Monstrualna korupcja czy zrobieni klasycznie w trąbę?
|
|
1. Sprawa cywilna czy mur milczenia
Zabytki miasteczka M***
Przez długi okres czasu wierzyliśmy, że mamy do czynienia z jakimś kolosalnym nieporozumieniem. W końcu nie co dzień się zdarza, aby cała struktura państwowa od poziomu powiatowego do ministerstwa zachowywała się jakby żyła w alternatywnej rzeczywistości.
Poszliśmy więc pogadać. Właściwie to można nawet powiedzieć, że byliśmy nachalni jeśli chodzi o chęć pogadania. Odbyliśmy aż cztery rozmowy w jednostkach nadrzędnych, kontrolujących (teoretycznie) to co robi powiatowy nadzór budowlany: dwie w WINB (Wojewódzki Inspektorat Nadzoru Budowlanego), i dwie w GUNB (Główny Urząd Nadzoru Budowlanego). I napotkaliśmy na ... mur.
Urzędnicy z którymi rozmawialiśmy uparcie twierdzili, że nic nie mogą zrobić, bo to sprawa cywilna i w związku z tym nic nie mają sobie do zarzucenia. Hmm.... Sprawami cywilnymi zajmujemy się w Sądzie do Nadzoru Budowlanego poszliśmy ze sprawa budowlaną. Czy ktokolwiek przeczytał akta sprawy???
Przez moment bawiliśmy się myślą, że może do nadzoru budowlanego dotarły hulające po miasteczku plotki, że coś jest nie tak z naszymi prawami własności. Jakby na to nie patrzeć uniemożliwianie mieszkania komuś kto nie ma i tak prawa w tym miejscu mieszkać na przestępstwo nie wygląda. Podobnie jak spowodowanie uszczerbku na zdrowiu u kogoś kto doznał go tam gdzie nie miał żadnego interesu przebywać. Wszystko super. Tylko jeżeli nasze prawa własności są niepodważalne (a tak wynika ze znanych nam dokumentów i ksiąg wieczystych) to kochani budowlańcy wygląda na to, że jesteście po uszy w czymś co wygląda jak....... pospolite przestępstwo. No cóż! Gratulacje!
W każdym razie to czy jesteśmy właścicielami w zakresie ujawnionym w księgach wieczystych czy nie, nie powinno Nadzoru Budowlanego obchodzić. W jego gestii są sprawy budowlane i tylko tym się powinien zajmować. A już na pewno nie powinien dać się wkręcić w wymuszanie utrzymywania budynku w stanie który powoduje rozstrój zdrowia właścicieli znajdujących się w nim mieszkań, bo coś ktoś w zaufaniu powiedział. Coś czego nawet nie można umieścić w aktach sprawy. Tym bardziej, że nasze prawa są ujawnione w księgach wieczystych, z których wypisy załączyliśmy do akt sprawy. A jeżeli jakiekolwiek dokumenty kwestionujące stan w nich ujawniony istnieją - to hmm... widocznie są one tak ewidentnie lewe, że nikt nawet nie usiłował nam ich pokazać.
Na razie wszystko wskazuje na to, że sprawa się będzie ciągnęła latami tak jak to obiecywały osoby z którymi jest związana jest pani Sąsiadka... Sprawa cywilna? Nie w definicji jaka my znamy.
I co pan na to, Panie Ministrze Transportu! Jak można było dopuścic do wygenerowania takiego absurdu wokół małego domku w podwarszawskiej miejscowości !!! Czy pan jest pan pewien, że pan cokolwiek jeszcze kontroluje???
Poniżej ostanie próby dowiedzenia się w oparciu o jakie informacje Nadzór Budowlany działa niestety nikt nie był zainteresowany udzieleniem wyjaśnień.
Poszliśmy więc pogadać. Właściwie to można nawet powiedzieć, że byliśmy nachalni jeśli chodzi o chęć pogadania. Odbyliśmy aż cztery rozmowy w jednostkach nadrzędnych, kontrolujących (teoretycznie) to co robi powiatowy nadzór budowlany: dwie w WINB (Wojewódzki Inspektorat Nadzoru Budowlanego), i dwie w GUNB (Główny Urząd Nadzoru Budowlanego). I napotkaliśmy na ... mur.
Urzędnicy z którymi rozmawialiśmy uparcie twierdzili, że nic nie mogą zrobić, bo to sprawa cywilna i w związku z tym nic nie mają sobie do zarzucenia. Hmm.... Sprawami cywilnymi zajmujemy się w Sądzie do Nadzoru Budowlanego poszliśmy ze sprawa budowlaną. Czy ktokolwiek przeczytał akta sprawy???
Przez moment bawiliśmy się myślą, że może do nadzoru budowlanego dotarły hulające po miasteczku plotki, że coś jest nie tak z naszymi prawami własności. Jakby na to nie patrzeć uniemożliwianie mieszkania komuś kto nie ma i tak prawa w tym miejscu mieszkać na przestępstwo nie wygląda. Podobnie jak spowodowanie uszczerbku na zdrowiu u kogoś kto doznał go tam gdzie nie miał żadnego interesu przebywać. Wszystko super. Tylko jeżeli nasze prawa własności są niepodważalne (a tak wynika ze znanych nam dokumentów i ksiąg wieczystych) to kochani budowlańcy wygląda na to, że jesteście po uszy w czymś co wygląda jak....... pospolite przestępstwo. No cóż! Gratulacje!
W każdym razie to czy jesteśmy właścicielami w zakresie ujawnionym w księgach wieczystych czy nie, nie powinno Nadzoru Budowlanego obchodzić. W jego gestii są sprawy budowlane i tylko tym się powinien zajmować. A już na pewno nie powinien dać się wkręcić w wymuszanie utrzymywania budynku w stanie który powoduje rozstrój zdrowia właścicieli znajdujących się w nim mieszkań, bo coś ktoś w zaufaniu powiedział. Coś czego nawet nie można umieścić w aktach sprawy. Tym bardziej, że nasze prawa są ujawnione w księgach wieczystych, z których wypisy załączyliśmy do akt sprawy. A jeżeli jakiekolwiek dokumenty kwestionujące stan w nich ujawniony istnieją - to hmm... widocznie są one tak ewidentnie lewe, że nikt nawet nie usiłował nam ich pokazać.
Na razie wszystko wskazuje na to, że sprawa się będzie ciągnęła latami tak jak to obiecywały osoby z którymi jest związana jest pani Sąsiadka... Sprawa cywilna? Nie w definicji jaka my znamy.
I co pan na to, Panie Ministrze Transportu! Jak można było dopuścic do wygenerowania takiego absurdu wokół małego domku w podwarszawskiej miejscowości !!! Czy pan jest pan pewien, że pan cokolwiek jeszcze kontroluje???
Poniżej ostanie próby dowiedzenia się w oparciu o jakie informacje Nadzór Budowlany działa niestety nikt nie był zainteresowany udzieleniem wyjaśnień.
2. Krótka opowieść o wyszczuciu z domu
Zabytki miasteczka M***
Na początku przez ponad rok czasu blokowano nam usuniecie zagrożenia zdrowia spowodowanego stanem budynku mieszkalnego poprzez sprzeciw wobec wykonania należnych prac budowlanych.
Pomimo iż doprowadziło to do powstania uszczerbku na zdrowiu i wymusiło konieczność wyprowadzki z domu - nie uznano tego za nieprawidłowość. Posiadamy pismo w którym pracownik Głównego Urzędu Nadzoru Budowlanego przekonuje, że struktury państwowe mają prawo do takich działań (!). Podobnego zdania jest Ministerstwo. Co innego mówią co prawda przepisy prawne, ale to już drobny szczegół na który nikt dotychczas nie zwrócił uwagi.
Ministerstwo nie dopatrzyło się również niczego zdrożnego w fakcie, że (jak się domyślamy od poziomu powiatowego) tylnymi kanałami szła informacja, że remonty, których nam nie pozwolono wykonać ... wykonaliśmy (jak rozumiemy nielegalnie). Informacja była oczywiście nieprawdziwa. Pomimo iż traktowanie tej niesprawdzonej informacji jako prawdziwej doprowadziło to do powstania uszczerbku na zdrowiu i zmusiło nas do wyprowadzki z domu Ministerstwo uznało, że wszystko jest w porządku, a informacja (mimo wykazania jej nieprawdziwości) dalej krąży sobie po różnych urzędach.
Chcielibyśmy wierzyć, że to jakaś koszmarna pomyłka, jednak jedyna zgodna ze znanym nam prawem decyzja o usunięciu sprzeciwu wobec wykonania przez nas prac została szybko zmieniona, znów uniemożliwiając nam remonty i pozwalając aby sprawa ciągnęła się kolejne miesiące (albo lata).
Z korespondencji prowadzonej z Ministerstwem i Głównego Urzędu Nadzoru Budowlanego wyłania się interesujący obraz rozumienia państwa prawa:
1) Urzędnik ma prawo do wymuszenia utrzymywania budynku mieszkalnego w stanie powodującym rozstrój zdrowia wbrew woli osoby odpowiedzialnej (pod groźbą sankcji karnych) za jego bezpieczny stan
2) Urzędnik ma prawo do doprowadzenia do uszczerbku na zdrowiu
3) Urzędnik ma prawo do wymuszenia zaprzestania zamieszkiwania we własnym domu
4) Urzędnik ma prawo do podejmowania decyzji na podstawie nieprawdziwych i niesprawdzonych informacji i nie ma obowiązku ich prostowania
5) Urzędnik ma prawo do podejmowania decyzji na podstawie informacji, których nie ma w aktach sprawy, nie ma również obowiązku ich weryfikacji.
Oczywiście jeżeli nie jesteśmy współwłaścicielami budynku - interpretacja otrzymywanych przez nas pism być może być inna. Ale informacji o tym nie ma w aktach sprawy. Naszych praw własności nikt nigdy otwarcie nie zakwestionował. Co więcej nie widzimy możliwości aby można było je zakwestionować w oparciu o legalnie powstałe dokumenty.
No cóż, panowie budowlańcy, proponujemy na waszą cześć tradycyjny budowlany toast. Po szklanie i na rusztowanie!
Scany wybranych dokumentów - ponizej
Pomimo iż doprowadziło to do powstania uszczerbku na zdrowiu i wymusiło konieczność wyprowadzki z domu - nie uznano tego za nieprawidłowość. Posiadamy pismo w którym pracownik Głównego Urzędu Nadzoru Budowlanego przekonuje, że struktury państwowe mają prawo do takich działań (!). Podobnego zdania jest Ministerstwo. Co innego mówią co prawda przepisy prawne, ale to już drobny szczegół na który nikt dotychczas nie zwrócił uwagi.
Ministerstwo nie dopatrzyło się również niczego zdrożnego w fakcie, że (jak się domyślamy od poziomu powiatowego) tylnymi kanałami szła informacja, że remonty, których nam nie pozwolono wykonać ... wykonaliśmy (jak rozumiemy nielegalnie). Informacja była oczywiście nieprawdziwa. Pomimo iż traktowanie tej niesprawdzonej informacji jako prawdziwej doprowadziło to do powstania uszczerbku na zdrowiu i zmusiło nas do wyprowadzki z domu Ministerstwo uznało, że wszystko jest w porządku, a informacja (mimo wykazania jej nieprawdziwości) dalej krąży sobie po różnych urzędach.
Chcielibyśmy wierzyć, że to jakaś koszmarna pomyłka, jednak jedyna zgodna ze znanym nam prawem decyzja o usunięciu sprzeciwu wobec wykonania przez nas prac została szybko zmieniona, znów uniemożliwiając nam remonty i pozwalając aby sprawa ciągnęła się kolejne miesiące (albo lata).
Z korespondencji prowadzonej z Ministerstwem i Głównego Urzędu Nadzoru Budowlanego wyłania się interesujący obraz rozumienia państwa prawa:
1) Urzędnik ma prawo do wymuszenia utrzymywania budynku mieszkalnego w stanie powodującym rozstrój zdrowia wbrew woli osoby odpowiedzialnej (pod groźbą sankcji karnych) za jego bezpieczny stan
2) Urzędnik ma prawo do doprowadzenia do uszczerbku na zdrowiu
3) Urzędnik ma prawo do wymuszenia zaprzestania zamieszkiwania we własnym domu
4) Urzędnik ma prawo do podejmowania decyzji na podstawie nieprawdziwych i niesprawdzonych informacji i nie ma obowiązku ich prostowania
5) Urzędnik ma prawo do podejmowania decyzji na podstawie informacji, których nie ma w aktach sprawy, nie ma również obowiązku ich weryfikacji.
Oczywiście jeżeli nie jesteśmy współwłaścicielami budynku - interpretacja otrzymywanych przez nas pism być może być inna. Ale informacji o tym nie ma w aktach sprawy. Naszych praw własności nikt nigdy otwarcie nie zakwestionował. Co więcej nie widzimy możliwości aby można było je zakwestionować w oparciu o legalnie powstałe dokumenty.
No cóż, panowie budowlańcy, proponujemy na waszą cześć tradycyjny budowlany toast. Po szklanie i na rusztowanie!
Scany wybranych dokumentów - ponizej
3. Paragraf- 22 czyli artykuł 66 Prawa Budowlanego
Zabytki miasteczka M***
W naszym miasteczku jest wiele sypiących się budynków. Na niektórych z nich wisi tabliczka z napisem "Grozi zawaleniem" pomimo to Powiatowy Nadzór Budowlany się nimi nie specjalnie interesuje. Można powiedzieć, że nikt go o tym nie zawiadomił. Ależ skąd! Osobiście poinformowaliśmy o jednym z nich, chcąc sprawdzić co się stanie. Budynek niszczeje dalej w tempie, które sugeruje, że hmm... siły natury mogły otrzymać pewną pomoc. Pomimo iż właściciele nie wykazują chęci choćby zabezpieczenia budynku przed postępującą dewastację - Powiatowy Nadzór Budowlany nie wykorzystał z art 66 Prawa Budowlanego aby przymusić do doprowadzenia obiektu do stanu bezpiecznego.
Za to Powiatowy Nadzór Budowlany prowadzi postępowanie z art 66 Prawa Budowlanego w stosunku do naszej nieruchomości. Musi budzić to zdziwienie ponieważ my CHCEMY remontować budynek, wykonaliśmy należne ekspertyzy i mamy kilka spraw w Sądzie w celu przymuszenia pani Sąsiadki do kooperacji w zakresie niezbędnym dla przeprowadzenia prac.
Co ciekawe w ramach prowadzenia postępowania z art 66 Prawa Budowlanego Powiatowy Nadzór Budowlany nałożył na nas obowiązek wykonania kosztownych ekspertyz (które pokrywają się z ekspertyzami, które już wykonaliśmy), a pieniądze za ich wykonanie ściąga jak się zdaje wyłącznie z nas, natomiast z pani Sąsiadki nie.
Oczywiście jednostki nadrzędne z Ministerstwem włącznie takiemu postępowaniu Powiatowego Nadzoru Budowlanego przyklasnęły i poświadczyły o prawidłowości tego co robi.
Powstaje więc pytanie do czego więc służy art 66 Prawa Budowlanego? Bo przecież najwyraźniej nie do zapewnienia dobrego stanu budynków.
Jaki jest cel kolejnych ekspertyz skoro zły stan budynku został już udokumentowany?
Czy chodzi o to aby na nasz koszt poświadczyć, że żadnego zagrożenia zdrowia nie ma i budynek nie wymaga remontu i w ten sposób uniemożliwić nam trwale powrót do domu? Niewątpliwie zwalniałoby to z odpowiedzialności osoby, które uniemożliwiając nam przeprowadzenie remontów doprowadziły do uszczerbku na zdrowiu i zmusiły do wyprowadzki z domu.
Dopowiadamy sobie coś? Przecież nikt takiej ekspertyzy nie podpisze!!! No cóż już jedną taką ekspertyzę wykonano. Co prawda dotyczyła budynku gospodarczego i zastała wykonana na polecenie tutejszego Sądu. Jej absurdalność nas po prostu powaliła (więcej tutaj), jednakże ostatnie pisma które otrzymaliśmy wskazują na to, że ta absurdalna ekspertyza zaczęła już żyć własnym życiem. To wszystko nie napawa optymizmem.
Nie jest to jednak koniec absurdów związanych z prowadzeniem postępowania z art 66 Prawa Budowlanego. Sam fakt prowadzenia postępowania jest wykorzystywany do uniemożliwiania doprowadzenia budynku do należnego stanu w Sądzie. Pełnomocnik pani Sąsiadki twierdzi, że jest to dowód iż nie możemy prowadzić prac żadnych prac. Nadzór Budowlany odmówił zdystansowania się od tego typu twierdzeń.
Do czego więc służy art 66 Prawa Budowlanego? Do przymuszenia do utrzymywania budynków mieszkalnych w stanie bezpiecznym, czy do przymuszania do utrzymywania w stanie w którym powoduje rozstrój zdrowia? Czy przypadkiem niepostrzeżenie art 66 Prawa Budowlanego nie wyewoluował w ogólnie akceptowane narzędzie mobbingu i szantażu?
I jeszcze jedno. Działań Nadzoru Budowlanego w sprawie art 66 nie można nawet usprawiedliwiać bezkrytyczną wiarą w plotkę o tym, że nie jesteśmy współwłaścicielami budynku, bowiem wtedy nie ściągano by z nas kosztów kosztownych ekspertyz. Prawda?
Na koniec jeszcze jedna ciekawostka. Na początku wspomnieliśmy o innym budynku na przykładzie którego chcieliśmy sprawdzić czy art 66 Prawa Budowlanego zawsze jest stosowany tak samo. Jak wspomnieliśmy w przypadku tamtego budynku art 66 Prawa Budowlanego wydaje się działać hmm... zupełnie inaczej. Czy ma to jakiś związek z faktem iż ten drugi budynek (nawiasem mówiąc zabytek wysokiej klasy) stoi na atrakcyjnej parceli w samym centrum miasta, która w przygotowywanym właśnie planie zagospodarowania przestrzennego planowana jest pod zabudowę usługową?
Za to Powiatowy Nadzór Budowlany prowadzi postępowanie z art 66 Prawa Budowlanego w stosunku do naszej nieruchomości. Musi budzić to zdziwienie ponieważ my CHCEMY remontować budynek, wykonaliśmy należne ekspertyzy i mamy kilka spraw w Sądzie w celu przymuszenia pani Sąsiadki do kooperacji w zakresie niezbędnym dla przeprowadzenia prac.
Co ciekawe w ramach prowadzenia postępowania z art 66 Prawa Budowlanego Powiatowy Nadzór Budowlany nałożył na nas obowiązek wykonania kosztownych ekspertyz (które pokrywają się z ekspertyzami, które już wykonaliśmy), a pieniądze za ich wykonanie ściąga jak się zdaje wyłącznie z nas, natomiast z pani Sąsiadki nie.
Oczywiście jednostki nadrzędne z Ministerstwem włącznie takiemu postępowaniu Powiatowego Nadzoru Budowlanego przyklasnęły i poświadczyły o prawidłowości tego co robi.
Powstaje więc pytanie do czego więc służy art 66 Prawa Budowlanego? Bo przecież najwyraźniej nie do zapewnienia dobrego stanu budynków.
Jaki jest cel kolejnych ekspertyz skoro zły stan budynku został już udokumentowany?
Czy chodzi o to aby na nasz koszt poświadczyć, że żadnego zagrożenia zdrowia nie ma i budynek nie wymaga remontu i w ten sposób uniemożliwić nam trwale powrót do domu? Niewątpliwie zwalniałoby to z odpowiedzialności osoby, które uniemożliwiając nam przeprowadzenie remontów doprowadziły do uszczerbku na zdrowiu i zmusiły do wyprowadzki z domu.
Dopowiadamy sobie coś? Przecież nikt takiej ekspertyzy nie podpisze!!! No cóż już jedną taką ekspertyzę wykonano. Co prawda dotyczyła budynku gospodarczego i zastała wykonana na polecenie tutejszego Sądu. Jej absurdalność nas po prostu powaliła (więcej tutaj), jednakże ostatnie pisma które otrzymaliśmy wskazują na to, że ta absurdalna ekspertyza zaczęła już żyć własnym życiem. To wszystko nie napawa optymizmem.
Nie jest to jednak koniec absurdów związanych z prowadzeniem postępowania z art 66 Prawa Budowlanego. Sam fakt prowadzenia postępowania jest wykorzystywany do uniemożliwiania doprowadzenia budynku do należnego stanu w Sądzie. Pełnomocnik pani Sąsiadki twierdzi, że jest to dowód iż nie możemy prowadzić prac żadnych prac. Nadzór Budowlany odmówił zdystansowania się od tego typu twierdzeń.
Do czego więc służy art 66 Prawa Budowlanego? Do przymuszenia do utrzymywania budynków mieszkalnych w stanie bezpiecznym, czy do przymuszania do utrzymywania w stanie w którym powoduje rozstrój zdrowia? Czy przypadkiem niepostrzeżenie art 66 Prawa Budowlanego nie wyewoluował w ogólnie akceptowane narzędzie mobbingu i szantażu?
I jeszcze jedno. Działań Nadzoru Budowlanego w sprawie art 66 nie można nawet usprawiedliwiać bezkrytyczną wiarą w plotkę o tym, że nie jesteśmy współwłaścicielami budynku, bowiem wtedy nie ściągano by z nas kosztów kosztownych ekspertyz. Prawda?
Na koniec jeszcze jedna ciekawostka. Na początku wspomnieliśmy o innym budynku na przykładzie którego chcieliśmy sprawdzić czy art 66 Prawa Budowlanego zawsze jest stosowany tak samo. Jak wspomnieliśmy w przypadku tamtego budynku art 66 Prawa Budowlanego wydaje się działać hmm... zupełnie inaczej. Czy ma to jakiś związek z faktem iż ten drugi budynek (nawiasem mówiąc zabytek wysokiej klasy) stoi na atrakcyjnej parceli w samym centrum miasta, która w przygotowywanym właśnie planie zagospodarowania przestrzennego planowana jest pod zabudowę usługową?
4. Ach ta samowola
Zabytki miasteczka M***
Tytułem wyjaśnienia. Z posiadanych przez nas dokumentów wynika iż prawdopodobnie ok.roku 2004 miała miejsce we współposiadanym przez nas budynku samowola budowlana polegająca na adaptacji kawałka strychu na coś co jest teraz mieszkaniem Pani Sąsiadki. Samowola nie spełniała żadnych norm i niewykluczone iż jedynym jej celem było stworzenie atrapy lokalu mieszkalnego na potrzeby podziału budynku na lokale mieszkalne. Co na to Nadzór Budowlany?
Opinie Głównego Urzędu Nadzoru Budowlanego i Ministerstwa dopiero mamy zamiar poznać. Jednak opinia Wojewódzkiego Inspektora Nadzoru Budowlanego jest już znana. Nigdy nie przypuszczaliśmy, że można poświadczyć, coś jest prawdą podpierając się dokumentem, który czarno na białym pokazuje, że to coś to nieprawda.
A jednak mamy co najmniej dwa dokumenty poświadczające, że prace budowlane (wchodzące w zakres samowoli budowlanej) zostały wykonane legalnie w oparciu o dokumenty poświadczające, że..... nie miały one miejsca.
Nikomu nie przeszkadza, że nielegalnie wykonane prace nie trzymają żadnych norm. Ani że powodują przyspieszoną dewastacje budynku i de facto uniemożliwiają wykorzystanie przestrzeni mieszkalnej powstałej w perfekcyjnie legalny sposób.
Prawdę mówiąc to czasami nie jesteśmy już pewni czy padamy ofiarą przestępstwa czy jakiejś psychozy.
Opinie Głównego Urzędu Nadzoru Budowlanego i Ministerstwa dopiero mamy zamiar poznać. Jednak opinia Wojewódzkiego Inspektora Nadzoru Budowlanego jest już znana. Nigdy nie przypuszczaliśmy, że można poświadczyć, coś jest prawdą podpierając się dokumentem, który czarno na białym pokazuje, że to coś to nieprawda.
A jednak mamy co najmniej dwa dokumenty poświadczające, że prace budowlane (wchodzące w zakres samowoli budowlanej) zostały wykonane legalnie w oparciu o dokumenty poświadczające, że..... nie miały one miejsca.
Nikomu nie przeszkadza, że nielegalnie wykonane prace nie trzymają żadnych norm. Ani że powodują przyspieszoną dewastacje budynku i de facto uniemożliwiają wykorzystanie przestrzeni mieszkalnej powstałej w perfekcyjnie legalny sposób.
Prawdę mówiąc to czasami nie jesteśmy już pewni czy padamy ofiarą przestępstwa czy jakiejś psychozy.
5. Krótko o komercyjnej inwestycji za płotem.
Zabytki miasteczka M***
Tytułem wyjaśnienia. W temacie samowoli przetestowaliśmy też co zrobi Nadzór Budowlany jeśli przekażemy mu informacje wskazujące, że budynek za naszym płotem jest prawdopodobnie samowolą budowlaną. Budynek ten znajduje się na terenie dóbr klasztornych i oprotestowanie jego "rozbudowy" rozpoczęło nasze przygody w Polsce B.
Nie była to czysta złośliwość z naszej strony. Zaintrygowało i co tu dużo mówić zaniepokoiło to, że pomimo iż budynek miał być rozbudowywany nie było o nim ani słowa w dokumentacji. Do tego był w oczywisty sposób sprzeczny w Miejscowym Planem Zagospodarowania Przestrzennego (zarówno obowiązującym w czasie jego budowy, jak i teraz). W czasie gdy był stawiany władze komunistyczne przerażone skutkami katastrofy ekologicznej zabroniły nawet budowy na tym terenie. Jakby tego było mało to klasztor najprawdopodobniej nie był wówczas właścicielem posesji tylko nią władał. Mówiąc po prostu wszystkie znaki na niebie i na ziemi wskazywały, ze ten budynek, przeciwko którego rozbudowie protestowaliśmy, nie powinien nawet istnieć.
W powiecie jednak nikomu najwyraźniej nie wydawało się dziwne, że istnieje. Nas niedowiarków po prostu usunięto jako stronę sprawy. Podobno budowla znajduje się kilkanaście metrów od posesji, której jesteśmy współwłaścicielami i nie ma na nas wpływu. Hmm.... Z tego co się orientujemy to nie kilkanaście metrów tylko kilka i wpływ owszem będzie miało (choćby z racji planowanej rozbudowy i planowanej w praktycznie w miedzy drogi dojazdowej dla samochodów dostawczych).
Wojewódzki Inspektor Nadzoru Budowlanego również nie uznał nas za godnych, aby być stroną w sprawie. Odwołaliśmy się i sprawa od ponad pół roku leży w WSA.
Czy Wojewódzki Inspektor Nadzoru Budowlanego uważa, że z naszymi prawami własności coś jest nie tak? Czy po prostu nie chce aby takie lucyfery jak my czepiały się klasztornych obiektów. Nie chyba musimy dodawać, że żadnej samowoli budowlanej powiatowy nadzór budowlany się nie dopatrzył...
Nie była to czysta złośliwość z naszej strony. Zaintrygowało i co tu dużo mówić zaniepokoiło to, że pomimo iż budynek miał być rozbudowywany nie było o nim ani słowa w dokumentacji. Do tego był w oczywisty sposób sprzeczny w Miejscowym Planem Zagospodarowania Przestrzennego (zarówno obowiązującym w czasie jego budowy, jak i teraz). W czasie gdy był stawiany władze komunistyczne przerażone skutkami katastrofy ekologicznej zabroniły nawet budowy na tym terenie. Jakby tego było mało to klasztor najprawdopodobniej nie był wówczas właścicielem posesji tylko nią władał. Mówiąc po prostu wszystkie znaki na niebie i na ziemi wskazywały, ze ten budynek, przeciwko którego rozbudowie protestowaliśmy, nie powinien nawet istnieć.
W powiecie jednak nikomu najwyraźniej nie wydawało się dziwne, że istnieje. Nas niedowiarków po prostu usunięto jako stronę sprawy. Podobno budowla znajduje się kilkanaście metrów od posesji, której jesteśmy współwłaścicielami i nie ma na nas wpływu. Hmm.... Z tego co się orientujemy to nie kilkanaście metrów tylko kilka i wpływ owszem będzie miało (choćby z racji planowanej rozbudowy i planowanej w praktycznie w miedzy drogi dojazdowej dla samochodów dostawczych).
Wojewódzki Inspektor Nadzoru Budowlanego również nie uznał nas za godnych, aby być stroną w sprawie. Odwołaliśmy się i sprawa od ponad pół roku leży w WSA.
Czy Wojewódzki Inspektor Nadzoru Budowlanego uważa, że z naszymi prawami własności coś jest nie tak? Czy po prostu nie chce aby takie lucyfery jak my czepiały się klasztornych obiektów. Nie chyba musimy dodawać, że żadnej samowoli budowlanej powiatowy nadzór budowlany się nie dopatrzył...
6. Wybrane fragmenty korespondencji z Ministerstwem.
Zabytki miasteczka M***
Do Ministerstwa Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej zgłaszaliśmy się wielokrotnie. Zaczęliśmy jeszcze wtedy kiedy nazywało się Ministerstwo Infrastruktury i konsekwentnie wierzyliśmy, że wywołamy w Ministerstwie jakąś (ludzką) reakcję. Tymczasem trafiliśmy na bezduszną urzędową ścianę. Czy ma to związek z kwestionowaniem naszych praw własności? Jeśli tak to oznacza, że jakieś drobne prowincjonalne przestępstwo może zawiesić działanie całego państwa i zmusić je do działania jako narzędzie mobbingu względem ofiary przestępstwa. To nie nastraja raczej optymistycznie.
Poniżej kilka próbek korespondencji z Ministerstwem.
Poniżej kilka próbek korespondencji z Ministerstwem.
Wrzesień 2012
|
|
Marzec 2012
|
|
|
|
Kwiecień 2012
|
|
Maj 2012
|
|
Lipiec 2012
|
|
Kapituła Wielkiego Kalesona i.... |