- Skądże znowu -obruszyła się pani M- Przecież urzednicy są kryształowo uczciwi i czegoś takiego by absolutnie nie zrobili. To musiało być zjawisko najprzyrodzone. Cud chwilowego zaślepienia.
W tym momencie za ścianą kantorku rozległ się szelest. Archiwistki zamarły.
-Myslicie,że ktoś nas podsłuchuje? -wyszeptała pani K
Pani E. bez słowa ujeła w rękę cięzką podpórke na książki i na palcach podeszła do drzwi. otworzyła je bezszelestnie i weszła na główną salę biblioteki. Po chwili rozległ się krzyk.
czytaj dalej