Dzięki temu świadomość istnienia sprawy naszej nieruchomości ma co najmniej kilkudziesięciu sędziów w kilku sądach. Jak więc jest to możliwe, żeby żaden z nich nie połapał się, że ma do czynienia z używaniem sądownictwa powszechnego do uwiarygadniania czyiś fantasmagorii. Dziwi nas również, ze cierpliwie usiłuje nam się wytłumaczyć, ze do podważania ksiąg wieczystych nie jest potrzebny nawet żaden dokument wiarygodny na tyle by można było go było dołączyć do akt sprawy. Wystarczy tylko kilka osób, które pod dokumentem podpis potrafią co prawda złożyć, ale nie jest już wcale takie pewne, czy rozumieją co podpisują.
Rodzi to pytanie co przeciętny sędzia w ogóle rozumie z tak podstawowych koncepcji jak niezawisłość sądownictwa, jawność procesów, wiarygodność ksiąg wieczystych? I czy w takiej sytuacji pozostawienie sądownictwa samemu sobie nie jest tożsame z utrata przez ta instytucję nawet pozorów niezawisłości i zdolności to wypełniania podstawowych funkcji takich jak np utrzymanie wiarygodności ksiąg wieczystych?
więcej tutaj