Z niewiadomych przyczyn żadna z instytucji do których pisaliśmy (do większości do kilka razy) jakoś nie była wstrząśnięta specjalnie tym, że powiat G*** może robić ją od ponad 5 lat w przysłowiową trąbę skłaniając do udziału w procederze uwiarygadniania fikcyjnego stanu faktyczno-prawnego nieruchomości o dobrze udokumentowanej na przestrzeni prawie 100 lat historii. Czy nas to dziwi? Właściwie niespecjalnie.
# # #
Jak już pisaliśmy jedną z charakterystycznych cech powiatu G. jest gigantyczny bałagan panujący w jego rejestrach dotyczących nieruchomości (zarówno w Urzędzie Miasta, Starostwie jak i Sądzie Rejonowym) nad którym nikt już chyba nie panuje. Bałagan raz na jakiś czas powoduje mniejszy lub większy problem z prawami własności, który dla lokalnych instytucji jest nierozwiązywalny. W idealnym świecie instytucja kontrolna do której zwraca się ofiara takiego problemu powinna oczywiście zatrząść się z oburzenia i spuścić lanie powiatowi nakazując, żeby wreszcie u siebie posprzątał. Niestety jednak świat nie jest idealny i mamy coraz silniejsze wrażenie, że instytucje kontrolne (niezależnie czy w pionie prokuratury, sądownictwa czy administracji) wybierają raczej strategię "porządkujcie ten bałagan według swojego uznania, obym tylko mógł udawać, że tego nie widzę". Powiat więc porządkuje według swojego uznania i efektem jest taka anomalia jak sprawa naszej nieruchomości gdzie próbuje się podważać konsekwentnie prowadzone od prawie 100 lat księgi wieczyste na podstawie starego pozwolenia na "nadbudowę" opartego do tego na dokumentacji fikcyjnej nieruchomości, a instytucje kontrolne udają, że nic nie widzą.
Być może niedowidzenie instytucji kontrolnych byłoby nawet wiarygodne gdyby dotyczyło pojedynczej sprawy. Niestety w każdej instytucji kontrolnej wylądowało już kilkanaście do kilkudziesięciu spraw dotyczących naszej nieruchomości (przy czym tylko w zeszłym tygodniu w ramach naszej happeningu poszło do prawie każdej instytucji zapytań kilka) , przy czym w sporej części z nich było otwartym tekstem napisane, żeby wreszcie sprawdziły czy powiat przypadkiem nie robi ich w trąbę. Jak wiarygodne jest w takiej sytuacji, że w żadnej instytucji kontrolnej nikt się nie zorientował, że sprawa naszej nieruchomości w żaden sposób nie może być zaliczana do post-komunistycznego czy post-sanacyjnego bałaganu tylko jest zupełnie świeżym przestępstwem (jeśli jakieś sądowe orzeczenie zostało wydane z wykorzystaniem dokumentu Pana Krzysia), albo gminna psychozą (jeśli nic poza dokumentem Pana Krzysia nie ma)?
Postanowiliśmy więc w tym tygodniu napisać do rzecznika każdej z tych instytucji (ewentualnie szefa instytucji tam gdzie nie ma rzecznika) z uprzejmą prośbą, żeby instytucja raczyła jednak przestać "rżnąć głupa" bo strategia chowania głowy w piasek na dźwięk słowa "powiatowy bałagan" właśnie trafiła w ich służbowy wentylator.