Tak było na przykład w przypadku sprzeciwu wobec wykonania prac doprowadzających naszą nieruchomość do stanu zgodnego z normami. Uchylenie sprzeciwu w atmosferze sporej awantury niczego w praktyce nie zmieniło, bo nadal nasze prawo do wykonania prac kwestionuje nadzór budowlany prowadząc postępowanie, którego podstaw prawnych nie podał, ale które toczy się w jakiejś alternatywnej rzeczywistości. W czym mu zresztą dzielnie sekundują Sąd Rejonowy, Prokuratura Rejonowa i Starostwo.
Nie wyjaśniono do tej pory również dlaczego w innym postępowaniu uznano byłych właścicieli naszej nieruchomości (i to nie wszystkich) za strony postępowania w sprawie budowy na sąsiedniej działce.
Czy można więc działanie sądownictwa administracyjnego w tych sprawach uznać za całkowicie prawidłowe? Czy uchylanie się od przekazania do prokuratur informacji o ewidentnych nieprawidłowościach nie zniwelowało w znacznym stopniu wydania orzeczenia o prawidłowej treści? W końcu zadaniem sądownictwa administracyjnego jest skuteczna korekta wadliwych działań administracji państwowej i samorządowej, a nie wydawanie prawidłowych wyroków dla czystej sztuki. Tak przynajmniej nam się wydaje. Natomiast jeżeli się mylimy to aby nie wprowadzać nikogp w błąd należałoby przenieść sądownictwo administracyjne ze struktur wymiaru sprawiedliwości do departamentu zajmującego się sztuka nieużytkową i zmienić źródła finansowania coby nie obciążać kieszeni podatnika.
# # #
Przypadek pierwszy - WIS-0451/16/16
Zajmowanie się sposobem obsługi skarg zaczynamy paradoksalnie od świeżej sprawy czyli ustosunkowania się WSA do zapytań wysyłanych w ramach naszej akcji. Okazało się bowiem, że wyjaśnień żadnych nie ostaniemy ponieważ sędzia pełniący funkcję Zastępcy Przewodniczącego Informacji Sądowej nie uznaje naszych zapytań za informację publiczną.
Nie wiemy z jakiej choinki urwał się Szanowny Zastępca ale sam pomysł, że sąd administracyjny nie uważa za informacje publiczna źródeł na podstawie których ustala stan faktyczno-prawny nieruchomości wydaje się bardziej przaśny niż muzyka disco-polo.
Nie jest informacją publiczną również to dlaczego elektroniczny system ksiąg wieczystych jest w obrębie sądownictwa administracyjnego uważany za niewiarygodny. Oraz to czy cokolwiek poza funkcjonalnym analfabetyzmem sędziów orzekających w sprawach naszej nieruchomości jest w stanie wytłumaczyć to, ze nie zajarzyli, że w księgach prowadzonych da niej dokonywano wielokrotnie świeżych wpisów (lata 1999, 2005. 2006. 2008, 2009), a to z kolei znaczy, że nie uznając wiarygodności tych konkretnych ksiąg prowadzonych dla konkretnej nieruchomości dają świadectwo jakiejś absurdalnej konspiracyjnej teorii o zaangażowaniu co najmniej osób w fałszowanie każdego zapisu w księgach wieczystych na przestrzeni ostatnich 20 lat. Łaskawie pomijamy fakty nie widoczne w elektronicznej wersji ksiąg wieczystych, bowiem wtedy konspiracja obejmowała by prawie 100 lat, a lista osób w niż zaangażowanych - co najmniej kilkadziesiąt osób.
Pomińmy jednak w tym miejscu te wszystkie dywagacje na temat przekonania sądownictwa administracyjnego, że ma prawo do pracy w atmosferze całkowitej tajemnicy nie znanej chyba jeszcze ludzkości. Zastanówmy się jednak dlaczego dostawszy informacje o tym, że jego koledzy pozwolili sobie na umieszczenie w bazie orzeczniczej wyroków przy których ochrona praw własności stoczyła się do poziomu nie znanego d czasów polowania na mamuta z maczugą - nie podjął należnych działań. Czyżby on tez wierzył, ze na miejscu naszej nieruchomości znajduje się inny obiekt, a księgi wieczyste to tylko mroczna trwająca od dziesięcioleci konspiracja?
więcej