Co więcej najwyraźniej dla nikogo nie wydaje się nieprawdopodobne, że w ewidencji gruntów pojawiają się jako osoby żywe właściciele nieruchomości, którzy nie tylko umarli ok 40 lat wcześniej, ale po których również przeprowadzono postępowania spadkowe. Nie dziwi nikogo również, pojawienie się w dokumentach na miejscu rzeczywiście istniejącej nieruchomości obiektu, którego tam nigdy nie było.
Mamy za to nieodparte wrażenie, że nikt nie może uwierzyć w nasze dokumenty pomimo iż nie ma możliwości udowodnienia, że coś z nimi jest nie tak.
Zaczynamy się wiec zastanawiać, czy naprawdę naszym adwersarzem jest pojedynczy skunksik, który połasił się na cudzą chałupkę, czy tez wdepnęliśmy w znacznie większa sprawę. Czyli czy przypadkiem nie walczymy ze źle ustawionymi procedurami w których prawidłowość wszyscy wierzą. Tyle, że wtedy skala "przepisywania" praw własności mogłaby być naprawdę duża. Nawet tak duża by wyjaśnić to, ze szkielet współczesnej mapy geodezyjnej nie nakłada się na mapy parcelacji do których były przypisane prawa własności.
więcej