O Pani Burmistrz, "danych teoretycznie ze sobą sprzecznych" oraz "umiejętności odczytu i komentarza".
Do pogrzebania w zatęchłej historii zainspirowała nas Burmistrz Miasteczka M wydając decyzję w której odmówiła udostępnienia kopii aktualnej ewidencji nieruchomości gminnych.
Zainteresował nas nie tyle sam fakt odmowy udostępnienia informacji, ile zawarte w uzasadnieniu powody jej nieudostępnienia. Czytało się je niczym zwięzły wykład o filozofii prowadzenia i udostępniania rejestrów oraz wszelkiej dokumentacji praktykowanej w Urzędzie Miasta M.
Z uzasadnienia bowiem wynikało, że:
1. Dla Burmistrz Miasta M wcale nie jest oczywiste, ze ewidencja nieruchomości gminnych, ewidencja gruntów, budynków i lokali oraz księgi wieczyste mają obowiązek zawierać identyczne dane w zakresie podstawowych informacji odnośnie nieruchomości gminnych. Nie jest więc możliwe aby komukolwiek przyszło do głowy, ze przed udostępnieniem tych informacji trzeba dokonywać jakichkolwiek czynności, które mogą je zakwalifikować jako "informacje przetworzone". Chyba , że ... panuje w nich nieprawdopodobny bałagan nad którym nikt już nie panuje.
2. Burmistrz Miasta M wydaje się również być nieświadoma, ze numer księgi wieczystej jest przypisany do danego kawałka gruntu. Można połączyć dwa kawałki gruntu w jedną całość i zamknąć jedną księgę wieczystą. Można również podzielić grunt z wydzieleniem jednego (lub więcej kawałków do oddzielnych ksiąg wieczystych. Nie można natomiast numeru księgi wieczystej "aktualizować". Ponieważ w księdze wieczystej ujawniony jest właściciel danej nieruchomości - to niewinnie brzmiące sformułowanie o "aktualizacji numeru księgi wieczystej" jest równoznaczne z dokonaniem podmianki wszystkich właścicieli kawałka gruntu dla którego "aktualizacji" dokonano. Zarówno aktualnych i poprzednich. Jeżeli potraktujemy poważnie uzasadnienie wspomnianej decyzji to musimy przyjąć, ze w Urzędzie Miasta M takie "aktualizacje" są jednak praktykowane.
3. Co więcej Burmistrz Miasta M nie widzi nic niestosownego w prowadzeniu dwóch rejestrów nieruchomości gminnych na różnych platformach informatycznych zawierających sprzeczne ze sobą dane. Do tego tylko jeden z nich Urząd Miasta M. raczy "aktualizować" (cokolwiek Urząd Miasta M przez to rozumie). Hmmm... podobno wynika to z "problemów informatycznych" Jak się później okazało istnienia "problemów informatycznych" nie potwierdzają jednak inne dokumenty.
4. Wisienką na torcie jednak jest to, ze Burmistrz Miasta M nie ma najwyraźniej problemu z istnieniem ciągłego i być może nawet narastającego bałaganu w ewidencji nieruchomości gminnych objawiającego się istnieniem „teoretycznie sprzecznych ze sobą danych”. Gdyby miała, to chyba wyasygnowałaby ze kilkudziesięciu milionowego budżetu gminy kilka złotych, aby zatrudnić przysłowiowych studentów do porównywania różnych rubryczek i wychwytywania tych „teoretycznie sprzecznych ze sobą danych”. Następnie „teoretycznie sprzecznymi ze sobą danymi” mogłaby się zająć wynajmowana za grube pieniądze kancelaria prawna i byłoby po kłopocie. Jednak na to rozwiązanie Burmistrz Miasta M jakoś nie wpadła. Za to wciska mieszkańcom, że nie udostępni im informacji bo są tam „teoretycznie sprzeczne ze sobą dane” które mogłyby zostać źle zrozumiane. No cóż na usta ciśnie się pytanie dlaczego pani Burmistrz uważa, że ona i jej pracownicy rozumieją te "teoretycznie sprzeczne ze sobą dane" dobrze i czy to rozumienie aby na pewno jest zgodne z sytuacją w terenie i dokumentami posiadanymi przez mieszkańców? W każdym razie mamy wrażenie, ze gdyby Burmistrz wpuściła trochę jawności w sprawy nieruchomości gminnych to być może wiele "teoretycznie sprzecznych ze sobą danych" by się wyjaśniło. Pytanie tylko czy po myśli Urzędu Miasta M.
Aby nie być gołosłownym cytujemy nasz ulubiony fragment uzasadnienia decyzji 1/2017 w sprawie GNPP.1431.126.2016.
"Jak wspomniano wcześniej. Urząd Miasta M. nie posiada aktualnie wnioskowanych informacji, a jedynie dostęp do nich, jaki zapewniają programy do prowadzenia gminnej ewidencji nieruchomości, wspomagane informacjami z dostępnych dokumentów oraz informacji z ewidencji gruntów i budynków oraz ksiąg wieczystych. Zatem udostępnienie informacji wiązałoby się z uprzednim wykonaniem obszernych prac łączących 2 niezależne funkcjonalnie posiadane zbiory, w tym wykonanie częściowej zbieżności tych zbiorów. W obu systemach można przechowywać tożsame dane, niemniej Urząd gromadzi i aktualizuje dane wyłącznie w jednym źródle do tego przypisanym, aby nie prowadzić podwójnej ewidencji. Oznacza to, że np. informacje o numerze księgi wieczystej wpisywane i aktualizowane są wyłącznie w jednym systemie, który Urząd określił jako do tego właściwym - niezależnie od istniejących danych w drugim systemie. Ponadto w momencie wdrożenia oprogramowania wspomagającego QGIS nie dokonano selekcji danych w systemie MIENIE, gdyż miała zostać ona dokonana w momencie prawidłowego wdrożenia Systemu Dziedzinowego, czyli docelowego systemu do prowadzenia gminnego zasobu nieruchomości.
Udostępnienie więc bezwarunkowo wszystkich danych występujących w zbiorach mogłoby oznaczać udostępnienie teoretycznie sprzecznych ze sobą danych, które bez odpowiedniego komentarza i umiejętności odczytu mogłyby być mylące. Zadaniem Organu jest to niedopuszczalne w sferze posługiwania się informacją o majątku gminy. Udostępnienie informacji wymaga więc przetworzenia."
Po przeczytaniu tych bzdur prawdę mówiąc zdębieliśmy. Wydają się być one bowiem świadectwem swoistej kultury w której nie dokłada się należnej staranności dla zapewnienia by dokumenty i rejestry pozostawały w należnym porządku. A następnie o rozbieżnościach w dokumentacji powstałych w wyniku cokolwiek nonszalanckiego stosunku do dokumentacji nie informuje się osób, które mają do tej informacji prawo, bo te "teoretycznie sprzeczne ze sobą dane" mogą być źle zrozumiane.
Być może w innych okolicznościach nie poczulibyśmy się zaalarmowani, ale zauważyliśmy , że Urząd Miasta M. odmawia szeregu osobom wyjaśnienia dlaczego nie szanuje się nie tylko ich praw, ale częstokroć nie akceptuje się nawet istniejącego stanu faktycznego. Na przykład nam odmawiano ujawnienia jakie dokumenty odnośnie naszej nieruchomości znajdują się w zasobach Urzędu Miasta M, a kiedy udało nam się namierzyć część z tych dokumentów i ustalić, ze niektóre są ewidentnie wadliwe - omówiono ich usunięcia. W innym przypadku przyłapano Urząd Miasta M, że za brakiem poszanowania dobrze udokumentowanej sytuacji prawnej stoją jakieś tajemnicze "prace analityczne" (czyli coś w rodzaju dokonywanego za plecami osób mających interes prawny „odczytu oraz komentarza”). Niestety odmówiono zarówno raportu z ich wykonania jak i podania na podstawie jakich dokumentów je wykonano. Czyżby znowu chodziło o "teoretycznie sprzeczne ze sobą dane", które mogą być źle zrozumiane?
Nie chcemy być złośliwi, ale naprawdę ciekawi nas dlaczego Burmistrz Miasta M. uważa, że ona i jej pracownicy są lepiej predysponowani do właściwego zrozumienia tych "teoretycznie sprzecznych ze sobą danych". Przecież mieszkańcy mają swoje własne, często obszerne archiwa i co tu dużo mówić, ale okolice swoich nieruchomości znają z pewnością znacznie lepiej niż pracownicy Urzędu Miasta M.
Dziwne, że Burmistrz Miasta M. nie miała jeszcze refleksji, że wyeliminowanie osób mających interes prawny z ustalania jak należy interpretować te „teoretycznie sprzeczne ze sobą dane” prowadzi do wykreowania w dokumentach „alternatywnej” rzeczywistości. Pomijając już taki drobny fakt iż nie wydaje się aby było to do końca zgodne z prawem. No i powoduje takie absurdy jak to, że Urząd Miasta M. usiłuje np. likwidować istniejące w terenie ulice bo takie wnioski wyciągnął z „teoretycznie sprzecznych ze sobą danych” (których też nie może pokazać).
Zanim jednak przeegzaminujemy Urząd Miasta M na okoliczność właściwego rozumienia "teoretycznie sprzecznych ze sobą danych" spróbujmy ocenić skalę bałaganu jaki panuje w zasobach powiatu G i zastanówmy się czy rzeczywiście jest to bałagan tylko "historyczny".
więcej