Innym zaświadczeniem które usiłowaliśmy uzyskać jest potwierdzenie, ze UMM (lub jego przedstawiciel) nie podejmował żadnych czynności zmierzających do zmiany stanu prawnego naszej nieruchomości, a w szczególności nie występowali przed sądem w sprawach takich jak np zasiedzenie lub innych potencjalnie zmieniających stan prawny naszej nieruchomości. UMM odmówił wydania zaświadczenia,o takiej treści argumentując;
"W przypadku określonym w art. 217 § 2 pkt 2 Kpa (a tak jest w niniejszej sprawie) strona ubiegająca się o wydanie zaświadczenia nie ma, zdaniem organu, interesu prawnego w żądaniu jego wydania, jeśli okoliczności, które mają być w zaświadczeniu potwierdzone, powinny być ustalone i ocenione wyłącznie w postępowaniu cywilnym. Ponadto organ nie ma obowiązku prowadzić rejestru czy ewidencji tego rodzaju czynności. Dane te zawarte są bowiem w rejestrze ksiąg wieczystych."
UMM powtórzył to w odpowiedzi na nasze zażalenie na odmowę wydania zaświadczenia
"Organ podtrzymuje stwierdzenie, że okoliczności przedstawione przez Skarżącą we wniosku o wydanie zaświadczenia, jak też w zażaleniu, nic uprawdopodobniają istnienia interesu prawnego w uzyskaniu zaświadczenia o określonej treści."
Tłumacząc z urzędowego na ludzki Urząd Miasta odmówił wydania zaświadczenia, że nie brał udziału w żadnej czynności skutkującej hmm... "zaopiekowaniem się" naszą nieruchomością przez n.p. jakąś osobę trzecią powołując się na to, że według niego to nic nam do tego co kto z naszą nieruchomością zrobił. Argumentacja trochę dziwna jeżeli wierzy się w nasze prawa własności ujawnione w rejestrach cieszących się domniemaniem wiarygodności takich jak księgi wieczyste czy wypisy z ewidencji pełniących role katastru.
Jeszcze ciekawiej zrobiło się kiedy dostaliśmy postanowienie SKO będące odpowiedzią na nasze zażalenie. W postanowieniu tym SKO bez ogródek oświadczyło, że nie rozumiemy co piszemy, bo... przecież nasze prawa własności ograniczają się tylko do dwóch lokali.
No cóż jeżeli się w to wierzy to istotnie można czuć się usprawiedliwionym w odmawianiu nam informacji bo jeżeli mamy tylko dwa lokale to nic nam do tego co gmina robiła w związku z reszta nieruchomości.
Po tej rewelacji SKO chyba poczuło potrzebę przekonania siebie, jakie niekumate tłuki jesteśmy, bo nastąpiła seria pouczeń o tym że "...gmina gromadzi różne dane. w rejestrach, których prowadzenie wskazują ustawy, ale nie są to rejestry postępowań w sprawach cywilnych....." (czyżby nie notowała nigdzie w jakich sprawach uczestniczy?); sakramentalne "Skarżąca pragnie uzyskać dowody w sprawie domniemanego przestępstwa. Jednak Kolegium wskazuje, ze tego rodzaju podejrzenia należy zgłosić do odpowiednich służb i organów (Policja, Prokurator), inaczej mogą być uznane za pomówienie." (czyżby zbieranie dowodów we własnej sprawie było pomówieniem?) czy "Jeżeli natomiast zamiarem Pani jest uzyskanie informacji publicznej zasobu posiadanych przez gminę dokumentów, powinna zwrócić się o to we właściwym trybie." (czyżby pytania o naszą nieruchomość należało składać w trybie przewidzianym dla nieruchomości gminnych?) W każdym razie SKO dało się wkręcić równo nie tylko w przeprocesowanie sprawy tak jakby nasza nieruchomość nie była nasza własnością ale jeszcze w potwierdzenie, że nie uznaje się naszych praw do niczego poza 2 lokalami mieszkalnymi."
WSA wszystko podtrzymało. Dlaczego nie wiemy bo nie raczyło wyjaśnić. Ale czy w takich wypadkach nie zakłada się, ze argumentacja została w całości podtrzymana. Łącznie z poświadczeniem innego stanu prawnego niż ten, który w rzeczywistości (i w księgach wieczystych) istnieje?
Na marginesie. Po upływie pewnego czasu, intensywnej korespondencji z nami oraz wymianie burmistrza Urząd Miasta wycofał się z potwierdzania innego stanu prawnego na naszej nieruchomości i teraz zaklina się, ze nie kwestionuje zapisów ksiąg wieczystych. Nie przeszkadza mu to jednak nadal odmawiać informacji odnośnie tego czy na naszej nieruchomości czegoś przypadkiem nie przeskrobał. Stawia to zarówno SKO i WSA w trochę niezręcznej sytuacji, jednak mamy wrażenie, że żadnej instytucji to specjalnie nie przeszkadza.
Czy Samorządowe Kolegium Odwoławcze będzie w stanie podać bardziej prawdopodobny powód dla zdumiewającego działania swoich członków niż niezachwiana wiara w nieomylność pana Krzysia (w domyśle Wielkiego Imperatora Kosmosu)? Czy będzie to w stanie zrobić WSA w stosunku do rozpatrujących ta sprawę sędziów?