Czarna dziura czy kosmiczne nieporozumienie?
|
|
2. Konserwator Zabytków i jego Minister czyli tam gdzie wszystko się zaczęło
Zabytki miasteczka M***
Wojewódzki Konserwator Zabytków być może nie odegrał w ćwoczej historii roli pierwszoplanowej, ale za to rolę bardzo istotną. Można nawet zaryzykować twierdzenie, że gdyby nie Konserwator to cała ćwocza historia w ogóle by się nie wydarzyła. W końcu to Konserwator wydał zgodę na inwestycję za naszym płotem pod względem konserwatorskim. Decyzje ta można uznać co najwyżej za koronny dowód tego, że Konserwator nie do końca rozumie co "konserwuje", bo planowana inwestycja nijak się miała ani do architektury zabytkowego zespołu, ani do jego układu urbanistycznego. Mamy nawet podejrzenie, że nie wypełniała nawet ograniczeń wynikających z założeń parkowych terenu na którym miała stanąć, ale nie bądźmy małostkowi.
W każdym bądź razie zgoda Konserwatora Zabytków została uznana za zgodę pod każdym względem i to zgodę nadrzędną względem innych dokumentów. Do tej pory nie wiemy dlaczego.
Konserwator wydał też zgodę na bezkosztową wycinkę drzew kolidujących z tą inwestycją (gdyby wycinka nie była bezkosztowa to myślimy, że inwestor postawiony wobec konieczności zapłacenia 500 tys na wejściu zdecydowanie ostygłby wobec swoich planów). Tak więc gdyby Konserwator wykazał się mniejszą uległości wobec różnych lokalnych grup trzymających tutaj władzę to być może cała ćwocza historia (a przynajmniej jej część związana z inwestycją za naszym płotem) by się po prostu nie wydarzyła.
Początkowo w swojej naiwności uważaliśmy, że usunięcie dokumentów, tak ewidentnie sprzecznych ze wszystkim co powinno być brane pod uwagę, będzie tylko formalnością. Jednak Konserwator Zabytków się zaparł. Musieliśmy więc pogodzić się z faktem, że Konserwator najwyraźniej w swoim rozumieniu nie jest od konserwowania zabytków, lecz planów lokalnych grup interesów i z tej funkcji wywiązuje się wzorowo o czym świadczą rosnące w samym sercu zabytkowego zespołu blokowiska na miejscu wyburzanych zabytkowych willi.
Skarżyliśmy się oczywiście na działania Konserwatora Zabytków do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, ale tu również spotkało nas rozczarowanie. Ministerstwo na korespondencje nie zawsze ma zwyczaj odpowiadać. Po kilku ponagleniach jednak się wypowiedziało. Podobno Konserwator Zabytków nie przekroczył swoich uprawnień, bo ma prawo do oceny..... jak rozumiemy nawet błędnej. Pozostaje więc pytanie jak rozumie role i uprawnienia Konserwatora Zabytków samo Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Bo do wydawania błędnej oceny wystarczy automat. Po co więc marnować pieniądze na utrzymywanie kosztownych urzędów.
W każdym bądź razie zgoda Konserwatora Zabytków została uznana za zgodę pod każdym względem i to zgodę nadrzędną względem innych dokumentów. Do tej pory nie wiemy dlaczego.
Konserwator wydał też zgodę na bezkosztową wycinkę drzew kolidujących z tą inwestycją (gdyby wycinka nie była bezkosztowa to myślimy, że inwestor postawiony wobec konieczności zapłacenia 500 tys na wejściu zdecydowanie ostygłby wobec swoich planów). Tak więc gdyby Konserwator wykazał się mniejszą uległości wobec różnych lokalnych grup trzymających tutaj władzę to być może cała ćwocza historia (a przynajmniej jej część związana z inwestycją za naszym płotem) by się po prostu nie wydarzyła.
Początkowo w swojej naiwności uważaliśmy, że usunięcie dokumentów, tak ewidentnie sprzecznych ze wszystkim co powinno być brane pod uwagę, będzie tylko formalnością. Jednak Konserwator Zabytków się zaparł. Musieliśmy więc pogodzić się z faktem, że Konserwator najwyraźniej w swoim rozumieniu nie jest od konserwowania zabytków, lecz planów lokalnych grup interesów i z tej funkcji wywiązuje się wzorowo o czym świadczą rosnące w samym sercu zabytkowego zespołu blokowiska na miejscu wyburzanych zabytkowych willi.
Skarżyliśmy się oczywiście na działania Konserwatora Zabytków do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, ale tu również spotkało nas rozczarowanie. Ministerstwo na korespondencje nie zawsze ma zwyczaj odpowiadać. Po kilku ponagleniach jednak się wypowiedziało. Podobno Konserwator Zabytków nie przekroczył swoich uprawnień, bo ma prawo do oceny..... jak rozumiemy nawet błędnej. Pozostaje więc pytanie jak rozumie role i uprawnienia Konserwatora Zabytków samo Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Bo do wydawania błędnej oceny wystarczy automat. Po co więc marnować pieniądze na utrzymywanie kosztownych urzędów.
Poniżej kilka fragmentów korespondencji z Konserwatorem Zabytków i Ministerstwem, z których wynika, że Konserwator wie o jakiejś powalającej drzewa epidemii (której nie zauważyliśmy), a Minister ma pełną świadomość działań Konserwatora i...... nic
|
|
3. Pełnomocnik rządu d/s Opracowywania Programu Zapobiegania Nieprawidłowościom w Instytucjach Publicznych
Pełnomocnik rządu d/s Opracowywania Programu Zapobiegania Nieprawidłowościom w Instytucjach Publicznych był instytucją która istniała względnie krótko,czego żałujemy gdyż przynajmniej starała się robić pozory tego, że chce nam pomoc w ramach swoich skromnych uprawnień.
Pełnomocnik był jedyną instytucją, która przesyłała nam otrzymane od Starosty pisma będące ustosunkowaniem się do naszych zarzutów, dzięki czemu nie tylko mogliśmy zobaczyć co Starosta wypisuje na nasz temat (a wypisywał, że jesteśmy "tak zwanymi obrońcami prawa"), ale się też do jego uwag ustosunkować.
Niestety nasze szczęście trwało krótko i instytucja Pełnomocnika po kolejnych wyborach została zlikwidowana, a korespondencja z nami trafiła chyba do jakiejś instytucji, która postanowiła jej już dalej nie kontynuować.
Podsumowując, rozumiemy że instytucja Pełnomocnika miała egzotyczną nazwę i bardzo ograniczone kompetencje, ale jej likwidacja w naszej opinii była kiepskim pomysłem bo nieprawidłowości w instytucjach publicznych niestety nie zniknęly wraz z likwidacją Pelnomocnika, który miał się nimi zajmować.
Pełnomocnik był jedyną instytucją, która przesyłała nam otrzymane od Starosty pisma będące ustosunkowaniem się do naszych zarzutów, dzięki czemu nie tylko mogliśmy zobaczyć co Starosta wypisuje na nasz temat (a wypisywał, że jesteśmy "tak zwanymi obrońcami prawa"), ale się też do jego uwag ustosunkować.
Niestety nasze szczęście trwało krótko i instytucja Pełnomocnika po kolejnych wyborach została zlikwidowana, a korespondencja z nami trafiła chyba do jakiejś instytucji, która postanowiła jej już dalej nie kontynuować.
Podsumowując, rozumiemy że instytucja Pełnomocnika miała egzotyczną nazwę i bardzo ograniczone kompetencje, ale jej likwidacja w naszej opinii była kiepskim pomysłem bo nieprawidłowości w instytucjach publicznych niestety nie zniknęly wraz z likwidacją Pelnomocnika, który miał się nimi zajmować.
4.Dostawca gazu czyli o pewnej instalacji.
Zabytki miasteczka M***
Dostawca Gazu nie jest urzędem państwowym, lecz prywatną spółką. Jednak postanowiliśmy poświęcić mu kilka słów, bo przygoda z nim kompletnie zcięła nas z nóg. Do tej pory nie możemy ustalić powodu dla którego, jakby na to nie patrzeć, prywatna spółka odmówiła odcięcia dostaw gazu do nielegalnej instalacji gazowej, oraz zwrotu licznika gazowego obsługującego, tym razem legalną, instalację obsługująca nasze mieszkanie. Licznik gazowy został przepisany na panią Sąsiadkę bez naszej zgody. Brzmi to zbyt absurdalnie by można było zrozumieć o co chodzi? Właściwie to się z tym zgadzamy.
Tytułem wyjaśnienia. Do legalnego licznika gazowego założonego dla obsługi legalnej instalacji gazowej doprowadzonej do naszego mieszkania jest podłączony podlicznik obsługujący nielegalną instalację Pani Sąsiadki. Z bliżej nieokreślonych przyczyn Pani Sąsiadka zdołała jakoś przekonać Dostawcę Gazu, żeby przepisał na nią legalny licznik obsługujący legalną instalację w naszym mieszkaniu.
Jak to tłumaczy to Dostawca Gazu? W ogóle nie tłumaczy. Żeby wyprostować całą sytuację zgłosiliśmy do Dostawcy Gazu nielegalną instalację gazową Pani Sąsiadki podpiętą przez podlicznik do naszej instalacji. Pracownicy Dostawcy Gazu przyszli, obejrzeli dom i naszą dokumentację oraz potwierdzili, ze wszystko jest dokładnie tak jak mówimy. Następnie... odmówiono nam oddania licznika i odcięcia dopływu gazu do podłączonej do naszej instalacji, nielegalnej instalacji Pani Sąsiadki.
Co skłoniło Dostawcę Gazu do podjęcia tak dziwnych decyzji? Uchylenie się od nakazania demontażu nielegalnej instalacji gazowej (w nie wiadomo jakim stanie, bo jest zabudowana) i zwrotu licznika jego legalnemu właścicielowi chyba nie jest standardowym działaniem Dostawcy Gazu? Ciekawi jesteśmy więc dlaczego milczy jak grób, gdy pytamy o powody tej dziwnej decyzji.
Tytułem wyjaśnienia. Do legalnego licznika gazowego założonego dla obsługi legalnej instalacji gazowej doprowadzonej do naszego mieszkania jest podłączony podlicznik obsługujący nielegalną instalację Pani Sąsiadki. Z bliżej nieokreślonych przyczyn Pani Sąsiadka zdołała jakoś przekonać Dostawcę Gazu, żeby przepisał na nią legalny licznik obsługujący legalną instalację w naszym mieszkaniu.
Jak to tłumaczy to Dostawca Gazu? W ogóle nie tłumaczy. Żeby wyprostować całą sytuację zgłosiliśmy do Dostawcy Gazu nielegalną instalację gazową Pani Sąsiadki podpiętą przez podlicznik do naszej instalacji. Pracownicy Dostawcy Gazu przyszli, obejrzeli dom i naszą dokumentację oraz potwierdzili, ze wszystko jest dokładnie tak jak mówimy. Następnie... odmówiono nam oddania licznika i odcięcia dopływu gazu do podłączonej do naszej instalacji, nielegalnej instalacji Pani Sąsiadki.
Co skłoniło Dostawcę Gazu do podjęcia tak dziwnych decyzji? Uchylenie się od nakazania demontażu nielegalnej instalacji gazowej (w nie wiadomo jakim stanie, bo jest zabudowana) i zwrotu licznika jego legalnemu właścicielowi chyba nie jest standardowym działaniem Dostawcy Gazu? Ciekawi jesteśmy więc dlaczego milczy jak grób, gdy pytamy o powody tej dziwnej decyzji.
5.Urząd Skarbowy czyli o pewnej egzekucji.
Zabytki miasteczka M***
W sprawę doprowadzenia ćwoczego domku do stanu bezpiecznego Urząd Skarbowy został zaangażowany, za sprawa wystawionego przez Nadzór Budowlany tytułu egzekucyjnego z ćwoczego majątku na ekspertyzy budowlane. Sprawa wyglądała by być może niewinnie, tylko dlaczego nikogo nie zastanowiło dlaczego ściąga się pieniądze na ekspertyzy budowlane od osoby, która już wykonała ekspertyzy w nakazanym przez prawo zakresie, rozpoznaje zły stan budynku i chce wykonać należne prace? Dlaczego nikogo nie zastanowiło, że nikt nie pociąga do odpowiedzialności i konsekwencji finansowych osób, które przeprowadzenie tych prac uniemożliwiają?
Dlaczego nikogo nie zdziwiło, ze nakazuje się ekspertyzy bez wykazania wadliwości już wykonanych i dlaczego wykonuje się je na koszt osoby, która z nakazu prawa sfinansowała poprzednie, a nie na koszt osoby, która je kwestionuje (pani Sąsiadki) twierdząc uparcie, ze nie były "obiektywne" i nie mając ani grama dokumentów na potwierdzenie swoich twierdzeń? Dlaczego nikogo nie dziwi, że organ wystawiający tytuł egzekucyjny nie ma problemu z tym, że posiadacz 5/6 nieruchomości spełniwszy wszystkie nakazane prawem warunki nie może rozpocząć remontów i musiał się wyprowadzić z domu po doznanym uszczerbku na zdrowiu?
Czy nikt nie zadał sobie pytania czemu te ekspertyzy maja służyć i kto ma z nich czerpać korzyść? Bo przecież trudno uwierzyć, ze ich celem jest doprowadzenie obiektu mieszkalnego do bezpiecznego stanu. Podstawy prawne do usunięcia zagrożenia zdrowia spowodowanego stanem budynku już są. Tylko ani Nadzór Budowlany, ani Sąd Rejonowy nie chcą ich wyegzekwować, co prawdę mówiąc leży w zakresie ich ustawowych obowiązków.
Dlaczego wreszcie nie zdziwił fakt, ze w tym samym czasie gdy robi się egzekucje z majątku osoby prywatnej - instytucje państwowe wystawiają dokumenty kwestionujące zapisy ksiąg wieczystych z których wywodzi ona swoje prawo własności. Czyli nie jest nawet pewne czy powinna ona być strona sprawy w postępowaniu.
Nie sa to wszystkie pytania na które osoba, która podpisała nakaz egzekucji kosztów ekspertyz z ćwoczego majątku musi odpowiedzieć. Najważniejsze jednak pytanie brzmi - dlaczego Urząd Skarbowy nie sprawdził czy tytuł egzekucyjne został wystawione zgodnie z prawem? Przecież przesłaliśmy wystarczająco obszerny materiał dowodowy wskazujący, że powinno się sprawdzić czy nie padamy przypadkiem ofiarą przestępstwa. A może Urząd Skarbowy nie widzi w tym nic niestosownego?
W każdym bądź razie przypominamy. Tu nie chodzi o podatki, czy inny interes państwa. Tu chodzi o sytuacje w której Urząd Skarbowy nie dokonując należytego sprawdzenia dokonuje egzekucji na sfinansowanie ekspertyz, które są najprawdopodobniej w czyimś prywatnym interesie... i prawdę mówiąc nie wierzymy, że mają inny cel niż dalsze uniemożliwianie nam remontu, bo jak się tutaj robi ekspertyzy to pokazał nam już biegły sądowy, który jednocześnie stwierdził, że budynek gospodarczy o pow. 75 m2 jednocześnie można wyremontować za 3000 zł (słownie: trzy tysiące złotych) oraz nadaje się tylko do rozbiórki.
Dlaczego nikogo nie zdziwiło, ze nakazuje się ekspertyzy bez wykazania wadliwości już wykonanych i dlaczego wykonuje się je na koszt osoby, która z nakazu prawa sfinansowała poprzednie, a nie na koszt osoby, która je kwestionuje (pani Sąsiadki) twierdząc uparcie, ze nie były "obiektywne" i nie mając ani grama dokumentów na potwierdzenie swoich twierdzeń? Dlaczego nikogo nie dziwi, że organ wystawiający tytuł egzekucyjny nie ma problemu z tym, że posiadacz 5/6 nieruchomości spełniwszy wszystkie nakazane prawem warunki nie może rozpocząć remontów i musiał się wyprowadzić z domu po doznanym uszczerbku na zdrowiu?
Czy nikt nie zadał sobie pytania czemu te ekspertyzy maja służyć i kto ma z nich czerpać korzyść? Bo przecież trudno uwierzyć, ze ich celem jest doprowadzenie obiektu mieszkalnego do bezpiecznego stanu. Podstawy prawne do usunięcia zagrożenia zdrowia spowodowanego stanem budynku już są. Tylko ani Nadzór Budowlany, ani Sąd Rejonowy nie chcą ich wyegzekwować, co prawdę mówiąc leży w zakresie ich ustawowych obowiązków.
Dlaczego wreszcie nie zdziwił fakt, ze w tym samym czasie gdy robi się egzekucje z majątku osoby prywatnej - instytucje państwowe wystawiają dokumenty kwestionujące zapisy ksiąg wieczystych z których wywodzi ona swoje prawo własności. Czyli nie jest nawet pewne czy powinna ona być strona sprawy w postępowaniu.
Nie sa to wszystkie pytania na które osoba, która podpisała nakaz egzekucji kosztów ekspertyz z ćwoczego majątku musi odpowiedzieć. Najważniejsze jednak pytanie brzmi - dlaczego Urząd Skarbowy nie sprawdził czy tytuł egzekucyjne został wystawione zgodnie z prawem? Przecież przesłaliśmy wystarczająco obszerny materiał dowodowy wskazujący, że powinno się sprawdzić czy nie padamy przypadkiem ofiarą przestępstwa. A może Urząd Skarbowy nie widzi w tym nic niestosownego?
W każdym bądź razie przypominamy. Tu nie chodzi o podatki, czy inny interes państwa. Tu chodzi o sytuacje w której Urząd Skarbowy nie dokonując należytego sprawdzenia dokonuje egzekucji na sfinansowanie ekspertyz, które są najprawdopodobniej w czyimś prywatnym interesie... i prawdę mówiąc nie wierzymy, że mają inny cel niż dalsze uniemożliwianie nam remontu, bo jak się tutaj robi ekspertyzy to pokazał nam już biegły sądowy, który jednocześnie stwierdził, że budynek gospodarczy o pow. 75 m2 jednocześnie można wyremontować za 3000 zł (słownie: trzy tysiące złotych) oraz nadaje się tylko do rozbiórki.
Kapituła Wielkiego Kalesona i.... |