Skrócone kalendariumJak to czyni obecnie wielu, kupiliśmy pod koniec 2006 roku część nieruchomości w urokliwej miejscowości na obrzeżach wielkiego miasta. Uczyniliśmy to z zachowaniem należnej staranności. Nie tylko za pośrednictwem licencjonowanej agencji obrotu nieruchomościami, ale także po osobistym sprawdzeniu wszystkiego. W 2008 dokupiliśmy kolejną jej część.
Szczęście nie trwało długo, bowiem już w 2010 roku ze zdumieniem stwierdziliśmy, że nie możemy w instytucjach państwowych załatwić praktycznie niczego co jest związane z naszą nieruchomością, a po niezbyt długim czasie zauważyliśmy, ze wszelkie związane z nią sprawy procesowane są tak jakby na jej miejscu znalazł się inny obiekt z innym właścicielem. Nikt nie miał zamiaru niczego nam tłumaczyć. Zaczęliśmy więc pisać urzędowe pisma jak opętani wychodząc z założenia, że sprawa jest tak absurdalnym przegięciem, że instytucje wyższego szczebla zareagują. Niestety okazało się, że instytucje państwowe (w tym Kancelaria Premiera, kilka ministerstw, Sąd Najwyższy, KRS) nie chciały, ani dopatrzeć się w opisanych działaniach nieprawidłowości ani wyjawić źródła absurdalnego przekonania, że na miejscu tego co niedawno kupiliśmy (i co można podziwiać nawet na Google.maps ;-) znajduje się coś innego . Dzięki temu jakieś 10 lat spędziliśmy usiłując wyjaśnić o co tu chodzi oraz tropiąc skąd wzięły się kolejne rewelacje odnośnie niewidzialnych "lokatorów", którzy podobno powinni u nas zamieszkiwać, "zmartwychwstałych" przedwojennych właścicieli, którzy od lat 1930-tych spoczywają na Powązkach, obiektu klasy PKOB 1274 (areszt śledczy, koszary, szalet publiczny itp) który podobno powinien znajdować się na terenie naszej nieruchomości itp. W tej sytuacji naprawdę nie mieści nam się w głowie czemu instytucje państwowe zamiast zamknąć całą sprawę już dawno temu jako pojedynczą lokalną nieprawidłowość podtrzymywaną dysfunkcją organów nadzoru postanowiły nie tylko rozdąć ją do rozmiarów galaktyki, ale jeszcze wykazać, że winę za nią ponoszą... obowiązujące w instytucjach państwowych procedury. Poniżej skrócone kalendarium pisane na bieżąco (a wiec ze wszystkimi wątkami, które badaliśmy, nawet jeżeli później uznaliśmy je za nieistotnie) naszej 10-letniej ciuciubabki w jaką graliśmy z instytucjami państwowymi usiłując wyjaśnić o co im chodzi Wrzesień 2008 - przez urzędników Starostwa wydana zostaje decyzja pozwalająca na budowę obiektu usługowego na działce na której dopuszczalna jest jedynie zabudowa mieszkaniowa indywidualna. Ponieważ konsekwencją budowy byłaby znaczna utrata wartości naszej nieruchomości (która jest obok) złożyliśmy odwołanie. Pomimo kilkuletniego wysiłku nie udaje nam się ani zamknąć sprawy ani doprowadzić do uznania, że zwolnienie naszego sąsiada (dóbr klasztornych) z obowiązujących ograniczeń nie ma podstaw prawnych.
Lipiec 2010 - zgłaszamy do Starostwa iż planujemy przeprowadzić w posiadanym przez nas budynku remonty usuwające zagrożenie zdrowia (do czego jesteśmy zobowiązani pod groźbą kary). Starostwo wyraża sprzeciw. Jednocześnie Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego nie tylko uchyla się od umożliwienia nam przeprowadzenia prac, ale blokuje nam wykonywanie jakichkolwiek prac wszczynając postępowanie o samowolę budowlaną. Postępowanie umarzane jest po kilku miesiącach, ale w tym czasie nadchodzi zima, a my zostajemy w budynku, który stanowi zagrożenie dla zdrowia i życia mieszkańców. Chyba nikogo nie zdziwi, że Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego jest stanowiskiem mianowanym przez Starostę.
Luty 2011 - po przeanalizowaniu dokumentacji związanej z posiadanym przez nas budynkiem okazuje się, że za czasów poprzednich właścicieli został on przekształcony z jednorodzinnego w wielorodzinny w sposób sprzeczny z prawem i bez zapewnienia należnych warunków technicznych. Nie można wykluczyć, że właśnie to jest przyczyną, że teraz jego stan zagraża zdrowiu i życiu mieszkańców. Dokumenty umożliwiające przekształcenie wystawił pracownik Starostwa.
Maj 2011 - Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego zamiast nakazów remontów wydaje nakazy kolejnych kosztownych ekspertyz, których zakres pokrywa się z dostarczoną już dokumentacją stanu budynku. Nikt nie jest w stanie wyjaśnić nam po co?
Sierpień 2010- sierpień 2011 - zwracamy się do szeregu instytucji z prośbą o wyjaśnienie co się dzieje w Starostwie. Piszemy do prokuratury, Głównego Inspektora Nadzoru Budowlanego, ministrów, premiera. Nikt nie podejmuje się zbadania sprawy. Nikt nie wyjaśnia nam tez podstaw prawnych działań urzędników Starostwa. Sposoby uników stosowane przez urzędy (z ministerstwami włącznie) można określić jako wysoce interesujące
Sierpień 2011 - Tymczasem zbliża się już jesień. Remontów w tym sezonie budowlanym już nie wykonamy. Przed nami kolejna zima w budynku, który zagraża zdrowiu i życiu mieszkańców. Żadna z instytucji, która powinna rozstrzygnąć tą sprawę nie wywiązała się ze swoich obowiązków. O CO TUTAJ CHODZI ?????
Sierpień -wrzesień 2011 - Zostają wreszcie wszczęte postępowania o samowole. które zgłaszaliśmy już od 2010 roku. Jedna dotyczy budynku , w którym mieszkamy. Dokonano w nim szeregu przeróbek, które najprawdopodobniej są przyczyna jego obecnego stanu budynku. Nadzór budowlany z urzędu podejmuje działania w celu wykazania, że samowoli nie było. Czy ma do tego uprawnienia? Druga samowola dotyczy budynku na terenie dóbr klasztornych. Inwestycja, która dała początek zdarzeniom (patrz wrzesień 2008) została opisana jako rozbudowa tego budynku. Pomimo to w aktach sprawy nie było żadnych dokumentów z nim związanych. Nie uznano nas za stronę sprawy.
|
|
Wrzesień 2011 - Po nocnym ataku astmy musimy opuścić nasz dom. Jesteśmy więc chwilowo bezdomni i z uszczerbkiem na zdrowiu. Dobrze,że skończyło się tylko tym bo gdyby nie szybka pomoc lekarska to mógłby być trup (co z pewnością dodałoby pikanterii całej sprawie)
Październik 2011 - Ku naszemu zdziwieniu urzędnicy nagle zmieniają zdanie i zgodnym chórem przyznają nam prawo do wykonania remontów na mocy art 70 Prawa Budowlanego. Teoretycznie więc wszystko kończy się szczęśliwie i możemy zająć się remontami,dochodzeniem odszkodowań (albo jednym i drugim). Teoretycznie bo jednocześnie urzędnicy przedłużają postępowanie o samowolę budowlaną bez usunięcia której nie możemy przeprowadzić remontów i odmawiają przymuszenia pani Sąsiadki do kooperacji w zakresie niezbędnym dla wykonania prac.
Listopad 2011 - Listopad był miesiącem potyczek sądowych z panią Sąsiadką. Pani Sąsiadka pozwoleniem na remonty bynajmniej się nie przejęła i dalej je blokuje. Jeśli chodzi o nasz uszczerbek na zdrowiu i opuszczenie domu to chyba przyjęła to z ulgą (cóż się dziwić teraz ma całą nieruchomość dla siebie). Żeby obniżyć sobie koszty rozpraw sądowych i dalej przewlekać sprawę powołała 5 świadków (w tym swoją matkę), zażądała 2 wizji lokalnych i wystąpiła o adwokata z urzędu jako uzasadnienie podając m.in. iż nie jest wstanie ponieść kosztów sądowych z uwagi bez uszczerbku dla comiesięcznych wydatków 200 zł na telefon.
Styczeń 2012 - Pani Sąsiadka uniemożliwia nam ogrzewanie budynku, a kiedy zakręcamy wodę,żeby nie zamarzły rury włamuje się do naszej piwnicy (jak twierdzi za poradą Policji), żeby wodę odkręcić oraz oskarża nas o "złośliwe niepokojenie". Kilka tygodni później mróz uszkadza zamarźniętą instalację do której pani Sąsiadka napuściła wody. Policja odmawia zabezpieczenia śladów zniszczeń spowodowanych przez panią Sąsiadkę, a my zostajemy ukarani za "złośliwe niepokojenie".
W tym samym czasie Wojewoda Mazowiecki uznał, że sąsiadujący klasztor żeński może budować co chce, oby nie garażował TIR'a. Ponadto uznał, ze nie było postaw aby uwzględnić sąsiadów jako strony sprawy. Przypominamy inwestycja ma stanąć 10m od naszego (i nie tylko naszego) płotu.
W tym samym czasie Wojewoda Mazowiecki uznał, że sąsiadujący klasztor żeński może budować co chce, oby nie garażował TIR'a. Ponadto uznał, ze nie było postaw aby uwzględnić sąsiadów jako strony sprawy. Przypominamy inwestycja ma stanąć 10m od naszego (i nie tylko naszego) płotu.
Luty 2012 - Prokuratura odmawia wszczęcia śledztwa w sprawie włamań pani Sąsiadki do naszej piwnicy, co więcej stwierdza, że pani Sąsiadka... może chodzić sobie po naszych pomieszczeniach. Ta sama Prokuratura od prawie pół roku nie może (albo nie chce) zmusić pani Sąsiadki, żeby pozwoliła nam wreszcie zrobić remonty, które umożliwią nam powrót do własnego domu. Cóż wiadomo,jakby co Skarb Państwa zapłaci.
Marzec 2012 - Czerwiec 2012 - zaliczamy szereg rozpraw przed lokalnym Sądem w sprawach, które założyliśmy Pani Sąsiadce. Po raz pierwszy przychodzi nam do głowy, że Sąd traktuje nas jakbyśmy nie byli właścicielami swojej nieruchomości. Na razie jednak wydaje nam się to zbyt absurdalne.
Lipiec 2012 - Ktoś testuje po nocach system alarmowy w naszym domu. Z niewyspania jesteśmy już tak wściekli, że zastanawiamy się czy nie zaczaić się w nocy w domu i temu komuś po prostu nie nakopać. Zamiast tego wybieramy jednak bardziej pokojową ścieżkę i oklejamy okna folią aluminiową (co skutecznie uniemożliwia ktosiowi dalsze testowanie systemu alarmowego).
Wrzesień 2012 - zaliczamy kolejną porcję rozpraw w Sądzie i znów przychodzi nam do głowy, że Sąd zachowuje się jakbyśmy nie byli właścicielami swojej nieruchomości. Występujemy do Sądu o wydanie zaświadczenia, że nie ma żadnych wątpliwości co do stanu właścicielskiego i na wszelki wypadek także do Urzędu Miasta, że nigdy nie mieliśmy żadnych lokatorów (bo kilka razy różne osoby coś przebąkiwały, że mamy "lokatorkę").
Listopad 2012 - Grudzień 2012 - uzyskujemy zaświadczenia (chociaż bardziej pasowałoby "wyciągamy z gardła") zarówno od Sądu jak i Urzędu Miasta. Zaświadczenia są jednak mało precyzyjne. Do tego Urząd Miasta ciągle zalega nam zaświadczenie, że nie wystawił ostatnio żadnych dokumentów, które mogą zmieniać stan prawny naszej nieruchomości. Wigilię spędzamy siedząc pod choinką i zastanawiając się czy mamy do czynienia tylko z urzędniczą niekompetencją.
Styczeń 2013 - początek roku przynosi nam całą serią odmów wydania zaświadczeń o które zwróciliśmy się w celu poświadczenia oczywistych faktów tj. tego że nasza nieruchomość nigdy nie miała "najemców w trybie administracyjnym", tego, że nasza nieruchomość nigdy nie była w zarządzie gminy, tego że gmina nie podjęła żadnych działań zmieniających stan prawny naszej nieruchomości. Ponieważ postanowiliśmy doprecyzować jeszcze temat stanu prawnego to cały czas czekamy jeszcze jak będzie odpowiedź w temacie zaświadczenia potwierdzającego iż gmina nie zasiedziała naszej nieruchomości, nie dokonała podziału działki naszej nieruchomości oraz nie zbyła naszej nieruchomości osobie trzeciej. Zgadzamy się że teoretycznie wnioski o wydanie takich zaświadczeń są absurdalne,ale odmowa wydania tych zaświadczeń jest równie absurdalna.
Luty 2013 - czerwiec 2013 - nasza intensywna korespondencja z instytucjami państwowymi zaczyna wreszcie przynosić jakieś owoce (chociaż nie do końca takie jak byśmy chcieli). Dostajemy dokumenty z których już jednoznacznie wynika, że w przekonaniu praktycznie rzecz biorąc wszystkich instytucji znany nam stan prawny naszej nieruchomości jest nieprawdziwy. Odmawia się nam jednak wyjaśnienia na jakich dokumentach to przekonanie jest oparte. Otrzymywane pisma przybierają obraźliwy dla nas ton. Sugeruje się, że jesteśmy analfabetami prawniczymi. Co ciekawe odmawia się jednak merytorycznej dyskusji....
Maj - lipiec 2013 - interesujące decyzje Sądu Okręgowego w sprawach o włamania, których dokonała pani Sąsiadka do naszych pomieszczeń. Skończyły się uniewinnieniem pani Sąsiadki. Niestety nie wyjaśniono z czego wynika prawo pani Sąsiadki do wchodzenia do naszych pomieszczeń i dewastowania naszych instalacji. Naprawienie szkód, które wynikły z jej działań mogą przekroczyć kilkadziesiąt tysięcy złotych, wobec czego nie do końca jest zrozumiałe twierdzenie o "niskiej szkodliwości społecznej" (czym uzasadniano wyrok). Jeszcze bardziej zdumiewający jest fakt, że nikomu w przeprocesowaniu sprawy nie przeszkadzały dokumenty obecne w aktach sprawy, które przedstawiały różne stany prawne nieruchomości, które nie mogą ze sobą współistnieć wystawione przez prokuraturę i sąd.
Lipiec 2013 - Na początek sierpnia zapowiedział się Pan Inspektor z kolejnymi oględzinami naszego budynku. Przeczucie mówi nam, że stwierdzi że budynek (którego stan techniczny spowodował już u nas uszczerbek na zdrowiu) jest w stanie nie najgorszym i odmówi wydania nakazów remontów, uniemożliwiając nam tym samym powrót do domu na czas nieokreślony. Nieprawdopodobne? Ależ skąd mamy już jedną bardzo niekorzystna dla nas ekspertyzę w sprawie budynku gospodarczego, której pomimo ewidentnej wadliwości nikt nie chce usunąć z obiegu prawnego. Mamy tez za sobą wielomiesięczna bitwę w której usiłowaliśmy ustalić podstawy prawne dla której ściąga się z nas kilka tysięcy na przeglądy, których potrzeby nie zdołano wykazać....
Luty 2014 -dowiadujemy się, że PINB skierował do Prokuratury wniosek o ukaranie nas za uniemożliwianie mu ustalenia stanu faktycznego. Intryguje nas ten stan faktyczny wobec tego, że PINB 3-krotnie dokonywał już oględzin nieruchomości więc powinien już dokładnie wiedzieć jaki jest stan faktyczny. Jak się później okazuje sprawa prowadzona jest w oparciu o inny stan prawny niż wykazany w naszych księgach wieczystych. Żądamy wyjaśnień od prokuratury o co tu chodzi, prokuratura odmawia.
Czerwiec 2014 - sąsiadujący z nami klasztor odstępuje od swojej absurdalnej komercyjnej inwestycji za naszym płotem. Wygląda na to, że mamy pierwszą wygraną bitwę w tych oparach gminno-powiatowego absurdu. Intryguje nas jednak czy miało to jakiś związek z tym, że właśnie wtedy Wojewoda zażądał od Starosty wypisów i wyrysów dla wszystkich działek sąsiadujących z inwestycją.
Sierpień 2014 - grudzień 2014 - zaczynamy badać zawartość ewidencji gruntów, budynków i lokali. Odkrywamy, że działka pod ulicą przekazana Skarbowi Państwa pod koniec lat 60-tych przez naszych poprzedników prawnych gdzieś się zgubiła. Przesyłamy do Starostwa dokumenty dotyczące przekazania działki i żądamy żeby została ujawniona jako własność Skarbu Państwa. Ku naszemu zdziwieniu nie ma z tym problemu. Problem jest za to z powiedzeniem nam czy jakieś dokumenty dotyczące ćwoczej działki trafiły do Starostwa w ramach prowadzonej w 2012 roku modernizacji gruntów.
Wrzesień - grudzień 2014 - badamy na różne sposoby księgi wieczyste w tutejszym sądzie usiłując ustalić na własną rękę czy ćwocza nieruchomość nie ma przypadkiem podwójnego hipotekowania. Explicite podwójnego hipotekowania nie znajdujemy, ale znajdujemy że w księgach wieczystych jest śmietnik i istnieją księgi opiewające nie wiadomo na co (odmowa wydania zaświadczenia że znane nam księgi są jedynymi prowadzonymi dla ćwoczej nieruchomości zaczyna wydawać się zrozumiała).
Luty 2015 - grzebiąc w starostwie natrafiamy na dokument potwierdzający istnienie działki innej działki 275a niż ta z której powstała nasza działka. Dokument podobno jest wynikiem badania ksiąg wieczystych, ale nikt nie jest nam w stanie wskazać jakich.
Marzec 2015 - zaczynamy zastanawiać się czy komuś nie pomylił się ćwoczy domek z prawdziwą przedwojenną willą "Elibor". Na szczęście dotarliśmy do dokumentów potwierdzających gdzie był budynek willa "Elibor" objęty gospodarką komunalną więc postanawiamy skonfrontować z tymi dokumentami Urząd Miasta, który odpowiada że nic nie wie.
Maj 2015 - Sąd daje nam dostęp do ksiąg wieczystych sąsiednich nieruchomości. Znajdujemy w nich dokumenty po których doznajemy olśnienia w kilku sprawach. Po pierwsze znajdujemy kolejną działkę 275a (już trzecią) w księdze sąsiedniej nieruchomości, po drugie porównując dokumenty z tych ksiąg z posiadanymi już dokumentami odkrywamy, że Urząd Miasta wystawił w 1993 roku decyzję dla ćwoczej nieruchomości opiewającą na nieistniejący budynek na nieistniejącej działce. Po trzecie ten nieistniejący budynek zdołał w jakiś sposób w ciągu ostatnich kilku lat przeniknąć do wyrysu z ewidencji gruntów, budynków i lokali.
Maj 2015 - Czerwiec 2015 - jeszcze raz przeglądamy dokumenty wystawione przez PINB i coraz mocniej zaczyna w nas narastać przekonanie iż postępowanie prowadzone przez PINB chyba dotyczy jakichś prac budowlanych,których nie było ale które PINB usiłuje za wszelką ceną wykazać. Dodatkowego elementu do układanki dostarczają nam dokumenty z innego postępowania w którym PINB nie wiedzieć czemu uznał decyzję Urzędu Miasta z 1993 roku dotyczącą nieistniejącego budynku, a za niewiarygodne uznał dokumenty dotyczące rzeczywiście istniejącego budynku.
Lipiec 2015 - mamy w sądzie sprawę karną za utrudnianie PINB ustalenia stanu faktycznego. Sądu bynajmniej nie rusza, że prowadzi postępowanie w oparciu o inny stan prawny budynku niż ujawniony w księgach wieczystych i inny stan faktyczny niż rzeczywiście istniejący. Odmawia nam też wyjaśnienia powodów takiego działania. Ku naszemu zdziwieniu okazuje się jednak iż istnieje coś co sad rusza. Kiedy przesłuchujemy matkę Pani Sąsiadki i ona potwierdza, że pierwszy raz znalazła się na tej nieruchomości w 2009 roku i wtedy budynek wyglądał jak obecnie Sąd przerywa rozprawę do października.
Luty 2014 -dowiadujemy się, że PINB skierował do Prokuratury wniosek o ukaranie nas za uniemożliwianie mu ustalenia stanu faktycznego. Intryguje nas ten stan faktyczny wobec tego, że PINB 3-krotnie dokonywał już oględzin nieruchomości więc powinien już dokładnie wiedzieć jaki jest stan faktyczny. Jak się później okazuje sprawa prowadzona jest w oparciu o inny stan prawny niż wykazany w naszych księgach wieczystych. Żądamy wyjaśnień od prokuratury o co tu chodzi, prokuratura odmawia.
Czerwiec 2014 - sąsiadujący z nami klasztor odstępuje od swojej absurdalnej komercyjnej inwestycji za naszym płotem. Wygląda na to, że mamy pierwszą wygraną bitwę w tych oparach gminno-powiatowego absurdu. Intryguje nas jednak czy miało to jakiś związek z tym, że właśnie wtedy Wojewoda zażądał od Starosty wypisów i wyrysów dla wszystkich działek sąsiadujących z inwestycją.
Sierpień 2014 - grudzień 2014 - zaczynamy badać zawartość ewidencji gruntów, budynków i lokali. Odkrywamy, że działka pod ulicą przekazana Skarbowi Państwa pod koniec lat 60-tych przez naszych poprzedników prawnych gdzieś się zgubiła. Przesyłamy do Starostwa dokumenty dotyczące przekazania działki i żądamy żeby została ujawniona jako własność Skarbu Państwa. Ku naszemu zdziwieniu nie ma z tym problemu. Problem jest za to z powiedzeniem nam czy jakieś dokumenty dotyczące ćwoczej działki trafiły do Starostwa w ramach prowadzonej w 2012 roku modernizacji gruntów.
Wrzesień - grudzień 2014 - badamy na różne sposoby księgi wieczyste w tutejszym sądzie usiłując ustalić na własną rękę czy ćwocza nieruchomość nie ma przypadkiem podwójnego hipotekowania. Explicite podwójnego hipotekowania nie znajdujemy, ale znajdujemy że w księgach wieczystych jest śmietnik i istnieją księgi opiewające nie wiadomo na co (odmowa wydania zaświadczenia że znane nam księgi są jedynymi prowadzonymi dla ćwoczej nieruchomości zaczyna wydawać się zrozumiała).
Luty 2015 - grzebiąc w starostwie natrafiamy na dokument potwierdzający istnienie działki innej działki 275a niż ta z której powstała nasza działka. Dokument podobno jest wynikiem badania ksiąg wieczystych, ale nikt nie jest nam w stanie wskazać jakich.
Marzec 2015 - zaczynamy zastanawiać się czy komuś nie pomylił się ćwoczy domek z prawdziwą przedwojenną willą "Elibor". Na szczęście dotarliśmy do dokumentów potwierdzających gdzie był budynek willa "Elibor" objęty gospodarką komunalną więc postanawiamy skonfrontować z tymi dokumentami Urząd Miasta, który odpowiada że nic nie wie.
Maj 2015 - Sąd daje nam dostęp do ksiąg wieczystych sąsiednich nieruchomości. Znajdujemy w nich dokumenty po których doznajemy olśnienia w kilku sprawach. Po pierwsze znajdujemy kolejną działkę 275a (już trzecią) w księdze sąsiedniej nieruchomości, po drugie porównując dokumenty z tych ksiąg z posiadanymi już dokumentami odkrywamy, że Urząd Miasta wystawił w 1993 roku decyzję dla ćwoczej nieruchomości opiewającą na nieistniejący budynek na nieistniejącej działce. Po trzecie ten nieistniejący budynek zdołał w jakiś sposób w ciągu ostatnich kilku lat przeniknąć do wyrysu z ewidencji gruntów, budynków i lokali.
Maj 2015 - Czerwiec 2015 - jeszcze raz przeglądamy dokumenty wystawione przez PINB i coraz mocniej zaczyna w nas narastać przekonanie iż postępowanie prowadzone przez PINB chyba dotyczy jakichś prac budowlanych,których nie było ale które PINB usiłuje za wszelką ceną wykazać. Dodatkowego elementu do układanki dostarczają nam dokumenty z innego postępowania w którym PINB nie wiedzieć czemu uznał decyzję Urzędu Miasta z 1993 roku dotyczącą nieistniejącego budynku, a za niewiarygodne uznał dokumenty dotyczące rzeczywiście istniejącego budynku.
Lipiec 2015 - mamy w sądzie sprawę karną za utrudnianie PINB ustalenia stanu faktycznego. Sądu bynajmniej nie rusza, że prowadzi postępowanie w oparciu o inny stan prawny budynku niż ujawniony w księgach wieczystych i inny stan faktyczny niż rzeczywiście istniejący. Odmawia nam też wyjaśnienia powodów takiego działania. Ku naszemu zdziwieniu okazuje się jednak iż istnieje coś co sad rusza. Kiedy przesłuchujemy matkę Pani Sąsiadki i ona potwierdza, że pierwszy raz znalazła się na tej nieruchomości w 2009 roku i wtedy budynek wyglądał jak obecnie Sąd przerywa rozprawę do października.
Luty 2016 - kolejna odsłona sprawy z Kancelarią Premiera. Sędzia prawie wychodzi z siebie, żeby tylko nie pozwolić nam dołączać materiału dowodowego. Daje nam to do myślenia bo w końcu chodzi o sprawę jednego małego domku, która ma bardzo proste rozwiązanie. Dać solidny wycisk instytucjom powiatowym za wygenerowany kłopot i zmusić je do tego, żeby zaczęły akceptować nasze prawa. W domu jeszcze raz przeglądamy papiery i znajdujemy, że nasza nieruchomość pokazuje, iż ulica ma nieco przesunięty przebieg w stosunku do założeń pierwotnej parcelacji. Konsekwencją jest pytanie w jaki sposób po 1989 roku ustalono prawa własności do kilkudziesięciu nieruchomości które się przy niej znajdują (i które nie były wcześniej we władaniu właścicieli), że tego nie wykryto?
Marzec 2016 - niespodziewanie umorzone zostaje postępowanie karne przeciwko nam o rzekome uniemożliwianie dostępu do nieruchomości pracownikom nadzoru budowlanego. Nie jest to jednak koniec niespodzianek bo prowadzący je sędzia zaraz potem przenosi się z wydziału karnego do wydziału rodzinnego. Nieco nietypowy kierunek kariery.
Maj 2016 - jeszcze raz oglądamy posiadane papiery i odkrywamy, że decyzja Burmistrza Miasta M*** z 1993 roku (oparta na dokumentacji fikcyjnej nieruchomości) i protokół z badania ksiąg wieczystych z 2002 roku ze Starostwa (dotyczący fikcyjnej nieruchomości z fikcyjnymi prawami własności) to chyba komplet. Wnosimy do Urzędu Miasta/Starostwa o usuniecie obydwu dokumentów z obiegu prawnego.
Czerwiec 2016 - Zarówno Urząd Miasta jak i Starostwo nie chcą usunąć z obiegu prawnego dokumentów dotyczących fikcyjnej nieruchomości. Sprawa zaczyna wyglądać więc coraz bardziej interesująco. Szczególnie wobec faktu, ze dokumenty dotyczące istniejącej nieruchomości maja tendencję do znikania z zasobów instytucji powiatowych
Listopad 2016 - wygrywamy sprawę z Panią Sąsiadką odnośnie ważności przeglądu technicznego oraz naszych praw do jego wykonania. Cóż po dołączeniu do akt sprawy kompletu ksiąg hipotecznych oraz wieczystych sędzia nie miał zbyt wielkiego pola dla fantazjowania co tez na naszej nieruchomości się znajduje i kto ma do tego prawa.
Grudzień 2016 - w pierwszej instancji przegrywamy z Kancelarią Premiera proces o zaniedbania nadzorcze. To było akurat do przewidzenia, ale zdumiało nas to, że sędzia oparł wyrok na potwierdzeniu GUNB, że prowadzenie przez nadzór budowlany postępowań w oparciu o istnienie fikcyjnego obiektu jest prawidłowe. To zdecydowanie dało nam do myślenia.
Styczeń 2017 - znajdujemy potencjalną "konkurencję" do naszej nieruchomości. Okazuje się, że jej przedwojenni właściciele nie dość, że według ewidencji gruntów "zmartwychwstali" to jeszcze "zmartwychwstanie" okazuje się być nieusuwalne nawet po okazaniu ich nagrobka na Powązkach.
Czerwiec 2017 - Po poskładaniu sobie kilku dokumentów nareszcie wyjaśnia się zagadka tego dokumenty jakiej nieruchomości przełożono na naszą nieruchomość. Przełożona nieruchomość opiewa na wyższy o jedną kondygnację budynek mieszkalny, o innym kształcie, bez wydzielonych lokali mieszkalnych (lub z wydzielonym co najwyżej jednym lokalem). Najlepszy jednak jest towarzyszący mu obiekt, który okazuje się być toaletą publiczną (ewentualnie koszarami, aresztem śledczym lub innym egzotycznym budynkiem klasy PKOB 1274)
Lipiec 2017 - piszemy do instytucji państwowych usiłując je przekonać, że nikt normalny nie mógł przecież uwierzyć, że na prywatnej nieruchomości jest coś w rodzaju publicznego szaletu. A jeśli nawet jakiś urzędnik uwierzył to może chciałby przekonać się na własne oczy, że niczego takiego nie ma. Instytucje państwowe pozostają nieugięte.
Sierpień 2017 - jeszcze raz przeglądamy historię nieruchomości w poszukiwaniu tego skąd mogli wziąść się "alternatywni" właściciele. I znów dochodzimy do wniosku, ze jest to niewykonalne. No chyba, że ktoś ma jakieś prawa oparte na konfiskatach i nadaniach od III Rzeszy z okresu okupacji. Jednak ten pomysł wydaje nam się wówczas zbyt odjechany.
Październik-listopad 2017 - próbujemy zwrócić uwagę różnych instytucji na to, że w miasteczku M. w ogóle z nieruchomościami dzieją się cuda i dziwy. I nic. Z tego co wiemy w tym samym czasie robią to też inni mieszkańcy. I też nic.
Kwiecień-czerwiec 2018 - Usiłujemy zasypać instytucje państwowe skargami na ich pracowników. Mamy nadzieję, ze wkurzy je to tak, że w końcu zaczną wyjaśniać całą sprawę choćby po to, żeby się nas wreszcie pozbyć.
Październik-listopad 2018 - Robimy naprawdę solidny dokument pokazujący, że przed 2009 rokiem nie było żadnych problemów z uznawaniem praw własności do naszej nieruchomości przez instytucje państwowe. Ponadto piszemy, ze jeśli w roku 2009 znalazły się jakieś alternatywne prawa to mogą co najwyżej wywodzić się z konfiskat i nadań w okresie okupacji III Rzeszy. Lepiej wiec, żeby instytucje państwowe jednak takich rzeczy nie uwiarygadniały
Kwiecień 2019 - Zapoznajemy się szczegółowo z tym jak działa proces reprywatyzacji i zaczyna nam wreszcie świtać co też może być źródłem informacji o "alternatywnych" prawach własności. Do tego wygląda na to, że niekoniecznie "po drugiej stronie" musi być jakiś mający znaczenie prawne dokument. Wystarczyłby jakiś wniosek-śpioch (znaczy złożony nawet kilkadziesiąt lat wcześniej wniosek opiewający na jakieś bzdury, którym się nikt od tego czasu nie interesował).
Maj 2019 - Otwartym tekstem domagamy się od instytucji państwowych wyjaśnienia czemu przez ostatnich dziesięć lat zajmowały się uwiarygadnianiem roszczenia reprywatyzacyjnego opiewającego na nieruchomość której Skarb Państwa nigdy nie przejął. Do tego roszczenia, które mógł zgłosić co najwyżej jakiś wnusio "smalcownika" bo tak się składa, że rzeczywiści właściciela nieruchomości są następcami prawnymi przedwojennych właścicieli.
Marzec 2016 - niespodziewanie umorzone zostaje postępowanie karne przeciwko nam o rzekome uniemożliwianie dostępu do nieruchomości pracownikom nadzoru budowlanego. Nie jest to jednak koniec niespodzianek bo prowadzący je sędzia zaraz potem przenosi się z wydziału karnego do wydziału rodzinnego. Nieco nietypowy kierunek kariery.
Maj 2016 - jeszcze raz oglądamy posiadane papiery i odkrywamy, że decyzja Burmistrza Miasta M*** z 1993 roku (oparta na dokumentacji fikcyjnej nieruchomości) i protokół z badania ksiąg wieczystych z 2002 roku ze Starostwa (dotyczący fikcyjnej nieruchomości z fikcyjnymi prawami własności) to chyba komplet. Wnosimy do Urzędu Miasta/Starostwa o usuniecie obydwu dokumentów z obiegu prawnego.
Czerwiec 2016 - Zarówno Urząd Miasta jak i Starostwo nie chcą usunąć z obiegu prawnego dokumentów dotyczących fikcyjnej nieruchomości. Sprawa zaczyna wyglądać więc coraz bardziej interesująco. Szczególnie wobec faktu, ze dokumenty dotyczące istniejącej nieruchomości maja tendencję do znikania z zasobów instytucji powiatowych
Listopad 2016 - wygrywamy sprawę z Panią Sąsiadką odnośnie ważności przeglądu technicznego oraz naszych praw do jego wykonania. Cóż po dołączeniu do akt sprawy kompletu ksiąg hipotecznych oraz wieczystych sędzia nie miał zbyt wielkiego pola dla fantazjowania co tez na naszej nieruchomości się znajduje i kto ma do tego prawa.
Grudzień 2016 - w pierwszej instancji przegrywamy z Kancelarią Premiera proces o zaniedbania nadzorcze. To było akurat do przewidzenia, ale zdumiało nas to, że sędzia oparł wyrok na potwierdzeniu GUNB, że prowadzenie przez nadzór budowlany postępowań w oparciu o istnienie fikcyjnego obiektu jest prawidłowe. To zdecydowanie dało nam do myślenia.
Styczeń 2017 - znajdujemy potencjalną "konkurencję" do naszej nieruchomości. Okazuje się, że jej przedwojenni właściciele nie dość, że według ewidencji gruntów "zmartwychwstali" to jeszcze "zmartwychwstanie" okazuje się być nieusuwalne nawet po okazaniu ich nagrobka na Powązkach.
Czerwiec 2017 - Po poskładaniu sobie kilku dokumentów nareszcie wyjaśnia się zagadka tego dokumenty jakiej nieruchomości przełożono na naszą nieruchomość. Przełożona nieruchomość opiewa na wyższy o jedną kondygnację budynek mieszkalny, o innym kształcie, bez wydzielonych lokali mieszkalnych (lub z wydzielonym co najwyżej jednym lokalem). Najlepszy jednak jest towarzyszący mu obiekt, który okazuje się być toaletą publiczną (ewentualnie koszarami, aresztem śledczym lub innym egzotycznym budynkiem klasy PKOB 1274)
Lipiec 2017 - piszemy do instytucji państwowych usiłując je przekonać, że nikt normalny nie mógł przecież uwierzyć, że na prywatnej nieruchomości jest coś w rodzaju publicznego szaletu. A jeśli nawet jakiś urzędnik uwierzył to może chciałby przekonać się na własne oczy, że niczego takiego nie ma. Instytucje państwowe pozostają nieugięte.
Sierpień 2017 - jeszcze raz przeglądamy historię nieruchomości w poszukiwaniu tego skąd mogli wziąść się "alternatywni" właściciele. I znów dochodzimy do wniosku, ze jest to niewykonalne. No chyba, że ktoś ma jakieś prawa oparte na konfiskatach i nadaniach od III Rzeszy z okresu okupacji. Jednak ten pomysł wydaje nam się wówczas zbyt odjechany.
Październik-listopad 2017 - próbujemy zwrócić uwagę różnych instytucji na to, że w miasteczku M. w ogóle z nieruchomościami dzieją się cuda i dziwy. I nic. Z tego co wiemy w tym samym czasie robią to też inni mieszkańcy. I też nic.
Kwiecień-czerwiec 2018 - Usiłujemy zasypać instytucje państwowe skargami na ich pracowników. Mamy nadzieję, ze wkurzy je to tak, że w końcu zaczną wyjaśniać całą sprawę choćby po to, żeby się nas wreszcie pozbyć.
Październik-listopad 2018 - Robimy naprawdę solidny dokument pokazujący, że przed 2009 rokiem nie było żadnych problemów z uznawaniem praw własności do naszej nieruchomości przez instytucje państwowe. Ponadto piszemy, ze jeśli w roku 2009 znalazły się jakieś alternatywne prawa to mogą co najwyżej wywodzić się z konfiskat i nadań w okresie okupacji III Rzeszy. Lepiej wiec, żeby instytucje państwowe jednak takich rzeczy nie uwiarygadniały
Kwiecień 2019 - Zapoznajemy się szczegółowo z tym jak działa proces reprywatyzacji i zaczyna nam wreszcie świtać co też może być źródłem informacji o "alternatywnych" prawach własności. Do tego wygląda na to, że niekoniecznie "po drugiej stronie" musi być jakiś mający znaczenie prawne dokument. Wystarczyłby jakiś wniosek-śpioch (znaczy złożony nawet kilkadziesiąt lat wcześniej wniosek opiewający na jakieś bzdury, którym się nikt od tego czasu nie interesował).
Maj 2019 - Otwartym tekstem domagamy się od instytucji państwowych wyjaśnienia czemu przez ostatnich dziesięć lat zajmowały się uwiarygadnianiem roszczenia reprywatyzacyjnego opiewającego na nieruchomość której Skarb Państwa nigdy nie przejął. Do tego roszczenia, które mógł zgłosić co najwyżej jakiś wnusio "smalcownika" bo tak się składa, że rzeczywiści właściciela nieruchomości są następcami prawnymi przedwojennych właścicieli.
Lipiec 2019 - Wobec braku woli instytucji państwowych do wyjaśnienia o co chodzi zaczynamy pytać je o plotkę dotyczącą naszej nieruchomości, która głosi że dziesięć lat temu jedna z lokalnych instytucji zbyła część nieruchomości fikcyjnemu "lokatorowi".
Sierpień 2019 - podsumowujemy dotychczasowe osiągnięcia instytucji które sprowadzają się do:
a) traktowanie wszelkich okoliczności związanych z okresem administracji Państwa Polskiego (czyli de facto Państwa Polskiego) jako "powielanej pomyłki" czy "serii wadliwych rozstrzygnięć"
b) wywiązywanie się przez III RP w procesie reprywatyzacji że zobowiązań wynikających z przejęcia nieruchomości przez inne jednostki państwowe niż Państwo Polskie ( III Rzeszę w okresie okupacji) w przypadku nieruchomości, które nie były nigdy znacjonalizowane przez Państwo Polskie i nawet w PRL-u pozostawały we władaniu następców prawnych przedwojennych właścicieli
c) traktowanie jako "stanu faktycznego" nie sytuacji rzeczywiście istniejącej obecnie czy istniejącej w okresie administracji Państwa Polskiego, ale sytuacji wynikającej z informacji zawartych we wniosku reprywatyzacyjnym lub dokumencie podobnej wagi powstałym w procesie reprywatyzacji (nawet jeżeli w ewidentny sposób roszczenie nie wynika z działań Państwa Polskiego, które nieruchomości nie przejęło)
d) uznanie wyższości praw wynikających roszczeń reprywatyzacyjnych nad prawami następców prawnych przedwojennych właścicieli i traktowanie tych ostatnich jak pozbawionych praw squatersów bez dania im nawet możliwości obrony interesu prawnego lub choćby poinformowania ich o powodach dla których nagle ich prawa przestały być uznawane.
A także uprzejmie pytamy instytucje państwowe czy naprawdę uważają, ze dobrym pomysłem jest wykazywanie, że takie absurdy są prawidłowe oraz wynikają z dobrze utrwalonych "linii orzeczniczych". Bo może jednak lepiej byłoby całą sprawę wyjaśnić i zamknąć np. jako jakiś wyjątkowo głupi reprywatyzacyjny przekręt?
a) traktowanie wszelkich okoliczności związanych z okresem administracji Państwa Polskiego (czyli de facto Państwa Polskiego) jako "powielanej pomyłki" czy "serii wadliwych rozstrzygnięć"
b) wywiązywanie się przez III RP w procesie reprywatyzacji że zobowiązań wynikających z przejęcia nieruchomości przez inne jednostki państwowe niż Państwo Polskie ( III Rzeszę w okresie okupacji) w przypadku nieruchomości, które nie były nigdy znacjonalizowane przez Państwo Polskie i nawet w PRL-u pozostawały we władaniu następców prawnych przedwojennych właścicieli
c) traktowanie jako "stanu faktycznego" nie sytuacji rzeczywiście istniejącej obecnie czy istniejącej w okresie administracji Państwa Polskiego, ale sytuacji wynikającej z informacji zawartych we wniosku reprywatyzacyjnym lub dokumencie podobnej wagi powstałym w procesie reprywatyzacji (nawet jeżeli w ewidentny sposób roszczenie nie wynika z działań Państwa Polskiego, które nieruchomości nie przejęło)
d) uznanie wyższości praw wynikających roszczeń reprywatyzacyjnych nad prawami następców prawnych przedwojennych właścicieli i traktowanie tych ostatnich jak pozbawionych praw squatersów bez dania im nawet możliwości obrony interesu prawnego lub choćby poinformowania ich o powodach dla których nagle ich prawa przestały być uznawane.
A także uprzejmie pytamy instytucje państwowe czy naprawdę uważają, ze dobrym pomysłem jest wykazywanie, że takie absurdy są prawidłowe oraz wynikają z dobrze utrwalonych "linii orzeczniczych". Bo może jednak lepiej byłoby całą sprawę wyjaśnić i zamknąć np. jako jakiś wyjątkowo głupi reprywatyzacyjny przekręt?
Marzec 2021- Maj 2022 - W okresie pandemii Covid 19 mamy trochę wolnego czasu. Przeglądamy więc jeszcze raz całą dokumentację i nie wierzymy, by jakikolwiek pracownik instytucji państwowej mógł z całą świadomością w tak ostentacyjny sposób ignorować dokumenty, zapisy rejestrów etc pochodzące od Państwa w imieniu którego działa. Dochodzimy do wniosku , ze sprawa nieruchomości przy ul K 53 w M musi być jakimś nieporozumieniem.
Postanawiamy więc iż po pandemii jeszcze raz wyślemy podsumowujące sprawę pisma wskazując na kilka oczywistych faktów; Piszemy więc iż instytucje lokalne nie procesują spraw w oparciu o rzeczywiście istniejącą sytuację nieruchomości. Zwracamy uwagę iż rzeczywiście istniejąca sytuacja jest wszystkim znana, bowiem jest ujawniona w ogólnie dostępnych rejestrach cyfrowych. Przypominamy też iż nie dopatrzenie się w jakimś działaniu nieprawidłowości jest równie dobre jak oświadczenie iż wynika ono z obowiązujących procedur. A to wskazuje explicite na znacznie szerszą niż lokalna skalę zjawiska i przerzuca odpowiedzialność znacznie wyżej niż lokalne instytucje.
Niestety instytucje państwowe pozostają twarde niczym mur w swoich zapewnieniach iż nie widzą w tym wszystkim nieprawidłowości i nie zamierzają nam niczego wyjaśniać.
Skoro tak to kończymy wyjaśnianie z instytucjami lokalnymi i instytucjami nadzoru. Istnienie w instytucjach państwowych procedur, które nakazują ignorowanie wszelkich przejawów jurysdykcji Państwa Polskiego (dokumentów, zapisów rejestrów itp) - to zbyt poważna sprawa by dręczyć tym kogokolwiek poza najwyższymi organami w państwie.
Maj 2022 - Sierpień 2022 - Rozpoczynamy wyjaśnianie sporawy z najwyższymi organami w państwie. W naszej opinii na własne życzenie znalazły się w niezłym bigosie. Chyba jednak najwyższe ograny w państwie nie podzielają naszej opinii, bo nie wykazują żadnej inklinacji by ograniczyć szkody. Tj. włożyć jakikolwiek wysiłek by wykazać iż sprawa nieruchomości przy ul K 53 w M jest w gruncie rzeczy pojedynczą nieprawidłowością podtrzymywaną karygodną dysfunkcją organów kontroli instancyjnej, a nie tym co wynika z wystawianej na przestrzeni ostatniej dekady dokumentacji. To znaczy dowodem na rzekome obowiązywanie w instytucjach państwowych procedur nakazujących im podążanie, nie za sytuacją w terenie, dokumentacją, zapisami rejestrów i innymi przejawami jurysdykcji Państwa Polskiego, ale tym co jakaś inna instytucja (szczególnie lokalna ) uważa za "stan faktyczny".
Konsekwencje prawne istnienia takich procedur są niewątpliwie hmm.... interesujące.
Wrzesień 2022 - Grudzień 2022 -Skoro najwyższe organy w państwie nie chciały wyjaśnić sprawy nieruchomości przy ul K 53 w M jako pojedynczej nieprawidłowości podtrzymywanej dysfunkcją organów kontroli to zaczynamy solidne sprawdzanie czy sprawa jest powtarzalna na innych nieruchomościach. Wychodzimy z założenia, że jak zbierze się większą próbkę to uda się w końcu dojść co to za procedury obowiązujące w instytucjach państwowych powodują, że zgodnie z prawem mogą one traktować jako niewiążące dotyczące nieruchomości dokumenty, zapisy rejestrów i inne okoliczności wynikające z funkcjonowania Państwa Polskiego oraz odmawiać podania powodów takiego działania.
Styczeń 2023 - Czerwiec 2023 - Badanie powtarzalności sprawy K 53 w M na innych nieruchomościach oraz drobny research historyczny dają efekty. Wreszcie po wielu wysiłkach i przerzuceniu ton różnej dokumentacji dochodzimy do tego, że chodzi o hmm... literalny odczyt współczesnego podtrzymania linii orzeczniczej zapoczątkowanej orzeczeniem SN z dnia 22 grudnia 1948 r., C 344/48 ("Państwo i Prawo" 1949, nr 4, s. 122 , która w warunkach prawno-ustrojowych PKWN/PRL oznaczała jedynie, że rozstrzyganie spraw z zakresu reformy rolnej nie wchodzi w zakres uprawnień sądownictwa powszechnego, a w warunkach prawno-ustrojowych IIIRP zmieniła swoje znaczenie wskazując na przejście na własność Skarbu Państwa nieruchomości podlegających reformie rolnej na stanie prawnym jaki miały 13 września 1944 roku (nawet jeśli ten stan prawny był ukształtowany przymusowymi czynnościami (scaleniami) dokonywanymi przez niemiecką administrację okupacyjną które w okresie PKWN/PRL były uznawane za niewiążące i nielegalne.
Cóż to, że pół wieku po wykonaniu reformy rolnej może okazać się, że stanie się ona podstawą do przekonania instytucji państwowych IIIRP o istnieniu praw Skarbu Państwa do prywatnych nieruchomości na terenie jakiegoś miasta jest wysoce nieintuicyjne.
Lipiec 2023 - Sierpień 2023 - Wychodząc z założenia, że mamy wspólny interes z IIIRP żeby pozbyć się raz na zawsze fikcyjnych praw Skarbu Państwa, (które tak na zdrowy rozum stanowią dla IIIRP jeszcze większy problem niż dla nas bo potwierdzają, że przymusowe czynności niemieckiej administracji z lat 1939-1945 uznaje za wiążące i legalne) jeszcze raz piszemy do najwyższych organów w państwie.
Październik 2023 - Prawdę mówiąc to całą sprawą K 53 w M jesteśmy już naprawdę mocno zirytowani. Najpierw przez dobrych kilkanaście lat "przeczołgiwano" nas uniemożliwiając należne wykorzystywanie niedawno nabytej nieruchomości, usiłując przekonać nas, że przedwojenni właściciele nieruchomości mogli "zmartwychwstać" ze swojego nagrobka na Powązkach, próbując za naszymi plecami zmienić wpisy w mających znaczenie prawne rejestrach itp. I bynajmniej nie robiła tego jakaś złowroga "mafia" tylko instytucje IIIRP, z którymi mieliśmy wątpliwą przyjemność nawiązywać bliższe kontakty usiłując wyjaśnić tą absurdalną sprawę. Kiedy okazało się, że nie tylko nie damy się przeczołgać, ale jeszcze doszliśmy do tego co jest podstawą cokolwiek nieintuicyjnych działań instytucji IIIRP (oraz że ta podstawa w sumie nawet bardziej szkodzi Skarbowi Państwa niż nam) to mamy wrażenie, że pracownicy najwyższych organów w państwie hmm... chyba zajmują się głównie updejtowaniem swojego CV mając nadzieję, że będą już pracownikami jakiejś innej firmy zanim cała sprawa się wyleje ;-)
W tej sytuacji mimo naszej bardzo propaństwowej postawy i niechęci do prania hmm... efektów kompetencji i profesjonalizmu pracowników instytucji IIIRP poza strukturami IIIRP przystępujemy do uporządkowania materiału dowodowego i przygotowania go do wyjaśniania całej sprawy poza strukturami IIIRP. W końcu jeśli IIIRP postanowiła potwierdzać, że uznaje niemiecką administrację z lat 1939-1945 za legalną to stanowi to pewien wywrót porządku międzynarodowego (nawet jeśli spowodowane jest to tym, że pewna ilość wysoko wykwalifikowanych pracowników instytucji wysokiego szczebla nie zauważyła, że ta sama linia orzecznicza SN w innych warunkach prawno-ustrojowych ma zupełnie inne znaczenie).
Listopad 2023-Czerwiec 2024 - Jak zapowiedzieliśmy porządkujemy materiał dowodowy. Dalej jednak nie możemy się nadziwić, że instytucje IIIRP zamiast zaadresować całą sprawę jako błąd orzeczniczy brną w prawa Skarbu Państwa, które można wywieść co najwyżej z uznania za legalne i wiążące przymusowych czynności niemieckiej administracji z lat 1939-1945. Trudno to interpretować inaczej niż jako to, że hmm... kiedy wydawało nam się, że trafiliśmy już na dno kompetencji i profesjonalizmu w instytucjach IIIRP to właśnie postanowiły uruchomić pogłębiarkę. I do potwierdzania o wiążącym charakterze Paktu Ribbentrop-Mołotow dorzucić jeszcze pokazanie, że z dostosowaniem instytucji IIIRP do modelu demokratycznego chyba coś nie wyszło skoro ich personel nie rozumie i nie umie stosować takiego elementarnego mechanizmu jak "checks& balances" dla skorygowania tak ewidentnego błędu orzeczniczego.
Postanawiamy więc iż po pandemii jeszcze raz wyślemy podsumowujące sprawę pisma wskazując na kilka oczywistych faktów; Piszemy więc iż instytucje lokalne nie procesują spraw w oparciu o rzeczywiście istniejącą sytuację nieruchomości. Zwracamy uwagę iż rzeczywiście istniejąca sytuacja jest wszystkim znana, bowiem jest ujawniona w ogólnie dostępnych rejestrach cyfrowych. Przypominamy też iż nie dopatrzenie się w jakimś działaniu nieprawidłowości jest równie dobre jak oświadczenie iż wynika ono z obowiązujących procedur. A to wskazuje explicite na znacznie szerszą niż lokalna skalę zjawiska i przerzuca odpowiedzialność znacznie wyżej niż lokalne instytucje.
Niestety instytucje państwowe pozostają twarde niczym mur w swoich zapewnieniach iż nie widzą w tym wszystkim nieprawidłowości i nie zamierzają nam niczego wyjaśniać.
Skoro tak to kończymy wyjaśnianie z instytucjami lokalnymi i instytucjami nadzoru. Istnienie w instytucjach państwowych procedur, które nakazują ignorowanie wszelkich przejawów jurysdykcji Państwa Polskiego (dokumentów, zapisów rejestrów itp) - to zbyt poważna sprawa by dręczyć tym kogokolwiek poza najwyższymi organami w państwie.
Maj 2022 - Sierpień 2022 - Rozpoczynamy wyjaśnianie sporawy z najwyższymi organami w państwie. W naszej opinii na własne życzenie znalazły się w niezłym bigosie. Chyba jednak najwyższe ograny w państwie nie podzielają naszej opinii, bo nie wykazują żadnej inklinacji by ograniczyć szkody. Tj. włożyć jakikolwiek wysiłek by wykazać iż sprawa nieruchomości przy ul K 53 w M jest w gruncie rzeczy pojedynczą nieprawidłowością podtrzymywaną karygodną dysfunkcją organów kontroli instancyjnej, a nie tym co wynika z wystawianej na przestrzeni ostatniej dekady dokumentacji. To znaczy dowodem na rzekome obowiązywanie w instytucjach państwowych procedur nakazujących im podążanie, nie za sytuacją w terenie, dokumentacją, zapisami rejestrów i innymi przejawami jurysdykcji Państwa Polskiego, ale tym co jakaś inna instytucja (szczególnie lokalna ) uważa za "stan faktyczny".
Konsekwencje prawne istnienia takich procedur są niewątpliwie hmm.... interesujące.
Wrzesień 2022 - Grudzień 2022 -Skoro najwyższe organy w państwie nie chciały wyjaśnić sprawy nieruchomości przy ul K 53 w M jako pojedynczej nieprawidłowości podtrzymywanej dysfunkcją organów kontroli to zaczynamy solidne sprawdzanie czy sprawa jest powtarzalna na innych nieruchomościach. Wychodzimy z założenia, że jak zbierze się większą próbkę to uda się w końcu dojść co to za procedury obowiązujące w instytucjach państwowych powodują, że zgodnie z prawem mogą one traktować jako niewiążące dotyczące nieruchomości dokumenty, zapisy rejestrów i inne okoliczności wynikające z funkcjonowania Państwa Polskiego oraz odmawiać podania powodów takiego działania.
Styczeń 2023 - Czerwiec 2023 - Badanie powtarzalności sprawy K 53 w M na innych nieruchomościach oraz drobny research historyczny dają efekty. Wreszcie po wielu wysiłkach i przerzuceniu ton różnej dokumentacji dochodzimy do tego, że chodzi o hmm... literalny odczyt współczesnego podtrzymania linii orzeczniczej zapoczątkowanej orzeczeniem SN z dnia 22 grudnia 1948 r., C 344/48 ("Państwo i Prawo" 1949, nr 4, s. 122 , która w warunkach prawno-ustrojowych PKWN/PRL oznaczała jedynie, że rozstrzyganie spraw z zakresu reformy rolnej nie wchodzi w zakres uprawnień sądownictwa powszechnego, a w warunkach prawno-ustrojowych IIIRP zmieniła swoje znaczenie wskazując na przejście na własność Skarbu Państwa nieruchomości podlegających reformie rolnej na stanie prawnym jaki miały 13 września 1944 roku (nawet jeśli ten stan prawny był ukształtowany przymusowymi czynnościami (scaleniami) dokonywanymi przez niemiecką administrację okupacyjną które w okresie PKWN/PRL były uznawane za niewiążące i nielegalne.
Cóż to, że pół wieku po wykonaniu reformy rolnej może okazać się, że stanie się ona podstawą do przekonania instytucji państwowych IIIRP o istnieniu praw Skarbu Państwa do prywatnych nieruchomości na terenie jakiegoś miasta jest wysoce nieintuicyjne.
Lipiec 2023 - Sierpień 2023 - Wychodząc z założenia, że mamy wspólny interes z IIIRP żeby pozbyć się raz na zawsze fikcyjnych praw Skarbu Państwa, (które tak na zdrowy rozum stanowią dla IIIRP jeszcze większy problem niż dla nas bo potwierdzają, że przymusowe czynności niemieckiej administracji z lat 1939-1945 uznaje za wiążące i legalne) jeszcze raz piszemy do najwyższych organów w państwie.
Październik 2023 - Prawdę mówiąc to całą sprawą K 53 w M jesteśmy już naprawdę mocno zirytowani. Najpierw przez dobrych kilkanaście lat "przeczołgiwano" nas uniemożliwiając należne wykorzystywanie niedawno nabytej nieruchomości, usiłując przekonać nas, że przedwojenni właściciele nieruchomości mogli "zmartwychwstać" ze swojego nagrobka na Powązkach, próbując za naszymi plecami zmienić wpisy w mających znaczenie prawne rejestrach itp. I bynajmniej nie robiła tego jakaś złowroga "mafia" tylko instytucje IIIRP, z którymi mieliśmy wątpliwą przyjemność nawiązywać bliższe kontakty usiłując wyjaśnić tą absurdalną sprawę. Kiedy okazało się, że nie tylko nie damy się przeczołgać, ale jeszcze doszliśmy do tego co jest podstawą cokolwiek nieintuicyjnych działań instytucji IIIRP (oraz że ta podstawa w sumie nawet bardziej szkodzi Skarbowi Państwa niż nam) to mamy wrażenie, że pracownicy najwyższych organów w państwie hmm... chyba zajmują się głównie updejtowaniem swojego CV mając nadzieję, że będą już pracownikami jakiejś innej firmy zanim cała sprawa się wyleje ;-)
W tej sytuacji mimo naszej bardzo propaństwowej postawy i niechęci do prania hmm... efektów kompetencji i profesjonalizmu pracowników instytucji IIIRP poza strukturami IIIRP przystępujemy do uporządkowania materiału dowodowego i przygotowania go do wyjaśniania całej sprawy poza strukturami IIIRP. W końcu jeśli IIIRP postanowiła potwierdzać, że uznaje niemiecką administrację z lat 1939-1945 za legalną to stanowi to pewien wywrót porządku międzynarodowego (nawet jeśli spowodowane jest to tym, że pewna ilość wysoko wykwalifikowanych pracowników instytucji wysokiego szczebla nie zauważyła, że ta sama linia orzecznicza SN w innych warunkach prawno-ustrojowych ma zupełnie inne znaczenie).
Listopad 2023-Czerwiec 2024 - Jak zapowiedzieliśmy porządkujemy materiał dowodowy. Dalej jednak nie możemy się nadziwić, że instytucje IIIRP zamiast zaadresować całą sprawę jako błąd orzeczniczy brną w prawa Skarbu Państwa, które można wywieść co najwyżej z uznania za legalne i wiążące przymusowych czynności niemieckiej administracji z lat 1939-1945. Trudno to interpretować inaczej niż jako to, że hmm... kiedy wydawało nam się, że trafiliśmy już na dno kompetencji i profesjonalizmu w instytucjach IIIRP to właśnie postanowiły uruchomić pogłębiarkę. I do potwierdzania o wiążącym charakterze Paktu Ribbentrop-Mołotow dorzucić jeszcze pokazanie, że z dostosowaniem instytucji IIIRP do modelu demokratycznego chyba coś nie wyszło skoro ich personel nie rozumie i nie umie stosować takiego elementarnego mechanizmu jak "checks& balances" dla skorygowania tak ewidentnego błędu orzeczniczego.