Przede wszystkim skoro naszą nieruchomość zaliczono do mienia Skarbu Państwa to wyjaśnienie czy rzeczywiście Skarb Państwa ma do niej prawa powinno być bajecznie proste. Teoretycznie wystarczy zajrzeć do odpowiednich rejestrów aby ustalić jak jest naprawdę i czy traktowanie nas jak najgorszych złoczyńców zawłaszczających mienie państwowe (czego doświadczamy od prawie dekady) ma jakiekolwiek podstawy.
Co więc się dzieje w spisach nieruchomości Skarbu Państwa, że nie jest możliwe wyjaśnienie sprawy naszej nieruchomości poprzez prostą konfrontację dotyczących jej dokumentów ze stanem mienia Skarbu Państwa? Ciekawe ile przykładów niekompetencji wykryjemy badając tą sprawę ;-) 1. Tajemnica poliszynela
Gdy się bliżej przyjrzeliśmy temu co się dzieje w spisach mienia Skarbu Państwa okazało się, że wiarygodnych informacji o nieruchomościach Skarbu Państwa nie ma. I co więcej bałagan panujący w spisach mienia państwowego w instytucjach państwowych jest czymś w rodzaju tajemnicy poliszynela. Możemy tylko westchnąć nad poziomem niekompetencji, która toleruje ten stan rzeczy od szeregu lat i nie potrafi sobie z tak zdawałoby się prostą sprawą poradzić. Poniżej kilka przykładów opisów bałaganu panującego w spisach mienia Skarbu Państwa na jakie natrafiliśmy w ró¿nego rodzaju dokumentacji. |
|
1A. Wypowiedzi Naprawdę Ważnych Osób z Naprawdę Ważnych Instytucji
a) Dezyderat nr 14 Komisji do Spraw Kontroli Państwowej do Prezesa Rady Ministrów w sprawie uregulowania stanu prawnego nieruchomości Skarbu Państwa oraz jednostek samorządu terytorialnego uchwalony na posiedzeniu w dniu 22 października 2013 r. "Komisja stwierdza, że wszystkie kontrole NIK dotyczące gospodarowania nieruchomościami Skarbu Państwa prowadzone w ciągu minionych lat wykazują, że władze publiczne w Polsce nie dysponują wiarygodnymi ewidencjami tych nieruchomości, czyli nie istnieje baza do prowadzenia racjonalnej gospodarki tym majątkiem publicznym. Nadal znaczna część nieruchomości wchodząca w skład zasobu Skarbu Państwa i zasobów jednostek samorządu terytorialnego ma nieuregulowany stan prawny, a prawo własności tych podmiotów nie zostało ujawnione w księgach wieczystych" b) Pismo o sygn BM-ZPO-07] 7-78/2013.US/JM wystawione przez Stanisława Huskowskiego sekretarza stanu w Ministerstwie Administracji i Cyfryzacji " Wojewodowie wskazują na fakt, iż w wielu przypadkach regulacja stanu prawnego nieruchomości jest utrudniona ze względu na brak możliwości udokumentowania własności Skarbu Państwa, negatywne rozstrzygnięcia sądów w sprawach z wniosków podmiotów właścicielskich, brak aktualnych danych czy zaniedbania w prowadzeniu ewidencji gruntów i budynków oraz ksiąg wieczystych. Z kolei – jak wskazuje Główny Geodeta Kraju – badania ksiąg wieczystych często wykazują, że były one przenumerowane z uwagi na zmiany zasięgów działań sądów rejonowych, a organ prowadzący ewidencję gruntów i budynków nie był o tym informowany. Niektóre działki posiadają dwie księgi wieczyste, z uwagi na fakt niewykreślenia jej ze starej, a założenia dla niej nowej KW. Wiele ksiąg wieczystych zawiera nieaktualne numery działek, co utrudnia ich identyfikacje wg obecnej numeracji zawartej w ewidencji gruntów i budynków. Uregulowanie stanu prawnego wymaga przedłożenia odpowiednich podstaw prawnych, których uzyskanie niejednokrotnie wymaga przeprowadzenia postępowania sądowego" c) Biuletyn nr: 2821/VII Komisja: Komisja do Spraw Kontroli Państwowej /nr 100/ Data: 09-01-2014 wypowiedź Sekretarza stanu sekretarza stanu w Ministerstwie Administracji i Cyfryzacji Stanisława Huskowskiego: "Nie da się jednoznacznie odpowiedzieć, jak jest. Stan prawny, jak pan poseł wie doskonale i wszyscy na pewno posłowie, przynajmniej w tej Komisji, jest bardzo skomplikowany. Są zadawnione różne problemy czy zaniechania, szczególnie z poprzedniego okresu, PRL. Do dzisiaj trzeba je wyjaśniać, trzeba ustalać stany prawne, trzeba, co więcej, w ogóle wprowadzać do ewidencji gruntów i budynków wiele różnych nieruchomości, bo są one poza ewidencją" d) Pełny zapis przebiegu posiedzenia Komisji do Spraw Kontroli Państwowej (nr 82) z dnia 25 września 2013 r. (W posiedzeniu udział wzięli: Kazimierz Plocke sekretarz stanu w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi wraz ze współpracownikami, Stanisław Huskowski sekretarz stanu w Ministerstwie Administracji i Cyfryzacji wraz ze współpracownikami, Rafał Baniak podsekretarz stanu w Ministerstwie Skarbu Państwa wraz ze współpracownikiem, Wojciech Kutyła wiceprezes Najwyższej Izby Kontroli wraz ze współpracownikami, Kazimierz Bujakowski główny geodeta kraju wraz ze współpracownikami, Maciej Pałucki zastępca dyrektora Zespołu Kontroli Wewnętrznej w Agencji Nieruchomości Rolnych). "Poseł Tadeusz Dziuba (PiS): Co z tego wszystkiego wynika? Przede wszystkim, że przygotowane przez starostów spisy nieruchomości Skarbu Państwa nie odzwierciedlają stanu rzeczywistego. To, co trafia do panów ministrów, mówiąc kolokwialnie, można o kant stołu trzasnąć, w części, oczywiście. Wystarczy jednak, że część jest wadliwa, to i całość jest wadliwa. W księgach wieczystych nie ujawniono prawa własności wszystkich nieruchomości. To oczywiste. I dalej, najważniejszy – moim zdaniem – wniosek: starostowie nie wywiążą się z obowiązku ujawnienia w księgach wieczystych prawa własności, bo nie mają rzetelnej ewidencji. I ten stan trwa przez ostatnich (licząc do końca tej kontroli) trzynaście lat a w tej chwili – czternasty rok" |
I tak dalej. Generalnie z publicznie dostępnej dokumentacji wynika, że temat tego, iż mienia Skarbu Państwa nie można się doliczyć wałkowano pracowicie w Sejmie, Senacie, niektórych Ministerstwach itp. Tak więc to, że w mieniu Skarbu Państwa jest gigantyczny bałagan nie jest naprawdę dla nikogo tajemnicą.
1B Wystąpienia pokontrolne Wojewodów i NIK mających na celu sprawdzenie jak lokalnym instytucjom idzie z porządkowaniem i gospodarowaniem mienia Skarbu Państwa.
a) Wojewoda Lubuski; Wystąpienie pokontrolne z kontroli przeprowadzonej w trybie zwykłym w Starostwie Powiatowym w Strzelcach Kraj.; 16.11.2017; sygn. NK-II.431.1.3.2017.HKam "Po zsumowaniu danych zawartych w ww. Piśmie kontrolujący stwierdzili, że podane przez Starostę dane ogółem są nieprawidłowe. Z sumowania ww. Danych wynika, że ogółem nieruchomości jest 2128, a ich łączna powierzchnia to 7 622,6915 ha. Na podstawie przedstawionych przez panią Naczelnik plików z programu Excel ustalono, że w skład zasobu Skarbu Państwa wchodzi 6 827,6558 ha. Według wyjaśnień pani Naczelnik z powodu braku profesjonalnego oprogramowania do prowadzenia ewidencji nieruchomości Skarbu Państwa dane zliczał pracownik ręcznie. Kontrolujący podjęli próbę ustalenia czy liczba działek wykazana w prowadzonej Ewidencji zasobu nieruchomości Skarbu Państwa jest tożsama z danymi zawartymi w Ewidencji Gruntów i Budynków. Jak stwierdziła Naczelnik Wydziału nie jest możliwe wygenerowanie z programu informatycznego EW OPIS (w którym prowadzona jest Ewidencja Gruntów i Budynków, tzw. Kataster) zbiorczego sprawozdania dotyczącego zasobu nieruchomości Skarbu Państwa, ale pracownicy zajmujący się ewidencją nieruchomości Skarbu Państwa pobierają dane bezpośrednio z Katastru.” b) NIK; Wystąpienie pokontrolne z kontroli przeprowadzonej w Urzędzie Gminy Zagórów; 14.01.2009; sygn. P/08/001 LPO 41024-9-2008 "NIK negatywnie ocenia działania Pana Burmistrza w celu aktualizacji stanu prawnego gminnego zasobu nieruchomości. Do czasu zakończenia kontroli NIK, nie został ujawniony w księgach wieczystych stan prawny siedmiu działek o łącznej powierzchni 0.5745 ha – o łącznej wartości ewidencyjnej 33.687 zł. Uwzględniając, nieposiadanie dokumentacji dotyczącej sytuacji własnościowej sześciu działek o łącznej powierzchni 0.7941 ha, nieujawniony stan prawny posiadało łącznie 0,68% gruntów zaliczonych do zasobu gminnego (200.6325 ha).” c) NIK; Wystąpienie pokontrolne z kontroli przeprowadzonej w Starostwie Powiatu Słupeckiego; 03.12.2008; sygn. P/08/001LPO 41024-5-2008 "Ponadto ustalono, że w ewidencji nie wskazywano oznaczeń dokumentów źródłowych potwierdzających posiadanie przez Skarb Państwa tytułu do nieruchomości, w przypadku niezałożenia księgi wieczystej dla takiej nieruchomości. Stanowiło to naruszenie dyspozycji art. 23 ust. 1 c pkt 3 ww. ustawy. W ocenie NIK, ewidencja nieruchomości stanowiących zasób Skarbu Państwa nie była prowadzona w Starostwie wystarczająco rzetelnie. Szczegółowa analiza wpisów wykazała, że niemożliwym było wskazanie liczby działek zarówno na dzień bieżący, jak i na wybrany dzień z przeszłości. Zdaniem NIK, brak takiej wiedzy może stanowić istotne utrudnienie w prawidłowym gospodarowaniu zasobem nieruchomości Skarbu Państwa położonych na obszarze Powiatu Słupeckiego.” d) Wojewoda Mazowiecki; Wystąpienie pokontrolne z kontroli przeprowadzonej w Urzędzie Miasta st. Warszawy; 31.05.2012; sygn.WK-I.431.6.4.2011 "Zgodnie z informacjami uzyskanymi w toku kontroli, na terenie m.st. Warszawy znajdowały się 3.682 działki, w stosunku do których nie złożono wniosków o ujawnienie w KW prawa własności nieruchomości Skarbu Państwa, natomiast z przedstawionych Wykazów nieruchomości, które na mocy odrębnych przepisów przeszły na własność Skarbu Państwa i stanowią jego własność o nieuregulowanym stanie prawnym, sporządzonych dla 15 dzielnic, wynika, iż na terenie m.st. Warszawy znajdowało się 3.746 działek ewidencyjnych o nieuregulowanym stanie prawnym (...). Mając powyższe na uwadze, pragnę podkreślić, że pomimo dwukrotnego, na przestrzeni lat 2005 – 2011, zobowiązania Prezydenta m.st. Warszawy do przedstawienia ewidencji nieruchomości pozostających w zasobie nieruchomości Skarbu Państwa, obowiązek prowadzenia przedmiotowej ewidencji odpowiadającej wymogom art. 23 ust. 1C ustawy o gospodarce nieruchomościami, nadal nie jest realizowany.” e) NIK; Wystąpienie pokontrolne z kontroli przeprowadzonej w Starostwie Powiatu Czarnkowsko-Trzcianeckiego; 23.10.2008; sygn.P/08/001 LPO 41024-4-2008 "W ocenie NIK ewidencja nieruchomości stanowiących zasób Skarbu Państwa nie była prowadzona w Starostwie w sposób rzetelny. Na podstawie wpisów w ewidencji nie było możliwe wskazanie dokładnej liczby działek stanowiących własność Skarbu Państwa położonych na obszarze Powiatu Czarnkowsko-Trzcianeckiego." |
I tak dalej. Wnioski w zasadzie takie same jak przy wypowiedziach Naprawdę Ważnych Osób z Naprawdę Ważnych Instytucji. Istnienia totalnego bajzlu w mieniu Skarbu Państwa nie jest żadną tajemnicą. Przy czym NIK oraz Wojewodowie bywali dokonując kontroli bezwzględni, wystawiali oceny negatywne i zdarzało im się po kilku latach wpadać z kolejną kontrolą, żeby zobaczyć jak idzie z realizacją zaleceń. I mamy wrażenie, że przy kolejnej kontroli znajdowali mniej więcej to samo. Nie do końca więc rozumiemy dlaczego z niektórych dokumentów przebija optymizm, ze wszystko idzie w dobrym kierunku. No chyba, że "dobry kierunek" inaczej rozumiemy
2. Biegunka ustawodawcza i jej radosne konsekwencje.
Jak wynika chociażby z ustawodawstwa, próby uporządkowania informacji o mieniu państwowym podejmowane były wielokrotnie - w tym drogą ustaw. Nie sposób nie zauważyć iż już wdrożenie w życie pierwszej ustawy zajmującej się tym problemem powinno doprowadzić do należnego uporządkowania mienia Skarbu Państwa. Najwyraźniej jednak tak się nie stało skoro zaistniała potrzeba uchwalenia kolejnej ustawy, a potem kolejnej etc.
Poniżej kilka ustaw zajmujących się tym tematem:
Jak wynika chociażby z ustawodawstwa, próby uporządkowania informacji o mieniu państwowym podejmowane były wielokrotnie - w tym drogą ustaw. Nie sposób nie zauważyć iż już wdrożenie w życie pierwszej ustawy zajmującej się tym problemem powinno doprowadzić do należnego uporządkowania mienia Skarbu Państwa. Najwyraźniej jednak tak się nie stało skoro zaistniała potrzeba uchwalenia kolejnej ustawy, a potem kolejnej etc.
Poniżej kilka ustaw zajmujących się tym tematem:
- Ustawa z dnia 10 maja 1990 r. Przepisy wprowadzające ustawę o samorządzie terytorialnymi ustawę o pracownikach samorządowych (art 17 z którego wynikał obowiązek inwentaryzacji mienia Skarbu Państwa w zakresie przechodzącym na własność gmin)
- Ustawa z dnia 29 września 1994 r. o rachunkowości (art. 26 ust. 1 i 3 oraz art. 27 ust. 1 nakazujące inwentaryzację gruntów)
- Ustawa z dnia 21 sierpnia 1997 r. o gospodarce nieruchomościami (art 23 nakazujące m.in. ewidencjonowanie, wycenę i sporządzanie planów gospodarowania nieruchomościami Skarbu Państwa)
- Ustawa z dnia 7 września 2007 r. o ujawnieniu w księgach wieczystych prawa własności nieruchomości Skarbu Państwa oraz jednostek samorządu terytorialnego, która generalnie jest o tym, żeby całe mienie Skarbu Państwa spisać i prawa do niego wreszcie poujawniać w księgach wieczystych (wykonanie dyrektywy EU)
Możemy się więc złośliwie domyślać, że wkrótce zostaną uchwalone kolejne ustawy dotyczące bajzlu panującego na mieniu Skarbu Państwa. Tym bardziej, że umieszczone w poprzednich punktach wypowiedzi wskazują, że w kwestii istniejącego bałaganu nic się nie zmienia. A następnie powstaną kolejne pełne optymizmu raporty, że sytuacja jest rzekomo pod kontrolą pomimo iż dostępne dane będą pokazywały, ze jest inaczej. Innymi słowy podejrzewamy, że kompetencja jaką się do tej pory wykazano przy sporządzaniu wiarygodnych spisów mienia Skarbu Państwa będzie dalej kwitła w najlepsze.
3. Najmocniejszym tytułem własności do nieruchomości jest.....
Jak wynika z cytowanych w pkt 1 wypowiedzi i dokumentów tajemnicą poliszynela jest, iż w mieniu Skarbu Państwa panuje totalny bajzel z uporządkowaniem którego nie jest sobie w stanie poradzić nawet biegunka ustawodawcza. W takiej sytuacji w zdumienie muszą wprawiać dokumenty wskazujące, że właśnie tytuł prawny Skarbu Państwa (a raczej domniemanie istnienia takiego tytułu wynikające z jakiś nieujawnionych podstaw) jest uważane za najmocniejszy tytuł własności. I to tak mocny, że nikomu nawet nie przychodzi do głowy zakwalifikowanie go jako ewidentnej pomyłki. I to nawet wtedy gdy na istnienie praw Skarbu Państwa nie ma żadnych dokumentów lub są sprzeczne z zapisami ksiąg wieczystych czy ewidencji gruntów i nie mają żadnego potwierdzenia w sytuacji w terenie (czyli z tym co według ustaw ma znaczenie prawne). Poniżej kilka przykładów
Jak wynika z cytowanych w pkt 1 wypowiedzi i dokumentów tajemnicą poliszynela jest, iż w mieniu Skarbu Państwa panuje totalny bajzel z uporządkowaniem którego nie jest sobie w stanie poradzić nawet biegunka ustawodawcza. W takiej sytuacji w zdumienie muszą wprawiać dokumenty wskazujące, że właśnie tytuł prawny Skarbu Państwa (a raczej domniemanie istnienia takiego tytułu wynikające z jakiś nieujawnionych podstaw) jest uważane za najmocniejszy tytuł własności. I to tak mocny, że nikomu nawet nie przychodzi do głowy zakwalifikowanie go jako ewidentnej pomyłki. I to nawet wtedy gdy na istnienie praw Skarbu Państwa nie ma żadnych dokumentów lub są sprzeczne z zapisami ksiąg wieczystych czy ewidencji gruntów i nie mają żadnego potwierdzenia w sytuacji w terenie (czyli z tym co według ustaw ma znaczenie prawne). Poniżej kilka przykładów
3A. Prawa Skarbu Państwa a dokumenty, księgi wieczyste i stan faktyczny.
Wojewoda Podkarpacki, wystąpienie pokontrolne po kontroli w Starostwie Rzeszowskim z 13.11.2015, sygn N-I.7580.11.2015 "Na dzień 3 września 2015 r. dla większości działek Skarbu Państwa dla których istniały dokumenty potwierdzające własność Skarbu Państwa zostały założone księgi wieczyste. Natomiast większość nieruchomości, które zostały do uregulowania to nieruchomości rolne, dla których brak jest jakichkolwiek dokumentów potwierdzających własność Skarbu Państwa oraz brak jest przesłanek do złożenia wniosku do sądu o stwierdzenie nabycia prawa własności Skarbu Państwa w drodze zasiedzenia nieruchomości. Dodatkowo z wyjaśnień zawartych w ww. piśmie z dnia 3 września 2015 r. wynika, iż w okresie objętym kontrolą Starosta Rzeszowski nie składał wniosków o zasiedzenie nieruchomości na rzecz Skarbu Państwa, gdyż nieruchomości te, w większości nie są użytkowane i Starostwo Powiatowe w Rzeszowie nie ma możliwości wykazania w stosunku do nich samoistnego posiadania. Nieruchomości te nie posiadają ksiąg wieczystych, a dawne księgi wieczyste oraz dokumenty poświadczające własność uległy zniszczeniu." Nie sposób nie zauważyć, że ani u Wojewody, ani w Starostwie nie pojawiły się żadne wątpliwości co do tego, że jakieś nieruchomości są własnością Skarbu Państwa pomimo iż nie ma na to żadnych dokumentów i nie jest to potwierdzone ani zapisami ksiąg wieczystych ani nawet sytuacją w terenie (władaniem nieruchomościami przez Skarb Państwa) 3B. Prawa Skarbu Państwa a ewidencja gruntów
NIK; Wystąpienie pokontrolne z kontroli przeprowadzonej w Starostwie Powiatowym w Staszowie; grudzień.2014; sygn.LKI-4114-007-01/2014 1/14/003 "Porównanie wielkości powierzchni nieruchomości Skarbu Państwa stanowiących zasób (podgrupa rejestrowa 1.3 w zakresie nieruchomości oddanych w trwały zarząd i 1.4), jak również nieruchomości oddanych w użytkowanie wieczyste (podgrupy rejestrowe 2.1, 2.2, 2.3 i 2.4) wykazało istnienie znacznych rozbieżności pomiędzy danymi z ewidencji gruntów i budynków (wg bazy EWOPIS) oraz danymi z ewidencji zasobu i ewidencji nieruchomości oddanych w użytkowanie wieczyste (wg bazy prowadzonej w arkuszu kalkulacyjnym Excel). Wg stanu na dzień 2 września 2014 r. Łączna powierzchnia tych nieruchomości ustalona na podstawie ewidencji gruntów i budynków wynosiła 2.003,0000 ha, podczas gdy powierzchnia wg bazy prowadzonej w arkuszu kalkulacyjnym Excel wynosiła 20.840,6780 ha (różnica 18.837,6780 ha). Różnice wystąpiły we wszystkich podgrupach rejestrowych i wyniosły od 5,0201 ha dla podgrupy rejestrowej 2.1 (tj. Użytkownicy wieczyści gruntów należących do Skarbu Państwa będący osobami fizycznymi) do 19.515,2593 ha dla podgrupy rejestrowej 1.4. (tj. Zasób nieruchomości Skarbu Państwa, z wyłączeniem gruntów tego zasobu przekazanych w trwały zarząd). Dowód: akta kontroli str. 30-31] Starosta Staszowski wyjaśnił, że baza danych nieruchomości Skarbu Państwa wg ewidencji w Excel (ha) przedstawia faktyczny stan i jest prowadzona w stanie aktualnym, tj. Nie zawiera zaszłości wynikających ze stanów historycznych i zawarte w niej dane są prawidłowe. (・) Natomiast, dla ewidencji gruntów i budynków w ramach dostępnych środków finansowych aktualizacja zostanie wykonana". Najwyraźniej NIK uwierzył Staroście, ze dane w ewidencji gruntów nie odzwierciedlają stanu faktycznego, a prowadzona w Excel ewidencja mienia Skarbu Państwa i owszem. Jest to cokolwiek zdumiewające zważywszy, ze NIK doskonale musi wiedzieć, ze w informacjach o mieniu Skarbu Państwa panuje bałagan, a ewidencja gruntów przy wszystkich jej wadach była tworzona w latach 1950-tych i 1960-tych nie w oparciu o dokumenty, ale właśnie o rzeczywistą sytuację w terenie. Co więcej aż do lat 1990-tych ewidencja niespecjalnie przejmowała się niczym innym poza stanem faktycznym do tego stopnia, że nawet obowiązująca ją definicja działki opierała się na koncepcji "jednolitego władania" (czyli właśnie stanie faktycznym) a nie "jednolitej własności" (czyli wynikających z dokumentów prawach własności). |
Wygląda więc na to, ze Skarb Państwa "wg ewidencji w Excel " nie tylko jest właścicielem, ale również ma we władaniu jakieś nieruchomości, których nie ma według ewidencji gruntów założonej według sytuacji w terenie i prowadzonej w sposób odzwierciedlający ta sytuację. W takich okolicznościach wypada zadać pytanie czy NIK pofatygował się i sprawdził czy podmioty rzeczywiście władające tą mityczną własnością Skarbu Państwa cokolwiek o prawach Skarbu Państwa "z ewidencji w Excel" wiedzą. Może jesteśmy zbyt cyniczni, ale przeczucie nam mówi, że gdyby wiedzieli, że te prawa istnieją i przynajmniej sprawiają wrażenie wiarygodnych - to nie byłoby problemów z ujawnieniem tych praw nie tylko w "ewidencji w Excel", ale również w ewidencji gruntów (nie mówiąc już o innych dokumentach).
4. Nie każdy jednak tytuł prawny Skarbu Państwa jest ważny......
Zainteresowało nas skąd (kompetentne i profesjonalne) instytucje państwowe czerpią informacje o mieniu Skarbu Państwa skoro jak wynika z pkt 3 nie są to najwyraźniej ani księgi wieczyste, ani dane katastralne czy zestawienia geodezyjne (w tym spójne z dyrektywą EU sporządza się nawet zestawienia nakazane dyrektywą Dyrektywa 2007/2/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 14 marca 2007 r. ustanawiającą infrastruktur・informacji przestrzennej we Wspólnocie Europejskiej), które wiarygodnych danych (jak wynika z cytowanych powyżej wypowiedzi) nie zawierają.
Sprawa wydała nam się interesująca tym bardziej, że z naszych doświadczeń wynikało, że nie uznawane za wiążące przez jednostkę państwową są prawa Skarbu Państwa wynikających z umów międzynarodowych (indemnizacji), z orzeczeń sądowych z okresu PRL-u, z istniejącego stanu faktycznego, zapisów ksiąg wieczystych. Innymi słowy ze wszystkiego co według ustaw ma znaczenie prawne.
Zainteresowało nas skąd (kompetentne i profesjonalne) instytucje państwowe czerpią informacje o mieniu Skarbu Państwa skoro jak wynika z pkt 3 nie są to najwyraźniej ani księgi wieczyste, ani dane katastralne czy zestawienia geodezyjne (w tym spójne z dyrektywą EU sporządza się nawet zestawienia nakazane dyrektywą Dyrektywa 2007/2/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 14 marca 2007 r. ustanawiającą infrastruktur・informacji przestrzennej we Wspólnocie Europejskiej), które wiarygodnych danych (jak wynika z cytowanych powyżej wypowiedzi) nie zawierają.
Sprawa wydała nam się interesująca tym bardziej, że z naszych doświadczeń wynikało, że nie uznawane za wiążące przez jednostkę państwową są prawa Skarbu Państwa wynikających z umów międzynarodowych (indemnizacji), z orzeczeń sądowych z okresu PRL-u, z istniejącego stanu faktycznego, zapisów ksiąg wieczystych. Innymi słowy ze wszystkiego co według ustaw ma znaczenie prawne.
4A. Kłopotliwa indeminizacja
Indeminizacja wynikała z umów międzypaństwowych. Sprowadzały się one do tego, że PRL wypłacał drugiemu sygnatariuszowi pewną, ustaloną sumę pieniędzy. W zamian za to beneficjant zobowiązywał się do pokrycia roszczeń odszkodowawczych jakie jego obywatele mogli mieć do Państwa Polskiego w związku z nacjonalizacją. Oczywiście informacje o tym jakich nieruchomości dotyczyły uregulowane roszczenia były przekazywane rządowi PRL. Wbrew wszelkiej logice pojawiły się jednak przypadki w których praw nabytych przez indeminizację się nie uznaje. a) Z wyroku NSA I OSK 2027/14 w procesie reprywatyzacyjnym W skardze na decyzję Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi; "Gmina S. B. podniosła także bezzasadne pominięcie ustaleń w materii wypłaty odszkodowania za przedmiotowe mienie." Stanowisko WSA; "W kwestii odszkodowania zważył, iż z dokumentacji zalegającej w aktach wynika, że wniosek J. T. o odszkodowanie za utracony majątek w Polsce, w tym za sporną nieruchomość, odrzucono". W skardze kasacyjnej podniesiono; "niewyjaśnienie przez organ wszystkich okoliczności faktycznych co do treści postanowień umów z Republiką Francuską w przedmiocie odszkodowania za utracone mienie i zaniechanie ustalenia co do odszkodowania uzyskanego przez J.T." Stanowisko NSA; "Wypłaty ewentualnego odszkodowania z tego tytułu poprzedniemu właścicielowi albo jego następcom prawnym dotąd zatem nie wykazano. Zresztą wątpliwe jest, aby zagadnienie to miało wpływ na wynik tej sprawy. " Hmm..... czy przypadkiem po podpisaniu umowy indeminizacyjnej i wypłaceniu przez PRL uzgodnionej sumy wszelkie roszczenia za majątek pozostawiony w Polsce nie stawały się problemem rządu kraju,, który te pieniądze zainkasował, a pozostawione przez obywateli tego kraju w Polsce nie przechodziły na Skarb Państwa?
W obwieszczeniu tym znajduje się 6 pozycji z M***:
1. poz 20 M*** T*** (Wykaz nieruchomości objętych Układem między Rządem Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej a Rządem Belgii i Rządem Wielkiego Księstwa Luksemburgu dotyczącym odszkodowania za niektóre interesy belgijskie i luksemburskie w Polsce zawartym dnia 14 listopada 1963 r. w Warszawie, za utratę których Belgijsko-Luksemburska Specjalna Komisja Odszkodowawcza przyznała odszkodowanie) 2. poz 3371 niezabudowana M*** (Wykaz nieruchomości objętych Układem między Rządem Stanów Zjednoczonych Ameryki a Rządem Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej dotyczącym roszczeń obywateli Stanów Zjednoczonych, zawartym w dniu 16 lipca 1960 r., za utratę których Foreign Claims Settlement Commission of the United States przyznała odszkodowanie) 3. poz 3372 "willa Wandów," M*** (Wykaz nieruchomości objętych Układem między Rządem Stanów Zjednoczonych Ameryki a Rządem Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej dotyczącym roszczeń obywateli Stanów Zjednoczonych, zawartym w dniu 16 lipca 1960 r., za utratę których Foreign Claims Settlement Commission of the United States przyznała odszkodowanie) 4. poz 3373 M*** Słowackiego 16 (Wykaz nieruchomości objętych Układem między Rządem Stanów Zjednoczonych Ameryki a Rządem Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej dotyczącym roszczeń obywateli Stanów Zjednoczonych, zawartym w dniu 16 lipca 1960 r., za utratę których Foreign Claims Settlement Commission of the United States przyznała odszkodowanie) 5. poz 4132 Villla Zakątek P*** (M***) Wykaz nieruchomości objętych Układem między Rządem Stanów Zjednoczonych Ameryki a Rządem Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej dotyczącym roszczeń obywateli Stanów Zjednoczonych, zawartym w dniu 16 lipca 1960 r., za utratę których Foreign Claims Settlement Commission of the United States przyznała odszkodowanie) 6. poz 133 Willa Jacquelin M*** (Wykaz nieruchomości objętych Układem pomiędzy Rządem Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej a Rządem Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Północnej Irlandii, dotyczący załatwienia spraw finansowych, zawartym w dniu 11 listopada 1954 r., za utratę których brytyjska Foreign Compensation Commision przyznała odszkodowanie)
4B. Nabycia gruntu pod ulicami
Podobna sytuacja jest z gruntem pod drogami, który został przejęty w okresie PRL. Przynajmniej w latach 1960-tych podział nieruchomości był uzależniony od przekazania Skarbowi Państwa aktem notarialnym nieodpłatnie działki pod drogą (oczywiście jeżeli taka działka wchodziła w skład dzielonej nieruchomości). Sytuacja wydaje się oczywista, ale nie jest. Pojawiają się bowiem przypadki w których Skarb Państwa nie uznaje tak nabytych praw, sugerując iż nie jest właścicielem takiej działki lub nabył ją inna drogą. Poniżej przykładowa korespondencja dotycząca takich właśnie gruntów znajdujących się w miasteczku M., które należą się Gminie M. jako znajdujące się pod drogami gminnymi. Informacja o znalezieniu dowodu własności Skarbu Państwa do działek drogowych, który nie jest ujawniony w rejestrach "Informujemy iz udało zidentyfikować się grunt o pow. 452 m2 znajdujący się przy ul. Przejazd w M***, który został przekazany Skarbowi Państwa w roku 1968, który nie wydaje się być wykazany w żadnym rejestrze jako własność Skarbu Państwa (względnie własność Gminy M*** przejęta w drodze komunalizacji). W przypadku gdyby dokument był już Państwu znany wnosimy o udzielenie informacji publicznej w postaci wskazania jakich współcześnie istniejących działek dotyczy i czy Skarb Państwa (względnie Gmina M***) dalej pozostaje ich właścicielem. Dokumentacja dotycząca nieruchomości znajduje się w aktach księgi wieczystej ****/0000****/6" Odpowiedź gminy na powyższą informację i odpowiedź Starostwa na analogiczną informację dotyczącą działek pod drogami powiatowymi.
4C Niezręczne wyroki sądowe
Analogicznie wybiórczo są traktowane są orzeczenia sądowe z okresu PRL. Wydawać by się mogło, że takiego prawa własności nic podważyć nie może. Tymczasem zdarzają się przypadki nie uznawania praw nabytych tą drogą, albo uznawania dość wybiórczo. Poniżej przykład dotyczący pewnego problematycznego terenu, gdzie Urząd Miasta M. poinformowany został, że sąd rejonowy potwierdził, iż wyrok na podstawie którego Skarb Państwa nabył teren jest dalej ważny oraz poproszony o potwierdzenie, że ten wyrok uznaje. Informacja przesłana do Urzędu Miasta M "Szanowna Pani Burmistrz, Przesyłam Pani informację udzieloną przez Sąd Rejonowy w G*** dotyczącą orzeczenia I Ns 365/64, z którego wywodzą się prawa Gminy M*** do terenu Parku L***. Wyrażam nadzieję, iż pomoże to Pani w wyjaśnieniu sprawy ul. L*** w sposób korzystny dla mieszkańców, pozbawionych z niezrozumiałych przyczyn dostępu do drogi publicznej . Ponadto celem wykluczenia, iż sytuacja z ul. L*** wynika z problemów natury prawnej (w szczególności bliżej niekreślonej decyzji o zwrocie nieruchomości, która dla terenu tej nieruchomości nie miała prawa być wydana), wnoszę o potwierdzenie, iż nie posiada Pani wiedzy o innych tytułach prawnych Gminy M***, Skarbu Państwa ani osób trzecich do terenu Parku L*** poza prawomocnym i pozostającym w obiegu prawnym orzeczeniem I Ns 365/64. W przypadku, gdyby posiadała Pani wiedzę o takich "alternatywnych" prawach, wnoszę o wskazanie z jakich dokumentów się one wywodzą oraz przekazaniu kopii tych dokumentów (o ile UMM nimi dysponuje) Z poważaniem" Odpowiedź Urzędu Miasta M "W odpowiedzi na wniosek o udostępnienie informacji publicznej l.dz. 05631.2018 skierowany do Urzędu Miasta M*** w dniu 19.06.2018 r. za pomocą wiadomości e-mail o poniższej treści, wskazuję że Gmina M*** jest właścicielem dz. nr ew. 77 obr. **-** (teren Parku L***) na podstawie Decyzji Nr 45013 Wojewody M*** z dn. 10.08.1994 r. znak: G.2.4.7224/173/91/92/94 (komunalizacja), nie zaś na podstawie Postanowienia Sądu Rejonowego w G*** z dnia 28.09.1964 r. w sprawie sygn. akt I Ns 365/64. Uzupełniając, pragnę dodać że na chwilę obecną nie toczy się żadne postępowanie administracyjne lub sądowe dotyczące ww. nieruchomości w zakresie prawa własności, a jedynym znanym Burmistrzowi tytułem prawnym do nieruchomości dz. nr ew. 77 obr. **-** jest tytuł Gminy M*** (wyżej opisany)." Jak więc widać odpowiedź okazała się nieco pokrętna. Co ciekawe Decyzja Nr 45013 z dn. 10.08.1994 r wydana została w oparciu o kartę inwentaryzacyjną nieruchomości, która odnosi się właśnie do wyroku I Ns 365/64. Jak więc widać trochę ponad dwadzieścia lat później coś stało się tu chyba dość niejednoznaczne. |
5. Konsekwencje nawarstwiającej się niekompetencji
Cytowane powyżej wypowiedzi dają cokolwiek absurdalny obraz tego co się dzieje nie tylko w mieniu Skarbu Państwa, ale w ogóle w prawach własności. Poczucie absurdu wynika nie tylko z istnienia bałaganu w mieniu Skarbu Państwa, którego od prawie 30 lat nie można uporządkować, pomimo iż ilość uchwalanych ustaw wskazuje, że podejmowano intensywne wysiłki. Jeszcze bardziej absurdalne wydaje się traktowanie takiego bałaganu w mieniu Skarbu Państwa jako mocniejszy tytuł własności niż jawne rejestry odzwierciedlające prawa własności (co musi dziwić nawet jeżeli są one w niewiele mniejszym chaosie).
Najbardziej zdumiewające jest jednak traktowanie różnych praw Skarbu Państwa w nierówny sposób. Jedne prawa Skarbu Państwa wydają się niekoniecznie wiarygodne, a inne prawa Skarbu Państwa wiarygodniejsze niż wszystko inne. Przy czym, jak wynika z przytoczonych powyżej cytatów do "niekoniecznie wiarygodnych praw" zaliczyć można w zasadzie wszystko co według ustaw ma znaczenie prawne tj księgi wieczyste, akty notarialne, wyroki sądowe, umowy międzynarodowe, sytuacja w terenie czy odzwierciedlająca ją ewidencja gruntów.
Najbardziej absurdalny jest jednak unoszący się nad tym całym bajzlem optymizm, że "wszystko idzie w dobrym kierunku" i poziom kompetencji, który nie pozwala zauważyć, ze optymistycznymi podsumowaniami raportów nie przykryje się rzeczywistości. Wręcz przeciwnie. Na podstawie optymistycznych raportów podejmowane są oderwane od rzeczywistości decyzje mające jak najbardziej realne skutki. Co w naszej ocenie jest pewną odmianą bawienia się w celowanie g*** nem w wentylator.
Cytowane powyżej wypowiedzi dają cokolwiek absurdalny obraz tego co się dzieje nie tylko w mieniu Skarbu Państwa, ale w ogóle w prawach własności. Poczucie absurdu wynika nie tylko z istnienia bałaganu w mieniu Skarbu Państwa, którego od prawie 30 lat nie można uporządkować, pomimo iż ilość uchwalanych ustaw wskazuje, że podejmowano intensywne wysiłki. Jeszcze bardziej absurdalne wydaje się traktowanie takiego bałaganu w mieniu Skarbu Państwa jako mocniejszy tytuł własności niż jawne rejestry odzwierciedlające prawa własności (co musi dziwić nawet jeżeli są one w niewiele mniejszym chaosie).
Najbardziej zdumiewające jest jednak traktowanie różnych praw Skarbu Państwa w nierówny sposób. Jedne prawa Skarbu Państwa wydają się niekoniecznie wiarygodne, a inne prawa Skarbu Państwa wiarygodniejsze niż wszystko inne. Przy czym, jak wynika z przytoczonych powyżej cytatów do "niekoniecznie wiarygodnych praw" zaliczyć można w zasadzie wszystko co według ustaw ma znaczenie prawne tj księgi wieczyste, akty notarialne, wyroki sądowe, umowy międzynarodowe, sytuacja w terenie czy odzwierciedlająca ją ewidencja gruntów.
Najbardziej absurdalny jest jednak unoszący się nad tym całym bajzlem optymizm, że "wszystko idzie w dobrym kierunku" i poziom kompetencji, który nie pozwala zauważyć, ze optymistycznymi podsumowaniami raportów nie przykryje się rzeczywistości. Wręcz przeciwnie. Na podstawie optymistycznych raportów podejmowane są oderwane od rzeczywistości decyzje mające jak najbardziej realne skutki. Co w naszej ocenie jest pewną odmianą bawienia się w celowanie g*** nem w wentylator.
Fakt, że na niezinwentaryzowanym mieniu Skarbu Państwa prowadzone są takie procesy jak prywatyzacja czy reprywatyzacja musi przyprawiać o zdumienie. To ostatnie wskazuje bowiem iż decyzje nacjonalizacyjne traktuje się jako niepodważalny dowód własności Skarbu Państwa. Jest to absurd nad absurdami. Szczególnie gdy się weźmie pod uwagę, że warunki w jakich były wystawiane niejednokrotnie mogły uniemożliwiać ich wykonanie. Jak również fakt, że proces reprywatyzacji sprowadza się do stwierdzenia ich niezgodności z prawem. Dlaczego więc zakłada się iż w dokumentach wydanych z naruszeniem prawa znajdują się bezwzględnie prawdziwe informacje w zakresie dotyczącym praw własności podmiotu od którego nieruchomość była przejmowana i bezwzględną prawdziwość informacji o rzeczywistym wejściu w jej posiadanie przez Skarb Państwa?
Po przyjrzeniu się bliżej procesowi nacjonalizacji jesteśmy pod wrażeniem nie tylko kompetencji osób podejmujących decyzje nacjonalizacyjne. Znacznie większe wrażenie na nas robią osoby przyjmujące iż zawarte w nich informacje mają status prawdy objawionej.
Po przyjrzeniu się bliżej procesowi nacjonalizacji jesteśmy pod wrażeniem nie tylko kompetencji osób podejmujących decyzje nacjonalizacyjne. Znacznie większe wrażenie na nas robią osoby przyjmujące iż zawarte w nich informacje mają status prawdy objawionej.
1. Papier a rzeczywistość czyli o nacjonalizacji dekretowej/ustawowej słów kilka
Nie sposób nie zauważyć, że większość przejęć drogą nacjonalizacji dekretowej/ustawowej odbywała się jeszcze w latach 1944-1950, a więc w latach wojennego bałaganu. Musimy bowiem pamiętać, ze oficjalna data zakończenia wojny - 8 maja 1945 jest oficjalną datą zakończenia II wojny światowej i niczym więcej. Na terenach Polski działania zbrojne (a tym samym towarzyszący im chaos) trwały co najmniej do daty zakończenia akcji "Wisła" czyli do 1950-roku. Do tego dochodziły masowe migracje ludności, brak dokumentów z okresu administracji Państwa Polskiego (zniszczone, zaginione, wywiezione do Niemiec), nieobecność wiarygodnych źródeł informacji i stan faktyczny .... częstokroć jeszcze odzwierciedlający okupacyjne realia i częstokroć odzwierciedlająca okupacyjne realia jedyna dostępna dokumentacja. Trzeba też wspomnieć o bałaganie związanym z mającymi w tym czasie zmianami ustrojowymi i nieufnością znacznej części ludności do nowej władzy etc
Proces nacjonalizacji był więc z definicji wielkim bałaganem przeprowadzanym prawie po omacku. Nawet przy założeniu perfekcyjnej dokładności wystawianych dokumentów i wysokiej kwalifikacji kadr obarczony znacznym ryzykiem błędu. A przecież zdarzały się przypadki przejmowania nieruchomości przez wkraczająca na okupowane tereny Armię Radziecką, którą o znajomość terenu czy rozumienie praw własności trudno podejrzewać.
Według naszej wiedzy do chwili obecnej nie przeprowadzono badań mających na celu ustalenie ile decyzji o przejęciu zostało istotnie wykonanych a ile z nich ze względu na swoją wadliwość pozostało tylko na papierze. Nie ma też badań ustalających ile z tych decyzji było wydanych dla innego podmiotu niż rzeczywisty właściciel.
Nie jest to jednak koniec z problemami związanymi z dekretowo/ustawową nacjonalizacją. Dla każdego kto miał do czynienia z wystawianymi w związku z nią dokumentami jest oczywiste, że były to decyzje wysoce nieprecyzyjne. Co po części wynikało z braku kadr spowodowanego znacznym ubytkiem ludności, szczególnie wykształconej i nieufności nowej władzy do przedwojennych "wykształciuchów".
Zdarzają się np. decyzje o przejęciu obszaru X w okolicy Y (bez wyszczególnienia co dokładnie wchodziło w zakres „obszaru X”), zdarza się też że treść decyzji nacjonalizacyjnej jest rozbieżna z protokołem zdawczo-odbiorczym itp.
Nawet jeżeli decyzja jest bardziej precyzyjna i dotyczy konkretnych działek ABC, to i tak ze współczesnymi oznaczeniami nie ma nic wspólnego, a często nawet z granicami nieruchomości istniejącymi współcześnie w terenie. Generalnie decyzja nacjonalizacyjna jest nieczytelna bez zbadania ksiąg hipotecznych z tego okresu (o ile są zachowane) i wykonania dodatkowych uzgodnień geodezyjnych. A jej wiarygodność powinna z ostrożności być traktowana (ze względu na warunki w jakich była wystawiana) z największą podejrzliwością. Jednak najwyraźniej tak nie jest.
Nie sposób nie zauważyć, że większość przejęć drogą nacjonalizacji dekretowej/ustawowej odbywała się jeszcze w latach 1944-1950, a więc w latach wojennego bałaganu. Musimy bowiem pamiętać, ze oficjalna data zakończenia wojny - 8 maja 1945 jest oficjalną datą zakończenia II wojny światowej i niczym więcej. Na terenach Polski działania zbrojne (a tym samym towarzyszący im chaos) trwały co najmniej do daty zakończenia akcji "Wisła" czyli do 1950-roku. Do tego dochodziły masowe migracje ludności, brak dokumentów z okresu administracji Państwa Polskiego (zniszczone, zaginione, wywiezione do Niemiec), nieobecność wiarygodnych źródeł informacji i stan faktyczny .... częstokroć jeszcze odzwierciedlający okupacyjne realia i częstokroć odzwierciedlająca okupacyjne realia jedyna dostępna dokumentacja. Trzeba też wspomnieć o bałaganie związanym z mającymi w tym czasie zmianami ustrojowymi i nieufnością znacznej części ludności do nowej władzy etc
Proces nacjonalizacji był więc z definicji wielkim bałaganem przeprowadzanym prawie po omacku. Nawet przy założeniu perfekcyjnej dokładności wystawianych dokumentów i wysokiej kwalifikacji kadr obarczony znacznym ryzykiem błędu. A przecież zdarzały się przypadki przejmowania nieruchomości przez wkraczająca na okupowane tereny Armię Radziecką, którą o znajomość terenu czy rozumienie praw własności trudno podejrzewać.
Według naszej wiedzy do chwili obecnej nie przeprowadzono badań mających na celu ustalenie ile decyzji o przejęciu zostało istotnie wykonanych a ile z nich ze względu na swoją wadliwość pozostało tylko na papierze. Nie ma też badań ustalających ile z tych decyzji było wydanych dla innego podmiotu niż rzeczywisty właściciel.
Nie jest to jednak koniec z problemami związanymi z dekretowo/ustawową nacjonalizacją. Dla każdego kto miał do czynienia z wystawianymi w związku z nią dokumentami jest oczywiste, że były to decyzje wysoce nieprecyzyjne. Co po części wynikało z braku kadr spowodowanego znacznym ubytkiem ludności, szczególnie wykształconej i nieufności nowej władzy do przedwojennych "wykształciuchów".
Zdarzają się np. decyzje o przejęciu obszaru X w okolicy Y (bez wyszczególnienia co dokładnie wchodziło w zakres „obszaru X”), zdarza się też że treść decyzji nacjonalizacyjnej jest rozbieżna z protokołem zdawczo-odbiorczym itp.
Nawet jeżeli decyzja jest bardziej precyzyjna i dotyczy konkretnych działek ABC, to i tak ze współczesnymi oznaczeniami nie ma nic wspólnego, a często nawet z granicami nieruchomości istniejącymi współcześnie w terenie. Generalnie decyzja nacjonalizacyjna jest nieczytelna bez zbadania ksiąg hipotecznych z tego okresu (o ile są zachowane) i wykonania dodatkowych uzgodnień geodezyjnych. A jej wiarygodność powinna z ostrożności być traktowana (ze względu na warunki w jakich była wystawiana) z największą podejrzliwością. Jednak najwyraźniej tak nie jest.
2. Największe absurdy nacjonalizacji
Nie powinno dziwić, ze proces prowadzony w okresie powojennego bałaganu wygenerował wiele absurdów. Poniżej niektóre z nich
Nie powinno dziwić, ze proces prowadzony w okresie powojennego bałaganu wygenerował wiele absurdów. Poniżej niektóre z nich
2A. Absurd nad absurdami czyli nacjonalizacja nieruchomości na stanie prawnym i faktycznym z czasów okupacji III Rzeszy.
Poniżej przykłady pokazujące, że nacjonalizacja była wykonywana czasami na stanie prawnym i faktycznym z czasów okupacji III Rzeszy. Oczywiście chodzi o stan prawny i faktyczny wynikający z dokonanych w okresie okupacji przejęć nieruchomości na potrzeby okupanta. Przy czym przynajmniej niektóre z nieruchomości, znacjonalizowanych w ten sposób, na stanie prawnym i faktycznym II RP nie podlegały nacjonalizacji. Na to, że skala takich przejęć nie mogła być mała pokazuje konieczność zajęcia się tematem przez powojenne ustawodawstwo, czego wyrazem jest dekret z dnia 06.06.1945 o mocy obowiązującej orzeczeń sądowych wydanych w okresie okupacji niemieckiej na terenie Rzeczypospolitej Polskiej. Zawarte zostały tam następujące regulacje: "Art. 8 (1) Wszelkie wpisy hipoteczne i rejestrowe na rzecz państwa niemieckiego. Jego zrzeszeń publiczno-prawnych, obywateli niemieckich i osób narodowości niemieckiej ulegają wykreśleniu w każdym czasie z urzędu lub na wniosek osób interesowanych. (2) Wpisy hipoteczne i rejestrowe, dokonane na rzecz innych osób, mogą być w ciągu dwu lat od daty przejścia Państwa, na stopę pokojową wykreślone na wniosek osób interesowanych, jeżeli nastąpiły na skutek specjalnego ustawodawstwa, skierowanego przeciwko obywatelom polskim, po tej zaś dacie w trybie postępowania spornego. (3) W ciągu tego dwuletniego okresu nie stosuje się do tych wpisów zasady jawności i prawdziwości wpisu oraz dobrej wiary osób trzecich." Kolejnym przykładem pokazującym , że skala okupacyjnych przejęć mogła być całkiem spora jest potrzeba zaadresowania tego tematu również współcześnie. Czego przejawem jest uzasadnienie do projektu ustawy o rekompensatach za przejęte przez państwo nieruchomości oraz niektóre inne składniki mienia wraz z projektami (druk sejmowy nr 133, Sejm RP V kadencji). Zawarta została regulacja dotycząca mienia zajętego od 1 września 1939 r. przez okupacyjne władze niemieckie, a następnie przejętego przez państwo polskie (art. 4 pkt 3). Co ciekawe w takim sposobie nacjonalizacji najwyraźniej nieprawidłowości nie dopatrzył się nie tylko współczesny Sejm czy administracja rządowa, ale (jak pokazuje pierwszy z poniższych przykładów) również Sąd (NSA) a) Nacjonalizacja pewnego przedsiębiorstwa Pewne przedsiębiorstwo zostało powiększone w okresie okupacji o prywatną nieruchomość i w tym kształcie zostało znacjonalizowane. "Postanowieniem NSA z 28.6.2007 r. (I OSK 1222/06), Sąd ten wystąpił o rozstrzygnięcie przez skład 7 sędziów zagadnienia prawnego, które powstało w toku rozpoznawania sprawy ze skargi kasacyjnej od wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie z 27.4.2006 r. (IV SA/Wa 71/06) w sprawie ze skargi na decyzję Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi, który odmówił stwierdzenia nieważności orzeczenia w przedmiocie zatwierdzenia protokołu zdawczo-odbiorczego znacjonalizowanego przedsiębiorstwa. Minister Przemysłu i Handlu orzeczeniem wydanym na podstawie art. 2 ustawy z 3.1.1946 r. o przejęciu na własność państwa podstawowych gałęzi gospodarki narodowej (Dz.U. R.P. Nr 3, poz. 17 ze zm.), tzw. ustawy nacjonalizacyjnej, orzekł o przejściu na własność państwa przedsiębiorstwa, a następnie Minister Przemysłu Spożywczego i Skupu orzekł o zatwierdzeniu protokołu zdawczo-odbiorczego tego przedsiębiorstwa, stwierdzając, że nieruchomości stanowiące części składowe tego przedsiębiorstwa, przechodzą na własność państwa, łącznie z nieruchomościami zapisanymi w księdze wieczystej jako własność poprzedników prawnych skarżących. W wyniku rozpoznania wniosku o stwierdzenie nieważności orzeczenia Ministra Przemysłu Spożywczego i Skupu, wniesionego przez skarżących, którzy podnosili, że parcele stanowiące własność poprzedników prawnych (właścicieli), zostały włączone do przedsiębiorstwa w okresie okupacji (po 1.9.1939 r.) bez tytułu prawnego – Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi decyzją odmówił stwierdzenia nieważności tego orzeczenia.(...) WSA w Warszawie oddalił skargę na powyższą decyzję. Sąd powołując się na rozbieżności w orzecznictwie, powstałe na tle stosowania art. 6 ust. 1 ustawy nacjonalizacyjnej, przyjął w rozpoznawanej sprawie, że ustawodawcy w uregulowaniu sprawy przejmowania przedsiębiorstwa chodziło o przejęcie z mocy samego prawa przedsiębiorstwa w całości, bez względu na to, czyją własność stanowiły poszczególne jego składniki. W uzasadnieniu wyroku sąd I instancji stwierdził również, że z dokumentów archiwalnych wynika, iż należące do poprzedników prawnych skarżących nieruchomości, włączone do przedsiębiorstwa po 1.9.1939 r., to jest już w okresie okupacji, zostały przejęte na podstawie ustawy nacjonalizacyjnej wraz z tym przedsiębiorstwem, ponieważ zabezpieczały jego dalsze funkcjonowanie i zdolność produkcyjną."
c) Nacjonalizacja pewnych dóbr
(cytat z prawo.pl; "Dekret o reformie rolnej nie wymagał wydawania decyzji administracyjnych"; Katarzyna Żaczkiewicz-Zborska; 18.02.2011) "W 1942 r. hitlerowski sąd wpisał do ksiąg wieczystych jako właściciela majątku Dobra Rycerskie, Rzeszę Niemiecką. W 1946 r. polski zmienił właściciela i stał się nim Skarb Państwa, na podstawie zaświadczenia urzędu ziemskiego, że nieruchomość została objęta dekretem PKWN o reformie rolnej." d) Nacjonalizacja pewnego pensjonatu (wyjątek ze wspomnień Marii Morozowicz - Szczepkowskiej "Z lotu ptaka"). "Dom nasz w Jastarni w czasie okupacji został przez Niemców dzięki ładnemu położeniu nad zatoką zaanektowany i całkowicie wewnątrz przerobiony. Dobudowano oszkloną halę i założono w niej fabrykę dywanów. Zapewne był to dar państwa niemieckiego dla jakiegoś zasłużonego hitlerowca, który się tu pięknie urządził. Widocznie był amatorem róż, bo przed domem założył piękne rozarium. Ponieważ Niemcy są skrupulatni i systematyczni, przysłali do męża osobno i do mnie osobno rejentalne wezwanie, abyśmy się zgodzili na sprzedaż powyższego obiektu. Oczywiście nie odpisaliśmy na tę propozycję, a wtedy skreślili nasze nazwiska z księgi wieczystej w Pucku i na ich miejsce wpisali własne, podając się za właścicieli Teppichfabrik na Helu. (...) Działania wojenne, jakie się potem toczyły na Helu, oszczędziły nasz dom, zostały na nim tylko ślady małych zadraśnięć od kul. Kiedy więc nasi przyjaciele rybacy donieśli nam telegraficznie, że dom ocalał, pojechaliśmy oboje do Jastarni, niestety nie zaraz, bo i na miejscu, w M, było bardzo wiele roboty. Dom zastaliśmy zajęty przez Wojska Ochrony Pogranicza (WOP). (...) Ale to byl dopiero początek naszych kłopotów i udręk. Oczywiście dom w obecnym stanie, znacznie przerobiony i obrabowany ze wszystkich sprzętów, wymagał dużych inwestycji, aby go przywrócić do stanu przedwojennego. Nie dysponując odpowiednim kapitałem zwróciliśmy się do kilku instytucji państwowych z propozycją objęcia I użytkowania domu w zamian za wyremontowanie go. Zgłosiło się jako pierwsze Ministerstwo Zdrowia, zachwycone obiektem, ale kiedy już prawie finalizowaliśmy umowę, coś się nagie odmieniło w polityce i zakomunikowano nm, że ministerstwo nie musi starać się o domy, bo domy same przyjdą do niego. I rzeczywiście tak się stało. Bez porozumienia się z nami dom nasz nad zatoką zajęła jako „dobro poniemieckie" fabryka pasmanterii z Gdańska na kolonie letnie dla dzieci. W tym czasie wyszedł dekret, że pensjonatów nie wolno zajmować, ale - jak sprawę usiłowano tłumaczyć - to już nie był pensjonat, lecz fabryka dywanów w domu zrabowanym. Stąd władze uporczywie obstawały, że jest to dobro poniemieckie. (...) Trzy lata trwały wyjaśnienia, prośby, podania I dowodzenia, że dom nie jest „poniemiecki", jakkolwiek zajmowali go Niemcy, że budował go polski obywatel, zasłużony i znany rzeźbiarz, i żona jego, pisarka, za pieniądze uczciwie i z trudem zarobione. Gdy wreszcie sprawa oparła się o Komitet Centralny PZPR, najwyższym rozporządzeniem tytuł własności został nam przywrócony. Ale w tym czasie gmina w Jastarni zgłosiła pretensje do tego dużego budynku, pragnąc go przeznaczyć na szkolę, i znów bez porozumienia z właścicielem zajęła dom i przystosowała go do potrzeb szkolnych.(...)" |
2B. Nieruchomości nieprzejęte przez Skarb Państwa (pomimo wystawienia decyzji nacjonalizacyjnej).
Przy okazji prowadzenia reprywatyzacji w co najmniej kilku przypadkach okazało się, że decyzje nacjonalizacyjne dotyczyły nieruchomości, których Państwo Polskie nigdy skutecznie nie przejęło, bo....... nie miało ku temu żadnych podstaw prawnych. Po prostu były one własnością innej osoby niż ta na którą opiewała decyzja nacjonalizacyjna a) Przypadek Gminy Michałowice; W sprawie chodziło mniej więcej o to, że zgłosili się spadkobiercy przedwojennych właścicieli znacznej części Michałowic domagając się unieważnienia decyzji nacjonalizacyjnej, na mocy której majątek został skonfiskowany w roku 1948, argumentując, że znaczna cześć majątku nie stanowiła w chwili dokonywania nacjonalizacji gruntów rolnych bo została rozparcelowana. Argumentacja ta była poniekąd słuszna (według dekretu o reformie rolnej nacjonalizacja dotyczyła tylko powyżej 50 ha gruntów rolnych). Ministerstwo wydało decyzję pozytywną czyli unieważniło decyzję nacjonalizacyjną. Jednak okazało się jednak, że istnieją wątpliwości co do statusu terenu objętego decyzją nacjonalizacyjną m.in. takie co z niego było właściwie czyją własnością "Rafał Wójcik, audytor i członek zarządu osiedla Michałowice: - Dokopałem się do pierwotnej księgi wieczystej mojej ziemi, sfotografowałem ją w sądzie i dowiedziałem się, że w 1938 r. hrabia Grocholski sprzedał ją człowiekowi, który później sprzedał ją nam. To jak to rozumieć?" ("Reprywatyzacja w Michałowicach. Dziedzicom zapłacimy wszyscy"; Gazeta Wyborcza, 23.09.2016) Jak rozumiemy kiedy dopuszczono do głosu właścicieli nieruchomości z terenu objętego decyzją, okazało się że istnieją osoby które były wysoce zdziwione tym, że jakakolwiek decyzja nacjonalizacyjna w ogóle istnieje. W efekcie okazało się, że teren o którego zwrot mogą ewentualnie wystąpić przedwojenni właściciele majątku ziemskiego jest znacznie mniejszy. "Sporządzony przez mierniczego przysięgłego B. K. plan parcelacyjny części "Dóbr Ziemskich M." pod nazwą hipoteczną "Nowe G." o pow. 28,4365 ha został zatwierdzony przez Starostę W. [...] kwietnia 1932 r., zaś sporządzony przez ww. mierniczego plan parcelacyjny dla Osiedla M. o pow. 140,2417 ha zatwierdzony został przez Starostę W. [...] listopada 1933 r. Nie ulega również wątpliwości, że wchodzące w skład ww. nieruchomości działki w dużej części zostały zbyte przez dawną właścicielkę przed 1 września 1939 r., a kolejne przed wejściem w życie dekretu, tj. przed 13 września 1944 r. Sam plenipotent B. G. oświadczył, że niesprzedanych pozostało jedynie 28 parcel z osiedla M. i 10 parcel z osiedla N., o łącznym obszarze 6,8733 ha." (I OSK 1279/18 - Wyrok NSA z dnia 22.10.2018) Jak widać po uwzględnieniu dokumentacji okazało się więc, że z oryginalnego parcelowanego terenu o pow. ok 168 ha spadkobiercom należało się jedynie ok. 6 ha. Przyczyną zamieszania było najprawdopodobniej m.in. to, że inne informacje zawarte były w decyzji nacjonalizacyjnej, a inne w protokole zdawczo-odbiorczym (którego najwyraźniej nie uwzględniono wcześniej) "Z uzasadnień tych orzeczeń wynika również, że fakt zatwierdzenia projektu parcelacji nie został poczytany za istotny dla oceny podpadania określonych działek pod działanie przepisów dekretu, bowiem parcelacja ta nie została zakończona przed 13 września 1944 r., tj. przed wejściem w życie dekretu i nie wszystkie parcele zostały rozsprzedane. W efekcie wyłączono spod przejęcia część parcel tylko w takim zakresie, w jakim przedwojennym nabywcom udało się potwierdzić swój tytuł prawny aktem kupna. Ustalono wówczas, że parcel takich jest [...] o łącznej pow. [...] ha, stąd z ogólnej powierzchni Y wynoszącej [...] ha, przejęto [...] ha. Organ zauważył, że odmienny stan faktyczny podaje powoływany wyżej protokół w sprawie przejęcia nieruchomości z [...] kwietnia 1949 r. W odniesieniu do X stwierdza się w nim, że większość działek rozsprzedana została przez właścicielkę majątku B. G. na podstawie aktów notarialnych, względnie umów przyrzeczenia kupna-sprzedaży, natomiast w Y większość użytkowników działek posiada jedynie umowy przyrzeczenia kupna-sprzedaży. Zestawienie powyższych danych świadczy o tym, że dokonana w orzeczeniu Wojewody [...] ocena zakresu, w jakim parcelacja została rzeczywiście przeprowadzona, była pobieżna i nie odpowiadała wymogom wynikającym z art. 44 rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 22 marca 1928 r. o postępowaniu administracyjnem (Dz.U. Nr 35, poz. 341)." (I SA/Wa 493/14 - Wyrok WSA w Warszawie) b) Warszawa Wola "Jak tłumaczy w rozmowie z Onetem rzecznik warszawskiego ratusza Bartosz Milczarczyk, "mieliśmy bardzo duże wątpliwości, jeśli chodzi o decyzje wydawane przez ministerstwo rolnictwa(...) Następcy prawni wystąpili o zwrot na mocy decyzji reprywatyzacyjnej ministra rolnictwa z 2012 r . Na pozostałych objętych decyzją terenach znajdują się m. in. drogi publiczne, a także wielorodzinne budynki spółdzielni mieszkaniowych i inne nieruchomości, co do których zaszły nieodwracalne skutki prawne. Co szokujące – jak podkreślił ratusz - niektóre z tych działek w ogóle nie należały przed wojną i w momencie nacjonalizacji w latach 50. do spółki, lecz do osób trzecich." ("Ukradzione miasto. Śledczy tropią przedwojenne spółki. Zamieszani są znany biznesmen i resort rolnictwa.", onet.pl, 13.03.2017) 2C. Nieruchomości przejęte przez Skarb Państwa, ale na innej podstawie niż wynika z decyzji nacjonalizacyjnej
Przy okazji prowadzenia reprywatyzacji okazało się, że decyzja nacjonalizacyjne dotyczyła nieruchomości, które Państwo Polskie co prawda przejęło ale ...... na innej podstawie. Decyzja nacjonalizacyjna nie została więc wykonana. Nie można więc wykluczyć (co więcej wydaje się to wysoce prawdopodobne), że zawarte w niej dane, były tak sufitowe, że nie dało się jej wprowadzić w życie. Warszawa Włochy Interpelacja radnego Dzielnicy Włochy m.st. Warszawy Krzysztofa Czumy w sprawie nieruchomości przy ul. Potrzebnej 9 z 31.05.2013; "Nieruchomość przy ulicy Potrzebnej 9 w Warszawie stała się własnością m. st. Warszawy 13 listopada 1961 r. na skutek odrzucenia spadku przez jedynego spadkobiercę (...) poprzedniego właściciela tego budynku, oraz - niezależnie - na skutek zasiedzenia". Odpowiedź Burmistrza Dzielnicy Włochy na w.w. interpelację; "Z posiadanych w Urzędzie Dzielnicy Włochy dokumentów nieruchomości nie wynika, że m. st. Warszawa jest współwłaścicielem lub posiada prawo dziedziczenia części nieruchomości, które mogłoby zostać wpisane w księdze wieczystej." |
3 Konsekwencje dobrze wysezonowanej niekompetencji.
Jak więc widać nacjonalizacja to było niechlujstwo jakich mało. Zaczynając od tego, że niekonieczne decyzje nacjonalizacyjne były w ogóle wydawane (np. sprawa będąca przedmiotem rozważań Sądu Najwyższego pod sygn. IIICZP121/10) kończąc na tym, że wypisywano w nich różne cuda odnośnie parametrów nieruchomości, czego przykładem jest choćby decyzja nacjonalizacyjna dla majątku G. w Gminie Michałowice/Raszyn gdzie nie uwzględniono należnie przedwojennej parcelacji i sprzedaży działek.
Nie należy się temu specjalnie dziwić. Rzecz działa się w warunkach częściowo wojennych, dokumenty były nie wiadomo gdzie (o ile w ogóle istniały), a kwalifikacje osób przeprowadzających cały proces hmm... niekoniecznie musiały być odpowiednie.
Jednak traktowanie jako prawdy objawionej danych zawartych w dokumentach pochodzących z procesu przeprowadzonego w opisany powyżej sposób - to niekompetencja szczytujących rozmiarów
Jak więc widać nacjonalizacja to było niechlujstwo jakich mało. Zaczynając od tego, że niekonieczne decyzje nacjonalizacyjne były w ogóle wydawane (np. sprawa będąca przedmiotem rozważań Sądu Najwyższego pod sygn. IIICZP121/10) kończąc na tym, że wypisywano w nich różne cuda odnośnie parametrów nieruchomości, czego przykładem jest choćby decyzja nacjonalizacyjna dla majątku G. w Gminie Michałowice/Raszyn gdzie nie uwzględniono należnie przedwojennej parcelacji i sprzedaży działek.
Nie należy się temu specjalnie dziwić. Rzecz działa się w warunkach częściowo wojennych, dokumenty były nie wiadomo gdzie (o ile w ogóle istniały), a kwalifikacje osób przeprowadzających cały proces hmm... niekoniecznie musiały być odpowiednie.
Jednak traktowanie jako prawdy objawionej danych zawartych w dokumentach pochodzących z procesu przeprowadzonego w opisany powyżej sposób - to niekompetencja szczytujących rozmiarów
Zamiast opisywać jak proces reprywatyzacji dokładnie przebiega zacytujemy fragment wypowiedzi Podsekretarza stanu stanu w Ministerstwie Skarbu Państwa - Rafała Baniaka (z upoważnienia prezesa Rady Ministrów) z 25 kwietnia 2014 r. zawartą w odpowiedzi na interpelację nr 25632 (w sprawie szybkiego wprowadzenia zmian do przepisów dotyczących rekompensaty z budżetu państwa jednostkom samorządu terytorialnego wydatków związanych z odzyskaniem przez byłych właścicieli bezprawnie znacjonalizowanych nieruchomości, w stosunku do których unieważnione zostały decyzje komunalizacyjne)
" Jednocześnie należy podkreślić, iż rozstrzyganie o zwrocie nieruchomości byłym właścicielom oraz o rozliczeniach finansowych z tym związanych znajduje się poza kompetencją organów administracji publicznej i nie może podlegać ich ocenie. Właściwość organów administracji w zakresie roszczeń reprywatyzacyjnych sprowadza się do prowadzenia postępowań w przedmiocie oceny legalności konkretnej decyzji o przejęciu mienia oraz decyzji komunalizacyjnej. Sprawy dotyczące zwrotu nieruchomości prowadzone są natomiast przez sądy powszechne w ramach postępowań o uzgodnienie treści księgi wieczystej z rzeczywistym stanem prawnym, względnie w sytuacji braku możliwości zwrotu w naturze zasądzane jest stosowne odszkodowanie. "
Jak wynika z powyższej wypowiedzi proces reprywatyzacji jest dwuetapowy, a to zawsze musi budzić podejrzenie rozmytej odpowiedzialności, niepoczuwania się do należnej staranności (w przekonaniu, ze sprawdzenie dokonywane jest na innym etapie) i narastającego w wyniku tego bałaganu.Tym niemniej nie sposób uciec od konkluzji, że takie rozmycie odpowiedzialności oraz procedur może stanowić jedyny sposób prowadzenia reprywatyzacji na niezinwentaryzowanym mieniu państwowym oraz w oparciu o wystawiane w wojenno-powojennym bałaganie decyzje nacjonalizacyjne . Rozmycie odpowiedzialności w sposób nieunikniony musi prowadzić do "wzbogacenia" procesu o całą gamę absurdów.
" Jednocześnie należy podkreślić, iż rozstrzyganie o zwrocie nieruchomości byłym właścicielom oraz o rozliczeniach finansowych z tym związanych znajduje się poza kompetencją organów administracji publicznej i nie może podlegać ich ocenie. Właściwość organów administracji w zakresie roszczeń reprywatyzacyjnych sprowadza się do prowadzenia postępowań w przedmiocie oceny legalności konkretnej decyzji o przejęciu mienia oraz decyzji komunalizacyjnej. Sprawy dotyczące zwrotu nieruchomości prowadzone są natomiast przez sądy powszechne w ramach postępowań o uzgodnienie treści księgi wieczystej z rzeczywistym stanem prawnym, względnie w sytuacji braku możliwości zwrotu w naturze zasądzane jest stosowne odszkodowanie. "
Jak wynika z powyższej wypowiedzi proces reprywatyzacji jest dwuetapowy, a to zawsze musi budzić podejrzenie rozmytej odpowiedzialności, niepoczuwania się do należnej staranności (w przekonaniu, ze sprawdzenie dokonywane jest na innym etapie) i narastającego w wyniku tego bałaganu.Tym niemniej nie sposób uciec od konkluzji, że takie rozmycie odpowiedzialności oraz procedur może stanowić jedyny sposób prowadzenia reprywatyzacji na niezinwentaryzowanym mieniu państwowym oraz w oparciu o wystawiane w wojenno-powojennym bałaganie decyzje nacjonalizacyjne . Rozmycie odpowiedzialności w sposób nieunikniony musi prowadzić do "wzbogacenia" procesu o całą gamę absurdów.
1. Absurdy części administracyjnej procesu reprywatyzacji.
Organy administracji państwowej orzekające w sprawach tzw reprywatyzacji ograniczają się do zbadania zgodności z prawem wydanej decyzji. "Badanie zgodności z prawem" nie obejmuje jednak sprawdzenia czy nieruchomość w kształcie wynikającym z wniosku została rzeczywiście przejęta. Nie obejmuje również ustalenia kręgu podmiotów mających prawo do nieruchomości i włączenia ich jako strony sprawy.
Jak wynika z raportu NIK do którego szerzej odniesiemy sie w pkt 1 D całe badanie powinno ograniczyć się do zbadania naruszenia § 6 rozporządzenia Ministra Rolnictwa i Reform Rolnych w sprawie wykonania dekretu Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego z dnia 6 września 1944 r. o przeprowadzeniu reformy rolnej. Paragraf ten cytujemy w całości
"§ 6. Strona, ubiegająca się o uznanie, że dana nieruchomość jest wyłączona spod działania postanowień zawartych w art. 2 ust. (1) pkt e), winna przedłożyć wojewódzkiemu urzędowi ziemskiemu dowody, stwierdzające dokładny obszar tej nieruchomości z wyszczególnieniem użytków każdego rodzaju, a w braku takich dowodów zwrócić się do wojewódzkiego urzędu ziemskiego o sporządzenie dowodów pomiarowych na swój koszt."
Nie są to jednak wszystkie absurdy tego etapu reprywatyzacji.
Organy administracji państwowej orzekające w sprawach tzw reprywatyzacji ograniczają się do zbadania zgodności z prawem wydanej decyzji. "Badanie zgodności z prawem" nie obejmuje jednak sprawdzenia czy nieruchomość w kształcie wynikającym z wniosku została rzeczywiście przejęta. Nie obejmuje również ustalenia kręgu podmiotów mających prawo do nieruchomości i włączenia ich jako strony sprawy.
Jak wynika z raportu NIK do którego szerzej odniesiemy sie w pkt 1 D całe badanie powinno ograniczyć się do zbadania naruszenia § 6 rozporządzenia Ministra Rolnictwa i Reform Rolnych w sprawie wykonania dekretu Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego z dnia 6 września 1944 r. o przeprowadzeniu reformy rolnej. Paragraf ten cytujemy w całości
"§ 6. Strona, ubiegająca się o uznanie, że dana nieruchomość jest wyłączona spod działania postanowień zawartych w art. 2 ust. (1) pkt e), winna przedłożyć wojewódzkiemu urzędowi ziemskiemu dowody, stwierdzające dokładny obszar tej nieruchomości z wyszczególnieniem użytków każdego rodzaju, a w braku takich dowodów zwrócić się do wojewódzkiego urzędu ziemskiego o sporządzenie dowodów pomiarowych na swój koszt."
Nie są to jednak wszystkie absurdy tego etapu reprywatyzacji.
1A. Bałagan kompetencyjny
Już to do której instytucji należy się udać w celu uzyskania unieważnienia decyzji nacjonalizacyjnej jest dość uznaniowe. Tak wynika m. in z odpowiedzi sekretarza stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji - z upoważnienia ministra - na zapytanie nr 4209 w sprawie sporu kompetencyjnego między resortem rolnictwa, Samorządowym Kolegium Odwoławczym w Nowym Sączu i wojewodą małopolskim "(...) w opinii Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji nie wydaje się celowe wprowadzanie do istniejącego porządku prawnego uregulowań określających wprost organ właściwy do stwierdzenia nieważności decyzji w każdej sprawie. Zwrócić bowiem wymaga uwagę, że wskazanie organu właściwego do stwierdzenia nieważności decyzji powinno następować każdorazowo na tle indywidualnej sprawy poprzez odpowiednie stosowanie ogólnych przepisów postępowania administracyjnego dotyczących właściwości organów". Nie jest to bez znaczenia zważywszy, ze niejednokrotnie proces nacjonalizacji ciągnął się latami i w jego trakcie wystawianych było szereg dokumentów o sprzecznej treści i różnych podstawach przejęcia. A wobec bałaganu panującego w spisach mienia Skarbu Państwa mamy wrażenie, ze tylko od uczciwości wnioskodawców zależy, czy każdy z nich może nie być wykorzystany dla zainicjowania procesu reprywatyzacji a) opis zaczerpnięty z orzeczenia I OSK 1364/12 - Wyrok NSA z 2013-12-18 "Orzeczeniem Urzędu Wojewódzkiego w Białymstoku z dnia [...] czerwca 1945 r. - wydanym na podstawie § 5 rozporządzenia Ministra Rolnictwa i Reform Rolnych z dnia 1 marca 1945 r. w sprawie wykonania dekretu Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego z dnia 6 września 1944 r. o przeprowadzeniu reformy rolnej (Dz. U. z 1945 r., Nr 10, poz. 51 ze zm.), zwanego dalej "rozporządzeniem wykonawczym" - nieruchomość ziemska [...] została uznana za niepodpadającą pod działanie art. 2 ust. 1 pkt e dekretu Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego z dnia 6 września 1944 r. o przeprowadzeniu reformy rolnej (Dz. U. z 1945 r., Nr 3, poz. 13 ze zm.), gdyż zawiera ogółem 52 ha, w tym użytków rolnych 34 ha. Pełnomocnik powiatowy do spraw reformy rolnej nie zatwierdził projektu parcelacji, skutkiem czego uznano przedmiotowy majątek za niepodlegający przejęciu na cele reformy rolnej, a po uprawomocnieniu się orzeczenia, Komisarz Ziemski wprowadził J. K. w posiadanie tego majątku. Wojewódzki Urząd Ziemski w Białymstoku w dniu [...] marca 1948 r. wydał zarządzenie o przejęciu tego majątku na cele reformy rolnej." b) opis zaczerpnięty z orzeczenia I OSK 1364/12 - Wyrok NSA z 2013-12-18 "Zaskarżoną decyzją z dnia [...] sierpnia 2011r. Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi ponownie utrzymał w mocy własną decyzję z dnia [...] czerwca 2010 r. W uzasadnieniu Minister podniósł, iż z zebranego materiału dowodowego wynika, że przedmiotowa nieruchomość ziemska nie została przejęta na cele reformy rolnej, gdyż przy ogólnej powierzchni majątku 52 ha, powierzchnia jego użytków rolnych nie przekraczała 50 ha, a ponadto, w toku przeprowadzania reformy rolnej w terminie do dnia [...] sierpnia 1945 r. nie została faktycznie rozparcelowana. Nieruchomość próbowano przejąć kilkukrotnie. Ostatecznie przejęcia dokonano zarządzeniem z [...] lipca 1948 r. na podstawie art. 1 pkt 4, art. 3 i art. 5 dekretu z dnia 28 listopada 1945 r. o przejęciu niektórych nieruchomości ziemskich na cele reformy rolnej i osadnictwa (Dz. U. Nr 57, poz. 321). Na nieprzeprowadzenie faktycznej parcelacji w ocenie Ministra wskazywały następujące dowody: notatka służbowa sporządzona przez kierownika zarządu urządzeń rolnych W. K., w której zostało stwierdzone, że nieruchomość ta nie była parcelowana; pismo Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Białymstoku z dnia [...] sierpnia 1958 r. znak Nr [...] z którego wynika, że ww. majątek łącznie z budynkami został przekazany przedwstępnie w zarząd Lasów Państwowych w Białymstoku dopiero w 1954 r.; pismo mieszkańców wsi N. K. z dnia [...] grudnia 1958 r. skierowane do Przewodniczącego Wojewódzkiej Rady Narodowej w Białymstoku z którego wynika, że od roku 1945 grunty tego majątku były dzierżawione przez małorolnych chłopów, natomiast w roku 1954 majątek ten został przekazany Rejonowi Lasów Państwowych w Białymstoku." 1B. Kto powinien być poinformowany o postępowaniu "reprywatyzacyjnym"
Teoretycznie mogłoby się wydawać, że mając do czynienia z tak niechlujnie sporządzonymi i nierzadko wybrakowanymi dokumentami jak decyzje nacjonalizacyjne organ administracyjny będzie przynajmniej zobowiązany do tego, żeby uczynić stroną postępowania każdego w kogo prawa może godzić wadliwa decyzja nacjonalizacyjna. Nic podobnego. Oto kilka cytatów z opisu procesu w orzeczeniach sądów administracyjnych. a) opis zaczerpnięty z orzeczenia I OSK 2132/13 - Wyrok NSA "Organy te [organy administracji państwowej ] wskazały, że orzeczenie nie określa nieruchomości przejmowanych szczegółowo, a jedynie ogólną powierzchnię gruntów – 933 ha, a wobec tego ustalenia aktualnego stanu prawnego nieruchomości i zawiadomienia ich właścicieli o postępowaniu pośrednio prowadziłoby do określania przedmiotu postępowania pierwotnego, czego nie można czynić w postępowaniu nadzorczym." b) orzeczenie I SA/Wa 1588/13; WSA w Warszawie; 28.02.2014 "Sąd w składzie orzekającym w niniejszej sprawie nie dopatrzyła się także w działaniach organów nadzoru naruszenia art. 28 k.p.a., poprzez niezasadne pominięcie w postępowaniu wszystkich podmiotów legitymujących się tytułem prawnorzeczowym do nieruchomości. Przede wszystkim bowiem, prawa tych osób, chronione rękojmią wiary publicznej ksiąg wieczystych, w żaden sposób nie zostają naruszone treścią rozstrzygnięcia nadzorczego wydanego w przedmiocie orzeczenia o przejęciu nieruchomości na cele reformy rolnej. W konsekwencji zatem przyjąć należy, że brak jest przepisu prawa materialnego, z którego miałby wynikać dla takich właścicieli (użytkowników wieczystych) interes prawny legitymujący ich do udziału w postępowaniu w charakterze strony. Dopuszczenie zaś do udziału w postępowaniu nadzorczym w sprawie o podpadanie nieruchomości pod działanie dekretu o przeprowadzeniu reformy rolnej wszystkich jej aktualnych właścicieli (użytkowników wieczystych) musi budzić także wątpliwości z perspektywy art. 2 Konstytucji RP. Prowadzenie bowiem postępowań z wszystkimi właścicielami gruntów, niemających związku ze sprawą i powiązana z tym konieczność ustalania każdorazowa aktualnego stanu prawnego tych nieruchomości, w wielu sytuacjach odsuwa w czasie na wiele lat możliwość naprawienia szkody wyrządzonej pierwotnym właścicielom nieruchomości bezprawnie przejętych przez Państwo. W skrajnych zaś przypadkach możliwość zakończenia w takich warunkach postępowania nadzorczego byłaby czysto iluzoryczna,( a to z uwagi na zmiany w stosunkach właścicielskich następujące w toku postępowania, zgodny, konieczność oczekiwania na przeprowadzenie postępowań spadkowych i.t.p.) . W tym stanie rzeczy zarzuty skarg odnoszące się do braku zapewnienia udziału w postępowaniu nadzorczym wszystkim aktualnym właścicielom i użytkownikom wieczystym znacjonalizowanej nieruchomości nie mają usprawiedliwionych podstaw." Szczególnie to ostatnie orzeczenie jest fascynujące. Okazuje się bowiem, że jest perfekcyjnie OK prowadzenie postępowania dotyczącego zwrotu nieruchomości za plecami jej aktualnego właściciela. Za jeszcze bardziej interesujące należy uznać powołanie się na rękojmię ksiąg wieczystych w sytuacji niewiarygodności działu I-O (czyli działu opisującego jakiego obiektu dotyczą prawa ujawnione w innych działach księgi wieczystej) wykreowanej w wyniku orzeczenia Sądu Najwyższego z 8.02.1989 roku i wielokrotnie potwierdzanej w kolejnych orzeczeniach. Orzeczenie jest tym bardziej fascynujące, że wydane zostało przez ten sam sąd, który od prawie dekady naszymi prawami rzekomo "chronionymi rękojmią publicznej wiary ksiąg wieczystych" bynajmniej się nie przejmuje. 1C. Czego dotyczy unieważniana decyzja?
Unieważniając decyzję nacjonalizacyjną organy administracji państwowej bynajmniej nie czują się zobowiązane do sprawdzenia jakich aktualnie istniejących nieruchomości ona dotyczy. Pozostaje więc dla nas zagadka jak ustalają w jakiej części należy unieważnić decyzję nacjonalizacyjną, a w jakiej stwierdzić, że została wydana z naruszeniem prawa, odmawiając jednak jej unieważnienia ze względu na nieodwracalne skutki prawne? Nie mówiąc już o ustaleniu czy decyzja taka została w ogóle wykonana, a nieruchomość przejęta. a) opis zaczerpnięty z orzeczenia I SA/Wa 3581/14 - Wyrok WSA w Warszawie "Wojewoda [...] decyzją z dnia [...] kwietnia 2013 r., nr [...], po rozpatrzeniu wniosku A. B., A. K., L. Z. oraz B. B. z dnia 16 listopada 2012 r., stwierdził nieważność orzeczenia Prezydium Powiatowej Rady Narodowej [...] z dnia [...] listopada 1954 r. o przejęciu na własność Skarbu Państwa nieruchomości położonych w [...]. Wojewoda podkreślił, że wskazanie w kwestionowanym orzeczeniu tylko ogólnej powierzchni przejmowanych gruntów w danej miejscowości, bez opisu konkretnych działek, oznaczało nieokreślenie przedmiotu przejęcia, co w konsekwencji rażąco naruszyło przepisy art. 1 ust. 1 dekretu z dnia [...] lipca 1949 r. o przejęciu na własność Państwa niepozostających w faktycznym władaniu właścicieli nieruchomości ziemskich, położonych w niektórych powiatach [...] oraz art. 75 ust. 1 rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 22 marca 1928 r. o postępowaniu administracyjnym (Dz. U. z 1928 r.. Nr 36. poz. 341 ze zm.)." b) opis z orzeczenia I SA/Wa 705/16 - Wyrok WSA w Warszawie "Po wysiedleniu części mieszkańców z [...] PPRN w [...] wydało kilka orzeczeń dot. przejęcia gruntów na własność Skarbu Państwa:(...) Ww. orzeczeń nie odnaleziono. Brak jest dokumentów źródłowych do ww. orzeczeń - nie wiadomo jakie obejmowały parcele katastralne - w szczególności dotyczy to obszaru gruntów osób fizycznych. Sumując powierzchnię z ww. orzeczeń, to jest ona większa aniżeli ogólny obszar wsi [...], który wynosi ok. [...] ha. Wojewoda stwierdził, że biorąc pod uwagę, inne podobne orzeczenia dot. przejęcia gruntów na Skarb Państwa osób fizycznych, podobne orzeczenia nie wymieniały numerów parcel, ponieważ w latach 50-tych XX w. nie było jeszcze założonej ewidencji gruntów i budynków według działek. Orzeczenia takie wydawane były tylko do ogólnie ustalonego obszaru - bez wymieniania numerów nieruchomości. - i opisów nieruchomości(...) Organ II instancji stwierdził, że w ramach postępowania nadzwyczajnego nie ma obowiązku ustalania numerów aktualnych działek objętych badaną decyzją jak również organ nie może prowadzić postępowania wyjaśniającego mającego na celu rozstrzygnięcie w zakresie powierzchni majątków J. L. i R. L., które przejęto na mocy badanej decyzji" 1D. NIK o procesie reprywatyzacji w instytucjach administracji państwowej (1)
Wystąpienie pokontrolne NIK Nr ewid. 49/2012/1/10/025/LRZ "Informacja o wynikach kontroli działania Wojewody podkarpackiego w odniesieniu do roszczeń reprywatyzacyjnych dotyczących zabytków nieruchomych w latach 1990-2010" rzuca pewne światło na to co maja prawo badać i co maja prawo żądać urzędnicy badający zgodność z prawem decyzji nacjonalizacyjnych. Jak czytamy w punkcie 3.2.4 raportu w trakcie kontroli Wojewoda Podkarpacki przekroczył w swoim żądaniu zakres wymaganych od strony dokumentów, czym naruszył § 6 rozporządzenia Ministra Rolnictwa i Reform Rolnych w sprawie wykonania dekretu Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego z dnia 6 września 1944 r. o przeprowadzeniu reformy rolnej. "Zakres dokumentów, jaki organ orzekający w sprawie podpadania nieruchomości pod przepisy dekretu o przeprowadzeniu reformy rolnej może żądać od strony, został uregulowany w § 6 rozporządzenia wykonawczego do dekretu o przeprowadzeniu reformy rolnej. Zakres ten ogranicza się do dowodów stwierdzających dokładny obszar nieruchomości z wyszczególnieniem użytków każdego rodzaju i nie może być przez organ rozszerzany." W wystąpieniu pokontrolnym znalazł się bardziej szczegółowy opis dokumentów, których domaganie się od wnioskodawcy było nieuzasadnione. a) "Jak wynika z decyzji Wojewody Podkarpackiego z dnia 31 stycznia 2003 r. w sprawie zespołu dworsko-parkowego w Chorzelowie wniosek strony określał nieruchomość poprzez podanie numeru Lwh oraz numeryczne wskazanie parcel gruntowych a także wskazywał charakter użytków tj. fakt, iż nieruchomości są zabudowane dworem i domem zarządcy. Jednakże z pisma z dnia 17 stycznia 2002 r. wynika, iż Wojewoda Podkarpacki zwrócił się do wnioskodawcy o przedłożenie dokumentu potwierdzającego prawo własności do nieruchomości obj. ks. Tab. 580, zaświadczenia Wojewódzkiego Urzędu Ziemskiego o przejęciu przedmiotowej nieruchomości na rzecz Skarbu Państwa, protokołu przejęcia, map z zaznaczonym przebiegiem granic nieruchomości a także wykazu zmian. O ile uzasadnione z punktu widzenia postępowania administracyjnego było żądanie dokumentu potwierdzającego prawo do własności nieruchomości, o tyle żądanie pozostałych wymienionych dokumentów było nieuprawnione i stanowiło przerzucenie na stronę ciężaru dowodów, które winien ustalić Wojewoda." Pozostaje otwartym pytaniem, czy wobec panującego w dokumentacji dotyczącej mienia Skarbu Państwa ustalenie wspomnianych faktów we własnym zakresie było w ogóle wykonalne i czy niemożność zażądania ich od strony postępowania nie zamykała drogi do należnego rozpoznania sprawy. Co w danym wypadku dotyczyło ustalenia czy nieruchomość w ogóle została skutecznie przejęta przez Skarb Państwa. b) "W sprawie dotyczącej zespołu pałacowo-parkowego w Chotowej, pismem z dnia 12 września 2007 r. Wojewoda poinformował wnioskodawczynię, iż winna ona wykazać, że jest stroną postępowania przedkładając na tą okoliczność postanowienie sądowe o nabyciu praw do spadku po byłych właścicielach majątku oraz iż powinna przedłożyć dokument potwierdzający prawo własności nieruchomości (przed przejęciem), protokół przejęcia oraz kopię mapy ewidencyjnej z synchronizacją działek ewidencyjnych. Podobnie jak w poprzednio opisanej sprawie żądanie innych dokumentów niż potwierdzających prawo do własności nieruchomości było nieuprawnione i stanowiło przerzucenie na stronę ciężaru dowodów. Odnośnie kwestii dotyczącej dowodów o nabyciu praw do spadku należy stwierdzić, iż zgodnie z wyrokiem NSA w Warszawie z 22 lutego 2000 r. (I SA 403/99) obowiązkiem organu było wszcząć postępowanie traktując kwestię nabycia spadku przez wnioskodawców jako zagadnienie wstępne." Znowu uznano za przekroczenie uprawnień żądanie statusu prawnego nieruchomości przed przejęciem, praw wnioskodawcy do rzeczonej nieruchomości i ustalenie jakich współcześnie istniejących nieruchomości sprawa dotyczy. c) "W sprawie dotyczącej zespołu pałacowo-parkowego w Rudzie Różanieckiej i Niemstowie wnioskodawcy złożyli do Wojewody Podkarpackiego wniosek o stwierdzenie w zakresie podlegania pod przepisy dekretu o przeprowadzeniu reformy rolnej ( z dnia 20 sierpnia 2007 r.) w którym - zgodnie z § 6 rozporządzenia wykonawczego do dekretu o przeprowadzeniu reformy rolnej – przedłożyli dowody, stwierdzające dokładny obszar nieruchomości z wyszczególnieniem użytków każdego rodzaju (pałace wchodzące w skład nieruchomości posiadające księgi wieczyste o numerach: 41254, 33978, 33979, 33980). Mimo tego Wojewoda Podkarpacki zwrócił się do wnioskodawców z pismem z dnia 4 października 2007 r. o podanie numerów działek aktualnie obowiązujących w ewidencji gruntów wraz z synchronizacją do systemu parcelowego obwiązującego w momencie przejęcia na rzecz Państwa. Najwyższa Izba Kontroli stwierdza, że Wojewoda przekroczył zakres wymaganych od strony dokumentów. Ponadto Wojewoda stwierdził w ww. piśmie, że przedstawione dokumenty dotyczące własności przedmiotowej nieruchomości są niewystarczające, co w ocenie NIK powinno być rozpoznane w toku postępowania lub jako zagadnienie wstępne." Jak wyżej za przekroczenie uprawnień uznano zbadanie aktualnej sytuacji nieruchomości będącej przedmiotem sprawy i praw wnioskodawcy do nieruchomości. d) "W sprawie zespołu pałacowo-parkowego w Surochowie Wojewoda Podkarpacki – podobnie jak w sprawie opisanej wyżej – zażądał od strony (pisma z dnia 28.09.2007 r., oraz z dnia 12.03.2009 r.) umiejscowienia ze wskazaniem ksiąg wieczystych jak i powierzchni wnioskowanych działek, pomimo iż we wniosku strona wykazała zarówno charakter nieruchomości jak i skonkretyzowała o jaką nieruchomość i powierzchnię chodzi: objęta dawnym wykazem hipotecznym Lwh 907, który jest prowadzony przez Sąd Rejonowy w Jarosławiu (…), obejmująca zespół pałacowo-parkowy (…) w obszarze ograniczonym zabytkowym XVII-wiecznym parkiem o powierzchni około 10 ha, a więc spełniła dyspozycję § 6 rozporządzenia wykonawczego do dekretu o przeprowadzeniu reformy rolnej. Jednocześnie Wojewoda Podkarpacki zażądał od strony dokumentów potwierdzających przymiot bycia stroną, choć kwestia ta powinna być rozstrzygnięta w postępowaniu (por. wyrok NSA z dnia 22 lutego 2000 r.. I SA 403/99" e) "W sprawie zespołu pałacowo-parkowego w Krościenku Wyżnym, w dniu 15 maja 2001 r. wnioskodawca złożył wniosek do Wojewody Podkarpackiego o stwierdzenie, iż część przejętej na cele reformy rolnej nieruchomości składającej się obecnie z działki nr 2598 i 2600 o pow. 3,12 ha stanowiąca zespół pałacowo-parkowy w Krościenku Wyżnym nie podlegała przejęciu w trybie art. 2 dekretu PKWN o przeprowadzeniu reformy rolnej. Pismem z dnia 31 maja 2001 r. Wojewoda Podkarpacki zwrócił się do wnioskodawcy z żądaniem uzupełnienia dokumentów potwierdzających, że spadkodawczyni wnioskodawcy przysługiwało prawo do nieruchomości oraz o podanie adresów innych stron postępowania, pomimo iż sprawy te powinny być rozstrzygnięte w postępowaniu (por. wyrok NSA z dnia 22 lutego 2000 r.. I SA 403/99)" f) "W sprawie dotyczącej nieruchomości w Bezmiechowej Górnej objętej Lwh 21 Wojewoda pismami z dni 9 marca 1999 r. oraz 25 marca 1999 r. zażądał od strony, powołując się na art. 199 kodeksu cywilnego, zgodnie z którym do rozporządzenia rzeczą wspólną oraz innych czynności przekraczających zakres zwykłego zarządu, potrzebna jest zgoda wszystkich współwłaścicieli by w sprawie złożyli wnioski również inni zainteresowani. Tym samym Wojewoda naruszył art. 28 w zw. z art. 61 k.p.a. oraz powołał się na przepisy nie mające zastosowania w postępowaniu administracyjnym." 1E. NIK o procesie reprywatyzacji w instytucjach administracji państwowej (2)
Kolejnym przykładem kontroli dotyczących sposobu prowadzenia postępowań reprywatyzacyjnych była kontrola kontroli NIK Nr ewid. 49/2012/1/10/025/LRZ "Informacja o wynikach kontroli działania Wojewody Podkarpackiego w odniesieniu do roszczeń reprywatyzacyjnych dotyczących zabytków nieruchomych w latach 1990-2010. Wyłania się z niej dość ciekawy obraz tego jaka jest jakość ustaleń dokonywanych w takich postępowaniach. Nie sposób jednak nie zauważyć, że przynajmniej zastrzeżenia co prowadzonego procesu wydają się być w sprzeczności z ustaleniami cytowanego w poprzednim punkcie wystąpienia pokontrolnego. Co więcej wydaje się, że w jednym raporcie brak pewnych ustaleń jest uznawany za nieprawidłowość a w drugim ich dokonanie za przekroczenie uprawnień. Poniżej kilka wyjątków z raportu z kontroli NIK Nr ewid. 49/2012/1/10/025/LRZ a) "...Zaskarżona decyzja i utrzymana nią w mocy decyzja organu pierwszej instancji zostały wydane z naruszeniem przepisów postępowania - art. 7, art. 77 § 7 / art. 107 §3 kpa, w stopniu mogącym mieć istotny wpływ na rozstrzygnięcie sprawy Organy orzekające w sprawie nie poczyniły bowiem ustaleń mających istotne znaczenie dla rozstrzygnięcia sprawy. Przede wszystkim nie wyjaśniono, jakich działek dotyczył wniosek skarżących. Argumenty zawarte w decyzji świadczą, że organy obu instancji oceniały, czy działaniu przepisów dekretu podlegały wszystkie dobra ziemskie należące do (...), których powierzchnię przyjęto dla potrzeb niniejszego postępowania mimo, że organ odwoławczy stwierdził w uzasadnieniu zaskarżonej decyzji, że wniosek dotyczy zespołu pałacowo-parkowego..." b) "...Wprawdzie organ dokonał obszernej analizy materiału dowodowego lecz podjęte na tej podstawie rozstrzygnięcie nie znajduje pełnego oparcia w zgromadzonych aktach... " c) "...w postępowaniu dotyczącym zespołu pałacowo-parkowego w Nienadowej Naczelny Sąd Administracyjny stwierdził w wyroku: decyzje obu organów zawierały jedynie ogólnikowe stwierdzenia i mogłyby w zasadzie dotyczyć dowolnej nieruchomości ziemskiej. W ww. wyroku NSA stwierdzono również, iż organy orzekające nie dokonały ustaleń i ocen dotyczących podniesionej przez wnioskodawczynię kwestii związku wymienionych przez nią sześciu działek o łącznej pow. 8,5206 ha z prowadzeniem gospodarstwa rolnego..." d) "...Organy orzekające w sprawie nie poczyniły bowiem ustaleń mających istotne znaczenie dla rozstrzygnięcia sprawy. Przede wszystkim nie wyjaśniono, jakich działek dotyczył wniosek skarżących..." e) "...w postępowaniu dotyczącym zamku i parku w Krasiczynie Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie stwierdził w wyroku: W ocenie Sądu nie został zgromadzony wystarczający do rozstrzygnięcia sprawy materiał dowodowy, a podjęte rozstrzygnięcie zapadło w oparciu o bezpodstawnie przyjęte ustalenia. Organy orzekające w sprawie nie poczyniły bowiem dokładnych ustaleń mających istotne znaczenie dla rozstrzygnięcia sprawy, nie zapoznały także pełnomocnika skarżącego z treścią zebranego w sprawie materiału dowodowego..." f) "...Jak wynika z akt administracyjnych w sprawie zebrano dość obszerny materiał dowodowy, między innymi przesłuchano świadków, jednak w żaden sposób nie znalazło to odzwierciedlenia w uzasadnieniu zaskarżonych decyzji...." g) "....W kontroli ustalono, iż w przypadku pięciu postępowań Wojewoda Podkarpacki wydając decyzję poszerzył zakres przedmiotowy wniosku, tj. wydał decyzję w odniesieniu do większej powierzchni nieruchomości niż powierzchnia nieruchomości objętej wnioskiem, czym naruszył art. 61 § 1 k.p.a. (...) Wojewoda Podkarpacki w sentencjach tych decyzji odniósł się do areału całego majątku ziemskiego, nie zaś do powierzchni nieruchomości objętej wnioskiem, a tym samym w sposób nieuprawniony rozszerzył przedmiot sprawy...." Za szczególnie interesujący uznajemy ostatni cytat, z którego wynika, że zdarzało się iż w wydawanych decyzjach wpisane było nawet więcej niż żądał wnioskodawca....... Taką nadgorliwość pozostawiamy bez komentarza 1F. NIK o procesie reprywatyzacji w instytucjach administracji państwowej (3)
Kolejną z kontroli dotyczących sposobu prowadzenia postępowań reprywatyzacyjnych była kontrola kontroli NIK P/06/049 KGP/41010/06 Nr ewid. 125/2007/P06049/KGP "Informacja o wynikach kontroli wykonywania zadań przez Ministra Skarbu Państwa i inne organy administracji rządowej w zakresie reprywatyzacji". Wyłania się z niej równie interesujący obraz jak z cytowanej uprzednio kontroli. a) Problematyczna wydaje się prawidłowość podejmowanych decyzji. "Niekorzystne dla wnioskodawców rozstrzygnięcia były względnie często zaskarżane do sądu administracyjnego z powodu ich niezgodności z prawem. W okresie objętym kontrolą zaskarżonych zostało, w postępowaniu sądowym i administracyjnym z powodu niezgodności z prawem 446 decyzji administracyjnych Ministra Gospodarki, tj. 22,3% ogółem zapadłych rozstrzygnięć administracyjnych w sprawach o stwierdzenie nieważności indywidualnych aktów nacjonalizacyjnych. [str. 50] Zaskarżono w latach 1992-2005 łącznie 1 397 decyzji Ministra RiRW. NIK mając na względzie stopień komplikacji rozpatrywanych spraw, wskazuje jednak, że część decyzji podejmowanych w sprawach reprywatyzacyjnych było weryfikowanych przez organy sądowe jako nieprawidłowe (np. w Ministerstwie Gospodarki – 8,1%, w Ministerstwie Budownictwa 33,8 % rozstrzygnięć niekorzystnych dla organu, jeszcze gorzej w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi – 53,9 %)." b) Problem stanowi też terminowość załatwiania spraw "Niedotrzymywanie ustawowych terminów rozpatrzenia spraw rewindykacyjnych skutkowało kierowaniem spraw do sądów administracyjnych na bezczynność Ministra. W latach 1992-2005, w wyniku rozpatrzenia 659 skarg na bezczynność Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi sądy nałożyły 8 kar grzywny w łącznej kwocie 66 tys. zł. Ministerstwo poniosło również koszty postępowań sądowych w kwocie 130,8 tys. zł. [str. 33]. Wśród ogółu zaskarżonych decyzji Ministra Gospodarki, skargi na bezczynność organu stanowiły 149, a więc 33,4% łącznie wniesionych spraw. [str. 50]" c) Zdarzało się utrudnianie stronom czynnego udziału w sprawie "Nieprzestrzeganie zasady czynnego udziału strony w postępowaniach administracyjnych (art.10 Kpa) polegało na niewykonywaniu obowiązku pouczenia strony o prawie do zapoznania się z aktami, wypowiedzenia się co do zebranych dowodów i materiałów oraz zgłoszenia żądań. (...) W ocenie Izby, nierzetelne było nieprzestrzeganie (w 3 na 19 przypadków) obowiązku terminowego zawiadamiania (lub niezawiadamianie stron w ogóle) o wszczęciu postępowania administracyjnego, który to obowiązek wynika z art. 61 § 4 Kpa." d) Pracownicy byli przeciążeni pracą, a sposoby w jaki sposób radzili sobie z kolejkowaniem zadań określone zostały przez NIK jako "korupcjogenne" "W związku z wieloletnimi zaległościami w rozpatrywaniu spraw w Ministerstwie na porządku dziennym była praktyka nierozpatrywania spraw rewindykacyjnych według kolejności ich wpływu oraz dokonywania selekcji spraw załatwianych pod kątem możliwości ograniczenia wypłat odszkodowań53. Było to niezgodne z wewnętrzną instrukcją kancelaryjną wprowadzoną zarządzeniem Nr 21 Dyrektora Generalnego MRiRW z dnia 3 grudnia 2001 r. W piśmie skierowanym do Dyrektora Generalnego MRiRW54 informowano, że w pierwszej kolejności załatwiane sprawy „pilnych przypadków”, w tym na interwencje poselskie i senatorskie. Zdaniem NIK, wskazywało to na nierówne traktowanie wnioskodawców i świadczy to korupcjogennej dowolności postępowania administracji. Zdaniem Ministra RiRW, przy ok. 8-osobowej obsadzie zespołu rozpatrującego sprawy rewindykacyjne, rozpatrzenie spraw w terminach określonych w Kpa jest praktycznie niemożliwe, a zasada rozpatrywania spraw wg kolejności wpływu jest niezwykle trudna do spełnienia z uwagi na częste interwencje poselskie oraz skargi do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego na przewlekłość postępowania. W 2006 roku na jednego pracownika zajmującego się orzecznictwem w tych sprawach, przypadało do załatwienia ponad 290 spraw, co uniemożliwiało dotrzymanie terminu określonego w Kpa." |
2.Paradoksy sądowej części procesu reprywatyzacji
O ile o unieważnieniu decyzji nacjonalizacyjnej decyduje organ administracji państwowej, o tyle o zwrocie nieruchomości decyduje sąd. Laikowi wydawać by się mogło, ze sąd jest zobowiązany do jawnego zbadania sprawy (czyli między innymi zbadaniu stanu prawnego i faktycznego nieruchomości będącej przedmiotem sprawy) przy udziale wszystkich stron mających w rozstrzygnięciu interes prawny (czyli wszystkich osób mających jakieś prawa do nieruchomości). Jednak po głębszym zagłębieniu się w temat okazuje się, ze z orzecznictwa wynika, iż to nie do końca tak działa
O ile o unieważnieniu decyzji nacjonalizacyjnej decyduje organ administracji państwowej, o tyle o zwrocie nieruchomości decyduje sąd. Laikowi wydawać by się mogło, ze sąd jest zobowiązany do jawnego zbadania sprawy (czyli między innymi zbadaniu stanu prawnego i faktycznego nieruchomości będącej przedmiotem sprawy) przy udziale wszystkich stron mających w rozstrzygnięciu interes prawny (czyli wszystkich osób mających jakieś prawa do nieruchomości). Jednak po głębszym zagłębieniu się w temat okazuje się, ze z orzecznictwa wynika, iż to nie do końca tak działa
2A. Sąd nie czuje się uprawniony do orzekania w kwestiach dotyczących sposobu nabycia mienia Skarbu Państwa
A skoro Sąd uważa, ze nie jest uprawniony do badania okoliczności nabycia mienia przez Skarb Państwa automatycznie nie będzie się zajmował ustalaniem czy decyzja nacjonalizacyjna istotnie doprowadziła do przejęcia nieruchomości i czy przejęcie nastąpiło od osoby wskazanej w decyzji nacjonalizacyjnej. Przykładowo: a) Uchwala SN z dnia 8 września 2011 r. III CZP 42/11 "Problematyka stosunków własnościowych jest objęta regulacją prawa cywilnego, a co do zasady, zgodnie z art. 1 i 2 § 1 k.p.c., sprawy cywilne należą do właściwości sądów powszechnych i Sądu Najwyższego; jej wyłączenie musi wynikać z przepisów szczególnych (art. 2 § 3 k.p.c.). Za taki przepis uznawany jest art. 18 ustawy z dnia 10 maja 1990 r., który poddaje postępowaniu administracyjnemu kwestię stwierdzenia nabycia przez gminę mienia z mocy prawa. Konsekwencją tego jest niedopuszczalność orzekania w tym zakresie przez sąd powszechny oraz związanie tego sądu stanem prawnym ustalonym ostateczną decyzją administracyjną. Takie zapatrywanie zostało umocnione uchwałą składu siedmiu sędziów Sądu Najwyższego z dnia 9 października 2007 r., III CZP 46/07 (OSNC 2008, nr 3, poz. 30)". b) Sad Najwyższy Sygn. akt IV CK 336/04 "Zasadą obowiązującą w polskim systemie prawnym jest, że sąd powszechny nie jest władny do rozstrzygania kwestii należących do kompetencji organu administracji państwowej orzekającego w formie decyzji i taką decyzją jest związany, zaś organ administracyjny nie może wydawać decyzji w kwestiach należących do zakresu kognicji sądów powszechnych. Jeżeli zatem obowiązujący przepis prawa przyznał organom administracyjnym kompetencję do orzekania, czy nieruchomość (bądź jej część) podpada pod działanie art. 2 ust. 1 lit. e dekretu o reformie rolnej, to sąd powszechny nie jest uprawniony do samodzielnego rozstrzygania tej kwestii w procesie o zasądzenie odszkodowania z tytułu bezprawnego przejęcia takiej nieruchomości na rzecz Skarbu Państwa. Stanowisko to należy uznać za ugruntowane w orzecznictwie Sądu Najwyższego (por. m.in. uchwałę SN z dnia 27 września 1991 r., III CZP 90/91, OSNC 1992 r., nr 5, poz. 72)." 2B. Sąd jest związany decyzją administracyjną.
Skoro sąd czuje się związany decyzją administracyjną (nawet wadliwą) to nie będzie zajmował się tym czy nieruchomości o których jest mowa w decyzji nacjonalizacyjnej czy decyzji uchylającej taką decyzję została istotnie przejęta przez Skarb Państwa i czy istotnie osoba wskazana w nich jako właściciel czy jego następca prawny rzeczywiście mieli jakiekolwiek prawa do nieruchomości. Domniemamy, że przy ustalaniu stron sprawy również czuje się związany decyzją administracyjną czyli jak wynika z 1B uwzględnianie osób mających aktualnie prawa do nieruchomości jest niewskazane. a) Odpowiedź podsekretarza stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości - z upoważnienia ministra - na interpelację nr 20184 w sprawie nowelizacji art. 177 K.p.c. "Przez lata funkcjonowania tej instytucji ugruntowany został w orzecznictwie pogląd o prejudycjalnym znaczeniu decyzji administracyjnej w sprawie cywilnej w przypadku, gdy jej treść stanowi konieczny element rozstrzygnięcia formalnego lub merytorycznego sprawy, a sąd powszechny nie może samodzielnie przesądzać kwestii należących do drogi postępowania administracyjnego - ze względu na niedopuszczalność drogi sądowej w postępowaniu cywilnym w tym zakresie (por. wyrok Sądu Najwyższego z dnia 16 stycznia 2009 r., V CSK 241/08). Tym samym ostateczna decyzja administracyjna wydana w kwestiach należących do drogi postępowania administracyjnego jest wiążąca w sprawie cywilnej, a jej zmiana, uchylenie, stwierdzenie nieważności lub niezgodności z prawem jest dopuszczalne - stosownie do art. 16 ustawy z dnia 14 czerwca 1960 r. Kodeks postępowania administracyjnego (Dz. U. z 2013 r. poz. 267), zwanej dalej ½K.p.a.½ - jedynie w przypadkach wskazanych w ustawie (por. wyrok Sądu Najwyższego z dnia 19 listopada 2004 r., V CK 251/04; uchwałę siedmiu sędziów Sądu Najwyższego z dnia 9 października 2007 r. III CZP 46/07, OSNC 2008/3/30)" b) Sąd Najwyższy Sygn. akt I CSK 419/13 "W postępowaniu cywilnym sądy nie są władne badać prawidłowości podjęcia decyzji administracyjnej, w szczególności czy istniały przesłanki, które w świetle przepisów prawa materialnego, stanowiły podstawę jej podjęcia. Związanie to ma miejsce niezależnie od treści uzasadnienia decyzji, ponieważ w zakresie objętym treścią rozstrzygnięcia jest ona - bez względu na motywy jej podjęcia - wyrazem stanowiska organu administracji publicznej. Wynika to z przewidzianego w obowiązującym prawie rozgraniczenia między drogą sądową i drogą administracyjną, którego konsekwencją jest niemożność rozstrzygania przez sąd powszechny wszelkich kwestii należących do drogi administracyjnej" 2C Sąd nie jest związany księgami wieczystymi, ani danymi z ewidencji gruntów
W 1989 roku Sąd Najwyższy uznał, że domniemanie wiarygodności ksiąg wieczystych nie obejmuje działu I-O (czyli działu w którym jest opisane jakiej nieruchomości dotyczą prawa ujawnione w pozostałych działach). Nie podejrzewamy sędziów o aż takie ubytki na intelekcie by się nie zorientować, ze przy takim rozstrzygnięciu cała koncepcja ksiąg wieczystych nie jest warta funta kłaków, bowiem jakie znaczenie mają prawa skoro nie jest pewne czego one dotyczą. Nie sposób jednak nie dostrzec, ze przy takim orzecznictwie nawet jeżeli decyzje związane z nacjonalizacją czy reprywatyzacją pozostają w sprzeczności z księgami wieczystymi nie stanowi to dla sędziów powodu do refleksji "O zakresie (przestrzennym) prawa własności nie decydują bowiem wpisy z ewidencji gruntów. Również wpisy w księdze wieczystej danych geodezyjnych ustalających stan prawny nieruchomości mają znaczenie deklaratoryjne i same nie tworzą prawa, ani nie sanują jego braku (por. postanowienia Sądu Najwyższego z dnia 18 stycznia 1958 r.. III CR 258/57. RPE 1/59. s. 334 oraz z dnia 19 sierpnia 2009 r.. III CZP 51/09. Lex nr 520036). Wynikające z art. 3 ustawy z dnia 6 lipca 1982 r. o księgach wieczystych i hipotece (jedn. tekst: Dz.U. z 2001 r. Nr 124, poz. 1361 ze zm.) domniemanie nie dotyczy danych faktycznych stanowiących przedmiot wpisów zawartych w dziale I-O księgi wieczystej. Także art. 5 u.k.w.h. obejmuje niezgodność ze stanem prawnym nieruchomości ujawnionym w księdze wieczystej, a nie danymi faktycznymi dotyczącymi oznaczenia nieruchomości (jej powierzchni i przebiegu granic), gdyż dane te same przez się nie tworzą stanu prawnego (por. uchwała Sądu Najwyższego z dnia 28 lutego 1989 r., III CZP 13/89. OSNCP 1990, nr 2, poz. 26, z dnia 4 marca 1994 r., III CZP 15/94, Wokanda 1994, nr 4. poz. 5)." (uchwała Sądu Najwyższego Izba Cywilna z dn 16 lutego 2012 sygn akt IV CSK 252/11 ) 2D. Przy ustalaniu stanu prawnego nieruchomości sąd jest związany stanem faktycznym nieruchomości
W przypadku decycji administracyjnych związanych z procesem reprywatyzacji (decyzja nacjonalizacyjna i decyzja ją uchylakąca) stan faktyczny wynika bezpośrednio z ich treści i wskazuje Skarb Państwa jako na podmiot władający reprywatyzowaną nieruchomością. A przypominamy, ze decyzjami (nawet wadliwymi) administracji państwowej są jest związany. "W opinii, która jest własnością Senatu, sędzia Sądu Najwyższego, pan Gerard Bieniek, stwierdza, że w polskim systemie prawnym wpis własności do księgi wieczystej nie ma charakteru konstytutywnego. Co to znaczy? To znaczy, że niezależnie od tego jaki jest ten wpis to stan taktyczny świadczy o tym kto jest właścicielem.” Sprawozdanie Stenograficzne z 13. posiedzenia Senatu Rzeczypospolitej Polskiej w dniach 4 i 5 czerwca 2008 r. 2E. Sędzia nie ma obowiązku przekazywania odpowiednim organom informacji o przestępstwie
Skoro sędzia nie ma obowiązku przekazywania odpowiednim organom informacji o przestępstwie to nie ma podstaw dla badania okoliczności noszących znamiona przestępstwa przed rozstrzygnięciem sprawy. Szczególnie gdy naruszeniem prawa jest dokument, którym jest związany (np decyzja administracyjna.) "Reasumując stwierdzić należy, że w obowiązującym stanie prawnym brak jest podstaw do pociągnięcia każdego sędziego do odpowiedzialności kaniej za tzw. przestępstwo urzędnicze, polegające na niedopełnieniu obowiązku zawiadomienia o przestępstwie, o jakim mowa wart. 304 § 2 k.p.k. Wynikający z tego przepisu obowiązek prawny zawiadomienia o przestępstwie ciąży na osobach pełniących funkcje kierownicze w instytucji państwowej, jaką jest sąd. lub na osobach ponoszących z innego tytułu szczególną odpowiedzialność w tej instytucji. Do kręgu tych osób nie należał obwiniony sędzia Sądu Okręgowego. Każdemu sędziemu można jedynie przypisać służbowy obowiązek zawiadomienia prezesa sądu o powzięciu informacji o popełnieniu przestępstwa." (uchwała Sądu Najwyższego - Sądu Dyscyplinarnego z dn 23.08.2007 sygn akt SNO 42/07) |
3.Dodatek specjalny czyli skala reprywatyzacji (czytaj problemu)
Jak wynika z przytoczonych powyżej dokumentów proces reprywatyzacji jest procesem, który wydaje się być sam w sobie kwintesencją niekompetencji. Jest tak skonstruowany, że sprowadza się do uwiarygadniania informacji zawartych w decyzjach nacjonalizacyjnych nie przejmując się nawet czy te informacje miały kiedykolwiek cokolwiek wspólnego z rzeczywistością w okresie istnienia Państwa Polskiego (II RP, PRL, III RP) czy też były odzwierciedleniem powojennego bałaganu. W efekcie może on prowadzić do "wyczarowywania" nie tylko praw własności, ale nawet nieruchomości o których w okresie administracji Państwa Polskiego nikt nawet nie słyszał. Warto więc się zastanowić jaka jest skala reprywatyzacji czyli potencjalna skala problemu.
Jak wynika z przytoczonych powyżej dokumentów proces reprywatyzacji jest procesem, który wydaje się być sam w sobie kwintesencją niekompetencji. Jest tak skonstruowany, że sprowadza się do uwiarygadniania informacji zawartych w decyzjach nacjonalizacyjnych nie przejmując się nawet czy te informacje miały kiedykolwiek cokolwiek wspólnego z rzeczywistością w okresie istnienia Państwa Polskiego (II RP, PRL, III RP) czy też były odzwierciedleniem powojennego bałaganu. W efekcie może on prowadzić do "wyczarowywania" nie tylko praw własności, ale nawet nieruchomości o których w okresie administracji Państwa Polskiego nikt nawet nie słyszał. Warto więc się zastanowić jaka jest skala reprywatyzacji czyli potencjalna skala problemu.
3A Panie pośle, kto to tam wie?
Odpowiedź sekretarza stanu w Ministerstwie Skarbu Państwa - z upoważnienia prezesa Rady Ministrów na interpelację nr 30265 w sprawie problemu reprywatyzacji w Polsce "Szanowny Panie Marszałku! W związku z interpelacją pana posła Ryszarda Kalisza (znak: SPS-023-30265/15) w sprawie problemu reprywatyzacji w Polsce pragnę wyjaśnić, co następuje. Minister skarbu państwa nie dysponuje aktualnymi informacjami na temat szacunkowej wartości roszczeń reprywatyzacyjnych z uwagi na fakt, iż kwestie dotyczące ich realizacji rozproszone są pomiędzy różnymi organami, natomiast minister skarbu państwa nie prowadzi żadnych postępowań w tym zakresie. Ostatnie oszacowanie roszczeń reprywatyzacyjnych w Polsce przeprowadzone zostało na potrzeby projektu ustawy o świadczeniach pieniężnych przyznawanych niektórym osobom, których dotyczyły procesy nacjonalizacji, w oparciu o dane pozyskane z ankiet oraz wskaźniki zmian wartości ustalone przez rzeczoznawców majątkowych i wyniosło według stanu na 2008 r. około 100 mld zł. Na wymienioną wartość składają się roszczenia dotyczące nieruchomości ziemskich, lasów, nieruchomości miejskich, nieruchomości przemysłowych (bez przejętych gruntów warszawskich wartych szacunkowo około 40 mld zł). Jednocześnie pragnę poinformować, iż w grudniu 2014 r. podjęto działania w zakresie próby oszacowania bieżącej wartości roszczeń reprywatyzacyjnych, w tym roszczeń dotychczas zaspokojonych przez państwo polskie. W tym celu minister skarbu państwa za pośrednictwem ministra administracji i cyfryzacji skierował do wojewodów zapytania o przekazanie informacji o szacowanej wartości roszczeń reprywatyzacyjnych na obszarze poszczególnych województw, z uwzględnieniem roszczeń dotychczas zaspokojonych. Na stronie internetowej Ministerstwa Skarbu Państwa zamieszczone zostały stosowne wzory tabel do pobrania i uzupełnienia przez właściwe organy. Jednocześnie Ministerstwo Skarbu Państwa zwróciło się do Głównego Urzędu Statystycznego o rozważenie możliwości wykonania analizy statystycznej danych dotyczących mienia przejętego w ramach nacjonalizacji w latach 1944-1962. Zestawienie pozyskanych w ten sposób informacji o skali mienia przejętego w ramach nacjonalizacji w stosunku do wartości roszczeń dotychczas zaspokojonych pozwoli na określenie szacunkowej skali roszczeń reprywatyzacyjnych na dzień dzisiejszy oraz szacowanych kosztów, jakie Skarb Państwa musiałby ponieść w związku z zaspokojeniem tych roszczeń na drodze ewentualnych rozwiązań ustawowych. Obecnie w Ministerstwie Skarbu Państwa nie są prowadzone prace legislacyjne nad ustawą reprywatyzacyjną. Systemowe uregulowanie kwestii reprywatyzacji wymaga bowiem w pierwszej kolejności gruntownej wyceny aktualnych roszczeń. " 3B. Co tu jest korupcjogenne?
Dla pełnego obrazu można chyba co najwyżej dodać, że (jak wynika z dokumentów NIK) instytucje wydające decyzje reprywatyzacyjne nie prowadzą nawet ich rejestrów, a ich działalność w tym zakresie budzi poważne wątpliwości Poniżej odnoszące się do tej kwestii fragmenty dokumentu NIK ; "Informacja o wynikach kontroli wykonywania zadań przez Ministra Skarbu Pañstwa i inne organy administracji rządowej w zakresie reprywatyzacji" ( P/06/049 KGP/41010/06 Nr ewid. 125/2007/P06049/KGP) a) "...Działania skontrolowanych organów administracji odpowiedzialnych za rozpatrywanie roszczeń reprywatyzacyjnych były przewlekłe i obarczone błędami, a dowolność w postępowaniu Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi oraz Agencji Nieruchomości Rolnych, Izba oceniła jako korupcjogenną. Minister Skarbu Państwa nie utworzył systemu informatycznego służącego ewidencjonowaniu praw do rekompensaty i stanu realizacji tych praw..." b) "...W ocenie Najwyższej Izby Kontroli, skala roszczeń reprywatyzacyjnych nie została rozpoznana przez właściwe organy administracji z odpowiednią starannością. Nie można uznać za wiarygodnie określone ani rzędu wielkości reprezentujących liczb・potencjalnie uprawnionych, ani też wartości potencjalnych umotywowanych roszczeń...." c) "...Izba oceniła jako niezadowalające organizację i funkcjonowanie systemu ewidencjonowania i archiwizowania dokumentacji dotyczącej prowadzonych spraw rewindykacyjnych i odszkodowawczych. Jedynie w Ministerstwie Budownictwa prawidłowo funkcjonował system ewidencjonowania i załatwiania wniosków dotyczących roszczeń reprywatyzacyjnych, będący kontynuacją systemu b. Urzędu Mieszkalnictwa i Rozwoju Miast, Ministerstwa Infrastruktury, Ministerstwa Transportu i Budownictwa, a oparty na elektronicznym rejestrowaniu wpływu spraw i ich sposobu załatwienia. W Ministerstwie Gospodarki i Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi nadmierna pracochłonność w prowadzeniu ewidencji tradycyjnych (dziennikowych) oraz niefunkcjonalność i przestarzałość systemu komputerowego nie pozwalała na efektywny monitoring [str. 35 i dalsze]. W Ministerstwie RiRW założono dopiero w czasie kontroli rejestr odszkodowań wynikających z decyzji Ministra. NIK ocenia lekceważenie dokumentacji i sprawozdawczości jako mechanizm korupcjogenny..." 3C. 8 zeszytów formatu A4
Pomimo nie prowadzenia rejestrów dotyczących reprywatyzacji, to udało nam się znaleźć szacunkową ocenę ilości mienia objętego procesem reprywatyzacji. a) Szacunki umieszczone w uzasadnieniu do projektu ustawy o rekompensatach za przejęte przez państwo nieruchomości oraz niektóre inne składniki mienia wraz z projektami, druk sejmowy nr 133, Sejm RP V kadencji "Na gruncie obowiązującego prawa cywilnego i administracyjnego złożonych zostało ponad 55 tys. wniosków reprywatyzacyjnych od osób podważających legalność decyzji administracyjnych o przejęciu mienia, z żądaniami zwrotu mienia albo zapłacenia odszkodowania: w organach administracji centralnej - około 27 tys. wniosków, u wojewodów - około 26 tys. wniosków, u starostów, prezydentów miast i burmistrzów - około 2 tys. wniosków." b) Fragmenty dokumentu NIK Informacja o wynikach kontroli wykonywania zadañ przez Ministra Skarbu Państwa i inne organy administracji rządowej w zakresie reprywatyzacji, P/06/049 KGP/41010/06 Nr ewid. 125/2007/P06049/KGP „Pracując nad ustawą z dnia 8 lipca 2005 r., Ministerstwo Infrastruktury zbierało i uaktualniało dane dotyczące skali roszczeń, gromadząc dane od wojewodów. Według stanu na dzień 16 listopada 2004 r. zgromadzono dane: · liczba przejętych zaświadczeń i decyzji wydanych na podstawie przepisów do 30 stycznia 2003 r. - 5 764, · liczba nierozpatrzonych wniosków 52 357, w tym niekompletnych - 44 008, · liczba wydanych decyzji w trybie ustawy z 12 grudnia 2003 r. po dniu 30 stycznia 2004 r. - 254, w tym potwierdzających - 40, · łączna wartość potwierdzonych prawnie・- 2 521 555,7 tys. zł. (...) Ewidencja wniosków reprywatyzacyjnych i odszkodowawczych w Ministerstwie Gospodarki obejmuje okres od połowy 1989 roku. Poprzednikami prawnymi Ministra Gospodarki byli wówczas Minister Przemysłu i Handlu i Minister Rynku Wewnętrznego. Każdy z tych resortów prowadził bardzo uproszczoną ewidencję napływających wniosków, składającą się ze skorowidza obejmującego imiona i nazwiska wnioskodawców oraz numeru rejestru. W roku 1991 obydwa resorty uległy likwidacji, a w ich miejsce powstało Ministerstwo Przemysłu i Handlu, które przejęło prowadzone sprawy. W rezultacie ewidencja w Ministerstwie Gospodarki obejmuje 8 sztuk zeszytów formatu A4 – stanowiących Rejestry wniosków reprywatyzacyjnych, prowadzonych w latach 1989 – 2006. (…) Urząd Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi utworzony został w dniu 10 listopada 1999 r.W okresie objętym kontrolą organem właściwym w sprawach dotyczących orzecznictwa z zakresu rewindykacji mienia był również Minister Rolnictwa i Gospodarki żywnościowej. W latach 1990 - I półrocze 2006 r. wpłynęło do Ministerstwa 13 132 odwołań, skarg i wniosków związanych z rewindykacją mienia przejętego na rzecz Skarbu Państwa. W okresie tym Ministerstwo nadało bieg 11 177 sprawom. W ocenie NIK, opierając się na informacjach sporządzanych okresowo przez Ministerstwo, stan załatwiania spraw rewindykacyjnych w całym obadanym okresie był niezadowalający; pozostawa³o do rozpatrzenia ponad tysiąc spraw.” Nie jesteśmy niestety w stanie ocenić na ile wniosków reprywatyzacyjnych opiewa 8 zeszytów formatu A4, ale jak widać z pozostałych danych wnioski idą w dziesiątkach tysięcy. |
4. Pojedynczy absurd czy zbiór absurdów? (podsumowanie)
Proces reprywatyzacji wydaje się być tak najeżony absurdami, że przypomina jeża. Jednak wystarczy spojrzeć na wszystkie opisane powyżej zjawiska zakładając, że decyzje nacjonalizacyjne były zawsze zgodne ze stanem faktycznym okresu administracji Państwa Polskiego i że wszystkie (nawet te uchylone) zostały wykonane, aby mieć inne wrażenie. Przy takim hura-optymistycznym założeniu wszystkie opisane absurdy wydają się nie być niczym więcej niż drobnym, "nie mającym znaczenie dla rozstrzygnięcia", naciągnięciem procedur. Być może nawet w "szlachetnym" celu poradzenia sobie z wykonaniem zadania w warunkach czyniących je niewykonalnym. Nie sposób się bowiem nie zgodzić, że należne zbadanie sprawy związanej z procesem reprywatyzacyjnym, w sytuacji panującego w dokumentacji i rejestrach bałaganu wymaga co najmniej kilkadziesiąt razy więcej czasu niż jest przeznaczone na załatwienie pojedynczej sprawy.
Czyżby więc zapracowani urzędnicy i sędziowie zaczęli traktować dokumenty nacjonalizacyjne jako swoistą "podkładkę" usprawiedliwiająca zaniechanie sprawdzenia podstawowych faktów? Czy z tego przypadkiem nie wynika alergiczny niemalże stosunek do sprzecznych z decyzjami nacjonalizacyjnymi dokumentów?
Im dłużej się procesowi reprywatyzacji przyglądamy, tym bardziej jesteśmy przekonani, ze w gruncie rzeczy sprowadza się on nie tyle do całego zbioru absurdów co do jednego wielkiego absurdu - oparcia go w całości na informacjach zawartych w decyzji nacjonalizacyjnej (istniejącej lub odtworzonej) i nadania im statusu prawdy objawionej.
Proces reprywatyzacji wydaje się być tak najeżony absurdami, że przypomina jeża. Jednak wystarczy spojrzeć na wszystkie opisane powyżej zjawiska zakładając, że decyzje nacjonalizacyjne były zawsze zgodne ze stanem faktycznym okresu administracji Państwa Polskiego i że wszystkie (nawet te uchylone) zostały wykonane, aby mieć inne wrażenie. Przy takim hura-optymistycznym założeniu wszystkie opisane absurdy wydają się nie być niczym więcej niż drobnym, "nie mającym znaczenie dla rozstrzygnięcia", naciągnięciem procedur. Być może nawet w "szlachetnym" celu poradzenia sobie z wykonaniem zadania w warunkach czyniących je niewykonalnym. Nie sposób się bowiem nie zgodzić, że należne zbadanie sprawy związanej z procesem reprywatyzacyjnym, w sytuacji panującego w dokumentacji i rejestrach bałaganu wymaga co najmniej kilkadziesiąt razy więcej czasu niż jest przeznaczone na załatwienie pojedynczej sprawy.
Czyżby więc zapracowani urzędnicy i sędziowie zaczęli traktować dokumenty nacjonalizacyjne jako swoistą "podkładkę" usprawiedliwiająca zaniechanie sprawdzenia podstawowych faktów? Czy z tego przypadkiem nie wynika alergiczny niemalże stosunek do sprzecznych z decyzjami nacjonalizacyjnymi dokumentów?
Im dłużej się procesowi reprywatyzacji przyglądamy, tym bardziej jesteśmy przekonani, ze w gruncie rzeczy sprowadza się on nie tyle do całego zbioru absurdów co do jednego wielkiego absurdu - oparcia go w całości na informacjach zawartych w decyzji nacjonalizacyjnej (istniejącej lub odtworzonej) i nadania im statusu prawdy objawionej.
"Hipoteką" jeszcze do niedawna potocznie nazywano niegdyś prawa własności do nieruchomości ujawnione w księgach hipotecznych. Księgi hipoteczne były prowadzone dla kawałka gruntu i sensem ich istnienia było udokumentowanie kto był i kto jest właścicielem danego kawałka gruntu i w jaki sposób nabył swoje prawa własności. Każdy wiarygodny dokument dotyczący praw własności do nieruchomości musiał zawierać numer (a czasami unikalną nazwę) hipoteki. Później księgi hipoteczne zastąpiono księgami wieczystymi.
Cały system skutecznie podważyła dopiero uchwała Sądu Najwyższego z 28 lutego 1989 roku zdejmująca domniemanie wiarygodności z działu I-O ksiąg wieczystych czyli działu opisującego dla jakiej nieruchomości dana księga wieczysta jest prowadzona. W naszej opinii fakt, ze wspomnianą uchwałę w ogóle uchwalono i nie unieważniono nazajutrz po jej uchwaleniu świadczy tylko o tym, że jednym z dziedzictw PRL-u jest to, że wychowano kastę sędziowską, która po prostu nie rozumie ani koncepcji hipoteki, ani jej roli w kulturze opartej na niepodważalności praw własności.
O poziomie kompetencji nie tylko "nadzwyczajnej kasty", lecz wszystkich zatrudnionych w aparacie państwowym niewątpliwie świadczy to, ze przez bez mała 30 lat nie zauważono, że zaproponowana uchwała Sądu Najwyższego z 28 lutego 1989 roku koncepcja "hipoteki" nie daje żadnej gwarancji praw własności do nieruchomości. Niewątpliwie najbardziej malowniczym przykładem konsekwencji takiego stanu rzeczy jest proces reprywatyzacji. Ignorowanie "hipoteki" prowadzić może bowiem do zreprywatyzowania nieruchomości na rzecz podmiotu,, którego prawa ...... jeżeli nie są wątpliwe, to przynajmniej nie zostały w sposób należny ustalone. Nie mówiąc już o przypadkach "zreprywatyzowania" prywatnych nieruchomości, które niejednokrotnie jak najbardziej miały miejsce. I to przy nieświadomości dokonywania takiej „reprywatyzacji” przez władających nieruchomością właścicieli, co jest możliwe z przyczyn, które opisaliśmy wcześniej (cz III 1B)
Poniżej kilka przykładów
Cały system skutecznie podważyła dopiero uchwała Sądu Najwyższego z 28 lutego 1989 roku zdejmująca domniemanie wiarygodności z działu I-O ksiąg wieczystych czyli działu opisującego dla jakiej nieruchomości dana księga wieczysta jest prowadzona. W naszej opinii fakt, ze wspomnianą uchwałę w ogóle uchwalono i nie unieważniono nazajutrz po jej uchwaleniu świadczy tylko o tym, że jednym z dziedzictw PRL-u jest to, że wychowano kastę sędziowską, która po prostu nie rozumie ani koncepcji hipoteki, ani jej roli w kulturze opartej na niepodważalności praw własności.
O poziomie kompetencji nie tylko "nadzwyczajnej kasty", lecz wszystkich zatrudnionych w aparacie państwowym niewątpliwie świadczy to, ze przez bez mała 30 lat nie zauważono, że zaproponowana uchwała Sądu Najwyższego z 28 lutego 1989 roku koncepcja "hipoteki" nie daje żadnej gwarancji praw własności do nieruchomości. Niewątpliwie najbardziej malowniczym przykładem konsekwencji takiego stanu rzeczy jest proces reprywatyzacji. Ignorowanie "hipoteki" prowadzić może bowiem do zreprywatyzowania nieruchomości na rzecz podmiotu,, którego prawa ...... jeżeli nie są wątpliwe, to przynajmniej nie zostały w sposób należny ustalone. Nie mówiąc już o przypadkach "zreprywatyzowania" prywatnych nieruchomości, które niejednokrotnie jak najbardziej miały miejsce. I to przy nieświadomości dokonywania takiej „reprywatyzacji” przez władających nieruchomością właścicieli, co jest możliwe z przyczyn, które opisaliśmy wcześniej (cz III 1B)
Poniżej kilka przykładów
1. Lasy Państwowe w obronie "hipoteki"
W Wyroku NSA I OSK 775/09 z 2010-03-24 znaleźliśmy informację o tym, że czasami instytucja władająca nieruchomościami Skarbu Państwa podnosi kwestię praw własności osoby wnoszącej o uchylenie decyzji nacjonalizacyjnej. Wyrok NSA I OSK 775/09 - z 2010-03-24 uprawomocnił uchylenie decyzji o przejęciu majątku opuszczonego na skutek "akcji Wisła", tym samym kreując sytuacje w której Lasy Polskie będą zobowiązane do zwrotu nieoznaczonej nieruchomości, która została włączona do planowej gospodarki leśnej. Powodem uchylenia decyzji było nieoznaczenie nieruchomości, której dotyczyła decyzja.
Nie mamy opinii na temat tego czy osoba, której według treści kwestionowanej decyzji nacjonalizacyjnej zabrano nieruchomość miała do niej prawa własności. Wiemy natomiast, ze z pewnością nie ustalono tego w trakcie postępowań związanych z reprywatyzacją. Nie istnieje bowiem żaden wiarygodny dokument dotyczący praw własności do nieruchomości, który opiewa na nieoznaczoną nieruchomość. Dołączenie do akt sprawy dokumentu mającego znaczenie prawne w zakresie potwierdzającym prawa własności automatycznie doprowadziłoby do oznaczenia nieruchomości, chociażby poprzez wskazanie hipoteki. Podejrzewamy, ze Lasy Państwowe podzielały naszą opinię, bowiem procesowały się do upadłego, podnosząc kwestię zarówno faktu nieoznaczenia nieruchomości jak i praw właścicielskich. Jednak ich argumenty trafiły na żelbetonowy mur.
Lasy Państwowe (ze skargi do WSA); " nie został ustalony przedmiot postępowania, a w szczególności oznaczenie nieruchomości, której właścicielem miał być poprzednik prawny wnioskodawczyni i innych wykazanych uczestników postępowania, zaś dokumenty załączone do wniosku A. K. nie zawierają właściwych potwierdzeń Starostwa Powiatowego w Gorlicach, mapy - wyrys z pierwowzoru scaleniowego wsi Ł. z 1938 r. oraz mapy ewidencji gruntów zalegalizowane są jedynie pieczątką geodety, załączony do akt wypis uproszczony z rejestru gruntów zawiera klauzulę 'nie przeznaczony do dokonania wpisu do KW', mapy nie zawierają potwierdzeń osoby prowadzącej powszechną ewidencję gruntów (..)
Dodatkowo zarzucono zaskarżonej decyzji niewyjaśnienie wszystkich okoliczności faktycznych istotnych dla rozstrzygnięcia sprawy, a w szczególności ustalenia, do jakiej miejscowości został przesiedlony poprzednik prawny wnioskodawczyni i innych uczestników W. J. jak też uzyskanie ze Starostwa Powiatowego właściwego dla miejsca przesiedlenia informacji, czy W. J. w miejscowości przesiedlenia otrzymał nieruchomość zamienną za nieruchomości pozostawione we wsi Ł. w oparciu o takie tytuły prawne jak akt nadania ziemi, orzeczenie, względnie decyzję o wykonaniu aktu nadania ziemi, decyzję o zwolnieniu z obowiązku uiszczenia ceny nabycia gospodarstwa, gdyż przedmiotowe ustalenia mają istotne znaczenie dla rozpatrywanej nawet w tym trybie sprawy. "
Niestety do powyższych zarzutów nie odniesiono się w sposób należny czyli poprzez wskazanie materiału dowodowego, bo przecież niepoparte niczym stwierdzenie "sąd ustalił" nie jest dowodem zbadania sprawy i ustalenia czegokolwiek.
SKO; "Zdaniem organu żądanie skarżącego dotyczące ustalenia do jakiej miejscowości został przesiedlony W. J. oraz czy otrzymał w miejscu przesiedlenia lub w innej miejscowości nieruchomość zamienną nie zasługuje na uwzględnienie, bowiem zdaniem Kolegium okoliczności te nie mają znaczenia dla oceny legalności decyzji o przejęciu. (..) Odnosząc się do kolejnych zarzutów wskazano m. in., że tożsamość byłego właściciela przejętej nieruchomości ustalono na podstawie danych wynikających z rejestru pomiarowo-klasyfikacyjnego starego stanu posiadania, założonego w 1949 r. dla wsi Ł., "
WSA; "Fakt dokładnego ustalenia nieruchomości W. J. również nie powinien być problemem dla ówczesnego prezydium Powiatowej Rady Narodowej, skoro w tym postępowaniu, po ponad 50 latach następca prawny po W. J. wnioskodawczyni A. K. w dostateczny sposób wykazała numery działek gruntowych i ich powierzchnię, co mogło być objęte tym orzeczeniem. Ustalono również, że W. J. nie otrzymał żadnej nieruchomości zamiennej za utracone mienie."
Z faktem nieoznaczenia nieruchomości będącej przedmiotem sprawy też żadna z instancji nie miała problemu.
SKO ; "Ustosunkowując się natomiast do (..) zarzutu dotyczącego nieustalenia przedmiotu postępowania poprzez oznaczenie nieruchomości przejętej Kolegium stwierdziło, iż nie zasługuje on na uwzględnienie."
WSA "Wojewódzki Sąd Administracyjny nie podzielił poglądu, jakoby w tej sprawie naruszono art. 107 § 1 K.p.a. i art. 77 § 2 K.p.a. poprzez brak jasnego i precyzyjnego rozstrzygnięcia oraz nieokreślenia szczegółowo tych nieruchomości, których właścicielem był W. J"
NSA "Odnosząc się do dalszego zarzutu stwierdzić należy, że nietrafnie autor skargi kasacyjnej podniósł kwestię braku w decyzji Samorządowego Kolegium Odwoławczego określenia do jakiej konkretnie nieruchomości orzeczono nieważność."
Najwyraźniej nie skojarzono sobie, że nie istnieje coś takiego jak wiarygodne prawo własności do nieoznaczonej nieruchomości (wynika to z samej koncepcji hipoteki o której pisaliśmy na wstępie). Jednak wszystkie instancje najwyraźniej zadowoliły się decyzją nacjonalizacyjną, rejestr stanu posiadania (nie własności) i .... słowem honoru wnioskodawcy.
W żadnym wypadku nie wątpimy w słowo honoru i uczciwość wnioskodawcy, jednak chyba to trochę za mało aby potwierdzić urzędowo prawa własności i de facto nakazać jej zwrot. Bo przecież wymienione w orzeczeniach dokumenty nie są żadnym dowodem własności.
Innymi słowy Lasy Państwowe nie zdołały doprowadzić do tego, by dokonano w trakcie procesu reprywatyzacyjnego sprawdzenia tak podstawowych danych jak istnienie tytułu prawnego wnioskodawcy do rzeczonej nieruchomości i ustalenie numeru hipoteki. Mówiąc kolokwialnie Lasy Państwowe zostały „spuszczone na drzewo”, ale nie wątpimy, że w końcu musiały zjeść tą żabę.
W Wyroku NSA I OSK 775/09 z 2010-03-24 znaleźliśmy informację o tym, że czasami instytucja władająca nieruchomościami Skarbu Państwa podnosi kwestię praw własności osoby wnoszącej o uchylenie decyzji nacjonalizacyjnej. Wyrok NSA I OSK 775/09 - z 2010-03-24 uprawomocnił uchylenie decyzji o przejęciu majątku opuszczonego na skutek "akcji Wisła", tym samym kreując sytuacje w której Lasy Polskie będą zobowiązane do zwrotu nieoznaczonej nieruchomości, która została włączona do planowej gospodarki leśnej. Powodem uchylenia decyzji było nieoznaczenie nieruchomości, której dotyczyła decyzja.
Nie mamy opinii na temat tego czy osoba, której według treści kwestionowanej decyzji nacjonalizacyjnej zabrano nieruchomość miała do niej prawa własności. Wiemy natomiast, ze z pewnością nie ustalono tego w trakcie postępowań związanych z reprywatyzacją. Nie istnieje bowiem żaden wiarygodny dokument dotyczący praw własności do nieruchomości, który opiewa na nieoznaczoną nieruchomość. Dołączenie do akt sprawy dokumentu mającego znaczenie prawne w zakresie potwierdzającym prawa własności automatycznie doprowadziłoby do oznaczenia nieruchomości, chociażby poprzez wskazanie hipoteki. Podejrzewamy, ze Lasy Państwowe podzielały naszą opinię, bowiem procesowały się do upadłego, podnosząc kwestię zarówno faktu nieoznaczenia nieruchomości jak i praw właścicielskich. Jednak ich argumenty trafiły na żelbetonowy mur.
Lasy Państwowe (ze skargi do WSA); " nie został ustalony przedmiot postępowania, a w szczególności oznaczenie nieruchomości, której właścicielem miał być poprzednik prawny wnioskodawczyni i innych wykazanych uczestników postępowania, zaś dokumenty załączone do wniosku A. K. nie zawierają właściwych potwierdzeń Starostwa Powiatowego w Gorlicach, mapy - wyrys z pierwowzoru scaleniowego wsi Ł. z 1938 r. oraz mapy ewidencji gruntów zalegalizowane są jedynie pieczątką geodety, załączony do akt wypis uproszczony z rejestru gruntów zawiera klauzulę 'nie przeznaczony do dokonania wpisu do KW', mapy nie zawierają potwierdzeń osoby prowadzącej powszechną ewidencję gruntów (..)
Dodatkowo zarzucono zaskarżonej decyzji niewyjaśnienie wszystkich okoliczności faktycznych istotnych dla rozstrzygnięcia sprawy, a w szczególności ustalenia, do jakiej miejscowości został przesiedlony poprzednik prawny wnioskodawczyni i innych uczestników W. J. jak też uzyskanie ze Starostwa Powiatowego właściwego dla miejsca przesiedlenia informacji, czy W. J. w miejscowości przesiedlenia otrzymał nieruchomość zamienną za nieruchomości pozostawione we wsi Ł. w oparciu o takie tytuły prawne jak akt nadania ziemi, orzeczenie, względnie decyzję o wykonaniu aktu nadania ziemi, decyzję o zwolnieniu z obowiązku uiszczenia ceny nabycia gospodarstwa, gdyż przedmiotowe ustalenia mają istotne znaczenie dla rozpatrywanej nawet w tym trybie sprawy. "
Niestety do powyższych zarzutów nie odniesiono się w sposób należny czyli poprzez wskazanie materiału dowodowego, bo przecież niepoparte niczym stwierdzenie "sąd ustalił" nie jest dowodem zbadania sprawy i ustalenia czegokolwiek.
SKO; "Zdaniem organu żądanie skarżącego dotyczące ustalenia do jakiej miejscowości został przesiedlony W. J. oraz czy otrzymał w miejscu przesiedlenia lub w innej miejscowości nieruchomość zamienną nie zasługuje na uwzględnienie, bowiem zdaniem Kolegium okoliczności te nie mają znaczenia dla oceny legalności decyzji o przejęciu. (..) Odnosząc się do kolejnych zarzutów wskazano m. in., że tożsamość byłego właściciela przejętej nieruchomości ustalono na podstawie danych wynikających z rejestru pomiarowo-klasyfikacyjnego starego stanu posiadania, założonego w 1949 r. dla wsi Ł., "
WSA; "Fakt dokładnego ustalenia nieruchomości W. J. również nie powinien być problemem dla ówczesnego prezydium Powiatowej Rady Narodowej, skoro w tym postępowaniu, po ponad 50 latach następca prawny po W. J. wnioskodawczyni A. K. w dostateczny sposób wykazała numery działek gruntowych i ich powierzchnię, co mogło być objęte tym orzeczeniem. Ustalono również, że W. J. nie otrzymał żadnej nieruchomości zamiennej za utracone mienie."
Z faktem nieoznaczenia nieruchomości będącej przedmiotem sprawy też żadna z instancji nie miała problemu.
SKO ; "Ustosunkowując się natomiast do (..) zarzutu dotyczącego nieustalenia przedmiotu postępowania poprzez oznaczenie nieruchomości przejętej Kolegium stwierdziło, iż nie zasługuje on na uwzględnienie."
WSA "Wojewódzki Sąd Administracyjny nie podzielił poglądu, jakoby w tej sprawie naruszono art. 107 § 1 K.p.a. i art. 77 § 2 K.p.a. poprzez brak jasnego i precyzyjnego rozstrzygnięcia oraz nieokreślenia szczegółowo tych nieruchomości, których właścicielem był W. J"
NSA "Odnosząc się do dalszego zarzutu stwierdzić należy, że nietrafnie autor skargi kasacyjnej podniósł kwestię braku w decyzji Samorządowego Kolegium Odwoławczego określenia do jakiej konkretnie nieruchomości orzeczono nieważność."
Najwyraźniej nie skojarzono sobie, że nie istnieje coś takiego jak wiarygodne prawo własności do nieoznaczonej nieruchomości (wynika to z samej koncepcji hipoteki o której pisaliśmy na wstępie). Jednak wszystkie instancje najwyraźniej zadowoliły się decyzją nacjonalizacyjną, rejestr stanu posiadania (nie własności) i .... słowem honoru wnioskodawcy.
W żadnym wypadku nie wątpimy w słowo honoru i uczciwość wnioskodawcy, jednak chyba to trochę za mało aby potwierdzić urzędowo prawa własności i de facto nakazać jej zwrot. Bo przecież wymienione w orzeczeniach dokumenty nie są żadnym dowodem własności.
Innymi słowy Lasy Państwowe nie zdołały doprowadzić do tego, by dokonano w trakcie procesu reprywatyzacyjnego sprawdzenia tak podstawowych danych jak istnienie tytułu prawnego wnioskodawcy do rzeczonej nieruchomości i ustalenie numeru hipoteki. Mówiąc kolokwialnie Lasy Państwowe zostały „spuszczone na drzewo”, ale nie wątpimy, że w końcu musiały zjeść tą żabę.
2. Samorządy a hipoteka.
W punkcie 2B części II opisaliśmy przypadek wniosku o unieważnienie decyzji nacjonalizacyjnej dotyczącej ok 168 hektarów położonych na terenie gminy Michałowice i Raszyn. Sprawa przeszła przez szereg instytucji (Ministerstwo, WSA, NSA) i dopiero podczas rozpatrywania sprawy przez NSA po raz drugi włączono jako strony sprawy osoby mające prawa do nieruchomości objętych wnioskiem. I wtedy okazało się, ze skutecznej nacjonalizacji podlegało tylko ok 6 hektarów (ze 168, których dotyczyła decyzja nacjonalizacyjna). Pozostała część została rozparcelowana i sprzedana przed wojną i w momencie wystawienia decyzji nacjonalizacyjnej nie była już własnością osoby, której majątek nacjonalizowano. Zauważyła to szybko administracja PRL-owska i jak wynika z protokołu zdawczo-odbiorczego przejęto tylko owe 6 ha nie roszcząc sobie żadnych praw do pozostałej części. Instytucje III RP potrzebowały zauważenie podobnej prawidłowości kilkanaście lat i nie wykluczone, że też by tego nie zauważyły, gdyby nie stało się coś nietypowego - sprawie nadano medialny rozgłos, który wymusił uznanie pozostałych właścicieli owych 168 hektarów jako strony sprawy. Stanowi to swoiste epitafium dla poszanowania praw własności w III RP.
Nas jednak zainteresowało dlaczego żaden samorząd w swoich odwołaniach nie podniósł kwestii iż ponad 160 hektarów objętych decyzja nacjonalizacyjna nie podlegało nacjonalizacji i nie zostało przejęte przez Skarb Państwa. Chyba 162 hektary to wystarczająco powierzchnia, aby zauważyć, że na stanie Skarbu państwa jej nigdy nie było. Szukając odpowiedzi na to pytanie znaleźliśmy następującą wypowiedź;
"Były wójt jest też przekonany, iż paradoksalnie najmniej stracą mieszkańcy. Jeśli decyzją ministra spadkobiercy Grocholskich odzyskają grunty, to odbiorą te niezabudowane, co do pozostałych wystąpią o zawarcie aktów notarialnych, a w innych przypadkach wystąpią o odszkodowanie do Skarbu Państwa. Ale co najciekawsze mówi, że - spadkobiercy Grocholskich mogą też wystąpić o zwrot utraconych dochodów, nawet za okres ostatnich 10 lat – od państwa, od gminy i od obecnie władających gruntami. - Zakłada też , - że państwo po wypłacie odszkodowań, a to niebagatelna kwota - wystąpi z regresem do gminy, która winna czerpać dochody z tych gruntów… Może też tak być, że tam gdzie strata będzie mieć duże rozmiary, milionowe kwoty, ręce we wszystko włoży prokurator i zada pytanie: dlaczego gmina nie czerpała dochodów do których była zobowiązana?"
(cytat zaczerpnięty z http://www.pogotowiedziennikarskie.pl/niezalezna-informacja-lokalna/artykuly/kpina-z-prawa-wlasnosci ; Monika Hebda-Dziedzic; 13.08.2014)
Z powyższej wypowiedzi wynika, ze przynajmniej urząd Gminy Raszyn nie zorientował się, że rzeczone hektary nie zostały nigdy znacjonalizowane (co niewątpliwie świadczy o rzetelności z jaka mienie skarbu państwa jest na terenie wzmiankowanych gmin i powiatu zinwentaryzowane). A tym samym nie zorientował się, że ich aktualni właściciele nabyli je całkowicie legalnie i doprawdy nie ma żadnych powodów dla których gmina musiałaby się rozliczać z faktu, że nie czerpie korzyści z rzeczonych nieruchomości (pomimo iż były one wymienione w decyzji nacjonalizacyjnej)
Nas zastanawia natomiast dlaczego urzędy gmin i powiatów nie mając najwyraźniej wiarygodnych informacji o mieniu Skarbu Państwa nie zajrzały po prostu do przedwojennych hipotek lub aktualnych ksiąg wieczystych prowadzonych dla obszaru, którego dotyczyła kwestionowana decyzja nacjonalizacyjna. I dlaczego na tej podstawie nie podważono informacji zawartych w rzeczonej decyzji. Zamiast tego zastygli w obawie, że miecz Demoklesa spadnie na nich karząc ich za nie czerpanie zysków z nieznacjonalizowanych nieruchomości. A w najlepszym wypadku pozostawiając ich z obowiązkiem wydania 162 hektarów nieruchomości, których nie mieli i do których podwójne prawa wygerowano w procesie reprywatyzacyjnym bez wiedzy niczego nie podejrzewających rzeczywistych właścicieli.
Czyżby poprzednie doświadczenie podpowiadało im, że jest to najlepsze co mogą zrobić a wszystkie inne działania są przeciwskuteczne?
W punkcie 2B części II opisaliśmy przypadek wniosku o unieważnienie decyzji nacjonalizacyjnej dotyczącej ok 168 hektarów położonych na terenie gminy Michałowice i Raszyn. Sprawa przeszła przez szereg instytucji (Ministerstwo, WSA, NSA) i dopiero podczas rozpatrywania sprawy przez NSA po raz drugi włączono jako strony sprawy osoby mające prawa do nieruchomości objętych wnioskiem. I wtedy okazało się, ze skutecznej nacjonalizacji podlegało tylko ok 6 hektarów (ze 168, których dotyczyła decyzja nacjonalizacyjna). Pozostała część została rozparcelowana i sprzedana przed wojną i w momencie wystawienia decyzji nacjonalizacyjnej nie była już własnością osoby, której majątek nacjonalizowano. Zauważyła to szybko administracja PRL-owska i jak wynika z protokołu zdawczo-odbiorczego przejęto tylko owe 6 ha nie roszcząc sobie żadnych praw do pozostałej części. Instytucje III RP potrzebowały zauważenie podobnej prawidłowości kilkanaście lat i nie wykluczone, że też by tego nie zauważyły, gdyby nie stało się coś nietypowego - sprawie nadano medialny rozgłos, który wymusił uznanie pozostałych właścicieli owych 168 hektarów jako strony sprawy. Stanowi to swoiste epitafium dla poszanowania praw własności w III RP.
Nas jednak zainteresowało dlaczego żaden samorząd w swoich odwołaniach nie podniósł kwestii iż ponad 160 hektarów objętych decyzja nacjonalizacyjna nie podlegało nacjonalizacji i nie zostało przejęte przez Skarb Państwa. Chyba 162 hektary to wystarczająco powierzchnia, aby zauważyć, że na stanie Skarbu państwa jej nigdy nie było. Szukając odpowiedzi na to pytanie znaleźliśmy następującą wypowiedź;
"Były wójt jest też przekonany, iż paradoksalnie najmniej stracą mieszkańcy. Jeśli decyzją ministra spadkobiercy Grocholskich odzyskają grunty, to odbiorą te niezabudowane, co do pozostałych wystąpią o zawarcie aktów notarialnych, a w innych przypadkach wystąpią o odszkodowanie do Skarbu Państwa. Ale co najciekawsze mówi, że - spadkobiercy Grocholskich mogą też wystąpić o zwrot utraconych dochodów, nawet za okres ostatnich 10 lat – od państwa, od gminy i od obecnie władających gruntami. - Zakłada też , - że państwo po wypłacie odszkodowań, a to niebagatelna kwota - wystąpi z regresem do gminy, która winna czerpać dochody z tych gruntów… Może też tak być, że tam gdzie strata będzie mieć duże rozmiary, milionowe kwoty, ręce we wszystko włoży prokurator i zada pytanie: dlaczego gmina nie czerpała dochodów do których była zobowiązana?"
(cytat zaczerpnięty z http://www.pogotowiedziennikarskie.pl/niezalezna-informacja-lokalna/artykuly/kpina-z-prawa-wlasnosci ; Monika Hebda-Dziedzic; 13.08.2014)
Z powyższej wypowiedzi wynika, ze przynajmniej urząd Gminy Raszyn nie zorientował się, że rzeczone hektary nie zostały nigdy znacjonalizowane (co niewątpliwie świadczy o rzetelności z jaka mienie skarbu państwa jest na terenie wzmiankowanych gmin i powiatu zinwentaryzowane). A tym samym nie zorientował się, że ich aktualni właściciele nabyli je całkowicie legalnie i doprawdy nie ma żadnych powodów dla których gmina musiałaby się rozliczać z faktu, że nie czerpie korzyści z rzeczonych nieruchomości (pomimo iż były one wymienione w decyzji nacjonalizacyjnej)
Nas zastanawia natomiast dlaczego urzędy gmin i powiatów nie mając najwyraźniej wiarygodnych informacji o mieniu Skarbu Państwa nie zajrzały po prostu do przedwojennych hipotek lub aktualnych ksiąg wieczystych prowadzonych dla obszaru, którego dotyczyła kwestionowana decyzja nacjonalizacyjna. I dlaczego na tej podstawie nie podważono informacji zawartych w rzeczonej decyzji. Zamiast tego zastygli w obawie, że miecz Demoklesa spadnie na nich karząc ich za nie czerpanie zysków z nieznacjonalizowanych nieruchomości. A w najlepszym wypadku pozostawiając ich z obowiązkiem wydania 162 hektarów nieruchomości, których nie mieli i do których podwójne prawa wygerowano w procesie reprywatyzacyjnym bez wiedzy niczego nie podejrzewających rzeczywistych właścicieli.
Czyżby poprzednie doświadczenie podpowiadało im, że jest to najlepsze co mogą zrobić a wszystkie inne działania są przeciwskuteczne?
3. Prasa, posłowie i "hipoteka"
Sprawa Krzeszowic była bardzo głośna. Zamiast opisu zaczytujmy wiec prasę.
("Majątek Potockich. Prawdziwe negocjacje dopiero się zaczynają" - krzeszowiceone.pl)
"...po decyzji NSA do rodziny wracają m.in – Pałac Potockich wraz z otaczającym go parkiem, Stary Pałac (siedziba burmistrza), Pałac Vauxhall (siedziba CKiS), budynek liceum ogólnokształcącego, budynek Zofii (balneologia), zamek Tenczyn, Park Bogackiego i dzikie planty, budynek filii krzeszowickiego Urzędu Pracy przy ul. Kościuszki."
(" Nie dać hrabiemu" Maciej Mikołajczyk - nie.com.pl )
"Spadkobiercy (..) domagają się zwrotu kilkudziesięciu nieruchomości, z czego większość używana jest przez instytucje publiczne, głównie samorządowe. Wśród nich są m.in. Ośrodek Rehabilitacji Narządów Ruchu, siedziba władz gminnych, centrum kultury, dom nauczyciela, boisko i 2 parki. Roszczenia (..) początkowo opiewały na ponad 500 mln zł; w kwocie tej zawarto kary za bezumowne korzystanie z nieruchomości i zadośćuczynienie za zaginioną rzeźbę gladiatora z trójzębem (...). Gmina nie była w stanie spełnić żądań Potockich (..) dlatego, że roczny budżet Krzeszowic jest 5 razy mniejszy niż żądania.(..) gmina miała 2 wyjścia: zapłacić Potockim albo oddać im nieruchomości. Zapłata nie wchodziła w grę z powodu braku środków, oddanie nieuchronnie doprowadziłoby zaś do paraliżu instytucji gminnych.
(..) Przed natychmiastowym bankructwem lub paraliżem uchroniły Krzeszowice kłopoty Potockich z dokonaniem stosownych wpisów do ksiąg wieczystych"
Nas zainteresowało szczególnie to ostatnie zdanie. Wydało nam się bowiem dziwne, że jest problem z ujawnieniem uznanych praw potwierdzonych w procesie reprywatyzacji w księgach wieczystych. Jeszcze bardziej niezrozumiałe wydało nam się to, że instytucje państwowe, które przez szereg lat walczyły ze spadkobiercami nie wykorzystały tych wątpliwości dla podważenia praw spadkobierców. Sięgnęliśmy więc do wyroku kończącego sprawę. I zaniepokoiły nas dwie sprawy.
Sprawa Krzeszowic była bardzo głośna. Zamiast opisu zaczytujmy wiec prasę.
("Majątek Potockich. Prawdziwe negocjacje dopiero się zaczynają" - krzeszowiceone.pl)
"...po decyzji NSA do rodziny wracają m.in – Pałac Potockich wraz z otaczającym go parkiem, Stary Pałac (siedziba burmistrza), Pałac Vauxhall (siedziba CKiS), budynek liceum ogólnokształcącego, budynek Zofii (balneologia), zamek Tenczyn, Park Bogackiego i dzikie planty, budynek filii krzeszowickiego Urzędu Pracy przy ul. Kościuszki."
(" Nie dać hrabiemu" Maciej Mikołajczyk - nie.com.pl )
"Spadkobiercy (..) domagają się zwrotu kilkudziesięciu nieruchomości, z czego większość używana jest przez instytucje publiczne, głównie samorządowe. Wśród nich są m.in. Ośrodek Rehabilitacji Narządów Ruchu, siedziba władz gminnych, centrum kultury, dom nauczyciela, boisko i 2 parki. Roszczenia (..) początkowo opiewały na ponad 500 mln zł; w kwocie tej zawarto kary za bezumowne korzystanie z nieruchomości i zadośćuczynienie za zaginioną rzeźbę gladiatora z trójzębem (...). Gmina nie była w stanie spełnić żądań Potockich (..) dlatego, że roczny budżet Krzeszowic jest 5 razy mniejszy niż żądania.(..) gmina miała 2 wyjścia: zapłacić Potockim albo oddać im nieruchomości. Zapłata nie wchodziła w grę z powodu braku środków, oddanie nieuchronnie doprowadziłoby zaś do paraliżu instytucji gminnych.
(..) Przed natychmiastowym bankructwem lub paraliżem uchroniły Krzeszowice kłopoty Potockich z dokonaniem stosownych wpisów do ksiąg wieczystych"
Nas zainteresowało szczególnie to ostatnie zdanie. Wydało nam się bowiem dziwne, że jest problem z ujawnieniem uznanych praw potwierdzonych w procesie reprywatyzacji w księgach wieczystych. Jeszcze bardziej niezrozumiałe wydało nam się to, że instytucje państwowe, które przez szereg lat walczyły ze spadkobiercami nie wykorzystały tych wątpliwości dla podważenia praw spadkobierców. Sięgnęliśmy więc do wyroku kończącego sprawę. I zaniepokoiły nas dwie sprawy.
A Prawa własności według reprywatyzacji
Opierając się tylko i wyłącznie na uzasadnieniu wyroku kończącego sprawę w żadnym wypadku nie mamy ani zamiaru, ani podstaw aby podważać prawa hr A.P. do odzyskanego majątku. Mamy za to wszelkie podstawy do zachwytu nad kompetencją i profesjonalizmem z jakim zostały one na potrzeby procesu reprywatyzacji ustalone. Zrobiono to z taką gracją, że dla osoba czytająca dokumenty wystawiane na potrzeby reprywatyzacji nie za bardzo może zorientować się kto miał do czego prawa i na jakiej podstawie Jak rozumiemy prawa ustalił organ I instancji (Wojewoda) i nikt do sposobu ich ustalenia żadnych zastrzeżeń nie zgłaszał. W uzasadnieniu ostatecznego wyroku czytamy więc; "Przeprowadzone przez organ postępowanie dowodowe wykazało, że majątek K. stanowił w dacie wejścia w życie dekretu własność jednej osoby – hr A. P. " Niestety nie ujawniono na czym oparte było postępowanie dowodowe odnośnie praw własności, ani dlaczego je przeprowadzono zamiast oprzeć się na zapisach hipoteki (co sugeruje, ze księga hipoteczna zaginęła i wszelkie dochodzenie praw własności miało charakter poszlakowego odtwarzania stanu prawnego sprzed.... 60 lat). Jeszcze ciekawiej się robi przypomnimy sobie, ze wzmiankowany dekret wszedł w życie 13 września 1944 roku, czyli przed wyzwoleniem Krzeszowic, które miało miejsce 19 stycznia 1945 roku. A wystarczy zajrzeć do Wikipedii, aby stwierdzić, ze w okresie okupacji hr A. P. właścicielem nieruchomości raczej być nie mógł. "W 1939 r. (...) miasto znalazło się na terenie Generalnego Gubernatorstwa, rok później Niemcy przebudowali i odrestaurowali pałac Potockich nazwany przez nich Haus Kressendorf, który stał się letnią rezydencją gubernatora Hansa Franka, nazwa miasta zmieniona została na Kressendorf. Podczas II wojny światowej budynki łazienek zostały wykorzystane przez okupanta dla potrzeb wojennych i uległy poważnej dewastacji." Powyższe fakty sugerują, ze w czasie II WS przynajmniej Pałac został przejęty przez III Rzeszę i do momentu wyzwolenia z prawnego punktu widzenia pozostawał jej własnością. Dalej następują dywagacje na temat sposobu zarabiania rodu P., co ma ten efekt, ze już naprawdę nie wiadomo kto ma prawa własności do rzeczonej nieruchomości (bo jeżeli nie jest to cały ród P, tylko hr A.P., to jakie znaczenie dla sprawy ma to w jaki sposób jego członkowie generują dochód?). Na domiar złego w kończącym sprawę orzeczeniu nie wymieniono sygnatury unieważnianej decyzji nacjonalizacyjnej. Tylko z treści można się domyśleć, że była to decyzja wydana w oparciu o dekret o reformie rolnej z 13 września 1944 roku. Tylko skoro nie podano sygnatury decyzji nacjonalizacyjnej to w sposób nieunikniony musi pojawić się pytanie czy ta decyzja była w aktach sprawy? A jeżeli nie było jej w aktach sprawy to jak ustalono, że właśnie ona była podstawa nacjonalizacji? Innymi słowy im bardziej oczywiste i bezsporne prawa do odzyskanego majątku posiada hr A.P. tym bardziej kompetencja i profesjonalizm prowadzący reprywatyzację sprawę zamotały. Opisujemy to wszystko nie z czystej złośliwości, ale aby zadać oczywiste pytanie; dlaczego pomimo wielkiego szumu jaki wokół reprywatyzacji w Krzeszowicach zrobiono (niejednokrotnie zjadliwych artykułów prasowych, interpelacji poselskich, użalania się nad losem gminy etc) nikt tych oczywistych spraw nie wyjaśnił w sposób jawny. Chociażby poprzez zajrzenie do ksiąg wieczystych i hipotecznych..... 3 B. Reprywatyzacja prywatnej nieruchomości za plecami jej właścicieli.
Jak się okazuje w trakcie procesu reprywatyzacji można nieźle zamotać nie tylko kwestie prawne, ale również geodezyjne. "W skardze Gmina K. wniosła o uchylenie zaskarżonej decyzji (przyp Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi ), zarzucając jej naruszenie: • art. 7 i 77 § 1 k.p.a. przez rozpatrzenie materiału dowodowego w sposób niewystarczający, nieustalenie przedmiotu postępowania, a to przez powielenie przytoczonej w decyzji organu I instancji numeracji działek i parcel, w tym numerów dawnych parcel katastralnych i numerów obecnych działek ewidencyjnych, stosowanych zamiennie bez weryfikacji, czy tereny te oznaczone w różny sposób nie są ze sobą tożsame; (...) • art. 107 § 3 w związku z art. 140 k.p.a. przez niewyjaśnienie w decyzji motywów rozstrzygnięcia, w szczególności brak wskazania dlaczego organ uznał, że obecne działki ewidencyjne są równoważne i identyczne z dawnymi parcelami katastralnymi. Skarżący, na podstawie art. 106 § 3 ustawy z dnia 30 sierpnia 2002 r. Prawo o postępowaniu przed sądami administracyjnymi (Dz. U. nr 153, poz. 1270 ze zm., dalej p.p.s.a.) wniósł nadto o przeprowadzenie dowodu z dokumentów tj.: z wypisów z rejestru gruntów i mapy uzupełniającej podziału pgr [...] objętej lwh [...] K. z [...] 1994 r. i wyrysu z mapy ewidencji gruntów z [...] 1996 r. na okoliczność braku tożsamości obszarów będących przedmiotem decyzji z nieruchomościami stanowiącymi przed wykonaniem dekretu PKWN własność A. P.;" Miało to poważne konsekwencje, bowiem "W uzasadnieniu skargi wskazano, że w toku postêpowania Gmina K. dokonała w ewidencji gruntów sprawdzenia szeregu działek objętych decyzją. Ustalenia te wykazały, że organy obu instancji nie sprawdziły stanu terenów, co do których orzekały i w konsekwencji decyzjami objęto również obszary wykazane jako działki osób prywatnych. I tak np. objęta decyzją parcela gruntowa nr [...] uległa podziałowi na mniejsze jednostki (działki ewidencyjne nr [...]) a niektóre z nich włączono w obszar działek ewidencyjnych osób fizycznych. Mimo to zaskarżona decyzja orzeka o tych terenach z pominięciem udziału ich właścicieli." WSA uznał zasadność argumentacji Gminy "Zdaniem Sądu, obowiązkiem organu prowadzącego postępowanie było prawidłowe ustalenie kręgu stron postęowania, a następnie zapewnienie im czynnego w nim udziału. Z rozdzielników decyzji obu instancji wynika, że zarówno Wojewoda, jak i Minister doręczyli swe rozstrzygnięcia i uznali za strony postępowania jedynie Gminę K., Powiat K., Skarb Państwa - Nadleśnictwo K., Agencję Nieruchomości Rolnych, Województwo [...] i następców prawnych byłego właściciela majątku. Organy administracji publicznej pominęły jednak osoby fizyczne i prawne, będące aktualnymi właścicielami (użytkownikami wieczystymi) poszczególnych działek ewidencyjnych będących przedmiotem rozstrzygnięcia organów." Natomiast NSA do którego złożono odwołanie był innego zdani "Sąd I instancji nie mógł z urzędu tej okoliczności wziąć pod uwagę z tego względu, że tylko podmiot, który uznaje, że bez swej winy nie brał udziału w postępowaniu - co powoduje zaistnienie przesłanki wznowieniowej określonej w art. 145 § 1 pkt 4 k.p.a. - jest uprawniony do podnoszenia tego zarzutu. Inne podmioty nie mogą się skutecznie na tę okoliczność powoływać. Również Sąd nie jest władny wziąć pod uwagę tej okoliczności z urzędu" NSA niestety milczeniem pominęło kwestie tego czy właściciele nieruchomości, w stosunku do których toczył się proces reprywatyzacyjny w ogóle o nim wiedzieli. Możemy się tylko domyślać, że gdyby podejrzewali że tak się dzieje, to postąpiliby podobnie jak mieszkańcy Michałowic, a nie czekali aż proces reprywatyzacji wytworzy podwójne prawa do ich własności. Co ciekawe tego aspektu sprawy nie podjęły ani media, ani interpelacje poselskie, ani gmina, której jedynym problemem było to, że musi wyprowadzić swoje urzędy z zabytkowych pomieszczeń. Jeszcze bardziej interesujące jest jak potem zaadresowano problem podwójnych praw własności poniekąd wygenerowanych decyzją reprywatyzacyjną. |
4. Nacjonalizacja czy "hipoteka"? (podsumowanie)
Proces reprywatyzacji najdobitniej pokazuje, ze uchwała Sądu Najwyższego z 28 lutego 1989 roku skutecznie rozdzieliła powiązanie prawa własności do nieruchomości z konkretną nieruchomością, czego uosobieniem było jeszcze do niedawna powszechnie używane pojęcie "hipoteki".
Proces reprywatyzacji pokazuje, ze ani księgi hipoteczne/wieczyste (odzwierciedlające stan prawny w II RP i PRL-u), ani ewidencja gruntów (odzwierciedlająca stan faktyczny w okresie PRL-u i III RP) nie są uważane za wiążące w instytucjach III RP. Przy czym argument, że panuje w nich bałagan (chociaż tego nie sposób zakwestionować) nie zasługuje na uwzględnienie zważywszy, ze decyzje nacjonalizacyjne których dane są w najwyższym stopniu respektowane były wystawiane w bałaganie bez porównania większym.
Na skutek tak wybiórczego podejścia do wiarygodności dokumentów i rejestrów proces reprywatyzacji sprawia czasami wrażenia jakby toczył się w oderwaniu od sytuacji prawnej i stanu faktycznego w okresie administracji Państwa Polskiego.
Proces reprywatyzacji najdobitniej pokazuje, ze uchwała Sądu Najwyższego z 28 lutego 1989 roku skutecznie rozdzieliła powiązanie prawa własności do nieruchomości z konkretną nieruchomością, czego uosobieniem było jeszcze do niedawna powszechnie używane pojęcie "hipoteki".
Proces reprywatyzacji pokazuje, ze ani księgi hipoteczne/wieczyste (odzwierciedlające stan prawny w II RP i PRL-u), ani ewidencja gruntów (odzwierciedlająca stan faktyczny w okresie PRL-u i III RP) nie są uważane za wiążące w instytucjach III RP. Przy czym argument, że panuje w nich bałagan (chociaż tego nie sposób zakwestionować) nie zasługuje na uwzględnienie zważywszy, ze decyzje nacjonalizacyjne których dane są w najwyższym stopniu respektowane były wystawiane w bałaganie bez porównania większym.
Na skutek tak wybiórczego podejścia do wiarygodności dokumentów i rejestrów proces reprywatyzacji sprawia czasami wrażenia jakby toczył się w oderwaniu od sytuacji prawnej i stanu faktycznego w okresie administracji Państwa Polskiego.
Organy odpowiedzialne za proces reprywatyzacji wystawiają tylko dokumenty, które są odzwierciedleniem przede wszystkim poziomu ich kompetencji , a po ich wystawieniu mogą o wszystkim zapomnieć. Prawdziwą żabę do zjedzenia mają instytucje które przynajmniej teoretycznie władają zreprywatyzowanymi nieruchomościami i muszą ....... te nieruchomości wydać, albo w jakiś inny sposób dogadać się z beneficjantem procesu. Innymi słowy muszą zjeść przysłowiową żabę (którą ugotował im ktoś inny).
Jak to wygląda z punktu widzenia gminy?
Jak to wygląda z punktu widzenia gminy?
1. Świat z punktu widzenia gminy
Sytuację w jakiej może się znaleźć gmina po wydaniu decyzji reprywatyzacyjnej opisuje Interpelacja posłanki Barbary Bubuli nr 3671do Ministra Skarbu Państwa dotycząca problemów reprywatyzacyjnych gminy Sucha Beskidzka
"W ramach komunalizacji Skarb Państwa przekazał gminie Sucha Beskidzka szereg znacjonalizowanych po wojnie nieruchomości, w tym obiekty zabytkowe. Zmiany ustrojowe w naszym kraju i jednoczesny brak w dalszym ciągu ustawy reprywatyzacyjnej spowodowały, że spadkobiercy byłych właścicieli wytoczyli przeciwko gminie z powództwa cywilnego procesy o zwrot wielu nieruchomości o najbardziej strategicznym znaczeniu dla funkcjonowania i dalszego rozwoju miasta. Tymczasem od momentu wprowadzenia dekretu o reformie rolnej upłynęło już ponad 60 lat, zmiany o charakterze społecznym i ekonomicznym, jakie nastąpiły w tym okresie nie tylko w Suchej Beskidzkiej, stały się nieodwracalne, dlatego dzisiaj trudno sobie wyobrazić przywrócenie stanu pierwotnego poprzez zwrot nieruchomości, w dużej części zagospodarowanych już na potrzeby lokalnej społeczności.
Niestety, w chwili obecnej sytuacja jest dramatyczna, toczące się w sądach powszechnych sprawy nabrały w ostatnich miesiącach przyspieszenia, spadkobiercy poprzednich właścicieli starają się udowodnić przed sądami, że poszczególne nieruchomości nie miały funkcjonalnego związku z Folwarkiem Sucha. W kilku przypadkach zapadły już wyroki w pierwszej instancji, nakazujące gminie Sucha Beskidzka zwrot części majątku spadkobiercom byłych właścicieli. Dodatkowo gmina, oprócz ponoszenia ogromnych jak na swoje możliwości kosztów pełnomocnictw procesowych, jest obciążana przez sądy kosztami procesowymi.
Z drugiej strony zachowanie bierności przez władze samorządowe niewątpliwie doprowadziłoby do utraty majątku niezbędnego do dalszego rozwoju miasta, a ponadto postawienia zarzutu niewłaściwej dbałości o powierzone mienie gminne. Nadmienić należy, że w przypadkach orzeczenia przez sądy wyroków nakazujących zwrot nieruchomości, zobowiązania zarówno Skarbu Państwa, jak i gmin mogą ulec dodatkowemu zwiększeniu o wartość roszczeń z tytułu utraconych korzyści dochodzonych na podstawie Kodeksu cywilnego. Bierność władzy ustawodawczej w zakresie uregulowania kwestii reprywatyzacyjnych stawia władze miasta w niezwykle trudnym położeniu. Zapewne w podobnej sytuacji są również inne gminy i instytucje państwowe, które oczekują na odpowiednie regulacje prawne."
Sytuacja opisana w interpelacji jest o tyle prosta, ze dotyczy wydania nieruchomości, którą gmina istotnie włada. A jak pokazuje przykład Michałowic czy Krzeszowic możliwe jest także objęcie procesem reprywatyzacji nieruchomości którymi gmina nie tylko nie włada, ale które mają swoich jak najbardziej prywatnych właścicieli. Wtedy sytuacja jest bardziej niż dramatyczna.
Sytuację w jakiej może się znaleźć gmina po wydaniu decyzji reprywatyzacyjnej opisuje Interpelacja posłanki Barbary Bubuli nr 3671do Ministra Skarbu Państwa dotycząca problemów reprywatyzacyjnych gminy Sucha Beskidzka
"W ramach komunalizacji Skarb Państwa przekazał gminie Sucha Beskidzka szereg znacjonalizowanych po wojnie nieruchomości, w tym obiekty zabytkowe. Zmiany ustrojowe w naszym kraju i jednoczesny brak w dalszym ciągu ustawy reprywatyzacyjnej spowodowały, że spadkobiercy byłych właścicieli wytoczyli przeciwko gminie z powództwa cywilnego procesy o zwrot wielu nieruchomości o najbardziej strategicznym znaczeniu dla funkcjonowania i dalszego rozwoju miasta. Tymczasem od momentu wprowadzenia dekretu o reformie rolnej upłynęło już ponad 60 lat, zmiany o charakterze społecznym i ekonomicznym, jakie nastąpiły w tym okresie nie tylko w Suchej Beskidzkiej, stały się nieodwracalne, dlatego dzisiaj trudno sobie wyobrazić przywrócenie stanu pierwotnego poprzez zwrot nieruchomości, w dużej części zagospodarowanych już na potrzeby lokalnej społeczności.
Niestety, w chwili obecnej sytuacja jest dramatyczna, toczące się w sądach powszechnych sprawy nabrały w ostatnich miesiącach przyspieszenia, spadkobiercy poprzednich właścicieli starają się udowodnić przed sądami, że poszczególne nieruchomości nie miały funkcjonalnego związku z Folwarkiem Sucha. W kilku przypadkach zapadły już wyroki w pierwszej instancji, nakazujące gminie Sucha Beskidzka zwrot części majątku spadkobiercom byłych właścicieli. Dodatkowo gmina, oprócz ponoszenia ogromnych jak na swoje możliwości kosztów pełnomocnictw procesowych, jest obciążana przez sądy kosztami procesowymi.
Z drugiej strony zachowanie bierności przez władze samorządowe niewątpliwie doprowadziłoby do utraty majątku niezbędnego do dalszego rozwoju miasta, a ponadto postawienia zarzutu niewłaściwej dbałości o powierzone mienie gminne. Nadmienić należy, że w przypadkach orzeczenia przez sądy wyroków nakazujących zwrot nieruchomości, zobowiązania zarówno Skarbu Państwa, jak i gmin mogą ulec dodatkowemu zwiększeniu o wartość roszczeń z tytułu utraconych korzyści dochodzonych na podstawie Kodeksu cywilnego. Bierność władzy ustawodawczej w zakresie uregulowania kwestii reprywatyzacyjnych stawia władze miasta w niezwykle trudnym położeniu. Zapewne w podobnej sytuacji są również inne gminy i instytucje państwowe, które oczekują na odpowiednie regulacje prawne."
Sytuacja opisana w interpelacji jest o tyle prosta, ze dotyczy wydania nieruchomości, którą gmina istotnie włada. A jak pokazuje przykład Michałowic czy Krzeszowic możliwe jest także objęcie procesem reprywatyzacji nieruchomości którymi gmina nie tylko nie włada, ale które mają swoich jak najbardziej prywatnych właścicieli. Wtedy sytuacja jest bardziej niż dramatyczna.
2. Strach przed prokuratorem...?
Pozostaje pytanie dlaczego gminy się skutecznie nie bronią będąc strona w procesie reprywatyzacyjnym. W końcu mają dostęp do wszystkich archiwów (w tym własne zasoby) i nie powinny mieć problemu z ustaleniem i udokumentowaniem stanu faktycznego, a tym samym ze wskazaniem wszelkich wątpliwości co do zasadności procesu reprywatyzacji.
Jak się okazuje jednostki władające mieniem Skarbu Państwa czasami to robią, ale w przypadkach które znaleźliśmy - nieskutecznie. W wyrokach nawet nie znaleźliśmy wykazania bezzasadności ich argumentów. Innymi słowy (mówiąc kolokwialnie) ..... posłano je na drzewo.
Zresztą po zapoznaniu się z bałaganem jaki panuje we wszystkim co dotyczy mienia Skarbu Państwa i rejestrach samorządowych w kwestiach związanych z nieruchomościami, należy zastanowić się w oparciu o co samorządy mają kwestionować prawdziwość danych zawartych w decyzjach nacjonalizacyjnych. W oparciu o bałagan w rejestrach, którego nie ogarniają (pomimo iż szereg ustaw je do tego zobowiązuje)? W oparciu o księgi wieczyste/hipoteczne którymi chyba nikt się nie przejmuje? A może w oparciu o odzwierciedlająca stan faktyczny ewidencję gruntów, która nie ma domniemania wiarygodności? A może o umowy międzynarodowe, takie jak indeminizacja, które jak pokazują wyroki nie są uważane za wiążące (patrz część I pkt 4A)?
Na domiar złego każda konfrontacja niesie za sobą ryzyko, że wyjdzie na jaw bałagan jaki gmina czy powiat ma w mieniu Skarbu Państwa/samorządowym oraz to, ze nie czerpie korzyści z mienia objętego reprywatyzacją (czyli mienia, którym teoretycznie włada). Innymi słowy sytuacja patowa. Co oddaje już raz cytowana wypowiedź dotycząca gminy Michałowice/Raszyn.
(cytat zaczerpnięty z http://www.pogotowiedziennikarskie.pl/niezalezna-informacja-lokalna/artykuly/kpina-z-prawa-wlasnosci ; Monika Hebda-Dziedzic; 13.08.2014)
"Były wójt jest też przekonany, iż paradoksalnie najmniej stracą mieszkańcy. Jeśli decyzją ministra spadkobiercy Grocholskich odzyskają grunty, to odbiorą te niezabudowane, co do pozostałych wystąpią o zawarcie aktów notarialnych, a w innych przypadkach wystąpią o odszkodowanie do Skarbu Państwa. Ale co najciekawsze mówi, że - spadkobiercy Grocholskich mogą też wystąpić o zwrot utraconych dochodów, nawet za okres ostatnich 10 lat – od państwa, od gminy i od obecnie władających gruntami. - Zakłada też , - że państwo po wypłacie odszkodowań, a to niebagatelna kwota - wystąpi z regresem do gminy, która winna czerpać dochody z tych gruntów… Może też tak być, że tam gdzie strata będzie mieć duże rozmiary, milionowe kwoty, ręce we wszystko włoży prokurator i zada pytanie: dlaczego gmina nie czerpała dochodów do których była zobowiązana?"
W zasadzie jedyną linia obrony samorządu jest ogłoszenie, że dany obszar jest objęty postępowaniem reprywatyzacyjnym i zasugerowanie, aby osoby mające do niego tytuł prawny wnosiły o uznanie ich za strony sprawy. Jak opisywaliśmy wyżej okazało się to bardzo skuteczne w przypadku gminy Michałowice/Raszyn.
Jednak jak wskazuje inna część cytowanej wypowiedzi sytuacja nie jest aż tak prosta, bowiem sytuacja gruntów pozostających w prywatnych rekach tez niejednokrotnie jest niejednoznaczna i zagmatwana. I przyciągnięciem uwagi do tej sytuacji gmina (wystawiająca decyzje podatkowe) też może nie być zbyt zainteresowana.(cytat zaczerpnięty z http://www.pogotowiedziennikarskie.pl/niezalezna-informacja-lokalna/artykuly/kpina-z-prawa-wlasnosci ; Monika Hebda-Dziedzic; 13.08.2014)
"Sytuacja oczywiście wywoła niepokój wśród mieszkańców terenów obejmujących wywłaszczone dobra ziemskie. Część mieszkańców włada bowiem gruntami nieformalnie, jest też część mieszkańców, która uzyskała prawo własności do zajmowanych przez siebie nieruchomości. - Gmina jako jednostka samorządu terytorialnego reprezentowała na tych terenach Skarb Państwa, jako wójt miałem świadomość, że znaczna część mieszkańców włada gruntami nieformalnie. Nota bene dzieje się w wielu wypadkach tak nadal. -(..) to był absurd i kpina z prawa. Mieszkańcy mieli często zwykłe kawałki papieru z napisem "X sprzedaje Y działkę u zbiegu ulic takich to a takich między słupem oświetleniowym a drzewem... Inne osoby to te, które dostały działki od hrabiostwa jeszcze przed wojną ale nie mieli dokumentów. W zasadzie co działka, to inne realia."
Wydaje się więc, ze strach przed przysłowiowym prokuratorem grzebiącym w samorządowym bałaganie może być ważnym czynnikiem paraliżującym samorządową wolę walki.
Pozostaje pytanie dlaczego gminy się skutecznie nie bronią będąc strona w procesie reprywatyzacyjnym. W końcu mają dostęp do wszystkich archiwów (w tym własne zasoby) i nie powinny mieć problemu z ustaleniem i udokumentowaniem stanu faktycznego, a tym samym ze wskazaniem wszelkich wątpliwości co do zasadności procesu reprywatyzacji.
Jak się okazuje jednostki władające mieniem Skarbu Państwa czasami to robią, ale w przypadkach które znaleźliśmy - nieskutecznie. W wyrokach nawet nie znaleźliśmy wykazania bezzasadności ich argumentów. Innymi słowy (mówiąc kolokwialnie) ..... posłano je na drzewo.
Zresztą po zapoznaniu się z bałaganem jaki panuje we wszystkim co dotyczy mienia Skarbu Państwa i rejestrach samorządowych w kwestiach związanych z nieruchomościami, należy zastanowić się w oparciu o co samorządy mają kwestionować prawdziwość danych zawartych w decyzjach nacjonalizacyjnych. W oparciu o bałagan w rejestrach, którego nie ogarniają (pomimo iż szereg ustaw je do tego zobowiązuje)? W oparciu o księgi wieczyste/hipoteczne którymi chyba nikt się nie przejmuje? A może w oparciu o odzwierciedlająca stan faktyczny ewidencję gruntów, która nie ma domniemania wiarygodności? A może o umowy międzynarodowe, takie jak indeminizacja, które jak pokazują wyroki nie są uważane za wiążące (patrz część I pkt 4A)?
Na domiar złego każda konfrontacja niesie za sobą ryzyko, że wyjdzie na jaw bałagan jaki gmina czy powiat ma w mieniu Skarbu Państwa/samorządowym oraz to, ze nie czerpie korzyści z mienia objętego reprywatyzacją (czyli mienia, którym teoretycznie włada). Innymi słowy sytuacja patowa. Co oddaje już raz cytowana wypowiedź dotycząca gminy Michałowice/Raszyn.
(cytat zaczerpnięty z http://www.pogotowiedziennikarskie.pl/niezalezna-informacja-lokalna/artykuly/kpina-z-prawa-wlasnosci ; Monika Hebda-Dziedzic; 13.08.2014)
"Były wójt jest też przekonany, iż paradoksalnie najmniej stracą mieszkańcy. Jeśli decyzją ministra spadkobiercy Grocholskich odzyskają grunty, to odbiorą te niezabudowane, co do pozostałych wystąpią o zawarcie aktów notarialnych, a w innych przypadkach wystąpią o odszkodowanie do Skarbu Państwa. Ale co najciekawsze mówi, że - spadkobiercy Grocholskich mogą też wystąpić o zwrot utraconych dochodów, nawet za okres ostatnich 10 lat – od państwa, od gminy i od obecnie władających gruntami. - Zakłada też , - że państwo po wypłacie odszkodowań, a to niebagatelna kwota - wystąpi z regresem do gminy, która winna czerpać dochody z tych gruntów… Może też tak być, że tam gdzie strata będzie mieć duże rozmiary, milionowe kwoty, ręce we wszystko włoży prokurator i zada pytanie: dlaczego gmina nie czerpała dochodów do których była zobowiązana?"
W zasadzie jedyną linia obrony samorządu jest ogłoszenie, że dany obszar jest objęty postępowaniem reprywatyzacyjnym i zasugerowanie, aby osoby mające do niego tytuł prawny wnosiły o uznanie ich za strony sprawy. Jak opisywaliśmy wyżej okazało się to bardzo skuteczne w przypadku gminy Michałowice/Raszyn.
Jednak jak wskazuje inna część cytowanej wypowiedzi sytuacja nie jest aż tak prosta, bowiem sytuacja gruntów pozostających w prywatnych rekach tez niejednokrotnie jest niejednoznaczna i zagmatwana. I przyciągnięciem uwagi do tej sytuacji gmina (wystawiająca decyzje podatkowe) też może nie być zbyt zainteresowana.(cytat zaczerpnięty z http://www.pogotowiedziennikarskie.pl/niezalezna-informacja-lokalna/artykuly/kpina-z-prawa-wlasnosci ; Monika Hebda-Dziedzic; 13.08.2014)
"Sytuacja oczywiście wywoła niepokój wśród mieszkańców terenów obejmujących wywłaszczone dobra ziemskie. Część mieszkańców włada bowiem gruntami nieformalnie, jest też część mieszkańców, która uzyskała prawo własności do zajmowanych przez siebie nieruchomości. - Gmina jako jednostka samorządu terytorialnego reprezentowała na tych terenach Skarb Państwa, jako wójt miałem świadomość, że znaczna część mieszkańców włada gruntami nieformalnie. Nota bene dzieje się w wielu wypadkach tak nadal. -(..) to był absurd i kpina z prawa. Mieszkańcy mieli często zwykłe kawałki papieru z napisem "X sprzedaje Y działkę u zbiegu ulic takich to a takich między słupem oświetleniowym a drzewem... Inne osoby to te, które dostały działki od hrabiostwa jeszcze przed wojną ale nie mieli dokumentów. W zasadzie co działka, to inne realia."
Wydaje się więc, ze strach przed przysłowiowym prokuratorem grzebiącym w samorządowym bałaganie może być ważnym czynnikiem paraliżującym samorządową wolę walki.
3. Podsumowanie czyli finał procesu reprywatyzacji.
Z punktu widzenia gminy (czy szerzej samorządu) po zakończeniu procesu reprywatyzacji mogą pojawić się dokumenty dotyczące praw własności, które w ekstremalnym przypadku są sprzeczne z ich zasobami, zapisami ksiąg hipotecznych/ wieczystych, ewidencją gruntów, sytuacją w terenie. Jeżeli mają pecha to mogą być również sprzeczne z prawami własności osób prywatnych o sięgającej wiele dekad ciągłości. Na domiar złego te "nowe" prawa powstały w procesie w którym samorząd był stroną.
Taka sytuacja jest nad wyraz trudna, bowiem którekolwiek z tych praw zakwestionuje samorząd w sposób jawny - naraża się na hmm... sporą awanturę. I co ważniejsze mogą pojawić się oskarżenia, ze sprzeniewierzono mienie państwowe objęte procesem reprywatyzacji (jeżeli dokumenty z procesu reprywatyzacyjnego zostaną uznane za prawidłowe). Natomiast podważenie dokumentów reprywatyzacyjnych może być odczytane jako oskarżenie o nadużycie nie tylko nadrzędnych jednostek administracji państwowej, ale również niezawisłych sędziów i być może wpływowych kancelarii adwokackich. Nie mówiąc już o tym, że zaistnieje konieczność wyjaśnienia dlaczego będąc strona postępowania reprywatyzacyjnego samorządy nie ujawniły podnoszonych okoliczności wcześniej.
Jak więc sobie w takich sytuacjach radzą gminy? No có¿ od prawie dekady wszystkie instytucje państwowe usiłują nas przekonać, że właściwym postępowaniem jest takie jak zastosowano w sprawie naszej nieruchomości. A postępowanie to wydaje się sprowadzać do uwiarygadniania rzekomej zgodności danych z decyzji reprywatyzacyjnej (nie tłumacząc nawet o co chodzi władającym nieruchomością rzeczywistym właścicielom) i ...... uniemożliwianiu tymże właścicielom załatwienia czegokolwiek co wiąże się z potwierdzeniem ich praw własności (a tym samym uniemożliwieniu należnego korzystania ze swojej własności). Przede wszystkim jednak instytucje gminne i powiatowe unikają jawnej konfrontacji dokumentów za wszelką cenę.
Na następnych stronach będziemy sprawdzać, czy istotnie jest to akceptowalny i typowy sposób radzenia sobie z niespójnością decyzji nacjonalizacyjnych/reprywatyzacyjnych z rzeczywistością w okresie administracji Państwa Polskiego.
Z punktu widzenia gminy (czy szerzej samorządu) po zakończeniu procesu reprywatyzacji mogą pojawić się dokumenty dotyczące praw własności, które w ekstremalnym przypadku są sprzeczne z ich zasobami, zapisami ksiąg hipotecznych/ wieczystych, ewidencją gruntów, sytuacją w terenie. Jeżeli mają pecha to mogą być również sprzeczne z prawami własności osób prywatnych o sięgającej wiele dekad ciągłości. Na domiar złego te "nowe" prawa powstały w procesie w którym samorząd był stroną.
Taka sytuacja jest nad wyraz trudna, bowiem którekolwiek z tych praw zakwestionuje samorząd w sposób jawny - naraża się na hmm... sporą awanturę. I co ważniejsze mogą pojawić się oskarżenia, ze sprzeniewierzono mienie państwowe objęte procesem reprywatyzacji (jeżeli dokumenty z procesu reprywatyzacyjnego zostaną uznane za prawidłowe). Natomiast podważenie dokumentów reprywatyzacyjnych może być odczytane jako oskarżenie o nadużycie nie tylko nadrzędnych jednostek administracji państwowej, ale również niezawisłych sędziów i być może wpływowych kancelarii adwokackich. Nie mówiąc już o tym, że zaistnieje konieczność wyjaśnienia dlaczego będąc strona postępowania reprywatyzacyjnego samorządy nie ujawniły podnoszonych okoliczności wcześniej.
Jak więc sobie w takich sytuacjach radzą gminy? No có¿ od prawie dekady wszystkie instytucje państwowe usiłują nas przekonać, że właściwym postępowaniem jest takie jak zastosowano w sprawie naszej nieruchomości. A postępowanie to wydaje się sprowadzać do uwiarygadniania rzekomej zgodności danych z decyzji reprywatyzacyjnej (nie tłumacząc nawet o co chodzi władającym nieruchomością rzeczywistym właścicielom) i ...... uniemożliwianiu tymże właścicielom załatwienia czegokolwiek co wiąże się z potwierdzeniem ich praw własności (a tym samym uniemożliwieniu należnego korzystania ze swojej własności). Przede wszystkim jednak instytucje gminne i powiatowe unikają jawnej konfrontacji dokumentów za wszelką cenę.
Na następnych stronach będziemy sprawdzać, czy istotnie jest to akceptowalny i typowy sposób radzenia sobie z niespójnością decyzji nacjonalizacyjnych/reprywatyzacyjnych z rzeczywistością w okresie administracji Państwa Polskiego.
Poszukiwaliśmy zmasowanej niekompetencji w instytucjach państwowych, która mogłaby wytłumaczyć jak mogło dojść do wystawiania dokumentów wskazujących, że nasza nieruchomość jest ostatnim bastionem III Rzeszy nawiedzanym przez "zmartwychwstałych" nieboszczyków i "teleportujące" się latryny. I musimy przyznać, że znaleźliśmy więcej niż spodziewaliśmy się w najbardziej odjechanych przypuszczeniach.
Okazało się bowiem, że skomasowana i trwająca latami niekompetencja doprowadziła do oparcia procesu reprywatyzacyjnego nie na przedwojennych hipotekach czy rzetelnie sporządzonym spisie mienia państwowego, tylko na danych zawartych w decyzjach nacjonalizacyjnych wydawanych w sytuacji powojennego bałaganu.
Nie można zaprzeczyć, ze przedwojenne hipoteki są trudne do czytania i niekompletne. Jak również temu, że w spisach mienia Skarbu Państwa jest bajzel, którego nie można okiełznać od prawie 30 lat. Jednak uznanie, że wiarygodniejszym źródłem informacji są decyzje nacjonalizacyjne wydawane w okresie powojennego bałaganu i siłą rzeczy często odzwierciedlające stan z okresu okupacji oraz brak dostępu do wiarygodnej dokumentacji jest niewątpliwie osiągnięciem, które nawet w dziejach biurokratycznej niekompetencji należy uznać za trudne do pobicia.
Do tego aby poradzić sobie z faktem, że dane z decyzji nacjonalizacyjnych niejednokrotnie nie miały wiele wspólnego z sytuacją w okresie administracji Państwa Polskiego - najwyraźniej zaczęto eliminować z procesu reprywatyzacji konfrontację ze wszelkimi sprzecznymi z decyzjami nacjonalizacyjnymi dokumentami. Doprowadzając do prawdziwego absurdu, jakim niewątpliwie są decyzje reprywatyzujące mienie, które nigdy nie zostało znacjonalizowane na rzecz podmiotów, których związku z rzeczona nieruchomością nie ustalono w sposób należny. Oddzielną kategorią są decyzje reprywatyzacyjne dotyczące mienia nie oznaczonego.
Jakby tego było mało, na końcu obowiązek uzgodnienia dokumentów powstałych w wyniku takiej reprywatyzacji spada na samorządy, które radzą sobie jak umieją. Głównym ich priorytetem wydaje się przy tym nie doprowadzanie do konfrontacji dokumentów powstałych w wyniku reprywatyzacji z posiadaną dokumentacją z okresu administracji Państwa Polskiego. Jak rozumiemy w strachu przed ..... prokuratorem wkładającym łapy w "samorządowy bałagan".
Podsumowując hmm... możemy mieć tylko nadzieję, że wbrew zapewnieniom składanym konsekwentnie przez instytucje państwowe przypadek naszej nieruchomości nie jest typowym i usankcjonowanym przez wszystkie instytucje nadrzędne sposobem radzeniem sobie w tak trudnej sytuacji. Ostateczne wyjaśnienie tej drobnej kwestii jest jeszcze przed nami.
Okazało się bowiem, że skomasowana i trwająca latami niekompetencja doprowadziła do oparcia procesu reprywatyzacyjnego nie na przedwojennych hipotekach czy rzetelnie sporządzonym spisie mienia państwowego, tylko na danych zawartych w decyzjach nacjonalizacyjnych wydawanych w sytuacji powojennego bałaganu.
Nie można zaprzeczyć, ze przedwojenne hipoteki są trudne do czytania i niekompletne. Jak również temu, że w spisach mienia Skarbu Państwa jest bajzel, którego nie można okiełznać od prawie 30 lat. Jednak uznanie, że wiarygodniejszym źródłem informacji są decyzje nacjonalizacyjne wydawane w okresie powojennego bałaganu i siłą rzeczy często odzwierciedlające stan z okresu okupacji oraz brak dostępu do wiarygodnej dokumentacji jest niewątpliwie osiągnięciem, które nawet w dziejach biurokratycznej niekompetencji należy uznać za trudne do pobicia.
Do tego aby poradzić sobie z faktem, że dane z decyzji nacjonalizacyjnych niejednokrotnie nie miały wiele wspólnego z sytuacją w okresie administracji Państwa Polskiego - najwyraźniej zaczęto eliminować z procesu reprywatyzacji konfrontację ze wszelkimi sprzecznymi z decyzjami nacjonalizacyjnymi dokumentami. Doprowadzając do prawdziwego absurdu, jakim niewątpliwie są decyzje reprywatyzujące mienie, które nigdy nie zostało znacjonalizowane na rzecz podmiotów, których związku z rzeczona nieruchomością nie ustalono w sposób należny. Oddzielną kategorią są decyzje reprywatyzacyjne dotyczące mienia nie oznaczonego.
Jakby tego było mało, na końcu obowiązek uzgodnienia dokumentów powstałych w wyniku takiej reprywatyzacji spada na samorządy, które radzą sobie jak umieją. Głównym ich priorytetem wydaje się przy tym nie doprowadzanie do konfrontacji dokumentów powstałych w wyniku reprywatyzacji z posiadaną dokumentacją z okresu administracji Państwa Polskiego. Jak rozumiemy w strachu przed ..... prokuratorem wkładającym łapy w "samorządowy bałagan".
Podsumowując hmm... możemy mieć tylko nadzieję, że wbrew zapewnieniom składanym konsekwentnie przez instytucje państwowe przypadek naszej nieruchomości nie jest typowym i usankcjonowanym przez wszystkie instytucje nadrzędne sposobem radzeniem sobie w tak trudnej sytuacji. Ostateczne wyjaśnienie tej drobnej kwestii jest jeszcze przed nami.
Dziennik pierwszy (pisany przed 08-2012) |
Dziennik drugi (pisany po 08-2012). |
Dziennik trzeci (pisany po 04-2014). |
Dziennik czwarty (pisany po 03-2015). |
Dziennik piąty (pisany po 01-2016). |
Dziennik szósty (pisany po 04-2016). |
Dziennik siódmy (pisany od 10-2016). |
Dziennik ósmy (pisany od 12-2016). |
Dziennik dziewiąty (pisany od 08-2017). |
Dziennik dziesiąty (pisany od 09-2017). |
Dziennik jedenasty (pisany od 03-2018). |
Dziennik dwunasty (pisany po 06-2018). |