LA  CORRUPTION
  • Blog Niespotykanie Spokojnego Obywatela
    • Kalendarium
    • Galeria
    • Kontakt
  • Wazelina
    • Księga Guinessa >
      • Pisma w (bardzo) wazeliniarskiej sprawie
    • Muzeum Wielkiej Biurwy
    • Uniżenie pytamy...
    • Podlizujemy się dalej
  • FAQ
  • Dziennik Ćwoków XIII
    • Lokaksy
    • Nadrzędnialsy
    • Sam szczyt (Rząd) >
      • Jak pozwaliśmy KPRM ........
    • Sam szczyt (Sąd) >
      • Wielce Czcigodny Sąd Okręgowy & s-ka
  • Dziennik Ćwoków XII
    • Ostatni raz na serio >
      • Małe żuczki >
        • Dokum. 1923-2009
        • Dokum. UMM po 2009r
        • Dokum. Starostwo G. (Geo) po 2009r
        • Dokum. Starostwo G. (Arch-bud) po 2009r
        • Dokum. PINB w G. po 2009r
        • Budowlane P.S.
        • Dokum. Sąd Rejonowy w G. po 2009r
        • Dokum. Prokuratura Rejonowa w G po 2009r w G. po 2009r
      • Średnie żuczki
      • Duże żuczki >
        • W rządziku
        • W sądziku
    • Dogrywka >
      • Z ostrożności procesowej
      • Łopatologicznie raz jeszcze
      • Jeszcze kilka pytań....
      • Robi się coraz ciekawiej....
      • Super Extra - KPRM
      • Super Extra - KRS
  • Dziennik Ćwoków XI
    • Fiku-miku w powiaciku >
      • Fiku-miku w bałaganiku >
        • Fiku-miku w bałaganiku (vintage)
    • Fiku-miku ponad powiacikiem >
      • Fiku-miku w rządziku >
        • Fiku-miku w rządziku cd.
        • Fiku-miku w rządziku (o zwrociku)
      • Fiku-miku w sądziku >
        • Fiku-miku w sądziku cd.
        • Fiku-miku w sądziku (o zwrociku)
      • Gdzie by tu jeszcze napisać?
    • Fiku-miku w portfeliku
    • Kto jeszcze puka od dołu?
  • Dziennik Ćwoków X
    • Pisma w kiblowej sprawie
    • Co może Rząd?
    • Co może Sąd?
    • Przez kieszeń do rozumu
  • Dziennik Ćwoków IX
    • Dodatek 1
    • Dodatek 2
    • Dodatek 3
    • Dodatek 4
  • Dziennik Ćwoków VIII
    • Kroczek pierwszy
    • Kroczek drugi >
      • Kroczek dwa i pół
      • Kroczek dwa i trzy czwarte
      • Kroczek drugi - podsumowanie
      • Kroczek drugi - wnioski
    • Kroczek trzeci
    • Kroczek czwarty
  • Dziennik Ćwoków VII
    • Powiatowe Poczciwiny
    • Park Jurajski
    • Sam Szczyt
  • Dziennik Ćwoków VI
    • Polowanie na Skunksa (1)
    • Polowanie na Skunksa (2)
    • Polowanie na Skunksa (3) >
      • Urząd Miiasta M
      • Starostwo G.
      • PINB w G
      • Sąd Rejonowy w G.
      • Prokuratura Rejonowa w G
    • Polowanie na Skunksa (4)
    • Polowanie na Skunksa (5)
    • Dziennik Ćwoków VIa >
      • Wojewoda
    • Dziennik Ćwoków VIb >
      • Kancelaria Premiera & Co
      • KRS & Co
  • Dziennik Ćwoków V
    • Pan Krzysiu reality show
    • Rewizor reality show >
      • SA i administracja >
        • GUNB & co
      • SA i SKO >
        • SKO saute
      • SA , wojewoda i skargi
      • Sądy powszechne (1)
      • Sądy powszechne (2)
      • Prokuratura
  • Dziennik Ćwoków IV
    • Gmina i powiat >
      • Urząd miasta
      • Sąd Rejonowy >
        • Sprawy Cywilne
      • Starostwo >
        • EGBiL i modernizacja
      • PINB
      • Prokuratura >
        • Sprawy Karne
  • Pzedwczesny epilog III
    • Epilog (1)
    • Epilog (2)
    • Epilog (3)
    • Epilog (4)
  • Dziennik Ćwoków II
    • Dziennik II - część 1 i 1/2
    • Dziennik II - część 2 i 1/2 >
      • Wątek I
      • Wątek II
      • Wątek III
      • Wątek IV
      • Wątek V
      • Wątek VI
      • Wątek VII
    • Dziennik II - część 3 i 3/4 >
      • Wątek 2
      • Wątek 3
      • Wątek 4
      • Wątek 5
    • Dziennik II - część 4
  • Dziennik Ćwoków I
    • Dziennik I - część 1
    • Dziennik I - część 2
    • Dziennik I - część 3
    • Dziennik I - część 3 i 1/2
  • Aneksy
    • Aneks I (Czarne_dziury)
    • Aneks II (Bug_1) >
      • Bug_1_1
      • Bug_1_2
      • Bug_1_3
      • Bug_1_4
      • Bug_1_5
    • Aneks III (Bug_2) >
      • Bug_2_2
      • Bug_2_1
      • Bug_2_3
      • Bug_2_4
Pisanie Dziennika .Czwartego rozpoczęliśmy w marcu 2015 roku. Wtedy bowiem pozbieraliśmy się po odkryciu, ze cały powiat (a wraz w nim instytucje nadrzędne) zachowuje się tak jakby wierzył, że pod adresem ćwoczej nieruchomości znajduje się coś innego niż to co każdy może sobie w każdej chwili obejrzeć i czego istnienie jest naprawdę perfekcyjnie udokumentowane i to za okres jakiś 100 lat. Sytuacja wydawał się rodem z powieści fantasy, ale zdając sobie sprawę, ze przebywamy jednak w realnym świecie postanowiliśmy zebrać więcej informacji aby zrozumieć jak taka sytuacja mogła się wytworzyć bez magów, wróżek, kosmitów i innych rzeczy, które w realnym świecie jednak nie istnieją.

O tym jak kupiliśmy nieruchomość z dobrze udokumentowaną 100- letnia historia, potwierdzoną zapisami ksiąg wieczystych i wypisu z ewidencji gruntów budynków i lokali. Następnie okazało się, że nie uznaje się naszych praw własności, nie mówiąc czemu. A potem odkryliśmy, że instytucje państwowe zachowują się tak jak by tam był inny budynek z innymi właścicielami...
(opowieść ku przestrodze frajerów kupujących nieruchomości w powiecie G***)

...od kiedy zostaliśmy zmuszeni do opuszczenia domu.
Picture
...od kiedy uniemozliwia nam się usunięcie zagrozenia zdrowia w budynku w którym mieszkamy.
...od kiedy wyjasniamy \"tajemnicę lokalu nr 3\" (kolejna nieprawidłowość na którą trafiliśmy, wyjaśniając dwie poprzednie) .
#
Niewiele mniej dni minęło od powiadomienia prokuratury, sądów i rządu- jak na razie bez skutku. .

Kapituła Wielkiego Kalesona
każdy ma takiego przeciwnika na jakiego zasługuje

Różne odcienie oparów absurdu
(wstęp do czwartego Dziennika Ćwoków)

Picture
Przeglądając Dzienniki Ćwoków wypełnione opisami absurdów wygenerowanych przez instytucje państwowe w ciągu ostatnich pięciu lat  można się już trochę pogubić.  Spieszymy więc przypomnieć, że w końcu udało nam się ustalić, że cała trwająca już ponad piec lat odyseja sprowadza się do nie respektowania przez instytucje państwowe, pod najróżniejszymi pozorami, naszych praw wynikających z własności (i posiadania) nieruchomości. A nasze działania sprowadzają się  właściwie  do prób wyjaśnienia dlaczego tak się dzieje.
Jak się okazało ustalenie tego nie jest wcale takie proste. Najwyraźniej instytucje (które z gracją wystawiają dokumenty  wskazujące, że w ich rozumieniu nie mamy prawa do tego co kupiliśmy)  uważają, że powody dla ich działań są ściśle tajne i nie maja nam zamiaru niczego wyjaśniać.
Tym niemniej ich radosna działalność doprowadziła do sytuacji w której coraz trudniej jest się rozeznać, bo z wystawianych przez nie dokumentów wynika, ze wierzą w kilka wykluczających się nawzajem stanów prawnych (tak mądrze nazywa się to z czego składa się nieruchomość i kto jest jej właścicielem).  Sprawę gmatwa jeszcze istnienie ksiąg wieczystych i wypisu z ewidencji gruntów, budynków i lokali, które potwierdzają znany nam stan i których nikt  w obrębie instytucji państwowych ani korygować, ani respektować nie zamierza.  Nie  chcemy być zbyt podejrzliwi, ale skorygowanie ich zapisów wymagałoby ujawnienia dokumentu na podstawie którego rzekomo pozbawiono nas naszych praw, a do tego  najwyraźniej nikt się nie kwapi (co nas specjalnie nie dziwi bo według naszej wiedzy taki "kwitek" po prostu nie może istnieć).  Nikt do tej pory nie powiadomił nas również o unieważnieniu całego pliku dokumentów, które jak najbardziej potwierdzają zapisy ksiąg wieczystych i wypisu z ewidencji gruntów, budynków i lokali. Ich unieważnienie wymagałoby jednak nie tylko powiedzenia na podstawie czego  się je unieważnia, ale również skazania za poświadczenie nieprawdy co najmniej kilkudziesięciu osób w tym burmistrza, starosty, kilku sędziów i notariuszy.. Do tego jak rozumiemy tez nikt się nie pali.
Galimatias robi się więc coraz większy.
Kilka miesięcy temu byliśmy już przekonani, że opary absurdu jakie wokół nas (lub raczej naszej własności) wyprodukowano osiągnęły takie zagęszczenie, ze zaraz zaczną się skraplać. Jednak okazało się, że sprawa zaczęła się dopiero rozkręcać.


Najnowszy epizod
(na blogu)

Pytania Ćwoka
Czy ktokolwiek czuje się odpowiedzialny a prawidłowe funkcjonowanie instytucji państwowych? Czy zakres uprawnień i sposób pracy funkcjonariuszy państwowych określa prawo czy ich wewnętrzne obyczaje?

Kalendarium
czyli skrót zdarzeń




HUCPOLAND
(o państwie prawa na prowincji)

Archiwum pani M
czyli Milanleaks


I
Sporządzający wie przecież najlepiej
Od momentu w którym poczucie kompletnego skołowania sprawiło, że nawet prowadzenie Dzienników Ćwoków  okazało się ponad nasze możliwości - zdarzyło nam się  osłupieć
jeszcze kilkukrotnie
Po raz pierwszy gdy stojąc przed budynkiem w którym mieści się sąd okręgowy  wlepialiśmy oczy w umieszczoną na nim tabliczkę z napisem "ośrodek migracyjny ksiąg wieczystych". (Niezorientowanym wyjaśniamy, że migracja ksiąg wieczystych do zamiana ich z formy papierowej, jaką miały od zawsze w formę elektroniczną.) Właściwie to nie powinniśmy być zdziwieni w końcu sąd okręgowy to miejsce równie dobre jak każde inne do wklepania w komputer informacji zawartych w papierowych KW (księgach wieczystych).  Jednak byliśmy. Bo tak na zdrowy rozum, to jeżeli sąd okręgowy migrował księgi i jego prezes (a być może nie tylko) własnym podpisem poświadczył  o prawidłowości dokonania przeniesienia treści, to cały sąd powinien umierać, za to, że proces odbył się prawidłowo i na danych zawartych w elektronicznej wersji mucha nie siada.  Jednak dokumenty wystawiane przez  sąd okręgowy w sprawach związanych z naszą własnością nie potwierdzają tej teorii.
Aby dotarło do nas co to znaczy musieliśmy aż powtórzyć sobie kilka razy, że "sąd okręgowy nie procesuje spraw z poszanowaniem praw wynikających z zapisów elektronicznych ksiąg wieczystych, które sam sporządził". No cóż patrząc bez emocji trzeba przyznać, ze migrując księgi najlepiej wiedział czy wprowadza do nich właściwe dane czy spiesząc się ściągał informacje z sufitu.  Niewątpliwie jednak niewiara w prawdziwość wstukiwanych w komputer danych musi być zdumiewająca silna skoro można sąd okręgowy wkręcić w nieuznawanie nawet tak dobrze udokumentowanych praw własności jak nasze.

II
Funkcjonalne rozdwojenie jaźni
Kolejny raz zgłupieliśmy, gdy wyczytaliśmy w piśmie wystawionym przez Urząd Miasta , że posiadamy tylko dwa lokale mieszkalne.  Wynika z tego, że w rozumieniu Urzędu Miasta (UM) w niewyjaśnionych okolicznościach pozbawiono nas nie tylko udziałów w całkiem sporej działki, ale również piwnic, strychów, murów instalacji czyli tego wszystkiego co się w mieszkaniach nie znajduje.  Zainteresowaliśmy się skąd takie rewelacje UM wziął. Podobno ustalił badając księgi wieczyste.  No cóż najwyraźniej  widzi w księgach coś innego, bo jak dla nas to jak wół w nich stoi, że posiadany jednak znacznie więcej . Co więcej pod koniec 1999 roku UM wystawił wypis z ewidencji gruntów (pełniącej role katastru, która wtedy prowadzona była przez gminy) w którym dokładnie potwierdził stan, który był wówczas w tych księgach nie mając najwyraźniej żadnych wątpliwości co do jego istnienia.
W 2000 roku gmina przekazała te ewidencje do starostwa (które jak najbardziej potwierdza obecnie nasza wersję). A potem najwyraźniej wzrok się UM popsuł i w księgach wieczystych (a może i w innych nieujawnionych  dokumentach) widzi już najwyraźniej coś zupełnie innego niż jet tam napisane
Może bylibyśmy nawet skłonni rozpatrywać teorię, ze prowadząc przez wiele lat ewidencje pełniące rolę katastru UM ma o ich wiarygodności podobne zdanie co sąd ma najwyraźniej o "własnoręcznie" wklepanych elektronicznych księgach wieczystych. Toteż  uwolniwszy się od danych katastralnych zaczął z czystym sumieniem potwierdzać nie to co miał w katastrze (lub raczej ewidencjach pełniących jego rolę) lecz to co w jego szczerym przekonaniu na nieruchomości się znajdować z jakiś względów powinno. Jest jeden szkopuł. Nazywa się ewidencja podatkowa.
Podatek od nieruchomości gmina nalicza co roku opierając się (według własnego oświadczenia) na danych z prowadzonego przez starostę katastru. Jakoś ciężko nam sobie wyobrazić aby mieszkańcy gminy potulnie płacili podatki za coś czego właścicielami nie są lub czym nie władają. Co roku więc UM mimowolnie przeprowadza sprawdzenie wiarygodności tych  danych  i jakoś nie słyszeliśmy o wybuchających z tego tytułu skandalach. A byłoby to nieuniknione gdyby te ewidencje zawierały ewidentnie nieprawdziwe informacje.
Skąd więc w UM aż taka niewiara w dane katastralne, że czuje się zobowiązany do potwierdzania jakiejś innej (nieistniejącej) rzeczywistości?
Wszystko wskazuje więc na to, że UM ma jakieś problemy z postrzeganiem.  Jakieś zdumiewające rozdwojenie jaźni kazało mu w 1999 poświadczać stan prawny A (ten znany nam opisany w katastrze i KW oraz  naprawdę wówczas istniejący). Według tego stanu ujawnionego w tych samy KW i katastrze do chwili obecnej nalicza i otrzymuje podatki . Z drugiej strony najwyraźniej widzi jakiś stan B i o jego istnieniu również poświadcza.  Cóż, trochę to wszystko dziwne.
P.S.
Aby sprawę jeszcze bardziej zagmatwać, po zmianie burmistrza UM zmienił zdanie i twierdzi, ze w żaden sposób nie kwestionuje naszych praw własności wynikających z zapisów ksiąg wieczystych.  Ale nie przeszkadza mu to uparcie odmawiać wydania zaświadczenia, że nie miał nic wspólnego i nic nie robił z "ćwoczą nieruchomością" do której według zapisów tych ksiąg nie miał nigdy żadnych praw. Sprawia to  wrażenie jakby żył jednocześnie w dwóch nie przystających do siebie rzeczywistościach......

III
Tajemnice działki 1/10 czyli rozdwojenie jaźni po raz drugi (tym razem sądowe)
Przy naszej nieruchomości jest działka 1/10. Takie sobie ok 80m2 chodnika.  Została ona przekazana Skarbowi Państwa przez naszych poprzedników prawnych (czyli przez osoby, które były właścicielami nieruchomości przed nami i które zbyły ta nieruchomość kolejnym, a te kolejnym etc przy czym na końcu tego łańcuszka jesteśmy my i pani Sąsiadka). Jednak gdy z ciekawości zajrzeliśmy do danych tej działki to okazało się, ze jej stan prawny jest "nieustalony". Szybciutko chwyciliśmy więc za akt notarialny nieodpłatnego przekazania nieruchomości i zaczęliśmy wyjaśniać sprawę. Wszystko odbyło się tak jak powinno. Akt notarialny zbadano. przyjęto do zasobów i co więcej założono nawet dla działki księgę wieczystą z ujawnieniem jej stanu prawnego. Sąd nie zgłosił obiekcji.
Niezmiernie nas to ucieszyło, bo przyjemnie jest popatrzeć na działające prawidłowo instytucje państwowe. Jednak jednocześnie musimy przyznać, że zgłupieliśmy jeszcze bardziej i już nic nie rozumiemy z tego co sąd rejonowy wyprawia. Z jednej procesuje prawidłowo sprawy związane z działką wydzieloną z nieruchomości ok 1973 roku i przekazaną Skarbowi Państwa (czyli uznaje istniejący wówczas stan prawny), a z drugiej strony nie uznaje praw następców prawnych osób, które tą działkę Skarbowi Państwa ofiarowały. Pomimo iż te prawa są ujawnione w konsekwentnie prowadzonych przez tenże sąd księgach wieczystych. Wygląda to trochę na poważne  rozdwojenie jaźni. Jak należy się zachować gdy stwierdza się takie zjawisko u instytucji państwowej?.

IV
Pojawia się i znika... czyli rozdwojenie jaźni po raz trzeci
Do  rozbieżności w wystawianych przez prokuraturę dokumentach już się tak przyzwyczailiśmy, że uznaliśmy to za normę i nie powodują one już u nas odczucia  gęstnienia oparów absurdów. Jednak z obowiązku wspominamy o pewnej zadziwiającej kwadraturze koła.
Prokuratura badając zaświadczenie starosty o istnieniu trzech lokali mieszkalnych na terenie "ćwoczej nieruchomości" nie dopatrzyła się w nim poświadczenia nieprawdy. Wynika stąd, ze w rozumieniu prokuratury te lokale istniały.
Jednak ta sama prokuratura uznała, ze naruszyliśmy prawo odmawiając uczestniczenia w postępowaniu administracyjnym prowadzonym w oparciu o założenie, że ten sam budynek jest budynkiem jednorodzinnym (czyli co najwyżej dwulokalowym). Wynika stąd, ze uważa nieruchomość ma co najwyżej dwa lokale.
Najwyraźniej więc lokal nr 3 ma w rozumieniu prokuratury jakieś dziwne właściwości metafizyczne i zdolność do teleportacji, co prokuratury bynajmniej nie dziwi.

V
Zwidy i  halucynacje
Przez kilkadziesiąt miesięcy (lub jak kto woli kilka lat) pisaliśmy pisma naszpikowane paragrafami i rozsyłaliśmy dokumenty, które jasno potwierdzają, ze stan prawny ujawniony w księgach wieczystych i katastrze jest taki jak definiuje ustawa czyli zgodny z prawdą . Przynajmniej w przypadku naszych nieruchomości.
Reakcje instytucji państwowych (lub raczej ich brak reakcji) oprowadził nas w końcu do konkluzji, ze nikogo nie interesują  ani zapisy rejestrów uznanych przez ustawodawce za najmocniejszy tytuł własności, ani dokumenty potwierdzające zapisy ujawnione w tych rejestrach.  
Kompletnie zdezorientowani zaczęliśmy wertować różne akty prawne szukając czy jest możliwa sytuacja w której dokumenty i rejestry przestają mieć znaczenie. W końcu  natknęliśmy się na ustawę o księgach wieczystych i hipotece z 1982 roku (ale ciągle obowiązującą)
Ustawa ta ma art 6, który mówi mniej więcej iż stan prawny ujawniony w księdze wieczystej ma zawsze pierwszeństwo przed stanem rzeczywistym chyba, że nabywca działał w złej wierze tj. kupił stan prawny ujawniony w księdze wieczystej mimo iż wiedział, że stan rzeczywisty jest inny, albo mógł się tego z łatwością dowiedzieć.
Oznacza to, że wystarczy "wykazać" (lub raczej "wcisnąć"), ze wiedzieliśmy o innym stanie faktycznym niż ten który kupowaliśmy, aby wszystkie dokumenty, którymi machamy przestały mieć znaczenie bo "wiedzieliśmy co kupujemy". Co zresztą istotnie nam kilkukrotnie powiedziano.
Niewątpliwie prefabrykowanie nieistniejącego "stanu faktycznego" byłoby niezła hucpą, która nie miałaby szans gdyby zachowano jawność procesów przed instytucjami państwowymi czyli mówiąc po prostu poinformowano nas o co chodzi. W końcu władanie nieruchomością wiąże się z powstaniem tak wielu dokumentów i świadków, że wyprostowanie sytuacji byłoby dziecinnie proste. Jednak zamiast jawności mamy jak się zdaje paniczny strach przed ujawnieniem nam czegokolwiek, co tłumaczyłoby zachowania instytucji państwowych w kwestiach związanych z "ćwoczą nieruchomością" .  Nie możemy więc wykluczyć, że cała sprawa zawiesza się na czyiś zwidach i urojeniach, które nijak się maja do rzeczywistości.  Po przemyśleniu wydaje nam się to nawet bardzo prawdopodobne.

VI
O korzyściach płynących z umiejętności czytania.
Uznaliśmy, że w tej instytucjonalno- psychiatrycznej sytuacji najlepszym lekiem jaki  możemy zaordynować instytucjom państwowym są kolejne wnioski dowodowe, które będą zawierały dokumenty, które rozwieją wszelkie wątpliwości nie tylko co do stanu prawnego, ale również faktycznego "ćwoczej nieruchomości".
Zaczęliśmy ich sporządzanie od  przeanalizowania zapisów elektronicznych ksiąg wieczystych. Jak wiadomo elektroniczne księgi wieczyste mają tą zaletę, ze  są ogólnie dostępne w internecie i nie można się ich pozbyć np przesyłając do innej jednostki "według właściwości w celu załatwienia sprawy". Postanowiliśmy więc ustalić jakie dokumenty musimy przedstawić, aby razem z zapisami ksiąg prowadzonych dla "ćwoczej nieruchomości" nie pozostawiały ani cienia wątpliwości nie tylko co do stanu prawnego, ale również jego zgodności ze stanem faktycznym na przestrzeni co najmniej ostatnich kilkunastu lat..
Musimy przyznać, że po przeanalizowaniu treści ksiąg wieczystych pod tym kątem zbaranieliśmy  doszczętnie. Nie ma bowiem możliwości aby ktokolwiek, kto chociażby pobieżnie przestudiował ich zapisy mógł nie wiedzieć, ze wszelkie informacje o "niepewnym stanie prawnym", "innym stanie rzeczywistym" czy "podwójnym ohipotekowaniu" są oczywistym bredzeniem, którego celem może być co najwyżej wkręcenie kogoś, kto nie potrafi czytać, w brzydką sprawę podważania dobrze udokumentowanych praw własności poprzez wystawiane dokumentów wskazujących na rzekome istnienia podwójnego ohipotekowania.
Nawet pobieżne zapoznanie się z treścią ksiąg wieczystych pozwala ustalić, że mamy do czynienia z dokumentem prowadzonym konsekwentnie od momentu wydzielenia nieruchomości w okresie przedwojennym (jest wzmianka o przeniesieniu - a nie odtworzeniu-  treści z przedwojennej księgi wieczystej).  Parametry nieruchomości (położenie, wielkość) były wielokrotnie potwierdzane przez gminę i starostwo na wniosek właścicieli, którzy musieli władać nieruchomością skoro ją dzielili czy sprzedawali. To wszystko ma odzwierciedlenie w zapisach księgach prowadzonych dla nieruchomości i wyodrębnionych z niej części.  Ani stan faktyczny (w momencie dokonywania wpisów), ani prawny nie powinien więc  budzić niczyjej wątpliwości.
Nie ma również śladu po tym, by wypisy zawierały informacje o tym, że prawa do nieruchomości mają jakiekolwiek osoby trzecie.  Prawdziwość informacji zawartych w tych księgach wieczystych została zbadana przez szereg notariuszy, w tym miejscowych (czyli znających teren) o czym świadczą informacje o sporządzanych aktach notarialnych.  Nawet jeżeli w wiarygodność samych elektronicznych ksiąg wieczystych wierzą tylko naiwni - to ich zapisy zostały potwierdzone przez tyle osób, że kwestionowanie ich zakrawa na teorie bardzo, ale to bardzo  mocno konspiracyjną.
Jedyną instytucją, która teoretycznie może zmienić stan prawny nie wpisując tego do ksiąg wieczystych jest sąd, ale przecież nie możemy sugerować, że nie mając żadnych  podstaw  pozbawił on  praw własności właścicieli władających nieruchomością i nie ma nawet odwagi powiadomić ich o tym?  Zresztą takie orzeczenie byłoby czystą hucpą i niewątpliwie miałoby wielki wpływ na życie wszystkich osób w niej współdziałających, ale jego znaczenie dla zakwestionowania naszych praw jest żadne. Chociażby z tego powodu, że nasze prawa ujawnione w księgach wieczystych mają większą wartość niż prawa wynikające z orzeczenie tak wadliwego, że nawet wzmianka o nim nie może być nawet do tych ksiąg wpisana (chociażby w formie ostrzeżenia).
Pozostaje więc pytanie czy którykolwiek z funkcjonariuszy wkręconych w uwiarygadnianie rzekomego istnienia alternatywnego stanu prawnego (a może nawet faktycznego) raczył zapoznać się  chociażby zapisami  ksiąg wieczystych? O całych aktach poszczególnych spraw zawierających bez porównania więcej informacji nawet nie wspominamy......

VII
Wysyp działek 275a czyli podejrzenia powracają.
Kiedy już byliśmy pewni, że nic nas nie zadziwi rozpoczął się wysyp działek 275a. działka o numerze 275a to historyczny numer ćwoczej działki (lub raczej działki z podziału której ona powstała). Okazało się jednak, ze ten numer w mniej lub bardziej tajemniczych okolicznościach przelokował się na inne działki. W takich okolicznościach niezmiernie nas zdziwiło, że Sąd Rejonowy zamiast zabrać się pracowicie do roboty i ustalić skąd taki bałagan, po prostu beztrosko, po przeanalizowaniu tylko księgi wieczystej prowadzonej dla
ćwoczej nieruchomości, oświadczył, że nie widzi podwójnego ohipotekowania. No cóż można na to patrzeć z dwóch stron. Albo Wysoki Sąd nie rozumie, że brak podwójnego ohipotekowania na cudownie rozmnożonych działkach można ustalić dopiero po zbadaniu wszystkich prowadzonych dla nich ksiąg wieczystych i znalezieniu źródła bałaganu (a wtedy należało by uznać, że jest on wyjątkowo tępy i na żadną powagę nie zasługuje). Albo Wysoki Sąd ma pewne informacje o jakimś dokonanym uzgodnieniu, które sytuację porządkuje, a o którym najwyraźniej nas informować nie zamierza. Uzgodnienie takie musiałoby być co prawda uzgodnieniem ewidentnie lewych stanów prawnych  z nieistniejącym stanem faktycznym, toteż nie informowanie o tym prawowitych właścicieli miałoby pewien sens (w końcu po co ich denerwować), podobnie jak obsesyjne produkowanie dokumentów poświadczających, że stan faktyczny jest  inny niż ten który naprawdę na ćwoczej nieruchomości  istnieje. No cóż trzeba przyznać, ze byłaby to hucpa granicząca z psychozą. Ale akurat tego, ze z jakąś psychozą mamy tutaj do czynienia chyba nie powinno  budzić już niczyjej wątpliwości.
 

VIII
Wszystkie sekrety modernizacji
Szukając jakiegokolwiek punktu zaczepienia tłumaczącego absurdalne zachowanie instytucji państwowych trafiliśmy na proces zwany "modernizacją ewidencji gruntów". Polega to w skrócie na tym, że raz na jakiś czas starostwo najmuje firmę geodezyjną która ma sprawdzić czy ewidencja gruntów, budynków i lokali (pełniąca rolę katastru) mu się nie rozjechała i ewentualnie nanieść jakieś poprawki. Taka modernizacja dla ćwoczej nieruchomości prowadzona była co najmniej 3 razy, w roku 1996, 2002 i 2012. Hmm... po modernizacji z roku 1996 na ćwoczej nieruchomości wylądowała jako władający para nieboszczyków z nieruchomości sąsiedniej oraz zmieniła się granica z tą sąsiednią nieruchomością. Po modernizacji w 2002 roku pojawiła się dodatkowa działka 275a, która podobno wzięła się z badania ksiąg wieczystych, ale sąd (prowadzący księgi wieczyste) się do niej nie przyznaje. Najprawdopodobniej po modernizacji w roku 2012 ćwoczy domek na wyrysie z ewidencji gruntów, budynków i lokali zmienił kształt. Żadnego z tych tajemniczych "efektów modernizacji" starostwo jest niestety w stanie nam wytłumaczyć ani pokazać dokumentów na podstawie których zostały wprowadzone, niemniej jednak twierdzi iż nie widzi w nich żadnego błędu.  
Picture
IX
Konkluzje
Podsumowując wygląda na jeden wielki bałagan. Co ciekawe zdarzało nam się słyszeć, że to wszystko wina śmietnika pozostałego po komunie, a my podobno czegoś nie dopilnowaliśmy. Problem w tym, że bałagan na który trafiliśmy wydaje się być jak najbardziej świeży i co więcej coraz bardziej nakręcany przez funkcjonariuszy państwowych, a my przed zakupem sprawdziliśmy dokładnie wszystko. A poza tym jeśli rzeczywiście ktokolwiek wierzy, że czegoś nie dopilnowaliśmy to dlaczego nikt nie chce nam powiedzieć czego (a tak na marginesie już wyobraźni nam nie starcza, żeby wymyślić czego to mogliśmy nie dopilnować?)
Czy możliwe jest więc aby pod pozorem rzekomego porządkowania "starego" bałaganu jakiś lokalny krętacz z "wtykami" próbował sobie hmm... zaoszczędzić?  I dlaczego zamiast to "oszczędzanie" przyciąć instytucje kontrolne zachowują się jakby robiły sobie wielkie kosmiczne strusie jaja z wiarygodności ksiąg wieczystych, ewidencji pełniących rolę katastru, prawa własności itp. Czasami tak sobie wiec myślimy czy możliwe jest aby przez 5 lat instytucje zawieszały się na  czymś co może być tak prostą historią jak na przykład ta opisana w poniższym wierszyku:

Pechowy skunks

Raz wyliniały skunks Romek
Myślał jak skombinować domek

Nie chcąc rozstawać się jednak z zaskórniakami
Poszedł do swojego szwagra ze złotymi zębami

Szwagier miał dojścia i możliwości
By wykorzystać różne okoliczności

Za stówkę skunksowi załatwił papiery
Na które podobno można dostać domki aż cztery

                                                  Skunksa po wydanej stówce jednak zabolało
                                                  Bo papiery były tak lewe, że aż skręcało

                                                  Poszedł więc do szwagra złożyć reklamację
                                                  I taką nawiązał z nim konwersację

                                                 - Stary to przecież się nie uda
                                                 Miał być domek, a w tych papierach psia buda

                                                - Mam w urzędzie kuzynkę co choć wredna i ruda
                                                Wystawi za stówkę papierek, ze to nie jest jednak psia buda

                                                - Ale ten domek ma właścicieli
                                                Co to od lat w nim siedzieli

                                                - Spokojnie ważne tylko, żeby się nie połapali
                                                Teściu z sądu za stówkę odpowiedni papierek odpali

                                                - A jak jakaś instytucja kontrolna się jednak dowali
                                                To co im stówkę też się odpali?

                                                - Mówi się im, że porządkujemy stany prawne
                                                I głupole wierzą w takie rzeczy zabawne

                                                Nie marudź tych papierów nie musisz pokazywać
                                                Ważne, żeby właścicieli  tylko tak długo kiwać

                                                Że w końcu sprzedadzą ci domek za złotówkę
                                                I co nie warto zainwestować stówkę?

                                                Skunks zainwestował lecz spotkało go wielkie rozczarowanie
                                                Gdyż właściciele domku się połapali i ruszyli na polowanie

                                                Jak złapią skunksa to przerobią na futrzaną czapkę
                                                Może więc nie było warto wyciągać po ich domek łapkę?


Dziennik pierwszy
(pisany przed 08-2012)
Dziennik drugi
(pisany po 08-2012).
Dziennik trzeci
(pisany po 04-2014).
Dziennik czwarty
(pisany po 03-2015).
Dziennik piąty
(pisany po 01-2016).
Powered by Create your own unique website with customizable templates.
Photo used under Creative Commons from vladeb