1973 roku działka "pod ulicą" była ujawniona w odpowiedniej księdze wieczystej.
W przypadku naszej nieruchomości nie było więc we wczesnych latach 1970-tych żadnych nieścisłości, ani sanacyjnych, ani wojennych ani nawet wczesno-komuno-socjalistycznych (czyli z okresu awangardowych pomysłów serwowanych przez władze ludową w okresie gdy rejestry geodezyjne były prowadzone centralnie). Wszelki bałagan jaki powstał wokół naszej nieruchomości mógł więc powstać tylko w Miasteczku M i okolicy oraz być wynikiem radosnej działalności lokalnych instytucji państwowych.
Wszelkie rozważania o "porządkowaniu" sytuacji naszej nieruchomości przez lokalne struktury państwowe należy zacząć od sprawdzenia jak wyglądała sytuacja w momencie przekazania prowadzenia rejestrów związanych z nieruchomościami przez władze centralne "w dół", czyli ok 1973 roku
Odpowiedź na to pytanie jest krótka. Wszystko było w idealnym porządku. Najwyraźniej ówczesny właściciel parceli 275a (z której podziału powstała nasza nieruchomość) pofatygował się na "zebranie gminne" na którym konsultowano mapy zrobione ze zdjęć lotniczych i dokładnie dopilnował, aby wszystko było jak należy. Po jego śmierci jego rodzina dopilnowała aby wszystkie formalności były dopełnione i nic na "krzywy ryj". Toteż wszystko się zgadzało,a granice działek w terenie odpowiadały zarówno ewidencji gruntów jak i starym mapom parcelacyjnym (co wcale w miasteczku M. nie było takie częste). Do tego dla nieruchomości prowadzona była księga wieczysta (a po podziale parceli kolejne księgi) , która została wyłączona z księgi hipotecznej "Willa Elibór". W obu księgach wieczystych prowadzonych dla działek budowlanych powstałych z podziału parceli 275a dokonanym w 1968 roku była zachowana godna pochwały ciągłość. Nawet darowana Skarbowi Państwa w 1973 roku działka "pod ulicą" była ujawniona w odpowiedniej księdze wieczystej.
W przypadku naszej nieruchomości nie było więc we wczesnych latach 1970-tych żadnych nieścisłości, ani sanacyjnych, ani wojennych ani nawet wczesno-komuno-socjalistycznych (czyli z okresu awangardowych pomysłów serwowanych przez władze ludową w okresie gdy rejestry geodezyjne były prowadzone centralnie). Wszelki bałagan jaki powstał wokół naszej nieruchomości mógł więc powstać tylko w Miasteczku M i okolicy oraz być wynikiem radosnej działalności lokalnych instytucji państwowych.
2. Lata 1970-te; "Zmartwychwstanie" nieboszczyków (głupi błąd czy coś więcej)
Najwyraźniej w lokalnych warunkach było coś nienaturalnego w prowadzonej perfekcyjnie dokumentacji nieruchomości, bo za jej "porządkowanie" zabrano się już w drugiej połowie lat 1970-tych. Podczas badań hipotecznych znaleziono "wpis jawny" że działka drogowa, przylegająca do działki drogowej darowanej Skarbowi Państwa przez naszych poprzedników prawnych, nosi numer 275a i należy do państwa Tomasza i Marii Łebkowskich. Dla przypomnienia prawdziwa parcela 275a istotnie należała do państwa Łebkowskich, ale po ich śmierci w latach 30-tych została odziedziczona przez spadkobierców. Spadkobiercy zbyli ją w latach 1950-tych (nie było więc możliwości aby w latach 1970-tych znów była własnością p. Tomasza i Marii Łebkowskich) a ich następcy podzielili ją w roku 1968 (nie ma więc możliwości aby w latach 1970-tych znów zaistniała). Ponadto działka 275a nigdy nie sięgała aż do miejsca w której postanowiono nową działkę 275a umieścić.
Wpis dokonany w drugiej połowie lat 1970-tych był więc ewidentnie błędny, o czym już szeroko pisaliśmy we wstępie do Dziennika VIII. Tym niemniej wykreował w ewidencji dwie alternatywne historie parceli 275a. W jednej - spadkobiercy Państwa Łebkowskich sprzedali całą parcelę 275a w latach 1950-tych (tą wersje potwierdzały inne dokumenty zawarte w ewidencji na których sporządzano wypisy i wyrysy, księgi hipoteczne i wieczyste oraz istniejąca rzeczywistość), w drugiej przynajmniej część parceli 275a należała do państwa Łebkowskich jeszcze w latach 1970-tych (ta wersja oparta była na wspomnianym wpisie).
Oczywiście można uznać, że był to głupi błąd wynikający z tego, że modernizację ewidencji gruntów wykonano "na odwal", a "badania hipoteczne" jeszcze bardziej. Jednak wpisu przez 40 lat mimo wielokrotnych modernizacji ewidencji gruntów w tym czasie nie usunięto, a kiedy podjęliśmy w tym celu intensywne działania to okazało się że błąd jest nieusuwalny. Czy oby na pewno mamy do czynienia z zwykła, powielaną latami pomyłką? W każdym razie warto przyjrzeć się tej absurdalnej sytuacji bliżej, bo informacja o "zmartwychwstałych" p Łebkowskich pomimo iż nie powinna mieć znaczenia prawnego mogła w warunkach Powiatu G być istotnym elementem generowania "alternatywnej rzeczywistości".
Najwyraźniej w lokalnych warunkach było coś nienaturalnego w prowadzonej perfekcyjnie dokumentacji nieruchomości, bo za jej "porządkowanie" zabrano się już w drugiej połowie lat 1970-tych. Podczas badań hipotecznych znaleziono "wpis jawny" że działka drogowa, przylegająca do działki drogowej darowanej Skarbowi Państwa przez naszych poprzedników prawnych, nosi numer 275a i należy do państwa Tomasza i Marii Łebkowskich. Dla przypomnienia prawdziwa parcela 275a istotnie należała do państwa Łebkowskich, ale po ich śmierci w latach 30-tych została odziedziczona przez spadkobierców. Spadkobiercy zbyli ją w latach 1950-tych (nie było więc możliwości aby w latach 1970-tych znów była własnością p. Tomasza i Marii Łebkowskich) a ich następcy podzielili ją w roku 1968 (nie ma więc możliwości aby w latach 1970-tych znów zaistniała). Ponadto działka 275a nigdy nie sięgała aż do miejsca w której postanowiono nową działkę 275a umieścić.
Wpis dokonany w drugiej połowie lat 1970-tych był więc ewidentnie błędny, o czym już szeroko pisaliśmy we wstępie do Dziennika VIII. Tym niemniej wykreował w ewidencji dwie alternatywne historie parceli 275a. W jednej - spadkobiercy Państwa Łebkowskich sprzedali całą parcelę 275a w latach 1950-tych (tą wersje potwierdzały inne dokumenty zawarte w ewidencji na których sporządzano wypisy i wyrysy, księgi hipoteczne i wieczyste oraz istniejąca rzeczywistość), w drugiej przynajmniej część parceli 275a należała do państwa Łebkowskich jeszcze w latach 1970-tych (ta wersja oparta była na wspomnianym wpisie).
Oczywiście można uznać, że był to głupi błąd wynikający z tego, że modernizację ewidencji gruntów wykonano "na odwal", a "badania hipoteczne" jeszcze bardziej. Jednak wpisu przez 40 lat mimo wielokrotnych modernizacji ewidencji gruntów w tym czasie nie usunięto, a kiedy podjęliśmy w tym celu intensywne działania to okazało się że błąd jest nieusuwalny. Czy oby na pewno mamy do czynienia z zwykła, powielaną latami pomyłką? W każdym razie warto przyjrzeć się tej absurdalnej sytuacji bliżej, bo informacja o "zmartwychwstałych" p Łebkowskich pomimo iż nie powinna mieć znaczenia prawnego mogła w warunkach Powiatu G być istotnym elementem generowania "alternatywnej rzeczywistości".
|
2A. Państwo Łebkowscy wiecznie żywi
To, że Państwo Łebkowscy umarli jeszcze w latach 1930-tych i przeprowadzono po nich jeszcze w tej samej dekadzie postępowania spadkowe - nie ulega wątpliwości. Na potwierdzenie tego znaleźliśmy nie tylko informacje o tych faktach w księdze hipotecznej "Willa Elibór", ale również informacje prasowe (takie jak nekrologi, ogłoszenia o prowadzeniu postępowań spadkowych) czy nawet nagrobek na Powązkach ( w którym nawiasem mówiąc spoczywają z jednym ze swoich spadkobierców). Tym niemniej pojawili się oni jako posesjonaci w ewidencji gruntów pod koniec lat 1970-tych, gdy była ona w zakresie obowiązków gminnych czyli pod czułą pieczą Urzędu Miasta M. I to pojawili się jako osoby żyjące. Skąd wiemy, że byli uważani za żywych? Bo gdyby uznano ich za nieboszczyków to zgodnie z obowiązującym od 1969 roku Zarządzeniem Ministrów Rolnictwa i Gospodarki Komunalnej w sprawie ewidencji gruntów należało by ich opisać inaczej. Konkretnie par 24 pkt 3 jasno precyzuje "w odniesieniu do spadku, gdy postępowanie spadkowe nie zostało wszczęte lub zostało wszczęte, lecz nie zakończone: a) jako właściciela (ujawnia się) spadkobierców po X—Y") Nie może więc być wątpliwości, że pod koniec lat 1970-tych uznano państwa Łebkowskich za osoby żywe. Prawidłowość tego ustalenia potwierdzono w czasie modernizacji ewidencji gruntów roku 1996, 2002. Nie usunięto w czasie kolejnej modernizacji w roku 2012. Nie usunięto również w roku 2016, gdy wskazaliśmy kilkukrotnie, ze ten zapis jest ewidentnie wadliwy. Ani w 2017 gdy przesłaliśmy do Starostwa nie tylko skopiowane z księgi hipotecznej dowody zgonu i przeprowadzenia postępowania spadkowego, ale nawet zdjęcie nagrobka na Powązkach. Rozumiemy więc, że w rozumieniu Starostwa w G mamy do czynienia z parą dziarskich ponad 140 letnich staruszków i nic nie jest w stanie go z tego przekonania wytrącić. I to pomimo iż jest ono sprzeczne z widoczną w wydawanych wielokrotnie wypisach z ewidencji oficjalną wersją rzeczywistości , która nawiasem mówiąc jest prawdziwa. |
|
2B. "Zmartwychwstanie" przypadkowe czy nie?
Jeżeli chcemy dowiedzieć się skąd się wzięły informacje w ewidencji gruntów - to pierwszym krokiem jaki należy zdobyć musi być sprawdzenie co mówiły ówczesne przepisy. Zacytujmy więc obowiązujące od roku 1969 Zarządzenie Ministrów Rolnictwa i Gospodarki Komunalnej w sprawie ewidencji gruntów: § 24. 1, Przy wpisywaniu osoby właściciela należy opierać się wyłącznie na przedstawionych dokumentach. Dla ustalenia osoby właściciela postępowania wyjaśniającego nie przeprowadza się. 2. W ewidencji gruntów podaje się: 1) jako właściciela — osobę, która przedstawi odpis z księgi wieczystej, akt notarialny (sprzedaży, darowizny itp.), akt nadania lub dokument nadania, prawomocne orzeczenie sądu, ostateczną decyzję organu administracji państwowej, Wydaje się więc, ze ilość dokumentów na podstawie których można było ustalić na potrzeby ewidencji gruntów kto jest właścicielem jakiejś działki była raczej ograniczona. Ponadto z góry możemy odrzucić, że podstawę ujawnienia państwa Łebkowskich jako właścicieli były akt nadania, dokument nadania czy ostateczna decyzja organu administracji państwowej. Po prostu jakoś trudno jest uwierzyć aby władza ludowa rozdawała pod jakimkolwiek pretekstem działki drogowe "zmartwychwstałym” nieboszczykom. Odrzucić możemy również akt notarialny kupna, sprzedaży czy darowizny, bo musiałby on znaleźć odzwierciedlenie w księdze wieczystej prowadzonej dla tej nieruchomości, co wiązałoby się z istnieniem takiej księgi - a działka 275a należąca do "zmartwychwstałych" państwa Łebkowskich jest cały czas niehipotekowana. Z tego samego powodu musimy odrzucić odpis z księgi wieczystej. W zasadzie opcją byłby tylko wyrok sądowy. Jednak wyroków sądowych nie wydaje się w formie odrysu, a właśnie odrys jako źródło ujawnianych rewelacji jest podany w odpowiedniej rubryce ewidencji gruntów. Sprawa byłaby niezwykle tajemnicza gdyby nie fakt, że we wpisie pojawiła się nie tylko nazwa księgi hipotecznej "willa Elibór", ale również jej numer. Czyżby źródłem "odrysu" była księga hipoteczna "willa Elibór"? W zasadzie wyglądałoby to na głupi błąd bardzo niekompetentnego urzędnika (a takich w PRL-u nie brakowało), Bowiem najwyraźniej wzięto informacje z nieaktualnej księgi hipotecznej (nieaktualnej, bo nie tylko była w niej adnotacja o przeniesieniu 30 lat wcześniej całej parceli 275a do oddzielnej księgi wieczystej,ale cała księga hipoteczna była jak się zdaje w tym czasie zamknięta). Do tego ominięto odnotowane w księdze hipotecznej informacje o zgonie pierwszych właścicieli, przeprowadzonym postępowaniu spadkowym i transakcjach wykonanych przez spadkobierców. Nie zajrzano nawet do aktu notarialnego zakupu parceli 275a, bo gdyby zajrzano to przynajmniej data zakupu byłaby prawidłowa. Nieusuwalność aż tak ewidentnej pomyłki musi więc budzić podejrzenie, że nie koniecznie musiała ona być ona po prostu błędem przy porządkowaniu rejestrów ale mogła mieć związek z jakimiś krokami prawnymi o poważnych i dalekosiężnych konsekwencjach. |
|
2C. Bynajmniej nie hobbystyczne "zmartwychwstanie".
Nawet jeżeli przychodziło nam do głowy, ze nikt w końcu nie "zmartwychwstaje" bez powodu, to odrzucaliśmy ta myśl. Po prostu nie widzieliśmy nikogo kto mógłby czerpać korzyści z "zmartwychwstania" państwa Łebkowskich i uczynienia z nich właścicieli działki pod drogą, Dopiero w tym roku (2017) udało nam się znaleźć więcej informacji o panu Tomaszu Łebkowskim, który okazał się wybitnym pedagogiem, a przy tym zdaje się całkiem majętnym człowiekiem, który inwestował w działki letniskowe. W samym miasteczku M nazwisko jego i jego żony pojawia się nie tylko przy "Willi Elibór", ale również "Willi Ustronie" czy "Willi Kolonia Jadwinówka". Przy czym te dwie ostatnie księgi hipoteczne zaginęły. Nie wiemy więc do jakiej ilości parceli mogli rościć sobie pretensje "zmartwychwstali" państwo Łebkowscy. Jeżeli jednak ustalano to z taką sama precyzją jak ujawniano w ewidencji gruntów informacje o ich rzekomym prawie własności do działki 275a pod ulicą czy lokowano pewną nieruchomość nabyta przez Skarb Państwa w wyniku procesu indeminizacji - to nie można w zasadzie niczego wykluczyć. Nawet tego że za własność "zmartwychwstałych" państwa Łebkowskich uznano znacznie połacie nie tylko miasteczka M, ale również kilku sąsiednich miejscowości. Zastanawiamy się więc, oczywiście czysto hipotetycznie, ile też hektarów w działkach mogli odzyskać "zmartwychwstali" p. Łebkowscy lub ktoś kto się uznał za ich pełnomocnika albo następcę prawnego? Starostwo G
Wnoszę o ustalenie oraz przesłanie informacji odnośnie następujących kwestii: 1. jakie nieruchomości ustalono jako własność Tomasza i/lub Marii Łebkowskich w trakcie a/ założenia ewidencji gruntów dla Miasta M. b/ modernizacji ewidencji gruntów dla Miasta M. na przełomie lat 70/80-tych c/ modernizacji ewidencji gruntów dla Miasta M. wykonanej w latach 90-tych d/ modernizacji dla Miasta M. wykonanych po roku 2000 2. Które nieruchomości w trakcie ustalono jako pochodzące z ksiąg hipotecznych: "Willa Elibór", "Willa Ustronie", "Willa Kolonia Jadwinówka" w trakcie a/ założenia ewidencji gruntów dla Miasta M. b/ modernizacji ewidencji gruntów dla Miasta M. na przełomie lat 70/80-tych c/ modernizacji ewidencji gruntów dla Miasta M. wykonanej w latach 90-tych d/ modernizacji dla Miasta M. wykonanych po roku 2000 3. czy Maria i/lub Tomasz Łebkowscy (ewentualnie osoby trzecie działające w ich imieniu np kuratorzy) podejmowali po 1945 roku jakieś czynności mając znaczenie prawne w stosunku do tych nieruchomości, Jako interes prawny podaję: 1. konieczność ustalenia z czego wynika nieusuwalność informacji o rzekomym "zmartwychwstaniu” państwa Tomasza i Marii Łebkowskich (informacja o nich jako osobach żywych została wprowadzona do ewidencji gruntów przez Urząd Miasta M. w latach 1970-tych) 2. konieczność ustalenia czy "zmartwychwstanie" Państwa Łebkowskich nie jest przyczyną, dla której po 2009 roku instytucje państwowe zaczęły mieć problem z uznawaniem moich praw własności wywodzących się od spadkobierców Państwa Łebkowskich (którzy nabyli swoje prawa w postępowaniach spadkowych przeprowadzonych jeszcze w latach 1930-tych). z poważaniem |
3. "Teleportacja nieruchomości (drobny przekręt z bałaganem czy coś więcej).
Na opisanie decyzji pozwalającej na nadbudowę z 1993 roku (zwanej przez nas czule decyzja pana Krzysia) zużyliśmy już sporo klawiatury. (link). O znaleziskach w operacie z modernizacji z 1996 roku jeszcze nie pisaliśmy. Wszystkie znalezione dokumenty, podobnie jak adnotacja o "zmartwychwstaniu" państwa Łebkowskich, z prawnego punktu widzenia nie powinny mieć żadnego znaczenia. Jednak odmowa ich usunięcia lub umieszczenie ich w operacie modernizacji ewidencji gruntów wskazują, że w Urzędzie Miasta M i Starostwie G przypisuje im się jakieś magiczne znaczenie. Jest to tym bardziej dziwne, ze są one śladem czynności, które w zasadzie nie miałyby sensu gdyby komuś prawdziwa historia parceli 275a nie zawadzała tak bardzo, że postanowiono ją przepisać.
Czyżby więc coś było na rzeczy i sam fakt dobrze udokumentowanego istnienia prawdziwych spadkobierców państwa Łebkowskich oraz zbycia przez nich parceli 275a w latach 1950-tych był dla kogoś bardzo niewygodny. Podobnie jak fakt, że nieruchomości powstałe w wyniku podziału parceli 275a pozostawały aż do dzisiaj w ciągłym władaniu kolejnych następców prawnych prawdziwych spadkobierców?
Wypada więc przyjrzeć się bliżej wydarzeniom lat 1990-tych
Na opisanie decyzji pozwalającej na nadbudowę z 1993 roku (zwanej przez nas czule decyzja pana Krzysia) zużyliśmy już sporo klawiatury. (link). O znaleziskach w operacie z modernizacji z 1996 roku jeszcze nie pisaliśmy. Wszystkie znalezione dokumenty, podobnie jak adnotacja o "zmartwychwstaniu" państwa Łebkowskich, z prawnego punktu widzenia nie powinny mieć żadnego znaczenia. Jednak odmowa ich usunięcia lub umieszczenie ich w operacie modernizacji ewidencji gruntów wskazują, że w Urzędzie Miasta M i Starostwie G przypisuje im się jakieś magiczne znaczenie. Jest to tym bardziej dziwne, ze są one śladem czynności, które w zasadzie nie miałyby sensu gdyby komuś prawdziwa historia parceli 275a nie zawadzała tak bardzo, że postanowiono ją przepisać.
Czyżby więc coś było na rzeczy i sam fakt dobrze udokumentowanego istnienia prawdziwych spadkobierców państwa Łebkowskich oraz zbycia przez nich parceli 275a w latach 1950-tych był dla kogoś bardzo niewygodny. Podobnie jak fakt, że nieruchomości powstałe w wyniku podziału parceli 275a pozostawały aż do dzisiaj w ciągłym władaniu kolejnych następców prawnych prawdziwych spadkobierców?
Wypada więc przyjrzeć się bliżej wydarzeniom lat 1990-tych
|
3A. Wesołe konsekwencje samowoli budowlanej.
Decyzja Burmistrza Miasta M nr 933014 z 1993 roku pozwalająca na "nadbudowę" jest pozornie zwyczajnym zezwoleniem na prace budowlane. Jednak po bliższym przyjrzeniu się już nie wydaje się taka zwykła. Zacznijmy od tego, ze jak wynika z planów budowlanych będących częścią tej decyzji nie byłą to bynajmniej żadna "nadbudowa", tylko adaptacją części poddasza na cele mieszkalne. Ponadto dotyczyła prawie już zakończonych prac. Technicznie nie było więc to żadne pozwolenie na przeprowadzenie prac budowlanych, które uzyskuje się z definicji przed rozpoczęciem prac, lecz legalizacja samowoli budowlanej na bardzo korzystnych warunkach. To, że mamy do czynienia z samowolą bynajmniej nas to nie zdziwiło. W tym czasie obowiązywał w okolicy bardzo restrykcyjny Miejscowy Plan Zagospodarowania Przestrzennego, który zakładał założenie parku w tej okolicy, a pozwolenie na istnienie na tym terenie budynków mieszkalnych (a nie było ich wiele) było przewidziane tylko do ich śmierci technicznej. Uzyskanie pozwolenia na jakąkolwiek formę rozbudowy było w tych warunkach po prostu prawnie niemożliwe. Jeżeli nawet pominiemy lokalne akty prawne (takie jak rzeczony plan zagospodarowania) to uzyskanie przez inwestorkę pozwolenia na przeprowadzenie jakichkolwiek prac budowlanych byłoby niemożliwe z jeszcze jednego powodu - będąc właścicielką tylko 1/3 udziałów w nieruchomości nie miała ona prawa do dysponowania nią na cele budowlane. Mówiąc po prostu - pomimo iż w zasadzie nie było prawnej możliwości na uzyskanie pozwolenia na adaptacje strychu ma cele mieszkalne (bo tego w gruncie rzeczy dotyczyły prace) - pozwolenie takie wydano, ale dopiero gdy prace były już prawie na ukończeniu. I to wydano w bardzo dziwnej formie. Wbrew zakresowi prac budowlanych ujętych w załączonej dokumentacji technicznej i przeprowadzonych w rzeczywistości w istniejącym budynku dokonano ich legalizacji wydając pozwolenie na "nadbudowę" (co sugeruje zmianę kształtu budynku), na starej od dawna nieobowiązującej numeracji geodezyjnej (275a) i na planach nieruchomości, której pod podanym adresem nie było. Do tego fikcyjna nieruchomość była zdumiewająco kompatybilna z informacją o działce drogowej należącej do "zmartwychwstałych" państwa Łebkowskich, która w miedzy czasie umieszczono w miejscu do którego rzeczywista parcela 275a nigdy nie sięgała..... No cóż jakoś trudno nam uwierzyć, że przyłapana na samowoli właścicielka 1/3 udziałów w nieruchomości była w pozycji by wymusić na Urzędzie Miasta M. zalegalizowanie prac na papierach nieistniejącej nieruchomości, na nieaktualnej numeracji geodezyjnej i do tego w formie sugerującej dokonanie zmiany kształtu górnej części budynku (nadbudowa). Tym bardziej, że jeżeli wierzyć zasłyszanym plotkom po drodze zaliczyła katastrofę budowlaną w postaci zawalenia się części komina. Nie chcemy być podejrzliwi, ale w takich okolicznościach to Urząd Miasta M był w pozycji aby stawiać warunki.... |
|
3B. Cui bono? czyli wesołe konsekwencje samowoli budowlanej c.d.
Nie możemy zabronić nikomu fantazjować na temat diabolicznego charakteru inwestorki, która w wieku 19 lat zahipnotyzowała cały Urząd Miasta i skłoniła do wydania tak cudacznej decyzji jak uprzednio opisaliśmy. My w to zdecydowanie nie wierzymy. Mieszkaliśmy z nią przez pewien czas "po sąsiedzku" i sprawiła na nas wrażenie nie tyle osoby, która wkręca innych w kłopoty ile kogoś kto nie pominie żadnej okazji aby się samemu dać wkręcić. Nie zdziwiłoby nas bynajmniej gdyby skłoniono ją do potwierdzenia, ze na miejscu nieruchomości jej i jej rodziny istnieje inny obiekt - do którego siłą rzeczy właściciele rzeczywiście istniejącej nieruchomości nie mogą mieć żadnych praw. Nie zdziwiłoby nas także gdyby skłoniono ją do zrobienia czegoś więcej.... Oczywiście nie wymagamy aby ktokolwiek w nasza ocenę wierzył. Chyba jednak nikt nie uwierzy, że inwestorka po "zahiponotyzowaniu" Urzędu Miasta M. i skłonieniu go do wydania tak cudaczniej decyzji (de facto potwierdzającej, ze w miejscu jej współwłasności istnieje coś innego) przeszła nad tym do porządku dziennego i zaczęła zachowywać się tak jakby nic się nie stało. To znaczy nadal wykonywała czynności prawne na rzeczywiście istniejącej nieruchomości. I to całkiem poważne czynności. Złożyła wraz z innymi współwłaścicielami wniosek o ustalenie czy istnieje możliwość wydzielenia samodzielnych lokali mieszkalnych (1996), Darowała połowę swoich udziałów bratu (akt notarialny 1999), Wykreśliła służebność osobistą mieszkania poprzedniej właścicielki nieruchomości (2003). Wraz z innymi współwłaścicielami zainwestowała w kanalizację uzyskując przy tym szereg pozwoleń od Urzędu Miasta M. oraz Starostwa (2003). Dokonała wraz z pozostałymi współwłaścicielami częściowego zniesienia współwłasności z wydzieleniem samodzielnych lokali mieszkalnych (akt notarialny 2005), Sprzedała swój lokal mieszkalny w przypisanymi do niego udziałami we współwłasności (akt notarialny 2009). Jak widać, za zdecydowanie przedwczesne należy uznać wszelkie twierdzenia, że inwestorka uwierzyła w istnienie w miejscu nieruchomości będącej własnością jej i jej rodziny innego obiektu. Tym bardziej takiego, który zdaje się pasować jak ulał do opowieści o "zmartwychwstałych" państwu Łebkowskich i ich działce pod drogą. Natomiast jeżeli chodzi o Urząd Miasta M - to pomimo trwającego już bodajże kilka lat przypominania, ze powinien ewidentnie wadliwa decyzje o pozwoleniu na "nadbudowę" z 1993 roku usunąć - konsekwentnie tego odmawia. Co więcej wiemy, że kopie tej decyzji są wydawana jako wiarygodny dokument i jako taki wykorzystywane w postępowania przed innymi instytucjami. (Urząd Miasta jednak nie spieszy się z tym aby wydać nam jej kopię w całości) Co prawda, być może warto byłoby zadać pytanie czy "inwestorkę" skłoniono do czegoś więcej niż złożenia wniosku o pozwolenie na budowę na planach nieistniejącej nieruchomości. Zaspokoiłoby to być może nasza ciekawość, jednak z w żaden sposób nie zmieniłoby oceny tego co wydarzyło się po roku 2009. Bo nawet gdyby inwestorka miała najbardziej nawet zbrodnicze plany - to i tak od nich odstąpiła. Karą nie byliby też objęci urzędnicy czy sędziowie, którzy by jej w tych hipotetycznie niecnych czynach chcieli pomóc, bo z dużym prawdopodobieństwem minąłby już okres przedawnienia. Dlaczego więc Urząd Miasta M nie chce usunąć nieszczęsnej decyzji z obiegu prawnego? Podobnie jak w przypadku informacji o "zmartwychwstałych" nieboszczykach musi to budzić podejrzenie, ze ewidentny dokumencik wykorzystano całkiem niedawno..... Urząd Miasta M.
Wezwanie do zaprzestania bezczynności. Wzywam do zaprzestania bezczynności w przekazaniu elektronicznej kopii całości dokumentacji będącej podstawą wydania decyzji Burmistrza Miasta M. nr 933014 z 1993 roku dotyczącej nieruchomości znajdującej się pod adresem K. 21 w M. (aktualny adres K. 53 w M.). Zwłoka wydaje się całkowicie nieuzasadniona. Z poważaniem # # Sąd Rejonowy w G Zwracam się z zapytaniem czy Przed Sądem Rejonowym w G. toczyła się w latach 1990-1995 sprawa dotycząca nieruchomości przy ul K. 53 w M. (ówczesny adres K. 21) ewentualnie nieruchomości opisanej jako parcela 275a, ***** lub ** obr **-** ze szczególnym uwzględnieniem spraw w których wnioskodawcą lub uczestnikiem była E. Ch. Gmina M./Urząd Miasta M., Skarb Państwa, Tomasz i Maria Łebkowscy (lub osoby działające w ich imieniu - pełnomocnicy, kuratorzy etc) Jako interes prawny podaję, 1. konieczność ustalenia z czego wynika nieusuwalność informacji o rzekomym "zmartwychwstaniu" państwa Tomasza i Marii Łebkowskich (wprowadzeniu do ewidencji gruntów informacji o nich jako o osobach żyjących) oraz decyzji Burmistrza Miasta M. nr 933014 z 16.03.1993 dotyczącej obiektu znajdującego się przy ul K. 53 w M. i wydanej na planach fikcyjnej nieruchomości. 2. konieczność ustalenia czy "zmartwychwstanie" państwa Łebkowskich i uwiarygodnienie rzekomego istnienia fikcyjnej nieruchomości pod adresem K. 53 w M. zostało wykorzystane w procesach sądowych, a tym samym czy nie jest przyczyną, dla której po 2009 roku instytucje państwowe zaczęły mieć problem z uznawaniem moich praw własności wywodzących się od spadkobierców państwa Łebkowskich (którzy nabyli swoje prawa w postępowaniach spadkowych przeprowadzonych jeszcze w latach 1930-tych). z poważaniem |
|
3. C. Mroczne sekrety "modernizacji".
Jak rozumiemy celem przeprowadzanego cyklicznie procesu zwanego modernizacją ewidencji gruntów jest dostosowanie jej zapisów do stanu faktycznego i uporządkowanie informacji o stanie prawnym w stopniu wystarczającym, by można było w ogóle zacząć myśleć o wprowadzeniu katastru. Po zorientowaniu się, że informacja o "zmartwychwstałych" państwu Łebkowskich została włączona do ewidencji gruntów właśnie w wyniku modernizacji zaczęliśmy zastanawiać się według jakiego klucza porządkuje się dokumentację w trakcie tego procesu. Informacja o "zmartwychwstałych" nieboszczykach - właścicielach działki 275a była tak sprzeczna z innymi dokumentami zawartymi w ewidencji gruntów (nie mówiąc już o wystawianych przez nią wypisach), że powinna w zasadzie być odrzucona. Oczywiście po wyjaśnieniu skąd się taka rewelacja została wzięta i sprawdzeniu czy oby na pewno jest tylko pomyłką. Jednak to nic w porównaniu z tym co znaleźliśmy w operatach modernizacji z 1996 roku. Po ich przejrzeniu nie mogliśmy się oprzeć wrażeniu ze po zalegalizowaniu przez właścicielkę 1/3 udziałów w nieruchomości samowoli na mapach nieistniejącej nieruchomości (do tego w sposób sugerujący zmianę kształtu górnej kondygnacji budynku) - robiący modernizacje z niezrozumiałych przyczyn poczuli się w obowiązku dołączyć do operatów modernizacji cokolwiek co potwierdzałoby poświadczoną w decyzji „alternatywną” rzeczywistość. Zacznijmy od rzeczy zdawałoby się podstawowej - wielkości działki. Pomińmy w tym miejscu bardzo istotną kwestię przesunięcia wobec ulicy o której już pisaliśmy. Skupmy się na czymś bardziej spektakularnym - podziale działki. Otóż naprawdę istniejąca parcela 275a została podzielona w 1968 roku przez następców prawnych prawdziwych spadkobierców państwa Łebkowskich (tych co nabyli swoje prawa w latach 1930-tych i z których jedna sztuka spoczywa w grobie wraz ze swoimi rodzicami na Powązkach). Podział ten był widoczny już na mapie z ewidencji gruntów, która w trakcie przekazywania obowiązków prowadzenia ewidencji gruntów do gminy spłynęła z Warszawy ok 1973 roku. Natomiast działka z dokumentacji decyzji z 1993 roku (pomijając inne różnice) nie była podzielona. Zdawałoby się, ze w takiej sytuacji wykonujący modernizację w 1996 roku po zobaczeniu decyzji z 1993 roku po prostu powinni zabić Urząd Miasta M śmiechem. Nic podobnego się nie stało. Wykonujący modernizację złożyli głowy i najwyraźniej doszli do wniosku, że ta właśnie decyzja z 1993 roku jest niczym święty Graal do którego należy równać rzeczywistość. Dołączono więc ni z gruszki ni z pietruszki "propozycje" podziału parceli 275a omijając fakt, że w dokumentacji przekazanej gminie ok 1973 roku wraz z całą ewidencja gruntów była już wydana w 1968 roku ostateczna decyzja podziału (zresztą w oparciu o rzeczoną propozycję). Nie zniechęcił ich nawet fakt, że mapa ewidencyjna również nie potwierdzała rewelacji, że na propozycji podziału mogło się wszystko skończyć Stworzono w ten sposób iluzję, że ostateczna decyzja podziału z 1968 roku nigdy nie została wydana, bo gdyby została, to nikt nie zawracałby sobie głowy dołączaniem do operatu w 1996 roku tylko starej propozycji podziału. Prawda? Starostwo G
Zwracam się z następującym zapytaniem; 1. Czy Starostwo G. jest w stanie podać inny powód posługiwania się propozycja do podziału działki 275a (czego wyrazem jest chociażby obecność w materiałach z operatu z 1996 roku) niż sugerowanie rzekomego nieistnienia dokumentu ostatecznego wystawionego wydanego na podstawie wspomnianej propozycji tj. decyzji Powiatowej Rady Narodowej R.VIII.312d-7/68 z 01.07.1968? Wskazać należy, że dokument ostateczny czyli decyzja podziału działki 275a wydana przez Powiatową Radę Narodową R.VIII.312d-7/68 z 01.07.1968 została przekazana Urzędowi Miasta M. wraz z resztą materiałów stanowiących ewidencję gruntów już ok 1973 roku, a dokonany podział został odwzorowany w założonej na początku lat 70-tych ewidencji gruntów. Całość tych materiałów ma obowiązek znajdować się obecnie w rękach Starostwa G. 2. Czy Starostwo G. jest w stanie podać jakikolwiek racjonalny powód dla ignorowania dokumentu ostatecznego wystawionego na wniosek następcy prawnego spadkobierców Państwa Łebkowskich (pierwszych właścicieli parceli 275a) inny niż bezpodstawne nieuznawanie faktu śmierci p. Łebkowskich w latach 30-tych XX wieku. Wydaje się to być konsystentne z dotychczasowym uchylaniem się od zastąpienia ich nazwisk w materiałach ewidencji gruntów nazwiskami ich spadkobierców pomimo iż postępowanie spadkowe zostało przeprowadzone jeszcze w latach 1930-tych) Wskazuję, ze sprawa musi budzić najwyższe zaniepokojenie ponieważ wydaje się być kolejnym przykład manipulowania informacjami zawartymi w ewidencji gruntów w kierunku uwiarygodnienia faktu "zmartwychwstania" państwa Łebkowskich i dyskredytowania praw pochodzących od ich prawdziwych spadkobierców, którzy swoje prawa nabyli w wyniku przeprowadzonego jeszcze w latach 1930-tych postępowania spadkowego. z poważaniem 3. D. Mroczne tajemnice modernizacji c.d
Jeszcze większa hucpą było dołączenie do operatów modernizacji z 1996 roku protokołu granicznego z 1952. Protokół dotyczył sąsiedniej nieruchomości i nie mamy opinii czy w zakresie w którym odnosił się do meritum sprawy był prawidłowy czy nie. Zawierał natomiast kompletne bzdury w zakresie dotyczącym dwóch sąsiadujących nieruchomości z których jedna - to właśnie ta, której część nieopatrznie kupiliśmy. A ponieważ bzdury te wydają się być kompatybilne z obrazem kreowanym przez wadliwe dokumenty, których nikt nie chce usunąć - warto poświęcić im trochę czasu. Po pierwsze parcela z której podziału powstała nasza nieruchomość była opisana jako „Willa Elibór” 275b i jej właściciele zostali opisani jako nieznani. Rozumiemy, ze w 1952 roku rzeczona działka była niezabudowana a tym samym niezamieszkała. Rozumiemy nawet, że Urząd Miasta M, zawsze o historycznej części miasta miał bardzo mętne pojęcie. Rozumiemy nawet, ze w roku 1952 księgi wieczyste czy kataster znajdowały się w odległej Warszawie. Domniemać należy, że w takich okolicznościach (być może w celu ułatwienia sobie pracy) informacje o tym kto był właścicielem sąsiednich działek (szczególnie tych których przedmiot sprawy bezpośrednio nie dotykał) czerpano od osób (fizycznych czy prawnych) które wnosiły o wykonanie czynności prawnej objętej postępowaniem. W przypadku naszej nieruchomości łatwo jest zweryfikować, czy ówczesny właściciel naszej parceli był naprawdę nieznany, czy tez urzędnikom nie chciało się szukać informacji o nim. Wystarczy po prostu zajrzeć do ksiąg hipotecznych. Jednak podejrzewamy, ze robiący modernizację ewidencji gruntów w 1996 roku byli nie tyle zainteresowani ustaleniem faktów ile udowodnieniem pewnej tezy. I to wystarczyło by wprowadzić bez należnej weryfikacji do ewidencji gruntów dokument pokazujący, ze właściciele parceli z której podziału powstała nasza nieruchomość byli w latach 1950-tych nieznani, a tym samym nieobecni. . Po drugie przemianowano sąsiednia parcelę 276a, na której znajdował się przedwojenny budynek "Willi Elibór" objęty kwaterunkiem na "willę Hanka - Janusz". Było to pewne novum, bowiem pomimo sprzedaży parcela 276a wraz z pobudowanym na niej budynkiem nadal figurowała w księdze hipotecznej "Willa Elibór" (w której nawiasem mówiąc po "Willi Hanka-Janusz" nie ma żadnego śladu). Jako „Willa Elibór” była opisywana w wielu dokumentach, w tym dotyczących nałożonego na nią kwaterunku czy wpisania na hipotekę kosztów remontu. Jeżeli jednak przyjmiemy rewelacje z protokołu granicznego z 1952 roku za prawdę objawioną to za jedyna "Willę Elibór" w kwartale trzeba będzie uznać parcelę 275a, z której podziału powstałą nasza nieruchomość. Do jakiego obiektu przypisze się wówczas dokumenty potwierdzające istnienie kwaterunku na ”Willi Elibór”? Tym bardziej, że oryginalny, objęty kwaterunkiem budynek "Willa Elibór" został zburzony jeszcze w latach 1980-tych. A nasz budynek, pomimo iż został zbudowany pod koniec lat 1950-tych powstał według przedwojennych projektów. A tak na marginesie mówiąc wielkość parceli 276a (lub raczej działek z nich powstałych) nie odzwierciedla przesunięcia ulicy, a działki powstałe z parceli 275a i owszem (szerzej pisaliśmy o tym wcześniej ). Sprawia to, ze powierzchnia ex-parceli 276a po odcięciu działki pod droga wynosi 3500m2, a działki budowlane powstałe z parceli 275a po oddaniu Skarbowi Państwa działki pod drogą - 3650m2. Nieruchomość na planach króre wydano decyzje nr 933014 - pozwolenie na "nadbudowę" z roku 1993 o której pisaliśmy wcześniej miała powierzchnię .... właśnie 3500m2. Zastanowić się więc trzeba czy coś nie jest na rzeczy, bowiem wszystkie śmieciowe dokumenty zaczynają układać się w całkiem spójną "alternatywną" rzeczywistość z ciągle żywymi przedwojennymi właścicielami i objętym kwaterunkiem budynkiem stojącym na niepodzielonej działce 275a. Starostwo G
Szanowni Państwo, Informuję, że wykryto kolejne nieprawdziwe informacje wprowadzone do ewidencji gruntów przez Urząd Miasta M., które do tej pory nie zostały z niej usunięte. Wobec czego zwracam się z żądaniem umieszczenia w zasobach ewidencji gruntów wyraźnej i uniemożliwiającej dokonanie błędnej interpretacji adnotacji o ewidentnej wadliwości niektórych informacje zawartych w protokole granicznym z 1952 roku (...) dołączonym do ewidencji gruntów w wyniku modernizacji z 1996 roku. Nieprawdziwe informacje odnoszą się do działek sąsiadujących z nieruchomością będącą przedmiotem protokołu. W szczególności: 1. nieprawdziwa jest informacja o parceli "Willa Elibór" 275b, właściciele nieznani. Parcela miała numer 275a i była niezabudowana a jej właściciele pozostawali znani oraz ujawnieni w księdze hipotecznej "Willa Elibór". 2. nieprawdziwa jest informacja o "Willi Hanka - Janusz" Nieruchomość stanowiła parcelę 276a ujawnioną w księdze hipotecznej "Willa Elibór". jako "Willa Elibór". Jako "Willa Elibór" była opisywana w znacznej części dokumentów, W szczególności odnoszących się do umieszczonego na niej "kwaterunku" oraz czynności podejmowanych na niej przez Urząd Miasta M.. Jako interes prawny podaję konieczność uporządkowania materiałów dotyczących nieruchomości pod adresem K. 53 w M. (której jestem współwłaścicielką) znajdujących się w ewidencji gruntów i wyjaśnienia powodów dla których po przekazaniu prowadzenia ewidencji strukturom lokalnych - wprowadzano do niej systematycznie nieprawdziwe informacje sugerujące inny rzeczywisty stan faktyczno- prawny nieruchomości (tj. parceli 275a) niż istniał w rzeczywistości i spójny był z prawami wywodzącymi się od spadkobierców pierwszych właścicieli parceli 275a p Łebkowskich, którzy nabyli swoje prawa w wyniku postępowania spadkowego przeprowadzonego jeszcze w latach 1930-tych. z poważaniem 3. E Czyli tajemnice działki pod drogą.
Na koniec przeglądu różnych ewidentnie wadliwych dokumentów, które wyprodukowano w okolicach lat 1990-tych i które w jakiś sposób wydają się podważać istnienie spadkobierców Państwa Łebkowskich i ich następców prawnych (a tym samym uwiarygadniać fakt "zmartwychstania" p. Łebkowskich) warto jeszcze wspomnieć o tym jak pewien dokument zniknął. Warunkiem decyzji podziałowej działki 275a wydanej w roku 1968 (dokonanej przez następców prawnych rzeczywistych spadkobierców) było przekazanie kawałka gruntu pod drogą Skarbowi Państwa. Zostało to zrobione aktem notarialnych datowanym na rok 1973. Skarb Państwa kawałek gruntu wziął i nawet ujawnił swoją własność w księdze wieczystej, chociaż według ówczesnych przepisów chyba nawet nie miał obowiązku się fatygować. W trakcie modernizacji ewidencji gruntów dokonywanej na przełomie lat 1970/1980-tych kawałek gruntu w tej księdze wieczystej dalej spokojnie sobie siedział. Za to w elektronicznej wersji księgi wieczystej założonej ok. roku 2005 już go nie było. Starostwo G. (będące dysponentem majątku Skarbu Państwa w miasteczku M.) które pytaliśmy o ten kawałek w roku 2014 też już nic o nim nie wiedziało i z wdzięcznością przyjęło informacje o jego istnieniu. Wychodzi więc, że gdzieś pomiędzy rokiem 1980-tym i 2005 ten kawałek gruntu zniknął z księgi wieczystej w której ujawniony był jako własność Skarbu Państwa. Jakoś trudno nam wyobrazić sobie, że ktokolwiek połakomiłby się na nędzne 81 metrów pod ulicą dla samej ich urody. Nie możemy za to wykluczyć, że jego zniknięcie miało coś wspólnego z tym, że potwierdzał on nie tylko prawa wywodzące się od prawdziwych spadkobierców p. Łebkowskich (nie tych "zmartwychwstałych"). Przede wszystkim był on dowodem na to, ze następcy prawni prawdziwych państwa Łebkowskich dokonywali czynności prawnych z udziałem Skarbu Państwa, czyli, że żadna instytucja państwowa nie kwestionowała nie tylko ich praw do nieruchomości, ale również faktu, że nią dysponowali i władali. Czyżby te fakty aż tak bardzo "uwierały"? Do tego zastanawia nas jedna sprawa. Z księgi wieczystej nie jest wcale tak łatwo coś wykreślić. Musi być ku temu dobry powód. Na przykład wiarygodne potwierdzenie, że wpisanie czegoś to ewidentny błąd. Ewentualnie przepisanie do innej księgi wieczystej tego samego właściciela. Ewentualnie przepisanie do księgi wieczystej innego właściciela, ale tu pojawia się pytanie na jakiej podstawie mogłoby nastąpić to przekazanie. Widzimy tu właściwie tylko dwie możliwości. Pierwsza to Urząd Miasta M (bo rzecz dotyczy drogi gminnej). To jednak odpada bo znaleźlibyśmy tą działkę jako mienie gminne. Druga opcja to zwrot na rzecz właściciela niewykorzystanego gruntu. To z kolei byłoby dość dziwne bo grunt jest wykorzystywany jako ulica. No chyba, że chodzi o "alternatywną" rzeczywistość ze "zmartwychwstałymi" nieboszczykami w roli głównej. W takich okolicznościach rzeczywiście wszystko jest możliwe. Postanowiliśmy więc nieco przycisnąć sąd odnośnie okoliczności zniknięcia tego kawałka gruntu z księgi wieczystej w której był ujawniony. O ile dobrze pamiętamy takie pytanie już raz zadawaliśmy, ale Sąd Rejonowy w G jakoś nie kwapi się z odpowiedzią. Sąd Rejonowy w G.
Wezwanie do zaprzestania bezczynności: Po raz kolejny wzywam Sąd Rejonowy w G. do wyjaśnienia okoliczności usunięcia działki ** obr **-** (części dawnej działki 275a) przekazanej przez moich poprzedników prawnych Skarbowi Państwa z księgi wieczystej ****/0000*****/6 W szczególności domagam się: 1. kopii wniosku na podstawie którego dokonano tego usunięcia 2. kopii postanowienia sądu na podstawie którego dokonano tego usunięcia Jako interes prawny podaję fakt posiadania doskonale udokumentowanych praw własności wywodzących się od spadkobierców zmarłych w latach 30-tych XX wieku Marii i Tomasza Łebkowskich oraz konieczność ustalenia powodów dla których prawa te nie są respektowane przez instytucje powiatu G.go z jednoczesnym uchylaniem się od podania powodów takiego działania. Ponadto wskazuję iż na konieczność dokonania takich ustaleń wskazuje "nieusuwalność" z ewidencji gruntów praw własności przypisanych do Tomasza i Marii Łebkowskich jako osób żyjących w latach 70-tych XX wieku (co jest oczywistą nieprawdą wobec ich doskonale udokumentowanego zgonu w latach 30-tych XX wieku) z poważaniem |
4. Zaskakujące konkluzje czyli o Wielkim Partactwie
Opisane ślady po błędach (a może przekrętach) dotyczyły okresu kiedy nie było jeszcze powiatów,a Urząd Miasteczka M pełnił wielorakie funkcje, które po wielkiej reformie administracyjnej z 2000 roku przejęły instytucje powiatowe.
Jak widać w tym czasie udało się Urzędowi Miasta M wprowadzić do zasobów i uwiarygodnić sporą ilość ewidentnych bzdur, których efektem jest budowanie w dokumentacji alternatywnej historii dla parceli 275a. W zasadzie to co znaleźliśmy można byłoby uznać za serię bardzo głupich błędów czy śladów po drobnych przekrętach bez znaczenia prawnego, gdyby nie to, ze wszelkie instytucje powiatu G. (z Prokuraturą Rejonową na czele) wydają się do nich niezmiernie przywiązane. Nasze sugestie, aby je usunąć spotykają się niemalże z oburzeniem. Być może dlatego, że cała ta makulatura opowiada fascynującą historie o "zmartwychwstaniach", "teleportacjach", wielkich przewałach" i musimy przyznać, ze nasze prozaiczne prawa własności nie wydają się przy tym wcale interesujące.
Nie chcemy w żaden sposób ranić uczuć gminno-powiatowych funkcjonariuszy, rozumiemy bowiem, że przekonanie o jakiejś wielkiej grze mrocznych sił w ich miasteczku może być dla nich niezmiernie ważne. Jednak pragniemy zwrócić uwagę, ze nawet jeżeli potraktujemy wszystkie nieusuwalne dokumenty poważnie to opowiadają one nie tyle historię wielkich przekrętów, ale wielkiego partactwa.
Zacznijmy od "zmartwychwstania" państwa Łebkowskich i pojawienia się ich w ewidencji gruntów w funkcji posesjonatów. Bez względu na to jaka była przyczyna ich "zmartwychwstania " to pozwolili sobie na pozostawienie bardzo wieli śladów po tym, że ich "zmartwychwstanie" to było zwykłą lipa. I bynajmniej nie mówimy tylko o nagrobku na Powązkach, ale również nekrologach, informacjach prasowych o prowadzeniu postępowania spadkowego a nawet kompletnej księdze hipotecznej (księdze "willa Elibór") w której jak najbardziej ujawnieni byli spadkobiercy.
Jeżeli wydarzenia lat 1990-tych uznamy za wielką i dramatyczną próbę zdyskredytowania księgi wieczystej naszej nieruchomości, wywodzącej się w prostej linii z księgi hipotecznej „willa Elibór” - to było po prostu szczytujące partactwo. Choćby z tego powodu, że istniało wówczas oraz istnieje do dziś 9 innych ksiąg hipotecznych wywodzących się z księgi hipotecznej „willa Elibór”. Co prawda to, że znajdującymi się na ujawnionych w nich działkach 2 przedwojennym budynkom przypisano zwyczajowo inne nazwy, ale w żaden sposób nie zdołano wcisnąć tych nazw do ksiąg wieczystych.
Jednak to wszystko to tylko preludium do 2009 roku. Spójrzmy więc do jak wielkich poświęceń skłonne są instytucje powiatu G, by ... uwiarygodnić stare partactwa jakichś mrocznych sił, które istnieją najprawdopodobniej w ich wyobraźni i którym nie śmią się przeciwstawić.
Opisane ślady po błędach (a może przekrętach) dotyczyły okresu kiedy nie było jeszcze powiatów,a Urząd Miasteczka M pełnił wielorakie funkcje, które po wielkiej reformie administracyjnej z 2000 roku przejęły instytucje powiatowe.
Jak widać w tym czasie udało się Urzędowi Miasta M wprowadzić do zasobów i uwiarygodnić sporą ilość ewidentnych bzdur, których efektem jest budowanie w dokumentacji alternatywnej historii dla parceli 275a. W zasadzie to co znaleźliśmy można byłoby uznać za serię bardzo głupich błędów czy śladów po drobnych przekrętach bez znaczenia prawnego, gdyby nie to, ze wszelkie instytucje powiatu G. (z Prokuraturą Rejonową na czele) wydają się do nich niezmiernie przywiązane. Nasze sugestie, aby je usunąć spotykają się niemalże z oburzeniem. Być może dlatego, że cała ta makulatura opowiada fascynującą historie o "zmartwychwstaniach", "teleportacjach", wielkich przewałach" i musimy przyznać, ze nasze prozaiczne prawa własności nie wydają się przy tym wcale interesujące.
Nie chcemy w żaden sposób ranić uczuć gminno-powiatowych funkcjonariuszy, rozumiemy bowiem, że przekonanie o jakiejś wielkiej grze mrocznych sił w ich miasteczku może być dla nich niezmiernie ważne. Jednak pragniemy zwrócić uwagę, ze nawet jeżeli potraktujemy wszystkie nieusuwalne dokumenty poważnie to opowiadają one nie tyle historię wielkich przekrętów, ale wielkiego partactwa.
Zacznijmy od "zmartwychwstania" państwa Łebkowskich i pojawienia się ich w ewidencji gruntów w funkcji posesjonatów. Bez względu na to jaka była przyczyna ich "zmartwychwstania " to pozwolili sobie na pozostawienie bardzo wieli śladów po tym, że ich "zmartwychwstanie" to było zwykłą lipa. I bynajmniej nie mówimy tylko o nagrobku na Powązkach, ale również nekrologach, informacjach prasowych o prowadzeniu postępowania spadkowego a nawet kompletnej księdze hipotecznej (księdze "willa Elibór") w której jak najbardziej ujawnieni byli spadkobiercy.
Jeżeli wydarzenia lat 1990-tych uznamy za wielką i dramatyczną próbę zdyskredytowania księgi wieczystej naszej nieruchomości, wywodzącej się w prostej linii z księgi hipotecznej „willa Elibór” - to było po prostu szczytujące partactwo. Choćby z tego powodu, że istniało wówczas oraz istnieje do dziś 9 innych ksiąg hipotecznych wywodzących się z księgi hipotecznej „willa Elibór”. Co prawda to, że znajdującymi się na ujawnionych w nich działkach 2 przedwojennym budynkom przypisano zwyczajowo inne nazwy, ale w żaden sposób nie zdołano wcisnąć tych nazw do ksiąg wieczystych.
Jednak to wszystko to tylko preludium do 2009 roku. Spójrzmy więc do jak wielkich poświęceń skłonne są instytucje powiatu G, by ... uwiarygodnić stare partactwa jakichś mrocznych sił, które istnieją najprawdopodobniej w ich wyobraźni i którym nie śmią się przeciwstawić.
CZĘŚĆ II
Rok 2009 czyli recycling dokumentów (pod pozorem wielkiego sprzątania)
Jeżeli badamy sytuację naszej nieruchomości pod względem dokumentów, które mają teoretycznie znaczenie prawne to sytuacja naszej nieruchomości w 2009 roku była cały czas równie jednoznaczna jak we wczesnych latach 1970-tych, kiedy prowadzenie rejestrów dotyczących nieruchomości powierzono strukturom lokalnym. To znaczy zapisy ksiąg wieczystych prowadzonych dla naszej nieruchomości były tożsame z wypisami z ewidencji gruntów i ze stanem faktycznym, do tego zachował się cały komplet aktów notarialnych.
Sytuacja różniła się jedynie o tyle, ze od momentu przekazania ewidencji gruntów strukturom lokalnym lokalne autorytety od "umiejętności odczytu i komentarza" zdołały wyprodukować lub uwiarygodnić pewną ilość dokumentów "teoretycznie sprzecznych" z wymienionymi rejestrami. Oczywiście zapomniano o tym poinformować właścicieli w obawie, że źle to zrozumieją...
Podejrzewamy, ze nawet gdyby nasi poprzednicy prawni o tej "teoretycznie sprzecznej" dokumentacji wiedzieli i uznali, że o tej makulaturze nie warto nas informować - to z prawnego punktu widzenia mieliby rację, bo nie powinna ona mieć żadnego znaczenia.
Bowiem w roku 2006 i 2008 kupiliśmy 2 części nieruchomości od władających nieruchomością właścicieli. Przy czym pierwszą część kupiliśmy za pośrednictwem licencjonowanej agencji nieruchomości. Na władanie właścicieli wskazywało nie tylko to, że mieli klucze do nieruchomości. Znali również sąsiadów, mieli zarejestrowane na siebie liczniki oraz zostawili po sobie bogatą dokumentację odnośnie władania nieruchomością zaczynając od podłączenia do sieci wod-kan, kończąc na wymianie dachu etc. Stan faktyczny nieruchomości zgadzał się z zapisami ksiąg wieczystych i wypisami z ewidencji gruntów, co zresztą zostało potwierdzone podpisanymi aktami notarialnymi. Innymi słowy używając terminologii prawniczej kupiliśmy nieruchomość w dobrej wierze w oparciu o rękojmie ksiąg wieczystych. W takiej sytuacji nawet gdyby prawa do naszej nieruchomości jakichś osób trzecich wynikały z mniej paranormanych powodów niż bycie "zmartwychwstałym" nieboszczykiem czy właścicielem "teleportującej" się nieruchomości - to i tak nie mogły one być podstawą do podważania naszych praw.
Z lektury obowiązujących ustaw wynika, że jest tylko jeden sposób podważenia praw własności ujawnionych w księgach wieczystych - wykazanie ich rozbieżności ze stanem faktycznym w procesie sądowym. Domniemamy więc, ze coś na ten kształt istotnie musiało mieć miejsce właśnie w okolicach 2009 roku. Wskazuje na to także obsesja z jaką wszystkie instytucje państwowe usiłują wykazać, ze pod adresem naszej nieruchomości znajduje się inny obiekt.
Pomysł, że w czasie gdy spokojnie próbowaliśmy doprowadzić do porządku nieruchomość nabytą w oparciu o rękojmię ksiąg wieczystych, ktoś (nie informując nas nawet o tym) w postępowaniu cywilnym pozbawił nas praw własności do nieruchomości wydaje się być całkowicie odjechany. Tym bardziej, że orzeczenie sądowe musiałoby opierać się na wykazaniu innego stanu faktycznego właśnie w oparciu o recycling takich bzdur jak te które powyżej opisaliśmy.
Jednak jeszcze bardziej odjechane wydaje się procesowanie spraw po 2009 roku przez wszystkie instytucje państwowe w oparciu o fikcyjną rzeczywistość - zupełnie jakby była ona ustalona w przebiegu jakiegoś procesu, który ma status czegoś ostatecznego np wyroku sądowego. Wydaje się więc, że coś jest na rzeczy. Szczególnie gdy zapoznamy się z innymi dokonaniami lokalnych instytucji państwowych o których pisaliśmy poprzednio, czy też ze zdumiewającą niezdolnością instytucji państwowych do usunięcia za swoich zasobów ewidentnych bzdur czy potwierdzenia oczywistych faktów.
Wypada więc zrekonstruować co mogło się stać w 2009 roku. Tym bardziej, że sporo faktów które znamy zdaje się wskazywać na bardzo sprawny mechanizm recyclingu wadliwych dokumentów już poprzednio używanych w innych celach.
Sytuacja różniła się jedynie o tyle, ze od momentu przekazania ewidencji gruntów strukturom lokalnym lokalne autorytety od "umiejętności odczytu i komentarza" zdołały wyprodukować lub uwiarygodnić pewną ilość dokumentów "teoretycznie sprzecznych" z wymienionymi rejestrami. Oczywiście zapomniano o tym poinformować właścicieli w obawie, że źle to zrozumieją...
Podejrzewamy, ze nawet gdyby nasi poprzednicy prawni o tej "teoretycznie sprzecznej" dokumentacji wiedzieli i uznali, że o tej makulaturze nie warto nas informować - to z prawnego punktu widzenia mieliby rację, bo nie powinna ona mieć żadnego znaczenia.
Bowiem w roku 2006 i 2008 kupiliśmy 2 części nieruchomości od władających nieruchomością właścicieli. Przy czym pierwszą część kupiliśmy za pośrednictwem licencjonowanej agencji nieruchomości. Na władanie właścicieli wskazywało nie tylko to, że mieli klucze do nieruchomości. Znali również sąsiadów, mieli zarejestrowane na siebie liczniki oraz zostawili po sobie bogatą dokumentację odnośnie władania nieruchomością zaczynając od podłączenia do sieci wod-kan, kończąc na wymianie dachu etc. Stan faktyczny nieruchomości zgadzał się z zapisami ksiąg wieczystych i wypisami z ewidencji gruntów, co zresztą zostało potwierdzone podpisanymi aktami notarialnymi. Innymi słowy używając terminologii prawniczej kupiliśmy nieruchomość w dobrej wierze w oparciu o rękojmie ksiąg wieczystych. W takiej sytuacji nawet gdyby prawa do naszej nieruchomości jakichś osób trzecich wynikały z mniej paranormanych powodów niż bycie "zmartwychwstałym" nieboszczykiem czy właścicielem "teleportującej" się nieruchomości - to i tak nie mogły one być podstawą do podważania naszych praw.
Z lektury obowiązujących ustaw wynika, że jest tylko jeden sposób podważenia praw własności ujawnionych w księgach wieczystych - wykazanie ich rozbieżności ze stanem faktycznym w procesie sądowym. Domniemamy więc, ze coś na ten kształt istotnie musiało mieć miejsce właśnie w okolicach 2009 roku. Wskazuje na to także obsesja z jaką wszystkie instytucje państwowe usiłują wykazać, ze pod adresem naszej nieruchomości znajduje się inny obiekt.
Pomysł, że w czasie gdy spokojnie próbowaliśmy doprowadzić do porządku nieruchomość nabytą w oparciu o rękojmię ksiąg wieczystych, ktoś (nie informując nas nawet o tym) w postępowaniu cywilnym pozbawił nas praw własności do nieruchomości wydaje się być całkowicie odjechany. Tym bardziej, że orzeczenie sądowe musiałoby opierać się na wykazaniu innego stanu faktycznego właśnie w oparciu o recycling takich bzdur jak te które powyżej opisaliśmy.
Jednak jeszcze bardziej odjechane wydaje się procesowanie spraw po 2009 roku przez wszystkie instytucje państwowe w oparciu o fikcyjną rzeczywistość - zupełnie jakby była ona ustalona w przebiegu jakiegoś procesu, który ma status czegoś ostatecznego np wyroku sądowego. Wydaje się więc, że coś jest na rzeczy. Szczególnie gdy zapoznamy się z innymi dokonaniami lokalnych instytucji państwowych o których pisaliśmy poprzednio, czy też ze zdumiewającą niezdolnością instytucji państwowych do usunięcia za swoich zasobów ewidentnych bzdur czy potwierdzenia oczywistych faktów.
Wypada więc zrekonstruować co mogło się stać w 2009 roku. Tym bardziej, że sporo faktów które znamy zdaje się wskazywać na bardzo sprawny mechanizm recyclingu wadliwych dokumentów już poprzednio używanych w innych celach.
1. Teleportacje i zbiorowe halucynacje.
Jak opisaliśmy powyżej Urządowi Miasta M. udało się wystawić i uwiarygodnić szereg dziwacznych dokumentów, podobno dotyczących naszej nieruchomości. Kurczowe utrzymywanie jako wiarygodnych dokumentów poświadczających o jakichś "zmartwychwstaniach" czy "teleportacjach" - niewątpliwie stanowi coś co zainteresuje badaczy zjawisk paranormalnych. Prawdziwą jednak dla nich gratką powinno być to co Urząd Miasta zaczął wyrabiać ok 2009 roku. Wydaje się bowiem, że na naszą nieruchomość "teleportowała" się wtedy już nie tylko jakąś inna nieruchomość, ale też Urząd Miasta M. we własnej osobie.
Bez względu na to co robiono w latach 1970-tych i 1990-tych w dokumentach nie pojawił się nigdy Urząd Miasta M (gmina) jako podmiot mający jakieś prawo do naszej nieruchomości.
Po 2009 roku to się zmieniło. Co prawda Urząd Miasta M twierdzi, że obecnie nieruchomość znajduje się w prywatnych rękach, ale odmawia wydania zaświadczenia, ze nie miał nieruchomości w zarządzie/ władaniu, nie umieścił na niej lokatorów, nie brał udziału, względnie nie dostarczył dokumentów na potrzeby uzgodnień mogących zakwestionować zapisy ksiąg wieczystych prowadzonych dla naszej nieruchomości. Nie jest nawet w stanie wydać zaświadczenia, ze nie sprzedał naszej nieruchomości lub jej części. Podobno nie może wystawić takich zaświadczeń, bo ...... nie ma dokumentów.
Chwileczkę, jak to nie ma dokumentów? A dane dotyczące meldunku, a dane dotyczące podatków, a dokumentacja budowlana czy związana z zakładaniem mediów etc. Przecież to, ze gminy nigdy nie było na naszej nieruchomości świadczy nawet decyzja o "nadbudowie" z 1993 roku. Ta sama ewidentnie wadliwa decyzja, której Urząd Miasta M od kilku lat nie chce usunąć, wydaje jako dokument wiarygodny i odmawia uznania nieprawdziwości poświadczonych w nim faktów - zupełnie jakby chodziło o świętego Graala..
Może więc źle zrozumieliśmy. Może Urząd Miasta M. nie tyle nie ma żadnych dokumentów dotyczących naszej nieruchomości, ile ma dokumenty zawierające "teoretycznie sprzeczne ze sobą dane", które powodują, że nie może wydać zaświadczenia o żądanej treści.
A to byłoby wysoce interesujące, bowiem poza ewidentnymi i łatwymi do wykazania poświadczeniami nieprawdy oraz dokumentami w sposób ewidentny oraz łatwy do wykazania przemigrowanymi z innej nieruchomości - Urząd Miasta M nie może dysponować niczym co by uniemożliwiało mu potwierdzenie oczywistych i dobrze udokumentowanych faktów. Czyżbyśmy więc trafili na jakiś przypadek zbiorowej urzędowej halucynacji?
Jako krańcowe niedowiarki skłaniamy się jednak do tezy, że wszelkie zjawiska "paranormalne", szczególnie te zachodzące w instytucjach państwowych mają swoją jak najbardziej normalną przyczynę. Domyślamy się więc, że za rzekomą zbiorową halucynacją kryją się jakieś "ustalenia", co znowu przywodzi na myśl jakieś orzeczenie sądowe. Bo jaki inny dokument poza prawomocnym orzeczeniem sądowym stanowiłby odpowiednią "podkładkę" by nie przyjmować do wiadomości nie tylko istniejącej rzeczywistości, ale również nie zwracać uwagi na zbieżne z nią dokumenty i rejestry?
Musiało to by być jednak orzeczenie z okolic 2009 roku bo tylko takie mogłoby pozornie w sposób skuteczny podważyć nasze prawa własności. Jednak jakie warunki musiałyby być spełnione, aby sędzia dokonując dystrybucji mienia za plecami właściciela w oparciu o fikcyjny stan faktyczny mógł myśleć, że co najwyżej troszeczkę nagina prawo?
Na pewno gotów byłby spojrzeć na wiele rzeczy z wyrozumiałością gdyby sprawa toczyła się z wniosku gminy, w oparciu o dostarczone przez gminę dokumenty czy tez dotyczyła mienia w jej władaniu (a może nawet własności). Ale skąd mogła się wziąć Gmina na naszej nieruchomości. Widzimy tylko jedno rozwiązanie - gmina mogła się "teleportować" na naszą nieruchomość siłą jeszcze starszego orzeczenia sądowego.....
Brzmi to absurdalnie, ale równie absurdalne są działania Gminy
Jak opisaliśmy powyżej Urządowi Miasta M. udało się wystawić i uwiarygodnić szereg dziwacznych dokumentów, podobno dotyczących naszej nieruchomości. Kurczowe utrzymywanie jako wiarygodnych dokumentów poświadczających o jakichś "zmartwychwstaniach" czy "teleportacjach" - niewątpliwie stanowi coś co zainteresuje badaczy zjawisk paranormalnych. Prawdziwą jednak dla nich gratką powinno być to co Urząd Miasta zaczął wyrabiać ok 2009 roku. Wydaje się bowiem, że na naszą nieruchomość "teleportowała" się wtedy już nie tylko jakąś inna nieruchomość, ale też Urząd Miasta M. we własnej osobie.
Bez względu na to co robiono w latach 1970-tych i 1990-tych w dokumentach nie pojawił się nigdy Urząd Miasta M (gmina) jako podmiot mający jakieś prawo do naszej nieruchomości.
Po 2009 roku to się zmieniło. Co prawda Urząd Miasta M twierdzi, że obecnie nieruchomość znajduje się w prywatnych rękach, ale odmawia wydania zaświadczenia, ze nie miał nieruchomości w zarządzie/ władaniu, nie umieścił na niej lokatorów, nie brał udziału, względnie nie dostarczył dokumentów na potrzeby uzgodnień mogących zakwestionować zapisy ksiąg wieczystych prowadzonych dla naszej nieruchomości. Nie jest nawet w stanie wydać zaświadczenia, ze nie sprzedał naszej nieruchomości lub jej części. Podobno nie może wystawić takich zaświadczeń, bo ...... nie ma dokumentów.
Chwileczkę, jak to nie ma dokumentów? A dane dotyczące meldunku, a dane dotyczące podatków, a dokumentacja budowlana czy związana z zakładaniem mediów etc. Przecież to, ze gminy nigdy nie było na naszej nieruchomości świadczy nawet decyzja o "nadbudowie" z 1993 roku. Ta sama ewidentnie wadliwa decyzja, której Urząd Miasta M od kilku lat nie chce usunąć, wydaje jako dokument wiarygodny i odmawia uznania nieprawdziwości poświadczonych w nim faktów - zupełnie jakby chodziło o świętego Graala..
Może więc źle zrozumieliśmy. Może Urząd Miasta M. nie tyle nie ma żadnych dokumentów dotyczących naszej nieruchomości, ile ma dokumenty zawierające "teoretycznie sprzeczne ze sobą dane", które powodują, że nie może wydać zaświadczenia o żądanej treści.
A to byłoby wysoce interesujące, bowiem poza ewidentnymi i łatwymi do wykazania poświadczeniami nieprawdy oraz dokumentami w sposób ewidentny oraz łatwy do wykazania przemigrowanymi z innej nieruchomości - Urząd Miasta M nie może dysponować niczym co by uniemożliwiało mu potwierdzenie oczywistych i dobrze udokumentowanych faktów. Czyżbyśmy więc trafili na jakiś przypadek zbiorowej urzędowej halucynacji?
Jako krańcowe niedowiarki skłaniamy się jednak do tezy, że wszelkie zjawiska "paranormalne", szczególnie te zachodzące w instytucjach państwowych mają swoją jak najbardziej normalną przyczynę. Domyślamy się więc, że za rzekomą zbiorową halucynacją kryją się jakieś "ustalenia", co znowu przywodzi na myśl jakieś orzeczenie sądowe. Bo jaki inny dokument poza prawomocnym orzeczeniem sądowym stanowiłby odpowiednią "podkładkę" by nie przyjmować do wiadomości nie tylko istniejącej rzeczywistości, ale również nie zwracać uwagi na zbieżne z nią dokumenty i rejestry?
Musiało to by być jednak orzeczenie z okolic 2009 roku bo tylko takie mogłoby pozornie w sposób skuteczny podważyć nasze prawa własności. Jednak jakie warunki musiałyby być spełnione, aby sędzia dokonując dystrybucji mienia za plecami właściciela w oparciu o fikcyjny stan faktyczny mógł myśleć, że co najwyżej troszeczkę nagina prawo?
Na pewno gotów byłby spojrzeć na wiele rzeczy z wyrozumiałością gdyby sprawa toczyła się z wniosku gminy, w oparciu o dostarczone przez gminę dokumenty czy tez dotyczyła mienia w jej władaniu (a może nawet własności). Ale skąd mogła się wziąć Gmina na naszej nieruchomości. Widzimy tylko jedno rozwiązanie - gmina mogła się "teleportować" na naszą nieruchomość siłą jeszcze starszego orzeczenia sądowego.....
Brzmi to absurdalnie, ale równie absurdalne są działania Gminy
Urząd Miasta M.
Szanowna Pani Burmistrz!
W pierwszej kolejności jeszcze raz pragnę przypomnieć, że dokumenty dotyczące nieruchomości przy ul K. 53 w M. wystawione przez Panią w latach 2014-2017, będące w zasadzie powtórzeniem stanowiska Pani poprzednika, mają poważne konsekwencje prawne
Z analizy tych dokumentów wynika, że Burmistrz Miasta M. nie uznaje stanu prawnego ujawnionego w księdze wieczystej ****/0000****/5 (nieruchomość przy ul. K. 53 w M.), a tym samym w księgach z niej wyodrębnionych *****/0000****/0 (nieruchomość przy ul. K. 55 w M., wyodrębniona w wyniku podziału działki dokonanego w roku 1973), ****/0005****/6, ****/0005****/3, ****/0005****/0 (lokale mieszkalne wyodrębnione w roku 2005) i ****/0007****/3 (działka pod ulicą oznaczona jako ** obr **-**, wyodrębniona w 1973 roku, własność Skarbu Państwa)
Z przeanalizowanej korespondencji wynika, iż przekonaniu Burmistrza Miasta M. pod wskazanym adresem istnieje nie rzeczywiście znajdująca się tam nieruchomość, ale nieruchomość, której dotyczyła decyzja Burmistrza Miasta M. nr 933014 z 1993 roku (w przeciwnym razie by tą decyzje po prostu - jako ewidentne poświadczenie nieprawdy - usunięto). Ma to poważne konsekwencje, bowiem wskazuje, że Burmistrz Miasta M.:
1. nie uznaje istnienia działek **,**, ** obr **-**
2. uważa, ze kształt budynku mieszkalnego jaki istnieje obecnie (inny niż w dokumentacji dołączonej do wspomnianej decyzji) wynika z dokonania na nim gruntownych przebudów dokonanych po roku 1993.
3. uznaje, ze stan prawny jest znacząco inny niż wynika to z zapisów ksiąg wieczystych ****/0000****/5, ****/0005****/6, ****/0005****/3, ****/0005****/0
Ponadto z szeregu odmów wydania zaświadczeń o treści oczywistej (i wynikającej z dobrze udokumentowanych faktów) dla nieruchomości ujawnionej w księdze wieczystej ****/0000****/5, ****/0005****/6, ****/0005****/3, ****/0005****/0 należy wnioskować, że w rozumieniu Burmistrza Miasta M. obiekt, którego dotyczyła decyzja nr 933014 z 1993 roku
1. był w zarządzie/ władaniu gminy
2. był zamieszkiwany przez lokatorów w trybie decyzji administracyjnej
3. Gmina M. nabyła do niego jakieś prawa umożliwiające sprzedaż przynajmniej jego części
4. dokonano podziału działki z decyzji Burmistrza Miasta M. nr 933014 z 1993 roku
Nie wchodząc w polemikę z tymi absurdalnymi przekonaniami należy wskazać, ze jeżeli istotnie szczerze i bez zastrzeżeń wierzy Pani w istnienie pod adresem K. 53 w M. obiektu do którego odnoszą się wszystkie dokumenty wystawione przez Panią - to musi Pani żyć w przekonaniu, że wszelkie dokumenty związane z księga wieczysta ****/0000****/5 i księgami z niej wyodrębnionymi są ewidentnie wadliwe. W takiej sytuacji nie jest zrozumiałe dlaczego unika Pani jawnej konfrontacji i jawnego wyjaśnienia sprawy.
Aby ostatecznie wyjaśnić kwestię Pani dobrej lub złej woli oczekuję więc, że trybie przewidzianym dla wydania zaświadczenia zostaną wydane mi kopie dokumentów, na których istnienie w zasobach Urzędu Miasta M. wskazuje jednoznacznie dotychczasowa korespondencja. W szczególności.
1. kopii orzeczenia sądowego (najprawdopodobniej z lat 1990-tych) w którym doszło do dokonania "uzgodnień" dotyczących nieruchomości przy ul K. 53 w M. w którym
-wskazano na inny stan prawny niż ten ujawniony w księgach wieczystych prowadzonych dla nieruchomości przy ul K. 53 w M. tj. ****/0000****/5, ****/0005****/6, ****/0005****/3, ****/0005****/0
- przyznawało Gminie M. lub Skarbowi Państwa prawa do obiektu, którego istnienie pod wskazanym adresem w trakcie postępowania "ustalono"
2. kopii orzeczenia sądowego kończącego sprawę w której ok 2009 roku po raz kolejny doszło do dokonania "uzgodnień" dotyczących nieruchomości przy ul K. 53 w M. w którym po raz kolejny wskazano na inny stan prawny niż ten ujawniony w księgach wieczystych prowadzonych dla nieruchomości przy ul K. 53 w M. tj. ****/0000****/5, ****/0005****/6, ****/0005****/3, ****/0005****/0
3. kopii pozwolenia na przebudowy (lub zgłoszenia prac budowlanych) dla obiektu z decyzji Burmistrza Miasta M. nr 933014 z 1993 roku (najprawdopodobniej datowane na okolice 2009 roku)
4. protokołu z odbioru prac budowlanych o których mowa w pkt 3. (najprawdopodobniej datowane na okolice 2009 roku)
5. kopii dokumentów związanych z czynnościami dotyczącymi działki 275a z decyzji Burmistrza Miasta M. nr 933014 z 1993 roku np decyzje podziału, nadanie numeru w/g aktualnej nomenklatury etc.
6. kopii aktów notarialnych lub innych dokumentów związanych ze zmianą stanu prawnego nieruchomości przy ul K. 53 w M. lub jej części za zgodą stron z której jedną była Gmina M.
Na zakończenie należy wskazać, ze jeżeli dokumenty opisane w pkt 1-6 (których istnienie wynika bezpośrednio z dotychczasowej korespondencji) nie są dowodem ewidentnego i wyjątkowo zuchwałego przestępstwa - ich ukrywanie nie ma żadnego celu. Tym bardziej, jeżeli w rozumieniu Burmistrza Miasta M. dokumentacja związana z księga wieczystą ****/0000****/5 jest tak wadliwa, że nawet nie zasługuje na uwzględnienie i nie może być podstawą dla zakwestionowania istnienia pod adresem K. 53 w M. stanu prawnego obiektu z decyzji Burmistrza Miasta M. nr 933014 z 1993 roku, jak domniemam ustalonego orzeczeniami sądowymi.
z poważaniem
Od dłuższego okresu czasu także badamy powody dla których Urząd Miasta M daje co najmniej dziwne odpowiedzi w kwestiach dotyczących naszej działki. Mamy wrażenie, ze nie uznając istnienia działki 73 obr xx-xx jest w stanie wydać zaświadczenie, ze tego nie robił. Ale czy wyda takie zaświadczenie gdy będzie ono dotyczyło nie numeru działki tylko konkretnego adresu.
Urząd Miasta M
Wnoszę o wydanie zaświadczenia iż nie została wydana decyzja z art 95 Ustawy o gospodarce nieruchomościami w stosunku do nieruchomości znajdującej się przy ul. K. 53 w M. (dawniej K. 21 w M.).
Z poważaniem
Szanowna Pani Burmistrz!
W pierwszej kolejności jeszcze raz pragnę przypomnieć, że dokumenty dotyczące nieruchomości przy ul K. 53 w M. wystawione przez Panią w latach 2014-2017, będące w zasadzie powtórzeniem stanowiska Pani poprzednika, mają poważne konsekwencje prawne
Z analizy tych dokumentów wynika, że Burmistrz Miasta M. nie uznaje stanu prawnego ujawnionego w księdze wieczystej ****/0000****/5 (nieruchomość przy ul. K. 53 w M.), a tym samym w księgach z niej wyodrębnionych *****/0000****/0 (nieruchomość przy ul. K. 55 w M., wyodrębniona w wyniku podziału działki dokonanego w roku 1973), ****/0005****/6, ****/0005****/3, ****/0005****/0 (lokale mieszkalne wyodrębnione w roku 2005) i ****/0007****/3 (działka pod ulicą oznaczona jako ** obr **-**, wyodrębniona w 1973 roku, własność Skarbu Państwa)
Z przeanalizowanej korespondencji wynika, iż przekonaniu Burmistrza Miasta M. pod wskazanym adresem istnieje nie rzeczywiście znajdująca się tam nieruchomość, ale nieruchomość, której dotyczyła decyzja Burmistrza Miasta M. nr 933014 z 1993 roku (w przeciwnym razie by tą decyzje po prostu - jako ewidentne poświadczenie nieprawdy - usunięto). Ma to poważne konsekwencje, bowiem wskazuje, że Burmistrz Miasta M.:
1. nie uznaje istnienia działek **,**, ** obr **-**
2. uważa, ze kształt budynku mieszkalnego jaki istnieje obecnie (inny niż w dokumentacji dołączonej do wspomnianej decyzji) wynika z dokonania na nim gruntownych przebudów dokonanych po roku 1993.
3. uznaje, ze stan prawny jest znacząco inny niż wynika to z zapisów ksiąg wieczystych ****/0000****/5, ****/0005****/6, ****/0005****/3, ****/0005****/0
Ponadto z szeregu odmów wydania zaświadczeń o treści oczywistej (i wynikającej z dobrze udokumentowanych faktów) dla nieruchomości ujawnionej w księdze wieczystej ****/0000****/5, ****/0005****/6, ****/0005****/3, ****/0005****/0 należy wnioskować, że w rozumieniu Burmistrza Miasta M. obiekt, którego dotyczyła decyzja nr 933014 z 1993 roku
1. był w zarządzie/ władaniu gminy
2. był zamieszkiwany przez lokatorów w trybie decyzji administracyjnej
3. Gmina M. nabyła do niego jakieś prawa umożliwiające sprzedaż przynajmniej jego części
4. dokonano podziału działki z decyzji Burmistrza Miasta M. nr 933014 z 1993 roku
Nie wchodząc w polemikę z tymi absurdalnymi przekonaniami należy wskazać, ze jeżeli istotnie szczerze i bez zastrzeżeń wierzy Pani w istnienie pod adresem K. 53 w M. obiektu do którego odnoszą się wszystkie dokumenty wystawione przez Panią - to musi Pani żyć w przekonaniu, że wszelkie dokumenty związane z księga wieczysta ****/0000****/5 i księgami z niej wyodrębnionymi są ewidentnie wadliwe. W takiej sytuacji nie jest zrozumiałe dlaczego unika Pani jawnej konfrontacji i jawnego wyjaśnienia sprawy.
Aby ostatecznie wyjaśnić kwestię Pani dobrej lub złej woli oczekuję więc, że trybie przewidzianym dla wydania zaświadczenia zostaną wydane mi kopie dokumentów, na których istnienie w zasobach Urzędu Miasta M. wskazuje jednoznacznie dotychczasowa korespondencja. W szczególności.
1. kopii orzeczenia sądowego (najprawdopodobniej z lat 1990-tych) w którym doszło do dokonania "uzgodnień" dotyczących nieruchomości przy ul K. 53 w M. w którym
-wskazano na inny stan prawny niż ten ujawniony w księgach wieczystych prowadzonych dla nieruchomości przy ul K. 53 w M. tj. ****/0000****/5, ****/0005****/6, ****/0005****/3, ****/0005****/0
- przyznawało Gminie M. lub Skarbowi Państwa prawa do obiektu, którego istnienie pod wskazanym adresem w trakcie postępowania "ustalono"
2. kopii orzeczenia sądowego kończącego sprawę w której ok 2009 roku po raz kolejny doszło do dokonania "uzgodnień" dotyczących nieruchomości przy ul K. 53 w M. w którym po raz kolejny wskazano na inny stan prawny niż ten ujawniony w księgach wieczystych prowadzonych dla nieruchomości przy ul K. 53 w M. tj. ****/0000****/5, ****/0005****/6, ****/0005****/3, ****/0005****/0
3. kopii pozwolenia na przebudowy (lub zgłoszenia prac budowlanych) dla obiektu z decyzji Burmistrza Miasta M. nr 933014 z 1993 roku (najprawdopodobniej datowane na okolice 2009 roku)
4. protokołu z odbioru prac budowlanych o których mowa w pkt 3. (najprawdopodobniej datowane na okolice 2009 roku)
5. kopii dokumentów związanych z czynnościami dotyczącymi działki 275a z decyzji Burmistrza Miasta M. nr 933014 z 1993 roku np decyzje podziału, nadanie numeru w/g aktualnej nomenklatury etc.
6. kopii aktów notarialnych lub innych dokumentów związanych ze zmianą stanu prawnego nieruchomości przy ul K. 53 w M. lub jej części za zgodą stron z której jedną była Gmina M.
Na zakończenie należy wskazać, ze jeżeli dokumenty opisane w pkt 1-6 (których istnienie wynika bezpośrednio z dotychczasowej korespondencji) nie są dowodem ewidentnego i wyjątkowo zuchwałego przestępstwa - ich ukrywanie nie ma żadnego celu. Tym bardziej, jeżeli w rozumieniu Burmistrza Miasta M. dokumentacja związana z księga wieczystą ****/0000****/5 jest tak wadliwa, że nawet nie zasługuje na uwzględnienie i nie może być podstawą dla zakwestionowania istnienia pod adresem K. 53 w M. stanu prawnego obiektu z decyzji Burmistrza Miasta M. nr 933014 z 1993 roku, jak domniemam ustalonego orzeczeniami sądowymi.
z poważaniem
Od dłuższego okresu czasu także badamy powody dla których Urząd Miasta M daje co najmniej dziwne odpowiedzi w kwestiach dotyczących naszej działki. Mamy wrażenie, ze nie uznając istnienia działki 73 obr xx-xx jest w stanie wydać zaświadczenie, ze tego nie robił. Ale czy wyda takie zaświadczenie gdy będzie ono dotyczyło nie numeru działki tylko konkretnego adresu.
Urząd Miasta M
Wnoszę o wydanie zaświadczenia iż nie została wydana decyzja z art 95 Ustawy o gospodarce nieruchomościami w stosunku do nieruchomości znajdującej się przy ul. K. 53 w M. (dawniej K. 21 w M.).
Z poważaniem
2. Skarb Państwa, Gmina i "zmartwychwstali" nieboszczycy.
Dużo pisaliśmy o tym jak w 1993 roku ówczesna właścicielka 1/3 udziałów w naszej nieruchomości, najprawdopodobniej przyłapana na samowoli budowlanej zdecydowała się ją zalegalizować na planach fikcyjnej nieruchomości. Efektem tego jest decyzja nr 933014 z 1993 roku, której Urząd Miasta M nie chce uznać za wadliwą, a PINB w G uznaje za bodajże jedyny wiarygodny dokument. I bynajmniej nie zrażą ich to, że nawet inwestorka potwierdziła wiele razy, że obiekt ze wspomnianej decyzji to zwykła fikcja, a w terenie istnieje to co jest opisane w księgach wieczystych.
Wygląda to trochę tak jakby właśnie instytucjom państwowym zależało na uwiarygodnieniu fikcyjnej rzeczywistości i w ten sposób niejako na uznaniu za nieważne prawdziwych dokumentów przypisanych do naszej nieruchomości. Czyżby więc w głowach posiadających "umiejętność odpowiedniego komentarza i odczytu" trwała zażarta walka "zmartwychwstałych" Państwa Łebkowskich (a może ich następców prawnych) z ich rzeczywistymi spadkobiercami (a raczej ich następcami prawnymi)? Przy czym posiadający „umiejętność odpowiedniego komentarza i odczytu” kibicują zdecydowanie "zmartwychstałym" nieboszczykom.
Wiele by to tłumaczyło. Na przykład to jak zdołano przekonać inwestorkę do zalegalizowania samowoli budowlanej na planach fikcyjnej nieruchomości. Wystarczyło przekonać ją, posługując się autorytetem instytucji państwowej, że państwo Łebkowscy "zmartwychwstali", a ich prawdziwi spadkobiercy to zwykli oszuści, którzy naciągnęli jej dziadków na kupę pieniędzy. I łaskawie pomóc "wyprostować" sprawę skłaniając do szeregu czynności. W takich okolicznościach interesująca jednak wydawałaby się gorliwość z jaką funkcjonariusze państwowi reprezentują interesy "zmartwychwstałych" państwa Łebkowskich. A może ich następcą prawnym był Skarb Państwa lub Gmina?
Warto o to zapytać.
Dużo pisaliśmy o tym jak w 1993 roku ówczesna właścicielka 1/3 udziałów w naszej nieruchomości, najprawdopodobniej przyłapana na samowoli budowlanej zdecydowała się ją zalegalizować na planach fikcyjnej nieruchomości. Efektem tego jest decyzja nr 933014 z 1993 roku, której Urząd Miasta M nie chce uznać za wadliwą, a PINB w G uznaje za bodajże jedyny wiarygodny dokument. I bynajmniej nie zrażą ich to, że nawet inwestorka potwierdziła wiele razy, że obiekt ze wspomnianej decyzji to zwykła fikcja, a w terenie istnieje to co jest opisane w księgach wieczystych.
Wygląda to trochę tak jakby właśnie instytucjom państwowym zależało na uwiarygodnieniu fikcyjnej rzeczywistości i w ten sposób niejako na uznaniu za nieważne prawdziwych dokumentów przypisanych do naszej nieruchomości. Czyżby więc w głowach posiadających "umiejętność odpowiedniego komentarza i odczytu" trwała zażarta walka "zmartwychwstałych" Państwa Łebkowskich (a może ich następców prawnych) z ich rzeczywistymi spadkobiercami (a raczej ich następcami prawnymi)? Przy czym posiadający „umiejętność odpowiedniego komentarza i odczytu” kibicują zdecydowanie "zmartwychstałym" nieboszczykom.
Wiele by to tłumaczyło. Na przykład to jak zdołano przekonać inwestorkę do zalegalizowania samowoli budowlanej na planach fikcyjnej nieruchomości. Wystarczyło przekonać ją, posługując się autorytetem instytucji państwowej, że państwo Łebkowscy "zmartwychwstali", a ich prawdziwi spadkobiercy to zwykli oszuści, którzy naciągnęli jej dziadków na kupę pieniędzy. I łaskawie pomóc "wyprostować" sprawę skłaniając do szeregu czynności. W takich okolicznościach interesująca jednak wydawałaby się gorliwość z jaką funkcjonariusze państwowi reprezentują interesy "zmartwychwstałych" państwa Łebkowskich. A może ich następcą prawnym był Skarb Państwa lub Gmina?
Warto o to zapytać.
Urząd Miasta M.
Wnoszę o ustalenie oraz udzielenie następującej informacji:
1. Czy Skarb Państwa/ Gmina M. przejęła w dowolnym trybie majątek Marii i Tomasza Łebkowskich lub jego część (ich nazwisko pojawia się przy nazwach następujących ksiąg hipotecznych "Willa Elibór", "Kolonia Jadwinówka", "Willa Ustronie" (dwie ostatnie księgi hipoteczne jak się zdaje zaginęły).
2. Jeżeli odpowiedź na pytanie 1.brzmi "tak" to w jakim trybie te nieruchomości przeszły na własność Skarbu Państwa/Gminy, na podstawie jakich dokumentów i proszę o ich kopie elektroniczne
3. Jeżeli odpowiedź na pytanie 1.brzmi "tak" to czy nadal pozostają własnością Skarbu Państwa/Gminy czy też zostały zbyte lub przekazane w innym trybie, na podstawie jakich dokumentów i proszę o ich kopie elektroniczne
4. Czy decyzja Burmistrza Miasta M. nr 933014 z 1993 roku lub związana z nią dokumentacja została wykorzystana na potrzeby postępowania sądowego? Jeżeli tak, to proszę o podanie sygnatury.
Jako interes prawny podaję fakt posiadania doskonale udokumentowanych praw własności wywodzących się od spadkobierców zmarłych w latach 30-tych XX wieku Marii i Tomasza Łebkowskich oraz konieczność ustalenia powodów dla których prawa te nie są respektowane przez instytucje powiatu G.go z jednoczesnym uchylaniem się od podania powodów takiego działania. Ponadto wskazuję iż na konieczność dokonania takich ustaleń wskazuje "nieusuwalność" z ewidencji gruntów praw własności przypisanych do Tomasza i Marii Łebkowskich jako osób żyjących w latach 70-tych XX wieku (co jest oczywistą nieprawdą wobec ich doskonale udokumentowanego zgonu w latach 30-tych XX wieku)
z poważaniem
Czekamy na odpowiedzi ze zniecierpliwieniem. Może pozwolą nam na rozwiązanie dwóch intrygujących nas zagadek. Do czego jeszcze skłoniono naiwną 19-latkę? Oraz dlaczego Burmistrz Miasta M. nie może wydać zaświadczenia, że nie sprzedał naszej nieruchomości lub jej części?
Wnoszę o ustalenie oraz udzielenie następującej informacji:
1. Czy Skarb Państwa/ Gmina M. przejęła w dowolnym trybie majątek Marii i Tomasza Łebkowskich lub jego część (ich nazwisko pojawia się przy nazwach następujących ksiąg hipotecznych "Willa Elibór", "Kolonia Jadwinówka", "Willa Ustronie" (dwie ostatnie księgi hipoteczne jak się zdaje zaginęły).
2. Jeżeli odpowiedź na pytanie 1.brzmi "tak" to w jakim trybie te nieruchomości przeszły na własność Skarbu Państwa/Gminy, na podstawie jakich dokumentów i proszę o ich kopie elektroniczne
3. Jeżeli odpowiedź na pytanie 1.brzmi "tak" to czy nadal pozostają własnością Skarbu Państwa/Gminy czy też zostały zbyte lub przekazane w innym trybie, na podstawie jakich dokumentów i proszę o ich kopie elektroniczne
4. Czy decyzja Burmistrza Miasta M. nr 933014 z 1993 roku lub związana z nią dokumentacja została wykorzystana na potrzeby postępowania sądowego? Jeżeli tak, to proszę o podanie sygnatury.
Jako interes prawny podaję fakt posiadania doskonale udokumentowanych praw własności wywodzących się od spadkobierców zmarłych w latach 30-tych XX wieku Marii i Tomasza Łebkowskich oraz konieczność ustalenia powodów dla których prawa te nie są respektowane przez instytucje powiatu G.go z jednoczesnym uchylaniem się od podania powodów takiego działania. Ponadto wskazuję iż na konieczność dokonania takich ustaleń wskazuje "nieusuwalność" z ewidencji gruntów praw własności przypisanych do Tomasza i Marii Łebkowskich jako osób żyjących w latach 70-tych XX wieku (co jest oczywistą nieprawdą wobec ich doskonale udokumentowanego zgonu w latach 30-tych XX wieku)
z poważaniem
Czekamy na odpowiedzi ze zniecierpliwieniem. Może pozwolą nam na rozwiązanie dwóch intrygujących nas zagadek. Do czego jeszcze skłoniono naiwną 19-latkę? Oraz dlaczego Burmistrz Miasta M. nie może wydać zaświadczenia, że nie sprzedał naszej nieruchomości lub jej części?
3. Potwierdzacze stanu faktycznego.
Skoro pozwolenie na nadbudowę (tzn decyzja Burmistrza Miasta M. nr 933014 ) z 1993 roku wydana na planach fikcyjnej nieruchomości została uznana przez PINB w G za bodajże jedyny wiarygodny dokument rzekomo potwierdzający stan faktyczny - to może warto sobie zadać pytanie czy dokumenty budowlane nie są rutynowo wykorzystywane w powiecie G w taki właśnie sposób.
W końcu z definicji dokumentacja budowlana dotyczy istniejącego w rzeczywistości obiektu. Wydawać by się mogło, ze trudno więc o pewniejszy i pełniejszy obraz istniejącego w danym punkcie czasu stanu faktycznego niż dokumentacja budowlana. Pozornie zdecydowanie lepszy niż zeznania świadków. Jest tylko jeden szkopuł. Świadkowie zeznający przed sądem w sprawie związanej z przeniesieniem praw własności (np przez zasiedzenie etc) wiedzą w jakiej sprawie zeznają i jakie konsekwencje maja ich zeznania. Jak pokazuje chociażby wspomniana wyżej decyzja złożenie wniosku w sprawie związanej z budową na planach fikcyjnej nieruchomości nie wydaje się aż takim grzechem. Tym bardziej jeżeli składający taki wniosek nie wie, że zostanie później wykorzystany np. w sprawie sądowej. A zetknęliśmy się już z tym, że wnioski składane przez różne osoby w sprawach budowlanych były przez Urząd Miasta M. wykorzystywane w sprawach sądowych.
Szukając więc kto mógłby w 2009 roku potwierdzić, ze w miejsce naszego domku "teleportował" się jakiś Taj Machal z kwaterunkiem zwróciliśmy uwagę nie tylko na decyzje nr z 1993 roku, ale jeszcze na dziwne zachowanie dwóch instytucji państwowych, które mogły wystawić znacznie świeższe dokumenty. Najpierw jednak wyjaśnijmy z Urzędem Miasta M. jedno nurtujące nas od dawna pytanie.......
Skoro pozwolenie na nadbudowę (tzn decyzja Burmistrza Miasta M. nr 933014 ) z 1993 roku wydana na planach fikcyjnej nieruchomości została uznana przez PINB w G za bodajże jedyny wiarygodny dokument rzekomo potwierdzający stan faktyczny - to może warto sobie zadać pytanie czy dokumenty budowlane nie są rutynowo wykorzystywane w powiecie G w taki właśnie sposób.
W końcu z definicji dokumentacja budowlana dotyczy istniejącego w rzeczywistości obiektu. Wydawać by się mogło, ze trudno więc o pewniejszy i pełniejszy obraz istniejącego w danym punkcie czasu stanu faktycznego niż dokumentacja budowlana. Pozornie zdecydowanie lepszy niż zeznania świadków. Jest tylko jeden szkopuł. Świadkowie zeznający przed sądem w sprawie związanej z przeniesieniem praw własności (np przez zasiedzenie etc) wiedzą w jakiej sprawie zeznają i jakie konsekwencje maja ich zeznania. Jak pokazuje chociażby wspomniana wyżej decyzja złożenie wniosku w sprawie związanej z budową na planach fikcyjnej nieruchomości nie wydaje się aż takim grzechem. Tym bardziej jeżeli składający taki wniosek nie wie, że zostanie później wykorzystany np. w sprawie sądowej. A zetknęliśmy się już z tym, że wnioski składane przez różne osoby w sprawach budowlanych były przez Urząd Miasta M. wykorzystywane w sprawach sądowych.
Szukając więc kto mógłby w 2009 roku potwierdzić, ze w miejsce naszego domku "teleportował" się jakiś Taj Machal z kwaterunkiem zwróciliśmy uwagę nie tylko na decyzje nr z 1993 roku, ale jeszcze na dziwne zachowanie dwóch instytucji państwowych, które mogły wystawić znacznie świeższe dokumenty. Najpierw jednak wyjaśnijmy z Urzędem Miasta M. jedno nurtujące nas od dawna pytanie.......
Urząd Miasta M
W związku z nie uznawaniem wadliwości decyzji nr 933014 z 1993 roku wydanej przez Burmistrza Miasta M. i będącej pozwoleniem na "nadbudowę" wnoszę o wskazanie z czego wynikało prawo inwestorki - E. Ch. do dysponowania nieruchomością na cele budowlane.
Ponadto wnoszę o wydanie kopi elektronicznej dokumentu z którego to prawo wynikało (np. pisemne zezwolenie pozostałych właścicieli nieruchomości).
Wskazuję, że nie były to zapisy księgi wieczystej ****/0000****/5 z której wywodziła swoje prawo własności tylko do 1/3 udziałów w nieruchomości pod adresem K* 21 w M. (obecny adres K. 53 w M.)
Jako interes prawny podaję ponadto fakt posiadania doskonale udokumentowanych praw własności wywodzących się od spadkobierców zmarłych w latach 30-tych XX wieku Marii i Tomasza Łebkowskich oraz konieczność ustalenia powodów dla których prawa te nie są respektowane przez instytucje Powiatu G.go z jednoczesnym uchylaniem się od podania powodów takiego działania. Ponadto wskazuję iż na konieczność dokonania takich ustaleń wskazuje "nieusuwalność" z ewidencji gruntów praw własności przypisanych do Tomasza i Marii Łebkowskich jako osób żyjących w latach 70-tych XX wieku (co jest oczywistą nieprawdą wobec ich doskonale udokumentowanego zgonu w latach 30-tych XX wieku)
z poważaniem
W związku z nie uznawaniem wadliwości decyzji nr 933014 z 1993 roku wydanej przez Burmistrza Miasta M. i będącej pozwoleniem na "nadbudowę" wnoszę o wskazanie z czego wynikało prawo inwestorki - E. Ch. do dysponowania nieruchomością na cele budowlane.
Ponadto wnoszę o wydanie kopi elektronicznej dokumentu z którego to prawo wynikało (np. pisemne zezwolenie pozostałych właścicieli nieruchomości).
Wskazuję, że nie były to zapisy księgi wieczystej ****/0000****/5 z której wywodziła swoje prawo własności tylko do 1/3 udziałów w nieruchomości pod adresem K* 21 w M. (obecny adres K. 53 w M.)
Jako interes prawny podaję ponadto fakt posiadania doskonale udokumentowanych praw własności wywodzących się od spadkobierców zmarłych w latach 30-tych XX wieku Marii i Tomasza Łebkowskich oraz konieczność ustalenia powodów dla których prawa te nie są respektowane przez instytucje Powiatu G.go z jednoczesnym uchylaniem się od podania powodów takiego działania. Ponadto wskazuję iż na konieczność dokonania takich ustaleń wskazuje "nieusuwalność" z ewidencji gruntów praw własności przypisanych do Tomasza i Marii Łebkowskich jako osób żyjących w latach 70-tych XX wieku (co jest oczywistą nieprawdą wobec ich doskonale udokumentowanego zgonu w latach 30-tych XX wieku)
z poważaniem
|
3A. Administracja architektoniczno- budowlana w Starostwie G.
Administracja architektoniczno- budowlana wydała nam w 2010 roku sprzeciw wobec przeprowadzenia koniecznych prac remontowych, pomimo że nie było to w zakresie jej uprawnień. Jak się później okazało powodem było to, że administracja architektoniczno-budowlana była przekonana, że „prace budowlane” już wykonano. Dowiedzieliśmy się o tym kiedy wyeskalowaliśmy sprawę do Ministerstwa Infrastruktury, które jak się domyślamy zażądało wówczas dowodów tych „prac budowlanych” i … administracja architektoniczno – budowlana zamiast je dostarczyć, ze swojego sprzeciwu się wycofała. W zasadzie to widzimy tylko jeden racjonalny powód dla takiego dziwnego działania. Mogłoby to mieć miejsce np. jeśli kilka miesięcy wcześniej wydała zgodę na wykonanie „prac budowlanych”. W takiej bowiem sytuacji w swojej dokumentacji miałoby informację o świeżo przeprowadzonych pracach i nasze zgłoszenie przeprowadzenia "remontów koniecznych" wyglądało jak zwykłą ściema i próba wkręcenia porządnego funkcjonariusza państwowego w jakieś machloje. Jest tylko jedno "ale". Jeżeli w przeprowadzenie tych mitycznych prac budowlanych istotnie wierzono - dlaczego nie wyjaśniono tego w sposób jawny. W końcu w takim wypadku nasza bezczelność byłaby tak wielka, ze wykazanie złych intencji byłoby czysta formalnością...... Czy w 2009 roku powtórzono trik z roku 1993 i wydano pozwolenie na prowadzenie prac budowlanych na planach fikcyjnej nieruchomości? Na czyj wniosek to zrobiono i na planach jakiej nieruchomości? Na pewno gdyby wnioskującym o pozwolenie na przeprowadzenie prac budowlanych był Urząd Miasta M nie sprawdzano by zbyt dokładnie. A może taki wniosek złożyła ciągle wyskakująca z lokalnych plotek wirtualna "lokatorka" legitymująca się brakiem sprzeciwu gminy? Wówczas również pewnie nie weryfikowano by niczego zbyt dokładnie. Starostwo G.
Wydz arch budowlany Wnoszę o kopie WSZYSTKICH dokumentów związanych z prowadzeniem prac budowlanych na nieruchomości przy ul K. 53 w M. (ewentualnie parceli 275a, 1207 lub 73 obr 05-17) wydanych i złożonych w Starostwie G. w latach 2006-2009 oraz pierwszej połowie 2010 lub wystawienie zaświadczenia, że w tym czasie administracja architektoniczno – budowlana: 1. nie otrzymała żadnego zgłoszenia odnośnie przeprowadzenia (lub wznowienia) prac budowlanych 2. nie otrzymała żadnego wniosku o wydanie pozwolenia odnośnie przeprowadzenia (lub wznowienia) prac budowlanych oraz nie wydała takiego pozwolenia (w formie decyzji) 3. nie otrzymała wniosku odnośnie wydania zaświadczenia o wydanie zaświadczenia o możliwości wydzielenia lokali mieszkalnych oraz nie wydała takiego zaświadczenia Wniosek niniejszy dotyczy szczególnie dokumentów dotyczących 1) budynku „jednorodzinnego” budynku z wniosku/zgłoszenia osoby/podmiotu, której prawa do dysponowania nieruchomością na cele budowlane nie wynikały z zapisów ksiąg wieczystych ****/0000****/5, ****/0005****/6, ****/0005****/3, ****/0005****/0 2) prac budowlanych z okolic 2009 dotyczących budynku i rzekomo zmieniających kształt budynku z wniosku/zgłoszenia osoby/podmiotu, której prawa do dysponowania nieruchomością na cele budowlane nie wynikały z zapisów ksiąg wieczystych ****/0000****/5, ****/0005****/6, ****/0005****/3, ****/0005****/0 3) wniosków złożonych na planach nieruchomości o kształcie innym niż udokumentowany w: a). zapisach ksiąg wieczystych ****/0000****/5, ****/0005****/6, ****/0005****/3, ****/0005****/0 b). wypisach z ewidencji gruntów dla nieruchomości przy ul K. 53 w M. c). inwentaryzacji do podziału z 2005 roku będącej podstawą do wystawienia przez Starostę G.go zaświadczenia o istnieniu na nieruchomości przy ul K. 53 w M. 3 lokali mieszkalnych (...) d). obowiązkowego przeglądu 5-letniego dla nieruchomości przy K. 53 w M. sporządzonego w roku 2010. Wskazać należy, ze istnienie wnioskowanych dokumentów wynika bezpośrednio z: 1. faktu nie dopatrzenia się ewidentnego naruszenia prawa w wydania w 2010 roku przez wydział administracji architektoniczno- budowlanej sprzeciwu wobec prac nakazanych przez obowiązkowy przegląd techniczny z 2010 r dla nieruchomości dla której prowadzone są księgi wieczyste ****/0000****/5, ****/0005****/6, ****/0005****/3, ****/0005****/0 o które wnosiła osoba posiadająca 5/6 udziałów w częściach wspólnych nieruchomości według wspomnianych ksiąg (tj.posiadającej samodzielne prawo do wykonywania czynności z zakresu zarządu zwykłego). 2. sposobu procesowania spraw związanych z nieruchomością przy ul K. 53 w M. przez PINB w G. 3. dokumentów wystawianych przez Urząd Miasta M. po 2009 roku Jako interes prawny podaję ponadto fakt posiadania doskonale udokumentowanych praw własności ujawnionych w księgach wieczystych ****/0000****/5, ****/0005****/6, ****/0005****/3 oraz konieczność ustalenia powodów dla których prawa te nie są respektowane przez instytucje Powiatu G.go z jednoczesnym uchylaniem się od podania powodów takiego działania. Ponadto wskazuję iż na konieczność dokonania takich ustaleń wskazuje "nieusuwalność" z ewidencji gruntów „alternatywnych” praw własności dla dawnej działki 275a (wywodzi się z niej m.in. nieruchomość przy ul. K. 53 w M.) przypisanych do Tomasza i Marii Łebkowskich jako osób żyjących w latach 70-tych XX wieku. Tymczasem jest doskonale udokumentowane, że zarówno Maria jak i Tomasz Łebkowscy zmarli w latach 30-tych XX wieku, a ich spadkobiercy zbyli swoje prawa do działki 275a moim poprzednikom prawnym w latach 50-tych. z poważaniem 3B. PINB w G
Równie absurdalne jak zachowanie administracji architektoniczno-budowlanej jest zachowanie nadzoru budowlanego, który zachowuje się tak jakby wykazanie istnienia pod adresem naszej nieruchomości budynku jednorodzinnego z decyzji nr 933014 z 1993 roku było dla niego sprawą życia lub śmierci. Podobnie jak wykazanie jakichś przebudów w 2009 czy 2010 roku. Podobno informacje na temat stanu prawnego czy też faktycznego nieruchomości PINB czerpie ze Starostwa G. Czy jest możliwe, ze odebrał nieistniejące prace na nieistniejącym budynku tylko na podstawie dokumentów dostarczonych przez inwestora oraz zatwierdzonych przez Starostwo w G? Na pewno gdyby wnioskującym o pozwolenie na przeprowadzenie lub wznowienie prac budowlanych był Urząd Miasta M nie sprawdzano by zbyt dokładnie. Może nawet przepracowany Pan Inspektor uznałby, że skoro w prace była zaangażowana instytucja posiadająca własnych ekspertów budowlanych to nie musi się osobiście fatygować by owe prace obejrzeć? Nie brzmi to bynajmniej nieprawdopodobnie. A może taki wniosek złożyła ciągle wyskakująca z lokalnych plotek wirtualna "lokatorka" legitymująca się brakiem sprzeciwu gminy? Wówczas również pewnie nie weryfikowano by niczego zbyt dokładnie. W takiej sytuacji również Urząd Miasta niewątpliwie by wszystko sprawdził, prawa? PINB w G Szanowni państwo Wnoszę o kopie WSZYSTKICH dokumentów związanych z odbiorem prac budowlanych na nieruchomości przy ul K. 53 w M. w latach 2008-2010 lub wystawienie zaświadczenia, ze w tym czasie nadzór budowlany nie odbierał żadnych prac budowlanych pod tym adresem Wniosek niniejszy dotyczy szczególnie prac budowlanych z okolic 2009 rzekomo zmieniających kształt budynku z wniosku/zgłoszenia osoby/podmiotu, której prawa do dysponowania nieruchomością na cele budowlane nie wynikały z zapisów ksiąg wieczystych ****/0000****/5, ****/0005****/6, ****/0005****/3, ****/0005****/0 i na planach nieruchomości o kształcie innym niż udokumentowany w: 1. zapisach ksiąg wieczystych ****/0000****/5, ****/0005****/6, ****/0005****/3, ****/0005****/0 2. wypisach z ewidencji gruntów dla nieruchomości przy ul K. 53 w M. 3. inwentaryzacji do podziału z 2005 roku będącej podstawą do wystawienia przez Starostę G.go zaświadczenia o istnieniu na nieruchomości przy ul K. 53 w M. 3 lokali mieszkalnych (...) 4. obowiązkowego przeglądu 5-letniego dla nieruchomości przy K. 53 w M. sporządzonego w roku 2010. Wskazać należy, ze istnienie takich dokumentów wynika bezpośrednio z: 1. faktu nie dopatrzenia się ewidentnego naruszenia prawa w wydania w 2010 roku przez wydział administracji architektoniczno- budowlanej sprzeciwu wobec prac nakazanych przez obowiązkowy przegląd techniczny z 2010 r dla nieruchomości dla której prowadzone są księgi wieczyste ****/0000****/5, ****/0005****/6, ****/0005****/3, ****/0005****/0 o które wnosiła osoba posiadająca 5/6 udziałów w częściach wspólnych nieruchomości według wspomnianych ksiąg (tj.posiadającej samodzielne prawo do wykonywania czynności z zakresu zarządu zwykłego). 2. sposobu procesowania spraw związanych z nieruchomością przy ul K. 53 w M. przez PINB w G. w sposób uwiarygadniajacy rzekome przeprowadzenie prac budowlanych w 2010 zmieniających stan faktyczny nieruchomości. 3. dokumentów wystawianych przez Urząd Miasta M. po 2009 roku Jako interes prawny podaję ponadto fakt posiadania doskonale udokumentowanych praw własności ujawnionych w księgach wieczystych ****/0000****/5, ****/0005****/6, ****/0005****/3 oraz konieczność ustalenia powodów dla których prawa te nie są respektowane przez instytucje Powiatu G.go z jednoczesnym uchylaniem się od podania powodów takiego działania. Ponadto wskazuję iż na konieczność dokonania takich ustaleń wskazuje "nieusuwalność" z ewidencji gruntów „alternatywnych” praw własności dla dawnej działki 275a (wywodzi się z niej m.in. nieruchomość przy ul. K. 53 w M.) przypisanych do Tomasza i Marii Łebkowskich jako osób żyjących w latach 70-tych XX wieku. Tymczasem jest doskonale udokumentowane, że zarówno Maria jak i Tomasz Łebkowscy zmarli w latach 30-tych XX wieku, a ich spadkobiercy zbyli swoje prawa do działki 275a moim poprzednikom prawnym. z poważaniem Przy okazji warto byłoby sprawdzić, czy przypadkiem nieruchomością, która „teleportowała” się na naszą nieruchomość nie jest przypadkiem budynek kwaterunkowy "willa Elibór" znajdujący się dwie posesje dalej. PINB w G. Wnoszę o wszczęcie postępowania w celu zbadania legalności rozbiórki Willi Elibór - przedwojennego budynku z kwaterunkiem posadowionego na parceli 276a, obecnie K. 57 i 59 w M.. Budynek ten został rozebrany jeszcze w latach 1980-tych, jak się zdaje po uprzednim usunięciu lokatorów w szczególnym trybie najmu. Domniemam jednak, ze należne formalności (w tym budowlane) mogły zostać nie dochowane skoro Urzędowi Miasta M. jak się zdaje myli się przedwojenny budynek „willi Elibór” zamieszkany przez lokatorów z dawnej działki 276a (aktualnie K. 57 oraz 59) z powojennym budynkiem posadowionym na dawnej działce 275a (aktualnie K. 53). Co więcej dotychczasowe działania PINB w G. także wskazują iż może z bliżej nieokreślonych przyczyn trwać w przekonaniu iż budynek przy ul. K. 53 w M. jest przedwojennym budynkiem zasiedlonym przez lokatorów, który znajdował się przy ul. K. 57 oraz 59. Niezrozumiałe pozostaje jedynie dlaczego trwając w tym przekonaniu nigdy nie usiłował wyjaśnić swoich „wątpliwości” ze mną lub poprzednimi właścicielami nieruchomości (których przesłuchiwał w ramach jednego z postępowań) w sposób jawny. Wyrażam więc nadzieję iż należne zbadanie dokumentacji dotyczącej dokonanej rozbiórki w ramach postępowania dotyczącego możliwości samowoli budowlanej pozwoli na jednoznaczne wyjaśnienie sprawy. Jako stronę postępowania wskazuję Urząd Miasta M. z uwagi na posiadane prawa dotyczące willi „Elibór” na działce 276a w czasie jej istnienia. Załączam także korespondencję z Urzędem Miasta M. wskazującą iż zapytany w innym trybie Urząd Miasta M. nie ma problemów z wskazaniem istniejących oraz nieistniejących przedwojennych obiektów na ul. K. w M.. Z poważaniem |
4. Ewidencja gruntów
Teoretycznie żadne postępowanie sądowe dotyczące ustalenia stanu prawnego nie może się odbyć bez wypisu z ewidencji gruntów. Ponieważ wypis z ewidencji gruntów dla naszej nieruchomości jest wydawany prawidłowo, co w zasadzie wykluczałoby to jakikolwiek sądowy szacher-macher. Widzimy jednak dwie możliwości „kreatywnych” działań.
Po pierwsze sprawa sądowa mogła dotyczyć działki 275a - i tu Starostwo zgodnie z tym co pisze w ewidencji gruntów mogło wydać wypis dla niehipotekowanej działki należącej do państwa Łebkowskich - efektywnie nas eliminując jako stronę sprawy.
Po drugie - zważywszy ilość danych "teoretycznie sprzecznych" z rzeczywistym stanem faktycznym i prawnym jaki wprowadzono do ewidencji od 1973 roku - nic nie stoi na przeszkodzie wystawieniu informacji, ze posiada w swoich zasobach informacje wskazujące na istnienie rozbieżności pomiędzy informacjami podawanymi w wypisie a stanem faktycznym poświadczonym w dokumentacji obecnej w jego zasobach w postaci .... ( i w tym miejscu następuje to co tylko posiadający "umiejętność odpowiedniego komentarza i odczytu" potrafi wymyślić)
Bez względu na to czy Starostwo wystawiło coś na potrzeby naszego domniemanego postępowania sądowego czy też nie w ewidencji gruntów pojawiło się szereg zmian, o które ani my nie wnosiliśmy, ani z pewnością nasi poprzednicy prawni
Teoretycznie żadne postępowanie sądowe dotyczące ustalenia stanu prawnego nie może się odbyć bez wypisu z ewidencji gruntów. Ponieważ wypis z ewidencji gruntów dla naszej nieruchomości jest wydawany prawidłowo, co w zasadzie wykluczałoby to jakikolwiek sądowy szacher-macher. Widzimy jednak dwie możliwości „kreatywnych” działań.
Po pierwsze sprawa sądowa mogła dotyczyć działki 275a - i tu Starostwo zgodnie z tym co pisze w ewidencji gruntów mogło wydać wypis dla niehipotekowanej działki należącej do państwa Łebkowskich - efektywnie nas eliminując jako stronę sprawy.
Po drugie - zważywszy ilość danych "teoretycznie sprzecznych" z rzeczywistym stanem faktycznym i prawnym jaki wprowadzono do ewidencji od 1973 roku - nic nie stoi na przeszkodzie wystawieniu informacji, ze posiada w swoich zasobach informacje wskazujące na istnienie rozbieżności pomiędzy informacjami podawanymi w wypisie a stanem faktycznym poświadczonym w dokumentacji obecnej w jego zasobach w postaci .... ( i w tym miejscu następuje to co tylko posiadający "umiejętność odpowiedniego komentarza i odczytu" potrafi wymyślić)
Bez względu na to czy Starostwo wystawiło coś na potrzeby naszego domniemanego postępowania sądowego czy też nie w ewidencji gruntów pojawiło się szereg zmian, o które ani my nie wnosiliśmy, ani z pewnością nasi poprzednicy prawni
Starostwo G
Szanowni Państwo
Wnoszę o potwierdzenie, że:
1. nie wystawiali Państwo w latach 2008-2010 dokumentów na potrzeby postępowania sądowego dotyczącego nieruchomości przy ul K. 53 w M. lub działki 275a lub nieruchomości należącej do Marii i Tomasza Łebkowskich
2. że nie zostały dołączone do zasobów Starostwa G.go materiały dotyczące prac budowlanych lub prac geodezyjnych przeprowadzonych w latach 2008-2010 na nieruchomości pod adresem K. 53 w M..
3. nie została dołączona do zasobów informacja o postępowaniu sądowym po 2008 roku w którym doszło do "uzgodnienia" zapisów ksiąg wieczystych prowadzonych dla nieruchomości przy ul K. 53 w M. z fikcyjnym stanem faktycznym (to znaczy stanem innym niż wynika to z odzwierciedlających rzeczywistość wydawanych przez Starostwo G. wypisów z ewidencji gruntów dla nieruchomości pod tym adresem)
Jeżeli czynności do jakich się odnoszę w pkt 1-3 miały miejsce wnoszę o kopie dokumentów powstałych w wyniku tych czynności.
Jako interes prawny podaję ponadto fakt posiadania doskonale udokumentowanych praw własności wywodzących się od spadkobierców zmarłych w latach 30-tych XX wieku Marii i Tomasza Łebkowskich oraz konieczność ustalenia powodów dla których prawa te nie są respektowane przez instytucje powiatu G.go z jednoczesnym uchylaniem się od podania powodów takiego działania. Ponadto wskazuję iż na konieczność dokonania takich ustaleń wskazuje "nieusuwalność" z ewidencji gruntów praw własności przypisanych do Tomasza i Marii Łebkowskich jako osób żyjących w latach 70-tych XX wieku (co jest oczywistą nieprawdą wobec ich doskonale udokumentowanego zgonu w latach 30-tych XX wieku)
z poważaniem
Szanowni Państwo
Wnoszę o potwierdzenie, że:
1. nie wystawiali Państwo w latach 2008-2010 dokumentów na potrzeby postępowania sądowego dotyczącego nieruchomości przy ul K. 53 w M. lub działki 275a lub nieruchomości należącej do Marii i Tomasza Łebkowskich
2. że nie zostały dołączone do zasobów Starostwa G.go materiały dotyczące prac budowlanych lub prac geodezyjnych przeprowadzonych w latach 2008-2010 na nieruchomości pod adresem K. 53 w M..
3. nie została dołączona do zasobów informacja o postępowaniu sądowym po 2008 roku w którym doszło do "uzgodnienia" zapisów ksiąg wieczystych prowadzonych dla nieruchomości przy ul K. 53 w M. z fikcyjnym stanem faktycznym (to znaczy stanem innym niż wynika to z odzwierciedlających rzeczywistość wydawanych przez Starostwo G. wypisów z ewidencji gruntów dla nieruchomości pod tym adresem)
Jeżeli czynności do jakich się odnoszę w pkt 1-3 miały miejsce wnoszę o kopie dokumentów powstałych w wyniku tych czynności.
Jako interes prawny podaję ponadto fakt posiadania doskonale udokumentowanych praw własności wywodzących się od spadkobierców zmarłych w latach 30-tych XX wieku Marii i Tomasza Łebkowskich oraz konieczność ustalenia powodów dla których prawa te nie są respektowane przez instytucje powiatu G.go z jednoczesnym uchylaniem się od podania powodów takiego działania. Ponadto wskazuję iż na konieczność dokonania takich ustaleń wskazuje "nieusuwalność" z ewidencji gruntów praw własności przypisanych do Tomasza i Marii Łebkowskich jako osób żyjących w latach 70-tych XX wieku (co jest oczywistą nieprawdą wobec ich doskonale udokumentowanego zgonu w latach 30-tych XX wieku)
z poważaniem
Szperając w ewidencji gruntów znaleźliśmy jeszcze jedną niezgodność
z dokumentacja dostarczona do Starostwa przez naszych poprzedników
prawnych. Postanowiliśmy ją wyjaśnić.
Starostwo G
Szanowni Państwo
Wnoszę o wskazanie na podstawie jakich dokumentów oraz przez kogo dostarczonych ustalono iż budynek mieszkalny znajdujący się przy ul. K. 53 w M. posiada 2,5 kondygnacji naziemnej.
Wskazać należy, ze informacja ta jest sprzeczna chociażby z inwentaryzacją do podziału z 2005 roku dostarczoną do zasobów starostwa przez moich poprzedników prawnych (na podstawie której wydane zostało zaświadczenie o istnieniu w budynku mieszkalnym znajdującym się pod adresem K. 53 w M. 3 lokali mieszkalnych (...)
Wskazuję, ze jest to kolejny przykład wprowadzania do ewidencji gruntów nieprawdziwych informacji odnośnie stanu faktycznego nieruchomości znajdującej się pod adresem K. 53 w M., na wniosek nieznanego mi podmiotu.
z poważaniem
# #
Starostwo G
Szanowni Państwo
Wnoszę o wskazanie na podstawie jakich dokumentów oraz przez kogo dostarczonych ustalono iż budynek mieszkalny znajdujący się przy ul. K. 53 w M. posiada 2,5 kondygnacji naziemnej.
Wskazać należy, ze informacja ta jest sprzeczna chociażby z inwentaryzacją do podziału z 2005 roku dostarczoną do zasobów starostwa przez moich poprzedników prawnych (na podstawie której wydane zostało zaświadczenie o istnieniu w budynku mieszkalnym znajdującym się pod adresem K. 53 w M. 3 lokali mieszkalnych (...)
Wskazuję, ze jest to kolejny przykład wprowadzania do ewidencji gruntów nieprawdziwych informacji odnośnie stanu faktycznego nieruchomości znajdującej się pod adresem K. 53 w M., na wniosek nieznanego mi podmiotu.
z poważaniem
# #
Starostwo
Wzywam Starostę G.go do natychmiastowego zaprzestania bezczynności odnośnie sprostowania błędu w ewidencji gruntów polegającego na ujawnieniu w niej praw „zmartwychstałych” Marii i Tomasza Łebkowskich do części działki 275a (niestety inaczej niż jako "zmartwychstanie" nie można określić umieszczenia w ewidencji gruntów informacji o uznaniu jako osoby współcześnie żyjące, osób których fakt zgonu w latach 30-tych XX wieku jest doskonale udokumentowany).
W pierwszej kolejności pragnę wyrazić zdumienie dotychczasową odmową natychmiastowego usunięcia z ewidencji gruntów błędnej informacji o państwu Marii i Tomaszu Łebkowskich jako o aktualnych właścicielach części dawnej parceli 275a.
Pragnę wskazać iż utrzymywanie tej informacji w zasobach instytucji państwowych jako wiarygodnej jest de facto tożsama z oświadczeniem o istnieniu Państwa wątpliwości co do praw własności wywodzących się od prawdziwych spadkobierców państwa Tomasza i Marii Łebkowskich, którzy swoje prawa nabyli w wyniku postępowań spadkowych jeszcze w latach 1930-tych.
Musi to budzić poważne zaniepokojenie wobec faktu jak bardzo łatwo jest wykazać nieprawdziwość wprowadzonej w latach 1970-tych informacji o państwu Łebkowskich jako aktualnych posesjonatach nawet w oparciu o informacje zawarte w samej ewidencji gruntów.
Jakby tego było mało - to do tej pory nie zauważyłam, aby w Geoportalu Powiatowym usunięto poczynione po 2003 roku "poprawki" zmieniające kształt budynku znajdującego się na części dawnej parceli 275a stanowiącej aktualnie nieruchomość przy ul. K. 53 w M. (działka nr ** obr **-**) na kształt tożsamy ze znajdującym się w dokumentacji decyzji Burmistrza Miasta M. nr 933014. Decyzja nr 933014 oparta jest na dokumentacji fikcyjnej nieruchomości, sugerującej nieuznawanie czynności prawnych wykonywanych przez władających nieruchomością właścicieli wywodzących swoje prawa od spadkobierców p. Łebkowskich (nie uwzględnia m. in podziału działki 275a dokonanego na podstawie decyzji Powiatowej Rady Narodowej R.VIII.312d-7/68 z 01.07.1968). Wiarygodności tej dokumentacji na podstawie której została wydana decyzja nie potwierdza nawet osoba na której wniosek decyzja nr 933014 została wydana. Mimo to Urząd Miasta M. udostępnia zarówno decyzję nr 933014 jak i będącą podstawą jej wydania dokumentację fikcyjnej nieruchomości jako wiarygodną.
Nie bez znaczenie jest że do tej pory nie ujawniona czyj wniosek po 2003 roku zmieniono na mapach ewidencyjnych kształt budynku.
Kolejną zagadką są okoliczności w których budynek mieszkalny znajdujący się pod adresem K. 53 w M. został określony jako posiadający 2,5 kondygnacji nadziemnej, podczas gdy z dokumentacji dostarczonej przez moich poprzedników prawnych wynika, ze są tylko 2 kondygnacje. Pozostaje więc niejasne kto był źródłem wprowadzonej do ewidencji gruntów informacji
Jak wynika ponadto z dokumentów zawartych w operacie w trakcie wykonywania modernizacji ewidencji gruntów w 1996 roku zatajono fakt istnienia decyzji Powiatowej Rady Narodowej R.VIII.312d-7/68 z 01.07.1968 (potwierdzającej iż nieruchomością władały osoby wywodzące swoje prawa od spadkobierców p. Łebkowskich), dołączając do operatu tylko propozycję podziału, która nie była dokumentem ostatecznym. Ponadto w trakcie tej samej modernizacji dołączona została dokumentacja z której wynika iż dawna parcela 275a była jedyną "Willą Elibor" przy ul. K. (potencjalnie umożliwiając w ten sposób "dopasowanie" do niej dokumentacji przedwojennego budynku w zarządzie komunalnym, którym znajdującego się na działce 276a, który rozebrany został na początku lat 80-tych)
W ewidencji gruntów przekazanej ok. 2000 roku Staroście G.mu popełniony został kolejny "błąd" wskazujący na możliwość "pomylenia" parceli 275a i 276a. Tj. dawna numeracja parceli 275a (tj. numer porządkowy nieruchomości „21”) przepisana została także na działkę pochodzącą z parceli 276a.
Powyższe wskazuje na długotrwałe manipulowanie danymi zawartymi w ewidencji gruntów w sposób podważający czynności prawne podejmowane przez prawdziwych spadkobierców państwa Łebkowskich (prawa spadkowe nabyte w latach 1930-tych). Sprawę być może można byłoby uznać za ciąg "pomyłek", gdyby nie upór z jakim odmawia się wyjaśnienia wszystkich okoliczności oraz usunięcia ewidentnie wadliwej dokumentacji. Ponadto po 2009 roku instytucje Powiatu G.go zaczęły się zachowywać tak jakby przestały uznawać prawa wywodzące się od prawdziwych spadkobierców państwa Łebkowskich bez złożenia jakichkolwiek wyjaśnień, co sugeruje iż założenie odnośnie tego iż z "pomyłek" w ewidencji gruntów zrobiono w tym czasie użytek nie wydaje się być założeniem czysto teoretycznym.
Wobec powyższego oczekuję ponadto, że w terminie 7 dni zostaną mi wydane w formie zaświadczenia wszelkie materiały posiadane przez Starostę G.go, które mają związek z "zmartwychstałymi" p. Łebkowskimi - w celu wyjaśnienia sytuacji i ustalenia czy nie mamy do czynienia z procederem bezprawnego przejmowania nieruchomości. Przypominam, ze państwo Łebkowscy za życia byli majętnymi ludźmi i ich nazwisko pojawiało się przy nazwach następujących ksiąg hipotecznych "Willa Elibór", "Willa Ustronie", "Willa Kolonia Jadwinówka"
Informuję zarazem iż wszelkie sugestie, że Starosta może zajmować się wyjaśnieniem sprawy błędu polegającego na ujawnieniu w ewidencji gruntów „zmartwychstania” p. Łebkowskich bez udziału osób mających interes prawny oraz zachowania terminów przewidzianych dla postępowania administracyjnego przez KPA można traktować jedynie jako żart.
Na koniec pragnę podkreślić iż w momencie przekazania prowadzenia ewidencji do struktur lokalnych - w 1973 roku- nieruchomości wywodzące się od dawnej parceli 275a miały czystą i oczywistą sytuację prawna z perfekcyjną zgodnością stanu faktycznego, z ewidencji gruntów i zapisami ksiąg wieczystych. Od tego momentu nie było żadnych obiektywnych przesłanek dla skomplikowania się tej sytuacji. Chociażby z tego względu, ze pozostawała przez cały czas we władaniu ujawnionych w księgach wieczystych właścicieli i/lub ich najbliższej rodziny.
Niezrozumiałe jest więc jak w ciągu ok. 50 lat prowadzenia ewidencji gruntów lokalne instytucje (tj. Urząd Miasta M., Starostwo G.) zdołały narobić w niej takiego bałaganu, że nie tylko jako wiarygodne informacje znalazły się w niej zapisy wskazujące na możliwość „zmartwychstania” nieboszczyków od kilkudziesięciu lat spoczywających na Powązkach, ale też pojawiły się dokumenty wskazujące na próby dopasowania parametrów nieruchomości do „zmartwychstania” nieboszczyków (co równoznaczne jest z próbą obalenia praw własności wywodzących się od ich prawdziwych spadkobierców).
Pozostaje wyrazić nadzieję iż „zmartwychstanie” p. Łebkowskich nie jest częścią większego procederu mającego miejsce w Powiecie G.. Dotychczasowe absurdalne uchylanie się Starostwa G.go od ich usunięcia wydaje się jednak potwierdzać tą tezę. Podobnie jak inne anomalie dotyczące mapy ewidencyjnej M.. Jej szkielet nie pokrywa się bowiem z mapą parcelacyjna tożsamą z zasięgiem praw własności udokumentowanych w księgach hipotecznych (z których teoretycznie powinny się wywodzić prawa współczesnych właścicieli nieruchomości). Taka sytuacja wydaje się niezwykła w mieście w którym prawa własności były zachowane, a spora część właścicieli władała swoimi nieruchomościami w sposób ciągły. Powstaje więc pytanie jaki wpływ na prawa własności w M. miało "powielanie" praw własności na podstawie błędów w ewidencji gruntów bez informowania osób mających interes prawny (czego przykładem jest nieruchomość przy ul. K. 53 w M.). Oraz jaki ma to związek z faktem pojawiania się ze spora regularnością przypadków w których dobrze udokumentowane prawa z ciągłością sięgająca do czasów sprzed założenia ewidencji gruntów - nie są respektowane przez lokalne instytucje państwowe.
z poważaniem
Wzywam Starostę G.go do natychmiastowego zaprzestania bezczynności odnośnie sprostowania błędu w ewidencji gruntów polegającego na ujawnieniu w niej praw „zmartwychstałych” Marii i Tomasza Łebkowskich do części działki 275a (niestety inaczej niż jako "zmartwychstanie" nie można określić umieszczenia w ewidencji gruntów informacji o uznaniu jako osoby współcześnie żyjące, osób których fakt zgonu w latach 30-tych XX wieku jest doskonale udokumentowany).
W pierwszej kolejności pragnę wyrazić zdumienie dotychczasową odmową natychmiastowego usunięcia z ewidencji gruntów błędnej informacji o państwu Marii i Tomaszu Łebkowskich jako o aktualnych właścicielach części dawnej parceli 275a.
Pragnę wskazać iż utrzymywanie tej informacji w zasobach instytucji państwowych jako wiarygodnej jest de facto tożsama z oświadczeniem o istnieniu Państwa wątpliwości co do praw własności wywodzących się od prawdziwych spadkobierców państwa Tomasza i Marii Łebkowskich, którzy swoje prawa nabyli w wyniku postępowań spadkowych jeszcze w latach 1930-tych.
Musi to budzić poważne zaniepokojenie wobec faktu jak bardzo łatwo jest wykazać nieprawdziwość wprowadzonej w latach 1970-tych informacji o państwu Łebkowskich jako aktualnych posesjonatach nawet w oparciu o informacje zawarte w samej ewidencji gruntów.
Jakby tego było mało - to do tej pory nie zauważyłam, aby w Geoportalu Powiatowym usunięto poczynione po 2003 roku "poprawki" zmieniające kształt budynku znajdującego się na części dawnej parceli 275a stanowiącej aktualnie nieruchomość przy ul. K. 53 w M. (działka nr ** obr **-**) na kształt tożsamy ze znajdującym się w dokumentacji decyzji Burmistrza Miasta M. nr 933014. Decyzja nr 933014 oparta jest na dokumentacji fikcyjnej nieruchomości, sugerującej nieuznawanie czynności prawnych wykonywanych przez władających nieruchomością właścicieli wywodzących swoje prawa od spadkobierców p. Łebkowskich (nie uwzględnia m. in podziału działki 275a dokonanego na podstawie decyzji Powiatowej Rady Narodowej R.VIII.312d-7/68 z 01.07.1968). Wiarygodności tej dokumentacji na podstawie której została wydana decyzja nie potwierdza nawet osoba na której wniosek decyzja nr 933014 została wydana. Mimo to Urząd Miasta M. udostępnia zarówno decyzję nr 933014 jak i będącą podstawą jej wydania dokumentację fikcyjnej nieruchomości jako wiarygodną.
Nie bez znaczenie jest że do tej pory nie ujawniona czyj wniosek po 2003 roku zmieniono na mapach ewidencyjnych kształt budynku.
Kolejną zagadką są okoliczności w których budynek mieszkalny znajdujący się pod adresem K. 53 w M. został określony jako posiadający 2,5 kondygnacji nadziemnej, podczas gdy z dokumentacji dostarczonej przez moich poprzedników prawnych wynika, ze są tylko 2 kondygnacje. Pozostaje więc niejasne kto był źródłem wprowadzonej do ewidencji gruntów informacji
Jak wynika ponadto z dokumentów zawartych w operacie w trakcie wykonywania modernizacji ewidencji gruntów w 1996 roku zatajono fakt istnienia decyzji Powiatowej Rady Narodowej R.VIII.312d-7/68 z 01.07.1968 (potwierdzającej iż nieruchomością władały osoby wywodzące swoje prawa od spadkobierców p. Łebkowskich), dołączając do operatu tylko propozycję podziału, która nie była dokumentem ostatecznym. Ponadto w trakcie tej samej modernizacji dołączona została dokumentacja z której wynika iż dawna parcela 275a była jedyną "Willą Elibor" przy ul. K. (potencjalnie umożliwiając w ten sposób "dopasowanie" do niej dokumentacji przedwojennego budynku w zarządzie komunalnym, którym znajdującego się na działce 276a, który rozebrany został na początku lat 80-tych)
W ewidencji gruntów przekazanej ok. 2000 roku Staroście G.mu popełniony został kolejny "błąd" wskazujący na możliwość "pomylenia" parceli 275a i 276a. Tj. dawna numeracja parceli 275a (tj. numer porządkowy nieruchomości „21”) przepisana została także na działkę pochodzącą z parceli 276a.
Powyższe wskazuje na długotrwałe manipulowanie danymi zawartymi w ewidencji gruntów w sposób podważający czynności prawne podejmowane przez prawdziwych spadkobierców państwa Łebkowskich (prawa spadkowe nabyte w latach 1930-tych). Sprawę być może można byłoby uznać za ciąg "pomyłek", gdyby nie upór z jakim odmawia się wyjaśnienia wszystkich okoliczności oraz usunięcia ewidentnie wadliwej dokumentacji. Ponadto po 2009 roku instytucje Powiatu G.go zaczęły się zachowywać tak jakby przestały uznawać prawa wywodzące się od prawdziwych spadkobierców państwa Łebkowskich bez złożenia jakichkolwiek wyjaśnień, co sugeruje iż założenie odnośnie tego iż z "pomyłek" w ewidencji gruntów zrobiono w tym czasie użytek nie wydaje się być założeniem czysto teoretycznym.
Wobec powyższego oczekuję ponadto, że w terminie 7 dni zostaną mi wydane w formie zaświadczenia wszelkie materiały posiadane przez Starostę G.go, które mają związek z "zmartwychstałymi" p. Łebkowskimi - w celu wyjaśnienia sytuacji i ustalenia czy nie mamy do czynienia z procederem bezprawnego przejmowania nieruchomości. Przypominam, ze państwo Łebkowscy za życia byli majętnymi ludźmi i ich nazwisko pojawiało się przy nazwach następujących ksiąg hipotecznych "Willa Elibór", "Willa Ustronie", "Willa Kolonia Jadwinówka"
Informuję zarazem iż wszelkie sugestie, że Starosta może zajmować się wyjaśnieniem sprawy błędu polegającego na ujawnieniu w ewidencji gruntów „zmartwychstania” p. Łebkowskich bez udziału osób mających interes prawny oraz zachowania terminów przewidzianych dla postępowania administracyjnego przez KPA można traktować jedynie jako żart.
Na koniec pragnę podkreślić iż w momencie przekazania prowadzenia ewidencji do struktur lokalnych - w 1973 roku- nieruchomości wywodzące się od dawnej parceli 275a miały czystą i oczywistą sytuację prawna z perfekcyjną zgodnością stanu faktycznego, z ewidencji gruntów i zapisami ksiąg wieczystych. Od tego momentu nie było żadnych obiektywnych przesłanek dla skomplikowania się tej sytuacji. Chociażby z tego względu, ze pozostawała przez cały czas we władaniu ujawnionych w księgach wieczystych właścicieli i/lub ich najbliższej rodziny.
Niezrozumiałe jest więc jak w ciągu ok. 50 lat prowadzenia ewidencji gruntów lokalne instytucje (tj. Urząd Miasta M., Starostwo G.) zdołały narobić w niej takiego bałaganu, że nie tylko jako wiarygodne informacje znalazły się w niej zapisy wskazujące na możliwość „zmartwychstania” nieboszczyków od kilkudziesięciu lat spoczywających na Powązkach, ale też pojawiły się dokumenty wskazujące na próby dopasowania parametrów nieruchomości do „zmartwychstania” nieboszczyków (co równoznaczne jest z próbą obalenia praw własności wywodzących się od ich prawdziwych spadkobierców).
Pozostaje wyrazić nadzieję iż „zmartwychstanie” p. Łebkowskich nie jest częścią większego procederu mającego miejsce w Powiecie G.. Dotychczasowe absurdalne uchylanie się Starostwa G.go od ich usunięcia wydaje się jednak potwierdzać tą tezę. Podobnie jak inne anomalie dotyczące mapy ewidencyjnej M.. Jej szkielet nie pokrywa się bowiem z mapą parcelacyjna tożsamą z zasięgiem praw własności udokumentowanych w księgach hipotecznych (z których teoretycznie powinny się wywodzić prawa współczesnych właścicieli nieruchomości). Taka sytuacja wydaje się niezwykła w mieście w którym prawa własności były zachowane, a spora część właścicieli władała swoimi nieruchomościami w sposób ciągły. Powstaje więc pytanie jaki wpływ na prawa własności w M. miało "powielanie" praw własności na podstawie błędów w ewidencji gruntów bez informowania osób mających interes prawny (czego przykładem jest nieruchomość przy ul. K. 53 w M.). Oraz jaki ma to związek z faktem pojawiania się ze spora regularnością przypadków w których dobrze udokumentowane prawa z ciągłością sięgająca do czasów sprzed założenia ewidencji gruntów - nie są respektowane przez lokalne instytucje państwowe.
z poważaniem
5. Sąd Rejonowy w G - seria wyroków?
Sąd Rejonowy w G od 7 lat procesuje sprawy związane z nasza nieruchomością tak jakby na jej miejscu znajdował się inny obiekt do którego nasze prawa są co najmniej wysoce wątpliwe (nie mówiąc nam zresztą dlaczego). Kto jak kto ale każdy prawnik wie (a każdy sędzia to prawnik), ze zmienić zapisy ksiąg wieczystych bez zgody właściciela można tylko orzeczeniem sądowym. Aby zakwestionować nasze prawa potrzebne jest orzeczenie sądowe wydane po dokonanym przez nas zakupie w dobrej wierze. Nie możemy więc wykluczyć, ze gdzieś w archiwach Sądu Rejonowego w G zalega jakieś orzeczenie do którego sąd się wstydzi przyznać. I prawdę mówiąc akurat to ostatnie nas bynajmniej by nas nie zdziwiło.
Na wydanie ok. 2009 roku jakiegoś orzeczenia uzgadniającego księgi wieczyste prowadzone dla naszej nieruchomości wskazuje także obsesja z jaką Sąd Rejonowy w G. usiłuje wykazać istnienie na naszej nieruchomości fikcyjnej rzeczywistości - zupełnie jakby od tego zależało jego przetrwanie. W naszej opinii przybrało to już w przypadku tej instytucji formę zahaczającą o psychozę.
Podejrzewamy jednak, ze wydanie orzeczenia uzgadniającego bez udziału właścicieli ujawnionych w księgach wieczystych (nie tylko z prawie 100-letnia ciągłością, ale również ze świeżymi wpisami) - te księgi wieczyste z jakąś fikcyjna rzeczywistością - jest jednak naprawdę wielkim przegięciem. I chyba żadnym usprawiedliwieniem nie byłaby tu "makulatura" wydobyta z zasobów Urzędu Miasta M, dwuznaczne oświadczenia Starostwa G czy potencjalne pozwolenia na prace budowlane odebrane przez nadzór budowlany. Pomimo iż takie orzeczenie nie odbiegałoby być może w swojej klasie od orzeczenia wydanego w sprawie nieruchomości przy ul O (o której kilkukrotnie pisaliśmy), to jednak mamy jakieś podskórne przeczucie, że mogłoby tu być jeszcze coś extra. Na przykład … starsze orzeczenie sądowe, które to nowsze orzeczenie sądowe by uwiarygadniało.
Możemy tylko próbować zgadywać jak stare musiałoby być to starsze orzeczenie sądowe. Być może mogłoby chodzić o lata 90-te. W końcu nie skłania się bez powodu przyłapanej na samowoli właścicielki 1/3 udziałów w nieruchomości, aby legalizowała rozpoczęte prace na planach nieistniejącej nieruchomości. Być może więc wyprodukowane przy okazji potwierdzenie fikcyjnego stanu faktyczno-prawnego znalazło swoje zastosowanie.
W grę wchodziły także lata 70-te, kiedy to odnotowano "zmartwychwstanie" państwa Łebkowskich. Może jesteśmy cyniczni, ale jakoś w bezinteresowne "zmartwychwstania" nie wierzymy. Tym bardziej jeżeli instytucje państwowe tak gorliwie wspomagają ich w wojnie o unicestwienie śladów po ich prawowitych spadkobiercach.
Tak więc niewykluczone, że na naszej nieruchomości mamy cały łańcuszek delikatnie mówiąc „wadliwych” orzeczeń, zaczynający się od tego, że Sąd postanowił „równać” do wydanego kiedyś „wadliwego” orzeczenia. Nie zauważając, że stan faktyczno-prawny na którym to orzeczenie się opiera stanowi rodzaj „alternatywnej” rzeczywistości.
Cóż, my się naprawdę nie boimy jawnego wyjaśnienia wszystkich spraw związanych z naszą nieruchomością. Niestety wygląda na to, ze Sąd i owszem. Czyżby się bał, że kiedy wpuści się odrobinę jawności to pokaże się coś brzydkiego?
Sąd Rejonowy w G od 7 lat procesuje sprawy związane z nasza nieruchomością tak jakby na jej miejscu znajdował się inny obiekt do którego nasze prawa są co najmniej wysoce wątpliwe (nie mówiąc nam zresztą dlaczego). Kto jak kto ale każdy prawnik wie (a każdy sędzia to prawnik), ze zmienić zapisy ksiąg wieczystych bez zgody właściciela można tylko orzeczeniem sądowym. Aby zakwestionować nasze prawa potrzebne jest orzeczenie sądowe wydane po dokonanym przez nas zakupie w dobrej wierze. Nie możemy więc wykluczyć, ze gdzieś w archiwach Sądu Rejonowego w G zalega jakieś orzeczenie do którego sąd się wstydzi przyznać. I prawdę mówiąc akurat to ostatnie nas bynajmniej by nas nie zdziwiło.
Na wydanie ok. 2009 roku jakiegoś orzeczenia uzgadniającego księgi wieczyste prowadzone dla naszej nieruchomości wskazuje także obsesja z jaką Sąd Rejonowy w G. usiłuje wykazać istnienie na naszej nieruchomości fikcyjnej rzeczywistości - zupełnie jakby od tego zależało jego przetrwanie. W naszej opinii przybrało to już w przypadku tej instytucji formę zahaczającą o psychozę.
Podejrzewamy jednak, ze wydanie orzeczenia uzgadniającego bez udziału właścicieli ujawnionych w księgach wieczystych (nie tylko z prawie 100-letnia ciągłością, ale również ze świeżymi wpisami) - te księgi wieczyste z jakąś fikcyjna rzeczywistością - jest jednak naprawdę wielkim przegięciem. I chyba żadnym usprawiedliwieniem nie byłaby tu "makulatura" wydobyta z zasobów Urzędu Miasta M, dwuznaczne oświadczenia Starostwa G czy potencjalne pozwolenia na prace budowlane odebrane przez nadzór budowlany. Pomimo iż takie orzeczenie nie odbiegałoby być może w swojej klasie od orzeczenia wydanego w sprawie nieruchomości przy ul O (o której kilkukrotnie pisaliśmy), to jednak mamy jakieś podskórne przeczucie, że mogłoby tu być jeszcze coś extra. Na przykład … starsze orzeczenie sądowe, które to nowsze orzeczenie sądowe by uwiarygadniało.
Możemy tylko próbować zgadywać jak stare musiałoby być to starsze orzeczenie sądowe. Być może mogłoby chodzić o lata 90-te. W końcu nie skłania się bez powodu przyłapanej na samowoli właścicielki 1/3 udziałów w nieruchomości, aby legalizowała rozpoczęte prace na planach nieistniejącej nieruchomości. Być może więc wyprodukowane przy okazji potwierdzenie fikcyjnego stanu faktyczno-prawnego znalazło swoje zastosowanie.
W grę wchodziły także lata 70-te, kiedy to odnotowano "zmartwychwstanie" państwa Łebkowskich. Może jesteśmy cyniczni, ale jakoś w bezinteresowne "zmartwychwstania" nie wierzymy. Tym bardziej jeżeli instytucje państwowe tak gorliwie wspomagają ich w wojnie o unicestwienie śladów po ich prawowitych spadkobiercach.
Tak więc niewykluczone, że na naszej nieruchomości mamy cały łańcuszek delikatnie mówiąc „wadliwych” orzeczeń, zaczynający się od tego, że Sąd postanowił „równać” do wydanego kiedyś „wadliwego” orzeczenia. Nie zauważając, że stan faktyczno-prawny na którym to orzeczenie się opiera stanowi rodzaj „alternatywnej” rzeczywistości.
Cóż, my się naprawdę nie boimy jawnego wyjaśnienia wszystkich spraw związanych z naszą nieruchomością. Niestety wygląda na to, ze Sąd i owszem. Czyżby się bał, że kiedy wpuści się odrobinę jawności to pokaże się coś brzydkiego?
Sąd Rejonowy w G.
Prezes Sądu Rejonowego w G.
Szanowna Pani,
Od kilku lat konsekwentnie poświadcza Pani, że w zakresie uprawnień sędziego jest wykorzystanie procesu sądowego dla wprowadzanie do obiegu prawnego dokumentów wskazujących, że pod adresem K. 53 w M. znajduje się obiekt o innej charakterystyce fizycznej i prawnej niż wynika to z zapisów ksiąg wieczystych ****/0000****/5, ****/0005****/6, ****/0005****/3, ****/0005****/0, wypisów z ewidencji gruntów i rzeczywiście istniejącego stanu faktycznego. Sugerowała Pani nawet w jednym z pism, że istnieją jakichś "rozbieżności", ale gdy zażądano doprecyzowania - otrzymano odpowiedź (tym razem od Pani Zastępcy), że nie miała Pani nic takiego na myśli. Było to o tyle rozsądne, że sama struktura zapisów ksiąg wieczystych ****/0000****/5, ****/0005****/6, ****/0005****/3, ****/0005****/0 wyklucza istnienie jakichkolwiek "rozbieżności".
Tym niemniej Pani konsekwentny upór z jakim odmawia Pani uznania za ewidentne przekroczenie uprawnień sędziego prowadzenia spraw związanych z nieruchomością przy ul K. 53 w M. w oparciu o fikcyjny stan fizyczny i prawny - sugeruje, ze ten ostatni ma potwierdzenie w jakimś prawomocnym orzeczeniu sądowym. To samo zdają się sugerować działania innych instytucji państwowych. Orzeczenie to musiałoby być świeżej daty (po październiku 2008 roku)
W związku z tym jeszcze raz wzywam Prezesa Sądu Rejonowego w G., SSO Sz. - Z. do przekazania wszelkich informacji na temat działań podjętych ok. roku 2009 oraz wcześniej w stosunku do nieruchomości przy ul K. 53 w M..
1. Podanie sygnatury postępowania datowanego ok. roku 2009 w którym za plecami władających nieruchomością właścicieli nieruchomości przy ul K. 53 w M. (w zakresie ujawnionym w księgach wieczystych ****/0000****/5, ****/0005****/6, ****/0005****/3, ****/0005****/0) doszło do rozporządzenia ich majątkiem; w szczególności orzeczenia kończącego to postępowanie oraz kopii dokumentów na podstawie których podjęto decyzje o transferze praw własności do nieruchomości znajdującej się przy ul. K. 53 w M..
Podkreślić jeszcze raz należy, ze wszelkie zaprzeczanie istnieniu takiego postępowania należy uznać za niewiarygodne, bowiem gdyby takie postępowanie nie miało miejsca nie byłoby ani potrzeby wykazywania istnienia w tym czasie pod adresem K. 53 w M. obiektu o innej charakterystyce fizycznej i prawnej niż rzeczywiście istniejący, ani podstaw dla kwestionowania praw własności ujawnionych w księgach wieczystych prowadzonych dla nieruchomości przy ul K. 53 w M., które zostały nabyte w dobrej wierze w 2006 i 2008 roku. Orzeczenie wydane przed wspomnianą datą (tzn przed październikiem 2008 roku) nie ujawnione w księgach wieczystych nie mogłoby być bowiem powodem dla zakwestionowania praw własności nabytych po jego wydaniu w oparciu o rękojmię ksiąg wieczystych od władających nieruchomością właścicieli. Szczególnie wobec tego, że nieruchomość znajdująca się przy ul. K. 53 w M. wygląda dokładnie tak jak jest opisana w księgach wieczystych ****/0000****/5, ****/0005****/6, ****/0005****/3, ****/0005****/0 (i na pewno nie jest to przedwojenny budynek w zarządzie komunalnym „willa Elibor” znajdujący się na aktualnym terenie nieruchomości przy ul. K. 57 oraz K. 59, który został rozebrany na początku lat 80-tych, chociaż wydaje się iż ta nieruchomość może się mylić z Urzędowi Miasta M. ze znajdującą się przy ul. K. 53 w M.).
2. W razie gdyby przedmiotem postępowania o którym mowa w pkt 1 była jakaś forma przekazania lub przepisania rzekomych praw do jakiegoś fikcyjnego obiektu rzekomo znajdującego się pod adresem K. 53 w M. (np. zlokalizowanego tam przedwojennego budynku w zarządzie komunalnym „willa Elibor”, który znajdował się przy ul. K. 57 oraz 59) ustalonych w trakcie innych postępowań sądowych z lat 1990-tych lub 1970-tych wnoszę o sygnatury tych postępowań i kopie orzeczeń.
Ponadto w związku z pojawieniem się okoliczności wskazujących, że przyczyną powstałego "zamieszania" może być spreparowanie podwójnej ścieżki własnościowej zainicjowanej "zmartwychwstaniem" przedwojennych właścicieli parceli 275a z podziału której powstałą m.in nieruchomość przy ul K. 53 w M. tj. Marii i Tomasza Łebkowskich (niestety inaczej niż jako "zmartwychstanie" nie można określić umieszczenia w ewidencji gruntów informacji o uznaniu jako osoby współcześnie żyjące, osób których fakt zgonu w latach 30-tych XX wieku jest doskonale udokumentowany).
Wnoszę w związku z tym o udzielenie informacji, która pozwoli ocenić potencjalną rolę Sądu Rejonowego w G. w ich "zmartwychstaniu" oraz ewentualnie w rozporządzeniu "odzyskanym" przez nich majątkiem:
1. Czy Sąd Rejonowy w G. ustanowił kuratora majątku Tomasza i/lub Maria Łebkowskich?
2. Czy przed Sądem Rejonowym w G. toczyło się postępowanie spadkowe po Tomaszu i/lub Marii Łebkowskich prowadzone po roku 1970?
3. Czy przed Sądem Rejonowym w G. toczyło się postępowanie w którym stroną byli Tomasz i/lub Maria Łebkowscy, ich kuratorzy lub spadkobiercy (inni niż ujawnieni w księdze wieczystej WA1G/00001334/5)
4. Czy przed Sądem Rejonowym w G. toczyły się inne postępowania dotyczące nieruchomości będących domniemaną własnością "zmartwychwstałych" Tomasza i Marii Łebkowskich. Dla ułatwienia dodaję, ze to nazwisko przewija się przy nazwach kilku ksiąg hipotecznych prowadzonych dla dawnego Letniska M. tj. "Willa Elibór", "Willa Ustronie", " Willa Kolonia Jadwinówka" oraz kilku nieruchomości znajdujących się w Warszawie.
z poważaniem
Prezes Sądu Rejonowego w G.
Szanowna Pani,
Od kilku lat konsekwentnie poświadcza Pani, że w zakresie uprawnień sędziego jest wykorzystanie procesu sądowego dla wprowadzanie do obiegu prawnego dokumentów wskazujących, że pod adresem K. 53 w M. znajduje się obiekt o innej charakterystyce fizycznej i prawnej niż wynika to z zapisów ksiąg wieczystych ****/0000****/5, ****/0005****/6, ****/0005****/3, ****/0005****/0, wypisów z ewidencji gruntów i rzeczywiście istniejącego stanu faktycznego. Sugerowała Pani nawet w jednym z pism, że istnieją jakichś "rozbieżności", ale gdy zażądano doprecyzowania - otrzymano odpowiedź (tym razem od Pani Zastępcy), że nie miała Pani nic takiego na myśli. Było to o tyle rozsądne, że sama struktura zapisów ksiąg wieczystych ****/0000****/5, ****/0005****/6, ****/0005****/3, ****/0005****/0 wyklucza istnienie jakichkolwiek "rozbieżności".
Tym niemniej Pani konsekwentny upór z jakim odmawia Pani uznania za ewidentne przekroczenie uprawnień sędziego prowadzenia spraw związanych z nieruchomością przy ul K. 53 w M. w oparciu o fikcyjny stan fizyczny i prawny - sugeruje, ze ten ostatni ma potwierdzenie w jakimś prawomocnym orzeczeniu sądowym. To samo zdają się sugerować działania innych instytucji państwowych. Orzeczenie to musiałoby być świeżej daty (po październiku 2008 roku)
W związku z tym jeszcze raz wzywam Prezesa Sądu Rejonowego w G., SSO Sz. - Z. do przekazania wszelkich informacji na temat działań podjętych ok. roku 2009 oraz wcześniej w stosunku do nieruchomości przy ul K. 53 w M..
1. Podanie sygnatury postępowania datowanego ok. roku 2009 w którym za plecami władających nieruchomością właścicieli nieruchomości przy ul K. 53 w M. (w zakresie ujawnionym w księgach wieczystych ****/0000****/5, ****/0005****/6, ****/0005****/3, ****/0005****/0) doszło do rozporządzenia ich majątkiem; w szczególności orzeczenia kończącego to postępowanie oraz kopii dokumentów na podstawie których podjęto decyzje o transferze praw własności do nieruchomości znajdującej się przy ul. K. 53 w M..
Podkreślić jeszcze raz należy, ze wszelkie zaprzeczanie istnieniu takiego postępowania należy uznać za niewiarygodne, bowiem gdyby takie postępowanie nie miało miejsca nie byłoby ani potrzeby wykazywania istnienia w tym czasie pod adresem K. 53 w M. obiektu o innej charakterystyce fizycznej i prawnej niż rzeczywiście istniejący, ani podstaw dla kwestionowania praw własności ujawnionych w księgach wieczystych prowadzonych dla nieruchomości przy ul K. 53 w M., które zostały nabyte w dobrej wierze w 2006 i 2008 roku. Orzeczenie wydane przed wspomnianą datą (tzn przed październikiem 2008 roku) nie ujawnione w księgach wieczystych nie mogłoby być bowiem powodem dla zakwestionowania praw własności nabytych po jego wydaniu w oparciu o rękojmię ksiąg wieczystych od władających nieruchomością właścicieli. Szczególnie wobec tego, że nieruchomość znajdująca się przy ul. K. 53 w M. wygląda dokładnie tak jak jest opisana w księgach wieczystych ****/0000****/5, ****/0005****/6, ****/0005****/3, ****/0005****/0 (i na pewno nie jest to przedwojenny budynek w zarządzie komunalnym „willa Elibor” znajdujący się na aktualnym terenie nieruchomości przy ul. K. 57 oraz K. 59, który został rozebrany na początku lat 80-tych, chociaż wydaje się iż ta nieruchomość może się mylić z Urzędowi Miasta M. ze znajdującą się przy ul. K. 53 w M.).
2. W razie gdyby przedmiotem postępowania o którym mowa w pkt 1 była jakaś forma przekazania lub przepisania rzekomych praw do jakiegoś fikcyjnego obiektu rzekomo znajdującego się pod adresem K. 53 w M. (np. zlokalizowanego tam przedwojennego budynku w zarządzie komunalnym „willa Elibor”, który znajdował się przy ul. K. 57 oraz 59) ustalonych w trakcie innych postępowań sądowych z lat 1990-tych lub 1970-tych wnoszę o sygnatury tych postępowań i kopie orzeczeń.
Ponadto w związku z pojawieniem się okoliczności wskazujących, że przyczyną powstałego "zamieszania" może być spreparowanie podwójnej ścieżki własnościowej zainicjowanej "zmartwychwstaniem" przedwojennych właścicieli parceli 275a z podziału której powstałą m.in nieruchomość przy ul K. 53 w M. tj. Marii i Tomasza Łebkowskich (niestety inaczej niż jako "zmartwychstanie" nie można określić umieszczenia w ewidencji gruntów informacji o uznaniu jako osoby współcześnie żyjące, osób których fakt zgonu w latach 30-tych XX wieku jest doskonale udokumentowany).
Wnoszę w związku z tym o udzielenie informacji, która pozwoli ocenić potencjalną rolę Sądu Rejonowego w G. w ich "zmartwychstaniu" oraz ewentualnie w rozporządzeniu "odzyskanym" przez nich majątkiem:
1. Czy Sąd Rejonowy w G. ustanowił kuratora majątku Tomasza i/lub Maria Łebkowskich?
2. Czy przed Sądem Rejonowym w G. toczyło się postępowanie spadkowe po Tomaszu i/lub Marii Łebkowskich prowadzone po roku 1970?
3. Czy przed Sądem Rejonowym w G. toczyło się postępowanie w którym stroną byli Tomasz i/lub Maria Łebkowscy, ich kuratorzy lub spadkobiercy (inni niż ujawnieni w księdze wieczystej WA1G/00001334/5)
4. Czy przed Sądem Rejonowym w G. toczyły się inne postępowania dotyczące nieruchomości będących domniemaną własnością "zmartwychwstałych" Tomasza i Marii Łebkowskich. Dla ułatwienia dodaję, ze to nazwisko przewija się przy nazwach kilku ksiąg hipotecznych prowadzonych dla dawnego Letniska M. tj. "Willa Elibór", "Willa Ustronie", " Willa Kolonia Jadwinówka" oraz kilku nieruchomości znajdujących się w Warszawie.
z poważaniem
6. Szczere wyznanie?- Prokuratura Rejonowa w G
Jak pisaliśmy kilka miesięcy temu wysłaliśmy do Prokuratury Rejonowej pismo wskazujące na to, ze pozwala na utrzymywanie w obiegu prawnym sprzecznych ze sobą dokumentów. Oczywiście mieliśmy na myśli dokumenty potwierdzające dwie ścieżki własnościowe. Przypominamy, ze jedna ścieżka to udokumentowana ciągłość własności i władania potwierdzona zapisami ksiąg wieczystych i wypisami z ewidencji gruntów, a druga to opisane powyżej „zmartwychwstania”, „teleportacje” i inne urzędowe halucynacje. Wskazaliśmy również, aczkolwiek bardzo delikatnie na niestosowność uwiarygadniania tej drugiej ścieżki własnościowej przez Prokuraturę.
Prokuratura odpowiedziała, że sprawę zbadała i jest OK. Może wynika to z jakiegoś błędu w komunikacji, ale wygląda na to, że Prokuratura Rejonowa w G istotnie przyzwala na wprowadzanie i utrzymywanie w zasobach instytucji państwowych śmieciowych dokumentów, a następnie "składania" z nich „alternatywnej” rzeczywistości w celi podważenia dobrze udokumentowanych praw. Co więcej Prokuratura Rejonowa w G sama w uwiarygadnianiu „alternatywnej” rzeczywistości uczestniczy.
Czy prokuratorzy Prokuratury G zdają sobie sprawę z tego, ze w zasadzie składając takie oświadczenia de facto przyznają się do tego, ze "robią w nieruchomościach?" No cóż może czas by całą sprawę sobie jawnie wyjaśnić. Bowiem jak na razie możemy powiedzieć o Prokuraturze Rejonowej dokładnie to samo co w przypadku Sądu Rejonowego
My się naprawdę nie boimy jawnego wyjaśnienia wszystkich spraw związanych z naszą nieruchomością. A wydaje się, ze prokuratura i owszem. Czyżby się bała, że kiedy wpuści się odrobinę jawności to pokaże się coś brzydkiego?
Jak pisaliśmy kilka miesięcy temu wysłaliśmy do Prokuratury Rejonowej pismo wskazujące na to, ze pozwala na utrzymywanie w obiegu prawnym sprzecznych ze sobą dokumentów. Oczywiście mieliśmy na myśli dokumenty potwierdzające dwie ścieżki własnościowe. Przypominamy, ze jedna ścieżka to udokumentowana ciągłość własności i władania potwierdzona zapisami ksiąg wieczystych i wypisami z ewidencji gruntów, a druga to opisane powyżej „zmartwychwstania”, „teleportacje” i inne urzędowe halucynacje. Wskazaliśmy również, aczkolwiek bardzo delikatnie na niestosowność uwiarygadniania tej drugiej ścieżki własnościowej przez Prokuraturę.
Prokuratura odpowiedziała, że sprawę zbadała i jest OK. Może wynika to z jakiegoś błędu w komunikacji, ale wygląda na to, że Prokuratura Rejonowa w G istotnie przyzwala na wprowadzanie i utrzymywanie w zasobach instytucji państwowych śmieciowych dokumentów, a następnie "składania" z nich „alternatywnej” rzeczywistości w celi podważenia dobrze udokumentowanych praw. Co więcej Prokuratura Rejonowa w G sama w uwiarygadnianiu „alternatywnej” rzeczywistości uczestniczy.
Czy prokuratorzy Prokuratury G zdają sobie sprawę z tego, ze w zasadzie składając takie oświadczenia de facto przyznają się do tego, ze "robią w nieruchomościach?" No cóż może czas by całą sprawę sobie jawnie wyjaśnić. Bowiem jak na razie możemy powiedzieć o Prokuraturze Rejonowej dokładnie to samo co w przypadku Sądu Rejonowego
My się naprawdę nie boimy jawnego wyjaśnienia wszystkich spraw związanych z naszą nieruchomością. A wydaje się, ze prokuratura i owszem. Czyżby się bała, że kiedy wpuści się odrobinę jawności to pokaże się coś brzydkiego?
Prokuratura Rejonowa
Szanowni Państwo
Z dotychczasowej korespondencji wynika, że
1. Pozwalają Państwo na utrzymywanie w zasobach instytucji powiatowych ewidentnych poświadczeń nieprawdy ( śladów do starych błędach i/lub przedawnionych przekrętach) mając pełną świadomość, że z nich są budowane "alternatywne” ścieżki własnościowe dla nieruchomości
2. Pozwalają Państwo na uwiarygadnianie tych "alternatywnych” ścieżek własnościowych poprzez wystawianie dokumentów dotyczących prac budowlanych na fikcyjnych nieruchomościach
3. Pozwalają Państwo aby Sąd Rejonowy w G. w trakcie prowadzonych postępowań w sposób niejawny (czyli bez wiedzy osób mających interes prawny) dokonywał "uzgodnień" czy "ustaleń" ze wskazaniem na "alternatywną” ścieżkę własnościową - w ten sposób tworząc nową sytuację prawna (jeszcze raz podkreślam bez wiedzy osób mających interes prawny np władających nieruchomością właścicieli)
4. Nie tylko pozwalają Państwo aby instytucje Powiatu G.go procesowały sprawy w oparciu o prawdziwość tego nowego stanu prawnego bez oficjalnego poinformowania osób mających interes prawny (np władających nieruchomością właścicieli) nie tylko skąd się tej nowy stan prawny wziął, ale również o samym fakcie jego istnienia.
Jak rozumiem powyższe działania, pomimo iż prowadzą do zmiany stanu prawnego nieruchomości za plecami jej właścicieli - nie są przez Państwa uważane za przestępstwo.
Jeżeli jednak dalej uważają Państwo, że działania takie są właściwe, to powinni mieć Państwo problemu z udzieleniem następujących informacji dotyczących działań lokalnych instytucji dotyczących nieruchomości przy ul K. 53 w M.
1. W jaki sposób doszło do uznania państwa Łebkowskich (przedwojennych właścicieli dawnej działki 275a, z której pochodzi m.in. nieruchomość przy ul. K. 53 w M.) w latach 70-tych za osoby żyjące (a tym samym podważenie praw ich spadkobierców, którzy nabyli swoje prawa w wyniku postępowania spadkowego przeprowadzonego jeszcze w latach 1930-tych oraz ich następców prawnych, którzy odkupili nieruchomość w latach 50-tych)? Jeśli „zmartwychstanie” pp. Łebkowskich stanowi wyłącznie błąd w ewidencji gruntów dlaczego został on wielokrotnie powielony, a aktualnie jest nieusuwalny?
2. Czy "zmartwychwstali" Państwo Łebkowscy, ich „kuratorzy”, „pełnomocnicy” lub następcy prawni przejęli następnie jakieś nieruchomości na terenie M. i poza nim? P. Łebkowscy za życia byli osobami majętnymi, których nazwisko pojawia się w kontekście nieruchomości oznaczonych jako „willa Elibor”, „willa Ustronie”, „willa Kolonia Jadwinówka”.
3. Jakimi argumentami przekonano E. Ch. do złożenia wniosku o legalizację prac budowlanych w 1993 roku na planach fikcyjnej nieruchomości (pomimo iż będąc właścicielką 1/3 udziałów w rzeczywiście istniejącej nieruchomości nie miała żadnego interesu w udowadnianiu istnienia pod adresem K. 21 (poprzedni adres nieruchomości przy ul. K. 53) - czegoś innego? Czy potwierdzenie przez nią istnienia „alternatywnej rzeczywistości” zostało wykorzystane potem w procesie sądowym jaki dowód istnienia innego stanu faktycznego nieruchomości?
4. Jaka jest sygnatura orzeczenia sądowego, które może być uważane przez Urząd Miasta M. za wiążący dokument prawny przekazujący nieruchomość pod adresem K. 53 w M. (lub jej część) na własność Skarbu Państwa, Gminy M., lub dającego mu w inny sposób prawo do dysponowania nieruchomością? Dlaczego wiedza o tym orzeczeniu nie została przekazana władającym nieruchomościom właścicielom? Istnienie tego orzeczenia wynika bezpośrednio z faktu nie przedstawienia przez Prokuraturę zarzutów karnych z tytułu przekroczenia uprawnień w związku z odmowa poświadczenia przez Burmistrz Miasta M. oczywistych faktów dotyczących nieruchomości przy ul K. 53 w M. tzn - braku zarządu/władania gminy, nieobecności lokatorów w szczególnym trybie najmu, nie uczestnictwa/nie dostarczenia dokumentacji na potrzeby procesu podważenia wiarygodności ksiąg wieczystych prowadzonych dla nieruchomości.
5. Jakie są sygnatury postępowań w sprawie prac budowlanych prowadzonych w okolicach 2009 roku przed Starostwem G. w sprawie fikcyjnych prac budowlanych na fikcyjnym budynku znajdującym się przy ul K. 53 w M. z wniosku osoby/podmiotu nie mającego uprawnień do dysponowania ta nieruchomością na prace budowlane. Chodzi o sygnatury postępowań, które mogły uwiarygodnić rzekome istnienie pod adresem K. 53 w M. innej nieruchomości, niż ta, która się tam rzeczywiście znajduje (i jest ujawniona w księgach wieczystych) Istnienie tych postępowań wynika bezpośrednio z faktu nie przedstawienia przez Prokuraturę zarzutów karnych Staroście G.mu z tytułu przekroczenia uprawnień w związku z wydaniem sprzeciwu doprowadzenia rzeczywiście istniejącej nieruchomości do stanu bezpiecznego.
6. Jakie są sygnatury protokołu odbioru prac budowlanych do których odnosi się w pkt 6 przez nadzór budowlany, lub innych dokumentów potwierdzających istnienie tych prac przechowywanych w zasobach PINB w G.. Istnienie tych dokumentów wynika bezpośrednio z faktu nie przedstawienia przez Prokuraturę zarzutów karnych z tytułu przekroczenia uprawnień przez PINB w G. w związku z procesowaniem wszelkich spraw związanych z nieruchomością przy ul K. 53 w M. w oparciu o założenie istnienia pod tym adresem innej nieruchomości niż rzeczywiście istniejąca.
7. Jaka jest sygnatura postępowania sądowego prowadzonego ok. 2009 roku w wyniku którego zadysponowano nieruchomością przy ul K. 53 w M. za plecami właścicieli ujawnionych w prowadzonych dla tej nieruchomości księgach wieczystych (****/0000****/5, ****/0005****/6, ****/0005****/3, ****/0005****/0 ) , czego ono dotyczyło i jak brzmiało kończące je orzeczenie. Istnienie tego postępowania wynika bezpośrednio z faktu nie przedstawienia przez Prokuraturę zarzutów karnych z tytułu przekroczenia uprawnień w związku z procesowaniem wszelkich spraw związanych z nieruchomością przy ul K. 53 w M. w oparciu o założenie istnienia pod tym adresem nieruchomości o innym stanie faktycznym niż rzeczywiście istniejący i tożsamy z nim nim stan prawny ujawnionych w księgach wieczystych ****/0000****/5, ****/0005****/6, ****/0005****/3, ****/0005****/0. Wskazać należy, ze z prawnego punktu widzenia tylko orzeczeniem sądowym można podważyć prawa własności nabyte w dobrej wierze od władających nieruchomością właścicieli czyli ustalenia zawarte w aktach notarialnych.
8. Jakie prawa do nieruchomości przy ul K. 53 w M. ma M. Z. i z czego one wynikają skoro do chwili obecnej nie przedstawiono zarzutów karnych żadnemu funkcjonariuszowi państwowemu procesującemu sprawy związane z nieruchomością przy ul. K. 53 w M. w sposób sugerujący posiadanie przez M. Z. praw własności znacznie przekraczających te wynikające z zapisów ksiąg wieczystych prowadzonych dla nieruchomości przy ul K. 53 w M. tj. ****/0000****/5, ****/0005****/0? W jaki sposób M. Z. te prawa nabyła i dlaczego informacja o nich nie jest dołączana do akt spraw?
Z poważaniem
Szanowni Państwo
Z dotychczasowej korespondencji wynika, że
1. Pozwalają Państwo na utrzymywanie w zasobach instytucji powiatowych ewidentnych poświadczeń nieprawdy ( śladów do starych błędach i/lub przedawnionych przekrętach) mając pełną świadomość, że z nich są budowane "alternatywne” ścieżki własnościowe dla nieruchomości
2. Pozwalają Państwo na uwiarygadnianie tych "alternatywnych” ścieżek własnościowych poprzez wystawianie dokumentów dotyczących prac budowlanych na fikcyjnych nieruchomościach
3. Pozwalają Państwo aby Sąd Rejonowy w G. w trakcie prowadzonych postępowań w sposób niejawny (czyli bez wiedzy osób mających interes prawny) dokonywał "uzgodnień" czy "ustaleń" ze wskazaniem na "alternatywną” ścieżkę własnościową - w ten sposób tworząc nową sytuację prawna (jeszcze raz podkreślam bez wiedzy osób mających interes prawny np władających nieruchomością właścicieli)
4. Nie tylko pozwalają Państwo aby instytucje Powiatu G.go procesowały sprawy w oparciu o prawdziwość tego nowego stanu prawnego bez oficjalnego poinformowania osób mających interes prawny (np władających nieruchomością właścicieli) nie tylko skąd się tej nowy stan prawny wziął, ale również o samym fakcie jego istnienia.
Jak rozumiem powyższe działania, pomimo iż prowadzą do zmiany stanu prawnego nieruchomości za plecami jej właścicieli - nie są przez Państwa uważane za przestępstwo.
Jeżeli jednak dalej uważają Państwo, że działania takie są właściwe, to powinni mieć Państwo problemu z udzieleniem następujących informacji dotyczących działań lokalnych instytucji dotyczących nieruchomości przy ul K. 53 w M.
1. W jaki sposób doszło do uznania państwa Łebkowskich (przedwojennych właścicieli dawnej działki 275a, z której pochodzi m.in. nieruchomość przy ul. K. 53 w M.) w latach 70-tych za osoby żyjące (a tym samym podważenie praw ich spadkobierców, którzy nabyli swoje prawa w wyniku postępowania spadkowego przeprowadzonego jeszcze w latach 1930-tych oraz ich następców prawnych, którzy odkupili nieruchomość w latach 50-tych)? Jeśli „zmartwychstanie” pp. Łebkowskich stanowi wyłącznie błąd w ewidencji gruntów dlaczego został on wielokrotnie powielony, a aktualnie jest nieusuwalny?
2. Czy "zmartwychwstali" Państwo Łebkowscy, ich „kuratorzy”, „pełnomocnicy” lub następcy prawni przejęli następnie jakieś nieruchomości na terenie M. i poza nim? P. Łebkowscy za życia byli osobami majętnymi, których nazwisko pojawia się w kontekście nieruchomości oznaczonych jako „willa Elibor”, „willa Ustronie”, „willa Kolonia Jadwinówka”.
3. Jakimi argumentami przekonano E. Ch. do złożenia wniosku o legalizację prac budowlanych w 1993 roku na planach fikcyjnej nieruchomości (pomimo iż będąc właścicielką 1/3 udziałów w rzeczywiście istniejącej nieruchomości nie miała żadnego interesu w udowadnianiu istnienia pod adresem K. 21 (poprzedni adres nieruchomości przy ul. K. 53) - czegoś innego? Czy potwierdzenie przez nią istnienia „alternatywnej rzeczywistości” zostało wykorzystane potem w procesie sądowym jaki dowód istnienia innego stanu faktycznego nieruchomości?
4. Jaka jest sygnatura orzeczenia sądowego, które może być uważane przez Urząd Miasta M. za wiążący dokument prawny przekazujący nieruchomość pod adresem K. 53 w M. (lub jej część) na własność Skarbu Państwa, Gminy M., lub dającego mu w inny sposób prawo do dysponowania nieruchomością? Dlaczego wiedza o tym orzeczeniu nie została przekazana władającym nieruchomościom właścicielom? Istnienie tego orzeczenia wynika bezpośrednio z faktu nie przedstawienia przez Prokuraturę zarzutów karnych z tytułu przekroczenia uprawnień w związku z odmowa poświadczenia przez Burmistrz Miasta M. oczywistych faktów dotyczących nieruchomości przy ul K. 53 w M. tzn - braku zarządu/władania gminy, nieobecności lokatorów w szczególnym trybie najmu, nie uczestnictwa/nie dostarczenia dokumentacji na potrzeby procesu podważenia wiarygodności ksiąg wieczystych prowadzonych dla nieruchomości.
5. Jakie są sygnatury postępowań w sprawie prac budowlanych prowadzonych w okolicach 2009 roku przed Starostwem G. w sprawie fikcyjnych prac budowlanych na fikcyjnym budynku znajdującym się przy ul K. 53 w M. z wniosku osoby/podmiotu nie mającego uprawnień do dysponowania ta nieruchomością na prace budowlane. Chodzi o sygnatury postępowań, które mogły uwiarygodnić rzekome istnienie pod adresem K. 53 w M. innej nieruchomości, niż ta, która się tam rzeczywiście znajduje (i jest ujawniona w księgach wieczystych) Istnienie tych postępowań wynika bezpośrednio z faktu nie przedstawienia przez Prokuraturę zarzutów karnych Staroście G.mu z tytułu przekroczenia uprawnień w związku z wydaniem sprzeciwu doprowadzenia rzeczywiście istniejącej nieruchomości do stanu bezpiecznego.
6. Jakie są sygnatury protokołu odbioru prac budowlanych do których odnosi się w pkt 6 przez nadzór budowlany, lub innych dokumentów potwierdzających istnienie tych prac przechowywanych w zasobach PINB w G.. Istnienie tych dokumentów wynika bezpośrednio z faktu nie przedstawienia przez Prokuraturę zarzutów karnych z tytułu przekroczenia uprawnień przez PINB w G. w związku z procesowaniem wszelkich spraw związanych z nieruchomością przy ul K. 53 w M. w oparciu o założenie istnienia pod tym adresem innej nieruchomości niż rzeczywiście istniejąca.
7. Jaka jest sygnatura postępowania sądowego prowadzonego ok. 2009 roku w wyniku którego zadysponowano nieruchomością przy ul K. 53 w M. za plecami właścicieli ujawnionych w prowadzonych dla tej nieruchomości księgach wieczystych (****/0000****/5, ****/0005****/6, ****/0005****/3, ****/0005****/0 ) , czego ono dotyczyło i jak brzmiało kończące je orzeczenie. Istnienie tego postępowania wynika bezpośrednio z faktu nie przedstawienia przez Prokuraturę zarzutów karnych z tytułu przekroczenia uprawnień w związku z procesowaniem wszelkich spraw związanych z nieruchomością przy ul K. 53 w M. w oparciu o założenie istnienia pod tym adresem nieruchomości o innym stanie faktycznym niż rzeczywiście istniejący i tożsamy z nim nim stan prawny ujawnionych w księgach wieczystych ****/0000****/5, ****/0005****/6, ****/0005****/3, ****/0005****/0. Wskazać należy, ze z prawnego punktu widzenia tylko orzeczeniem sądowym można podważyć prawa własności nabyte w dobrej wierze od władających nieruchomością właścicieli czyli ustalenia zawarte w aktach notarialnych.
8. Jakie prawa do nieruchomości przy ul K. 53 w M. ma M. Z. i z czego one wynikają skoro do chwili obecnej nie przedstawiono zarzutów karnych żadnemu funkcjonariuszowi państwowemu procesującemu sprawy związane z nieruchomością przy ul. K. 53 w M. w sposób sugerujący posiadanie przez M. Z. praw własności znacznie przekraczających te wynikające z zapisów ksiąg wieczystych prowadzonych dla nieruchomości przy ul K. 53 w M. tj. ****/0000****/5, ****/0005****/0? W jaki sposób M. Z. te prawa nabyła i dlaczego informacja o nich nie jest dołączana do akt spraw?
Z poważaniem
CZĘŚĆ III
Podsumowanie dwóch pierwszych kroczków
I tak oto dobiegliśmy do końca mrożącej krew w żyłach powiatowej opowieści. Co prawda, musimy wyznać, że chyba nie do końca wierzymy w ten mroczny thiller wyciągnięty żywcem z książek Stiega Larssona jaki usiłują nam wcisnąć gminno-powiatowe instytucje. Cały czas wydaje nam się, że dużo bardziej prawdopodobnym rozwiązaniem jest wszechogarniający bałagan w gminno-powiatowych rejestrach związanych z nieruchomościami od którego się już wszystkim tutejszym instytucjom pomieszało.
Wynikiem tego pomieszania są jak się zdaje specyficzne sposoby "porządkowania" zasygnalizowane w naszym piśmie do Prokuratury Rejonowej w realizowaniu których jak się zdaje gorliwie pomagają od co bardziej zaradne lokalne skunksiki. Przy tym skunksiki korzystają nie tylko z panującego bałaganu, ale również z ochrony jaka daje typowo "wioskowa" solidarność, która "chroni" swoich. Nawet jeżeli ostro narozrabiali.
Która wersja wydarzeń jest więc prawdziwa, czy ten mroczny thiller Stiega Larssona wyłaniający się z gminno-powiatowej dokumentacji czy też coś w rodzaju powiatowej komedii Stanisława Barei, która wydaje się nam najbardziej prawdopodobna? Niewątpliwie odpowiedź na to da korespondencja z instytucjami nadrzędnymi, które jak do tej pory uparły się, żeby w działaniach gminno-powiatowych instytucji nie widzieć nieprawidłowości.
Zanim jednak przejdziemy do instancji nadrzędnych podsumujmy najważniejsze.
Wynikiem tego pomieszania są jak się zdaje specyficzne sposoby "porządkowania" zasygnalizowane w naszym piśmie do Prokuratury Rejonowej w realizowaniu których jak się zdaje gorliwie pomagają od co bardziej zaradne lokalne skunksiki. Przy tym skunksiki korzystają nie tylko z panującego bałaganu, ale również z ochrony jaka daje typowo "wioskowa" solidarność, która "chroni" swoich. Nawet jeżeli ostro narozrabiali.
Która wersja wydarzeń jest więc prawdziwa, czy ten mroczny thiller Stiega Larssona wyłaniający się z gminno-powiatowej dokumentacji czy też coś w rodzaju powiatowej komedii Stanisława Barei, która wydaje się nam najbardziej prawdopodobna? Niewątpliwie odpowiedź na to da korespondencja z instytucjami nadrzędnymi, które jak do tej pory uparły się, żeby w działaniach gminno-powiatowych instytucji nie widzieć nieprawidłowości.
Zanim jednak przejdziemy do instancji nadrzędnych podsumujmy najważniejsze.
1. Naprawdę wielki bałagan
Miarą bałaganu panującego w gminno-powiatowych rejestrach jest przerysowana mapa miasteczka M.
Historyczna część miasteczka M powstała w wyniku parcelacji kilku majątków na działki letniskowe. Parcele z definicji musiały być wyznaczone, pomierzone i miały w zasadzie regularne kształty. Do każdej parceli była przypisana działka drogowa sięgając do połowy ulicy. Dla tych parceli były prowadzone księgi hipoteczne, czyli przypisane były prawa własności.
Obecna mapa historycznej części miasteczka M nie pokrywa się bynajmniej z mapą parcelacyjną. Pozostaje zagadka jak wobec tego ustalano prawa własności do nieruchomości, które przypisane były do starych parcelowanych działek.
Ku naszemu zdziwieniu Starostwo G twierdzi, ze przerysowana mapa Miasteczka M powstała w wyniku pomiarów w latach 1960-tych. Hmm... budzi to nasze najszczersze zdziwienie. Bo to by oznaczało, że ludność Miasteczka M, po prostu pogrodziła sobie jakieś kawałki nieruchomości nie przejmując się bynajmniej stara parcelacja, czyli de facto prawami własności.... Potem jednak ktoś tą samowolkę musiał "zalegalizować'. Czyżby więc mapa ewidencyjna miasteczka M od początku była wytworem "umiejętności odczytu" w stosunku do "teoretycznie sprzecznych ze sobą danych? Na początku te teoretycznie sprzeczne dane musiały być sytuacją w terenie versus prawa własności ujawnione w księgach hipotecznych. I jak rozumiemy z kształtu mapy - to sytuacja w terenie miała dla posiadających "umiejętność odczytu" fundamentalne znaczenie.
W każdym razie uznanie wyższości sytuacji w terenie nad starymi mapami parcelacyjnymi z którymi były związane prawa własności spowodowało powstanie bałaganu, który najwyraźniej zaczęto porządkować według jakichś cudacznych patentów.
Zanim do nich przejdziemy zadajmy jeszcze kilka pytań dotyczących przerysowanej mapy.
Miarą bałaganu panującego w gminno-powiatowych rejestrach jest przerysowana mapa miasteczka M.
Historyczna część miasteczka M powstała w wyniku parcelacji kilku majątków na działki letniskowe. Parcele z definicji musiały być wyznaczone, pomierzone i miały w zasadzie regularne kształty. Do każdej parceli była przypisana działka drogowa sięgając do połowy ulicy. Dla tych parceli były prowadzone księgi hipoteczne, czyli przypisane były prawa własności.
Obecna mapa historycznej części miasteczka M nie pokrywa się bynajmniej z mapą parcelacyjną. Pozostaje zagadka jak wobec tego ustalano prawa własności do nieruchomości, które przypisane były do starych parcelowanych działek.
Ku naszemu zdziwieniu Starostwo G twierdzi, ze przerysowana mapa Miasteczka M powstała w wyniku pomiarów w latach 1960-tych. Hmm... budzi to nasze najszczersze zdziwienie. Bo to by oznaczało, że ludność Miasteczka M, po prostu pogrodziła sobie jakieś kawałki nieruchomości nie przejmując się bynajmniej stara parcelacja, czyli de facto prawami własności.... Potem jednak ktoś tą samowolkę musiał "zalegalizować'. Czyżby więc mapa ewidencyjna miasteczka M od początku była wytworem "umiejętności odczytu" w stosunku do "teoretycznie sprzecznych ze sobą danych? Na początku te teoretycznie sprzeczne dane musiały być sytuacją w terenie versus prawa własności ujawnione w księgach hipotecznych. I jak rozumiemy z kształtu mapy - to sytuacja w terenie miała dla posiadających "umiejętność odczytu" fundamentalne znaczenie.
W każdym razie uznanie wyższości sytuacji w terenie nad starymi mapami parcelacyjnymi z którymi były związane prawa własności spowodowało powstanie bałaganu, który najwyraźniej zaczęto porządkować według jakichś cudacznych patentów.
Zanim do nich przejdziemy zadajmy jeszcze kilka pytań dotyczących przerysowanej mapy.
Starostwo G
Szanowni Państwo
W nawiązaniu do pisma EGB.1431.46.2017, zwracamy się z następującymi pytaniami w trybie dostępu do informacji publicznej:
1. Czy potwierdzają Państwo, ze mapa ewidencyjna centralnej części M. powstała na przełomie lat 1960-tych i 1970-tych (wykonana przez Wojewódzkie Biuro Geodezji i Urządzeń Rolnych w W.) była sporządzona na podstawie pomiarów w terenie?
Jeżeli odpowiedź na pytanie 1 jest "tak" to prosimy na odpowiedź na kolejne pytania:
2. Kto i kiedy dokonał pomiarów w terenie. Czy miały one charakter kompleksowy, czy dokonywano pomiarów tylko wybranych części miasta?
3. Czy są Państwo w stanie podać jakikolwiek racjonalny powód dla którego szkielet tej mapy ewidencyjnej nie pokrywa się z mapa parcelacyjną poza faktem, ze władający działkami w przerysowanej części miasta nie byli właścicielami ujawnionymi w księgach hipotecznych lub ich następcami prawnymi
4. Czy istnieje istnieje jakiekolwiek racjonalne wytłumaczenie dla faktu, że mapa ewidencyjna centralnej części M. nie odzyskała swojego "parcelacyjnego" kręgosłupa poza podporządkowaniem praw właścicieli ujawnionych w księgach hipotecznych i ich następców prawnych innym prawom (np prawom wynikającym z władania nieruchomością, prawom wynikającym z decyzji administracyjnych, orzeczeń sądowych)
Analogiczne pytania formułujemy w stosunku do przyłączonych do M. obszarów wiejskich (np. wieś Polesie) w których w zakresie w jakim ustalenia "tabel likwidacyjnych" nie odpowiadają współczesnej mapie ewidencyjnej.
Z poważaniem
##
Sąd Rejonowy w G./ Urząd Miasta M./ Prokuratura Rejonowa w G.
Szanowni Państwo,
Przesyłamy do Państwa wiadomości pismo skierowane do Starosty G.
Zarazem wnosimy o udzielenie w trybie dostępu do informacji publicznej odpowiedzi na pyt 3-4 podane w przekazanym do Państwa wiadomości piśmie w zakresie odpowiedzialności Państwa instytucji.
Wydaje się bowiem nieprawdopodobne, aby bez podjęcia szeregu ewidentnie wadliwych decyzji administracyjnych i/lub orzeczeń sądowych możliwe było:
1. przerysowanie mapy geodezyjnej Miasta M. tak aby jej szkielet nie pokrywał się z przedwojennymi mapami parcelacyjnymi (w centralnej części M.) i tabelami likwidacyjnymi (w wiejskiej części M.)
2. pojawiania się przypadków nie respektowania przez instytucje państwowe Powiatu G. praw własności lub innych ustaleń (np. lokalizacja ulic) wywodzących się z pierwotnej parcelacji (bez podania powodu i wyrażenia woli jawnych uzgodnień i wyjaśnień)
z poważaniem
Szanowni Państwo
W nawiązaniu do pisma EGB.1431.46.2017, zwracamy się z następującymi pytaniami w trybie dostępu do informacji publicznej:
1. Czy potwierdzają Państwo, ze mapa ewidencyjna centralnej części M. powstała na przełomie lat 1960-tych i 1970-tych (wykonana przez Wojewódzkie Biuro Geodezji i Urządzeń Rolnych w W.) była sporządzona na podstawie pomiarów w terenie?
Jeżeli odpowiedź na pytanie 1 jest "tak" to prosimy na odpowiedź na kolejne pytania:
2. Kto i kiedy dokonał pomiarów w terenie. Czy miały one charakter kompleksowy, czy dokonywano pomiarów tylko wybranych części miasta?
3. Czy są Państwo w stanie podać jakikolwiek racjonalny powód dla którego szkielet tej mapy ewidencyjnej nie pokrywa się z mapa parcelacyjną poza faktem, ze władający działkami w przerysowanej części miasta nie byli właścicielami ujawnionymi w księgach hipotecznych lub ich następcami prawnymi
4. Czy istnieje istnieje jakiekolwiek racjonalne wytłumaczenie dla faktu, że mapa ewidencyjna centralnej części M. nie odzyskała swojego "parcelacyjnego" kręgosłupa poza podporządkowaniem praw właścicieli ujawnionych w księgach hipotecznych i ich następców prawnych innym prawom (np prawom wynikającym z władania nieruchomością, prawom wynikającym z decyzji administracyjnych, orzeczeń sądowych)
Analogiczne pytania formułujemy w stosunku do przyłączonych do M. obszarów wiejskich (np. wieś Polesie) w których w zakresie w jakim ustalenia "tabel likwidacyjnych" nie odpowiadają współczesnej mapie ewidencyjnej.
Z poważaniem
##
Sąd Rejonowy w G./ Urząd Miasta M./ Prokuratura Rejonowa w G.
Szanowni Państwo,
Przesyłamy do Państwa wiadomości pismo skierowane do Starosty G.
Zarazem wnosimy o udzielenie w trybie dostępu do informacji publicznej odpowiedzi na pyt 3-4 podane w przekazanym do Państwa wiadomości piśmie w zakresie odpowiedzialności Państwa instytucji.
Wydaje się bowiem nieprawdopodobne, aby bez podjęcia szeregu ewidentnie wadliwych decyzji administracyjnych i/lub orzeczeń sądowych możliwe było:
1. przerysowanie mapy geodezyjnej Miasta M. tak aby jej szkielet nie pokrywał się z przedwojennymi mapami parcelacyjnymi (w centralnej części M.) i tabelami likwidacyjnymi (w wiejskiej części M.)
2. pojawiania się przypadków nie respektowania przez instytucje państwowe Powiatu G. praw własności lub innych ustaleń (np. lokalizacja ulic) wywodzących się z pierwotnej parcelacji (bez podania powodu i wyrażenia woli jawnych uzgodnień i wyjaśnień)
z poważaniem
2. Mroczny świat zbrodni Stiega Larssona czy komedia absurdu Stanisława Barei.
Cały czas zagadką pozostaje tylko w oparciu o co właściwie dokonuje się lokalnego "porządkowania".
To, że bałaganu w rejestrach dotyczących nieruchomości nie "porządkuje" się w oparciu o prawa własności wywodzące się z ksiąg hipotecznych jest oczywiste po spojrzeniu na mapę. Gdyby głównie te prawa były brane pod uwagę - to szkielet mapy Miasteczka M nakładałby się na szkielet dawnej parcelacji.
Sprawa naszej nieruchomości nie pozostawia wątpliwości również co do tego, że wszelkich praw nie równa się do ewidencji gruntów. Gdyby tak było - to nasze prawa byłyby nie do ruszenia, bowiem w przypadku naszej nieruchomości mamy ewidencyjne uwidaczniały dokładnie to co było w księgach hipotecznych, a potem wieczystych.
Rejestrów nie "porządkuje" się również w oparciu o stan faktyczny - bo chociażby w przypadku naszej nieruchomości stan faktyczny jest konsystentny z zapisami ksiąg wieczystych i wypisami z ewidencji.
Oczywiście nie możemy niczego wykluczyć, nawet tego, że "porządkuje" się tak aby tylko nie wyszły jakieś stare PRL-owskie przewały, co rzeczywiście sprowadzałoby całą sprawę do mrocznego thillera w stylu "Dziewczyny z tatuażem". Jednak mimo wszystko wydaje nam się, że bardziej prawdopodobnym rozwiązaniem jest drobne cwaniactwo na poziomie bohaterów "Misia" wspomagane gminno-powiatową mentalnością Stanisława Anioła z "Alternatywy 4".
Cały czas zagadką pozostaje tylko w oparciu o co właściwie dokonuje się lokalnego "porządkowania".
To, że bałaganu w rejestrach dotyczących nieruchomości nie "porządkuje" się w oparciu o prawa własności wywodzące się z ksiąg hipotecznych jest oczywiste po spojrzeniu na mapę. Gdyby głównie te prawa były brane pod uwagę - to szkielet mapy Miasteczka M nakładałby się na szkielet dawnej parcelacji.
Sprawa naszej nieruchomości nie pozostawia wątpliwości również co do tego, że wszelkich praw nie równa się do ewidencji gruntów. Gdyby tak było - to nasze prawa byłyby nie do ruszenia, bowiem w przypadku naszej nieruchomości mamy ewidencyjne uwidaczniały dokładnie to co było w księgach hipotecznych, a potem wieczystych.
Rejestrów nie "porządkuje" się również w oparciu o stan faktyczny - bo chociażby w przypadku naszej nieruchomości stan faktyczny jest konsystentny z zapisami ksiąg wieczystych i wypisami z ewidencji.
Oczywiście nie możemy niczego wykluczyć, nawet tego, że "porządkuje" się tak aby tylko nie wyszły jakieś stare PRL-owskie przewały, co rzeczywiście sprowadzałoby całą sprawę do mrocznego thillera w stylu "Dziewczyny z tatuażem". Jednak mimo wszystko wydaje nam się, że bardziej prawdopodobnym rozwiązaniem jest drobne cwaniactwo na poziomie bohaterów "Misia" wspomagane gminno-powiatową mentalnością Stanisława Anioła z "Alternatywy 4".
Dziennik pierwszy (pisany przed 08-2012) |
Dziennik drugi (pisany po 08-2012). |
Dziennik trzeci (pisany po 04-2014). |
Dziennik czwarty (pisany po 03-2015). |
Dziennik piąty (pisany po 01-2016). |
Dziennik szósty (pisany po 04-2016). |
Dziennik siódmy (pisany od 10-2016). |
Dziennik ósmy (pisany od 12-2016). |