Poprawiacz czy przyklepywacz?
|
|
2. Prawo do utrzymywania w niewiedzy
W prawdziwe zdumienie, graniczące z szokiem, wprawiła nas reakcja SKO na serię odwołań od postanowień Burmistrza/Urzędu Miasta. Znowu musimy przyznać się do pewnej naiwności. Kiedy Urząd Miasta odmówił nam potwierdzenia informacji wskazujących jednoznacznie, że żadne wystawione przez niego dokumenty (ani żadne wykonane czynności) nie mogły być podstawą do zakwestionowania naszych praw własności - byliśmy pewni, że wobec przerysowanego wręcz absurdalnego charakteru sytuacji SKO nie będzie miało innego wyjścia niż załatwić sprawę w sposób należny czyli uchylić postanowienia Burmistrza/Urzędu Miasta i nakazać mu wystawienie żądanych dokumentów, które jednoznacznie poświadczałyby, że Urząd Miasta nigdy nie miał żadnych praw związanych z ćwoczym domkiem i nie dokonywał żadnych czynności na działce na której ten budynek jest posadowiony. W końcu absurdalność zachowania Burmistrza/Urzędu Miasta powinna dać do myślenia.
Gdy zaczęliśmy otrzymywać postanowienia SKO podtrzymujące postanowienia Burmistrza/ Urzędu Miasta o odmowie udzielenia nam informacji o tym czy wystawiał jakieś dokumenty dotyczące naszego domu (lub dokonywał jakiś czynności w tym zakresie) - przecieraliśmy oczy ze zdumienia. Tych zachowań nie tłumaczył żaden poziom niekompetencji czy zwykłej głupoty.
Zdążyliśmy już zauważyć, że w tym kraju w instytucjach państwowych zatrudniani są ludzie, którzy nie do końca rozumieją potrzebę transparentności władzy. Ale fakt, że w instytucji państwowej na stanowiskach decyzyjnych są zatrudniani funkcjonariusze, którzy nie szanują nawet prawa obywatela do ustalenia czy nie zrobiono czegoś poza jego plecami z jego nieruchomością, czegoś co sprawia że raptem jego prawa przestają być respektowane - było dla nas pewną nowością.
Jeszcze bardziej zdumiewające były powody podtrzymania postanowień Burmistrza o odmowie udzielenia informacji np
"...brak konkretnego wskazania, potwierdzenia jakich faktów z jakich rejestrów gminnych domagała się skarżąca, nie pozwala na pozytywne rozpatrzenie wniosku..."
Hmm.... Fakty potwierdzenia których domagała się skarżąca strona były wymienione nawet w tym samym postanowieniu SKO na poprzedniej stronie. Rozumiemy jednak, że Skład Orzekający mógł się nie doczytać..... Jeżeli chodzi o wskazanie rejestrów - czyżby Skład Orzekający sugerował, że Burmistrz nie wie jakie informacje posiada w rejestrach i nie potrafił zidentyfikować tego w którym ujawnione są te czynności, które były przedmiotem sprawy?
Cały czas nie możemy uwierzyć, ze już chyba kilkanaście osób z wykształceniem prawniczym zajmujących decyzyjne stanowiska zdecydowało się podpisać pod analizą prawną dowodzącą, ze Burmistrz/Urząd Miasta może się uchylić od potwierdzenia, że nie wykonał na prywatnej nieruchomości czynności, której zgodnie z prawem wykonać nie mógł, ani nie wystawił dokumentów, których wystawić nie miał prawa. W końcu, jak rozumiemy, nie musi ani rozumieć tekstu pisanego, ani wiedzieć jakie rejestry posiada......
Czy na studiach prawniczych nie uczą takich pojęć jak jawność, transparentność w demokratycznych systemach sprawowania władzy? A może SKO się po prostu z taką koncepcją nie zgadza......
Gdy zaczęliśmy otrzymywać postanowienia SKO podtrzymujące postanowienia Burmistrza/ Urzędu Miasta o odmowie udzielenia nam informacji o tym czy wystawiał jakieś dokumenty dotyczące naszego domu (lub dokonywał jakiś czynności w tym zakresie) - przecieraliśmy oczy ze zdumienia. Tych zachowań nie tłumaczył żaden poziom niekompetencji czy zwykłej głupoty.
Zdążyliśmy już zauważyć, że w tym kraju w instytucjach państwowych zatrudniani są ludzie, którzy nie do końca rozumieją potrzebę transparentności władzy. Ale fakt, że w instytucji państwowej na stanowiskach decyzyjnych są zatrudniani funkcjonariusze, którzy nie szanują nawet prawa obywatela do ustalenia czy nie zrobiono czegoś poza jego plecami z jego nieruchomością, czegoś co sprawia że raptem jego prawa przestają być respektowane - było dla nas pewną nowością.
Jeszcze bardziej zdumiewające były powody podtrzymania postanowień Burmistrza o odmowie udzielenia informacji np
"...brak konkretnego wskazania, potwierdzenia jakich faktów z jakich rejestrów gminnych domagała się skarżąca, nie pozwala na pozytywne rozpatrzenie wniosku..."
Hmm.... Fakty potwierdzenia których domagała się skarżąca strona były wymienione nawet w tym samym postanowieniu SKO na poprzedniej stronie. Rozumiemy jednak, że Skład Orzekający mógł się nie doczytać..... Jeżeli chodzi o wskazanie rejestrów - czyżby Skład Orzekający sugerował, że Burmistrz nie wie jakie informacje posiada w rejestrach i nie potrafił zidentyfikować tego w którym ujawnione są te czynności, które były przedmiotem sprawy?
Cały czas nie możemy uwierzyć, ze już chyba kilkanaście osób z wykształceniem prawniczym zajmujących decyzyjne stanowiska zdecydowało się podpisać pod analizą prawną dowodzącą, ze Burmistrz/Urząd Miasta może się uchylić od potwierdzenia, że nie wykonał na prywatnej nieruchomości czynności, której zgodnie z prawem wykonać nie mógł, ani nie wystawił dokumentów, których wystawić nie miał prawa. W końcu, jak rozumiemy, nie musi ani rozumieć tekstu pisanego, ani wiedzieć jakie rejestry posiada......
Czy na studiach prawniczych nie uczą takich pojęć jak jawność, transparentność w demokratycznych systemach sprawowania władzy? A może SKO się po prostu z taką koncepcją nie zgadza......
3. Znów te nieszczęsne księgo wieczyste i prawa własności
Nigdy nie przyszło nam do głowy, że ktoś kto skończył prawo może mieć problemy z czytaniem ksiąg wieczystych czy rozumieniem prawa własności. Jednak korespondencja z SKO obudziła w nas pewne wątpliwości.
W uzasadnieniu kilku decyzji wydający je Składy Orzekające pozwoliły sobie na osobiste uwagi wskazując na naszą rzekomą nieznajomość prawa. Być może przyjęlibyśmy tą krytykę z pokorą gdyby nie towarzyszyło jej objaśnienie w zakresie sytuacji prawnej ćwoczej nieruchomości, która nie bardzo zgadzała się ze stanem ujawnionym w znanych nam księgach wieczystych. Nie musimy chyba dodawać, że nie wtajemniczono już nas skąd to przekonanie, że najwyraźniej rękojmia ksiąg wieczystych nie ma zastosowania do ćwoczej nieruchomości.
W jeszcze większe zdumienie wprawiła nas tyrada na temat "posiadania" i "własności". Czyżby wiedza kolegium odwoławczego była aż tak nieadekwatna do pełnionej funkcji, że nie zdają oni sobie sprawy, że w sytuacji gdy prawa własności (z przyczyn, których ustalenie utrudniają nam swoja postawa) zdają się być pośrednio kwestionowane przez szereg instytucji fakt posiadania nieruchomości we władaniu ma kluczowe znaczenie dla sprawy?
Właśnie fakt, że nieruchomość od momentu założenia księgi wieczystej ok 1920 roku była bezustannie w posiadaniu osób, które były jej właścicielami w/g tych ksiąg - czyni absolutnie niemożliwym zakwestionowanie naszych praw własności w majestacie obowiązującego prawa (podobnie jak w przypadku naszych poprzedników prawnych). Właśnie ten fakt sprawia, że wszelkie kwestionowanie naszych praw wynikających z zapisów ksiąg wieczystych wskazuje na możliwość posiadania informacji o ewidentnym przestępstwie. Czyżby nie było to dla oczywiste prawnika?
Co więc mamy myśleć o tych dziwnych oświadczeniach zawartych w decyzjach SKO. Dlaczego Składy Orzekające Samorządowego Kolegium Odwoławczego usiłują przekonać nas, że nie znamy prawa i nie rozumiemy swojej sytuacji, jednocześnie uchylając się od złożenia należnych wyjaśnień? Jakie informacje i od kogo uzyskały, żeby kierować do nas absurdalne oskarżenia? I dlaczego tych informacji nie ma w aktach spraw?
Czy jest możliwa aż taka niekompetencja osób z wykształceniem prawniczym?
W uzasadnieniu kilku decyzji wydający je Składy Orzekające pozwoliły sobie na osobiste uwagi wskazując na naszą rzekomą nieznajomość prawa. Być może przyjęlibyśmy tą krytykę z pokorą gdyby nie towarzyszyło jej objaśnienie w zakresie sytuacji prawnej ćwoczej nieruchomości, która nie bardzo zgadzała się ze stanem ujawnionym w znanych nam księgach wieczystych. Nie musimy chyba dodawać, że nie wtajemniczono już nas skąd to przekonanie, że najwyraźniej rękojmia ksiąg wieczystych nie ma zastosowania do ćwoczej nieruchomości.
W jeszcze większe zdumienie wprawiła nas tyrada na temat "posiadania" i "własności". Czyżby wiedza kolegium odwoławczego była aż tak nieadekwatna do pełnionej funkcji, że nie zdają oni sobie sprawy, że w sytuacji gdy prawa własności (z przyczyn, których ustalenie utrudniają nam swoja postawa) zdają się być pośrednio kwestionowane przez szereg instytucji fakt posiadania nieruchomości we władaniu ma kluczowe znaczenie dla sprawy?
Właśnie fakt, że nieruchomość od momentu założenia księgi wieczystej ok 1920 roku była bezustannie w posiadaniu osób, które były jej właścicielami w/g tych ksiąg - czyni absolutnie niemożliwym zakwestionowanie naszych praw własności w majestacie obowiązującego prawa (podobnie jak w przypadku naszych poprzedników prawnych). Właśnie ten fakt sprawia, że wszelkie kwestionowanie naszych praw wynikających z zapisów ksiąg wieczystych wskazuje na możliwość posiadania informacji o ewidentnym przestępstwie. Czyżby nie było to dla oczywiste prawnika?
Co więc mamy myśleć o tych dziwnych oświadczeniach zawartych w decyzjach SKO. Dlaczego Składy Orzekające Samorządowego Kolegium Odwoławczego usiłują przekonać nas, że nie znamy prawa i nie rozumiemy swojej sytuacji, jednocześnie uchylając się od złożenia należnych wyjaśnień? Jakie informacje i od kogo uzyskały, żeby kierować do nas absurdalne oskarżenia? I dlaczego tych informacji nie ma w aktach spraw?
Czy jest możliwa aż taka niekompetencja osób z wykształceniem prawniczym?
4. Sygnatariusz i takie tam czyli gra w "pomidora"
Nad każdym otrzymanym postanowieniem SKO pochylamy się ze zdumieniem. Czasami mamy wrażenie, że kolejne Składy Orzekające po prostu bawią się z nami w przysłowiowego "Pomidora" badając stopie naszej naiwności. Jak inaczej tłumaczyć np zawarte w postanowieniach dywagacje na temat słowa "sygnatariusz".
"..Kolegium wyjaśnia, że pojęcie 'sygnatariusz' odnosi się do państwa podpisującego umowę międzynarodową; może też oznaczać konkretną, podpisującą umowę (traktat) międzynarodową w imieniu swojego pastwa. Pojęcie to nie dotyczy działań osób fizycznych w sprawach cywilnych ani organów administracji publicznej,"
Hmmm... zajrzyjmy chociażby na wikipedię - "Sygnatariusz to także "osoba podpisująca jakąkolwiek umowę, oświadczenie lub memoria"
Może by tak należało nadrobić zaległości w podstawowej edukacji....
Kolejny przykład to wzruszający wykład na temat uprawnień administracji publicznej
".. W czynnościach cywilnych nie uczestniczą organy administracji publicznej. (...). Burmistrz (wójt, prezydent miasta) jako organ administracji publicznej (lub osoba działająca w jego imieniu) mógłby podpisać umowę zbycia nieruchomości jedynie wtedy, gdyby nieruchomość stanowiła własność miasta i gminy, a miasto (gmina) zbywałyby ja na rzecz innej osoby (.....). Przenosząc powyższe uwagi na grunt niniejszej sprawy należy wskazać, ze nieruchomość XX nie należała do Miasta M***, zatem Burmistrz nie mógł nieruchomości zbyć...."
Świetnie tylko kto rzeczona nieruchomość bez naszej wiedzy zbył skoro jak wynika z wyjaśnień tegoż samego Składu Orzekającego (zamieszczonych kilka akapitów wyżej) nasze prawa własności ograniczają się w jego rozumieniu tylko do dwóch lokali i z jakiś względów nie są przez niego uznawane nasze prawa wynikające z księgi wieczystej prowadzonej dla całej nieruchomości. A według tej księgi mamy sporo.....
A swoja drogą to trochę dziwne, że Skład Orzekający najwyraźniej potwierdza jakiś stan prawny w sytuacji w której na ten temat nie chce się najwyraźniej wypowiedzieć jednoznacznie ani Prokuratura Rejonowa, ani Sąd Rejonowy, ani Wojewoda, ani Urząd Miasta, ani Starosta. Tego w naszej opinii niekompetencja nie tłumaczy....
W tym samym piśmie czytamy
".. Reasumując - w istocie skarżąca domagała się, aby organ administracji publicznej wydał zaświadczenie, iż nie zbył cudzej nieruchomości ani tez nie nabył jej od nieuprawnionego. wydanie zaświadczenia tej treści uwłaszczałoby powadze organu. Należało zatem odmówić wydania zaświadczenia żądanej treści...."
"Powadze organu" uwłaszcza raczej fakt, że od wydania takiego zaświadczenia rzeczony organ najwyraźniej się uchyla. Oznacza to bowiem, ze nie jest w stanie potwierdzić, że nie dokonał czynów bezprawnych na prywatnej własności. Podważa to wiarygodność instytucji państwowych. W naszej opinii podobnie jak postawa SKO w tej sprawie...
W innym piśmie SKO wyraziło swoją opinię odnośnie prawa obywatela do ustalania powodów dla których jego prawa przestały być respektowane.
"... Z pisma uściślającego i z odwołania można wnioskować, ze Skarżąca pragnie uzyskać dowody w sprawie domniemanego przestępstwa. jednak Kolegium wskazuje, że tego rodzaju podejrzenia należy zgłosić do odpowiednich służb i organów (Policja Prokurator), inaczej mogą być uznane za pomówienie."
Możemy tylko wyrazić nadzieję, ze SKO ma dowody, że nasze obawy są bezpodstawne, bo jeżeli nie.... No cóż bezpodstawne grożenie konsekwencjami prawnymi tez jest karalne, przynajmniej w teorii. Nie wątpimy, że z tego każdy prawnik zdaje sobie sprawę..
"..Kolegium wyjaśnia, że pojęcie 'sygnatariusz' odnosi się do państwa podpisującego umowę międzynarodową; może też oznaczać konkretną, podpisującą umowę (traktat) międzynarodową w imieniu swojego pastwa. Pojęcie to nie dotyczy działań osób fizycznych w sprawach cywilnych ani organów administracji publicznej,"
Hmmm... zajrzyjmy chociażby na wikipedię - "Sygnatariusz to także "osoba podpisująca jakąkolwiek umowę, oświadczenie lub memoria"
Może by tak należało nadrobić zaległości w podstawowej edukacji....
Kolejny przykład to wzruszający wykład na temat uprawnień administracji publicznej
".. W czynnościach cywilnych nie uczestniczą organy administracji publicznej. (...). Burmistrz (wójt, prezydent miasta) jako organ administracji publicznej (lub osoba działająca w jego imieniu) mógłby podpisać umowę zbycia nieruchomości jedynie wtedy, gdyby nieruchomość stanowiła własność miasta i gminy, a miasto (gmina) zbywałyby ja na rzecz innej osoby (.....). Przenosząc powyższe uwagi na grunt niniejszej sprawy należy wskazać, ze nieruchomość XX nie należała do Miasta M***, zatem Burmistrz nie mógł nieruchomości zbyć...."
Świetnie tylko kto rzeczona nieruchomość bez naszej wiedzy zbył skoro jak wynika z wyjaśnień tegoż samego Składu Orzekającego (zamieszczonych kilka akapitów wyżej) nasze prawa własności ograniczają się w jego rozumieniu tylko do dwóch lokali i z jakiś względów nie są przez niego uznawane nasze prawa wynikające z księgi wieczystej prowadzonej dla całej nieruchomości. A według tej księgi mamy sporo.....
A swoja drogą to trochę dziwne, że Skład Orzekający najwyraźniej potwierdza jakiś stan prawny w sytuacji w której na ten temat nie chce się najwyraźniej wypowiedzieć jednoznacznie ani Prokuratura Rejonowa, ani Sąd Rejonowy, ani Wojewoda, ani Urząd Miasta, ani Starosta. Tego w naszej opinii niekompetencja nie tłumaczy....
W tym samym piśmie czytamy
".. Reasumując - w istocie skarżąca domagała się, aby organ administracji publicznej wydał zaświadczenie, iż nie zbył cudzej nieruchomości ani tez nie nabył jej od nieuprawnionego. wydanie zaświadczenia tej treści uwłaszczałoby powadze organu. Należało zatem odmówić wydania zaświadczenia żądanej treści...."
"Powadze organu" uwłaszcza raczej fakt, że od wydania takiego zaświadczenia rzeczony organ najwyraźniej się uchyla. Oznacza to bowiem, ze nie jest w stanie potwierdzić, że nie dokonał czynów bezprawnych na prywatnej własności. Podważa to wiarygodność instytucji państwowych. W naszej opinii podobnie jak postawa SKO w tej sprawie...
W innym piśmie SKO wyraziło swoją opinię odnośnie prawa obywatela do ustalania powodów dla których jego prawa przestały być respektowane.
"... Z pisma uściślającego i z odwołania można wnioskować, ze Skarżąca pragnie uzyskać dowody w sprawie domniemanego przestępstwa. jednak Kolegium wskazuje, że tego rodzaju podejrzenia należy zgłosić do odpowiednich służb i organów (Policja Prokurator), inaczej mogą być uznane za pomówienie."
Możemy tylko wyrazić nadzieję, ze SKO ma dowody, że nasze obawy są bezpodstawne, bo jeżeli nie.... No cóż bezpodstawne grożenie konsekwencjami prawnymi tez jest karalne, przynajmniej w teorii. Nie wątpimy, że z tego każdy prawnik zdaje sobie sprawę..
5. O skowronku, który chyba jednak wiosny nie czyni
Trzeba jednak przyznać, że wśród kilkunastu postanowień, których treść i uzasadnienie przyprawiały nas o zawrót głowy znalazły się dwa wydane z poszanowaniem Prawa. Były to uchylenia postanowień Burmistrza/ Urzędu Miasta o odmowie udzielenia informacji w dwóch kwestiach. Jedna z nich to odmowa wydania zaświadczenia o tym, że gmina nigdy nie była posiadaczem samoistnym ćwoczej nieruchomości, a druga o braku informacji o istnieniu na cwoczej nieruchomości najemców w trybie decyzji administracyjnej.
Dlaczego właśnie w tych kwestiach? Czy wynika to z tego, że postanowienia podejmował inny Skład Orzekający (który w przeciwieństwie do poprzednich miał pewną znajomość prawa). A może powód był inny. Może w opinii SKO Burmistrz/Urząd Miasta powinien bez problemu potwierdzić pewne fakty i w ten sposób zamknąć sprawę? Tylko gmina nigdy nie była posiadaczem samoistnym ćwoczej nieruchomości, a osoby na niej mieszkające nie musiały być meldowane w trybie decyzji administracyjnej, bo miały ku temu inne podstawy. Na wykazanie tego mamy stosy dokumentacji. Podejrzewam, że poprzedni właściciele maja nawet jeszcze więcej. Niewątpliwie szybciutko wszystko pokażą gdy powstaną jakiekolwiek wątpliwości co do tego, że sprzedali nam nieruchomość o uregulowanym stanie prawnym.
Są to niewątpliwie tylko spekulacje. Tym niemniej jednak pozostaje pytanie dlaczego właśnie te postanowienia uchylono, a inne podtrzymano. Jaka jest różnica pomiędzy nimi a np odmową podania z jakimi działkami graniczy w/g rejestrów Urzędu Miasta działka na której posadowiony jest cwoczy domek?
W każdym razie Burmistrz/Urząd Miasta powtórnie odmówił zaświadczenia o tym, że gmina nigdy nie była posiadaczem samoistnym ćwoczej nieruchomości, oraz tego, że na cwoczej nieruchomości nie było nigdy najemców w trybie decyzji administracyjnej. Sprawa powędrowała więc znowu do SKO. Wkrótce więc będziemy wiedzieli, czy poprzednie decyzje SKO w tych sprawach były przypadkiem czy skowronkiem zwiastującym wiosnę....
Dlaczego właśnie w tych kwestiach? Czy wynika to z tego, że postanowienia podejmował inny Skład Orzekający (który w przeciwieństwie do poprzednich miał pewną znajomość prawa). A może powód był inny. Może w opinii SKO Burmistrz/Urząd Miasta powinien bez problemu potwierdzić pewne fakty i w ten sposób zamknąć sprawę? Tylko gmina nigdy nie była posiadaczem samoistnym ćwoczej nieruchomości, a osoby na niej mieszkające nie musiały być meldowane w trybie decyzji administracyjnej, bo miały ku temu inne podstawy. Na wykazanie tego mamy stosy dokumentacji. Podejrzewam, że poprzedni właściciele maja nawet jeszcze więcej. Niewątpliwie szybciutko wszystko pokażą gdy powstaną jakiekolwiek wątpliwości co do tego, że sprzedali nam nieruchomość o uregulowanym stanie prawnym.
Są to niewątpliwie tylko spekulacje. Tym niemniej jednak pozostaje pytanie dlaczego właśnie te postanowienia uchylono, a inne podtrzymano. Jaka jest różnica pomiędzy nimi a np odmową podania z jakimi działkami graniczy w/g rejestrów Urzędu Miasta działka na której posadowiony jest cwoczy domek?
W każdym razie Burmistrz/Urząd Miasta powtórnie odmówił zaświadczenia o tym, że gmina nigdy nie była posiadaczem samoistnym ćwoczej nieruchomości, oraz tego, że na cwoczej nieruchomości nie było nigdy najemców w trybie decyzji administracyjnej. Sprawa powędrowała więc znowu do SKO. Wkrótce więc będziemy wiedzieli, czy poprzednie decyzje SKO w tych sprawach były przypadkiem czy skowronkiem zwiastującym wiosnę....
6. Batiuszka car
Prawdę mówiąc to czytając niektóre postanowienia SKO mieliśmy wrażenie jakbyśmy korespondowali z kimś z innej planety przy pomocy translatora. Wszystkie wyrazy rozumiemy, W zdaniach orzeczenie, podmiot przecinki na swoim miejscu. Tylko trudno chwycić logikę wypowiedzi, bo wiadomo w kosmosie kultura trochę inna....
Weźmy na przykład taka prosta sprawę. Chcieliśmy sprawdzić, czy w zasobach archiwalnych gminy historyczny numer naszej działki jest prawidłowo przypisany. Tak na wszelki wypadek. Nie sądziliśmy, ze mógłby z tym być jakikolwiek problem zważywszy, ze pod koniec lat 1990-tych zaświadczenie o identycznej treści zostało wydane. Jak rozumiemy bez problemów.
Najwyraźniej jednak od lat 1990-tych wiele się zmieniło, bowiem teraz z wydaniem takiego zaświadczenia Urząd Miasta ma problem. Co więcej SKO się ze stanowiskiem Urzędu Miasta najwyraźniej zgadza bowiem podtrzymało postanowienie Burmistrza o odmowie wydania zaświadczenia o żądanej treści.
Jak SKO uzasadnia swoje postanowienie. Nie bardzo wiemy, bo w uzasadnieniu tego nie znaleźliśmy. Znaleźliśmy natomiast opis uprawnień starosty, które w żaden sposób nie pokrywały się z przedmiotem sprawy, oraz informację, ze skoro nie wskazaliśmy rejestru w których dana informacja ma być, to organ administracji publicznej może nam odmówić wydania zaświadczenia. Szczególnie to ostatnie nas zaciekawiło. Jak rozumiemy obywatel ma obowiązek orientować się w rejestrach prowadzonych przez Urząd Miasta na tyle dobrze, aby moc wskazać gdzie znajduje się żądana przez niego informacja, natomiast pracownicy Urzędu Miasta nie muszą wiedzieć co maja w rejestrach, nawet w stopniu który umożliwiłby im zidentyfikowania w którym z nich znajduje się informacja, której potwierdzenia chce petent. Oczywiście podstawy prawnej takiego absurdu SKO nie podało.
Już sam fakt, że organ państwowy (jakim jak by na to nie patrzeć jest SKO) twierdzi, ze administracja publiczna nie ma obowiązku udzielić obywatelowi informacji nawet w zakresie dotyczącym jego własnego domu wskazuje jak jest rozumiana "transparentność" i "jawność sprawowania władzy" w pewnych kręgach. Z obowiązującymi ustawami nie może mieć to nic wspólnego, co najwyżej ze swoiście rozumianymi pojęciami "orzecznictwa" i "niezależnej oceny", przeniesionymi niczym żywa skamielina z czasów Gogola.
W każdym razie coraz częściej czytając korespondencje nie tylko z SKO mamy wrażenie, ze korespondujemy z postaciami wymyślonymi przez tego wielkiego pisarza. Postaciami, które w strojach z epoki siedzą za solidnym stołem i pracowicie skrobia pisma kręcąc głową jak się to pańszczyźniane chłopstwo rozpanoszyło i jak to oni muszą teraz się namęczyć, aby przypomnieć gdzie ich miejsce. A nad nimi i w złoconych ramach wisi portret Batiuszki cara......
Weźmy na przykład taka prosta sprawę. Chcieliśmy sprawdzić, czy w zasobach archiwalnych gminy historyczny numer naszej działki jest prawidłowo przypisany. Tak na wszelki wypadek. Nie sądziliśmy, ze mógłby z tym być jakikolwiek problem zważywszy, ze pod koniec lat 1990-tych zaświadczenie o identycznej treści zostało wydane. Jak rozumiemy bez problemów.
Najwyraźniej jednak od lat 1990-tych wiele się zmieniło, bowiem teraz z wydaniem takiego zaświadczenia Urząd Miasta ma problem. Co więcej SKO się ze stanowiskiem Urzędu Miasta najwyraźniej zgadza bowiem podtrzymało postanowienie Burmistrza o odmowie wydania zaświadczenia o żądanej treści.
Jak SKO uzasadnia swoje postanowienie. Nie bardzo wiemy, bo w uzasadnieniu tego nie znaleźliśmy. Znaleźliśmy natomiast opis uprawnień starosty, które w żaden sposób nie pokrywały się z przedmiotem sprawy, oraz informację, ze skoro nie wskazaliśmy rejestru w których dana informacja ma być, to organ administracji publicznej może nam odmówić wydania zaświadczenia. Szczególnie to ostatnie nas zaciekawiło. Jak rozumiemy obywatel ma obowiązek orientować się w rejestrach prowadzonych przez Urząd Miasta na tyle dobrze, aby moc wskazać gdzie znajduje się żądana przez niego informacja, natomiast pracownicy Urzędu Miasta nie muszą wiedzieć co maja w rejestrach, nawet w stopniu który umożliwiłby im zidentyfikowania w którym z nich znajduje się informacja, której potwierdzenia chce petent. Oczywiście podstawy prawnej takiego absurdu SKO nie podało.
Już sam fakt, że organ państwowy (jakim jak by na to nie patrzeć jest SKO) twierdzi, ze administracja publiczna nie ma obowiązku udzielić obywatelowi informacji nawet w zakresie dotyczącym jego własnego domu wskazuje jak jest rozumiana "transparentność" i "jawność sprawowania władzy" w pewnych kręgach. Z obowiązującymi ustawami nie może mieć to nic wspólnego, co najwyżej ze swoiście rozumianymi pojęciami "orzecznictwa" i "niezależnej oceny", przeniesionymi niczym żywa skamielina z czasów Gogola.
W każdym razie coraz częściej czytając korespondencje nie tylko z SKO mamy wrażenie, ze korespondujemy z postaciami wymyślonymi przez tego wielkiego pisarza. Postaciami, które w strojach z epoki siedzą za solidnym stołem i pracowicie skrobia pisma kręcąc głową jak się to pańszczyźniane chłopstwo rozpanoszyło i jak to oni muszą teraz się namęczyć, aby przypomnieć gdzie ich miejsce. A nad nimi i w złoconych ramach wisi portret Batiuszki cara......
Wybrane fragmenty korespondencji z SKO
Poniżej postanowienia SKO, z których wynika, że Urząd Miasta ma prawo odmówić nam informacji odnośnie naszego budynku. Informacji na podstawie, której moglibyśmy ustalić czy nie padliśmy ofiarą przestępstwa.
|
|
Kolejną porcję korespondencji z SKO na temat zażaleń na postanowienia Burmistrza pokazujemy jako akcent humorystyczny ponieważ SKO zamiast skupić się na meritum sprawy (czyli czy są na ćwoczą nieruchomość wystawione jakieś dziwne dokumenty czy nie) skupiło się chyba na udowadnianiu, że w grze w scrabble byśmy nie mieli szans. Polecamy zwłaszcza dywagacje o znaczeniu słowa "sygnatariusz" :-)
Oczywiście wszystkie postanowienia Burmistrza odmawiające nam informacji zostały przez SKO podtrzymane. To w zasadzie podsumowuje rozumienie jawności informacji przez SKO. Nie mamy nawet prawa do wiedzy w zakresie nieruchomości, którą posiadamy w 5/6. Super!!!
Oczywiście wszystkie postanowienia Burmistrza odmawiające nam informacji zostały przez SKO podtrzymane. To w zasadzie podsumowuje rozumienie jawności informacji przez SKO. Nie mamy nawet prawa do wiedzy w zakresie nieruchomości, którą posiadamy w 5/6. Super!!!
|
|
Z radością informujemy, że SKO uchyliło dwie odmowy Burmistrza odnośnie wydania zaświadczenia i przekazało sprawę do ponownego rozpatrzenia. Co interesujące stało się to po tym jak zasygnalizowaliśmy SKO, że Prokuratura Rejonowa oraz Wojewoda wskazują w wystawianych przez siebie dokumentach inny stan prawny niż w księgach wieczystych znanych Ćwokom. Co jeszcze bardziej ciekawe chodzi o zaświadczenia dotyczące braku jakiegokolwiek tajemniczego najemcy w trybie decyzji administracyjnej oraz samoistnego posiadania gminy.
Odpowiedzi Burmistrza wprost nie możemy się doczekać ;-) Skany z postanowień SKO poniżej.
Odpowiedzi Burmistrza wprost nie możemy się doczekać ;-) Skany z postanowień SKO poniżej.
|
|
Kapituła Wielkiego Kalesona i.... |