Ku chwale sołtysa i plebana czy wkręceni w przekręt?
|
|
1. Prawo i cuda
Zabytki miasteczka M***
Decyzja Starosty pozwalająca na budowę obiektu komercyjnego na terenie dóbr klasztornych za naszym płotem była ewidentnie sprzeczna z Miejscowym Planem Zagospodarowania Przestrzennego (MPZP), oparta na niekompletnej dokumentacji technicznej, a akta sprawy zawierały poświadczenia nie tylko sprzeczne ze stanem rzeczywistym, ale ze sobą nawzajem. Składając odwołanie uważaliśmy, że to tylko formalność. Wydawało nam się, że Wojewoda jest zbyt ważną funkcja, by móc pozwolić sobie na tak ewidentne postawienie podmiotu kościelnego ponad prawem. Myliliśmy się. Wojewoda do tej pory nie zdołał wykrztusić z siebie tego co powinien czyli, że oczekuje od dóbr kościelnych solidnej dokumentacji i zgodności z prawem inwestycji. Byliśmy głęboko rozczarowani.
Co więcej, ku naszej konsternacji, Wojewoda zajął się porządkowaniem sprawy od drugiego końca . W aktach sprawy były dwa dokumenty poświadczające o rzekomej zgodności z MPZP inwestycji, wydane przez organy, które nie są uprawnione do wystawiania takich poświadczeń. Oba sprzeczne zarówno z oryginalnym wypisem organu który do interpretacji MPZP uprawniony jak i z treścią MPZP. Były to dokumenty Starosty i Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. Wojewoda najpierw odmówił ich usunięcia twierdząc, ze raz wystawiony dokument urzędowy musi być respektowany (jak widać postanowienia kodeksu karnego w zakresie wiarygodności dokumentów są Wojewodzie nieznane). Potem po prostu dołączył się do chóru poświadczając, że jedynym ograniczeniem jakie obowiązuje na terenie dóbr klasztornych jest... zakaz garażowania TIR.
Kiedy sprawa była u Wojewody Burmistrz (organ dokonujący interpretacji rzeczonego MPZP) wystawił kolejny wypis z MPZP, który stwierdzał, że inwestycja jest zgodna z planem zagospodarowania tyle,że nie z aktualnym MPZP, ale z już nieobowiązującym. Argumentacja dlaczego zgodność z nieobowiązującym planem zagospodarowania (z którym nawiasem mówiąc inwestycja też nie była zgodna) ma znaczenie była hmm... zadziwiająca. Do tej pory nie wiemy co skłoniło Burmistrza do wystawienia tego przedziwnego dokumentu? Wojewoda uchylił się od wyjaśnienia sprawy.
Innymi wadami dokumentacji Wojewoda się nawet nie zainteresował, uznając najwyraźniej, że w interwencja sił nadprzyrodzonych w pełni zrekompensuje wszelkie usterki wynikające z braków technicznych.
Aby nie było wątpliwości Ministerstwo któremu podlega Wojewoda też zostało o wszystkim poinformowane jednak nie wzbudziło to w nim szczególnego zainteresowania ani obiekcji.
Co więcej, ku naszej konsternacji, Wojewoda zajął się porządkowaniem sprawy od drugiego końca . W aktach sprawy były dwa dokumenty poświadczające o rzekomej zgodności z MPZP inwestycji, wydane przez organy, które nie są uprawnione do wystawiania takich poświadczeń. Oba sprzeczne zarówno z oryginalnym wypisem organu który do interpretacji MPZP uprawniony jak i z treścią MPZP. Były to dokumenty Starosty i Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. Wojewoda najpierw odmówił ich usunięcia twierdząc, ze raz wystawiony dokument urzędowy musi być respektowany (jak widać postanowienia kodeksu karnego w zakresie wiarygodności dokumentów są Wojewodzie nieznane). Potem po prostu dołączył się do chóru poświadczając, że jedynym ograniczeniem jakie obowiązuje na terenie dóbr klasztornych jest... zakaz garażowania TIR.
Kiedy sprawa była u Wojewody Burmistrz (organ dokonujący interpretacji rzeczonego MPZP) wystawił kolejny wypis z MPZP, który stwierdzał, że inwestycja jest zgodna z planem zagospodarowania tyle,że nie z aktualnym MPZP, ale z już nieobowiązującym. Argumentacja dlaczego zgodność z nieobowiązującym planem zagospodarowania (z którym nawiasem mówiąc inwestycja też nie była zgodna) ma znaczenie była hmm... zadziwiająca. Do tej pory nie wiemy co skłoniło Burmistrza do wystawienia tego przedziwnego dokumentu? Wojewoda uchylił się od wyjaśnienia sprawy.
Innymi wadami dokumentacji Wojewoda się nawet nie zainteresował, uznając najwyraźniej, że w interwencja sił nadprzyrodzonych w pełni zrekompensuje wszelkie usterki wynikające z braków technicznych.
Aby nie było wątpliwości Ministerstwo któremu podlega Wojewoda też zostało o wszystkim poinformowane jednak nie wzbudziło to w nim szczególnego zainteresowania ani obiekcji.
2. Na stos z lucyferami
Zabytki miasteczka M***
Po tym jak odmówiliśmy absorpcji kosztów postawienia dóbr klasztornych ponad prawem zaczęły się nam przytrafiać rzeczy dziwne.
Po pierwsze sprzeciwiono się wykonaniu przez nas remontów umożliwiających doprowadzenie budynku w którym mieszkaliśmy do stanu umożliwiającego dalsze mieszkanie. Jak już pisaliśmy Wojewoda podtrzymując sprzeciw był najprawdopodobniej przekonany, że prace remontowe już wykonaliśmy. Do tej pory nie wyjaśniono kto go przekonał.
Uniemożliwia nam się też odgrzebanie dokumentacji dotyczącej tego budynku. Podobno Starosta nic nie posiada. My wiemy, że jest inaczej, a dokumenty te są nam potrzebne do wykazania, że budynek był we władaniu osób od których go kupiliśmy (czyli dowodów, że nikt nie mógł zrobić żadnego nielegalnego hokus - pokus pozbawiającego ich prawa własności). Ale jak rozumiemy dla Wojewody zapewnienia Starosty to rzecz niepodważalna i święta.
Jednak wisienką na torcie były sugestie Wojewody, aby usunąć nas jako stronę w sprawie budowy na terenie sąsiadujących dóbr klasztornych. Przyprawiło nas w osłupienie. Czy ktokolwiek w dobrej wierze może twierdzić, że Starosta po "ustaleniu", że stawiana praktycznie w miedzy inwestycja nie ma wpływu na sąsiadująca nieruchomość może usunąć właściciela sąsiedniej posesji jako stronę sprawy? Brzmi dziwnie?. Nam tez się tak wydaje. Bo po pierwsze Starosta nie ma uprawnień do przeprowadzenia takiej analizy. Po drugie, nie bardzo rozumiemy jak obiekt o uciążliwości sklasyfikowanej jako IX można postawić w miejscu gdzie dozwolone są tylko obiekty o znacznie niższej uciążliwości ( czyli I) i jeszcze twierdzić, że jego oddziaływanie nie przekroczy kilku metrów? Żeby nie komplikować zbytnio sprawy pomijamy milczeniem śmietnik (w miedzy), drogę dojazdową (prawie w miedzy) czy inne dodatkowe atrakcje.
Jakby tego było mało Wojewoda zmodyfikował listę stron sprawy umieszczając na niej poprzednich właścicieli i nie uwzględniając pani Sąsiadki.
Czyżby znowu niczym bumerang wracały plotki o niepewnym stanie własnościowym? Tylko kto je rozsiewa?
Po pierwsze sprzeciwiono się wykonaniu przez nas remontów umożliwiających doprowadzenie budynku w którym mieszkaliśmy do stanu umożliwiającego dalsze mieszkanie. Jak już pisaliśmy Wojewoda podtrzymując sprzeciw był najprawdopodobniej przekonany, że prace remontowe już wykonaliśmy. Do tej pory nie wyjaśniono kto go przekonał.
Uniemożliwia nam się też odgrzebanie dokumentacji dotyczącej tego budynku. Podobno Starosta nic nie posiada. My wiemy, że jest inaczej, a dokumenty te są nam potrzebne do wykazania, że budynek był we władaniu osób od których go kupiliśmy (czyli dowodów, że nikt nie mógł zrobić żadnego nielegalnego hokus - pokus pozbawiającego ich prawa własności). Ale jak rozumiemy dla Wojewody zapewnienia Starosty to rzecz niepodważalna i święta.
Jednak wisienką na torcie były sugestie Wojewody, aby usunąć nas jako stronę w sprawie budowy na terenie sąsiadujących dóbr klasztornych. Przyprawiło nas w osłupienie. Czy ktokolwiek w dobrej wierze może twierdzić, że Starosta po "ustaleniu", że stawiana praktycznie w miedzy inwestycja nie ma wpływu na sąsiadująca nieruchomość może usunąć właściciela sąsiedniej posesji jako stronę sprawy? Brzmi dziwnie?. Nam tez się tak wydaje. Bo po pierwsze Starosta nie ma uprawnień do przeprowadzenia takiej analizy. Po drugie, nie bardzo rozumiemy jak obiekt o uciążliwości sklasyfikowanej jako IX można postawić w miejscu gdzie dozwolone są tylko obiekty o znacznie niższej uciążliwości ( czyli I) i jeszcze twierdzić, że jego oddziaływanie nie przekroczy kilku metrów? Żeby nie komplikować zbytnio sprawy pomijamy milczeniem śmietnik (w miedzy), drogę dojazdową (prawie w miedzy) czy inne dodatkowe atrakcje.
Jakby tego było mało Wojewoda zmodyfikował listę stron sprawy umieszczając na niej poprzednich właścicieli i nie uwzględniając pani Sąsiadki.
Czyżby znowu niczym bumerang wracały plotki o niepewnym stanie własnościowym? Tylko kto je rozsiewa?
3. Transparentność ściśle tajna!
Zabytki miasteczka M***
Bardzo nas zdziwiło gdy na liście osób uznanych za strony sprawy w procesowaniu zezwolenie na budowę za naszym płotem znaleźli się poprzedni współwłaściciele budynku, w którego częściach wspólnych posiadamy 5/6 udziałów i 2 mieszkania. Właściwie to nie wszyscy poprzedni współwłaściciele, tylko dwóch z czterech. Za to jeden dwa razy. Nie pasowało to do żadnej wersji rzeczywistości, którą znamy. A już na pewno nie do tej, która jest ujawniona w znanych nam księgach wieczystych. Do tego należy dodać dziwne sugestie Wojewody odnośnie usunięcia nas jako strony sprawy, co jak pisaliśmy jest kompletnym absurdem jeżeli istotnie mamy to kupiliśmy po dokładnym sprawdzeniu dokumentów.
Po ponad trzech latach sugestii, ze nie mamy tego co za ciężkie pieniądze kupiliśmy jesteśmy wyczuleni na tego typu sygnały, toteż zwróciliśmy się z prośbą o wyjaśnienie. Zostało nam ono odmówione. Podobno wyjaśniano coś w październiku. Tylko, że to nieprawda. Jak rozumiemy korekta nie jest również brana pod uwagę.
Wprawiło nas to w całkowite osłupienie, bowiem jeżeli istotnie zostaliśmy pozbawieni praw własności to Wojewoda nie powinien mieć wątpliwości, że nastąpiło to w sposób ewidentnie przestępczy. Chociażby z tego względu, że od 2008 roku prowadzimy korespondencje w sprawie budowy za płotem i na początku nie było żadnych wątpliwości co do naszego statusu. Nie widzimy możliwości aby od tego czasu nasz status majątkowy mógł się zmienić legalnie bez naszej wiedzy.
Do tego Wojewoda odmówił poświadczenia, ze w jego rejestrach nie znajdują się informacje podważające nasz stan własnościowy ujawniony w znanych nam księgach wieczystych. Czyli de facto odmówił potwierdzenia, że nie posiada informacji o popełnionym przestępstwie. Co brzmi interesująco w kontekście wszystkich działań przez niego podjętych.
Czy po zablokowaniu inwestycji klasztornej zostaliśmy bezprawnie pozbawieni prawa własności do nieruchomości, która nabyliśmy w oparciu o rękojmię ksiąg wieczystych? Jeszcze nie wiemy. Wiemy natomiast, że nasze prawa wynikające z posiadania tej nieruchomości przestały być respektowane. A wyjaśnienie sprawy utrudnia mur milczenia w instytucjach państwowych. Czego przykładem są działania właśnie Wojewody. Czy mamy do czynienia z kryciem przestępstwa czy z celową polityka państwa?
Sprawdzamy czy tym razem "świadomość instytucji" pozwoli Ministerstwu Administracji i Cyfryzacji na interwencję. Dotychczasowe doświadczenie nie nastraja optymistycznie.
Po ponad trzech latach sugestii, ze nie mamy tego co za ciężkie pieniądze kupiliśmy jesteśmy wyczuleni na tego typu sygnały, toteż zwróciliśmy się z prośbą o wyjaśnienie. Zostało nam ono odmówione. Podobno wyjaśniano coś w październiku. Tylko, że to nieprawda. Jak rozumiemy korekta nie jest również brana pod uwagę.
Wprawiło nas to w całkowite osłupienie, bowiem jeżeli istotnie zostaliśmy pozbawieni praw własności to Wojewoda nie powinien mieć wątpliwości, że nastąpiło to w sposób ewidentnie przestępczy. Chociażby z tego względu, że od 2008 roku prowadzimy korespondencje w sprawie budowy za płotem i na początku nie było żadnych wątpliwości co do naszego statusu. Nie widzimy możliwości aby od tego czasu nasz status majątkowy mógł się zmienić legalnie bez naszej wiedzy.
Do tego Wojewoda odmówił poświadczenia, ze w jego rejestrach nie znajdują się informacje podważające nasz stan własnościowy ujawniony w znanych nam księgach wieczystych. Czyli de facto odmówił potwierdzenia, że nie posiada informacji o popełnionym przestępstwie. Co brzmi interesująco w kontekście wszystkich działań przez niego podjętych.
Czy po zablokowaniu inwestycji klasztornej zostaliśmy bezprawnie pozbawieni prawa własności do nieruchomości, która nabyliśmy w oparciu o rękojmię ksiąg wieczystych? Jeszcze nie wiemy. Wiemy natomiast, że nasze prawa wynikające z posiadania tej nieruchomości przestały być respektowane. A wyjaśnienie sprawy utrudnia mur milczenia w instytucjach państwowych. Czego przykładem są działania właśnie Wojewody. Czy mamy do czynienia z kryciem przestępstwa czy z celową polityka państwa?
Sprawdzamy czy tym razem "świadomość instytucji" pozwoli Ministerstwu Administracji i Cyfryzacji na interwencję. Dotychczasowe doświadczenie nie nastraja optymistycznie.
Wybrane fragmenty korespondencji z Wojewodą i ministerstwem d/s administracji
Korespondencja w celu ustalenia jak powinien zachować się urzędnik który trafi na dowody przestępstwa.
Pracownicy Wojewody są najwyraźniej odpowiednio przeszkoleni odnośnie tego co robić w opisanej sytuacji. Wiedzą więc co robić. Mamy niestety podejrzenie, że tylko teoretycznie. Ale dobre i to.
Pracownicy Wojewody są najwyraźniej odpowiednio przeszkoleni odnośnie tego co robić w opisanej sytuacji. Wiedzą więc co robić. Mamy niestety podejrzenie, że tylko teoretycznie. Ale dobre i to.
odp_5.jpg | |
File Size: | 223 kb |
File Type: | jpg |
Natomiast z pracownikami Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji ucięliśmy sobie interesującą pogaduszkę o art 304 par 1i 2 kpk i "świadomości instytucji", która najwyraźniej ma jakiś problem z tym zapisem prawnym.
|
|
Korespondencja w sprawie tego co Wojewoda wie na temat praw własnościowych do naszej nieruchomości.
Prosimy o wydanie zaświadczenia odnośnie tego co Wojewoda ma w rejestrach odnośnie informacji podważających nasze prawa własności. Wojewoda odmówił.
Prosimy o wydanie zaświadczenia odnośnie tego co Wojewoda ma w rejestrach odnośnie informacji podważających nasze prawa własności. Wojewoda odmówił.
|
|
Nie zrażeni poprosiliśmy o podanie dlaczego Wojewoda uwzględnił jako strony sprawy poprzednich włascicieli nieruchomości (i to tylko dwóch z czterech, za to jednego dwukrotnie), a nie uwzględnił Pani Sąsiadki. Wojewoda niestety nic nie wyjaśnił, za to powołał się na swoje własne pismo z października zeszłego roku, w którym tez nic nie było na ten temat.
|
|
I jeszcze korespondencja na inne tematy
Styczeń 2012
|
Luty 2012
|
Kapituła Wielkiego Kalesona i.... |