|
|
CZĘŚĆ I
Kiedy "przeniesienie" toalety publicznej na prywatną nieruchomości staje się możliwe czyli o szkole prawa III RP
W zasadzie o tym jakie warunki muszą zaistnieć, aby zasiedlający gminno-powiatowe instytucje ludek dał się przekonać do przekładania dokumentów z przysłowiowej toalety publicznej na prywatną nieruchomość już obszernie pisaliśmy. Przypomnijmy w tym miejscu jednak pokrótce najważniejsze:
1 Uchwała Sądu Najwyższego z 28.02.1989 roku
W zasadzie należałoby napisać Uchwała Sądu Najwyższego z 28.02. 1989 roku w interpretacji szkoły prawa III RP. Bowiem nie sądzimy aby ta Uchwała była naprawdę aż tak szkodliwa gdyby jej interpretacja zajmowali się ludzie mający przynajmniej odrobinę zdrowego rozsądku. Nawet największy "chłopek roztropek" nie wpadłby bowiem na to, że zdjęcie domniemania wiarygodności z działu I-O ksiąg wieczystych (dla przypomnienia dział w który jest napisane jak wygląda nieruchomość dla której jest prowadzona księga wieczysta i gdzie się znajduje) powoduje, ze wiarygodność automatycznie tracą wszelkie dokumenty w tym dziale są ujawnione. W prostej głowie pewnie nie zmieściłoby się, że po wpisaniu do działu I-O wszystko co temu wpisaniu uległo przestaje być uznawane za prawdziwe. Nawet takie dokumenty jak akty notarialne czy wypisy z ewidencji gruntów, których domniemania wiarygodności nie pozbawiły jak do tej pory żadne uchwały.
Najwyraźniej jednak po skończeniu studiów prawniczych myśli się inaczej, bo w przeciwnym razie nie znalazłby się prawnik, który własnym nazwiskiem podpisałby się pod czymkolwiek co sugeruje, ze w miejscu naszej nieruchomości znajduje się coś innego (np opisana we wstępie toaleta publiczna). W końcu o istnieniu tego co naprawdę istnieje potwierdzają nie tylko zapisy działu I-O ale także wszelkie dokumenty będące podstawa wpisów w tym dziale. A w aktach księgi wieczystej prowadzonej obecnie dla części wspólnych nieruchomości i księgach wieczystych z niej wydzielonych jest takich dokumentów co najmniej kilkanaście...
No cóż najwyraźniej III RP dorobiła się naprawdę szczególnej kasty ludzi, których konstrukcje intelektualne pozwoliły na dowolne "przemieszczanie" nieruchomości bez przejmowania się wszelkimi dokumentami, które określają ich kształt i posadowienie. Aczkolwiek tylko w wirtualny sposób, bo z realizacja tego w terenie wymagałaby powiedzenia właścicielowi rzeczywiście istniejącego obiektu, że jego nieruchomość wyparowała. A na to jakoś żadna instytucja państwowa nie może się zdobyć. W żadnym wypadku nie sugerujemy, ze może stać za tym inna przyczyna niż wrodzona nieśmiałość.
W zasadzie należałoby napisać Uchwała Sądu Najwyższego z 28.02. 1989 roku w interpretacji szkoły prawa III RP. Bowiem nie sądzimy aby ta Uchwała była naprawdę aż tak szkodliwa gdyby jej interpretacja zajmowali się ludzie mający przynajmniej odrobinę zdrowego rozsądku. Nawet największy "chłopek roztropek" nie wpadłby bowiem na to, że zdjęcie domniemania wiarygodności z działu I-O ksiąg wieczystych (dla przypomnienia dział w który jest napisane jak wygląda nieruchomość dla której jest prowadzona księga wieczysta i gdzie się znajduje) powoduje, ze wiarygodność automatycznie tracą wszelkie dokumenty w tym dziale są ujawnione. W prostej głowie pewnie nie zmieściłoby się, że po wpisaniu do działu I-O wszystko co temu wpisaniu uległo przestaje być uznawane za prawdziwe. Nawet takie dokumenty jak akty notarialne czy wypisy z ewidencji gruntów, których domniemania wiarygodności nie pozbawiły jak do tej pory żadne uchwały.
Najwyraźniej jednak po skończeniu studiów prawniczych myśli się inaczej, bo w przeciwnym razie nie znalazłby się prawnik, który własnym nazwiskiem podpisałby się pod czymkolwiek co sugeruje, ze w miejscu naszej nieruchomości znajduje się coś innego (np opisana we wstępie toaleta publiczna). W końcu o istnieniu tego co naprawdę istnieje potwierdzają nie tylko zapisy działu I-O ale także wszelkie dokumenty będące podstawa wpisów w tym dziale. A w aktach księgi wieczystej prowadzonej obecnie dla części wspólnych nieruchomości i księgach wieczystych z niej wydzielonych jest takich dokumentów co najmniej kilkanaście...
No cóż najwyraźniej III RP dorobiła się naprawdę szczególnej kasty ludzi, których konstrukcje intelektualne pozwoliły na dowolne "przemieszczanie" nieruchomości bez przejmowania się wszelkimi dokumentami, które określają ich kształt i posadowienie. Aczkolwiek tylko w wirtualny sposób, bo z realizacja tego w terenie wymagałaby powiedzenia właścicielowi rzeczywiście istniejącego obiektu, że jego nieruchomość wyparowała. A na to jakoś żadna instytucja państwowa nie może się zdobyć. W żadnym wypadku nie sugerujemy, ze może stać za tym inna przyczyna niż wrodzona nieśmiałość.
2. Koncepcja "umiejętności odczytu"
Zetknięcie z koncepcją "umiejętności odczytu" dokumentów zawierających „teoretycznie sprzeczne dane" kosztowało długie podnoszenie opadniętej szczęki. Trudno się temu dziwić skoro w ten sposób beztrosko poinformowano nas, że dokumenty zawierające „teoretycznie sprzeczne dane” mogą oglądać tylko wybrańcy posiadający "umiejętność odczytu i komentarza" bo inne osoby "nie mając zdolności odczytu i komentarza "mogłyby je "źle zrozumieć".
Niewątpliwie było to rozwiązanie nurtującej wielu mieszkańców miasteczka M zagadki dlaczego nie podaje im się powodów dla których nie szanuje się ich dobrze udokumentowanych praw. Nie mając umiejętności „odczytu i komentarza" mogliby te „teoretycznie sprzeczne dane" po prostu "źle zrozumieć". Lub co gorsza zacząć się awanturować, ze ta "zdolność odczytu" to zwykłe równanie do z góry założonej tezy, które z rzetelna analiza dokumentów nic wspólnego nie ma.
Zetknięcie z koncepcją "umiejętności odczytu" dokumentów zawierających „teoretycznie sprzeczne dane" kosztowało długie podnoszenie opadniętej szczęki. Trudno się temu dziwić skoro w ten sposób beztrosko poinformowano nas, że dokumenty zawierające „teoretycznie sprzeczne dane” mogą oglądać tylko wybrańcy posiadający "umiejętność odczytu i komentarza" bo inne osoby "nie mając zdolności odczytu i komentarza "mogłyby je "źle zrozumieć".
Niewątpliwie było to rozwiązanie nurtującej wielu mieszkańców miasteczka M zagadki dlaczego nie podaje im się powodów dla których nie szanuje się ich dobrze udokumentowanych praw. Nie mając umiejętności „odczytu i komentarza" mogliby te „teoretycznie sprzeczne dane" po prostu "źle zrozumieć". Lub co gorsza zacząć się awanturować, ze ta "zdolność odczytu" to zwykłe równanie do z góry założonej tezy, które z rzetelna analiza dokumentów nic wspólnego nie ma.
3 "Powielana latami pomyłka"
Kolejną konstrukcją intelektualną, na którą trafiliśmy, jest "powielana latami pomyłka". Mamy wrażenie, że pod tym określeniem kryje się konsekwentnie prowadzona dokumentacja, której wadliwości nie można w jawny sposób udowodnić i która (o zgrozo!) nie pasuje do jakichś wewnętrznych niejawnych ustaleń dokonanych przez wybrańców posiadających "zdolność odczytu i komentarza" dokumentów zawierających "teoretycznie sprzeczne dane".
Prowadzi to do takich absurdów jak interpretacja dokumentacji dotyczącej naszej nieruchomości, przy której "posiadający zdolność odczytu" uznali, że kilka wątpliwego pochodzenia dokumentów, których wadliwość aż kłuje po oczach (choćby dlatego, że ewidentnie dotyczą innej nieruchomości niż rzeczywiście istniejąca) - oddaje właściwy stan prawny i fizyczny nieruchomości. Natomiast najwyraźniej w rozumieniu "dokonujących odczytu i komentarza" potężny zbiór dokumentacji powstały na skutek władania latami nieruchomością przez właścicieli i obejmujący wszelką powstałą w takich warunkach dokumentacje (od ksiąg wieczystych do dokumentów tak prozaicznych jak dokumenty meldunkowe, rachunki za media czy faktury za zamawiane usługi etc) to "powielana latami pomyłka".
Cóż „teoria spiskowa” wybrańców posiadających „umiejętność odczytu i komentarza” jest niewątpliwie pasjonująca. Pomijając bowiem złowrogie elementy współczesne (takie jak my) musi zakładać, że „spisek” zapoczątkował ponad 100 lat temu właściciel parcelowanego majątku z którego powstało miasteczko M, który dokonał wraz z notariuszem i kilkoma jeszcze osobami pomyłki, której następnie powielaniem przez kilkadziesiąt lat zajmowała się hobbystycznie spora grupa osób (wśród której znaczną część stanowili notariusze i funkcjonariusze państwowi) powodując powstanie konsystentnych zapisów ksiąg wieczystych czy ewidencji gruntów, kompletu aktów notarialnych, dokumentacji budowlanej, umów z dostawcami mediów etc. Perfidia złoczyńców sięgnęła nawet sfałszowania nagrobka na Powązkach.
To dziwne hobby rozgryźli dopiero dzielni powiatowi funkcjonariusze państwowi ok roku 2009. Niestety, nie mogą ujawnić szczegółów tej operacji, bo obawiają się iż "nie posiadający umiejętności odczytu" mogliby to "źle zrozumieć".
Kolejną konstrukcją intelektualną, na którą trafiliśmy, jest "powielana latami pomyłka". Mamy wrażenie, że pod tym określeniem kryje się konsekwentnie prowadzona dokumentacja, której wadliwości nie można w jawny sposób udowodnić i która (o zgrozo!) nie pasuje do jakichś wewnętrznych niejawnych ustaleń dokonanych przez wybrańców posiadających "zdolność odczytu i komentarza" dokumentów zawierających "teoretycznie sprzeczne dane".
Prowadzi to do takich absurdów jak interpretacja dokumentacji dotyczącej naszej nieruchomości, przy której "posiadający zdolność odczytu" uznali, że kilka wątpliwego pochodzenia dokumentów, których wadliwość aż kłuje po oczach (choćby dlatego, że ewidentnie dotyczą innej nieruchomości niż rzeczywiście istniejąca) - oddaje właściwy stan prawny i fizyczny nieruchomości. Natomiast najwyraźniej w rozumieniu "dokonujących odczytu i komentarza" potężny zbiór dokumentacji powstały na skutek władania latami nieruchomością przez właścicieli i obejmujący wszelką powstałą w takich warunkach dokumentacje (od ksiąg wieczystych do dokumentów tak prozaicznych jak dokumenty meldunkowe, rachunki za media czy faktury za zamawiane usługi etc) to "powielana latami pomyłka".
Cóż „teoria spiskowa” wybrańców posiadających „umiejętność odczytu i komentarza” jest niewątpliwie pasjonująca. Pomijając bowiem złowrogie elementy współczesne (takie jak my) musi zakładać, że „spisek” zapoczątkował ponad 100 lat temu właściciel parcelowanego majątku z którego powstało miasteczko M, który dokonał wraz z notariuszem i kilkoma jeszcze osobami pomyłki, której następnie powielaniem przez kilkadziesiąt lat zajmowała się hobbystycznie spora grupa osób (wśród której znaczną część stanowili notariusze i funkcjonariusze państwowi) powodując powstanie konsystentnych zapisów ksiąg wieczystych czy ewidencji gruntów, kompletu aktów notarialnych, dokumentacji budowlanej, umów z dostawcami mediów etc. Perfidia złoczyńców sięgnęła nawet sfałszowania nagrobka na Powązkach.
To dziwne hobby rozgryźli dopiero dzielni powiatowi funkcjonariusze państwowi ok roku 2009. Niestety, nie mogą ujawnić szczegółów tej operacji, bo obawiają się iż "nie posiadający umiejętności odczytu" mogliby to "źle zrozumieć".
4. Zakres orzecznictwa sądowego i kompetencji prokuratury
Najbardziej zdumiewającą interpretację prawa znaleźliśmy jednak w strukturach wymiaru sprawiedliwości.
Zacznijmy od sądu. Z dotychczasowej korespondencji wynika, ze prowadzenie spraw sądowych w oparciu o założenie istnienia pod danym adresem obiektu o innej charakterystyce fizycznej i prawnej leży w zakresie działalności orzeczniczej. Nawet jeżeli obiekt, którego istnienie w ten sposób się uwiarygadnia jest tak różny od tego co istnieje w rzeczywistości, że wykazanie, ze ma on coś wspólnego z danym adresem byłoby niemożliwe w jawnym postępowaniu. Nikogo w takich okolicznościach nie dziwi to, że stron sprawy nie informuje się oficjalnie ani o rzekomym istnieniu tej fikcji, ani o tym, że nie posiadają w niej żadnych praw do nieruchomości.
Nie dopatrzono się nawet nieprawidłowości w wielokrotnie już opisywanym orzeczeniu I C 170/10, które zostało tak sformułowane, ze nie wynika z niego nawet jaką umowę sędzia swoim wyrokiem unieważnił. Za to z orzeczenia wynika jednoznacznie że sędzia ustalił inny stan prawny i poświadczył, ze strony się z tym rzekomo zgodziły...
Budzi w nas to uzasadnione obawy, ze działalność orzecznicza obejmuje nawet czyny, które ustawodawca uznał hmm... za generalnie niedozwolone.
Dla odmiany Prokuratura wielokrotnie poświadczyła, że nie jest od ingerowania w proces administracyjny i sądowy, ani nie jest od usuwania ewidentnych poświadczeń nieprawdy z dokumentów i rejestrów. Jak wskazuje sposób procesowania zażaleń na postanowienia Prokuratury - Sąd się z taka interpretacja generalnie zgadza....
Najbardziej zdumiewającą interpretację prawa znaleźliśmy jednak w strukturach wymiaru sprawiedliwości.
Zacznijmy od sądu. Z dotychczasowej korespondencji wynika, ze prowadzenie spraw sądowych w oparciu o założenie istnienia pod danym adresem obiektu o innej charakterystyce fizycznej i prawnej leży w zakresie działalności orzeczniczej. Nawet jeżeli obiekt, którego istnienie w ten sposób się uwiarygadnia jest tak różny od tego co istnieje w rzeczywistości, że wykazanie, ze ma on coś wspólnego z danym adresem byłoby niemożliwe w jawnym postępowaniu. Nikogo w takich okolicznościach nie dziwi to, że stron sprawy nie informuje się oficjalnie ani o rzekomym istnieniu tej fikcji, ani o tym, że nie posiadają w niej żadnych praw do nieruchomości.
Nie dopatrzono się nawet nieprawidłowości w wielokrotnie już opisywanym orzeczeniu I C 170/10, które zostało tak sformułowane, ze nie wynika z niego nawet jaką umowę sędzia swoim wyrokiem unieważnił. Za to z orzeczenia wynika jednoznacznie że sędzia ustalił inny stan prawny i poświadczył, ze strony się z tym rzekomo zgodziły...
Budzi w nas to uzasadnione obawy, ze działalność orzecznicza obejmuje nawet czyny, które ustawodawca uznał hmm... za generalnie niedozwolone.
Dla odmiany Prokuratura wielokrotnie poświadczyła, że nie jest od ingerowania w proces administracyjny i sądowy, ani nie jest od usuwania ewidentnych poświadczeń nieprawdy z dokumentów i rejestrów. Jak wskazuje sposób procesowania zażaleń na postanowienia Prokuratury - Sąd się z taka interpretacja generalnie zgadza....
5. O narastającym bałaganie.
Nie da się ukryć, ze przy opisanej powyżej interpretacji prawa istotnie udzielanie wyjaśnień zwykłym obywatelom może spowodować, że zamiast docenić sztukę interpretacji prawa i "zdolności odczytu i komentarza" mogą to wszystko "źle zrozumieć". Na przykład uznać, że to co odchodzi to bynajmniej nie dyskretne porządkowanie rejestrów związanych z nieruchomościami tj. ewidencji gruntów i ksiąg wieczyste, ale działalność zupełnie innego kalibru.
Bo nie da się chyba nie zauważyć, ze byłoby wbrew naturze aby opisane powyżej "konstrukcje intelektualne" nie przywabiały różnej maści cwaniaczków niczym miód osy. Szczególnie gdy sprawiają one, że nawet na miejscu dobrze udokumentowanej nieruchomości będącej zawsze w rękach kolejnych właścicieli da się wykazać istnienie toalety publicznej (lub innego podobnie egzotycznego obiektu należącego do tej samej klasy).
Jeżeli więc nawet początkiem całej sprawy było dyskretne porządkowanie bałaganu pozostałego po PRL to wydaje się, że nie tylko do żadnego porządkowania nie doszło, ale bałagan powiększa się jeszcze w sposób logarytmiczny i nie można być już aktualnie pewnym jakichkolwiek praw własności do nieruchomości w miasteczku M., nawet opiewających na tak charakterystyczne obiekty jak tory kolejowe czy siedziby niektórych instytucji publicznych. No, ale może nie posiadając zdolności „odczytu i komentarza" coś "źle rozumiemy".
Nie da się ukryć, ze przy opisanej powyżej interpretacji prawa istotnie udzielanie wyjaśnień zwykłym obywatelom może spowodować, że zamiast docenić sztukę interpretacji prawa i "zdolności odczytu i komentarza" mogą to wszystko "źle zrozumieć". Na przykład uznać, że to co odchodzi to bynajmniej nie dyskretne porządkowanie rejestrów związanych z nieruchomościami tj. ewidencji gruntów i ksiąg wieczyste, ale działalność zupełnie innego kalibru.
Bo nie da się chyba nie zauważyć, ze byłoby wbrew naturze aby opisane powyżej "konstrukcje intelektualne" nie przywabiały różnej maści cwaniaczków niczym miód osy. Szczególnie gdy sprawiają one, że nawet na miejscu dobrze udokumentowanej nieruchomości będącej zawsze w rękach kolejnych właścicieli da się wykazać istnienie toalety publicznej (lub innego podobnie egzotycznego obiektu należącego do tej samej klasy).
Jeżeli więc nawet początkiem całej sprawy było dyskretne porządkowanie bałaganu pozostałego po PRL to wydaje się, że nie tylko do żadnego porządkowania nie doszło, ale bałagan powiększa się jeszcze w sposób logarytmiczny i nie można być już aktualnie pewnym jakichkolwiek praw własności do nieruchomości w miasteczku M., nawet opiewających na tak charakterystyczne obiekty jak tory kolejowe czy siedziby niektórych instytucji publicznych. No, ale może nie posiadając zdolności „odczytu i komentarza" coś "źle rozumiemy".
CZĘŚĆ 2.
Rekonstrukcja zdarzeń czyli jak wirtualnie przeniesiono bez naszej wiedzy publiczną toaletę w miejsce naszej nieruchomości.
Poniższy tekst jest tylko próba rekonstrukcji zdarzeń jakie miały miejsce ok 2009 roku w związku z naszą nieruchomością.
1. Prawa Skarbu Państwa/ Gminy M do nieruchomości pod naszym adresem
To, że "posiadający umiejętność odczytu i komentarza" doszli do wniosku, ze Skarb Państwa/Gmina M ma jakieś prawa do naszej nieruchomości wnioskujemy z faktu, że:
a) na miejsce naszej nieruchomości "przetransferowano" jakiś obiekt użyteczności publicznej (klasyfikacja PKOB 1274)
b) zapomniano o tym, ze śmierć przedwojennych właścicieli parceli z której powstała nasza nieruchomość jest dobrze udokumentowana i wpisano ich jako osoby żywe 40 lat po ich zgonie (co w warunkach miasteczka M sugeruje, że ich los jest nieznany, a ich majątek był najprawdopodobniej we władaniu Skarbu Państwa)
c) w tajemniczych okolicznościach usunięto z księgi wieczystej działkę pod drogą, którą Skarb Państwa przejął w formie nieodpłatnego przekazania przez następców prawnych spadkobierców przedwojennych właścicieli (można więc podejrzewać, ze przyjęcie przez Skarb Państwa darowizny - co w zasadzie jest równoznaczne z uznaniem praw darczyńców- nie pasowało do jakiś koncepcji)
d) Urząd Miasta M twierdzi, że nie chce wykluczyć obecności na naszej nieruchomości lokatorów kwaterunkowych, ani też nie chce zaświadczyć, że nie miał nieruchomości we władaniu czy zarządzie
e) jak wynika z treści postanowienia Starosty G. 422/10 nasza nieruchomość w przekonaniu przynajmniej części funkcjonariuszy państwowych powinna pozostawać pod opieką Konserwatora Zabytków, co sugeruje, że istniejące na niej zabudowania są przedwojenne; takie obiekty były najczęściej objęte kwaterunkiem i jakąś forma zarządu/władania Skarbu Państwa
W jawnym postępowaniu to, że Skarb Państwa/ Gmina M. ma jakiekolwiek prawa do naszej nieruchomości jest nie do wykazania. Ale w jawnym postępowaniu brałyby udział osoby, które nie posiadają "zdolności odczytu i komentarza" i nie rozumieją dlaczego kilka ewidentnie wadliwych dokumentów sprawia iż doskonale zachowane księgi wieczyste czy komplet aktów notarialnych to musi być "powielana latami pomyłka". Tym bardziej, że poza księgami wieczystymi czy aktami notarialnymi istnieje jeszcze cała galeria dokumentów i świadków, że tak nie jest...
Podsumowując. Nie wydaje nam się prawdopodobne, aby przekonanie o jakichś prawach Skarbu Państwa/Gminy M do naszej nieruchomości mogło powstać bez współpracy Urzędu Miasta M. W końcu to w jego zasobach znajduje się cała dokumentacja odnośnie lokalizacji nieruchomości będących w zarządzie/władaniu czy będących własnością Skarbu Państwa. Jeżeli jednak Urząd Miasta M ok 2009 roku w jakiś sposób poświadczył, że ma jakieś prawa do nieruchomości przy ul K 53 w M. (cały czas mając nas jako w bazie meldunkowej i podatkowej) - to nie byłoby nic dziwnego w tym, ze niczego nie chce jawnie wyjaśnić. Z pewnością byśmy to "źle zrozumieli". Poza tym miałby wiele trudności z wyjaśnieniem dlaczego poświadczył coś co jest w oczywisty sposób sprzeczne nie tylko z istniejącą rzeczywistością, i rejestrami mającymi domniemanie wiarygodności, ale przede wszystkim z tym co ma we własnych zasobach
To, że "posiadający umiejętność odczytu i komentarza" doszli do wniosku, ze Skarb Państwa/Gmina M ma jakieś prawa do naszej nieruchomości wnioskujemy z faktu, że:
a) na miejsce naszej nieruchomości "przetransferowano" jakiś obiekt użyteczności publicznej (klasyfikacja PKOB 1274)
b) zapomniano o tym, ze śmierć przedwojennych właścicieli parceli z której powstała nasza nieruchomość jest dobrze udokumentowana i wpisano ich jako osoby żywe 40 lat po ich zgonie (co w warunkach miasteczka M sugeruje, że ich los jest nieznany, a ich majątek był najprawdopodobniej we władaniu Skarbu Państwa)
c) w tajemniczych okolicznościach usunięto z księgi wieczystej działkę pod drogą, którą Skarb Państwa przejął w formie nieodpłatnego przekazania przez następców prawnych spadkobierców przedwojennych właścicieli (można więc podejrzewać, ze przyjęcie przez Skarb Państwa darowizny - co w zasadzie jest równoznaczne z uznaniem praw darczyńców- nie pasowało do jakiś koncepcji)
d) Urząd Miasta M twierdzi, że nie chce wykluczyć obecności na naszej nieruchomości lokatorów kwaterunkowych, ani też nie chce zaświadczyć, że nie miał nieruchomości we władaniu czy zarządzie
e) jak wynika z treści postanowienia Starosty G. 422/10 nasza nieruchomość w przekonaniu przynajmniej części funkcjonariuszy państwowych powinna pozostawać pod opieką Konserwatora Zabytków, co sugeruje, że istniejące na niej zabudowania są przedwojenne; takie obiekty były najczęściej objęte kwaterunkiem i jakąś forma zarządu/władania Skarbu Państwa
W jawnym postępowaniu to, że Skarb Państwa/ Gmina M. ma jakiekolwiek prawa do naszej nieruchomości jest nie do wykazania. Ale w jawnym postępowaniu brałyby udział osoby, które nie posiadają "zdolności odczytu i komentarza" i nie rozumieją dlaczego kilka ewidentnie wadliwych dokumentów sprawia iż doskonale zachowane księgi wieczyste czy komplet aktów notarialnych to musi być "powielana latami pomyłka". Tym bardziej, że poza księgami wieczystymi czy aktami notarialnymi istnieje jeszcze cała galeria dokumentów i świadków, że tak nie jest...
Podsumowując. Nie wydaje nam się prawdopodobne, aby przekonanie o jakichś prawach Skarbu Państwa/Gminy M do naszej nieruchomości mogło powstać bez współpracy Urzędu Miasta M. W końcu to w jego zasobach znajduje się cała dokumentacja odnośnie lokalizacji nieruchomości będących w zarządzie/władaniu czy będących własnością Skarbu Państwa. Jeżeli jednak Urząd Miasta M ok 2009 roku w jakiś sposób poświadczył, że ma jakieś prawa do nieruchomości przy ul K 53 w M. (cały czas mając nas jako w bazie meldunkowej i podatkowej) - to nie byłoby nic dziwnego w tym, ze niczego nie chce jawnie wyjaśnić. Z pewnością byśmy to "źle zrozumieli". Poza tym miałby wiele trudności z wyjaśnieniem dlaczego poświadczył coś co jest w oczywisty sposób sprzeczne nie tylko z istniejącą rzeczywistością, i rejestrami mającymi domniemanie wiarygodności, ale przede wszystkim z tym co ma we własnych zasobach
2. Proces budowlany jako narzędzie ustalania fikcyjnych "stanów faktycznych"
To, ze instytucje budowlane służą do ustalania stanu faktycznego nieruchomości zdołaliśmy już dobrze udokumentować. Świadczy o tym
a) nie uznanie za naruszenie prawa decyzji 933014 z 1993 roku pomimo iż była wydana na planach nieistniejącej nieruchomości i co więcej była wydana na wniosek osoby nie mającej uprawnień do samodzielnego dysponowania nieruchomością na cele budowlane
b) prowadzenie spraw przez nadzór budowlany dla fikcyjnego obiektu z całkowitym ignorowaniem dokumentów dotyczących rzeczywiście istniejącej nieruchomości (w czym jak do tej pory nie dopatrzono się naruszenia prawa)
c) sprzeciw Starostwa G. wobec wykonania prac koniecznych dla usunięcia zagrożenia zdrowia z poprzedzającym je postanowieniem 422/10 z którego wynika, ze oba dokumentu nie mogły dotyczyć rzeczywiście istniejącej nieruchomości
d) zapisy protokołu z modernizacji ewidencji gruntów z 2012 roku w których w sposób ewidentny zastąpiono informacje dotyczące rzeczywiście istniejącej nieruchomości - danymi kompatybilnymi z informacjami obecnymi w dokumentach wystawianych przez instytucje państwowe po 2009 roku; informacje wprowadzane w modernizacji mogły pochodzić tylko z dokumentów budowlano-geodezyjnych przyjętych wcześniej do zasobów instytucji państwowych.
Podsumowując. Nie ma żadnych wątpliwości, ze wadliwość wszystkich opisanych wyżej dokumentów jest ewidentna. Wykazaliśmy to wielokrotnie. Co więcej nie ma nawet potrzeby wykonywania jakichś skomplikowanych analiz, aby wykazać, ze pod adresem ul K 53 w M istnieje w rzeczywistości coś innego niż wynika z wymienionych powyżej dokumentów - wystarczy spacer, chociażby wirtualny z Google Maps aby się o tym przekonać. Jednak o tej pory nikt nie dopatrzył się niczego niewłaściwego nie tylko w wystawianiu dokumentów wskazujących na istnienie pod danym adresem fikcyjnej rzeczywistości, ani w utrzymywaniu takich dokumentów w obiegu prawnym jako posiadających domniemanie wiarygodności.
Właśnie to uporczywe i konsekwentne nie dopatrywanie się nieprawidłowości w takich działaniach musi budzić więcej nic podejrzenie, że proces budowlany jest wykorzystywany w Powiecie G. do wprowadzania i uwiarygadniania dokumentacji geodezyjno-budowlanej wskazującej na rzekome istnienie fikcyjnych nieruchomości. I co więcej, do momentu przedstawienia zarzutów karnych odpowiedzialnym za ich wystawienie osobom, należy uznać, że jest to uważane za w pełni legalne. Przynajmniej w powiecie G.
Na koniec, nie wydaje się możliwe aby o fikcyjnym charakterze nieruchomości dla której wystawione zostały dokumenty o których mowa w punktach a-d nie wiedzieli nawet sami funkcjonariusze państwowi odpowiedzialni za ich wystawienie. Ci ostatni aby to ustalić nie musieli się fatygować się nawet by zajrzeć do ksiąg wieczystych, ewidencji gruntów czy skorzystać z Google Maps. Maja bowiem w swoich zasobach dokumentację dotycząca rzeczywiście istniejącej nieruchomości, na której prowadzone były prace budowlane w 2003 (podłączenie kanalizacji na planach rzeczywiście istniejącej nieruchomości i na wniosek ujawnionych w księdze wieczystej właścicieli) , 2004 (wymiana pokrycia dachu na planach rzeczywiście istniejącej nieruchomości i na wniosek ujawnionych w księdze wieczystej właścicieli), czy 2005 (zaświadczenie o istnieniu 3 lokali mieszkalnych na planach rzeczywiście istniejącego budynki mieszkalnego na wniosek ujawnionych w księdze wieczystej właścicieli).
To, ze instytucje budowlane służą do ustalania stanu faktycznego nieruchomości zdołaliśmy już dobrze udokumentować. Świadczy o tym
a) nie uznanie za naruszenie prawa decyzji 933014 z 1993 roku pomimo iż była wydana na planach nieistniejącej nieruchomości i co więcej była wydana na wniosek osoby nie mającej uprawnień do samodzielnego dysponowania nieruchomością na cele budowlane
b) prowadzenie spraw przez nadzór budowlany dla fikcyjnego obiektu z całkowitym ignorowaniem dokumentów dotyczących rzeczywiście istniejącej nieruchomości (w czym jak do tej pory nie dopatrzono się naruszenia prawa)
c) sprzeciw Starostwa G. wobec wykonania prac koniecznych dla usunięcia zagrożenia zdrowia z poprzedzającym je postanowieniem 422/10 z którego wynika, ze oba dokumentu nie mogły dotyczyć rzeczywiście istniejącej nieruchomości
d) zapisy protokołu z modernizacji ewidencji gruntów z 2012 roku w których w sposób ewidentny zastąpiono informacje dotyczące rzeczywiście istniejącej nieruchomości - danymi kompatybilnymi z informacjami obecnymi w dokumentach wystawianych przez instytucje państwowe po 2009 roku; informacje wprowadzane w modernizacji mogły pochodzić tylko z dokumentów budowlano-geodezyjnych przyjętych wcześniej do zasobów instytucji państwowych.
Podsumowując. Nie ma żadnych wątpliwości, ze wadliwość wszystkich opisanych wyżej dokumentów jest ewidentna. Wykazaliśmy to wielokrotnie. Co więcej nie ma nawet potrzeby wykonywania jakichś skomplikowanych analiz, aby wykazać, ze pod adresem ul K 53 w M istnieje w rzeczywistości coś innego niż wynika z wymienionych powyżej dokumentów - wystarczy spacer, chociażby wirtualny z Google Maps aby się o tym przekonać. Jednak o tej pory nikt nie dopatrzył się niczego niewłaściwego nie tylko w wystawianiu dokumentów wskazujących na istnienie pod danym adresem fikcyjnej rzeczywistości, ani w utrzymywaniu takich dokumentów w obiegu prawnym jako posiadających domniemanie wiarygodności.
Właśnie to uporczywe i konsekwentne nie dopatrywanie się nieprawidłowości w takich działaniach musi budzić więcej nic podejrzenie, że proces budowlany jest wykorzystywany w Powiecie G. do wprowadzania i uwiarygadniania dokumentacji geodezyjno-budowlanej wskazującej na rzekome istnienie fikcyjnych nieruchomości. I co więcej, do momentu przedstawienia zarzutów karnych odpowiedzialnym za ich wystawienie osobom, należy uznać, że jest to uważane za w pełni legalne. Przynajmniej w powiecie G.
Na koniec, nie wydaje się możliwe aby o fikcyjnym charakterze nieruchomości dla której wystawione zostały dokumenty o których mowa w punktach a-d nie wiedzieli nawet sami funkcjonariusze państwowi odpowiedzialni za ich wystawienie. Ci ostatni aby to ustalić nie musieli się fatygować się nawet by zajrzeć do ksiąg wieczystych, ewidencji gruntów czy skorzystać z Google Maps. Maja bowiem w swoich zasobach dokumentację dotycząca rzeczywiście istniejącej nieruchomości, na której prowadzone były prace budowlane w 2003 (podłączenie kanalizacji na planach rzeczywiście istniejącej nieruchomości i na wniosek ujawnionych w księdze wieczystej właścicieli) , 2004 (wymiana pokrycia dachu na planach rzeczywiście istniejącej nieruchomości i na wniosek ujawnionych w księdze wieczystej właścicieli), czy 2005 (zaświadczenie o istnieniu 3 lokali mieszkalnych na planach rzeczywiście istniejącego budynki mieszkalnego na wniosek ujawnionych w księdze wieczystej właścicieli).
3. Zmiany w ewidencji gruntów.
O uznaniu informacji odpowiadających istniejącej rzeczywistości za "powielana dekadami pomyłkę" i wprowadzeniu jako prawdziwych danych dotyczących fikcyjnej nieruchomości świadczą ... zmiany w ewidencji gruntów.
Ni z gruszki ni z pietruszki pojawił się bowiem w ewidencji budynek o innym kształcie i innej ilości kondygnacji. Ponadto z wydobytego w końcu (po kilku latach bezowocnych starań o jego ujawnienie) protokołu z modernizacji ewidencji gruntów wykonanej w 2012 roku dowiedzieliśmy się o tym, ze budynek mieszkalny ma wydzielony co najwyżej 1 lokal mieszkalny (zaklasyfikowano go jako budynek jednorodzinny), a poza nim na terenie nieruchomości znajduje się toaleta publiczna (lub inny obiekt klasy 1274). W protokole pusta była rubryka przewidziana dla podania numerów ksiąg wieczystych, co w zasadzie wskazuje, że sporządzający protokół ich istnienia nie uznawali.
Podobnie jak instytucje zajmujące się budownictwem - ani ewidencja gruntów, ani osoby wykonujące jej modernizację nie musiały się nigdzie fatygować aby wiedzieć, że dokumenty będące podstawą dla dokonania zmian w modernizacji (dostarczone najprawdopodobniej ok 2009 roku) to czysta ściema, bo w zasobach ewidencji gruntów była naprawdę duża ilość dokumentów poświadczających o prawidłowości jej dotychczasowych zapisów. Prawdę mówiąc to nie wydaje się możliwe aby przy tak obszernym materiale dowodowym pokazujących spójny stan fizyczny i prawny zawsze odpowiadający nie tylko stanowi faktycznemu, ale też zapisom ksiąg wieczystych - osoba dokonująca zmian w ewidencji mogła nie wiedzieć, że zastępuje prawdziwe informacje fikcyjnymi.
Podobnie ma się sprawa ze „zmartwychwstałymi” nieboszczykami (czyli przedwojennymi właścicielami parceli 275a z której podziału powstała nasza nieruchomość pod koniec lat 1960-tych), których ok 40 lat po złożeniu do grobu i przeprowadzeniu po nich postępowań spadkowych „wskrzeszono” wpisując w ewidencji gruntów jako żyjących właścicieli parceli 275a. Do tego przypisując parcelę 275a do działki do której akurat nigdy nie sięgała. Wszystkie te zmiany były w oczywisty sposób sprzeczne z obszernym materiałem, który w sposób nieunikniony powstaje zawsze wtedy gdy nieruchomością władają właściciele i który znajdował się w tamtym czasie w posiadaniu instytucji prowadzącej ewidencję gruntów. Zresztą nie tylko dotyczącego naszej nieruchomości bo tak się składa, ze na terenie miasteczka M znajduje się kilka nieruchomości, które były również własnością przedwojennych właścicieli parceli 275a, a które właściwi spadkobiercy (czyli ci co nabyli prawa spadkowe w latach 1930-tych) sprzedali i które cały czas pozostają w rękach kolejnych następców prawnych.
Gdyby doszło do dokonania jawnych uzgodnień tych dziwnych zmian to ewidencja gruntów musiałaby nie tylko ujawnić skąd te wszystkie rewelacje wzięła, ale także dlaczego uznała je za tak wiarygodne, aby uwiecznić je we własnych rejestrach pomimo iż były sprzeczne z innymi dokumentami przechowywanymi w jej zasobach i treścią wystawianych przez nią od lat wypisów..
W tej sytuacji naprawdę trudno powiedzieć co mamy myśleć o tym, że opisane bzdury nie tylko w ewidencji gruntów się znalazły, ale także kiedy wskazaliśmy, że są to bzdury (np. demonstrując nawet nagrobek w którym „zmartwychwstali” nieboszczycy pochowani zostali na Powązkach, czy wskazując, ze sytuacja w terenie jest i była inna) to instytucja odpowiedzialna za ewidencję gruntów... dalej odmawia przyznania, że są to ewidentne bzdury oraz usunięcia ich ze swoich zasobów. Coraz trudniej nam jednak uwierzyć, że pracownicy ewidencji nie wiedzą co robią......
O uznaniu informacji odpowiadających istniejącej rzeczywistości za "powielana dekadami pomyłkę" i wprowadzeniu jako prawdziwych danych dotyczących fikcyjnej nieruchomości świadczą ... zmiany w ewidencji gruntów.
Ni z gruszki ni z pietruszki pojawił się bowiem w ewidencji budynek o innym kształcie i innej ilości kondygnacji. Ponadto z wydobytego w końcu (po kilku latach bezowocnych starań o jego ujawnienie) protokołu z modernizacji ewidencji gruntów wykonanej w 2012 roku dowiedzieliśmy się o tym, ze budynek mieszkalny ma wydzielony co najwyżej 1 lokal mieszkalny (zaklasyfikowano go jako budynek jednorodzinny), a poza nim na terenie nieruchomości znajduje się toaleta publiczna (lub inny obiekt klasy 1274). W protokole pusta była rubryka przewidziana dla podania numerów ksiąg wieczystych, co w zasadzie wskazuje, że sporządzający protokół ich istnienia nie uznawali.
Podobnie jak instytucje zajmujące się budownictwem - ani ewidencja gruntów, ani osoby wykonujące jej modernizację nie musiały się nigdzie fatygować aby wiedzieć, że dokumenty będące podstawą dla dokonania zmian w modernizacji (dostarczone najprawdopodobniej ok 2009 roku) to czysta ściema, bo w zasobach ewidencji gruntów była naprawdę duża ilość dokumentów poświadczających o prawidłowości jej dotychczasowych zapisów. Prawdę mówiąc to nie wydaje się możliwe aby przy tak obszernym materiale dowodowym pokazujących spójny stan fizyczny i prawny zawsze odpowiadający nie tylko stanowi faktycznemu, ale też zapisom ksiąg wieczystych - osoba dokonująca zmian w ewidencji mogła nie wiedzieć, że zastępuje prawdziwe informacje fikcyjnymi.
Podobnie ma się sprawa ze „zmartwychwstałymi” nieboszczykami (czyli przedwojennymi właścicielami parceli 275a z której podziału powstała nasza nieruchomość pod koniec lat 1960-tych), których ok 40 lat po złożeniu do grobu i przeprowadzeniu po nich postępowań spadkowych „wskrzeszono” wpisując w ewidencji gruntów jako żyjących właścicieli parceli 275a. Do tego przypisując parcelę 275a do działki do której akurat nigdy nie sięgała. Wszystkie te zmiany były w oczywisty sposób sprzeczne z obszernym materiałem, który w sposób nieunikniony powstaje zawsze wtedy gdy nieruchomością władają właściciele i który znajdował się w tamtym czasie w posiadaniu instytucji prowadzącej ewidencję gruntów. Zresztą nie tylko dotyczącego naszej nieruchomości bo tak się składa, ze na terenie miasteczka M znajduje się kilka nieruchomości, które były również własnością przedwojennych właścicieli parceli 275a, a które właściwi spadkobiercy (czyli ci co nabyli prawa spadkowe w latach 1930-tych) sprzedali i które cały czas pozostają w rękach kolejnych następców prawnych.
Gdyby doszło do dokonania jawnych uzgodnień tych dziwnych zmian to ewidencja gruntów musiałaby nie tylko ujawnić skąd te wszystkie rewelacje wzięła, ale także dlaczego uznała je za tak wiarygodne, aby uwiecznić je we własnych rejestrach pomimo iż były sprzeczne z innymi dokumentami przechowywanymi w jej zasobach i treścią wystawianych przez nią od lat wypisów..
W tej sytuacji naprawdę trudno powiedzieć co mamy myśleć o tym, że opisane bzdury nie tylko w ewidencji gruntów się znalazły, ale także kiedy wskazaliśmy, że są to bzdury (np. demonstrując nawet nagrobek w którym „zmartwychwstali” nieboszczycy pochowani zostali na Powązkach, czy wskazując, ze sytuacja w terenie jest i była inna) to instytucja odpowiedzialna za ewidencję gruntów... dalej odmawia przyznania, że są to ewidentne bzdury oraz usunięcia ich ze swoich zasobów. Coraz trudniej nam jednak uwierzyć, że pracownicy ewidencji nie wiedzą co robią......
4. Orzeczenie sądowe.
Tu wchodzimy w zakres dowodów pośrednich, bo sąd milczy jak grób zapominając o tym, że jawność jest główną zasadą działania struktur sądowych.
Jednak jakoś nie wydaje się nam prawdopodobne aby bez "podkładki" jaką jest orzeczenie sądowe wszystkie instytucje szły „jak w dym” w rzekome istnienie pod naszym adresem fikcyjnej nieruchomości.
Nie wydaje nam się również prawdopodobne aby aż tylu sędziów zgodziło się prowadzić postępowania sądowe w oparciu o założenie istnienia fikcyjnego stanu faktycznego. Fikcyjny stan faktyczny jest przy tym diametralnie różny od zapisów aktów notarialnych na podstawie których dokonywano wpisów w księgach wieczystych w latach 1999 (darowizna), 2003 (wykreślenie służebności), 2005 (częściowe zniesienie współwłasności), 2006 (sprzedaż lokalu nr 1 z przypisanymi do niego 2/3 udziałów w częściach wspólnych), 2008 (sprzedaż lokalu nr 2 z przypisanymi do niego 1/6 udziałów w częściach wspólnych), 2009 (sprzedaż lokalu nr 3 z przypisanymi do niego 1/6 udziałów w częściach wspólnych), 2009 ( obciążenie hipoteką jednej z części nieruchomości). Wyliczanka ta nie obejmuje równie długiej (o ile nie dłuższej) listy wpisów dokonanych przez 1999 rokiem.
Procesując sprawy związane z nieruchomością przy ul K 53 w M w sposób uwiarygadniający rzekome istnienie pod adresem ul K 53 w M fikcyjnej nieruchomości -sędziowie de facto sugerują, że ich własny Wydział Ksiąg Wieczystych dokonywał latami fałszowania ksiąg wieczystych. Jakoś nie wydaje się nam prawdopodobne aby podkładano kolegom z sąsiedniego wydziału aż tak wielką "świnię" tylko i wyłącznie po to by uwiarygodnić jakiś ewidentnie wadliwy dokument budowlany. Nawet gdyby zdołał on wcześniej przeniknąć do ewidencji gruntów......
Oliwy do ognia dodaje fakt, ze Sąd Rejonowy w G nie chce wykluczyć, ze dokonano jakiegoś "uzgodnienia" sprzecznego z zapisami znanych nam ksiąg wieczystych, a Urząd Miasta M, że w takim "uzgodnieniu" nie uczestniczył lub nie dostarczył dokumentów na jego potrzeby. Do tego sędzia, który uprzednio pracował dla Urzędu Miasta M. wyłącza się ze wszystkich postępowań dotyczących naszej nieruchomości, chociaż nie przypominamy sobie żebyśmy mieli z nim uprzednio do czynienia. Co każe nam podejrzewać, ze może mieć to coś wspólnego z pracą dla Urzędu Miasta.
Ponadto badanie spraw dotyczących relacji Urząd Miasta M – Sąd Rejonowy w G. dostarcza szeregu ciekawych obserwacji. Okazuje się bowiem, że Sąd Rejonowy w G. jest w stanie dokonać zasiedzenia nieruchomości przez Urząd Miasta M na postawie wątpliwej dokumentacji, wpisać prawa Urzędu Miasta M. do księgi wieczystej chociaż niekoniecznie wynikają one z załączonych dokumentów itp. Z kolei Urząd Miasta M. jest w stanie ustalić prawa Skarbu Państwa na podstawie orzeczenia sądowego, które po bliższym zbadaniu nie tylko nie dotyczy Skarbu Państwa, ale w ogóle nieruchomości. Innymi słowy hmm... widzimy wielki potencjał dla instytucji kontrolnej, która zniżyłaby się do zbadania tego obszaru.
Tu wchodzimy w zakres dowodów pośrednich, bo sąd milczy jak grób zapominając o tym, że jawność jest główną zasadą działania struktur sądowych.
Jednak jakoś nie wydaje się nam prawdopodobne aby bez "podkładki" jaką jest orzeczenie sądowe wszystkie instytucje szły „jak w dym” w rzekome istnienie pod naszym adresem fikcyjnej nieruchomości.
Nie wydaje nam się również prawdopodobne aby aż tylu sędziów zgodziło się prowadzić postępowania sądowe w oparciu o założenie istnienia fikcyjnego stanu faktycznego. Fikcyjny stan faktyczny jest przy tym diametralnie różny od zapisów aktów notarialnych na podstawie których dokonywano wpisów w księgach wieczystych w latach 1999 (darowizna), 2003 (wykreślenie służebności), 2005 (częściowe zniesienie współwłasności), 2006 (sprzedaż lokalu nr 1 z przypisanymi do niego 2/3 udziałów w częściach wspólnych), 2008 (sprzedaż lokalu nr 2 z przypisanymi do niego 1/6 udziałów w częściach wspólnych), 2009 (sprzedaż lokalu nr 3 z przypisanymi do niego 1/6 udziałów w częściach wspólnych), 2009 ( obciążenie hipoteką jednej z części nieruchomości). Wyliczanka ta nie obejmuje równie długiej (o ile nie dłuższej) listy wpisów dokonanych przez 1999 rokiem.
Procesując sprawy związane z nieruchomością przy ul K 53 w M w sposób uwiarygadniający rzekome istnienie pod adresem ul K 53 w M fikcyjnej nieruchomości -sędziowie de facto sugerują, że ich własny Wydział Ksiąg Wieczystych dokonywał latami fałszowania ksiąg wieczystych. Jakoś nie wydaje się nam prawdopodobne aby podkładano kolegom z sąsiedniego wydziału aż tak wielką "świnię" tylko i wyłącznie po to by uwiarygodnić jakiś ewidentnie wadliwy dokument budowlany. Nawet gdyby zdołał on wcześniej przeniknąć do ewidencji gruntów......
Oliwy do ognia dodaje fakt, ze Sąd Rejonowy w G nie chce wykluczyć, ze dokonano jakiegoś "uzgodnienia" sprzecznego z zapisami znanych nam ksiąg wieczystych, a Urząd Miasta M, że w takim "uzgodnieniu" nie uczestniczył lub nie dostarczył dokumentów na jego potrzeby. Do tego sędzia, który uprzednio pracował dla Urzędu Miasta M. wyłącza się ze wszystkich postępowań dotyczących naszej nieruchomości, chociaż nie przypominamy sobie żebyśmy mieli z nim uprzednio do czynienia. Co każe nam podejrzewać, ze może mieć to coś wspólnego z pracą dla Urzędu Miasta.
Ponadto badanie spraw dotyczących relacji Urząd Miasta M – Sąd Rejonowy w G. dostarcza szeregu ciekawych obserwacji. Okazuje się bowiem, że Sąd Rejonowy w G. jest w stanie dokonać zasiedzenia nieruchomości przez Urząd Miasta M na postawie wątpliwej dokumentacji, wpisać prawa Urzędu Miasta M. do księgi wieczystej chociaż niekoniecznie wynikają one z załączonych dokumentów itp. Z kolei Urząd Miasta M. jest w stanie ustalić prawa Skarbu Państwa na podstawie orzeczenia sądowego, które po bliższym zbadaniu nie tylko nie dotyczy Skarbu Państwa, ale w ogóle nieruchomości. Innymi słowy hmm... widzimy wielki potencjał dla instytucji kontrolnej, która zniżyłaby się do zbadania tego obszaru.
5. O Prokuraturze słów kilka.
Pisaliśmy już o zadziwiającym przekonaniu Prokuratury Rejonowej w G, że ona nie jest od ingerowania w proces administracyjny czy sądowy, nawet jeżeli prowadzi to do pojawiania i utrzymywania oczywistych poświadczeń nieprawdy w dokumentach państwowych.
W związku ze sprawą naszej nieruchomości wydaje się, że Prokuratura Rejonowa w G ma jeszcze jedno dziwne przekonanie. Ma ona mianowicie nieco inny obraz sytuacji prawnej naszej nieruchomości niż pozostałe instytucje Powiatu G, przy czym nie jest to też obraz wynikający z ksiąg wieczystych. Skąd to wiemy? Ano stąd, ze według dokumentów wystawionych przez Prokuraturę w G. Pani Sąsiadka nie ma żadnego majątku (co jest sprzeczne z zapisami ksiąg wieczystych), natomiast według pozostałych instytucji jej prawa własności nie tylko nie są kwestionowane, ale wydają się znacznie przekraczać to co wynika z zapisów znanych nam ksiąg wieczystych.
Czyżby inne instytucje Powiatu G. zapomniały o czymś Prokuraturze powiedzieć? A może Prokuratura po prostu nie chciała słuchać, obawiając się iż jeśli wysłucha nie będzie miała innego wyjścia niż wszcząć jednak jakieś postępowanie?
Pisaliśmy już o zadziwiającym przekonaniu Prokuratury Rejonowej w G, że ona nie jest od ingerowania w proces administracyjny czy sądowy, nawet jeżeli prowadzi to do pojawiania i utrzymywania oczywistych poświadczeń nieprawdy w dokumentach państwowych.
W związku ze sprawą naszej nieruchomości wydaje się, że Prokuratura Rejonowa w G ma jeszcze jedno dziwne przekonanie. Ma ona mianowicie nieco inny obraz sytuacji prawnej naszej nieruchomości niż pozostałe instytucje Powiatu G, przy czym nie jest to też obraz wynikający z ksiąg wieczystych. Skąd to wiemy? Ano stąd, ze według dokumentów wystawionych przez Prokuraturę w G. Pani Sąsiadka nie ma żadnego majątku (co jest sprzeczne z zapisami ksiąg wieczystych), natomiast według pozostałych instytucji jej prawa własności nie tylko nie są kwestionowane, ale wydają się znacznie przekraczać to co wynika z zapisów znanych nam ksiąg wieczystych.
Czyżby inne instytucje Powiatu G. zapomniały o czymś Prokuraturze powiedzieć? A może Prokuratura po prostu nie chciała słuchać, obawiając się iż jeśli wysłucha nie będzie miała innego wyjścia niż wszcząć jednak jakieś postępowanie?
CZĘŚĆ III
Procedury, procedury......
Już w pierwszych latach mieszkania w Miasteczku M zetknęliśmy się ze zjawiskiem obchodzenia "nieżyciowych procedur" przez lokalne instytucje. Co prawda nie miało to nic wspólnego z prawami własności do nieruchomości, tylko dotyczyło obchodzenia restrykcyjnego Miejscowego Planu Zagospodarowania Przestrzennego, który zakładał utrzymanie na znacznych częściach Miasteczka M ekstensywnej zabudowy jednorodzinnej (na dużych działkach). Obecnie po dużych działkach pozostało tylko wspomnienie ..... Oczywiście wszystko pod hasłem pomocy ludziom w walce z głupimi zakazami, przestrzegając których nic nie dałoby się zbudować. Zdania tych co uważają, że te zakazy nie są bynajmniej głupie - nie bierze się nawet pod uwagę.
Mamy podejrzenie, że podobną filozofię stosuje się do porządkowania rejestrów związanych z nieruchomościami. To znaczy z całkowitym ignorowaniem obowiązujących procedur, które są uważane za „nieżyciowe”. Za to (jak nas już kilka lat temu poinformowano) z uwzględnieniem potrzeb ludzi, którzy sobie „życie na nieruchomości ułożyli”. Czyżby w przypadku naszej nieruchomości tak w tej „dobroczynności” się zagalopowano, że nie zauważono nawet, iż "osoba, która sobie życie ułożyła" (kimkolwiek ona jest) nie miała z nieruchomością nic wspólnego? Przynajmniej do 2009 roku. I co więcej ustalenie tego nie byłoby bynajmniej trudne. Wymagałoby tylko by choć jednej instytucji Powiatu G. przyszło do głowy, ze istniejące procedury nie są po to żeby szkodzić ludziom, którzy naprawdę sobie "życie ułożyli", ale po to, by nikt się nie mógł pod taką osobę podszyć.
Na koniec pozostaje jeszcze tylko jedna zagadka do rozwiązania. Watro byłoby się zorientować, czy rzeczywiście w instytucjach powiatowych są zatrudniani ludzie, których można przekonać nawet o tym, ze na prywatnej nieruchomości znajduje się publiczna toaleta (albo inny egzotyczny budynek publicznego użytku zaklasyfikowany do klasy PKOB 1274), a towarzyszący mu budynek mieszkalny przedwcześnie się zestarzał, zmienił kształt i urósł o jedną kondygnację? (Nie wspominając już o zmartwychwstałych nieboszczykach). Czy tez może wszyscy doskonale wiedzą co robią i uważają, że są po prostu cwani.
Mamy nadzieję, że ostatnie pismo skierowane do instytucji Powiatu G. ostatecznie rozstrzygnie tą kwestię.
Mamy podejrzenie, że podobną filozofię stosuje się do porządkowania rejestrów związanych z nieruchomościami. To znaczy z całkowitym ignorowaniem obowiązujących procedur, które są uważane za „nieżyciowe”. Za to (jak nas już kilka lat temu poinformowano) z uwzględnieniem potrzeb ludzi, którzy sobie „życie na nieruchomości ułożyli”. Czyżby w przypadku naszej nieruchomości tak w tej „dobroczynności” się zagalopowano, że nie zauważono nawet, iż "osoba, która sobie życie ułożyła" (kimkolwiek ona jest) nie miała z nieruchomością nic wspólnego? Przynajmniej do 2009 roku. I co więcej ustalenie tego nie byłoby bynajmniej trudne. Wymagałoby tylko by choć jednej instytucji Powiatu G. przyszło do głowy, ze istniejące procedury nie są po to żeby szkodzić ludziom, którzy naprawdę sobie "życie ułożyli", ale po to, by nikt się nie mógł pod taką osobę podszyć.
Na koniec pozostaje jeszcze tylko jedna zagadka do rozwiązania. Watro byłoby się zorientować, czy rzeczywiście w instytucjach powiatowych są zatrudniani ludzie, których można przekonać nawet o tym, ze na prywatnej nieruchomości znajduje się publiczna toaleta (albo inny egzotyczny budynek publicznego użytku zaklasyfikowany do klasy PKOB 1274), a towarzyszący mu budynek mieszkalny przedwcześnie się zestarzał, zmienił kształt i urósł o jedną kondygnację? (Nie wspominając już o zmartwychwstałych nieboszczykach). Czy tez może wszyscy doskonale wiedzą co robią i uważają, że są po prostu cwani.
Mamy nadzieję, że ostatnie pismo skierowane do instytucji Powiatu G. ostatecznie rozstrzygnie tą kwestię.
|
Szanowni Państwo,
Ostatnia korespondencja nie pozostawia wątpliwości, ze po 7 latach nadal nie są Państwo skłonni do podjęcia merytorycznej dyskusji w celu wyjaśnienia jak doszło do przełożenia na nieruchomość przy ul K*** 53 w M*** dokumentów dotyczących obiektu o całkiem innej charakterystyce faktycznej i prawnej niż ten rzeczywiście istniejący pod tym adresem (do tego dokumentów opiewających na obiekt, dla którego, jak rozumiem, można wykazać jakieś prawa Skarbu Państwa czy Gminy M***). Domniemać należy , ze incydent ten wynika z zaniechania przez Państwa przestrzegania podstawowych procedur przy porządkowaniu rejestrów dotyczących nieruchomości, bowiem tylko przy całkowitym zaniechaniu ich przestrzegania mogło dojść do „przeniesienia” na prywatną nieruchomość – dokumentów opiewających na inną wielkość działki, inny kształt i ilości kondygnacji w budynku mieszkalnym oraz towarzyszący mu obiekt użyteczności publicznej klasy PKOB 1274 (szalet publiczny, areszt śledczy, koszary etc) w miejscu w którym nie ma nawet śladu po takim obiekcie . Tym bardziej, że rzeczywiście istniejąca nieruchomość pozostawała zawsze w rękach kolejnych właścicieli ujawnionych w księgach wieczystych a jej istnienie jest siłą rzeczy doskonale udokumentowane. Należy przy tym podkreślić, ze znakomicie zachowane dokumenty w aktach ksiąg wieczystych nie pozostawiają cienia wątpliwości, ze księgi te są prowadzone dla nieruchomości pod adresem K*** 53 w M*** Nawet przy założeniu, że do takiego incydentu mogło dojść przez "przypadek" na skutek nie przestrzegania podstawowych procedur związanych z porządkowaniem rejestrów dotyczących nieruchomości - to uchylanie się od wyjaśnienia sprawy po tym jak niewątpliwie zorientowali się Państwo, że doszło do ewidentnej „pomyłki” nie może być rozpatrywane w innych kategoriach niż proceder transferu praw własności do podmiotu, który nie posiada żadnych praw do nieruchomości pod wskazanym adresem. Tym bardziej, że w zasobach każdej instytucji będącej adresatem niniejszego pisma zarówno istnienie rzeczywistej nieruchomości, jak i władanie nią przez prywatnych właścicieli ujawnionych w księgach wieczystych ****/0000****/5 i księgach z niej wydzielonych jest dobrze udokumentowane. Do tego mimo kilkuletniej korespondencji prowadzonej zarówno ze mną jak i A.S. nie przedstawili Państwo żadnego dowodu, który nie okazałby się przy chociażby pobieżnym badaniu ewidentnym poświadczeniem nieprawdy, na istnienie jakichkolwiek związków obiektu "przeniesionego" pod adres K*** 53 w M*** ok 2009 roku z tym co rzeczywiście znajduje się pod tym adresem. Poniżej wymieniam najważniejsze okoliczności dla każdej instytucji będącej adresatem niniejszego pisma , które w mojej opinii czynią absolutnie niemożliwym, aby ich pracownicy mogli mieć jakiekolwiek wątpliwości co do tego, że uwiarygadniając istnienie pod adresem K*** 53 w M*** innego obiektu niż ten dla którego są prowadzone księgi wieczyste (tj. ****/0000****/5, ****/000****4/6, ****/000****5/3, ****/000****6/0) uczestniczą w procederze transferu praw własności do podmiotu, który nie posiada żadnych praw do nieruchomości pod wskazanym adresem. A przynajmniej takich, które byłby zdolny obronić w jawnym postępowaniu. Urząd Miasta M*** Dane meldunkowe i podatkowe (podatek od nieruchomości) nie pozostawiają wątpliwości, ze nieruchomość przy ul K*** 53 w M*** była zawsze w rękach prywatnych właścicieli (ujawnionych we wspomnianych księgach wieczystych) z którymi Urząd Miasta M*** był w stałym kontakcie i nie ma mowy o żadnej formie władania nieruchomością przez Skarb Państwa czy Gminę M*** Starostwo G*** (Wydział Architektoniczno-Budowlany) Dokumentacja z prac budowlanych z 2003 (przyłączenie kanalizacji), 2004 (wymiana pokrycia dachu), 2004 i 2005 (wydanie zaświadczeń o istnieniu 3 lokali mieszkalnych) - nie pozostawia wątpliwości ci do tego, ze pod adresem K*** 53 w M*** istnieje dokładnie ten obiekt, który ujawniony jest w księgach wieczystych ****/0000****/5, ****/000****4/6, ****/000****5/3, ****/000****6/0 oraz, że znajdował się on we władaniu kolejnych ujawnionych w wymienionych księgach wieczystych właścicieli. A tym samym nie jest możliwe aby pod adresem ul K*** 53 w M*** znajdował się jakikolwiek fikcyjny obiekt "przypisany" do tego adresu ok 2009 roku. Oczywiście nie ma mowy o żadnej formie władania nieruchomością przez Skarb Państwa czy Gminę M***. Starostwo G*** (Wydział Geodezji i Kartografii) Konsekwentnie prowadzona i uaktualniana dokumentacja geodezyjna i wielokrotnie wydawane wypisy nie pozostawiają wątpliwości, ze pod adresem K*** 53 w M*** obiekt dla którego prowadzone są księgi wieczyste ****/0000****/5, ****/000****4/6, ****/000****5/3, ****/000****6/0 istniał od momentu przekazania prowadzenia ewidencji gruntów do powiatu (wczesne lata 1970-te). Nie ma śladów jakichkolwiek praw Skarbu Państwa, ani podstaw dla uznania konsekwentnie prowadzonej dokumentacji ze serię powielanych „pomyłek”. Sąd Rejonowy w G*** Księgi wieczyste ****/0000****/5, ****/000****4/6, ****/000****5/3, ****/000****6/0 wykazują ciągłość zapisów od momentu przeniesienia z księgi hipotecznej "Willa Elibór" (ostatnie zapisy w 1999, 2003, 2005, 2006, 2008, 2009). Zachowany komplet aktów notarialnych i liczne wypisy z ewidencji gruntów nie pozostawiają wątpliwości co do tego, że księgi wieczyste są prowadzone dla rzeczywiście istniejącej nieruchomości przy ul K*** 53 w M***. (Dla przypomnienia pomimo iż dział I-O nie cieszy się domniemaniem wiarygodności to dokumenty na podstawie których są dokonywane wpisy zachowały to domniemanie). W księgach wieczystych nie ma też śladu po obecności Skarbu Państwa na nieruchomości pod adresem K*** 53 w M***. Wszelkie twierdzenia, że którykolwiek z sędziów prowadzących postępowanie w sprawie nieruchomości przy ul K*** 53 w M*** w dowolnym trybie mógł nie zdawać sobie z tego sprawy - należy uznać za niewiarygodne. PINB w G*** PINB w G*** posiada dostęp do tych samych rejestrów co Starostwo G*** (Wydział Architektoniczno- Budowlany). Ponadto dokonywał kilkukrotnych oględzin nieruchomości (gdyby zawodziła go pamięć odnośnie wyglądu obiektu mogę polecić Google Maps) i nie może mieć wątpliwości iż jest to dokładnie ta sama nieruchomość co ujawniona w księgach wieczystych ****/0000****/5, ****/000****4/6, ****/000****5/3, ****/000****6/0. (Nie budynek mieszkalny 2, 5 kondygnacyjny bez wydzielonych lokali mieszkalnych, za to z towarzyszącym mu budynkiem klasy PKOB 274 -toaleta publiczna, koszary, areszt śledczy etc). Prokuratura Rejonowa w G*** Prokuratura Rejonowa w G*** prowadząc sprawy dotyczące nieruchomości przy ul K*** 53 w M*** miała dostęp do wszystkich wymienionych powyżej materiałów. # # # Jak wynika z powyższego zebrany materiał umożliwia zakończenie z Państwem korespondencji, której celem było poczynienie ustaleń odnośnie okoliczności, które doprowadziły do zaprzestania poszanowania istniejącego stanu faktyczno-prawnego nieruchomości przy ul K*** 53 w M***. Aby jednak konkluzje były ostateczne i trudne do podważenia zwracam się do Państwa z jeszcze z następującym zapytaniem: Czy są w stanie Państwo podać jakąkolwiek udokumentowaną okoliczność przy której trwające od 7 lat uchylanie się od jawnego wyjaśnienia sprawy „przypisania” prywatnej nieruchomości dokumentacji pochodzącej ewidentnie z innego obiektu oraz równie konsekwentna odmowa ujawnienia całości dokumentacji, którą się posłużono w tym celu - może być interpretowane inaczej niż świadome współdziałanie w transferze praw własności do nieruchomości w sposób przyznający je podmiotowi, który w jawnym postępowaniu nie byłby w stanie wykazać jakichkolwiek praw do rzeczonej nieruchomości. Należy przy tym podkreślić, że z dotychczasowej korespondencji wynika, ze uważają Państwo ten proceder za bezwzględnie zgodny z prawem, a podejmowane w jego ramach przez Państwa czynności za wynikające z posiadanych uprawnień. Jako interes prawny podaje pełnomocnictwo udzielone mi przez A.S. w sprawie I Ns 253/10 prowadzonej przez Sąd Rejonowy w G*** oraz władanie nieruchomością przy ul K*** 53 w M*** w zakresie wynikającym z umowy użyczenia podpisanej z A.S. Z poważaniem |
Mimo wszystko trochę nas zdziwił brak reakcji ze strony instytucji powiatowych. Bo skoro już przestało być tajemnicą, ze powodem zaprzestana respektowania naszych praw własności są przełożone dokumenty - to dalsza odmowa jawnego wyjaśnienia sprawy i ujawnienia wszystkich okoliczności w której do niej doszło mija się cokolwiek z celem.
Czyżby pójście "w zaparte" było lokalnie uważane z jedyna drogę wyjścia z trudnej sytuacji w której prawowici właściciele nieruchomości zorientowali się o co chodzi? Zapytajmy więc raz jeszcze........
Poniżej pismo wysłane do instytucji powiatu G.
Czyżby pójście "w zaparte" było lokalnie uważane z jedyna drogę wyjścia z trudnej sytuacji w której prawowici właściciele nieruchomości zorientowali się o co chodzi? Zapytajmy więc raz jeszcze........
Poniżej pismo wysłane do instytucji powiatu G.
|
Szanowni Państwo
W uzupełnieniu pisma z dnia 18.07 oraz wcześniejszych wyrażam zdumienie, że nawet po wykazaniu i udokumentowaniu, że doszło do przełożenia dokumentacji całkowicie nie odpowiadającej sytuacji w terenie na nieruchomość o czystym stanie prawnym - nadal odmawiają Państwo nie tylko wyjaśnienia sprawy ale nawet ujawnienia całości dokumentacji związanej z tymi zdarzeniami. Musi to budzić poważne zaniepokojenie nie tylko co do skali podobnych działań, ale przede wszystkim co do zakresu świadomości uczestniczących w tym procederze osób. Wskazać należy, że aby doszło do takiej sytuacji jaka się wytworzyła wokół nieruchomości przy ul K*** 53 w M*** musiał zaistnieć ugruntowany latami zwyczaj obchodzenia en masse wszelkich procedur w tym ignorowania nie tylko rzeczywiście istniejącego stanu faktycznego i istniejącej dokumentacji, ale również władających nieruchomością właścicieli. Takie zwyczaje muszą mieć długą tradycję skoro dokładna analiza dostępnej dokumentacji (tylko w zakresie związanym z jedną nieruchomością pod wspomnianym adresem) wskazuje, ze dokonane ok 2009 roku przełożenie dokumentów z innej nieruchomości było, jak się zdaje, co najmniej drugą próba zmiany stanu prawnego poprzez przypisanie do nieruchomości przy ul. K*** 53 w M*** dokumentacji nie odzwierciedlającej sytuacji w terenie. W pełni rozumiem szok jakim musi być dla wszystkich instytucji powiatowych sprawa pokazująca, że obchodzenie en masse "nieżyciowych" procedur przy ustalaniu stanu prawnego nieruchomości spowodowało, że proces porządkowania rejestrów związanych z nieruchomościami zmienił się w proceder przejmowania nieruchomości (jak wynika z dotychczasowej korespondencji uważany za całkowicie legalna działalność w Powiecie G***). Jednak wskazuję, że jeżeli nie było to Państwa świadomą intencją - przystąpienie do jawnego wyjaśnienia sprawy powinno być natychmiastowe. Tymczasem na wyjaśnienie i ujawnienie wszelkich okoliczności cały czas czekają następujące okoliczności w kwestiach związanych tylko z nieruchomością przy ul K*** 53 w M***: 1. Okoliczności "zmartwychstania" Tomasza i Marii Łebkowskich ok. 40 lat po ich własnym, zgonie i przeprowadzonych postępowaniach spadkowych. "Życie po życiu" państwa Łebkowskich podważa prawa następców prawnych ich rzeczywistych spadkobierców (m. in aktualnych właścicieli nieruchomości przy ul K*** 53 w M***). Pozostaje więc niejasne dlaczego w Powiecie G*** cały czas uznaje się informację o "zmartwychwstaniu" p. Łebkowskich za wiarygodną pomimo przedłożenia bogatej dokumentacji, że jest to niewykonalne - począwszy od zdjęcia ich nagrobka na Powązkach, poprzez informacje prasowe o zgonie i postępowaniu spadkowym jeszcze w latach 1930-tych, a skończywszy na informacjach zawartych w księdze hipotecznej i aktach notarialnych. Jest również niejasne dlaczego, pomimo iż dowody ich "życia po życiu"uznaje się za tak wiarygodne, by utrzymywać informacje o tym "fakcie" w zasobach instytucji państwowych - nie są one ujawniane i konfrontowane z pozostałą dokumentacją. Należy podkreślić, że odmowie usunięcia z ewidencji gruntów informacji o Tomaszu i Marii Łebkowskich jako żyjących właścicielach nieruchomości kilka dekad po swojej śmierci i postępowaniach spadkowych - towarzyszy też odmowa ujawnienia jakie czynności zostały podjęte przez nich po "zmartwychwstaniu" względnie przez ich „pełnomocników”, „spadkobierców” czy „kuratorów”. 2. Okoliczności skłonienia E.Ch. w 1993 roku do złożenia wniosku dotyczącego prowadzenia prac budowlanych na nieruchomości przy ul K*** 53 w M*** (wówczas K*** 21) na planach fikcyjnej nieruchomości (decyzja Burmistrza Miasta M*** nr 933014 z 16.03.1993). Przy czym należy podkreślić, że fikcyjna nieruchomość obejmowała swoim zasięgiem nie tylko nieruchomość przy ul K*** 53 w M***, ale również nieruchomość sąsiednią, a rzekomo istniejące na niej zabudowania miały inny charakter niż te istniejące w rzeczywistości i udokumentowane w tym czasie w ewidencji gruntów i księgach wieczystych. Należy podkreślić, ze E.Ch. była wówczas osobą zaledwie 20-letnią oraz właścicielką tylko 1/3 udziałów w rzeczywiście istniejącej nieruchomości przy ul. K*** 53 w M***. Ponadto pozostawała w bliskim kontakcie nie tylko z pozostałą częścią ówczesnych współwłaścicieli nieruchomości (ciotka oraz jej syn), ale również z poprzednimi (na nieruchomości zamieszkiwała jej babcia, która aktem darowizny przekazała m. in jej część swoich udziałów w nieruchomości w roku 1989 , oraz Zofia Bronikowska, która sprzedając we wczesnych latach 1970-tych nieruchomość dziadkom E.Ch. zachowała prawo służebności mieszkania). W takich okolicznościach jakakolwiek próba zmiany stanu prawnego nieruchomości w oparciu o wykazanie istnienia fikcyjnej nieruchomości w miejscu rzeczywiście istniejącej musiała się zakończyć niepowodzeniem. Pozostaje więc niejasne jaką świadomość posiadała E.Ch. w zakresie celu potwierdzania rzekomego istnienia fikcyjnej rzeczywistości. Nie jest przy tym wykluczone, że był to swoisty warunek zalegalizowania samowoli budowlanej i E.Ch. nie miała nawet świadomości konsekwencji podejmowanych działań. Wydaje się wskazywać na to fakt, że w przeciągu następnych kilkunastu lat wykonała szereg czynności mających znaczenie prawne w oparciu o rzeczywisty stan faktyczny i prawny nieruchomości przy ul. K*** 53 w M*** ujawniony w księgach wieczystych ****/00001334/5, ****/0005****/6, ****/0005****/3, ****/0005****/0. W tej sytuacji zagadką pozostaje jednak rola instytucji Powiatu G***. W pierwszej kolejności niejasne jest czym kierował się Burmistrz Miasta M*** wydając w 1993 roku decyzję nr 933014 nie tylko w oparciu o dokumentację fikcyjnej nieruchomości, ale też z użyciem numeracji geodezyjnej nie używanej wówczas od ponad 20 lat. Po drugie należy wskazać, że instytucje Powiatu G*** do chwili obecnej konsekwentnie odmawiają uznania decyzji Burmistrza Miasta M*** nr 933014 wydanej na planach fikcyjnej nieruchomości za ewidentne poświadczenie nieprawdy i usunięcia jej z obiegu prawnego jako dokumentu poświadczającego nieprawdę w zakresie sytuacji fizycznej i prawnej. Do tego towarzyszy temu równie konsekwentna odmowa wydania całości dokumentacji będącej podstawą wydania decyzji nr 933014 oraz ujawnienia jakie inne czynności prawne i na czyj wniosek zostały wykonane w stosunku do fikcyjnej nieruchomości z decyzji Burmistrza Miasta M*** nr 933014. Taki opór nie ma sensu w sytuacji gdy funkcjonariusze państwowi wierzą, że dokumentacja ta została wystawiona w zgodzie z obowiązującym prawem. 3. Okoliczności mające miejsce ok 2009 roku, w wyniku których doszło do przełożenia dokumentacji z nieruchomości do której można wykazać jakieś prawa Skarbu Państwa na nieruchomość pod adresem K*** 53 w M***. Należy przy tym podkreślić że przełożona dokumentacja nie pasuje do sytuacji w terenie zarówno w kwestii parametrów budynku mieszkalnego (tj. ilość kondygnacji, kształt, funkcja) jak i obecności obiektu klasy PKOB 1274 (tj. obiekt użyteczności publicznej typu toaleta publiczna, koszary, areszt śledczy etc). Należy podkreślić przy tym, że nieruchomość z dokumentacji przełożonej w roku 2009 ma inną charakterystykę fizyczną niż ta dla której została wydana decyzja Burmistrza Miasta M*** nr 933014 z 1993 r oraz z dużym prawdopodobieństwem inną charakterystykę prawną. Ponadto na uwagę zasługuje zadziwiająca odmowa Burmistrza Miasta M*** do wykluczenia iż nie władał nieruchomością przy ul. K*** 53 M***, ani też nie była objęta kwaterunkiem. Ponieważ dokumentacja rzeczywiście istniejącej nieruchomości przy ul. K*** 53 w M***, w tym wystawiana przez Urząd Miasta M*** pozwala na wykluczenie takiej możliwości, więc można domniemać iż „niemożność” Burmistrza Miasta M*** musi wynikać z posiadania dokumentów, które przypisuje do nieruchomości przy ul. K*** 53 w M*** i które rażąco sprzeczne są z dokumentacją rzeczywiście istniejącej nieruchomości. W tej sytuacji niezrozumiałe jest jednak dlaczego Burmistrz Miasta M*** nie tylko nie dokonał rozstrzygnięcia swoich „wątpliwości” w jawnym postępowaniu z udziałem wszystkich osób mających interes prawny, ale też utrudnia uzyskanie informacji mogących wyjaśnić sprawę właścicielom nieruchomości. Pomimo iż rzekome istnienie obiektu z dokumentacji przełożonej na nieruchomość pod adresem K*** 53 w M*** w 2009 roku wielokrotnie ewidentnie stało się podstawą dla prowadzenia postępowań po 2009 roku, do chwili obecnej dokumentacja na podstawie której ustalono rzekomą obecność pod adresem K*** 53 w M*** nieruchomości z przełożonej dokumentacji nie została dołączona do akt żadnej ze spraw. Władający nieruchomością przy ul K*** 53 w M*** właściciele dowiedzieli się o przełożeniu na ich nieruchomość dokumentacji z innego obiektu dopiero w wyniku trwającego 7 lat prywatnego śledztwa mającego na celu ustalenie dlaczego instytucje państwowe nie szanują ich praw do niedawno nabytej nieruchomości. W tym miejscu jeszcze raz pragnę podkreślić, że unikanie konfrontacji przełożonej dokumentacji z właścicielami nieruchomości wydaje się co najmniej dziwne jeżeli funkcjonariusze instytucji Powiatu G*** są przekonani o prawidłowości przypisania tej dokumentacji do wspomnianego adresu. 4. Okoliczności, które sprawiają, ze instytucje Powiatu G*** zdołały siebie przekonać, że stan faktyczny nieruchomości pod adresem K*** 53 w M*** odbiega od zapisów ksiąg wieczystych ****/00001334/5, ****/0005****/6, ****/0005****/3, ****/0005****/0 prowadzonych dla nieruchomości pod tym adresem (lub, że wspomniane księgi nie są prowadzone dla nieruchomości pod adresem K*** 53 w M***). Musi to budzić tym większe zdziwienie, ze do chwili obecnej nie wykazano wadliwości żadnego dokumentu potwierdzającego prawidłowość zapisów tych ksiąg oraz potwierdzających, że wspomniane księgi wieczyste są prowadzone dla nieruchomości pod adresem K*** 53 w M*** (ze szczególnym uwzględnieniem dokumentacji geodezyjno-budowlanej wykonanej na potrzeby prac budowlanych i czynności prawnych w 2003, 2004 i 2005 roku, wielokrotnych wypisów z ewidencji gruntów, wielokrotnie sporządzanych aktów notarialnych i licznych dowodów władania nieruchomością przez właścicieli). Jest to tym bardziej zdumiewające, że wobec obszerności dokumentacji potwierdzającej prawdziwość zapisów tych ksiąg założenie istnienia pod adresem K*** 53 w M*** innej rzeczywistości faktyczno-prawnej niż wynika to z zapisów wspomnianych ksiąg wieczystych wymagałoby wierzenia w trwającą prawie 100 lat „konspirację” obejmującą poza pracownikami instytucji państwowych także notariuszy, dostawców mediów, dyrekcję Cmentarza Powązkowskiego czy Google Maps etc. Pragnę przy tym podkreślić iż nawet zakładając zbiorową wiarę funkcjonariuszy Powiatu G*** w jakieś absurdalne „teorie spiskowe”, dalej nie jest jasne dlaczego nie ujawniają oni prawowitym właścicielom nieruchomości dokumentacji, z której te „teorie spiskowe” wysnuwają. # # # Podsumowując. Zgromadzony materiał wskazuje, że na nieruchomości przy ul K*** 53 w M*** o czystej sytuacji prawnej i doskonale zachowanej dokumentacji podjęto co najmniej dwukrotną próbę dokonania swoistych "alternatywnych ustaleń" stanu prawnego nieruchomości bez udziału wszystkich stron mających interes prawny. Próby te oparte były na przypisaniu dokumentacji pochodzącej z innej nieruchomości i uwiarygodnieniu jej rzekomej zgodności ze stanem faktycznym przy pomocy dokumentacji geodezyjno-budowlanej (sporządzonej dla fikcyjnej nieruchomości na potrzeby np. procesu budowlanego lub postępowania sądowego). W ten sposób jak można domniemać w rozumieniu instytucji powiatowych "wykazano" rzekome istnienie pod danym adresem innej sytuacji faktyczno-prawnej niż wynikająca z zapisów ksiąg wieczystych i wypisów z ewidencji gruntów prowadzonych dla nieruchomości pod tym adresem. Abstrahując od przypuszczeń jaka musi być skala podobnych działań, skoro podjęto podobną próbę dla tak dobrze udokumentowanej nieruchomości należy wskazać, że sytuacja taka nie mogłaby zaistnieć gdyby w Powiecie G*** była przestrzegana chociaż jedna z poniższych procedur przewidzianych dla ustalana stanu prawnego nieruchomości na potrzeby postępowań przed dowolnym organem: 1. prowadzenie postępowania w oparciu o domniemanie wiarygodności zapisów ksiąg wieczystych oraz wypisów z ewidencji gruntów, budynków i lokali 2. w przypadku zaistnienia w odczuciu prowadzącego sprawę organu potrzeby dokładniejszego zbadania : a) JAWNE badanie w ramach postępowania dokumentów na podstawie których dokonano wpisów do działu I-O księgi wieczystej (akty notarialne i wypisy nie tracą wiarygodności po ujawnieniu ich treści w dziale I-O) b) JAWNE badanie w ramach postępowania zawartości zasobów danej instytucji w zakresie informacji dotyczących nieruchomości (w zasobach praktycznie każdej instytucji Powiatu G*** znajduje się wytworzona przed 2009 rokiem dokumentacja powstała na skutek różnych czynności podejmowanych przez władających nieruchomością kolejnyc właścicieli ujawnionych w księgach wieczystych ****/00001334/5, ****/0005****/6, ****/0005****/3, ****/0005****/0 c) JAWNE badanie w ramach postępowania rzeczywistej sytuacji w terenie d) nie podejmowanie żadnych czynności prawnych bez przynajmniej skutecznego powiadomienia osób ujawnionych w księgach wieczystych, ewidencji podatkowej czy biurze meldunkowym jako właściciele lub/i osoby zamieszkujące pod danym adresem Ponadto należy wskazać, ze niezależnie od ewidentnie wadliwych "ustaleń" poczynionych bez wiedzy właścicieli nieruchomości sytuacja zostałaby szybko wyjaśniona ograniczając poczynione szkody gdyby w Powiecie G*** istniał zwyczaj: A. dołączania do akt spraw wszystkich informacji na podstawie których podejmowane są działania w danej sprawie (nie byłoby wówczas możliwości procesowania spraw w oparciu o fikcyjny stan prawny bez dołączenia dokumentacji lub podania źródła z którego ten stan wywiedziono) B. nie ukrywania przed osobami mającymi interes prawny (w szczególności władającymi nieruchomością właścicielami) czynności podjętych w stosunku do ich własności przez instytucje Powiatu G*** (szczególnie gdy czynności te zostały podjęte na wniosek podmiotów, których domniemane prawa są tak niepewne, że nie są w stanie ich nawet ujawnić w powszechnie dostępnych rejestrach czy oficjalnie ujawnić się jako strony sprawy w postępowaniach dotyczących nieruchomości). Wobec powyższego po raz kolejny składam wniosek o ujawnienie wszelkiej dokumentacji mającej związek ze zdarzeniami opisanymi w pkt 1-4 w celu jawnego wyjaśnienia sprawy. Zarazem przypominam, że wielokrotnego uchylanie się od ujawnienia wszelkiej dokumentacji związanej z przekładaniem dokumentów z innych nieruchomości na nieruchomość o czystej sytuacji prawnej nie można traktować inaczej niż jako świadome utrudnianie właścicielowi nieruchomości obrony interesu prawnego. W takiej sytuacji teza o "pomyłce" czy "nieświadomym działaniu" funkcjonariuszy instytucji Powiatu G*** mających do czynienia ze sprawą nieruchomości przy ul. K*** 53 w M*** staje się coraz mniej wiarygodna. Z poważaniem |
Dziennik pierwszy (pisany przed 08-2012) |
Dziennik drugi (pisany po 08-2012). |
Dziennik trzeci (pisany po 04-2014). |
Dziennik czwarty (pisany po 03-2015). |
Dziennik piąty (pisany po 01-2016). |
Dziennik szósty (pisany po 04-2016). |
Dziennik siódmy (pisany od 10-2016). |
Dziennik ósmy (pisany od 12-2016). |