Po prostu w pewnym momencie zorientowaliśmy się, że sądownictwo administracyjne jest odporne na wszelkie nasze argumenty, pokazując zarazem, ze w pełni współdzieli z SKO potrzebę procesowania spraw tak jakby na miejscu tego co istnieje (i jest dobrze udokumentowane) czyli naszej nieruchomości istniało coś innego.
I to coś takiego, ze nasze ciągłe próby jednoznacznego ustalenia czy sobie Urząd Miasta M na nieruchomości pod wiadomym adresem czegoś nie pokombinował (lub też ktoś inny za wiedzą Urzędu Miasta M) można najwyraźniej uznać za wścibianie nosa w nieswoje sprawy i spokojnie spuścić na drzewo.
W takiej sytuacji uznaliśmy, po prostu, ze płacenie kilkuset złotych za kolejny bełkot na tym poziomie może źle się odbić na stanie psychicznym naszego portfela.
Tym niemniej cała działalność SKO w sprawie naszej nieruchomości przedstawiała podobny poziom i aby nie wyróżniać nikogo publikujemy na tej stronie tą część korespondencji, która nie znalazła finału w sądzie administracyjnym. Tym bardziej, ze w przypadku SKO cały czas nie możemy do końca zrozumieć jak szanowne składy orzekające tłumaczyły sobie fakt, że skoro Urząd Miasta M. naprawdę wierzy, że na miejscu naszej nieruchomości znajduje się inny obiekt - to dlaczego nie może nam tego otwarcie powiedzieć? Tego chyba już nawet strach przed panem Krzysiem - Wielkim Imperatorem Kosmosu nie tłumaczy.
Poniżej opis kilku przypadków związanych z procesowaniem przez Samorządowe Kolegium Odwoławcze tak jakby na miejscu naszej nieruchomości stał inny obiekt.
więcej tutaj