|
|
|
Zabytki miasteczka M***
Powód zapytań do Burmistrza Miasta M*** i jego Urzędu Miasta był dość niewinny. Usłyszeliśmy plotkę o mieszkającej od lat w ćwoczym domu lokatorce (której nigdy nie widzieliśmy) w 60 metrowym mieszkaniu (które nigdy nie istniało). Podobno plotkami nie należy się przejmować. Nasze doświadczenie podpowiadało nam jednak, że w miasteczku M*** plotkę należy traktować jednak poważnie. Tutejsza plotka, w przeciwieństwie do zwykłych plotek ma bowiem niespotykanie gdzie indziej właściwości - przenikania do dokumentów państwowych. Uznaliśmy wiec, że zanim plotka zacznie żyć własnym (urzędowym) życiem należy ją sprostować, zdobywszy potwierdzenie Urzędu Miasta, ze żadnej lokatorki w Ćwoczym domu nigdy nie było. A przy okazji chcieliśmy uzyskać potwierdzenie, że nie wystawiono żadnych dokumentów, które podważałyby stan prawny ćwoczej nieruchomości ujawniony w jej księgach wieczystych.
Sprawa była oczywista. Pracowicie skompletowana dokumentacja od 1929 roku nie pozostawiają cienia wątpliwości co do historii Ćwoczej nieruchomości. Jednak okazało się, ze Urząd Miasta jest innego zdania... Ćwocza nieruchomość a gmina
Zabytki miasteczka M***
Teoretycznie gmina z ćwoczą nieruchomością nic nie ma wspólnego. Dokumenty jednoznacznie wskazują, że ćwocza nieruchomość nigdy nie była objęta kwaterunkiem, ani zarządem gminy, więc do Ćwoczych przygód gmina właściwie nic nie ma. W ogóle nie zajmowano by się gminą gdyby nie wypływające raz po raz w rozmowach z różnymi osobami magiczne słowo "lokatorka".
Na zimne należy dmuchać. Warto więc ustalić co o tym wie gmina. Pytanie o to co nie mogło mieć miejsca wydaje się absurdalne, ale ponieważ ostatnio zdarzyło się wiele rzeczy, które nie powinny mieć miejsca - postanowiono zdobyć potwierdzenie gminy. Może jest to nadmiar ostrożności, ale jeżeli nic takiego nie miało miejsca wówczas nie powinno być problemu z uzyskaniem odpowiedniego zaświadczenia. Ponadto zaświadczenia o braku ingerencji gminy w rzeczona nieruchomość niewątpliwie ułatwi wyjaśnianie działań instancji nadrzędnych. (patrz Dzienniki Ćwoków część 2, część 3 i część 2 i 1/2) Najpierw złożono więc ogólne zapytanie na które uzyskaliśmy ... odmowę odpowiedzi.
Zapytanie zostało więc doprecyzowane i złożone raz jeszcze. W odpowiedzi gmina poprosiła o dalsze doprecyzowanie co zostało uczynione. W styczniu 2013 udzielona została odpowiedź na pytanie odnośnie możliwości wystawiania przez Urząd Miasta dokumentów zmieniających stan prawny ćwoczej nieruchomości w roku 2009. Odpowiedzią (co nie powinno właściwie dziwić) była... odmowa odpowiedzi. Odpowiedź, (a raczej odmowa odpowiedzi) poniżej.
Na wszelki wypadek złożone zostało wiec trzecie zapytanie, tym razem rozszerzając okres który je obejmuje z roku 2009 na lata 2006 - 2012 (tak dla pewności). Tutaj otrzymaliśmy żądanie wykazania swojego interesu prawnego, który następnie wykazaliśmy i czekamy na odpowiedź (którą jak się domyślamy będzie kolejna odmowa odpowiedzi ;-)
Jako tak zwany "gwóźdź programu" postanowiono zadać jeszcze jedno zapytanie (które przyznajemy może wydawać się na pierwszy rzut oka kompletnie idiotyczne). Zapytanie dotyczy tego czy przypadkiem Urząd Miasta nie jest sygnatariuszem jakiegokolwiek dokumentu przenoszącego własność ćwoczej nieruchomości na osobę trzecią. (czyli tłumacząc na ludzki czy Urząd Miasta przypadkiem nie sprzedał komuś ćwoczej nieruchomości). Teoretycznie jest to absolutnie niemożliwe gdyż w stosunku do ćwoczej nieruchomości Urząd Miasta nigdy nie posiadał, ani nie miał możliwości zdobyć w sposób zgodny z prawem jakichkolwiek praw własności. Jak pokazują jednak dotychczasowe doświadczenia na idiotyczne zapytania można czasem uzyskać bardzo interesujące odpowiedzi.
Zapytanie skierowano do Urzędu Miasta 6 lutego razem z pakietem innych zapytań. Odpowiedzią była... odmowa wydania zaświadczenia. No cóż, wyciągnięcie wniosków pozostawiamy czytelnikom. Skany zapytania i odpowiedzi poniżej.
Mimo wszystko mamy nadzieję, że uchylanie się gminy od odpowiedzi ma jakieś racjonalne (i niewinne) powody, ale czytelnicy muszą się chyba zgodzić że możemy się jednak czuć zaniepokojeni i powinniśmy kontynuować zadawanie pytanie.
Kontynuując próby ustalenia co też mogło spotkać ćwoczą nieruchomość jeszcze raz zadane zostało pytanie o to czy na pewno Urząd Miasta nic o tym nie wie (tj.Urząd Miasta poproszony zostało wydanie zaświadczenia, że w żaden sposób stanu prawnego ćwoczej nieruchomości nie zmieniał) . I Urząd Miasta tradycyjnie odmówił wydania zaświadczenia. Skan odpowiedzi Urzędu Miasta poniżej.
Na coś jednak nam Urząd Miasta odpowiedział, co pewnie dowodzi, że czasem dobrze sformulowany wniosek o zaświadczenie może nieco rozjaśnić. Po zawnioskowaniu o potwierdzenie, że w rejestrach finansowych Urzedu Miasta za ostatnie 5 lat brak jest śladu po jakimkolwiek nabyciu oraz sprzedaży przez Gminę naszej nieruchomości otrzymano stosowne zaświadczenia. Tak więc Gminę (przynajmniej pod tym względem) możemy wyeliminować. Skany z korespondencji poniżej.
Drążąc temat tajemniczej "lokatorki" postanowiliśmy jeszcze raz wystąpić o zaświadczenie. Ograniczyliśmy zakres danych do ostatnich 5 lat (minimalny okres przechowywania urzędowej dokumentacji) i wnieśliśmy o wydanie zaświadczenia iż ani w rejestrach dotyczących płacenia podatków od nieruchomości, ani w rejestrach dotyczących meldunków nie ma śladu po "lokatorce" (znaczy najemcy w trybie decyzji administracyjnej). W sprawie podatków dostaliśmy nieco wadliwe zaświadczenie. Owszem potwierdzone zostało, że żaden nieistniejący "lokator" nie płacił podatku od nieruchomości,ale nie został w zaświadczeniu wskazany numer nieruchomości o jaką chodzi (podana została tylko nazwa ulicy).
|
1. Wydział Gospodarki Komunalnej
Zabytki miasteczka M***
W poszukiwaniu rozwiązania zagadki tajemniczych odpowiedzi Urzędu Miasta zwrócono się do kilku jego wydziałów z pytaniami doprecyzowującymi. Jednym z nich był Wydziału Gospodarki Komunalnej, gdzie zwrócono się celem potwierdzenia iż Ćwocza nieruchomość nigdy nie była objęta kwaterunkiem. Wydział Gospodarki Komunalnej odpowiedział coś bardzo interesującego gdyż z jednej strony potwierdził iż nie posiada żadnych dokumentów potwierdzających iż nieruchomość podlegała przepisom o szczególnym trybie najmu (czyli kwaterunkowi) , ale z drugiej strony nie wykluczył istnienia "najemców posiadających decyzje administracyjne" (czyli lokatorów)
|
|
Naturalne w tej sytuacji było zwrócenie się do Wydziału Gospodarki Komunalnej z uprzejmym zapytaniem doprecyzowującym skąd też Wydziałowi Gospodarki Komunalnej przyszło do głowy istnienie "najemców posiadających decyzje administracyjne". Wprost zadane zostało pytanie czy ktokolwiek podający się za takiego "najemcę" zwracał się może do Wydziału Gospodarki Komunalnej. I Wydział Gospodarki Komunalnej ... odmówił odpowiedzi.
|
|
Zachodzimy w głowę, co tez to może znaczyć. Historia i wielkość budynku wskazują, że kwaterunku tam być nie mogło. Wydział Gospodarki Komunalnej poświadcza, że żadnych dokumentów odnośnie istnienia kwaterunku nie posiada. Sprawa powinna być jasna. Ale w rozumieniu Wydziału Gospodarki Komunalnej i Burmistrza najwyraźniej nie jest. I co takiej sytuacji oznacza iż nie można wykluczyć istnienia najemców posiadających decyzje administracyjne?
Temat tajemniczego "najemcy posiadającego decyzję administracyjną" postanowiono więc kontynuować. Ponieważ nieprawdopodobne wydawało się, żeby Urząd Miasta jako praworządny organ administracji stworzył sobie "najemcę", więc przyszło nam do głowy, że może Urząd Miasta został podle oszukany przez kogoś kto za "najemcę" się podawał. Dlatego też poproszono Urząd Miasta o odpowiedź na pytanie czy może ktoś podający się za "najemcę" nie dostarczył Urzędowi Miasta jakichś dokumentów, albo nie skłonił Urzędu Miasta do wystawienia jakichś dokumentów. Ku swojemu wielkiemu zdziwieniu dostaliśmy... odmowę odpowiedzi.
Korespondencja z Urzędem Miasta poniżej.
Temat tajemniczego "najemcy posiadającego decyzję administracyjną" postanowiono więc kontynuować. Ponieważ nieprawdopodobne wydawało się, żeby Urząd Miasta jako praworządny organ administracji stworzył sobie "najemcę", więc przyszło nam do głowy, że może Urząd Miasta został podle oszukany przez kogoś kto za "najemcę" się podawał. Dlatego też poproszono Urząd Miasta o odpowiedź na pytanie czy może ktoś podający się za "najemcę" nie dostarczył Urzędowi Miasta jakichś dokumentów, albo nie skłonił Urzędu Miasta do wystawienia jakichś dokumentów. Ku swojemu wielkiemu zdziwieniu dostaliśmy... odmowę odpowiedzi.
Korespondencja z Urzędem Miasta poniżej.
|
|
Żeby mieć pewność, że dobrze się z Urzędem Miasta rozumiemy jeszcze raz zapytaliśmy o tajemniczych najemców w trybie decyzji administracyjnej na ćwoczej nieruchomości, których istnienia nie można wykluczyć na podstawie tego, że Urząd Miasta nie posiada na ich temat żadnych dokumentów :-)
|
|
To co jest naprawdę intrygujące jeśli chodzi o Urząd Miasta to uporczywe uchylanie się od potwierdzenia iż na ćwoczej nieruchomości nie istniała tajemnicza "lokatorka",której chociaż nikt nie widział nie wiadomo czemu funkcjonuje w miejskiej plotce.
Równie uporczywie postanowiono więc dociekać przyczyn tego działania zwracając się jeszcze raz do Urzędu Miasta o stosowne jednoznaczne zaświadczenie na temat zawartości jego rejestrów. Urząd Miasta oczywiście odmówił.
Równie uporczywie postanowiono więc dociekać przyczyn tego działania zwracając się jeszcze raz do Urzędu Miasta o stosowne jednoznaczne zaświadczenie na temat zawartości jego rejestrów. Urząd Miasta oczywiście odmówił.
|
|
O zawartość rejestrów Urzędu Miasta w temacie tajemniczej "lokatorki" postanowiliśmy zapytać nie tylko w trybie wydawania zaświadczeń,ale także w trybie dostępu do informacji publicznej. Urząd Miasta ku naszemu zdziwieniu odpowiedział, że w trybie dostępu do informacji publicznej też nie odpowie co ma w rejestrach. Musimy przyznać, że teraz Urząd Miasta naprawdę zaintrygował nas co też może być w jego rejestrach :-). Nasze zaintrygowanie wzrosło gdy Urząd Miasta po prawie dwóch miesiącach przesłał nam jeszcze jedną odpowiedź na nasze pismo tym razem w formie decyzji. Oczywiście z odmową odpowiedzi. W uzasadnieniu decyzji czytamy m. in.
" .. W ocenie organu, uzasadnienie wniosku sporządzone zostało ad hoc (na potrzeby chwili) i nie ma nic wspólnego z kategorią interesu publicznego sprecyzowanego przez ustawodawcę. W sposób wyraźny rysuje się bowiem dążenie do zaspokojenia partykularnego interesu Wnioskodawczyni, związanego z domniemanym naruszeniem posiadania jej nieruchomości, a ogólnikowe powołanie się na transparentność i dbałość o interesy innych obywateli ma na celu wywołanie przeświadczenia, iż starania p.(...) dotyczą interesu ogółu. Motywacja wniosku świadczy raczej o prowadzeniu swego rodzaju prywatnych działań śledczych, gromadzeniu materiału dowodowego, mającego wykazać, że pracownicy Urzędu Miasta (....) działali na szkodę Wnioskodawczyni. Tego rodzaju argumentacja nie zasługuje na uwzględnienie..."
Możemy odpowiedzieć tylko tak. W ocenie Wnioskodawców odpowiedź organu nie ma nic wspólnego z prawem do informacji publicznej i nie zasługuje nawet na komentarz :-). Całość korespondencji poniżej.
" .. W ocenie organu, uzasadnienie wniosku sporządzone zostało ad hoc (na potrzeby chwili) i nie ma nic wspólnego z kategorią interesu publicznego sprecyzowanego przez ustawodawcę. W sposób wyraźny rysuje się bowiem dążenie do zaspokojenia partykularnego interesu Wnioskodawczyni, związanego z domniemanym naruszeniem posiadania jej nieruchomości, a ogólnikowe powołanie się na transparentność i dbałość o interesy innych obywateli ma na celu wywołanie przeświadczenia, iż starania p.(...) dotyczą interesu ogółu. Motywacja wniosku świadczy raczej o prowadzeniu swego rodzaju prywatnych działań śledczych, gromadzeniu materiału dowodowego, mającego wykazać, że pracownicy Urzędu Miasta (....) działali na szkodę Wnioskodawczyni. Tego rodzaju argumentacja nie zasługuje na uwzględnienie..."
Możemy odpowiedzieć tylko tak. W ocenie Wnioskodawców odpowiedź organu nie ma nic wspólnego z prawem do informacji publicznej i nie zasługuje nawet na komentarz :-). Całość korespondencji poniżej.
|
|
Najlepsze jest jednak to, że niemożność Urzędu Miasta odnośnie jednoznacznego wypowiedzenia się odnośnie najemców w trybie decyzji administracyjnej dotyczy... chyba tylko ćwoczej nieruchomości.
Skąd taki wniosek? Jakiś czas temu zwróciliśmy się do Urzędu Miasta z zapytaniem odnośnie tego w jakich budynkach na ulicy na której znajduje się ćwoczy domek byli najemcy w trybie decyzji administracyjnej i dostaliśmy cztery numery nieruchomości (żadna z nich nie była ćwoczą nieruchomością).
Skoro dla innych nieruchomości na tej samej ulicy można udzielić informacji publicznej to dlaczego nie można udzielić jej dla ćwoczej nieruchomości? Dlaczego więc potwierdzenie przez Urząd Miasta odnośnie braku najemców w trybie decyzji administracyjnej na ćwoczej nieruchomości jest takim problemem? Dlaczego mimo iz Urząd Miasta zaklina się, że nie posiada ani skrawka dokumentu dotyczącego jakichkolwiek najemców w trybie decyzji administracyjnej na ćwoczej nieruchomości wysuwa insynuacje, iż "trudno potwierdzić"?
Skany korespondencji odnośnie nieruchomości w których byli najemcy w trybie decyzji administracyjnej na ulicy na której jest ćwocza nieruchomość poniżej.
Skąd taki wniosek? Jakiś czas temu zwróciliśmy się do Urzędu Miasta z zapytaniem odnośnie tego w jakich budynkach na ulicy na której znajduje się ćwoczy domek byli najemcy w trybie decyzji administracyjnej i dostaliśmy cztery numery nieruchomości (żadna z nich nie była ćwoczą nieruchomością).
Skoro dla innych nieruchomości na tej samej ulicy można udzielić informacji publicznej to dlaczego nie można udzielić jej dla ćwoczej nieruchomości? Dlaczego więc potwierdzenie przez Urząd Miasta odnośnie braku najemców w trybie decyzji administracyjnej na ćwoczej nieruchomości jest takim problemem? Dlaczego mimo iz Urząd Miasta zaklina się, że nie posiada ani skrawka dokumentu dotyczącego jakichkolwiek najemców w trybie decyzji administracyjnej na ćwoczej nieruchomości wysuwa insynuacje, iż "trudno potwierdzić"?
Skany korespondencji odnośnie nieruchomości w których byli najemcy w trybie decyzji administracyjnej na ulicy na której jest ćwocza nieruchomość poniżej.
|
|
Po długiej wymianie pism w trakcie których w różnych trybach (tj.zaświadczenie,informacja publiczna itp) bezskutecznie próbowaliśmy dowiedzieć się co też Burmistrz miał na myśli spekulując w piśmie które otrzymaliśmy w grudniu 2012 na temat możliwości istnienia na ćwoczej nieruchomości najemców w trybie decyzji administracyjnej postanowiliśmy zapytać jeszcze wprost co też miał na myśli.
Skan zadanego zapytania poniżej
Skan zadanego zapytania poniżej
burmistrz_spekulacje.jpg | |
File Size: | 100 kb |
File Type: | jpg |
W kolejnej odsłonie fascynującej korespondencji w sprawie "najemcy w trybie decyzji administracyjnej" SKO nakazało Burmistrzowi/Urzędowi Miasta ponowne rozpatrzenie dwóch naszych wniosków jeden z nich dotyczył zaświadczeń w sprawie właśnie "najemcy w trybie decyzji administracyjnej" (a dokładnie jego nieistnienia). Myśleliśmy, że Burmistrz się odwoła, ale ku naszemu zdziwieniu postanowienie SKO jednak przyjął i przysłał nam pismo nakazujące doprecyzowanie. Po zapoznaniu się z ich treścią uznaliśmy, że nie ma innego wyjścia jak potraktować je jako hmm... bzdury. I w myśl tego udzieliliśmy stosownej odpowiedzi. Następnie Burmistrz wysmażył postanowienia w którym po raz kolejny odmawia się nam potwierdzenia, że w rejestry Urzędu Miasta wykluczają istnienie najemców w trybie decyzji administracyjnej w ćwoczym domu.
O co więc tu chodzi? Dlaczego takim problemem jest potwierdzenie faktu, który nie mógł mieć miejsca? Co się za tym kryje?
Sprawa jest tym bardziej tajemnicza, że zgodnie z oświadczeniem wydziału meldunkowego żadna z osób zameldowanych w ćwoczym domku w latach 2008-2013 nie była zameldowana w trybie decyzji administracyjnej....
Poniżej ostatnia korespondencja w sprawie.
O co więc tu chodzi? Dlaczego takim problemem jest potwierdzenie faktu, który nie mógł mieć miejsca? Co się za tym kryje?
Sprawa jest tym bardziej tajemnicza, że zgodnie z oświadczeniem wydziału meldunkowego żadna z osób zameldowanych w ćwoczym domku w latach 2008-2013 nie była zameldowana w trybie decyzji administracyjnej....
Poniżej ostatnia korespondencja w sprawie.
|
|
|
Zaintrygowani odpowiedziami Wydziału Gospodarki Komunalnej postanowiliśmy zadać mu jeszcze jedno niewinne pytanie. Poprosiliśmy o wydanie zaświadczenia iż ćwocza nieruchomość nie była nigdy objęta zarządem Urzędu Miasta. Wydawało się, że w tym temacie nie będzie żadnego problemu z odpowiedzią. To że żadnego zarządu Urzędu Miasta na ćwoczej nieruchomości nigdy nie było jest akurat bardzo dobrze udokumentowane. Tymczasem Urząd Miasta... odmówił odpowiedzi.
Niestety niezrozumiałe pozostają powody tej odmowy bo z otrzymanego pisma można wyczytać głównie to, że zaświadczenie nie zostanie wydane bo zostało wcześniej napisane pismo w którym z braku jakichkolwiek informacji o lokatorze wynika iż nie można wykluczyć istnienia lokatora.
Nie wiadomo co prawda co też Wydział Gospodarki Komunalnej chciał przez to powiedzieć.
Niestety niezrozumiałe pozostają powody tej odmowy bo z otrzymanego pisma można wyczytać głównie to, że zaświadczenie nie zostanie wydane bo zostało wcześniej napisane pismo w którym z braku jakichkolwiek informacji o lokatorze wynika iż nie można wykluczyć istnienia lokatora.
Nie wiadomo co prawda co też Wydział Gospodarki Komunalnej chciał przez to powiedzieć.
|
|
Niezrażeni postanowiliśmy zadać to samo pytanie w trybie informacji publicznej i tradycyjnie uzyskaliśmy ..... odmowę odpowiedzi.
|
Zastanawiając się nad zagadkami ćwoczej nieruchomości postanowiliśmy zadać jeszcze zapytanie o to czy Urząd Miasta przypadkiem nie posiada jakiś dokumentów stwierdzających iż miał ćwoczą nieruchomość w samoistnym posiadaniu. Biorąc pod uwagę dotychczas zgromadzoną przez nas dokumentację jest to co prawda niewykonalne, ale zawsze warto zapytać.
Zapytaliśmy więc prosząc o wydanie zaświadczenia, a następnie w trybie dostępu do informacji publicznej. W obydwu przypadkach Urząd Miasta odmówił ujawnienia tego co ma w rejestrach na temat potencjalnego "samoistnego posiadani" lub poświadczenia, że nic nie posiada.
Korespondencja poniżej.
Zapytaliśmy więc prosząc o wydanie zaświadczenia, a następnie w trybie dostępu do informacji publicznej. W obydwu przypadkach Urząd Miasta odmówił ujawnienia tego co ma w rejestrach na temat potencjalnego "samoistnego posiadani" lub poświadczenia, że nic nie posiada.
Korespondencja poniżej.
|
|
W kolejnej odsłonie fascynującej korespondencji w sprawie "samoistnego posiadania gminy" SKO nakazało Burmistrzowi/Urzędowi Miasta ponowne rozpatrzenie dwóch naszych wniosków jeden z nich dotyczył zaświadczeń w sprawie właśnie "samoistnego posiadania gminy". Myśleliśmy, że Burmistrz się odwoła, ale ku naszemu zdziwieniu postanowienie SKO jednak przyjął i przysłał nam pismo nakazujące doprecyzowanie. Po zapoznaniu się z ich treścią uznaliśmy, że nie ma innego wyjścia jak potraktować je jako hmm... bzdury. I w myśl tego udzieliliśmy stosownej odpowiedzi. Następnie Burmistrz wysmażył postanowienia w którym po raz kolejny odmawia się nam potwierdzenia, że gmina nie była nigdy samoistnym posiadaczem ćwoczego domu.
O co więc tu chodzi? Dlaczego takim problemem jest potwierdzenie faktu, który nie mógł mieć miejsca? Co się za tym kryje?
Poniżej ostatnia korespondencja w sprawie.
O co więc tu chodzi? Dlaczego takim problemem jest potwierdzenie faktu, który nie mógł mieć miejsca? Co się za tym kryje?
Poniżej ostatnia korespondencja w sprawie.
|
|
Oczywiście niezachwianie wszyscy wierzymy, że cała ta seria zadziwiających wydarzeń ma swoje racjonalne (i zgodne z prawem) wytłumaczenie. Sprawa będzie dalej wyjaśniana.
2. Wydział meldunkowy
Zabytki miasteczka M***
W poszukiwaniu rozwiązania zagadki tajemniczych odpowiedzi Urzędu Miasta zwrócono się również z pytaniami doprecyzowującymi do Wydziału Meldunkowego, gdzie sprawdzone zostało czy na terenie nieruchomości zameldowany był może ktokolwiek o kim Ćwoki nie wiedziały.
Tu na szczęście nie było specjalnego problemu z odpowiedzią. Po wymianie dwóch pism uzyskano potwierdzenie iż w latach 2006 - 2012 nie było zameldowanego nikogo poza jednym Ćwokiem, panią Sąsiadką i jednym z poprzednich współwłaścicieli (do 2008 roku) wraz z rodziną. Czyli zostało potwierdzone to co wiedziały już Ćwoki.
Tu na szczęście nie było specjalnego problemu z odpowiedzią. Po wymianie dwóch pism uzyskano potwierdzenie iż w latach 2006 - 2012 nie było zameldowanego nikogo poza jednym Ćwokiem, panią Sąsiadką i jednym z poprzednich współwłaścicieli (do 2008 roku) wraz z rodziną. Czyli zostało potwierdzone to co wiedziały już Ćwoki.
|
|
Kamień spadł wszystkim z serca, bowiem Ćwokom wydawało się, że podczas poprzedniej wizyty w urzędzie meldunkowym (jakiś rok temu) usłyszały, że był tam zameldowany ktoś jeszcze i to na częściach wspólnych czyli ....... na klatce schodowej. Najwyraźniej jednak było to tylko jakieś nieporozumienie. A może Ćwoki się po prostu przesłyszały......
W każdym razie zaświadczenia z Wydziału Meldunkowego potwierdziły, że w latach 2006-2012 nie był zameldowany nikt, kto mógłby być tajemniczym lokatorem. Teoretycznie oznacza to, że w domu mieszkali tylko współwłaścicieli i ich najbliższa rodzina.
Jednak wkrótce stało coś niewytłumaczalnego. Wydział Gospodarki Komunalnej napisał, że nie może wykluczyć istnienia "najemców posiadających decyzje administracyjne" (czyli lokatorów zameldowanych bez zgody właściciela). Co prawda nie rozumiemy jak to możliwe skoro w domu mieszkali tylko współwłaściciele i ich najbliższa rodzina. No chyba, że "najemcą posiadającym decyzję administracyjną był któryś ze współwłaścicieli. Byłoby to co prawda hmm... dziwne, bo po co ktoś mogąc zameldować się jako współwłaściciel występuje o decyzję administracyjną, ale jak pokazuje doświadczenie dziwne rzeczy się już tutaj wielokrotnie zdarzały.
Złożone zostało więc do Urzędu Miasta zapytanie o to czy któraś z zameldowanych osób (czyli współwłaścicieli i ich rodziny) była "najemcą posiadającym decyzję administracyjną". Teoretycznie na tak sformułowane pytanie powinna paść prosta odpowiedź "tak" lub "nie" w zależności od tego co kryją archiwa Wydziału meldunkowego. Tymczasem znów dostaliśmy odpowiedź z gatunku "odmowa odpowiedzi". O co więc tutaj chodzi? Korespondencja z Urzędem Miasta w tej sprawie poniżej.
W każdym razie zaświadczenia z Wydziału Meldunkowego potwierdziły, że w latach 2006-2012 nie był zameldowany nikt, kto mógłby być tajemniczym lokatorem. Teoretycznie oznacza to, że w domu mieszkali tylko współwłaścicieli i ich najbliższa rodzina.
Jednak wkrótce stało coś niewytłumaczalnego. Wydział Gospodarki Komunalnej napisał, że nie może wykluczyć istnienia "najemców posiadających decyzje administracyjne" (czyli lokatorów zameldowanych bez zgody właściciela). Co prawda nie rozumiemy jak to możliwe skoro w domu mieszkali tylko współwłaściciele i ich najbliższa rodzina. No chyba, że "najemcą posiadającym decyzję administracyjną był któryś ze współwłaścicieli. Byłoby to co prawda hmm... dziwne, bo po co ktoś mogąc zameldować się jako współwłaściciel występuje o decyzję administracyjną, ale jak pokazuje doświadczenie dziwne rzeczy się już tutaj wielokrotnie zdarzały.
Złożone zostało więc do Urzędu Miasta zapytanie o to czy któraś z zameldowanych osób (czyli współwłaścicieli i ich rodziny) była "najemcą posiadającym decyzję administracyjną". Teoretycznie na tak sformułowane pytanie powinna paść prosta odpowiedź "tak" lub "nie" w zależności od tego co kryją archiwa Wydziału meldunkowego. Tymczasem znów dostaliśmy odpowiedź z gatunku "odmowa odpowiedzi". O co więc tutaj chodzi? Korespondencja z Urzędem Miasta w tej sprawie poniżej.
|
|
Burmistrz jednak wystawił nam zaświadczenie odnośnie wydawanych przez siebie decyzji odnośnie meldowaniu w trybie decyzji administracyjnej w latach 2008-2013. Jest to pewnym postępem w stosunku do uchylania się od wydawania zaświadczeń.
Niestety treść zaświadczenia nie do końca odpowiadała temu co chcieliśmy bo nie chodziło więc złożyliśmy reklamację. Reklamacja została uwzględniona i możemy zakomunikować, że w latach 2008-2013 żadna z osób zameldowanych w ćwoczym domku nie była zameldowana w trybie decyzji administracyjnej. Cieszymy się, że Urząd Miasta potwierdził, że w tym czasie nie było najemców w trybie decyzji administracyjnej. Trochę to sprawę rozjaśnia ;-)
Niestety treść zaświadczenia nie do końca odpowiadała temu co chcieliśmy bo nie chodziło więc złożyliśmy reklamację. Reklamacja została uwzględniona i możemy zakomunikować, że w latach 2008-2013 żadna z osób zameldowanych w ćwoczym domku nie była zameldowana w trybie decyzji administracyjnej. Cieszymy się, że Urząd Miasta potwierdził, że w tym czasie nie było najemców w trybie decyzji administracyjnej. Trochę to sprawę rozjaśnia ;-)
|
|
Kontynuując niekończący się temat tajemniczej "lokatorki" postanowiliśmy jeszcze raz wystąpić o zaświadczenie. Ograniczyliśmy zakres danych do ostatnich 5 lat (minimalny okres przechowywania urzędowej dokumentacji) i wnieśliśmy o wydanie zaświadczenia iż ani w rejestrach dotyczących płacenia podatków od nieruchomości, ani w rejestrach dotyczących meldunków nie ma śladu po "lokatorce" (znaczy najemcy w trybie decyzji administracyjnej). W odpowiedzi dostaliśmy odmowę wydania zaświadczenia w zakresie dotyczącym meldunków. Napisano, że zaświadczenia nie dostaniemy bo takich danych nie ma w rejestrach. Hmm... Jeśli melduje się najemcę w trybie decyzji administracyjnej to (jak sama nazwa wskazuje) wydaje się decyzję administracyjną, która w rejestrach jak najbardziej powinna się znajdować. Jeśli decyzji nie ma to może by tak wystawić zaświadczenie, że nie ma, a nie uchylać w jakiś pokręcony sposób.
|
|
P.S.
Aby nie było wątpliwości co do tego ile i jakie lokale są ma ćwoczej nieruchomości publikujemy zaświadczenie Starosty w tej kwestii. Lokale nr 1 i 2 stanowią własność Ćwoków, a lokal nr 3 - pani Sąsiadki. Pozostałe części nieruchomości, np działka, klatka schodowa, taras, stanowią współwłasność. Oczywiście według urzędowych dokumentów.
Aby nie było wątpliwości co do tego ile i jakie lokale są ma ćwoczej nieruchomości publikujemy zaświadczenie Starosty w tej kwestii. Lokale nr 1 i 2 stanowią własność Ćwoków, a lokal nr 3 - pani Sąsiadki. Pozostałe części nieruchomości, np działka, klatka schodowa, taras, stanowią współwłasność. Oczywiście według urzędowych dokumentów.
starosta.jpg | |
File Size: | 493 kb |
File Type: | jpg |
3. Wydział geodezji i kartografii
Zabytki miasteczka M***
W wydziale geodezji i kartografii postanowiono szukać odpowiedzi czy działka na której stoi ćwoczy dom nie została przypadkiem podzielona. Właściwie wydaje się to absolutnie niemożliwe, ale uchylanie się Urzędu Miasta od udzielania jednoznacznych odpowiedzi na temat ćwoczej nieruchomości wzmogło podejrzliwość i uznano. że pytań nigdy zbyt wiele. W końcu jeżeli nie zrobiono niczego z działką bez wiedzy Ćwoków sprawa powinna być prosta i jedno krótkie pismo powinno usunąć wszelkie wątpliwości. Zamiast odpowiedzi przysłano niestety zapytanie o interes prawny. Interes prawny wydaje się oczywisty skoro Ćwoki figurują w rejestrach jako posiadacze 5/6 udziałów....... Grzecznie odpowiedzieliśmy i z napięciem czekaliśmy co będzie dalej. Urząd Miasta żądane zaświadczenie o braku podziałów działki wydał. W morzu absurdalnych odpowiedzi Urzędu Miasta trafiła się jednak jedna, która na pozór wygląda całkiem rozsądnie. Nie mogliśmy uwierzyć .
Skany korespondencji poniżej.
Skany korespondencji poniżej.
|
|
Coś nas jednak tknęło i zwróciliśmy się o potwierdzenie, że poprzedni numer działki ćwoczej nieruchomości jest tym samym ktory znają Ćwoki. Myslelismy, że nie będzie problemu (podobnie jak przy wspomnianym poniżej numerze domu) Tymczasem Urząd Miasta zamiast potwierdzić przesłał wniosek do Starosty. Było to zaskakujące bo Starosta rejestry geodezyjne prowadzi od roku 2000, a numer działki o który pytaliśmy dotyczył okresu znacznie wcześniejszego, co do którego dokumenty powinny być w archiwach Urzędu Miasta. Drugą dziwną rzeczą było to, że Starosta nie odpowiedział, chociaż minął już ponad miesiąc od przesłania do niego wniosku (powinien odpowiedzieć w terminie 7 dni). Skany korespondencji z Urzędem Miasta poniżej, a do milczącego Starosty postanowiliśmy skierować także kilka zapytań.
|
|
Mimo iż Burmistrz odeslał nasz wniosek o wydanie zaświadczenia o poprzednich numerach działki ćwoczej nieruchomości do Starosty postanowiliśmy jeszcze trochę go w tym temacie dopytać. Według naszych (prywatnych) rejestrów w archiwalnych rejestrach Burmistrza powinny być zaświadczenia wystawiane w stosunku do ćwoczej nieruchomości na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat, w których poprzednie numery działki ćwoczej nieruchomości są owszem podane. Nie rozumiemy więc dlaczego Burmistrz nie chce sięgnąć do swoich archiwów i przynajmniej tam poszukać oraz wydać nam zaświadczenia odnośnie tego co też w jego archiwach jest. Tymczasem w odpowiedzi na nasz wniosek o wydanie zaświadczenia Burmistrz zamiast przeszukać swoje archiwa oczywiście ... odmówił wydania zaświadczenia.
|
|
Do zgłoszenia się do Burmistrza z zapytaniem o numery sąsiadujących z ćwoczą nieruchomością działek zainspirowała nas lektura uchwał Rady Miasta,które dotyczyły sprzedaży działek w celu poprawy warunków zagospodarowania sąsiednich nieruchomości. Nic do sprzedaży tego czy owego kilkudziesięciometrowego skrawka gruntu nie mamy, ale za to interesujące było to, że raz trafiliśmy na sprzedaż działki, która nie była ujawniona w podanej w uchwale księdze wieczystej ani na stronie geoportal.gov.pl, a innym razem na numer księgi wieczystej, która w ogole nie istniała. Więc na wszelki wypadek postanowiliśmy zapytać o różne geodezyjne sprawy w kontekście ćwoczej nieruchomości. Na dobry początek zapytaliśmy o wydanie zaświadczenia o to jakie działki według rejestrów gminy sąsiadują z ćwoczą nierchomością i oczywiście dostaliśmy (już tradycyjnie) odmowę wydania zaświadczenia. Burmistrz odesłał nas do geoportal.gov.pl, który jak rozumiemy z wypowiedzi jego własnego kierownika od geodezji na jednej z sesji Rady Miasta nie do końca zgodny z rejestrami gminy jest (wypowiedź była odnośnie działki której nie było ani w podanej w projekcie uchwały księdze wieczystej, ani na geoportal.gov.pl)
|
|
Kontynuując temat działek sąsiadujących z ćwoczą nieruchomością zadaliśmy jeszcze jedno pytanie, tym razem nie w trybie zaświadczenia, ale pospolitego udzielenia informacji. Zapytaliśmy się jak Urząd Miasta wszedł w posiadanie działek sąsiadujących z ćwoczą nieruchomością stanowiących drogę publiczną oraz w jakiej księdze wieczystej te działki są ujawnione. Na razie czekamy na odpowiedź.
dzialki_drogowe_zap.jpg | |
File Size: | 100 kb |
File Type: | jpg |
Ponadto z wrodzonej skrupulatności postanowiliśmy zapytać Urząd Miasta co wie o lokalizacji niektórych przedwojennych parceli które namierzyliśmy (dla uczynienia zagadki bardziej fascynującą dwie z opisanych parceli nie istniały :-) Ciekawe czy Urząd Miasta będzie wiedział które?
Skan z zadanego pytania poniżej
Skan z zadanego pytania poniżej
burmistrz_dzialki.jpg | |
File Size: | 95 kb |
File Type: | jpg |
|
Nieco wcześniej zaintrygowani tajemniczością odpowiedzi Urzędu Miasta (odnośnie tajemniczej lokatorki) i Sądu (odnośnie podjęcia decyzji zmieniającej stan prawny ujawniony w znanych nam księgach wieczystych) postanowiliśmy zadać jeszcze jedno pytanie, którego adresatem jak się okazało jest również wydział geodezji i kartografii.. Postanowiliśmy zapytać wprost czy Urząd Miasta nie zasiedział ćwoczej nieruchomości. Ponieważ z prawnego punktu widzenia nie mógł tego zrobić oczekiwaliśmy, że z radością poinformuje nas w sposób jednoznaczny, że o żadnym zasiedzeniu nie mogło być mowy.
W odpowiedzi Urząd Miasta zażądał wykazania interesu prawnego, co jest trochę dziwne bo w swoich rejestrach Urząd Miasta posiada stosy dokumentów poświadczających iż Ćwoki jako właściciele większej części nieruchomości interes prawny posiadają (np. w postaci decyzji o wymiarze podatku od nieruchomości, które Urząd Miasta regularnie wysyła do Ćwoków od lat sześciu). No ale może takie obyczaje w tej okolicy.
W odpowiedzi Urząd Miasta zażądał wykazania interesu prawnego, co jest trochę dziwne bo w swoich rejestrach Urząd Miasta posiada stosy dokumentów poświadczających iż Ćwoki jako właściciele większej części nieruchomości interes prawny posiadają (np. w postaci decyzji o wymiarze podatku od nieruchomości, które Urząd Miasta regularnie wysyła do Ćwoków od lat sześciu). No ale może takie obyczaje w tej okolicy.
|
|
W kolejnym cyklu korespondencji uzyskana została odpowiedź Urzędu Miasta na pytanie dotyczące zasiedzenia ćwoczej nieruchomości. Odpowiedź była tradycyjna czyli "odmawiamy wydania zaświadczenia". Skan odpowiedzi poniżej.
|
|
Aby wyeliminować możliwość, że na ćwoczej nieruchomości w tajemniczy sposób znalazły się dokumenty innej nieruchomości wystąpiono o zaświadczenie iż poprzedni numer ćwoczej nieruchomości jest w rozumieniu Urzędu Miasta tym samym numerem co w rozumieniu Ćwoków. Tu jak się okazało nie było problemu. Urząd Miasta potwierdził prawidłowo.
|
|
Stan na dzień 05.06.2013
Pół roku po rozpoczęciu korespondencji z Urzędem Miasta i kilkadziesiąt pism później wiemy, że:
1. Urząd Miasta na wszelkie możliwe sposoby wykręca się od udzielenia nam odpowiedzi czy wie coś o tajemniczej "lokatorce" (zwanej też najemcą w trybie decyzji administracyjnej). Twierdzi przy tym, że udzielenie odpowiedzi uniemożliwia mu brak dokumentów (nawet jeśli pytamy o dokumenty z ostatnich 5 lat czyli minimalnego okresu przechowywania dokumentacji :-). Ponieważ jednocześnie sugeruje, że brak dokumentów nie pozwala mu wykluczyć istnienia "lokatorki" więc mamy z jego pismami poważny problem (i nie chodzi tu bynajmniej o to iż nasze ścisłe umysły razi brak logiki w zastosowanej przez niego argumentacji).
2. Urząd Miasta na wszelkie możliwe sposoby wykręca się na temat udzielenia nam odpowiedzi na temat tego czy według jego rejestrów ćwocza nieruchomość nie znajdowała się kiedykolwiek pod zarządem gminy, albo w samoistnym posiadaniu gminy. Tutaj znów mamy argumentację typu nie potwierdzimy, ani nie zaprzeczymy bo nie mamy żadnych dokumentów na ten temat. Aż kusiło nas, żeby zacząć zasypywać Urząd Miasta pytaniami czy przypadkiem w jego zarządzie nie znajdował Wersal, piramida Cheopsa, albo Statua Wolności . W odpowiedzi też pewnie by nie potwierdził, ani nie zaprzeczył, tłumacząc się brakiem dokumentów, ale klikający na jakiś JoeMonster.org czy inny serwis z absurdami do którego byśmy to niewątpliwie posłali mieliby przynajmniej dobry ubaw z idiotycznej korespondencji urzędowej. Może jeszcze wrócimy do tego pomysłu :-)
3. Urząd Miasta ma też opory przed udzielaniem nam informacji odnośnie tego co posiada w swoich rejestrach na temat topografii ćwoczej nieruchomości np. nie chce nam podać numerów sąsiadujących z nią działek, odsyłając nas do geoportal.gov.pl. Może byśmy się tego nie czepiali gdyby nie to, że przejrzeliśmy sobie trochę uchwał Rady Miasta i trafiliśmy tam na takie kwiatki jak uchwała o zbyciu przez Urząd Miasta nieistniejącej na geoportal.gov.pl działki. Do tego zajrzeliśmy do ksiąg wieczystych niektórych działek posiadanych przez Urząd Miasta i hmm... trudno z ich treści właściwie wydedukować gdzie te działki są ani czy w ogóle są.
Korespondencja oczywiście będzie kontynuowana.
1. Urząd Miasta na wszelkie możliwe sposoby wykręca się od udzielenia nam odpowiedzi czy wie coś o tajemniczej "lokatorce" (zwanej też najemcą w trybie decyzji administracyjnej). Twierdzi przy tym, że udzielenie odpowiedzi uniemożliwia mu brak dokumentów (nawet jeśli pytamy o dokumenty z ostatnich 5 lat czyli minimalnego okresu przechowywania dokumentacji :-). Ponieważ jednocześnie sugeruje, że brak dokumentów nie pozwala mu wykluczyć istnienia "lokatorki" więc mamy z jego pismami poważny problem (i nie chodzi tu bynajmniej o to iż nasze ścisłe umysły razi brak logiki w zastosowanej przez niego argumentacji).
2. Urząd Miasta na wszelkie możliwe sposoby wykręca się na temat udzielenia nam odpowiedzi na temat tego czy według jego rejestrów ćwocza nieruchomość nie znajdowała się kiedykolwiek pod zarządem gminy, albo w samoistnym posiadaniu gminy. Tutaj znów mamy argumentację typu nie potwierdzimy, ani nie zaprzeczymy bo nie mamy żadnych dokumentów na ten temat. Aż kusiło nas, żeby zacząć zasypywać Urząd Miasta pytaniami czy przypadkiem w jego zarządzie nie znajdował Wersal, piramida Cheopsa, albo Statua Wolności . W odpowiedzi też pewnie by nie potwierdził, ani nie zaprzeczył, tłumacząc się brakiem dokumentów, ale klikający na jakiś JoeMonster.org czy inny serwis z absurdami do którego byśmy to niewątpliwie posłali mieliby przynajmniej dobry ubaw z idiotycznej korespondencji urzędowej. Może jeszcze wrócimy do tego pomysłu :-)
3. Urząd Miasta ma też opory przed udzielaniem nam informacji odnośnie tego co posiada w swoich rejestrach na temat topografii ćwoczej nieruchomości np. nie chce nam podać numerów sąsiadujących z nią działek, odsyłając nas do geoportal.gov.pl. Może byśmy się tego nie czepiali gdyby nie to, że przejrzeliśmy sobie trochę uchwał Rady Miasta i trafiliśmy tam na takie kwiatki jak uchwała o zbyciu przez Urząd Miasta nieistniejącej na geoportal.gov.pl działki. Do tego zajrzeliśmy do ksiąg wieczystych niektórych działek posiadanych przez Urząd Miasta i hmm... trudno z ich treści właściwie wydedukować gdzie te działki są ani czy w ogóle są.
Korespondencja oczywiście będzie kontynuowana.
Kapituła Wielkiego Kalesona i.... |