|
Efektem ubocznych wszystkich urzędowo-sądowych absurdów było skłonienie nas do zainteresowania się historią naszego domu i poszukania czegoś więcej o jego mieszkańcach. Z dokumentów zaczęły wyłaniać się interesujące historie....
Przytaczamy je bo wydają się mieć spore znaczenie dla rozwiązania zagadki 1. Maria i Tomasz Łebkowscy
Pierwszymi właścicielami naszej nieruchomości, którzy kupili parcelę pod zabudowę letniskową ze świeżo parcelowanego majątku byli Maria i Tomasz Łebkowscy. Tomasz Łebkowski był wybitnym pedagogiem i członkiem Towarzystwa Nauczycieli Szkół Średnich i Wyższych. Urodzony w 1873 roku swoja karierę zaczynał jako nauczyciel w prywatnych szkołach Kowalskiego i Rontalera, by w roku 1902 założyć własną szkołę przygotowawczą, której zakres później rozszerzył o kursy handlowe. W książce adresowej z 1920 roku znajdujemy ponadto informację o prowadzeniu przez niego także kursów maturalnych. Interes musiał iść nie najgorzej skoro w czasach braku stabilności walutowej (początek lat 1920-tych) poszukiwał możliwości ulokowania nadwyżek finansowych. Zdecydował się na ulokowanie sporych środków w działki w popularnej miejscowości letniskowej. Nazwisko jego i jego żony pojawia się przy trzech nieruchomościach Willa Ustronie , Willa Elibór i Kolonia Jadwinówka. W samej księdze hipotecznej Willi Elibór jest informacja o zakupieniu przez niego ok 2 hektarów gruntów. Jak się zdaje zakupy miały charakter częściowo spekulacyjny, a częściowo lokacyjny i były stopniowo wyprzedawane. W znacznej części dopiero po przedwczesnej śmierci Tomasza Łebkowskiego w 1930 roku. Informacja prasowa o postępowaniu spadkowym po jego, zmarłej 5 lat później, żonie wskazuje, że jeszcze 5 lat po śmierci Tomasza Łebkowskiego rodzina Łebkowskich posiadała znaczne środki ulokowane w nieruchomościach nie tylko ujawnionych w księdze hipotecznej Willa Elibór, ale również Kolonia Jadwinówka. Państwo Łebkowscy pochowani zostali na Cmentarzu Powązkowskim, w rodzinnym grobie który zachował się w dobrym stanie do dnia dzisiejszego. Raczej nie może być tu mowy o jakiejkolwiek pomyłce bo razem z nimi w nagrobku spoczywa jedna z ich córek wraz ze swoim małżonkiem (link do zdjęcia na stronach cmentarza Powązkowskiego) W czasach PRL-u majątek odziedziczony przez czwórkę dzieci państwa Marii i Tomasza Łebkowskich nie został skonfiskowany. Rodzeństwo pozostawało ze sobą w kontakcie mimo iż jedna z córek po wojnie znalazła się w Rodezji (aktualnie Zimbabwe). Umożliwiło to dysponowanie odziedziczonymi kawałkami gruntów. Przynajmniej w zakresie objętym księgą wieczystą willa Elibór , gdzie ostatni kawałek odziedziczonych po rodzicach gruntów (czyli nasza oraz sąsiadów działka) został sprzedany w latach 1950-tych państwu Bronikowskim i Roszkowskim, którzy zakupem podzielili się w ten sposób, że część stanowiąca aktualnie naszą działkę przypadła p. Bronikowskim, a część stanowiąca aktualnie działkę sąsiadów p. Roszkowskim. |
Jako ciekawostkę zamieszczamy dokumentację związana ze sprzedażą niezabudowanej parceli 275a (z której podziału powstałą nasza nieruchomość) przez spadkobierców państwa Marii i Tomasza Łebkowskich. Jak widać pozbieranie rozsianej po obydwu stronach żelaznej kurtyny rodziny po to by sprzedać parcelę nie było wcale takie proste......
2. Zofia i Franciszek Bronikowscy
Państwo Bronikowscy byli osobami doskonale rozpoznawalnymi.
Urodzony w 1907 roku Franciszek Bronikowski pochodził z Bydgoszczy. Jego ojciec posiadał tam fabrykę mebli mieszczącą się przy ul. Nakielskiej 135, która funkcjonowała pod nazwą "Fabryka Mebli E.Bronikowski i Syn". Z zamiarem dołączenia do rodzinnej firmy Franciszek Bronikowski ukończył szkołę rzemiosła artystycznego ze specjalizacją stylowe meble i być może zapisałby się w historii jedynie jako producent eleganckich krzeseł oraz równie eleganckich komód, gdyby nie to że zapisał się do Bydgoskiego Towarzystwa Wioślarskiego. Nie mógł trafić na lepszy moment bo właśnie wtedy Bydgoskie Towarzystwo Wioślarskie postanowiło, że jego zawodnicy muszą zdobyć medal na zbliżającej się olimpiadzie w Amsterdamie w 1928 roku.
Bydgoskie Towarzystwo Wioślarskie próbowało szczęścia już w poprzedniej olimpiadzie tj. w Paryżu w 1924 roku, ale wtedy wystawiona przez nich czwórka przepadła już w eliminacjach. Bydgoskie Towarzystwo Wioślarskie zaczęło więc pracować nad formą swoich zawodników. W sezonie zimowym czekały ich intensywne ćwiczenia gimnastyczne i treningi na basenie zimowym. Pojawiła się specjalnie sprowadzona łódź oraz specjalnie sprowadzony trener (jedno i drugie bardzo kosztowne).
Latem bydgoska czwórka ze sternikiem (w składzie której był Franciszek Bronikowski) wzięła udział w eliminacjach i bezapelacyjnie je wygrała. Start w olimpiadzie w Amsterdamie był już wiec gwarantowany, pozostawało tylko zdobyć medal. Samo przybycie do Amsterdamu nie było najszczęśliwsze. Najpierw zgubił się konwojent łódki po tym jak wsiadł do niewłaściwego pociągu i szukano go dwa dni, potem nie chciano im wydać łódki z powodu pomyłki w nazwie adresata na którego została nadana.
Można byłoby wziąć te przypadki za zły omen, ale na szczęście niesłusznie. Kiedy wreszcie przyszedł czas startu bydgoscy wioślarze pokazali na co ich stać i zdobyli brązowy medal, przegrywając jedynie z Włochami i Szwajcarami. W ten sposób stali się jednymi z pierwszych polskich medalistów olimpijskich
###
Po zdobyciu medalu Franciszek Bronikowski chyba większość czasu poświęcał rodzinnej firmie, która prowadził wraz z ojcem. Wczesnych latach 1930-tych ożenił się z Zofią Bukowską (na zdjęciu ślub w prawdziwie wioślarskim stylu) i najprawdopodobniej planował spędzenie reszty życia w Bydgoszczy. Niestety wojna pokrzyżowała plany.
Po wojnie upaństwowiono rodzinną fabrykę Bronikowskich (weszła w skład Bydgoskich Fabryk Mebli) , a Franciszek Bronikowski z żoną Zofią wyjechał z Bydgoszczy. Pieniędzy z odszkodowania wystarczyło na zakupienie od spadkobierców państwa Łebkowskich części niezabudowanej parceli w podwarszawskiej miejscowości i na wybudowanie skromnego domu. Do tej pory zachowały się niemieckie czasopisma przedwojenne z planami na podstawie których Franciszek Bronikowski wzniósł dom dla swojej 5 - osobowej rodziny. W posadowionej na posesji szopie założył warsztat mebli artystycznych. Zarówno dom jak I szopa w niezmienionej formie istnieją do dnia dzisiejszego.
Niestety w 1964 roku pan Franciszek umarł i działalność zakładu mebli artystycznych się skończyła. W M. dalej jednak mieszkała jego żona, która na początku lat 70-tych sprzedała nieruchomość zachowując dla siebie służebność mieszkania, która wygasła dopiero z jej śmiercią w 2002 roku.
Państwo Bronikowscy byli osobami doskonale rozpoznawalnymi.
Urodzony w 1907 roku Franciszek Bronikowski pochodził z Bydgoszczy. Jego ojciec posiadał tam fabrykę mebli mieszczącą się przy ul. Nakielskiej 135, która funkcjonowała pod nazwą "Fabryka Mebli E.Bronikowski i Syn". Z zamiarem dołączenia do rodzinnej firmy Franciszek Bronikowski ukończył szkołę rzemiosła artystycznego ze specjalizacją stylowe meble i być może zapisałby się w historii jedynie jako producent eleganckich krzeseł oraz równie eleganckich komód, gdyby nie to że zapisał się do Bydgoskiego Towarzystwa Wioślarskiego. Nie mógł trafić na lepszy moment bo właśnie wtedy Bydgoskie Towarzystwo Wioślarskie postanowiło, że jego zawodnicy muszą zdobyć medal na zbliżającej się olimpiadzie w Amsterdamie w 1928 roku.
Bydgoskie Towarzystwo Wioślarskie próbowało szczęścia już w poprzedniej olimpiadzie tj. w Paryżu w 1924 roku, ale wtedy wystawiona przez nich czwórka przepadła już w eliminacjach. Bydgoskie Towarzystwo Wioślarskie zaczęło więc pracować nad formą swoich zawodników. W sezonie zimowym czekały ich intensywne ćwiczenia gimnastyczne i treningi na basenie zimowym. Pojawiła się specjalnie sprowadzona łódź oraz specjalnie sprowadzony trener (jedno i drugie bardzo kosztowne).
Latem bydgoska czwórka ze sternikiem (w składzie której był Franciszek Bronikowski) wzięła udział w eliminacjach i bezapelacyjnie je wygrała. Start w olimpiadzie w Amsterdamie był już wiec gwarantowany, pozostawało tylko zdobyć medal. Samo przybycie do Amsterdamu nie było najszczęśliwsze. Najpierw zgubił się konwojent łódki po tym jak wsiadł do niewłaściwego pociągu i szukano go dwa dni, potem nie chciano im wydać łódki z powodu pomyłki w nazwie adresata na którego została nadana.
Można byłoby wziąć te przypadki za zły omen, ale na szczęście niesłusznie. Kiedy wreszcie przyszedł czas startu bydgoscy wioślarze pokazali na co ich stać i zdobyli brązowy medal, przegrywając jedynie z Włochami i Szwajcarami. W ten sposób stali się jednymi z pierwszych polskich medalistów olimpijskich
###
Po zdobyciu medalu Franciszek Bronikowski chyba większość czasu poświęcał rodzinnej firmie, która prowadził wraz z ojcem. Wczesnych latach 1930-tych ożenił się z Zofią Bukowską (na zdjęciu ślub w prawdziwie wioślarskim stylu) i najprawdopodobniej planował spędzenie reszty życia w Bydgoszczy. Niestety wojna pokrzyżowała plany.
Po wojnie upaństwowiono rodzinną fabrykę Bronikowskich (weszła w skład Bydgoskich Fabryk Mebli) , a Franciszek Bronikowski z żoną Zofią wyjechał z Bydgoszczy. Pieniędzy z odszkodowania wystarczyło na zakupienie od spadkobierców państwa Łebkowskich części niezabudowanej parceli w podwarszawskiej miejscowości i na wybudowanie skromnego domu. Do tej pory zachowały się niemieckie czasopisma przedwojenne z planami na podstawie których Franciszek Bronikowski wzniósł dom dla swojej 5 - osobowej rodziny. W posadowionej na posesji szopie założył warsztat mebli artystycznych. Zarówno dom jak I szopa w niezmienionej formie istnieją do dnia dzisiejszego.
Niestety w 1964 roku pan Franciszek umarł i działalność zakładu mebli artystycznych się skończyła. W M. dalej jednak mieszkała jego żona, która na początku lat 70-tych sprzedała nieruchomość zachowując dla siebie służebność mieszkania, która wygasła dopiero z jej śmiercią w 2002 roku.
Poniżej sportowe osiągnięcia Franciszka Bronikowskiego i jego ślub w prawdziwie wioślarskim stylu
O rodzinnej fabryce mebli artystycznych rodziny Bronikowskich i jej nacjonalizacji - przejęcia przez Bydgoskie Fabryko Mebli
3. Krawiec męski i jego rodzina.
Następni właściciele naszej nieruchomości nie zapisali się może w historii pedagogiki ani ruchu olimpijskiego, ale z pewnością byli dobrze rozpoznawanymi osobami nie tylko w miasteczku M, ale również sąsiednim powiatowym miasteczku G. Pan Ch był bowiem krawcem męskim, a w mając taką profesję trudno być anonimową postacią w niewielkim miasteczku.
Pan Ch. mieszkał i pracował w miasteczku G i pewnie nie myślałby nawet o przeprowadzce gdyby nie katastrofa przemysłowa. Pobliskiej fabryce farmaceutycznej zdarzyło się wypuścić na początku lat 1970-tych zbyt dużo zanieczyszczeń. Tak dużo, że została zmuszona do wykupienia nieruchomości znajdujących się na zanieczyszczonym terenie. Jedną z nich była nieruchomość krawca męskiego Ch. Za otrzymane odszkodowanie krawiec kupił nieruchomość w miasteczku M, gdzie przeniósł swoją działalność, a w skład świadczonych usług wchodziło nie tylko szycie spodni i garniturów, ale również usługi popularnie zwane maglem.
Część posesji należącą do p. Roszkowskich kupili sąsiedzi krawca Ch. z miasteczka G., których nieruchomość także została wykupiona z powodu zanieczyszczeń. Także byli osobami lokalnie rozpoznawalnymi z racji pełnionych funkcji.
Krawiec Ch. umarł w roku 1984, a jego żona przeżyła go o ok 20 lat. Po jej śmierci dzieci i wnuki podzieliły nieruchomość w sposób, który umożliwiał im niezależne zbywanie swoich części .
Potem nieruchomość przeszła w ręce nasze i Pani Sąsiadki, no i się zaczęło...
Następni właściciele naszej nieruchomości nie zapisali się może w historii pedagogiki ani ruchu olimpijskiego, ale z pewnością byli dobrze rozpoznawanymi osobami nie tylko w miasteczku M, ale również sąsiednim powiatowym miasteczku G. Pan Ch był bowiem krawcem męskim, a w mając taką profesję trudno być anonimową postacią w niewielkim miasteczku.
Pan Ch. mieszkał i pracował w miasteczku G i pewnie nie myślałby nawet o przeprowadzce gdyby nie katastrofa przemysłowa. Pobliskiej fabryce farmaceutycznej zdarzyło się wypuścić na początku lat 1970-tych zbyt dużo zanieczyszczeń. Tak dużo, że została zmuszona do wykupienia nieruchomości znajdujących się na zanieczyszczonym terenie. Jedną z nich była nieruchomość krawca męskiego Ch. Za otrzymane odszkodowanie krawiec kupił nieruchomość w miasteczku M, gdzie przeniósł swoją działalność, a w skład świadczonych usług wchodziło nie tylko szycie spodni i garniturów, ale również usługi popularnie zwane maglem.
Część posesji należącą do p. Roszkowskich kupili sąsiedzi krawca Ch. z miasteczka G., których nieruchomość także została wykupiona z powodu zanieczyszczeń. Także byli osobami lokalnie rozpoznawalnymi z racji pełnionych funkcji.
Krawiec Ch. umarł w roku 1984, a jego żona przeżyła go o ok 20 lat. Po jej śmierci dzieci i wnuki podzieliły nieruchomość w sposób, który umożliwiał im niezależne zbywanie swoich części .
Potem nieruchomość przeszła w ręce nasze i Pani Sąsiadki, no i się zaczęło...
Dziennik pierwszy (pisany przed 08-2012) |
Dziennik drugi (pisany po 08-2012). |
Dziennik trzeci (pisany po 04-2014). |
Dziennik czwarty (pisany po 03-2015). |
Dziennik piąty (pisany po 01-2016). |
Dziennik szósty (pisany po 04-2016). |
Dziennik siódmy (pisany od 10-2016). |
Dziennik ósmy (pisany od 12-2016). |