Dziennik XVIII czyli niedrożna ścieżka feedbacku
Chyba najwyższy czas by na potrzeby naszych szacownych korespondentów (tj. administracji rządowej, najwyższych organów sądownictwa itp) podsumować o czym jest tzw "sprawa nieruchomości przy ul K 53 w M", bo najwyraźniej przeszacowni korespondenci się pogubili.
Otóż, ku pewnemu zaskoczeniu, tzw "sprawa nieruchomości przy ul K 53 w M" w ostatecznym rozrachunku okazała się być o niedrożności ścieżki feedbacku (ścieżki przekazywania informacji o problemach z funkcjonowaniem instytucji do organu mającego umocowanie do zaadresowania tych problemów).
Właśnie ta niedrożna ścieżka feedbacku (i to na poziomie naszych szacownych korespondentów) uniemożliwia korektę efektów ubocznych orzecznictwa SN. A efekty uboczne są spektakularne, bo nie tylko przepisują prawa do terenu, ale także ..... rewidują porządek międzynarodowy.
W szczególności skutkują pojawieniem się i to na potencjalnie całkiem dużej grupie nieruchomości tzw dualizmu prawno-traktatowego czyli równoczesnego istnienia na jednej nieruchomości dwóch stanów prawnych wynikających z dwóch odmiennych porządków traktatowych. Jest to świetnie widoczne "na dole" i to, że do tej pory istnienie takiego dualizmu nie zostało skorygowane już na pierwszy rzut oka sugeruje istnienie niedrożnej ścieżki feedbacku.
Witamy więc w świecie absurdów biurokracji III RP, których nawet mistrz Bareja na spółkę z Monty Pythonem by nie wymyślił.
Poniżej o tym czego nasi przeszacowni korespondenci nie mogą nie wiedzieć (szczególnie po kilkunastu latach korespondencji).
Otóż, ku pewnemu zaskoczeniu, tzw "sprawa nieruchomości przy ul K 53 w M" w ostatecznym rozrachunku okazała się być o niedrożności ścieżki feedbacku (ścieżki przekazywania informacji o problemach z funkcjonowaniem instytucji do organu mającego umocowanie do zaadresowania tych problemów).
Właśnie ta niedrożna ścieżka feedbacku (i to na poziomie naszych szacownych korespondentów) uniemożliwia korektę efektów ubocznych orzecznictwa SN. A efekty uboczne są spektakularne, bo nie tylko przepisują prawa do terenu, ale także ..... rewidują porządek międzynarodowy.
W szczególności skutkują pojawieniem się i to na potencjalnie całkiem dużej grupie nieruchomości tzw dualizmu prawno-traktatowego czyli równoczesnego istnienia na jednej nieruchomości dwóch stanów prawnych wynikających z dwóch odmiennych porządków traktatowych. Jest to świetnie widoczne "na dole" i to, że do tej pory istnienie takiego dualizmu nie zostało skorygowane już na pierwszy rzut oka sugeruje istnienie niedrożnej ścieżki feedbacku.
Witamy więc w świecie absurdów biurokracji III RP, których nawet mistrz Bareja na spółkę z Monty Pythonem by nie wymyślił.
Poniżej o tym czego nasi przeszacowni korespondenci nie mogą nie wiedzieć (szczególnie po kilkunastu latach korespondencji).
Spis treści:
I. O tym co widać "z dołu" po raz pierwszy (czyli świat według właściciela nieruchomości)
1. Mianownik pierwszy czyli kolizja na nieruchomości dwóch stanów prawnych, z których jeden wynika z obowiązujących ustaw, a drugi z obowiązującego orzecznictwa (na przykładzie nieruchomości przy ul K 53 w M).
2. Mianownik drugi czyli kryterium "ważności" i "nieważności" dokumentów w/g instytucji III RP. (na przykładzie nieruchomości przy ul K 53 w M).
II. Orzecznictwo (będące przyczyną problemu)
1. Księgi wieczyste
2. Reforma rolna
III. Problem dualizmu prawno-traktatowego zauważony?
1. Przede wszystkim istnienie dualizmu prawno-traktatowego w pewnym sensie zauważyły Prokuratoria Generalna i SN
2. Zamęt wygenerowany wokół praw własności został najwyraźniej zauważony również przez SN przy innej okazji
3. Trudno żeby dualizmu prawno-traktatowego wygenerowanego przez wspomniane orzecznictwo nie zauważyło sądownictwo administracyjne
4. Do grupy pracowników instytucji państwowych, którzy nie mogli nie zauważyć problemu dualizmu prawno-traktatowego wygenerowanego przez wspomniane orzecznictwo SN wypadałoby dodać instytucje zajmujące się porządkowaniem mienia Skarbu Państwa
IV. O tym co widać "z dołu" po raz drugi (czyli dylematy lokalnych instytucji)
V. Smoke screeny i ich radosne konsekwencje (czyli dylematy prawno-traktatowe)
1. Brak jawności postępowań.
2. Niedrożna ścieżka feedbacku czyli gwóźdź programu.
3. Radosne konsekwencje czyli dylematy prawno-traktatowe.
VI. Co będzie w Dzienniku XVIII?
VII. Podsumowanie Dziennika XVIII
1. Mianownik pierwszy czyli kolizja na nieruchomości dwóch stanów prawnych, z których jeden wynika z obowiązujących ustaw, a drugi z obowiązującego orzecznictwa (na przykładzie nieruchomości przy ul K 53 w M).
2. Mianownik drugi czyli kryterium "ważności" i "nieważności" dokumentów w/g instytucji III RP. (na przykładzie nieruchomości przy ul K 53 w M).
II. Orzecznictwo (będące przyczyną problemu)
1. Księgi wieczyste
2. Reforma rolna
III. Problem dualizmu prawno-traktatowego zauważony?
1. Przede wszystkim istnienie dualizmu prawno-traktatowego w pewnym sensie zauważyły Prokuratoria Generalna i SN
2. Zamęt wygenerowany wokół praw własności został najwyraźniej zauważony również przez SN przy innej okazji
3. Trudno żeby dualizmu prawno-traktatowego wygenerowanego przez wspomniane orzecznictwo nie zauważyło sądownictwo administracyjne
4. Do grupy pracowników instytucji państwowych, którzy nie mogli nie zauważyć problemu dualizmu prawno-traktatowego wygenerowanego przez wspomniane orzecznictwo SN wypadałoby dodać instytucje zajmujące się porządkowaniem mienia Skarbu Państwa
IV. O tym co widać "z dołu" po raz drugi (czyli dylematy lokalnych instytucji)
V. Smoke screeny i ich radosne konsekwencje (czyli dylematy prawno-traktatowe)
1. Brak jawności postępowań.
2. Niedrożna ścieżka feedbacku czyli gwóźdź programu.
3. Radosne konsekwencje czyli dylematy prawno-traktatowe.
VI. Co będzie w Dzienniku XVIII?
VII. Podsumowanie Dziennika XVIII
I. O tym co widać "z dołu" po raz pierwszy (czyli świat według właściciela nieruchomości)
Zdarza się i to wcale nierzadko (i jak podejrzewamy nie tylko w miasteczku M), że ujawniony w księgach wieczystych właściciel nieruchomości pewnego dnia z najwyższym zdumieniem:
Absurd sytuacji odruchowo wzbudza przekonanie, że zaszło jakieś nieporozumienie, które na pewno da się wyjaśnić. Jednak ta teoria upada kiedy w owym rzekomym "nieporozumieniu" nie chcą się dopatrzeć nieprawidłowości żadne organy nadzoru.
W takiej sytuacji zwykle dotknięty nią właściciel nieruchomości zabiera się za poszukiwania kto mógł wprowadzić w błąd pracowników instytucji państwowych. Wychodząc z założenia (i słusznie), że są granice urzędniczej /sędziowskiej /prokuratorskiej etc nieuczciwości czy głupoty i nikt nie będzie świadomie firmował swoim nazwiskiem i pieczątką opisanych absurdów. Z tych poszukiwań biorą legendy o wrednych sąsiadach , głupich śp babciach, pazernych kuzynach, lokalnej mafii etc, którzy potrafili zmanipulować, zastraszyć, zahipnotyzować etc. nie tylko lokalny aparat państwowy.
Dopiero przy zgromadzeniu pewnego wolumenu korespondencji (w sprawie jednej lub wielu nieruchomości) można zauważyć, że cały ten absurd sprowadza się do wspólnego mianownika, a właściwie dwóch mianowników pokazujących dualizm prawno-traktatowy
- stwierdza, iż nie może wyegzekwować od lokalnych instytucji swoich podstawowych praw wynikających z bycia właścicielem nieruchomości i to pod pozorem, że nie postawił przysłowiowego przecinka w złożonym wniosku
- zauważa zmiany w prowadzonych dla jego nieruchomości rejestrach (księgi wieczyste, ewidencja gruntów), których nikt nie może wyjaśnić ani skorygować
- dowiaduje się, iż były wykonywane bez jego wiedzy czynności prawne dotyczące jego własności i nikt nie uznaje, że takie zdarzenie wymaga wyjaśnienia jako naruszenie prawa
Absurd sytuacji odruchowo wzbudza przekonanie, że zaszło jakieś nieporozumienie, które na pewno da się wyjaśnić. Jednak ta teoria upada kiedy w owym rzekomym "nieporozumieniu" nie chcą się dopatrzeć nieprawidłowości żadne organy nadzoru.
W takiej sytuacji zwykle dotknięty nią właściciel nieruchomości zabiera się za poszukiwania kto mógł wprowadzić w błąd pracowników instytucji państwowych. Wychodząc z założenia (i słusznie), że są granice urzędniczej /sędziowskiej /prokuratorskiej etc nieuczciwości czy głupoty i nikt nie będzie świadomie firmował swoim nazwiskiem i pieczątką opisanych absurdów. Z tych poszukiwań biorą legendy o wrednych sąsiadach , głupich śp babciach, pazernych kuzynach, lokalnej mafii etc, którzy potrafili zmanipulować, zastraszyć, zahipnotyzować etc. nie tylko lokalny aparat państwowy.
Dopiero przy zgromadzeniu pewnego wolumenu korespondencji (w sprawie jednej lub wielu nieruchomości) można zauważyć, że cały ten absurd sprowadza się do wspólnego mianownika, a właściwie dwóch mianowników pokazujących dualizm prawno-traktatowy
1. Mianownik pierwszy czyli kolizja na nieruchomości dwóch stanów prawnych, z których jeden wynika z obowiązujących ustaw, a drugi z obowiązującego orzecznictwa (na przykładzie nieruchomości przy ul K 53 w M).
W przypadku nieruchomości przy ul K 53 w M, po zgromadzeniu pewnego wolumenu dokumentów, bez problemu można zauważyć równoległe funkcjonowanie dwóch stanów prawnych (a przy okazji faktycznych).
a) Jeden stan prawny jest ujawniony w księgach wieczystych i stanowi kontynuację tego co uznawane było w II RP i PKWN/PRL (a tym samym jest oczywiście spójny z tym co istnieje w terenie). Ten stan prawny jest wiążący przy czynnościach opartych na zapisach ksiąg wieczystych np obrót nieruchomościami, kredyty hipoteczne, umowy na dostawę mediów, zameldowanie etc. Dopóki działalność właściciela nieruchomości ogranicza się do tych czynności ma wrażenie, iż jego prawa są w pełni respektowane i nie ma z nimi żadnego problemu.
b) Drugi stan prawny jest stanem w oparciu o który prowadzone są postępowania przed instytucjami IIIRP z definicji związanymi orzecznictwem sądów powszechnych i administracyjnych. Ten stan prawny w oczywisty sposób nie wynika ani z zapisów ksiąg wieczystych ani ze spójnej z nimi dokumentacji ani z sytuacji w terenie. Skoro więc nie jest wynikiem ewidentnego przestępstwa (a o tym zapewniają gorliwie wszelkie organy nadzoru) to jego źródłem może być tylko orzecznictwo ( więcej poniżej). Instytucje państwowe uzasadniają przy tym swoje postępowanie w sposób, który sprawia, że właściciel nieruchomości operujący w porządku prawnym w którym są prowadzone księgi wieczyste zaczyna zastanawiać się czy nie wylądował w hmm... jakimś kosmicznym wariatkowie.
Warto dodać, że organy nadzoru nie dopatrują się również patologii w konsekwentnej odmowie wyjawienia źródła stanu prawnego z pkt b) oraz odmowie jawnego uzgodnienia wspomnianych stanów prawnych. Nie dopatrują się też nieprawidłowości w tym, że lokalne instytucje podejmują swoiste próby niejawnego "uzgodnienia" w postaci usiłowania wprowadzenia zmian w mających znaczenie prawne rejestrach, z których częściowo wycofują się po zażądaniu wyjawienia ich podstawy. Co niewątpliwie może wzmacniać u właściciela nieruchomości przekonanie, że zajść musiało jakieś nieporozumienie na skutek knowań wrednych sąsiadów , głupich śp babć, pazernych kuzynów, lokalnej mafii etc, którzy potrafią zmanipulować, zastraszyć, zahipnotyzować etc. nie tylko lokalny aparat państwowy.
a) Jeden stan prawny jest ujawniony w księgach wieczystych i stanowi kontynuację tego co uznawane było w II RP i PKWN/PRL (a tym samym jest oczywiście spójny z tym co istnieje w terenie). Ten stan prawny jest wiążący przy czynnościach opartych na zapisach ksiąg wieczystych np obrót nieruchomościami, kredyty hipoteczne, umowy na dostawę mediów, zameldowanie etc. Dopóki działalność właściciela nieruchomości ogranicza się do tych czynności ma wrażenie, iż jego prawa są w pełni respektowane i nie ma z nimi żadnego problemu.
b) Drugi stan prawny jest stanem w oparciu o który prowadzone są postępowania przed instytucjami IIIRP z definicji związanymi orzecznictwem sądów powszechnych i administracyjnych. Ten stan prawny w oczywisty sposób nie wynika ani z zapisów ksiąg wieczystych ani ze spójnej z nimi dokumentacji ani z sytuacji w terenie. Skoro więc nie jest wynikiem ewidentnego przestępstwa (a o tym zapewniają gorliwie wszelkie organy nadzoru) to jego źródłem może być tylko orzecznictwo ( więcej poniżej). Instytucje państwowe uzasadniają przy tym swoje postępowanie w sposób, który sprawia, że właściciel nieruchomości operujący w porządku prawnym w którym są prowadzone księgi wieczyste zaczyna zastanawiać się czy nie wylądował w hmm... jakimś kosmicznym wariatkowie.
Warto dodać, że organy nadzoru nie dopatrują się również patologii w konsekwentnej odmowie wyjawienia źródła stanu prawnego z pkt b) oraz odmowie jawnego uzgodnienia wspomnianych stanów prawnych. Nie dopatrują się też nieprawidłowości w tym, że lokalne instytucje podejmują swoiste próby niejawnego "uzgodnienia" w postaci usiłowania wprowadzenia zmian w mających znaczenie prawne rejestrach, z których częściowo wycofują się po zażądaniu wyjawienia ich podstawy. Co niewątpliwie może wzmacniać u właściciela nieruchomości przekonanie, że zajść musiało jakieś nieporozumienie na skutek knowań wrednych sąsiadów , głupich śp babć, pazernych kuzynów, lokalnej mafii etc, którzy potrafią zmanipulować, zastraszyć, zahipnotyzować etc. nie tylko lokalny aparat państwowy.
2. Mianownik drugi czyli kryterium "ważności" i "nieważności" dokumentów w/g instytucji III RP. (na przykładzie nieruchomości przy ul K 53 w M).
W przypadku nieruchomości przy ul K 53 w M, po zgromadzeniu pewnego wolumenu dokumentów, bez problemu można zauważyć pewną prawidłowości w samym prowadzeniu postępowań przez instytucje III RP. Otóż instytucje III RP nie wszystkie dokumenty traktują jako ważne i wiążące tj.
a) Jest dokumentacja, której istnienie nie ma wpływu na sposób prowadzenia postępowań instytucji III RP (jest traktowana jako nieważna i niewiążąca). W szczególności są to zapisy ksiąg wieczystych prowadzonych dla wzmiankowanej nieruchomości oraz spójna z ich zapisami dokumentacja, która nawiasem mówiąc odzwierciedla również sytuację w terenie
b) Postępowania są prowadzone dla innych okoliczności niż te wynikające z wymienionej w poprzednim punkcie dokumentacji. Domniemać można, że dla tych okoliczności istnieje również jakaś dokumentacja, która jest uważana za ważną i wiążącą, jednak nie dołącza się jej do akt sprawy.
Nie wiemy ilu właścicieli nieruchomości dochodzi w końcu do tego, że dokumenty traktowane przez instytucje państwowe jako "nieważne" to dokumenty poświadczające o ciągłości na linii II RP-PKWN/PRL-III RP, a dokumenty z których wynikają "ważne" okoliczności mogą co najwyżej poświadczać o ciągłości prawnej na linii Generalne Gubernatorstwo- III RP. Być może rzeczywiście potrzebna jest do tego perfekcyjnie udokumentowana za cały okres IIRP-PKWN/PRL-IIIRP nieruchomość, z domkiem zbudowanym w okresie PRL przez przedwojennego celebrytę ;-)
Zresztą podejrzewany, że nawet gdyby powszechnie zauważano tą prawidłowości, to sam absurd sytuacji zaskutkowałby co najwyżej zwiększonym wysiłkiem dla "znalezienia", jak wredni sąsiedzi , głupia śp babcia, pazerny kuzyn, lokalna mafia etc. zmanipulowali, zastraszyli, zahipnotyzowali etc nie tylko lokalny aparat państwowy.
(Więcej o tym jak wygląda świat w/g właściciela nieruchomości dotkniętej dualizmem prawno-traktatowym w pierwszych Dziennikach Ćwoków)
a) Jest dokumentacja, której istnienie nie ma wpływu na sposób prowadzenia postępowań instytucji III RP (jest traktowana jako nieważna i niewiążąca). W szczególności są to zapisy ksiąg wieczystych prowadzonych dla wzmiankowanej nieruchomości oraz spójna z ich zapisami dokumentacja, która nawiasem mówiąc odzwierciedla również sytuację w terenie
b) Postępowania są prowadzone dla innych okoliczności niż te wynikające z wymienionej w poprzednim punkcie dokumentacji. Domniemać można, że dla tych okoliczności istnieje również jakaś dokumentacja, która jest uważana za ważną i wiążącą, jednak nie dołącza się jej do akt sprawy.
Nie wiemy ilu właścicieli nieruchomości dochodzi w końcu do tego, że dokumenty traktowane przez instytucje państwowe jako "nieważne" to dokumenty poświadczające o ciągłości na linii II RP-PKWN/PRL-III RP, a dokumenty z których wynikają "ważne" okoliczności mogą co najwyżej poświadczać o ciągłości prawnej na linii Generalne Gubernatorstwo- III RP. Być może rzeczywiście potrzebna jest do tego perfekcyjnie udokumentowana za cały okres IIRP-PKWN/PRL-IIIRP nieruchomość, z domkiem zbudowanym w okresie PRL przez przedwojennego celebrytę ;-)
Zresztą podejrzewany, że nawet gdyby powszechnie zauważano tą prawidłowości, to sam absurd sytuacji zaskutkowałby co najwyżej zwiększonym wysiłkiem dla "znalezienia", jak wredni sąsiedzi , głupia śp babcia, pazerny kuzyn, lokalna mafia etc. zmanipulowali, zastraszyli, zahipnotyzowali etc nie tylko lokalny aparat państwowy.
(Więcej o tym jak wygląda świat w/g właściciela nieruchomości dotkniętej dualizmem prawno-traktatowym w pierwszych Dziennikach Ćwoków)
II. Orzecznictwo (będące przyczyną problemu)
Bez problemu można znaleźć orzecznictwo, które implementowane zgodnie z jego literą może skutkować pojawieniem się na nieruchomości dwóch stanów prawnych wynikających z dwóch porządków traktatowych oraz zaskakującym stosunkiem instytucji państwowych do ważności czynności prawnych z okresu II RP, PKWN/PRL i Generalnego Gubernatorstwa oraz pochodzących z tych okresów dokumentów (czyli co może być przyczyną opisanych powyżej fajerwerków).
Poniżej dwa przykłady.
Poniżej dwa przykłady.
1. Księgi wieczyste
Według ustawy o księgach wieczystych i hipotece są one objęte rękojmią ksiąg wieczystych.
W szczególności treść art 5 tej ustawy [rękojmia wiary publicznej ksiąg wieczystych] mówi o wiarygodności praw ujawnionych w dziale II dla nieruchomości ujawnionej w dziale I-O. wyklucza więc możliwość by którykolwiek z działów ksiąg wieczystych (w tym dział I-O opisujący parametry i lokalizacje nieruchomości) był niewiarygodny.
Art. 5. [Rękojmia wiary publicznej ksiąg wieczystych]
W razie niezgodności między stanem prawnym nieruchomości ujawnionym w księdze wieczystej a rzeczywistym stanem prawnym treść księgi rozstrzyga na korzyść tego, kto przez czynność prawną z osobą uprawnioną według treści księgi nabył własność lub inne prawo rzeczowe (rękojmia wiary publicznej ksiąg wieczystych).
Tymczasem według orzecznictwa SN z domniemania wiarygodności księgi wieczystej wyłączony jest dział I-O Uchwała Sądu Najwyższego Izba Cywilna z dn. 16 lutego 2012 sygn akt IV CSK 252/11
"O zakresie (przestrzennym) prawa własności nie decydują bowiem wpisy z ewidencji gruntów. Również wpisy w księdze wieczystej danych geodezyjnych ustalających stan prawny nieruchomości mają znaczenie deklaratoryjne i same nie tworzą prawa, ani nie sanują jego braku (por. postanowienia Sądu Najwyższego z dnia 18 stycznia 1958 r.. III CR 258/57. RPE 1/59. s. 334 oraz z dnia 19 sierpnia 2009 r.. III CZP 51/09. Lex nr 520036). Wynikające z art. 3 ustawy z dnia 6 lipca 1982 r. o księgach wieczystych i hipotece (jedn. tekst: Dz.U. z 2001 r. Nr 124, poz. 1361 ze zm.) domniemanie nie dotyczy danych faktycznych stanowiących przedmiot wpisów zawartych w dziale I-O księgi wieczystej. Także art. 5 u.k.w.h. obejmuje niezgodność ze stanem prawnym nieruchomości ujawnionym w księdze wieczystej, a nie danymi faktycznymi dotyczącymi oznaczenia nieruchomości (jej powierzchni i przebiegu granic), gdyż dane te same przez się nie tworzą stanu prawnego (por. uchwała Sądu Najwyższego z dnia 28 lutego 1989 r., III CZP 13/89. OSNCP 1990, nr 2, poz. 26, z dnia 4 marca 1994 r., III CZP 15/94, Wokanda 1994, nr 4. poz. 5)."
I nie ma wątpliwości iż uchwała ta jest traktowana w obrębie instytucji III RP jako wiążąca interpretacja prawa, bowiem o jej istnieniu i wiążącym charakterze dowiedzieliśmy się z pisma Wojewody.
"Jednocześnie wyjaśniam, że dział I księgi wieczystej w odróżnieniu od działu II nic cieszy się domniemaniem wiary publicznej"
Wojewoda Mazowiecki (pismo SPRVI.7722/KM/053S5V07 z dnia 05.03.2014)
Opisane uwarunkowania tworzą więc cokolwiek nieintuicyjne środowisko prawne:
a) Według obowiązujących ustaw zapisy ksiąg wieczystych mają domniemanie wiarygodności i są najmocniejszym tytułem własności do nieruchomości. W związku z tym szereg czynności prawnych jest dokonywanych w oparciu o to ustawowe domniemanie (np obrót na rynku nieruchomości, obrót kredytami hipotecznymi, zameldowanie, podpisywanie umów dotyczących nieruchomości z innymi podmiotami np umowy o media etc)
b) Natomiast na potrzeby prowadzonych postępowań instytucje III RP, związane orzecznictwem SN, nie uznają domniemania wiarygodności działu I-O. A to oznacza, że przyjmują, iż ujawnione w danej księdze wieczystej prawa nie koniecznie muszą dotyczyć nieruchomości opisanej w dziale I-O tej księgi. Mogą więc równie dobrze dotyczyć np pałacu w Wersalu czy publicznego wychodka na Księżycu .
Podsumowując:
a) III RP jest chyba jedynym państwem w galaktyce, w którym instytucje nie są zobligowane do poszanowania stanu prawnego nieruchomości, który jest podstawą obrotu na rynku nieruchomości i obrotu na rynku kredytów hipotecznych.
b) księgi wieczyste (i ich poprzedniczki księgi hipoteczne) były w II PR i PKWN/PRL uznawane za bezdyskusyjny dowód praw własności do prywatnych nieruchomości (chyba, ze ktoś byłby w stanie podważyć te prawa w jawnym postępowaniu przed odpowiednią instytucją); nie uznawać tych praw za wiążące a priori może tylko jednostka kwestionująca legalność zarówno II RP jak i PKWN/PRL.
W szczególności treść art 5 tej ustawy [rękojmia wiary publicznej ksiąg wieczystych] mówi o wiarygodności praw ujawnionych w dziale II dla nieruchomości ujawnionej w dziale I-O. wyklucza więc możliwość by którykolwiek z działów ksiąg wieczystych (w tym dział I-O opisujący parametry i lokalizacje nieruchomości) był niewiarygodny.
Art. 5. [Rękojmia wiary publicznej ksiąg wieczystych]
W razie niezgodności między stanem prawnym nieruchomości ujawnionym w księdze wieczystej a rzeczywistym stanem prawnym treść księgi rozstrzyga na korzyść tego, kto przez czynność prawną z osobą uprawnioną według treści księgi nabył własność lub inne prawo rzeczowe (rękojmia wiary publicznej ksiąg wieczystych).
Tymczasem według orzecznictwa SN z domniemania wiarygodności księgi wieczystej wyłączony jest dział I-O Uchwała Sądu Najwyższego Izba Cywilna z dn. 16 lutego 2012 sygn akt IV CSK 252/11
"O zakresie (przestrzennym) prawa własności nie decydują bowiem wpisy z ewidencji gruntów. Również wpisy w księdze wieczystej danych geodezyjnych ustalających stan prawny nieruchomości mają znaczenie deklaratoryjne i same nie tworzą prawa, ani nie sanują jego braku (por. postanowienia Sądu Najwyższego z dnia 18 stycznia 1958 r.. III CR 258/57. RPE 1/59. s. 334 oraz z dnia 19 sierpnia 2009 r.. III CZP 51/09. Lex nr 520036). Wynikające z art. 3 ustawy z dnia 6 lipca 1982 r. o księgach wieczystych i hipotece (jedn. tekst: Dz.U. z 2001 r. Nr 124, poz. 1361 ze zm.) domniemanie nie dotyczy danych faktycznych stanowiących przedmiot wpisów zawartych w dziale I-O księgi wieczystej. Także art. 5 u.k.w.h. obejmuje niezgodność ze stanem prawnym nieruchomości ujawnionym w księdze wieczystej, a nie danymi faktycznymi dotyczącymi oznaczenia nieruchomości (jej powierzchni i przebiegu granic), gdyż dane te same przez się nie tworzą stanu prawnego (por. uchwała Sądu Najwyższego z dnia 28 lutego 1989 r., III CZP 13/89. OSNCP 1990, nr 2, poz. 26, z dnia 4 marca 1994 r., III CZP 15/94, Wokanda 1994, nr 4. poz. 5)."
I nie ma wątpliwości iż uchwała ta jest traktowana w obrębie instytucji III RP jako wiążąca interpretacja prawa, bowiem o jej istnieniu i wiążącym charakterze dowiedzieliśmy się z pisma Wojewody.
"Jednocześnie wyjaśniam, że dział I księgi wieczystej w odróżnieniu od działu II nic cieszy się domniemaniem wiary publicznej"
Wojewoda Mazowiecki (pismo SPRVI.7722/KM/053S5V07 z dnia 05.03.2014)
Opisane uwarunkowania tworzą więc cokolwiek nieintuicyjne środowisko prawne:
a) Według obowiązujących ustaw zapisy ksiąg wieczystych mają domniemanie wiarygodności i są najmocniejszym tytułem własności do nieruchomości. W związku z tym szereg czynności prawnych jest dokonywanych w oparciu o to ustawowe domniemanie (np obrót na rynku nieruchomości, obrót kredytami hipotecznymi, zameldowanie, podpisywanie umów dotyczących nieruchomości z innymi podmiotami np umowy o media etc)
b) Natomiast na potrzeby prowadzonych postępowań instytucje III RP, związane orzecznictwem SN, nie uznają domniemania wiarygodności działu I-O. A to oznacza, że przyjmują, iż ujawnione w danej księdze wieczystej prawa nie koniecznie muszą dotyczyć nieruchomości opisanej w dziale I-O tej księgi. Mogą więc równie dobrze dotyczyć np pałacu w Wersalu czy publicznego wychodka na Księżycu .
Podsumowując:
a) III RP jest chyba jedynym państwem w galaktyce, w którym instytucje nie są zobligowane do poszanowania stanu prawnego nieruchomości, który jest podstawą obrotu na rynku nieruchomości i obrotu na rynku kredytów hipotecznych.
b) księgi wieczyste (i ich poprzedniczki księgi hipoteczne) były w II PR i PKWN/PRL uznawane za bezdyskusyjny dowód praw własności do prywatnych nieruchomości (chyba, ze ktoś byłby w stanie podważyć te prawa w jawnym postępowaniu przed odpowiednią instytucją); nie uznawać tych praw za wiążące a priori może tylko jednostka kwestionująca legalność zarówno II RP jak i PKWN/PRL.
2. Reforma rolna
Według ustaw zachowana jest ciągłość na linii II RP-PKWN/PRL-III RP. Wiele ustaw z II RP obowiązywało w PKWN/PRL, a III RP z kolei przejęła dorobek ustawodawczy z okresu PRL. W związku z tym według ustaw nie może być wątpliwości, iż prawa własności muszą podążać tą samą drogą tj zachowania ciągłości na linii II RP- PKWN/PRL-III RP.
Według ustaw problem Generalnego Gubernatorstwa (czyli okupacji Państwa Polskiego przez III Rzeszę Niemiecką w latach 1939-1944) został rozwiązany w okresie PKWN/PRL poprzez przyjęcie iż obecność niemiecka na terenach polskich w tym okresie była bezprawnym zawłaszczeniem terenu (względnie okupacją w rozumeniu Konwencji haskiej) i uznanie, że wszelkie przymusowe czynności wynikające z narzucanych przez okupanta rozwiązań prawnych są nielegalne. Wynika to bezpośrednio z aktów prawnych z tego okresu (np Manifest PKWN, dekret o majątkach opuszczonych i poniemieckich i pewnie wielu innych).
Inny obraz się wyłania gdy zajrzymy do współczesnego orzecznictwa SN dotyczącego reformy rolnej
Według współczesnej linii orzeczniczej nieruchomości podlegające reformie rolnej w dniu 13 września 1944 (dzień wejścia w życie dekretu o przeprowadzeniu reformy rolnej) przeszły z tym dniem na własność Skarbu Państwa bez konieczności wykonywania jakichkolwiek dodatkowych czynności (przykładowo uchwała z dnia 17 lutego 2011 r., III CZP 121/10).
Co do tego, ze takie jest znaczenie tej linii nie może być żadnych wątpliwości, bowiem wynika to z oświadczeń składanych przez organy najbardziej uprawnione czyli najwyższe instancje sądowe. Dla przykładu oświadczenie NSA:
" Przejście prawa własności na podstawie dekretu o reformie rolnej nastąpiło z mocy prawa, bez konieczności wydania decyzji przez organ administracji publicznej. W doktrynie trafnie wskazywano, że nabycie nieruchomości ziemskich o charakterze rolniczym było nabyciem z mocy prawa i pierwotnym; Skarb Państwa nabywał własność tych nieruchomości bez potrzeby jakiejś odrębnej czynności prawnej; w szczególności orzeczenia wojewody (przedtem wojewódzkiego urzędu ziemskiego); nabycie z mocy prawa nastąpiło w dniu 13 września 1944 r., tj. w dniu wejścia dekretu (Franciszek Longchamps, Prawo agrarne, Nakład Gebethnera i Wolffa, Warszawa 1949, s. 48)."
fragment z uzasadnienia wyroku I OSK 1305/15 NSA.
Tymczasem nie był to sposób przeprowadzenia reformy rolnej przez PKWN/PRL. 13 września 1944 roku stan prawny wielu nieruchomości był ukształtowany przymusowymi czynnościami administracji niemieckiej z lat 1939-1944, które jak napisaliśmy powyżej PKWN/PRL uważał za nielegalne . PKWN/PRL nie mógł więc prowadzić reformy rolnej dosłownie na stanie prawnym 13 września 1944 roku. Prowadził ją na stanie prawnym powstałym po usunięciu konsekwencji przymusowych działań okupacyjnej administracji niemieckiej.
Nie trzeba być wielkim intelektualistą by spostrzec, iż taka linia orzecznicza SN musi spowodować powstanie dualizmu prawno-traktatowego na nieruchomościach, których stan prawny 13 września 1944 roku był uformowany przez przymusowe czynności administracji niemieckiej z lat 1939-1944.
a) Jeden stan prawny (ustawowy) wynika ze sposobu przeprowadzenia reformy rolnej przez PKWN/PRL i jest ujawniony w księgach wieczystych (przynajmniej dla prywatnych nieruchomości, bo dla państwowych nie było takiego obowiązku). Jest on wiążący przy szeregu czynnościach prawnych dokonywanych w oparciu o ustawowe domniemanie wiarygodności ksiąg wieczystych (np obrót na rynku nieruchomości, obrót kredytami hipotecznymi,, zameldowanie, podpisywanie umów dotyczących nieruchomości z innymi podmiotami np umowy o media etc)
b) Drugi stan prawny (orzeczniczy) wynika ze sposobu przeprowadzenia reformy rolnej według współczesnego orzecznictwa SN i jest wiążący dla wszystkich instytucji III RP zobowiązanych do podążania za wyznaczoną przez orzeczenia sądowe interpretacją prawa. Będąc podstawą dla prowadzenie postępowań ten stan prawny jest powielany w kolejnych dokumentach wystawianych przez instytucje IIIRP (w przeciwieństwie do stanu prawnego ujawnionego w KW, który przy prowadzeniu postępowań nie jest najwyraźniej wiążący dla instytucji związanych orzecznictwem SN - więcej powyżej)
Ten drugi stan prawny nie jest ujawniony w księgach wieczystych, bo orzecznictwo SN zmieniające sposób przeprowadzenia reformy rolnej nie jest podstawą dla zmiany zapisów w księgach wieczystych. Podstawą dla dokonania zmian mogą być za to dokumenty powstałe na skutek prowadzenia postępowań przez instytucje państwowe.
Podsumowując. Wygląda na to, w III RP wykreowano uwarunkowania prawne w których:
a) instytucje IIIRP nie są zobligowane do poszanowania stanu prawnego nieruchomości, który jest podstawą obrotu na rynku nieruchomości i udzielania kredytów hipotecznych.
b) instytucje IIIRP nie są związane księgami wieczystymi, a tym samym dokumentacją wystawianą w oparciu o ich zapisy przez IIRP i PKWN/PRL (tj działają tak jakby te twory państwowe były nielegalne i odcinają się od ciągłości prawnej z nimi)
c) instytucje są zobligowane do uznawania ciągłości ze stanem prawnym z dnia 13 września 1944 roku ukształtowanym przez Generalne Gubernatorstwo (tj uznają ten twór za legalny i przyznają się do ciągłości prawnej z nim)
Niewątpliwie interesujące jest ilu pracowników instytucji III RP zorientowało się, że działając według tych zasad negują obowiązywanie Traktatu Wersalskiego/Traktatu Poczdamskiego (ciągłość Pastwa Polskiego na linii II RP-PKWN/PRL-III RP) a potwierdzają o obowiązywaniu Traktatu Brzeskiego/Paktu Ribbentrop-Mołotow (ciągłość na linii Generalne Gubernatorstwo- III RP ;-)
Według ustaw problem Generalnego Gubernatorstwa (czyli okupacji Państwa Polskiego przez III Rzeszę Niemiecką w latach 1939-1944) został rozwiązany w okresie PKWN/PRL poprzez przyjęcie iż obecność niemiecka na terenach polskich w tym okresie była bezprawnym zawłaszczeniem terenu (względnie okupacją w rozumeniu Konwencji haskiej) i uznanie, że wszelkie przymusowe czynności wynikające z narzucanych przez okupanta rozwiązań prawnych są nielegalne. Wynika to bezpośrednio z aktów prawnych z tego okresu (np Manifest PKWN, dekret o majątkach opuszczonych i poniemieckich i pewnie wielu innych).
Inny obraz się wyłania gdy zajrzymy do współczesnego orzecznictwa SN dotyczącego reformy rolnej
Według współczesnej linii orzeczniczej nieruchomości podlegające reformie rolnej w dniu 13 września 1944 (dzień wejścia w życie dekretu o przeprowadzeniu reformy rolnej) przeszły z tym dniem na własność Skarbu Państwa bez konieczności wykonywania jakichkolwiek dodatkowych czynności (przykładowo uchwała z dnia 17 lutego 2011 r., III CZP 121/10).
Co do tego, ze takie jest znaczenie tej linii nie może być żadnych wątpliwości, bowiem wynika to z oświadczeń składanych przez organy najbardziej uprawnione czyli najwyższe instancje sądowe. Dla przykładu oświadczenie NSA:
" Przejście prawa własności na podstawie dekretu o reformie rolnej nastąpiło z mocy prawa, bez konieczności wydania decyzji przez organ administracji publicznej. W doktrynie trafnie wskazywano, że nabycie nieruchomości ziemskich o charakterze rolniczym było nabyciem z mocy prawa i pierwotnym; Skarb Państwa nabywał własność tych nieruchomości bez potrzeby jakiejś odrębnej czynności prawnej; w szczególności orzeczenia wojewody (przedtem wojewódzkiego urzędu ziemskiego); nabycie z mocy prawa nastąpiło w dniu 13 września 1944 r., tj. w dniu wejścia dekretu (Franciszek Longchamps, Prawo agrarne, Nakład Gebethnera i Wolffa, Warszawa 1949, s. 48)."
fragment z uzasadnienia wyroku I OSK 1305/15 NSA.
Tymczasem nie był to sposób przeprowadzenia reformy rolnej przez PKWN/PRL. 13 września 1944 roku stan prawny wielu nieruchomości był ukształtowany przymusowymi czynnościami administracji niemieckiej z lat 1939-1944, które jak napisaliśmy powyżej PKWN/PRL uważał za nielegalne . PKWN/PRL nie mógł więc prowadzić reformy rolnej dosłownie na stanie prawnym 13 września 1944 roku. Prowadził ją na stanie prawnym powstałym po usunięciu konsekwencji przymusowych działań okupacyjnej administracji niemieckiej.
Nie trzeba być wielkim intelektualistą by spostrzec, iż taka linia orzecznicza SN musi spowodować powstanie dualizmu prawno-traktatowego na nieruchomościach, których stan prawny 13 września 1944 roku był uformowany przez przymusowe czynności administracji niemieckiej z lat 1939-1944.
a) Jeden stan prawny (ustawowy) wynika ze sposobu przeprowadzenia reformy rolnej przez PKWN/PRL i jest ujawniony w księgach wieczystych (przynajmniej dla prywatnych nieruchomości, bo dla państwowych nie było takiego obowiązku). Jest on wiążący przy szeregu czynnościach prawnych dokonywanych w oparciu o ustawowe domniemanie wiarygodności ksiąg wieczystych (np obrót na rynku nieruchomości, obrót kredytami hipotecznymi,, zameldowanie, podpisywanie umów dotyczących nieruchomości z innymi podmiotami np umowy o media etc)
b) Drugi stan prawny (orzeczniczy) wynika ze sposobu przeprowadzenia reformy rolnej według współczesnego orzecznictwa SN i jest wiążący dla wszystkich instytucji III RP zobowiązanych do podążania za wyznaczoną przez orzeczenia sądowe interpretacją prawa. Będąc podstawą dla prowadzenie postępowań ten stan prawny jest powielany w kolejnych dokumentach wystawianych przez instytucje IIIRP (w przeciwieństwie do stanu prawnego ujawnionego w KW, który przy prowadzeniu postępowań nie jest najwyraźniej wiążący dla instytucji związanych orzecznictwem SN - więcej powyżej)
Ten drugi stan prawny nie jest ujawniony w księgach wieczystych, bo orzecznictwo SN zmieniające sposób przeprowadzenia reformy rolnej nie jest podstawą dla zmiany zapisów w księgach wieczystych. Podstawą dla dokonania zmian mogą być za to dokumenty powstałe na skutek prowadzenia postępowań przez instytucje państwowe.
Podsumowując. Wygląda na to, w III RP wykreowano uwarunkowania prawne w których:
a) instytucje IIIRP nie są zobligowane do poszanowania stanu prawnego nieruchomości, który jest podstawą obrotu na rynku nieruchomości i udzielania kredytów hipotecznych.
b) instytucje IIIRP nie są związane księgami wieczystymi, a tym samym dokumentacją wystawianą w oparciu o ich zapisy przez IIRP i PKWN/PRL (tj działają tak jakby te twory państwowe były nielegalne i odcinają się od ciągłości prawnej z nimi)
c) instytucje są zobligowane do uznawania ciągłości ze stanem prawnym z dnia 13 września 1944 roku ukształtowanym przez Generalne Gubernatorstwo (tj uznają ten twór za legalny i przyznają się do ciągłości prawnej z nim)
Niewątpliwie interesujące jest ilu pracowników instytucji III RP zorientowało się, że działając według tych zasad negują obowiązywanie Traktatu Wersalskiego/Traktatu Poczdamskiego (ciągłość Pastwa Polskiego na linii II RP-PKWN/PRL-III RP) a potwierdzają o obowiązywaniu Traktatu Brzeskiego/Paktu Ribbentrop-Mołotow (ciągłość na linii Generalne Gubernatorstwo- III RP ;-)
III. Problem dualizmu prawno-traktatowego zauważony?
Trzeba odnotować, że są sygnały wskazujące, że opisany powyżej problem dualizmu prawno-traktatowego wykreowany orzecznictwem został przynajmniej częściowo zauważony przez instytucje IIIRP.
1. Przede wszystkim istnienie dualizmu prawno-traktatowego w pewnym sensie zauważyły Prokuratoria Generalna i SN
Tak przynajmniej wynika z artykułu prawo.pl; “Dekret o reformie rolnej nie wymagał wydawania decyzji administracyjnych“; 18.02.2011(https://www.prawo.pl/prawnicy-sady/dekret-o-reformie-rolnej-nie-wymagal-wydawania-decyzji-administracyjnych,36255.html)
“Sędzia SN Krzysztof Pietrzykowski uzasadniając uchwałę stwierdził, że dekret o reformie rolnej, podobnie, jak podobnie jak późniejsze ustawy o charakterze nacjonalizacyjnym z natury rzeczy działały z mocy samego prawa. Data wejścia w życie dekretu o reformie rolnej 13 września 1944 r. musi być punktem odniesienia (...)
- Pani radca prawny Prokuratorii Generalnej podała przykład działania dekretu, porównując go do nabycia spadku – wyjaśniał sędzia Pietrzykowski. – To jest dobry przykład, ale jeszcze lepszym byłoby porównanie do komunalizacji mienia państwowego. Jako punkt odniesienia mamy 27 maja 1990 roku. Ustawodawca zakładał, że ten proces przebiegnie bardzo szybko. Podobnie jak twórcy dekretu o reformie rolnej. Tymczasem krajowa komisja uwłaszczeniowa nadał funkcjonuje.”
Prokuratoria Generalna i SN zauważyły więc, że nieruchomości, które według współczesnego orzecznictwa SN zostały nabyte na własność Skarbu Państwa z dniem 13 września 1944 roku wcale nie musiały zostać "objęte" przez Skarb Państwa w okresie PKWN/PRL i co więcej mogą nie być "objete" do tej pory. No cóż szkoda, że zarówno Prokuratoria Generalna jak i SN zatrzymały swój proces intelektualny w tym momencie i nie wykonały czynności myślowych w celu ustalenia co było przyczyną „nieobjęcia” tych nieruchomości przez PKWN/PRL.
Być może oszczędziłoby to wielu problemów szeregu osobom ujawnionym w księgach wieczystych jako właściciele owych "nabytych-nieobjętych" przez Skarb Państwa nieruchomości i nawet nie podejrzewających, ze komuś współcześnie może przyjść do głowy, że nie są właścicielami swojej nieruchomości (pomimo iż nawet w PKWN/PRL nikt nie kwestionował ich praw) bo współczesne orzecznictwo SN zmieniło status nieruchomości przy których stanie prawnym prawie 100 lat temu majstrowała okupacyjna administracja.
Wystarczy przy tym przekartkować kilka publikacji historycznych, aby zorientować się , że takich nabytych-nieobjętych nieruchomości może być bardzo wiele, bo administracja niemiecka z lat 1939-1944 bardzo intensywnie ingerowała w prawa własności do terenu (konfiskaty, scalania, zbywanie skonfiskowanych nieruchomości)
(W tym miejscu nie podejmujemy tematu nieruchomości przejętych przez Skarb Państwa , ale na innym stanie prawnym niż reforma rolna oparta na stanie prawnym z 13 września 1944 roku. Zaznaczamy tylko, ze w takiej sytuacji mamy prawa Skarbu Państwa oparte o ciągłość na linii II RP-PKWN/PRL-IIIRP versus prawa Skarbu Państwa oparte o ciągłość na linii Generalne Gubernatorstwo - III RP).
“Sędzia SN Krzysztof Pietrzykowski uzasadniając uchwałę stwierdził, że dekret o reformie rolnej, podobnie, jak podobnie jak późniejsze ustawy o charakterze nacjonalizacyjnym z natury rzeczy działały z mocy samego prawa. Data wejścia w życie dekretu o reformie rolnej 13 września 1944 r. musi być punktem odniesienia (...)
- Pani radca prawny Prokuratorii Generalnej podała przykład działania dekretu, porównując go do nabycia spadku – wyjaśniał sędzia Pietrzykowski. – To jest dobry przykład, ale jeszcze lepszym byłoby porównanie do komunalizacji mienia państwowego. Jako punkt odniesienia mamy 27 maja 1990 roku. Ustawodawca zakładał, że ten proces przebiegnie bardzo szybko. Podobnie jak twórcy dekretu o reformie rolnej. Tymczasem krajowa komisja uwłaszczeniowa nadał funkcjonuje.”
Prokuratoria Generalna i SN zauważyły więc, że nieruchomości, które według współczesnego orzecznictwa SN zostały nabyte na własność Skarbu Państwa z dniem 13 września 1944 roku wcale nie musiały zostać "objęte" przez Skarb Państwa w okresie PKWN/PRL i co więcej mogą nie być "objete" do tej pory. No cóż szkoda, że zarówno Prokuratoria Generalna jak i SN zatrzymały swój proces intelektualny w tym momencie i nie wykonały czynności myślowych w celu ustalenia co było przyczyną „nieobjęcia” tych nieruchomości przez PKWN/PRL.
Być może oszczędziłoby to wielu problemów szeregu osobom ujawnionym w księgach wieczystych jako właściciele owych "nabytych-nieobjętych" przez Skarb Państwa nieruchomości i nawet nie podejrzewających, ze komuś współcześnie może przyjść do głowy, że nie są właścicielami swojej nieruchomości (pomimo iż nawet w PKWN/PRL nikt nie kwestionował ich praw) bo współczesne orzecznictwo SN zmieniło status nieruchomości przy których stanie prawnym prawie 100 lat temu majstrowała okupacyjna administracja.
Wystarczy przy tym przekartkować kilka publikacji historycznych, aby zorientować się , że takich nabytych-nieobjętych nieruchomości może być bardzo wiele, bo administracja niemiecka z lat 1939-1944 bardzo intensywnie ingerowała w prawa własności do terenu (konfiskaty, scalania, zbywanie skonfiskowanych nieruchomości)
(W tym miejscu nie podejmujemy tematu nieruchomości przejętych przez Skarb Państwa , ale na innym stanie prawnym niż reforma rolna oparta na stanie prawnym z 13 września 1944 roku. Zaznaczamy tylko, ze w takiej sytuacji mamy prawa Skarbu Państwa oparte o ciągłość na linii II RP-PKWN/PRL-IIIRP versus prawa Skarbu Państwa oparte o ciągłość na linii Generalne Gubernatorstwo - III RP).
2. Zamęt wygenerowany wokół praw własności został najwyraźniej zauważony również przez SN przy innej okazji
Sędzia SN zapytany przez Senat RP co w III RP stanowi prawo własności do terenu odpowiedział neutralnie, że ..... stan faktyczny
"W opinii, która jest własnością Senatu, sędzia Sądu Najwyższego, pan Gerard Bieniek, stwierdza, że w polskim systemie prawnym wpis własności do księgi wieczystej nie ma charakteru konstytutywnego. Co to znaczy? To znaczy, że niezależnie od tego jaki jest ten wpis to stan taktyczny świadczy o tym kto jest właścicielem.”
Sprawozdanie Stenograficzne z 13. posiedzenia Senatu Rzeczypospolitej Polskiej w dniach 4 i 5 czerwca 2008 r.
Jest to z pewnością odpowiedź iście salomonowa, bo odcina się zarówno od ksiąg wieczystych jak i od orzecznictwa SN. Jest jednak pewien szkopuł. Stan faktyczny zależy od porządku prawnego w jakim się go ustala. Co jasno wychodzi na nieruchomościach, które parafrazując cytowaną powyżej treść artykułu zostały „nabyte” przez Skarb Państwa 13 września 1944 roku (zgodnie ze brzmieniem współczesnego orzecznictwa), ale "nieobjęte" (bo według doktryny prawnej PKWN/PRL przejęciu w trybie reformy rolnej nie podlegały).
a) Według porządku prawnego, w którym prowadzone są księgi wieczyste (odzwierciedlające sytuację prawną uznawaną przez PKWN/PRL a także niejednokrotnie II RP) stan faktyczny takich nieruchomości jest taki, że są one we władaniu ujawnionych w księgach wieczystych właścicieli. A jeżeli Skarb Państwa uważa, że ma do tych nieruchomości jakieś roszczenie, to może co najwyżej ...... sobie zadośćuczynienie z tego tytułu wypłacić ;-).
b) Według porządku prawnego, w którym prowadzone są postępowania przez instytucje państwowe związane orzecznictwem SN , taka nieruchomość została nabyta przez Skarb Państwa niecałe 100 lat temu. Natomiast władające nią osoby to nielegalni squatersi, którzy bezprawnie wykorzystują fakt nieobjęcia nieruchomości przez Skarb Państwa.
Można tylko wyrazić rozczarowanie, iż proces intelektualny twórców koncepcji ustalania praw do terenu w oparciu o stan faktyczny zatrzymał się przed rozwiązaniem powyższego problemu. Z pewnością zaoszczędziłoby to wielu problemów np prywatnym właścicielom „nabytych-nieobjętych” nieruchomości.
"W opinii, która jest własnością Senatu, sędzia Sądu Najwyższego, pan Gerard Bieniek, stwierdza, że w polskim systemie prawnym wpis własności do księgi wieczystej nie ma charakteru konstytutywnego. Co to znaczy? To znaczy, że niezależnie od tego jaki jest ten wpis to stan taktyczny świadczy o tym kto jest właścicielem.”
Sprawozdanie Stenograficzne z 13. posiedzenia Senatu Rzeczypospolitej Polskiej w dniach 4 i 5 czerwca 2008 r.
Jest to z pewnością odpowiedź iście salomonowa, bo odcina się zarówno od ksiąg wieczystych jak i od orzecznictwa SN. Jest jednak pewien szkopuł. Stan faktyczny zależy od porządku prawnego w jakim się go ustala. Co jasno wychodzi na nieruchomościach, które parafrazując cytowaną powyżej treść artykułu zostały „nabyte” przez Skarb Państwa 13 września 1944 roku (zgodnie ze brzmieniem współczesnego orzecznictwa), ale "nieobjęte" (bo według doktryny prawnej PKWN/PRL przejęciu w trybie reformy rolnej nie podlegały).
a) Według porządku prawnego, w którym prowadzone są księgi wieczyste (odzwierciedlające sytuację prawną uznawaną przez PKWN/PRL a także niejednokrotnie II RP) stan faktyczny takich nieruchomości jest taki, że są one we władaniu ujawnionych w księgach wieczystych właścicieli. A jeżeli Skarb Państwa uważa, że ma do tych nieruchomości jakieś roszczenie, to może co najwyżej ...... sobie zadośćuczynienie z tego tytułu wypłacić ;-).
b) Według porządku prawnego, w którym prowadzone są postępowania przez instytucje państwowe związane orzecznictwem SN , taka nieruchomość została nabyta przez Skarb Państwa niecałe 100 lat temu. Natomiast władające nią osoby to nielegalni squatersi, którzy bezprawnie wykorzystują fakt nieobjęcia nieruchomości przez Skarb Państwa.
Można tylko wyrazić rozczarowanie, iż proces intelektualny twórców koncepcji ustalania praw do terenu w oparciu o stan faktyczny zatrzymał się przed rozwiązaniem powyższego problemu. Z pewnością zaoszczędziłoby to wielu problemów np prywatnym właścicielom „nabytych-nieobjętych” nieruchomości.
3. Trudno żeby dualizmu prawno-traktatowego wygenerowanego przez wspomniane orzecznictwo nie zauważyło sądownictwo administracyjne
Sądownictwo administracyjne bowiem z pewnością niejednokrotnie orzekało w sprawie decyzji nacjonalizacyjnej wystawionej w powojennym bałaganie na stanie prawnym z 13 września 1944 roku ukształtowanym przez przymusowe działania niemieckiej administracji i z tego powodu nie wykonanej.
Klasycznym przykładem takiej sytuacji było postępowanie w sprawie ważności decyzji nacjonalizacyjnej Nowych Grocholic wydanej dla majątku najwyraźniej scalonego w okresie niemieckiej administracji z lat 1939-1944 (NSA sygn. I OSK 1279/18). W porządku prawnym zarówno II RP jak i PKWN/PRL majątek ten był rozparcelowany i rozsprzedany w znacznej części jeszcze w latach 1930-tych, toteż nie podlegał nacjonalizacji w trybie reformy rolnej i nie został znacjonalizowany o czym poświadcza nie tylko dokumentacja, ale także fakt dołączenia jako strony sprawy właścicieli nieruchomości powstałych w wyniku parcelacji i zbywania działek w latach 1930-tych.
NSA uznał ważność decyzji wydanej na stanie prawnym z 13 września 1944 roku ukształtowanym przymusowymi czynnościami z okresu Generalnego Gubernatorstwa. Natomiast prawa nabywców nieruchomości powstałych w wyniku przedwojennej parcelacji odesłał do sądownictwa cywilnego, by udowadniali, że nie są stadem wielbłądów. Życzymy im powodzenia, bo sąd cywilny jest z kolei związany także wadliwymi decyzjami i wyrokami administracyjnymi ;-)
"Przez lata funkcjonowania tej instytucji ugruntowany został w orzecznictwie pogląd o prejudycjalnym znaczeniu decyzji administracyjnej w sprawie cywilnej w przypadku, gdy jej treść stanowi konieczny element rozstrzygnięcia formalnego lub merytorycznego sprawy, a sąd powszechny nie może samodzielnie przesądzać kwestii należących do drogi postępowania administracyjnego - ze względu na niedopuszczalność drogi sądowej w postępowaniu cywilnym w tym zakresie (por. wyrok Sądu Najwyższego z dnia 16 stycznia 2009 r., V CSK 241/08). Tym samym ostateczna decyzja administracyjna wydana w kwestiach należących do drogi postępowania administracyjnego jest wiążąca w sprawie cywilnej, a jej zmiana, uchylenie, stwierdzenie nieważności lub niezgodności z prawem jest dopuszczalne - stosownie do art. 16 ustawy z dnia 14 czerwca 1960 r. Kodeks postępowania administracyjnego (Dz. U. z 2013 r. poz. 267), zwanej dalej ½K.p.a.½ - jedynie w przypadkach wskazanych w ustawie (por. wyrok Sądu Najwyższego z dnia 19 listopada 2004 r., V CK 251/04; uchwała siedmiu sędziów Sądu Najwyższego z dnia 9 października 2007 r. III CZP 46/07, OSNC 2008/3/30)"
Odpowiedź podsekretarza stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości - z upoważnienia ministra - na interpelację nr 20184 w sprawie nowelizacji art. 177 K.p.c.
"W postępowaniu cywilnym sądy nie są władne badać prawidłowości podjęcia decyzji administracyjnej, w szczególności czy istniały przesłanki, które w świetle przepisów prawa materialnego, stanowiły podstawę jej podjęcia. Związanie to ma miejsce niezależnie od treści uzasadnienia decyzji, ponieważ w zakresie objętym treścią rozstrzygnięcia jest ona - bez względu na motywy jej podjęcia - wyrazem stanowiska organu administracji publicznej. Wynika to z przewidzianego w obowiązującym prawie rozgraniczenia między drogą sądową i drogą administracyjną, którego konsekwencją jest niemożność rozstrzygania przez sąd powszechny wszelkich kwestii należących do drogi administracyjnej" ;
Sąd Najwyższy Sygn. akt I CSK 419/13
Wydaje się jednak, że takie orzeczenia, jak to wydane w sprawie Nowych Grocholic, wcale nie muszą być częstą sytuacją, bo sądownictwo administracyjne sprawę załatwiło kompleksowo nie uznając aktualnych właścicieli terenu objętego decyzją nacjonalizacyjną/postępowaniem reprywatyzacyjnym za strony sprawy
"Organy te [organy administracji państwowej ] wskazały, że orzeczenie nie określa nieruchomości przejmowanych szczegółowo, a jedynie ogólną powierzchnię gruntów – 933 ha, a wobec tego ustalenia aktualnego stanu prawnego nieruchomości i zawiadomienia ich właścicieli o postępowaniu pośrednio prowadziłoby do określania przedmiotu postępowania pierwotnego, czego nie można czynić w postępowaniu nadzorczym."
I OSK 2132/13 - Wyrok NSA
Jak się wydaje sądownictwo administracyjne uznało również, iż badanie współczesnej sytuacji terenu objętego decyzją nacjonalizacyjną nie leży w zakresie postępowań administracyjnych (reprywatyzacyjnych).
"Po wysiedleniu części mieszkańców z [...] PPRN w [...] wydało kilka orzeczeń dot. przejęcia gruntów na własność Skarbu Państwa:(...)
Ww. orzeczeń nie odnaleziono. Brak jest dokumentów źródłowych do ww. orzeczeń - nie wiadomo jakie obejmowały parcele katastralne - w szczególności dotyczy to obszaru gruntów osób fizycznych. Sumując powierzchnię z ww. orzeczeń, to jest ona większa aniżeli ogólny obszar wsi [...], który wynosi ok. [...] ha. Wojewoda stwierdził, że biorąc pod uwagę, inne podobne orzeczenia dot. przejęcia gruntów na Skarb Państwa osób fizycznych, podobne orzeczenia nie wymieniały numerów parcel, ponieważ w latach 50-tych XX w. nie było jeszcze założonej ewidencji gruntów i budynków według działek. Orzeczenia takie wydawane były tylko do ogólnie ustalonego obszaru - bez wymieniania numerów nieruchomości. - i opisów nieruchomości(...)
Organ II instancji stwierdził, że w ramach postępowania nadzwyczajnego nie ma obowiązku ustalania numerów aktualnych działek objętych badaną decyzją jak również organ nie może prowadzić postępowania wyjaśniającego mającego na celu rozstrzygnięcie w zakresie powierzchni majątków J. L. i R. L., które przejęto na mocy badanej decyzji"
opis z orzeczenia I SA/Wa 705/16 - Wyrok WSA w Warszawie
No cóż cieszyć się należy przynajmniej z tego, iż zauważono, że jest jakiś problem
Klasycznym przykładem takiej sytuacji było postępowanie w sprawie ważności decyzji nacjonalizacyjnej Nowych Grocholic wydanej dla majątku najwyraźniej scalonego w okresie niemieckiej administracji z lat 1939-1944 (NSA sygn. I OSK 1279/18). W porządku prawnym zarówno II RP jak i PKWN/PRL majątek ten był rozparcelowany i rozsprzedany w znacznej części jeszcze w latach 1930-tych, toteż nie podlegał nacjonalizacji w trybie reformy rolnej i nie został znacjonalizowany o czym poświadcza nie tylko dokumentacja, ale także fakt dołączenia jako strony sprawy właścicieli nieruchomości powstałych w wyniku parcelacji i zbywania działek w latach 1930-tych.
NSA uznał ważność decyzji wydanej na stanie prawnym z 13 września 1944 roku ukształtowanym przymusowymi czynnościami z okresu Generalnego Gubernatorstwa. Natomiast prawa nabywców nieruchomości powstałych w wyniku przedwojennej parcelacji odesłał do sądownictwa cywilnego, by udowadniali, że nie są stadem wielbłądów. Życzymy im powodzenia, bo sąd cywilny jest z kolei związany także wadliwymi decyzjami i wyrokami administracyjnymi ;-)
"Przez lata funkcjonowania tej instytucji ugruntowany został w orzecznictwie pogląd o prejudycjalnym znaczeniu decyzji administracyjnej w sprawie cywilnej w przypadku, gdy jej treść stanowi konieczny element rozstrzygnięcia formalnego lub merytorycznego sprawy, a sąd powszechny nie może samodzielnie przesądzać kwestii należących do drogi postępowania administracyjnego - ze względu na niedopuszczalność drogi sądowej w postępowaniu cywilnym w tym zakresie (por. wyrok Sądu Najwyższego z dnia 16 stycznia 2009 r., V CSK 241/08). Tym samym ostateczna decyzja administracyjna wydana w kwestiach należących do drogi postępowania administracyjnego jest wiążąca w sprawie cywilnej, a jej zmiana, uchylenie, stwierdzenie nieważności lub niezgodności z prawem jest dopuszczalne - stosownie do art. 16 ustawy z dnia 14 czerwca 1960 r. Kodeks postępowania administracyjnego (Dz. U. z 2013 r. poz. 267), zwanej dalej ½K.p.a.½ - jedynie w przypadkach wskazanych w ustawie (por. wyrok Sądu Najwyższego z dnia 19 listopada 2004 r., V CK 251/04; uchwała siedmiu sędziów Sądu Najwyższego z dnia 9 października 2007 r. III CZP 46/07, OSNC 2008/3/30)"
Odpowiedź podsekretarza stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości - z upoważnienia ministra - na interpelację nr 20184 w sprawie nowelizacji art. 177 K.p.c.
"W postępowaniu cywilnym sądy nie są władne badać prawidłowości podjęcia decyzji administracyjnej, w szczególności czy istniały przesłanki, które w świetle przepisów prawa materialnego, stanowiły podstawę jej podjęcia. Związanie to ma miejsce niezależnie od treści uzasadnienia decyzji, ponieważ w zakresie objętym treścią rozstrzygnięcia jest ona - bez względu na motywy jej podjęcia - wyrazem stanowiska organu administracji publicznej. Wynika to z przewidzianego w obowiązującym prawie rozgraniczenia między drogą sądową i drogą administracyjną, którego konsekwencją jest niemożność rozstrzygania przez sąd powszechny wszelkich kwestii należących do drogi administracyjnej" ;
Sąd Najwyższy Sygn. akt I CSK 419/13
Wydaje się jednak, że takie orzeczenia, jak to wydane w sprawie Nowych Grocholic, wcale nie muszą być częstą sytuacją, bo sądownictwo administracyjne sprawę załatwiło kompleksowo nie uznając aktualnych właścicieli terenu objętego decyzją nacjonalizacyjną/postępowaniem reprywatyzacyjnym za strony sprawy
"Organy te [organy administracji państwowej ] wskazały, że orzeczenie nie określa nieruchomości przejmowanych szczegółowo, a jedynie ogólną powierzchnię gruntów – 933 ha, a wobec tego ustalenia aktualnego stanu prawnego nieruchomości i zawiadomienia ich właścicieli o postępowaniu pośrednio prowadziłoby do określania przedmiotu postępowania pierwotnego, czego nie można czynić w postępowaniu nadzorczym."
I OSK 2132/13 - Wyrok NSA
Jak się wydaje sądownictwo administracyjne uznało również, iż badanie współczesnej sytuacji terenu objętego decyzją nacjonalizacyjną nie leży w zakresie postępowań administracyjnych (reprywatyzacyjnych).
"Po wysiedleniu części mieszkańców z [...] PPRN w [...] wydało kilka orzeczeń dot. przejęcia gruntów na własność Skarbu Państwa:(...)
Ww. orzeczeń nie odnaleziono. Brak jest dokumentów źródłowych do ww. orzeczeń - nie wiadomo jakie obejmowały parcele katastralne - w szczególności dotyczy to obszaru gruntów osób fizycznych. Sumując powierzchnię z ww. orzeczeń, to jest ona większa aniżeli ogólny obszar wsi [...], który wynosi ok. [...] ha. Wojewoda stwierdził, że biorąc pod uwagę, inne podobne orzeczenia dot. przejęcia gruntów na Skarb Państwa osób fizycznych, podobne orzeczenia nie wymieniały numerów parcel, ponieważ w latach 50-tych XX w. nie było jeszcze założonej ewidencji gruntów i budynków według działek. Orzeczenia takie wydawane były tylko do ogólnie ustalonego obszaru - bez wymieniania numerów nieruchomości. - i opisów nieruchomości(...)
Organ II instancji stwierdził, że w ramach postępowania nadzwyczajnego nie ma obowiązku ustalania numerów aktualnych działek objętych badaną decyzją jak również organ nie może prowadzić postępowania wyjaśniającego mającego na celu rozstrzygnięcie w zakresie powierzchni majątków J. L. i R. L., które przejęto na mocy badanej decyzji"
opis z orzeczenia I SA/Wa 705/16 - Wyrok WSA w Warszawie
No cóż cieszyć się należy przynajmniej z tego, iż zauważono, że jest jakiś problem
4. Do grupy pracowników instytucji państwowych, którzy nie mogli nie zauważyć problemu dualizmu prawno-traktatowego wygenerowanego przez wspomniane orzecznictwo SN wypadałoby dodać instytucje zajmujące się porządkowaniem mienia Skarbu Państwa
To jest instytucje zajmujące się wdrażaniem kolejnych regulacji prawnych uchwalanych w tym celu np.
- Ustawa z dnia 10 maja 1990 r. Przepisy wprowadzające ustawę o samorządzie terytorialnymi ustawę o pracownikach samorządowych (art 17 z którego wynikał obowiązek inwentaryzacji mienia Skarbu Państwa w zakresie przechodzącym na własność gmin)
- Ustawa z dnia 29 września 1994 r. o rachunkowości (art. 26 ust. 1 i 3 oraz art. 27 ust. 1 nakazujące inwentaryzację gruntów)
- Ustawa z dnia 21 sierpnia 1997 r. o gospodarce nieruchomościami (art 23 nakazujące m.in. ewidencjonowanie, wycenę i sporządzanie planów gospodarowania nieruchomościami Skarbu Państwa)
- Ustawa z dnia 7 września 2007 r. o ujawnieniu w księgach wieczystych prawa własności nieruchomości Skarbu Państwa oraz jednostek samorządu terytorialnego, która generalnie jest o tym, żeby całe mienie Skarbu Państwa spisać i prawa do niego wreszcie poujawniać w księgach wieczystych (wykonanie dyrektywy EU)
IV. O tym co widać "z dołu" po raz drugi (czyli dylematy lokalnych instytucji)
Co prawda lokalne instytucje nie zajmują się wdrażaniem orzecznictwa SN poprzez obejmowanie nabytych-nieobjętych nieruchomości. Jednak problem wygenerowanego przez to orzecznictwo dualizmu prawno-traktatowego jest świetnie widoczny dla lokalnych instytucji. O czym świadczy chociażby poniższy cytat:
"(...)wydaje się, iż aktualny Burmistrz Miasta M(...), tak jak i poprzedni i zapewne następny, nie będzie w stanie samodzielnie rozwiązać przedmiotowej sytuacji.
Dlatego też mając na uwadze zaangażowanie Wojewody w przedmiotowe zagadnienie oraz być może posiadane doświadczenie z innych gmin w województwie m(...), zwracam się do organu nadzoru z uprzejmą prośbą o przedstawienie ewentualnych działań po stronie Burmistrza, o ile takowe w ogóle są oraz o ile uciekły one z pola widzenia Urzędu Miasta M(...), które w pełni wyczerpałyby oczekiwania stawiane przez Wojewodę Burmistrzowi Miasta M(...) w sprawie LEX.-1.40.254.2017.JJ. Nie chcą pogłębiać problemu, który wydaje się jest zdecydowanie szerszy aniżeli ,.sprawa ulicy B(...)", ocena sytuacji w tym zakresie ze strony Wojewody może ukierunkować dalsze postępowanie Urzędu Miasta M(...), w taki sposób aby działania Gminy M(...) nie budziły wątpliwości z punktu widzenia poszanowania praworządności z jednoczesnym zachowaniem ich racjonalności."
sygn. GNPP.007.1.2017.KK; 31.07.2017
Nie musimy chyba mówić, że lokalny urzędnik dający feedback (albo jak kto woli błagający o pomoc) swój organ nadzoru został przez niego wysłany na przysłowiowe "drzewo".
To czemu dualizm prawno-traktatowy podnosi lokalnym instytucjom ciśnienie do poziomu rozpaczliwego błagania o pomoc wyjaśnił inny urzędnik: przy okazji reprywatyzacji pewnych nieruchomości dotkniętych dualizmem prawno-traktatowym
"Były wójt jest też przekonany, iż paradoksalnie najmniej stracą mieszkańcy. (...) Ale co najciekawsze mówi, że - spadkobiercy Grocholskich mogą też wystąpić o zwrot utraconych dochodów, nawet za okres ostatnich 10 lat – od państwa, od gminy i od obecnie władających gruntami. - Zakłada też , - że państwo po wypłacie odszkodowań, a to niebagatelna kwota - wystąpi z regresem do gminy, która winna czerpać dochody z tych gruntów… Może też tak być, że tam gdzie strata będzie mieć duże rozmiary, milionowe kwoty, ręce we wszystko włoży prokurator i zada pytanie: dlaczego gmina nie czerpała dochodów do których była zobowiązana?"
( http://www.pogotowiedziennikarskie.pl/.../kpina-z-prawa... ; Monika Hebda-Dziedzic; 13.08.2014)
Z powyższych cytatów wyłania się obrazek dylematów lokalnych instytucji, który jest makabryczny niczym hallowenowa dekoracja z supermarketu. I to z co najmniej dwóch powodów:
a) Po pierwsze dlatego, że na skutek ustaleń dokonywanych na ponadlokalnym szczeblu (np w procesie reprywatyzacji czy na skutek innych działań podejmowanych w stosunku do nabytego-nieobjętego mienia Skarbu Państwa - więcej o nabytym-nieobjętym mieniu powyżej w pkt III) okazać się może , że lokalne instytucje teoretycznie powinny mieć na stanie jakieś nieruchomości nabyte przez Skarb Państwa, które koniecznie muszą się znaleźć bo inaczej zabierze się za nich prokuratura (cytat nr 2). Jednocześnie jednak komplet posiadanych przez nie dokumentów, zapisów rejestrów itp wyklucza że prawa Skarbu Państwa do tych nieruchomości kiedykolwiek istniały (cytat nr 1).
b) Po drugie dlatego, że niezależnie od tego jaka jest przyczyna bałaganu na stanie prawnym nieruchomości to wzmiankowane orzecznictwo SN jednoznacznie i w sposób wiążący determinuje jak ma być on przez lokalne instytucje porządkowany. W szczególności:
Niestety orzecznictwo SN nie uregulowało sposobu komunikacji efektów tego porządkowania np świeżo upieczonym właścicielom nieruchomości , którzy nabyli swoją własność w oparciu o ustawowo gwarantowaną wiarygodność ksiąg wieczystych (która obwiązuje przy wykonywaniu szeregu czynności np. obrót na rynku nieruchomości, obrót kredytami hipotecznymi, zameldowanie, podpisywanie umów dotyczących nieruchomości z innymi podmiotami np umowy o media etc). Sprawia to, że lokalne instytucje cierpią poważny deficyt argumentów w kwestii komunikowania nie tylko takiemu świeżo upieczonemu właścicielowi nieruchomości, że nie jest jej właścicielem , bo Skarb Państwa nabył ją ale nie objął prawie 100 lat temu. Szczególnie gdy ów właściciel bez problemu ją nabył, ujawnił swoje prawa w księgach wieczystych, obciążył kredytem hipotecznym, zameldował się w niej po przedłożeniu wymaganych dokumentów, podpisał umowę na dostawę całego zestawu mediów etc
W tej sytuacji nie powinno dziwić, że lokalne instytucje unikają jak mogą komunikowania takich trudnych kwestii właścicielom i działają jakby cierpiały na rozdwojenie jaźni.
Wobec powyższego nie powinno też dziwić, że jeden z najbardziej ogarniętych lokalnych urzędników z jakimi mieliśmy do czynienia rzucił w którymś momencie papierami oraz udał się na emigrację na Islandię. Jak plotka głosi zajmuje się tam nie pracą urzędową, ale filetowaniem łososia. A to, że po sąsiedzku raz na jakiś czas wybuchają wulkany najwyraźniej uznaje za zmianę środowiska na zdecydowanie bardziej uspokajające ;-)
"(...)wydaje się, iż aktualny Burmistrz Miasta M(...), tak jak i poprzedni i zapewne następny, nie będzie w stanie samodzielnie rozwiązać przedmiotowej sytuacji.
Dlatego też mając na uwadze zaangażowanie Wojewody w przedmiotowe zagadnienie oraz być może posiadane doświadczenie z innych gmin w województwie m(...), zwracam się do organu nadzoru z uprzejmą prośbą o przedstawienie ewentualnych działań po stronie Burmistrza, o ile takowe w ogóle są oraz o ile uciekły one z pola widzenia Urzędu Miasta M(...), które w pełni wyczerpałyby oczekiwania stawiane przez Wojewodę Burmistrzowi Miasta M(...) w sprawie LEX.-1.40.254.2017.JJ. Nie chcą pogłębiać problemu, który wydaje się jest zdecydowanie szerszy aniżeli ,.sprawa ulicy B(...)", ocena sytuacji w tym zakresie ze strony Wojewody może ukierunkować dalsze postępowanie Urzędu Miasta M(...), w taki sposób aby działania Gminy M(...) nie budziły wątpliwości z punktu widzenia poszanowania praworządności z jednoczesnym zachowaniem ich racjonalności."
sygn. GNPP.007.1.2017.KK; 31.07.2017
Nie musimy chyba mówić, że lokalny urzędnik dający feedback (albo jak kto woli błagający o pomoc) swój organ nadzoru został przez niego wysłany na przysłowiowe "drzewo".
To czemu dualizm prawno-traktatowy podnosi lokalnym instytucjom ciśnienie do poziomu rozpaczliwego błagania o pomoc wyjaśnił inny urzędnik: przy okazji reprywatyzacji pewnych nieruchomości dotkniętych dualizmem prawno-traktatowym
"Były wójt jest też przekonany, iż paradoksalnie najmniej stracą mieszkańcy. (...) Ale co najciekawsze mówi, że - spadkobiercy Grocholskich mogą też wystąpić o zwrot utraconych dochodów, nawet za okres ostatnich 10 lat – od państwa, od gminy i od obecnie władających gruntami. - Zakłada też , - że państwo po wypłacie odszkodowań, a to niebagatelna kwota - wystąpi z regresem do gminy, która winna czerpać dochody z tych gruntów… Może też tak być, że tam gdzie strata będzie mieć duże rozmiary, milionowe kwoty, ręce we wszystko włoży prokurator i zada pytanie: dlaczego gmina nie czerpała dochodów do których była zobowiązana?"
( http://www.pogotowiedziennikarskie.pl/.../kpina-z-prawa... ; Monika Hebda-Dziedzic; 13.08.2014)
Z powyższych cytatów wyłania się obrazek dylematów lokalnych instytucji, który jest makabryczny niczym hallowenowa dekoracja z supermarketu. I to z co najmniej dwóch powodów:
a) Po pierwsze dlatego, że na skutek ustaleń dokonywanych na ponadlokalnym szczeblu (np w procesie reprywatyzacji czy na skutek innych działań podejmowanych w stosunku do nabytego-nieobjętego mienia Skarbu Państwa - więcej o nabytym-nieobjętym mieniu powyżej w pkt III) okazać się może , że lokalne instytucje teoretycznie powinny mieć na stanie jakieś nieruchomości nabyte przez Skarb Państwa, które koniecznie muszą się znaleźć bo inaczej zabierze się za nich prokuratura (cytat nr 2). Jednocześnie jednak komplet posiadanych przez nie dokumentów, zapisów rejestrów itp wyklucza że prawa Skarbu Państwa do tych nieruchomości kiedykolwiek istniały (cytat nr 1).
b) Po drugie dlatego, że niezależnie od tego jaka jest przyczyna bałaganu na stanie prawnym nieruchomości to wzmiankowane orzecznictwo SN jednoznacznie i w sposób wiążący determinuje jak ma być on przez lokalne instytucje porządkowany. W szczególności:
- wobec wiążącego orzecznictwa SN dotyczącego braku domniemania wiarygodności działu I-O, dla lokalnych instytucji nie są wiążące zapisy ksiąg wieczystych i wystawiana na ich podstawie dokumentacja pomimo, iż odzwierciedlają one sytuacje prawną uznawaną w okresie PKWN/PRL (a niejednokrotnie również II RP)
- wobec orzecznictwa SN dotyczącego reformy rolnej, lokalne instytucje są związane tym, że nieruchomości podlegające reformie rolnej na stanie prawnym z 13 września 1944 roku zostały przez państwo nabyte z tym dniem, nawet jeżeli nie podlegały przejęciu w/g prawa obowiązującego w PKWN/PRL (a niejednokrotnie również II RP)
Niestety orzecznictwo SN nie uregulowało sposobu komunikacji efektów tego porządkowania np świeżo upieczonym właścicielom nieruchomości , którzy nabyli swoją własność w oparciu o ustawowo gwarantowaną wiarygodność ksiąg wieczystych (która obwiązuje przy wykonywaniu szeregu czynności np. obrót na rynku nieruchomości, obrót kredytami hipotecznymi, zameldowanie, podpisywanie umów dotyczących nieruchomości z innymi podmiotami np umowy o media etc). Sprawia to, że lokalne instytucje cierpią poważny deficyt argumentów w kwestii komunikowania nie tylko takiemu świeżo upieczonemu właścicielowi nieruchomości, że nie jest jej właścicielem , bo Skarb Państwa nabył ją ale nie objął prawie 100 lat temu. Szczególnie gdy ów właściciel bez problemu ją nabył, ujawnił swoje prawa w księgach wieczystych, obciążył kredytem hipotecznym, zameldował się w niej po przedłożeniu wymaganych dokumentów, podpisał umowę na dostawę całego zestawu mediów etc
W tej sytuacji nie powinno dziwić, że lokalne instytucje unikają jak mogą komunikowania takich trudnych kwestii właścicielom i działają jakby cierpiały na rozdwojenie jaźni.
Wobec powyższego nie powinno też dziwić, że jeden z najbardziej ogarniętych lokalnych urzędników z jakimi mieliśmy do czynienia rzucił w którymś momencie papierami oraz udał się na emigrację na Islandię. Jak plotka głosi zajmuje się tam nie pracą urzędową, ale filetowaniem łososia. A to, że po sąsiedzku raz na jakiś czas wybuchają wulkany najwyraźniej uznaje za zmianę środowiska na zdecydowanie bardziej uspokajające ;-)
V. Smoke screeny i ich radosne konsekwencje (czyli dylematy prawno-traktatowe)
Powstaje pytanie skoro wszystko jest takie proste jak opisujemy i widoczne w tak oczywisty sposób, to dlaczego mądre głowy najbardziej eksponowanych (i sowicie opłacanych z naszych podatków) stanowiskach do tej pory udają, ze nie ma problemu, który potencjalnie stanowi duże niebezpieczeństwo nie tylko dla funkcjonowania III RP, ale też obowiązującego porządku międzynarodowego.
Otóż podejrzewany, że "niezauważenie" tego dobrze widocznego "od dołu" problemu umożliwiają dwa zjawiska, których dla odmiany nie można już było nie zauważyć.
Otóż podejrzewany, że "niezauważenie" tego dobrze widocznego "od dołu" problemu umożliwiają dwa zjawiska, których dla odmiany nie można już było nie zauważyć.
1. Brak jawności postępowań.
Aby sam fakt istnienia dualizmu prawno-traktatowego i jego geneza stały się jasne dla każdego wystarczy tylko położyć obok siebie dwa zestawy praw własności; te wynikające z zapisów ksiąg wieczystych i spójnej z nimi dokumentacji oraz te w które są przyjmowane za wiążący stan prawny/ stan faktyczny przez instytucje III RP w trakcie prowadzonych postępowań.
Zgodnie z zapisami obowiązujących ustaw (w tym Konstytucji RP) gwarantujących jawność postępowań i wszelkiego rodzaju instytucjonalnych ustaleń, taka sytuacja powinna zaistnieć w każdym prowadzonym postępowaniu przed każdą instytucją III RP. Począwszy od trywialnych postępowań o zaświadczenie czy postępowań budowlanych, a kończąc na postępowaniach sądowych i prokuratorskich.
Co więcej wydawać by się mogło iż egzekwowanie zasady jawności postępowań/ustaleń w sprawach związanych z nieruchomościami powinno być najwyższym priorytetem. Chociażby po to, by uporządkować tzw "komunistyczny bałagan" na nieruchomościach będący spadkiem po poprzednim systemie.
I mówiąc szczerze właśnie liczenie na to, że w końcu w jakimś postępowaniu ujawnione zostaną informacje o tym, skąd biorą się rewelacje, które przyjmuję się w postepowaniach za stan prawny/faktyczny nieruchomości przy ul K 53 w M, jest genezą naszych niekończących się najróżniejszych wniosków , skarg, zażaleń etc. Jednak jak pokazuje sam wolumen korespondencji (1000+) i ilość wszczętych z naszej inicjatywy postępowań w różnym trybie (100+) , instytucje państwowe wszelkiej instancji i maści mają , przynajmniej w swoim przekonaniu, jakąś postawę prawną by w przypadku wystąpienia dualizmu prawno-traktatowego nie dołączać do akt sprawy informacji które przyjmują za stan prawny i faktyczny nieruchomości. Potwierdza to fakt, że naruszenia prawa w takim stosunku do jawności postępowań/ustaleń nie dopatrzyła się nie tylko prokuratura i sądy. Rzecznik Praw Obywatelskich również nie zgłosił zastrzeżeń, pomimo iż takie działanie instytucji IIIRP uniemożliwia należną obronę interesu prawnego właścicielom nieruchomości dotkniętych dualizmem prawno-traktatowym. I wydawać by się mogło iż chociażby z tego powodu opisane działanie powinno znaleźć się w orbicie jego zainteresowań jako przejaw instytucjonalnego mobbingu. Awersja do jawnej konfrontacji obydwu zestawów informacji pojawia się wszystkich znanych nam przypadkach występowania dualizmu prawno-traktatowego na nieruchomościach.
Jak łatwo ustalić podstawy prawnej dla powyższych zachowań instytucji III RP nie można znaleźć w ustawach. Podejrzewać więc można, że jest ono przejawem jakichś utrwalonych linii orzeczniczych. Chociażby dlatego, że jak wspomnieliśmy powyżej spotkać je można również w postępowaniach sądowych o których prawidłowości potwierdziły wyższe instancje i rzecznik dyscyplinarny sądu.
Bez względu na to co jest podstawą prawną niejawnego ustalania stanu prawnego/faktycznego w postępowaniach dotyczących nieruchomości dotkniętych dualizmem prawno-traktatowym, faktem pozostaje iż brak jawności sprawia, iż na pozór może on wyglądać jak ów mityczny "komunistyczny" bałagan którego od ponad 30 lat z jakiś tajemniczych przyczyn nie daje się uporządkować
Dziwić się więc można dlaczego żadna z tęgich głów w najwyższych instytucjach w państwie (sowicie opłacana z naszych podatków) nie zdołała sobie skojarzyć braku jawności w ustalaniu stanu prawnego nieruchomości z niemożliwym do uporządkowania „komunistycznym bałaganem”. A następnie nie zadała sobie pytania czy przypadkiem ten brak jawności w sprawach związanych z nieruchomościami nie sprawia iż ten niemożliwy do uporządkowania mityczny "komunistyczny bałagan” na nieruchomościach nie ma w części przypadków znacznie późniejszego rodowodu i czy ten rodowód nie ma sam w sobie naprawdę poważnych konsekwencji. Ale być może zbyt wiele wymagamy od sowicie opłacanych z naszych podatków tęgich głów ;-)
Zgodnie z zapisami obowiązujących ustaw (w tym Konstytucji RP) gwarantujących jawność postępowań i wszelkiego rodzaju instytucjonalnych ustaleń, taka sytuacja powinna zaistnieć w każdym prowadzonym postępowaniu przed każdą instytucją III RP. Począwszy od trywialnych postępowań o zaświadczenie czy postępowań budowlanych, a kończąc na postępowaniach sądowych i prokuratorskich.
Co więcej wydawać by się mogło iż egzekwowanie zasady jawności postępowań/ustaleń w sprawach związanych z nieruchomościami powinno być najwyższym priorytetem. Chociażby po to, by uporządkować tzw "komunistyczny bałagan" na nieruchomościach będący spadkiem po poprzednim systemie.
I mówiąc szczerze właśnie liczenie na to, że w końcu w jakimś postępowaniu ujawnione zostaną informacje o tym, skąd biorą się rewelacje, które przyjmuję się w postepowaniach za stan prawny/faktyczny nieruchomości przy ul K 53 w M, jest genezą naszych niekończących się najróżniejszych wniosków , skarg, zażaleń etc. Jednak jak pokazuje sam wolumen korespondencji (1000+) i ilość wszczętych z naszej inicjatywy postępowań w różnym trybie (100+) , instytucje państwowe wszelkiej instancji i maści mają , przynajmniej w swoim przekonaniu, jakąś postawę prawną by w przypadku wystąpienia dualizmu prawno-traktatowego nie dołączać do akt sprawy informacji które przyjmują za stan prawny i faktyczny nieruchomości. Potwierdza to fakt, że naruszenia prawa w takim stosunku do jawności postępowań/ustaleń nie dopatrzyła się nie tylko prokuratura i sądy. Rzecznik Praw Obywatelskich również nie zgłosił zastrzeżeń, pomimo iż takie działanie instytucji IIIRP uniemożliwia należną obronę interesu prawnego właścicielom nieruchomości dotkniętych dualizmem prawno-traktatowym. I wydawać by się mogło iż chociażby z tego powodu opisane działanie powinno znaleźć się w orbicie jego zainteresowań jako przejaw instytucjonalnego mobbingu. Awersja do jawnej konfrontacji obydwu zestawów informacji pojawia się wszystkich znanych nam przypadkach występowania dualizmu prawno-traktatowego na nieruchomościach.
Jak łatwo ustalić podstawy prawnej dla powyższych zachowań instytucji III RP nie można znaleźć w ustawach. Podejrzewać więc można, że jest ono przejawem jakichś utrwalonych linii orzeczniczych. Chociażby dlatego, że jak wspomnieliśmy powyżej spotkać je można również w postępowaniach sądowych o których prawidłowości potwierdziły wyższe instancje i rzecznik dyscyplinarny sądu.
Bez względu na to co jest podstawą prawną niejawnego ustalania stanu prawnego/faktycznego w postępowaniach dotyczących nieruchomości dotkniętych dualizmem prawno-traktatowym, faktem pozostaje iż brak jawności sprawia, iż na pozór może on wyglądać jak ów mityczny "komunistyczny" bałagan którego od ponad 30 lat z jakiś tajemniczych przyczyn nie daje się uporządkować
Dziwić się więc można dlaczego żadna z tęgich głów w najwyższych instytucjach w państwie (sowicie opłacana z naszych podatków) nie zdołała sobie skojarzyć braku jawności w ustalaniu stanu prawnego nieruchomości z niemożliwym do uporządkowania „komunistycznym bałaganem”. A następnie nie zadała sobie pytania czy przypadkiem ten brak jawności w sprawach związanych z nieruchomościami nie sprawia iż ten niemożliwy do uporządkowania mityczny "komunistyczny bałagan” na nieruchomościach nie ma w części przypadków znacznie późniejszego rodowodu i czy ten rodowód nie ma sam w sobie naprawdę poważnych konsekwencji. Ale być może zbyt wiele wymagamy od sowicie opłacanych z naszych podatków tęgich głów ;-)
2. Niedrożna ścieżka feedbacku czyli gwóźdź programu
Przy drożnej ścieżce feedbacku nietrafione orzecznictwo nie powinno być problemem. Nawet gdyby SN orzekł o istnieniu krasnoludków, to przy pierwszej próbie implementacji takiego orzecznictwa oczywistym by się stało iż kreuje ono całkowitą fikcję i informacja o tym zostałaby przekazana przewidzianą dla takiej sytuacji drogą do organu, który ma możliwość podjęcia formalnych kroków w celu korekty takiego orzecznictwa.
Tak więc już sam fakt pozostawania od kilkudziesięciu lat w obiegu prawnym orzecznictwa SN, które "produkuje" alternatywne prawa do nieruchomości w oparciu o inny porządek prawny niż ustawowy oraz "odpina" ustawowo gwarantowane prawa do nieruchomości od terenu III RP jest konkluzywnym i niepodważalnym dowodem na niedrożną ścieżkę feedbacku.
Tzw "sprawa nieruchomości przy ul K 53 w M" nie udowodniła więc samej niedrożności ścieżki feedbacku, ale pokazała iż jest ona niedrożna nie gdzieś „na dole”, ale właśnie na poziomie najwyższych organów w państwie, które teoretycznie po otrzymaniu informacji o efektach ubocznych orzecznictwa SN powinny podjąć natychmiastowe działania celem ich wyeliminowania .
A swoją drogą to nawet mistrz Bareja na szczycie swojej formy by nie wymyślił najwyższych organów w państwie, które nie reagują na informacje, że podległe im instytucje nie działają w ustawowym porządku uprawnym (wynikającym z Traktatu Wersalskiego/Traktatu Poczdamskiego), ale swoim działaniem uwiarygadniają bezpośrednią ciągłość prawną z Generalnym Gubernatorstwem (czyli obowiązywanie Traktatu Brzeskiego/Paktu Ribbentrop-Mołotow).
I nawet na spółkę z Monty Pytonem mistrz Bareja by pewnie nie wymyślił, że np Kancelaria Premiera czy SN nie reaguje na takie informacje, bo... zostały podane w niewłaściwej formie, są sygnalizowane na przykładzie niewielkiej nieruchomości, jakiś ich szeregowy urzędnik uważa, że zajęcie się nimi nie leży w zakresie jego ściśle zdefiniowanych obowiązków lub twierdzi, ze nie rozumie o co chodzi. I nikt ale to nikt w obrębie administracji rządowej czy najwyższych organów sądownictwa nie czuje się na tyle odpowiedzialny za interes państwa by tą sytuacje przynajmniej dostrzec i spróbować zaadresować.
Tak więc już sam fakt pozostawania od kilkudziesięciu lat w obiegu prawnym orzecznictwa SN, które "produkuje" alternatywne prawa do nieruchomości w oparciu o inny porządek prawny niż ustawowy oraz "odpina" ustawowo gwarantowane prawa do nieruchomości od terenu III RP jest konkluzywnym i niepodważalnym dowodem na niedrożną ścieżkę feedbacku.
Tzw "sprawa nieruchomości przy ul K 53 w M" nie udowodniła więc samej niedrożności ścieżki feedbacku, ale pokazała iż jest ona niedrożna nie gdzieś „na dole”, ale właśnie na poziomie najwyższych organów w państwie, które teoretycznie po otrzymaniu informacji o efektach ubocznych orzecznictwa SN powinny podjąć natychmiastowe działania celem ich wyeliminowania .
A swoją drogą to nawet mistrz Bareja na szczycie swojej formy by nie wymyślił najwyższych organów w państwie, które nie reagują na informacje, że podległe im instytucje nie działają w ustawowym porządku uprawnym (wynikającym z Traktatu Wersalskiego/Traktatu Poczdamskiego), ale swoim działaniem uwiarygadniają bezpośrednią ciągłość prawną z Generalnym Gubernatorstwem (czyli obowiązywanie Traktatu Brzeskiego/Paktu Ribbentrop-Mołotow).
I nawet na spółkę z Monty Pytonem mistrz Bareja by pewnie nie wymyślił, że np Kancelaria Premiera czy SN nie reaguje na takie informacje, bo... zostały podane w niewłaściwej formie, są sygnalizowane na przykładzie niewielkiej nieruchomości, jakiś ich szeregowy urzędnik uważa, że zajęcie się nimi nie leży w zakresie jego ściśle zdefiniowanych obowiązków lub twierdzi, ze nie rozumie o co chodzi. I nikt ale to nikt w obrębie administracji rządowej czy najwyższych organów sądownictwa nie czuje się na tyle odpowiedzialny za interes państwa by tą sytuacje przynajmniej dostrzec i spróbować zaadresować.
3. Radosne konsekwencje czyli dylematy prawno-traktatowe
Chyba najwyższym organom w państwie zabrakło wyobraźni, by zauważyć, że kontrowersyjne orzecznictwo samo w sobie jest tylko jakąś tam interpretacją prawa. Jednak utrzymywanie go w obiegu prawnym , przy pełnej świadomości jego efektów ubocznych jest już świadomym wyrażeniem woli czyli celową polityką państwa.
A jeżeli polityką państwa jest uznawanie za wiążące przymusowych czynności z okresu Generalnego Gubernatorstwa (których za wiążące nie uznawał PKWN/PRL), to zaczyna się robić naprawdę grubo. Jest to nie tylko ni mniej nie więcej tylko przyznanie się do ciągłości prawnej z tym tworem para-państwowym , ale także uznanie wiążącego charakteru paktu Ribbentrop-Mołotow. Co przekłada się na:
a) przyjęcie, że roszczenia wszystkich podmiotów poszkodowanych przez Generalne Gubernatorstwo powinny być kierowane do IIIRP
b) uznanie iż III RP nie może mieć roszczeń reparacyjnych z okres II WŚ (bo następca prawny nie może mieć roszczeń z tytułu działań poprzednika stanowiąc z nim nierozerwalną ciągłość prawną)
c) zakwestionowanie aktualnych granice IIIRP (wynikających jednak z ciągłości na linii IIRP - PKWN/PRL - IIIRP, a nie ciągłości na linii GG-IIIRP) oraz aktualnych granic kilku innych państw, których sytuacja jest inna gdy obowiązuje Traktat Wersalski/Traktat Poczdamski, a inna gdy wiążący jest Traktat Brzeski/Pakt Ribbentrop - Mołotow
d) uznanie iż to co wyprawia Federacja Rosyjska na Ukrainie to jest istotnie jej wewnętrzną „operacją specjalną”, a pomoc Ukrainie to jest nieuprawniona ingerencja w jej wewnętrzne sprawy .
Być może nie adresowanie problemu spektakularnych efektów ubocznych orzecznictwa SN przez zatkanie ścieżki feedbacku jest krótkoterminowo wygodne dla jakichś wysoko postawionych funkcjonariuszy państwowych, którzy w innej sytuacji musieliby zainicjować i solidnie uzasadnić konieczność korekty orzecznictwa SN (oraz wytłumaczyć się z odwlekania przez kilkadziesiąt lat tej korekty). Jednak uważamy, że należy tym wysoko postawionym funkcjonariuszom wyjaśnić, że ich (krótkoterminowy) interes w postaci możliwości odsuwania od siebie stresujących i pracochłonnych spraw i (długoterminowy) interes państwa nie zawsze są tożsame. A w ostatecznym rozrachunku długość interesu czasami ma jednak znaczenie ;-)
A jeżeli polityką państwa jest uznawanie za wiążące przymusowych czynności z okresu Generalnego Gubernatorstwa (których za wiążące nie uznawał PKWN/PRL), to zaczyna się robić naprawdę grubo. Jest to nie tylko ni mniej nie więcej tylko przyznanie się do ciągłości prawnej z tym tworem para-państwowym , ale także uznanie wiążącego charakteru paktu Ribbentrop-Mołotow. Co przekłada się na:
a) przyjęcie, że roszczenia wszystkich podmiotów poszkodowanych przez Generalne Gubernatorstwo powinny być kierowane do IIIRP
b) uznanie iż III RP nie może mieć roszczeń reparacyjnych z okres II WŚ (bo następca prawny nie może mieć roszczeń z tytułu działań poprzednika stanowiąc z nim nierozerwalną ciągłość prawną)
c) zakwestionowanie aktualnych granice IIIRP (wynikających jednak z ciągłości na linii IIRP - PKWN/PRL - IIIRP, a nie ciągłości na linii GG-IIIRP) oraz aktualnych granic kilku innych państw, których sytuacja jest inna gdy obowiązuje Traktat Wersalski/Traktat Poczdamski, a inna gdy wiążący jest Traktat Brzeski/Pakt Ribbentrop - Mołotow
d) uznanie iż to co wyprawia Federacja Rosyjska na Ukrainie to jest istotnie jej wewnętrzną „operacją specjalną”, a pomoc Ukrainie to jest nieuprawniona ingerencja w jej wewnętrzne sprawy .
Być może nie adresowanie problemu spektakularnych efektów ubocznych orzecznictwa SN przez zatkanie ścieżki feedbacku jest krótkoterminowo wygodne dla jakichś wysoko postawionych funkcjonariuszy państwowych, którzy w innej sytuacji musieliby zainicjować i solidnie uzasadnić konieczność korekty orzecznictwa SN (oraz wytłumaczyć się z odwlekania przez kilkadziesiąt lat tej korekty). Jednak uważamy, że należy tym wysoko postawionym funkcjonariuszom wyjaśnić, że ich (krótkoterminowy) interes w postaci możliwości odsuwania od siebie stresujących i pracochłonnych spraw i (długoterminowy) interes państwa nie zawsze są tożsame. A w ostatecznym rozrachunku długość interesu czasami ma jednak znaczenie ;-)
VI. Co będzie w Dzienniku XVIII?
Jak widać okazało się, że nasz interes jako właścicieli nieruchomości i interes III RP są ze sobą właściwie perfekcyjnie zbieżne.
Nam zależy na wyjaśnieniu zamieszania wokół praw własności do nieruchomości jaki wygenerował dualizm prawno-traktatowy oraz uzyskaniu zadośćuczynienia za straty poniesione na skutek tzw "sprawy nieruchomości przy ul K 53 w M".
Natomiast w interesie III RP jest wyprostowanie sprawy z takim hukiem, by nikomu zainteresowanemu wykazaniem obowiązywania paktu Ribbentrop- Mołotow nie przyszło nawet do głowy, że dotychczasowe działania instytucji IIIRP wynikają z czegokolwiek innego niż karygodnej pomyłki.
Uważamy, że sprawę powinno w pełni załatwić 200 mln PLN zadośćuczynienia, które Skarb Państwa będzie następnie dochodził z prywatnego majątku tych kilku tysięcy funkcjonariuszy państwowych , którzy przez kilkadziesiąt lat pieczołowicie konserwowali niedrożność ścieżki feedbacku oraz brak jawności przy ustalaniu staniu prawnego/faktycznego nieruchomości i nie zauważali tego czego zauważyć teoretycznie nie mogli czyli efektów ubocznych pewnych orzeczeń SN, które z urzędu powinni skorygować. I nie jest to bynajmniej przejaw jakiejś żądzy zemsty z naszej strony, wręcz przeciwnie jest to wyrazem życzliwego pragnienia ich skutecznego przeszkolenia.
Nam zależy na wyjaśnieniu zamieszania wokół praw własności do nieruchomości jaki wygenerował dualizm prawno-traktatowy oraz uzyskaniu zadośćuczynienia za straty poniesione na skutek tzw "sprawy nieruchomości przy ul K 53 w M".
Natomiast w interesie III RP jest wyprostowanie sprawy z takim hukiem, by nikomu zainteresowanemu wykazaniem obowiązywania paktu Ribbentrop- Mołotow nie przyszło nawet do głowy, że dotychczasowe działania instytucji IIIRP wynikają z czegokolwiek innego niż karygodnej pomyłki.
Uważamy, że sprawę powinno w pełni załatwić 200 mln PLN zadośćuczynienia, które Skarb Państwa będzie następnie dochodził z prywatnego majątku tych kilku tysięcy funkcjonariuszy państwowych , którzy przez kilkadziesiąt lat pieczołowicie konserwowali niedrożność ścieżki feedbacku oraz brak jawności przy ustalaniu staniu prawnego/faktycznego nieruchomości i nie zauważali tego czego zauważyć teoretycznie nie mogli czyli efektów ubocznych pewnych orzeczeń SN, które z urzędu powinni skorygować. I nie jest to bynajmniej przejaw jakiejś żądzy zemsty z naszej strony, wręcz przeciwnie jest to wyrazem życzliwego pragnienia ich skutecznego przeszkolenia.
VII. Podsumowanie Dziennika XVIII
Podsumować to można chyba tylko tak, że gdyby kompetencja i profesjonalizm umiały fruwać to pewna ilość bardzo wysokiego szczebla organów chyba właśnie opuszczałaby galaktykę.
Jakby bowiem nie patrzeć jak do tej pory:
Podsumowując. Monty Python na spółkę ze Stanisławem Bareją nie wymyśliliby chyba nic bardziej absurdalnego niż tak trwająca kilkanaście lat przygoda w krainie zabetonowanej biurokracji, która woli podważyć legalność państwa które reprezentuje (a przy okazji międzynarodowy porządek prawny w Europie środkowo-wschodniej) niż poprawić ewidentny błąd orzeczniczy.
Jakby bowiem nie patrzeć jak do tej pory:
- poinformowaliśmy naszych drogich korespondentów otwartym tekstem, że prowadzona z nimi od kilkunastu lat korespondencja dotyczy ewidentnego błędu orzeczniczego powodującego, że w pewnych warunkach instytucje IIIRP działają jakby wiążącym porządkiem prawnym była bezpośrednia ciągłość na linii Generalne Gubernatorstwo- IIIRP
- przesłaliśmy naszym drogim korespondentom obszerny materiał dowodowy pokazujący jak bez problemu można to wykazać posługując się dokumentami wystawionymi przez instytucje IIIRP. Nie ukrywaliśmy nawet przy tym, że przesyłamy im ten materiał dowodowy celem jednoznacznego udokumentowania ich stanowiska w sprawie
- przesłaliśmy naszym drogim korespondentom imponującą listę kilkuset funkcjonariuszy państwowych którzy wypowiadali się w sprawie przez ostatnich kilkanaście lat, żeby zapewnić ich iż na skutek ich radosnej bezczynności sprawy nie da się już zaadresować jako pojedynczy błąd pojedynczego funkcjonariusza, a nie błąd orzeczniczy o bardzo szerokim spektrum odziaływania
- poinformowaliśmy naszych drogich korespondentów, że przez swoją dotychczasową reakcję bynajmniej nie zakwestionowali istnienia wskazanego im błędu, ale wskazali, że kompletnie niedrożna jest tzw. ścieżka feedbacku umożliwiająca ich skuteczne zgłaszanie. Co budzi podejrzenia nie tylko jak duża jest skala odziaływania wskazanego błędu, ale jakie jeszcze ciekawe błędy orzecznicze funkcjonują powodując cokolwiek nieoczekiwane efekty.
Podsumowując. Monty Python na spółkę ze Stanisławem Bareją nie wymyśliliby chyba nic bardziej absurdalnego niż tak trwająca kilkanaście lat przygoda w krainie zabetonowanej biurokracji, która woli podważyć legalność państwa które reprezentuje (a przy okazji międzynarodowy porządek prawny w Europie środkowo-wschodniej) niż poprawić ewidentny błąd orzeczniczy.
od kiedy uniemozliwia nam się usunięcie zagrozenia zdrowia w budynku w którym mieszkamy. |
od kiedy zostaliśmy zmuszeni do opuszczenia domu. |
od kiedy zorientowaliśmy się, że gminno-powiatowym instytucjom coś się poprzestawiało. |