Bądźmy szczerzy, bardzo trudno jest traktować poważnie urzędową korespondencję z instytucjami, które wierzą, że na miejscu naszej nieruchomości znajduje się państwowa latryna, przedwojenni właściciele naszej nieruchomości zmartwychwstali, a my jesteśmy złem ucieleśnionym, które dopiero co przebudowało przedwojenny burdel, nie pozostawiając po przebudowach żadnego widocznego śladu. Ale jeszcze raz spróbujemy...
1. W dotychczasowej korespondencji
W opinii nas laików nie skalanych pracą w instytucjach państwowych cała sprawa wydaje się być prosta. Jeżeli od 2010 roku wszelkie instytucje procesują sprawy związane z niedawno zakupioną nieruchomością tak jakby na jej miejscu znalazł się inny obiekt i do tego nie chcą powiedzieć skąd takie rewelacje wzięto - to ta cała historia wygląda jak jakiś ewidentny przewał.
Trudno mieć inne skojarzenie gdy ma się do czynienia z tak absurdalną sprawą. Jednak najwyraźniej mózgi funkcjonariuszy państwowych działają według innej zasady. I ich przekonania, że inny funkcjonariusz państwowy się nigdy nie myli nic nie jest w stanie podważyć. Prędzej uwierzą w spisek sił nadprzyrodzonych, niż w to, ze ich niezłomna wiara w wyższość intelektualną funkcjonariuszy państwowych nad zwykłym obywatelem może wygenerować całkiem niezły absurd.
W każdym razie w ciągu ostatnich lat z walce z przekonaniem o nieomylności funkcjonariuszy państwowych wypróbowaliśmy broń o największym kalibrze; dokumenty, paragrafy, a nawet zdroworozsądkowe argumenty. Nic nie zadziałało. Co więcej im cięższy kaliber dział wyciągaliśmy tym bardziej pracownicy instytucji państwowych zamykali się w poczuciu urażonej cnoty.
2. Co narozrabiały lokalne instytucje
Po zorientowaniu się jaki bałagan panuje w powiecie we wszystkim co jest związane z nieruchomościami (w tym księgach wieczystych i ewidencji gruntów) i po wysłuchaniu lamentów Burmistrza Miasteczka M, że w momencie przejęcia władzy półki z dokumentami były puste – sprawa tego co narozrabiały instytucje lokalne stałą się jasna.
Biorąc pod uwagę bałagan, „puste półki”, ogólny poziom kompetencji wśród lokalnych kadr i zdumiewający zwyczaj nie angażowania właścicieli nieruchomości w czynione za ich plecami ustalenia dotyczące ich własności - wcale byśmy się nie zdziwili gdyby lokalnym „ekspertom” udało się ustalić nawet takie rewelacje jak to , że na miejscu ich własnej urzędowej siedziby powinien stać Taj Mahal, albo Smocza Jama.
Zwłaszcza po tym jak porażające okazały się wykwity intelektu lokalnych instytucji państwowych w przypadku naszej nieruchomości.
Wygląda bowiem na to, że ustalono iż w miejscu naszej nieruchomości jest inny obiekt do którego jakieś prawa ma Skarb Państwa. I nikt nie zauważył, że jest dobrze udokumentowane, iż w okresie administracji Państwa Polskiego (II RP, PRL, III RP) nasza nieruchomość zawsze pozostawała w prywatnych rękach. A w PRL-u Skarb Państwa (lub raczej jego przedstawiciel) przy kilku okazjach potwierdził, ze do naszej nieruchomości żadnych pretensji nie zgłasza.
Tak się jednak składa, że z dużym prawdopodobieństwem można powiedzieć, ze teren naszej nieruchomości został przejęty na potrzeby pobliskiej kwatery Wermachtu w okresie okupacji III Rzeszy.
Innymi słowy lokalizując prawa Skarbu Państwa III RP na naszej nieruchomości potwierdzono, ze mienie Skarbu Państwa III RP ustala się działając nie w oparciu o założenie, ze jest ona kontynuacją PRL-u (który do naszej nieruchomości nic nie miał), tylko III Rzeszy. Najwyraźniej jednak lokalni eksperci tego absurdu nie dostrzegli.
więcej