Zwycięzca pierwszy
czyli egzorcyści ze Starostwa
Starostwo kilka miesięcy temu postanowiło dokonać weryfikacji ewidencji gruntów m.in. w zakresie "wskrzeszonych" przez siebie przedwojennych właścicieli naszej nieruchomości. Była to świetna okazja aby posłać ich z powrotem do grobu na Powązkach gdzie spokojnie spoczywają od lat 1930-tych. Okazało się jednak, że jest to mało subtelne rozwiązanie które Starostwa absolutnie nie satysfakcjonuje. Wynajęta przez nie firma zewnętrzna po dokonaniu badania księgi hipotecznej stwierdziła co prawda, że państwo Żebkowscy prawdopodobnie nie żyją, ale pewności w tym zakresie nie miała. To, że w księdze hipotecznej nie ma śladu po państwu Żebkowskich (są państwo Łebkowscy) i jest w niej doskonale udokumentowany nie tylko zgon, ale też postępowanie spadkowe zapewne umknęło kompetentnemu i profesjonalnemu panu, który podjął się weryfikacji na zlecenie Starostwa. Zaczynamy mieć podejrzenia, że bez ekshumacji nagrobka na Powązkach naprawdę się nie obejdzie ;-)
Zwycięzca drugi
czyli do czego służy Wojewoda
Wojewoda dokonał wyczynu naprawdę imponującego kalibru. Nie jest ono prawda wcale naszą zasługą jednak poniekąd wyjaśnia wiele w zakresie absurdów miasteczka M. i zasługuje na uhonorowanie. Wojewoda dręczony od jakiegoś czasu przez mieszkańców którym poznikały drogi publiczne prowadzące do ich domostw (znaczy w dokumentach bo w terenie cały czas są) wpadł na pomysł, że dokona sprawdzenia jak to z tymi drogami jest. Podszedł do tematu nawet z entuzjazmem. Niestety entuzjazm chyba opuścił go kiedy zobaczył co dostał od niezrównanego Urzędu Miasta M. Być może w ogóle wycofałby się ze sprawy gdyby nie to, ze nie ustępowali mieszkańcy miasteczka M. podsyłając coraz to nowe ciekawostki odnośnie tego co jeszcze się nie zgadza z terenem, albo innymi dokumentami. Wreszcie udręczony Wojewoda rękami swojego dyrektora departamentu prawnego wydał z siebie pismo, które będzie honorowym eksponatem jeśli kiedyś żeby upamiętnić nasze przygody założymy na naszej nieruchomości Muzeum Wielkiej Biurwy. Okazuje się mianowicie, że nikt nie kontroluje danych geodezyjnych które produkują instytucje samorządowe bo Wojewodę "(...) rolą organu nadzoru nie jest weryfikowanie „prawdziwości, czy też rzetelności" wytwarzanych dokumentów przez organy jednostek samorządu terytorialnego. (...)". Instytucje samorządowe natomiast robią jak umieją czego skutkiem są na przykład "zmartwychwstali" przedwojenni nieboszczycy, dosztukowane wirtualne piętra czy pojawiające się niespodziewanie wirtualne publiczne kible.
Biorąc pod uwagę, że proceder trwa latami to miasteczko M. w terenie i dokumentach to najprawdopodobniej już dwa różne miasteczka Czym jak się zdaje nikt się nie przejmuje bo powszechnie praktykowanym obyczajem jest, że urząd zawsze ma rację ( a jak nawet nie ma to mieszkańca do potwierdzenia, ze ma jakoś się zawsze zmusi). Pozdrawiamy w tym miejscu gorąco tutejszy nadzór budowlany, co do którego udało nam się w końcu ustalić, że tajemnicze prace budowlane do potwierdzenia których chciał nas skłonić to prawdopodobnie skrócenie domu o jedno piętro - nie żeby to piętro było, w starostwie komuś klawiatura się omsknęła. Pozdrawiamy równie serdecznie tutejszy sąd rejonowy, który z kolei usiłował wykazać, że księga wieczysta opiewająca na działkę naszej nieruchomości nie pasuje do tej działki - nie żeby nie pasowała, w starostwie komuś jej numer wpisało się w złej rubryczce).
Tak wiec prawdziwą zasługą Wojewody jest rozwiązanie dręczącej nas od dłuższego czasu zagadki czyli dlaczego instytucje nadzoru nie reagują na to wirtualne przestawianie dróg publicznych, budynków i cieków wodnych. No ale skoro "(...) rolą organu nadzoru nie jest weryfikowanie „prawdziwości, czy też rzetelności" wytwarzanych dokumentów przez organy jednostek samorządu terytorialnego. (...)" to wszystko jasne. I tak powinniśmy się cieszyć, że lokalnym instytucjom nie ubzdurało się, ze na naszej nieruchomości jest lądowisko latających spodków. Inaczej do tej pory nawalalibyśmy się z instytucją od imigrantów tłumacząc jej, że nie jesteśmy kosmitami, którzy dostali się na ziemię nielegalne.
Tak czy inaczej instytucjom państwowym gratulujemy kompetencji i profesjonalizmu. Tradycja powierzania pracy biurowej osobom uważającym, że nie ma takiego miasta jak Londyn, jest Lądek Zdrój wiecznie żywa. Co więcej wygląda na to, że nawet awansowały na eksponowane stanowiska decyzyjne.