Dziennik XIV czyli analfabetyzm cyfrowy, "mafia" i 400+ szeryfów
Jak wplątaliśmy się w tą całą hecę i dlaczego w niej tkwimy opisaliśmy dokładnie w streszczeniu (link)
Możemy tylko dodać, że cała pozornie skomplikowana sprawa sprowadza się do jednego pytania: Czy prawa do zabudowanej nieruchomości ustala się w oparciu o dokumenty Państwa Polskiego odzwierciedlone w rejestrach cyfrowych i sytuacji w terenie czy też w oparciu o ... pojedynczy zapis dla sąsiadującej działki pod drogą z końca lat 1970-tych z którego można wysnuć jakieś prawa Skarbu Państwa ( przypis 1)
Odpowiedz wydaje się oczywista, ale tylko dla tych co .... nie mają "umiejętności odczytu bez odpowiedniego komentarza" (autentyczne określenie zaczerpnięte z uzasadnienia odmowy ujawnienia informacji dotyczącej "mienia państwowego").
Coraz więcej wskazuje na to iż owa tajemnicza "umiejętność odczytu bez odpowiedniego komentarza" jest niczym innym jak niezdolnością do korzystania z cyfrowych rejestrów. Ta niezdolność jest najwyraźniej bardzo silnie zakorzeniona w instytucjach państwowych skoro przez ponad dekadę, jako świeżo upieczeni właściciele nieruchomości przy ul. K 53 w M, nie zdołaliśmy, stosując wszelkie dostępne środki, wyegzekwować by instytucje państwowe:
a) podążały za zapisami rejestrów cyfrowych skoro nie mogą wykazać ich wadliwości
b) przestały działać tak jakby pod adresem K 53 w M znajdował się inny obiekt z innym właścicielem niż wynika z zapisów rejestrów cyfrowych skoro nie są w stanie nawet dołączyć do akt sprawy dokumentacji z której istnienie owego "innego obiektu" sobie wykombinowały (tym bardziej, ze ani ów tajemniczy obiekt, ani jego właściciel nie mogą się jakoś zmaterializować, ani w cyfrowych rejestrach, ani w terenie)
c) przestały wreszcie traktować zapis dla sąsiadującej działki drogowej z lat 1970-tych poświadczający o "wiecznym życiu" właścicieli z lat 1920-tych m. in terenu naszej nieruchomości (co zgodnie z dekretem z 8 maja 1946 roku o majątkach opuszczonych i poniemieckich implikuje istnienie praw Skarbu Państwa do ich majątku) niczym prawdę objawioną i po prostu sprostowali go, chociażby w oparciu o istniejący nagrobek na Powązkach ujawniony zresztą w cyfrowych rejestrach tej instytucji.
d) ujawniły wreszcie wszystkie czynności prawne jakie wykonano na nieruchomości pod adresem K 53 w M za plecami władających nią osób ujawnionych w rejestrach cyfrowych jako jej właściciele (czyli nas), i które sprawiły iż pojedynczy zapis dla działki drogowej zdołano przekształcić w przekonanie o istnieniu na sąsiadującej działce innego budynku z innym właścicielem niż wynika z sytuacji w terenie i zapisów cyfrowych rejestrów.
e) przestały wreszcie traktować ujawnionych w rejestrach cyfrowych właścicieli nieruchomości przy ul K 53 w M niczym złowrogą "mafię reprywatyzacyjną" tylko dlatego, że sam fakt ich istnienia i związana z tym faktem dokumentacja (w tym ujawniona w cyfrowych rejestrach), pokazują, że wspomniany zapis dla działki drogowej nie ma nic wspólnego z tym co istniało w okresie funkcjonowania Państwa Polskiego, (podobnie jak wszystkie wystawione na postawie tego zapisu, bez wiedzy władających nieruchomością właścicieli dokumenty)
Możemy tylko dodać, że cała pozornie skomplikowana sprawa sprowadza się do jednego pytania: Czy prawa do zabudowanej nieruchomości ustala się w oparciu o dokumenty Państwa Polskiego odzwierciedlone w rejestrach cyfrowych i sytuacji w terenie czy też w oparciu o ... pojedynczy zapis dla sąsiadującej działki pod drogą z końca lat 1970-tych z którego można wysnuć jakieś prawa Skarbu Państwa ( przypis 1)
Odpowiedz wydaje się oczywista, ale tylko dla tych co .... nie mają "umiejętności odczytu bez odpowiedniego komentarza" (autentyczne określenie zaczerpnięte z uzasadnienia odmowy ujawnienia informacji dotyczącej "mienia państwowego").
Coraz więcej wskazuje na to iż owa tajemnicza "umiejętność odczytu bez odpowiedniego komentarza" jest niczym innym jak niezdolnością do korzystania z cyfrowych rejestrów. Ta niezdolność jest najwyraźniej bardzo silnie zakorzeniona w instytucjach państwowych skoro przez ponad dekadę, jako świeżo upieczeni właściciele nieruchomości przy ul. K 53 w M, nie zdołaliśmy, stosując wszelkie dostępne środki, wyegzekwować by instytucje państwowe:
a) podążały za zapisami rejestrów cyfrowych skoro nie mogą wykazać ich wadliwości
b) przestały działać tak jakby pod adresem K 53 w M znajdował się inny obiekt z innym właścicielem niż wynika z zapisów rejestrów cyfrowych skoro nie są w stanie nawet dołączyć do akt sprawy dokumentacji z której istnienie owego "innego obiektu" sobie wykombinowały (tym bardziej, ze ani ów tajemniczy obiekt, ani jego właściciel nie mogą się jakoś zmaterializować, ani w cyfrowych rejestrach, ani w terenie)
c) przestały wreszcie traktować zapis dla sąsiadującej działki drogowej z lat 1970-tych poświadczający o "wiecznym życiu" właścicieli z lat 1920-tych m. in terenu naszej nieruchomości (co zgodnie z dekretem z 8 maja 1946 roku o majątkach opuszczonych i poniemieckich implikuje istnienie praw Skarbu Państwa do ich majątku) niczym prawdę objawioną i po prostu sprostowali go, chociażby w oparciu o istniejący nagrobek na Powązkach ujawniony zresztą w cyfrowych rejestrach tej instytucji.
d) ujawniły wreszcie wszystkie czynności prawne jakie wykonano na nieruchomości pod adresem K 53 w M za plecami władających nią osób ujawnionych w rejestrach cyfrowych jako jej właściciele (czyli nas), i które sprawiły iż pojedynczy zapis dla działki drogowej zdołano przekształcić w przekonanie o istnieniu na sąsiadującej działce innego budynku z innym właścicielem niż wynika z sytuacji w terenie i zapisów cyfrowych rejestrów.
e) przestały wreszcie traktować ujawnionych w rejestrach cyfrowych właścicieli nieruchomości przy ul K 53 w M niczym złowrogą "mafię reprywatyzacyjną" tylko dlatego, że sam fakt ich istnienia i związana z tym faktem dokumentacja (w tym ujawniona w cyfrowych rejestrach), pokazują, że wspomniany zapis dla działki drogowej nie ma nic wspólnego z tym co istniało w okresie funkcjonowania Państwa Polskiego, (podobnie jak wszystkie wystawione na postawie tego zapisu, bez wiedzy władających nieruchomością właścicieli dokumenty)
Spis treści:
1. Jak lokalne instytucje walczyły z "mafią" czyli lokalny folklor, który w gruncie rzeczy nie powinien mieć większego znaczenia
a) pierwsze urzędowo potwierdzone (i do tego podwójne) "zmartwychwstanie"
b) jak lokalne instytucje broniły majątku „zmartwychwstałych” nieboszczyków (a raczej praw Skarbu Państwa do ich dóbr doczesnych)
c) Jak zostaliśmy "mafią" z która dzielnie walczy cały aparat państwowy (z wyjątkiem uprawnionych do tego służb)
2. Zaczyna być interesująco czyli czy działania organów kontroli instancyjnej to tylko objawy analfabetyzmu cyfrowego?
a) organy kontroli instancyjnej a cyfrowe rejestry
b) analfabetyzm cyfrowy vs teorie spiskowe
c) 400+ szeryfów (na jednego właściciela nieruchomości)
d) radosne konsekwencje unikania rejestrów cyfrowych i odgrywania "szeryfa"
3. Jak sam szczyt uparł się by wziąć wszystko "na klatę"
4. Kilka pytań, które każdy Jamesik Bondzik powinien zadać
5. Podsumowanie Dziennika XIV
a) pierwsze urzędowo potwierdzone (i do tego podwójne) "zmartwychwstanie"
b) jak lokalne instytucje broniły majątku „zmartwychwstałych” nieboszczyków (a raczej praw Skarbu Państwa do ich dóbr doczesnych)
c) Jak zostaliśmy "mafią" z która dzielnie walczy cały aparat państwowy (z wyjątkiem uprawnionych do tego służb)
2. Zaczyna być interesująco czyli czy działania organów kontroli instancyjnej to tylko objawy analfabetyzmu cyfrowego?
a) organy kontroli instancyjnej a cyfrowe rejestry
b) analfabetyzm cyfrowy vs teorie spiskowe
c) 400+ szeryfów (na jednego właściciela nieruchomości)
d) radosne konsekwencje unikania rejestrów cyfrowych i odgrywania "szeryfa"
3. Jak sam szczyt uparł się by wziąć wszystko "na klatę"
4. Kilka pytań, które każdy Jamesik Bondzik powinien zadać
5. Podsumowanie Dziennika XIV
1. Jak lokalne instytucje walczyły z "mafią" czyli lokalny folklor, który w gruncie rzeczy nie powinien mieć większego znaczenia.
Nie chcemy nikogo obrażać, ani robić sobie pikantnych żartów, ale nie jesteśmy w stanie znaleźć innego określenia jak "drogowy fetyszyzm" na bałwochwalczy stosunek lokalnych instytucji do zapisu z końca lat 1970-tych dla działki drogowej sąsiadującej z nieruchomością przy ul K 53 w M (a być może raczej do dokumentu na podstawie którego ten zapis został ujawniony)
Być może ma on związek z tym iż z owego zapisu można wywnioskować rzekome istnienie praw Skarbu Państwa do kilku hektarów gruntów, a jak wieść gminna niesie w miasteczku M podobno zaginęły znaczne tereny inwestycyjne Skarbu Państwa (przypis 2) i jak domniemamy to mienie może być przedmiotem intensywnych poszukiwań choćby w związku z planowaną w pobliżu bardzo strategiczną inwestycją potrzebującą bardzo dużo terenów inwestycyjnych.
A być może przyczyną są jakieś kompleksy. Treść wspomnianego zapisu dla działki drogowej wskazuje iż jego podstawą nie mogły być lokalne czy krajowe zasoby. Jest ona bowiem odległa od tego co istniało w okresie funkcjonowania Państwa Polskiego o całe lata świetlne.
Bez względu na przyczynę ten zdumiewający stosunek instytucji lokalnych do wspomnianego zapisu z lat 1970-tych ma szereg tragikomicznych konsekwencji.
Być może ma on związek z tym iż z owego zapisu można wywnioskować rzekome istnienie praw Skarbu Państwa do kilku hektarów gruntów, a jak wieść gminna niesie w miasteczku M podobno zaginęły znaczne tereny inwestycyjne Skarbu Państwa (przypis 2) i jak domniemamy to mienie może być przedmiotem intensywnych poszukiwań choćby w związku z planowaną w pobliżu bardzo strategiczną inwestycją potrzebującą bardzo dużo terenów inwestycyjnych.
A być może przyczyną są jakieś kompleksy. Treść wspomnianego zapisu dla działki drogowej wskazuje iż jego podstawą nie mogły być lokalne czy krajowe zasoby. Jest ona bowiem odległa od tego co istniało w okresie funkcjonowania Państwa Polskiego o całe lata świetlne.
Bez względu na przyczynę ten zdumiewający stosunek instytucji lokalnych do wspomnianego zapisu z lat 1970-tych ma szereg tragikomicznych konsekwencji.
a) pierwsze urzędowo potwierdzone (i do tego podwójne) "zmartwychwstanie"
Wspomniany zapis dla działki drogowej jest tak wadliwy , że aż kłuje po oczach. Opiewa bowiem na "wieczne życie" właścicieli kilku hektarów gruntu z lat 1920-tych, z czego można wywnioskować istnienie praw Skarbu Państwa do ich majątku (m. in terenu nieruchomości przy ul K 53 w M) np w związku z dekretem z 8 maja 1946 roku o majątkach opuszczonych i poniemieckich
Zapis powinien być już dawno usunięty w prostej czynności techniczno-materialnej i to bynajmniej nie dlatego, że rzeczeni nieboszczycy, gdyby żyli, cieszyli by się godnym szacunku wiekiem jakichś 140 lat. Zapis powinien zostać usunięty chociażby z tego powodu iż jedyną własnością ziemską rzeczonych osób od lat 1930-tych jest ich nagrobek na Cmentarzu Powązkowskim, który można sobie w każdej chwili obejrzeć w cyfrowym rejestrze tej instytucji (link).
Jednak lokalnych instytucji nie są w stanie przekonać nie tylko cyfrowe rejestry Cmentarza Powązkowskiego. Nie przekonują ich także przedwojenne dokumenty informujące o zgonie wspomnianych nieboszczyków i przejęciu majątku przez spadkobierców, ani adnotacje odnośnie zgonu wspomnianych nieboszczyków w przedwojennej prasie, które dostępne są w zeskanowanej formie w cyfrowych zasobach bibliotek państwowych.
Lokalnych instytucji nie przekonały też sterty dokumentów dostępnych poprzez inne rejestry cyfrowe pokazujących iż nie tylko II RP, ale także PRL uznawały prawa spadkobierców rzeczonych nieboszczyków oraz następców prawnych tych spadkobierców. A także że szanowała je również III RP do 2009 roku.
Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to iż do instytucji państwowych nie może za nic dotrzeć jakie są konsekwencje upierania się iż ludzie, których zgon w latach 1930-tych jest dobrze udokumentowany, po swojej śmierci nadal pozostają wśród żywych jako właściciele nieruchomości. Jakby nie patrzeć z formalnego punktu widzenia jest to urzędowo potwierdzona i wielokrotnie weryfikowana (przypis 3) informacja o ich „zmartwychwstaniu” z ich własnego nagrobka na Powązkach.
Jako sceptycy, bardzo chcielibyśmy sprawę jawnie wyjaśnić i dowiedzieć się co stoi za tak, zdawałoby się irracjonalnym, uporem by nie dokonać zdawałoby się oczywistej korekty. Jednak nie jest nam dane (przez instytucje państwowe) zaspokojenie naszej ciekawości, bowiem od prawie dekady nie możemy się doprosić ujawnienia dokumentu, który w końcu lat 1970-tych stał się podstawą dla wpisu dla wspomnianej działki drogowej. A mamy w tym ewidentny interes prawny, bowiem tak się składa, że jesteśmy następcami prawnymi spadkobierców wspomnianych nieboszczyków. I czujemy się bardzo niekomfortowo w sytuacji gdy o prawa własności musimy konkurować ze hmm... urzędowo potwierdzonymi zjawiskami paranormalnymi
Zapis powinien być już dawno usunięty w prostej czynności techniczno-materialnej i to bynajmniej nie dlatego, że rzeczeni nieboszczycy, gdyby żyli, cieszyli by się godnym szacunku wiekiem jakichś 140 lat. Zapis powinien zostać usunięty chociażby z tego powodu iż jedyną własnością ziemską rzeczonych osób od lat 1930-tych jest ich nagrobek na Cmentarzu Powązkowskim, który można sobie w każdej chwili obejrzeć w cyfrowym rejestrze tej instytucji (link).
Jednak lokalnych instytucji nie są w stanie przekonać nie tylko cyfrowe rejestry Cmentarza Powązkowskiego. Nie przekonują ich także przedwojenne dokumenty informujące o zgonie wspomnianych nieboszczyków i przejęciu majątku przez spadkobierców, ani adnotacje odnośnie zgonu wspomnianych nieboszczyków w przedwojennej prasie, które dostępne są w zeskanowanej formie w cyfrowych zasobach bibliotek państwowych.
Lokalnych instytucji nie przekonały też sterty dokumentów dostępnych poprzez inne rejestry cyfrowe pokazujących iż nie tylko II RP, ale także PRL uznawały prawa spadkobierców rzeczonych nieboszczyków oraz następców prawnych tych spadkobierców. A także że szanowała je również III RP do 2009 roku.
Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to iż do instytucji państwowych nie może za nic dotrzeć jakie są konsekwencje upierania się iż ludzie, których zgon w latach 1930-tych jest dobrze udokumentowany, po swojej śmierci nadal pozostają wśród żywych jako właściciele nieruchomości. Jakby nie patrzeć z formalnego punktu widzenia jest to urzędowo potwierdzona i wielokrotnie weryfikowana (przypis 3) informacja o ich „zmartwychwstaniu” z ich własnego nagrobka na Powązkach.
Jako sceptycy, bardzo chcielibyśmy sprawę jawnie wyjaśnić i dowiedzieć się co stoi za tak, zdawałoby się irracjonalnym, uporem by nie dokonać zdawałoby się oczywistej korekty. Jednak nie jest nam dane (przez instytucje państwowe) zaspokojenie naszej ciekawości, bowiem od prawie dekady nie możemy się doprosić ujawnienia dokumentu, który w końcu lat 1970-tych stał się podstawą dla wpisu dla wspomnianej działki drogowej. A mamy w tym ewidentny interes prawny, bowiem tak się składa, że jesteśmy następcami prawnymi spadkobierców wspomnianych nieboszczyków. I czujemy się bardzo niekomfortowo w sytuacji gdy o prawa własności musimy konkurować ze hmm... urzędowo potwierdzonymi zjawiskami paranormalnymi
b) jak lokalne instytucje broniły majątku „zmartwychwstałych” nieboszczyków (a raczej praw Skarbu Państwa do ich dóbr doczesnych)
Być może utrzymywanie pod sąsiadująca działką drogową informacji o pierwszym potwierdzonym urzędowo podwójnym „zmartwychwstaniu” niespecjalnie by kogokolwiek obchodziło. Nas pewnie też nie za bardzo, gdyby nie zaczęły się pojawiać różne poszlaki, że ktoś za naszymi plecami próbował się naszą nieruchomością rozporządzać i to jako mieniem "państwowym".
Takich poszlak odnośnie rozporządzania naszą nieruchomością bez informowania nas o tym nazbieraliśmy pewną ilość. Przykładowo możemy wymienić:
- dokumentację budowlaną złożona nie wiadomo przez kogo w 2009 roku, która opiewa na fikcyjne okoliczności (pomimo iż nam jej nie pokazano jej istnienie nie budzi wątpliwości, bowiem była podstawą dla szeregu prób dokonania zmian w ewidencji gruntów w zakresie dotyczących kształtu, wielkości i charakteru zabudowań)
- wielokrotną odmowę wydania zaświadczenia, iż bez naszej wiedzy nie podzielono terenu naszej nieruchomości (wydanie takiego zaświadczenia jest prostą czynnością techniczną, oczywiście o ile takie prace za naszymi plecami nie były wykonywane)
- wielokrotną odmowę wydania zaświadczenia, że za naszymi plecami nie przekazywano praw do naszej nieruchomości osobom trzecim (wydanie takiego zaświadczenia dla prywatnej nieruchomości jest poświadczeniem oczywistego faktu oczywiście o ile takie działania bez naszej wiedzy nie były podejmowane)
- próbę zmian zapisów księgi wieczystej i ewidencji podatkowej nieruchomości (których podstaw nie chciano nam podać, ale z pewnością nie były to dokumenty powstałe w wyniku czynności o których wiedzieliśmy)
Do tego zaczęły wyskakiwać niczym królik z kapelusza informacje o tym iż nasza nieruchomość jest/była rzekomo nieruchomością "państwową" np.
- decyzja budowlana z 1993 roku wydana na planach innego obiektu niż istniejący i przy założeniu iż organ wydający decyzję ma prawa do dysponowania rzeczoną nieruchomością
- urzędowa informacja o rzekomym istnieniu na naszej nieruchomości obiektu użyteczności publicznej klasy PKPB 1274 (koszary, areszt śledczy, bursa, toaleta publiczna etc...)
- odmowa zaświadczenia przez lokalnego dysponenta mienia Skarbu Państwa w przeszłości (Urząd Miasteczka M) iż nieruchomość przy ul k 53 w m nie była objęta kwaterunkiem, zarządem czy władaniem gminy, pomimo iż są to dobrze udokumentowane w lokalnych zasobach fakty.
- odmowa potwierdzenia iż nieruchomość przy ul K 53 w M nie była w przeszłości nieruchomością "państwową" , według wiedzy aktualnego dysponenta mienia Skarbu Państwa (Wydział Gospodarki Nieruchomościami Starostwa G)
Powyższe być może wyglądałoby na zbiór wielu drobnych nieprawidłowości, gdyby nie to iż w wielu wypadkach stanowczo i wielokrotnie odmawiano nam sprostowania, oraz konsekwentnie odmawiano wyjaśnienia i podania podstaw tych wszystkich "rewelacji". A byliśmy naprawdę, ale to naprawdę bardzo namolni.
Wygląda więc trochę tak jakby zapis dla sąsiadującej działki drogowej opiewający na „zmartwychwstanie” z Powązek z którego można wywnioskować istnienie praw Skarbu Pastwa do kilku hektarów terenu nie tylko okazał się nieusuwalny, ale zaczął żyć własnym życiem przemieszczając się na naszą nieruchomość. A to z oczywistych względów było już nad wyraz irytujące
Takich poszlak odnośnie rozporządzania naszą nieruchomością bez informowania nas o tym nazbieraliśmy pewną ilość. Przykładowo możemy wymienić:
- dokumentację budowlaną złożona nie wiadomo przez kogo w 2009 roku, która opiewa na fikcyjne okoliczności (pomimo iż nam jej nie pokazano jej istnienie nie budzi wątpliwości, bowiem była podstawą dla szeregu prób dokonania zmian w ewidencji gruntów w zakresie dotyczących kształtu, wielkości i charakteru zabudowań)
- wielokrotną odmowę wydania zaświadczenia, iż bez naszej wiedzy nie podzielono terenu naszej nieruchomości (wydanie takiego zaświadczenia jest prostą czynnością techniczną, oczywiście o ile takie prace za naszymi plecami nie były wykonywane)
- wielokrotną odmowę wydania zaświadczenia, że za naszymi plecami nie przekazywano praw do naszej nieruchomości osobom trzecim (wydanie takiego zaświadczenia dla prywatnej nieruchomości jest poświadczeniem oczywistego faktu oczywiście o ile takie działania bez naszej wiedzy nie były podejmowane)
- próbę zmian zapisów księgi wieczystej i ewidencji podatkowej nieruchomości (których podstaw nie chciano nam podać, ale z pewnością nie były to dokumenty powstałe w wyniku czynności o których wiedzieliśmy)
Do tego zaczęły wyskakiwać niczym królik z kapelusza informacje o tym iż nasza nieruchomość jest/była rzekomo nieruchomością "państwową" np.
- decyzja budowlana z 1993 roku wydana na planach innego obiektu niż istniejący i przy założeniu iż organ wydający decyzję ma prawa do dysponowania rzeczoną nieruchomością
- urzędowa informacja o rzekomym istnieniu na naszej nieruchomości obiektu użyteczności publicznej klasy PKPB 1274 (koszary, areszt śledczy, bursa, toaleta publiczna etc...)
- odmowa zaświadczenia przez lokalnego dysponenta mienia Skarbu Państwa w przeszłości (Urząd Miasteczka M) iż nieruchomość przy ul k 53 w m nie była objęta kwaterunkiem, zarządem czy władaniem gminy, pomimo iż są to dobrze udokumentowane w lokalnych zasobach fakty.
- odmowa potwierdzenia iż nieruchomość przy ul K 53 w M nie była w przeszłości nieruchomością "państwową" , według wiedzy aktualnego dysponenta mienia Skarbu Państwa (Wydział Gospodarki Nieruchomościami Starostwa G)
Powyższe być może wyglądałoby na zbiór wielu drobnych nieprawidłowości, gdyby nie to iż w wielu wypadkach stanowczo i wielokrotnie odmawiano nam sprostowania, oraz konsekwentnie odmawiano wyjaśnienia i podania podstaw tych wszystkich "rewelacji". A byliśmy naprawdę, ale to naprawdę bardzo namolni.
Wygląda więc trochę tak jakby zapis dla sąsiadującej działki drogowej opiewający na „zmartwychwstanie” z Powązek z którego można wywnioskować istnienie praw Skarbu Pastwa do kilku hektarów terenu nie tylko okazał się nieusuwalny, ale zaczął żyć własnym życiem przemieszczając się na naszą nieruchomość. A to z oczywistych względów było już nad wyraz irytujące
c) Jak zostaliśmy "mafią" z która dzielnie walczy cały aparat państwowy (z wyjątkiem uprawnionych do tego służb)
Jak wspomnieliśmy cała sprawa zaczęła się od tego iż nie mogliśmy załatwić szeregu spraw związanych z naszą świeżo nabytą nieruchomością, bo lokalne instytucje ok 2009 roku nagle uparły się działać tak jakby na jej miejscu znalazł się inny obiekt z innym właścicielem. Biorąc pod uwagę, że dom wymagał poważnego remontu (i związanych z nim pozwoleń, nakazów etc) była to dla nas sytuacja nad wyraz niekomfortowa. Do tego lokalne instytucje zamiast wyjaśnić nam powody tak dziwnej postawy, zachowywały się zupełnie jakby wsadzono nas w jakiś "Proces"-Franca-Kafki- reality-show.
Było to dziwne z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze dlatego iż w lokalnych instytucjach pracują ludzie z gruntu życzliwi i poczciwi, a nie pełnokrwiści sadyści. Po drugie dlatego iż sytuacja znęcania się nad nami (bo z naszego punktu widzenia dokładne tak to wyglądało) dla nich też w sposób ewidentny była mocno niekomfortowa.
Przyczyn takiego stanu rzeczy byśmy się sami nie domyślili. Jednak po kilku latach jeden wysoce zirytowany naszą namolnością funkcjonariusz państwowy wyznał nam, że jesteśmy "mafią reprywatyzacyjną". Co zresztą zostało potem powtórzone przez inne źródło. Do tego dowiedzieliśmy się tez z jeszcze innego źródła iż rzekomo na naszej nieruchomości dopatrzono się jakiegoś "lokatora" (jak domniemany z kwaterunku) z którym nie wiadomo co zrobiliśmy
Po ochłonięciu musieliśmy przyznać , w tym szaleństwie jest nawet jakaś logika. Trzeba tylko przyjąć, że dokument na podstawie którego zrobiono w końcu lat 1970-tych zapis dla działki drogowej z którego można wysnuć prawa Skarbu Państwa do kilku hektarów gruntu to prawda objawiona (a lokalne instytucje zachowują się tak jakby wierzyły w to bez zastrzeżeń). Przy takim założeniu osoby, których dokumenty pokazują, że żadnych praw Skarbu Państwa nigdy nie było muszą być z definicji "mafią reprywatyzacyjną" dysponującą jakimiś z definicji nic nie znaczącymi "kwitami", których nie trzeba nawet badać by to stwierdzić. A dopełnieniem tego obrazu musi być z definicji jakiś "lokator", brak jakichkolwiek śladów po którym można w końcu wytłumaczyć tym , że "mafia reprywatyzacyjna" go wyszczuła czy zakopała go w ogródku.
W tym miejscu należy przypomnieć iż te nic nie znaczące "kwity" do zapoznania z którymi nikt lokalnie się chyba nie zniżył to obejmująca ok 100 lat dokumentacja zawierająca m. in księgę hipoteczną i księgi wieczyste, kilka dokumentacji geodezyjnych i budowlanych, szereg urzędowych zaświadczeń, szereg aktów notarialnych, kilkukrotną oficjalną rezygnację z ustawowego prawa pierwokupu przez Skarb Państwa, wypisy z ewidencji gruntów, dokumentację postępowań spadkowych, różne dokumenty z co najmniej dwóch innych krajów. Nie mówiąc już o takich „eksponatach" jak nagrobek ma Powązkach i zdjęcia w Google Maps oraz podobnych serwisach internetowych, które z uporem pokazują to co wynika z wymienionej dokumentacji .
Mimo takiego drobiazgu nasze serca i tak przepełniła duma z funkcjonariuszy państwowych, którzy w obronie praw Skarbu Państwa nabytych na skutek "zmartwychwstania" nieboszczyków z Powązek dzielnie walczą "mafią reprywatyzacyjną". I to tak potężną "mafią", że w swojej perfidii zdołała skorumpować Google Maps, przerobić wszystkie rejestry cyfrowe w oparciu o swoją licząca dziesiątki (o ile nie setki) pozycji dokumentację z 3 różnych krajów oraz podrobić nagrobek na Powązkach. Gdyby nie to, że podobno to my rzekomo jesteśmy tą "mafią reprywatyzacyjną", to pewnie sami byśmy się jej przestraszyli. Tym niemniej nie rozumiemy dlaczego instytucje lokalne postanowiły same walczyć z tak potężną organizacją urządzając jej "Proces"-Franca-Kafki- reality-show zamiast przekazać sprawę do wyspecjalizowanych w walce z różnymi "mafiami" organów?
Jednak jak wspomnieliśmy w tytule, działania lokalnych instytucji są co najwyżej lokalnym folklorem, który w gruncie rzeczy nie powinien mieć większego znaczenia w większym obrazie sprawy.
Tym niemniej w Dzienniku XIV damy lokalnym instytucjom jeszcze jedną okazję dla wyjaśnienia sprawy, chociażby po to by ich dotychczasowe osiągnięcia podsumować zwięźle w jednym wniosku dowodowym
Było to dziwne z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze dlatego iż w lokalnych instytucjach pracują ludzie z gruntu życzliwi i poczciwi, a nie pełnokrwiści sadyści. Po drugie dlatego iż sytuacja znęcania się nad nami (bo z naszego punktu widzenia dokładne tak to wyglądało) dla nich też w sposób ewidentny była mocno niekomfortowa.
Przyczyn takiego stanu rzeczy byśmy się sami nie domyślili. Jednak po kilku latach jeden wysoce zirytowany naszą namolnością funkcjonariusz państwowy wyznał nam, że jesteśmy "mafią reprywatyzacyjną". Co zresztą zostało potem powtórzone przez inne źródło. Do tego dowiedzieliśmy się tez z jeszcze innego źródła iż rzekomo na naszej nieruchomości dopatrzono się jakiegoś "lokatora" (jak domniemany z kwaterunku) z którym nie wiadomo co zrobiliśmy
Po ochłonięciu musieliśmy przyznać , w tym szaleństwie jest nawet jakaś logika. Trzeba tylko przyjąć, że dokument na podstawie którego zrobiono w końcu lat 1970-tych zapis dla działki drogowej z którego można wysnuć prawa Skarbu Państwa do kilku hektarów gruntu to prawda objawiona (a lokalne instytucje zachowują się tak jakby wierzyły w to bez zastrzeżeń). Przy takim założeniu osoby, których dokumenty pokazują, że żadnych praw Skarbu Państwa nigdy nie było muszą być z definicji "mafią reprywatyzacyjną" dysponującą jakimiś z definicji nic nie znaczącymi "kwitami", których nie trzeba nawet badać by to stwierdzić. A dopełnieniem tego obrazu musi być z definicji jakiś "lokator", brak jakichkolwiek śladów po którym można w końcu wytłumaczyć tym , że "mafia reprywatyzacyjna" go wyszczuła czy zakopała go w ogródku.
W tym miejscu należy przypomnieć iż te nic nie znaczące "kwity" do zapoznania z którymi nikt lokalnie się chyba nie zniżył to obejmująca ok 100 lat dokumentacja zawierająca m. in księgę hipoteczną i księgi wieczyste, kilka dokumentacji geodezyjnych i budowlanych, szereg urzędowych zaświadczeń, szereg aktów notarialnych, kilkukrotną oficjalną rezygnację z ustawowego prawa pierwokupu przez Skarb Państwa, wypisy z ewidencji gruntów, dokumentację postępowań spadkowych, różne dokumenty z co najmniej dwóch innych krajów. Nie mówiąc już o takich „eksponatach" jak nagrobek ma Powązkach i zdjęcia w Google Maps oraz podobnych serwisach internetowych, które z uporem pokazują to co wynika z wymienionej dokumentacji .
Mimo takiego drobiazgu nasze serca i tak przepełniła duma z funkcjonariuszy państwowych, którzy w obronie praw Skarbu Państwa nabytych na skutek "zmartwychwstania" nieboszczyków z Powązek dzielnie walczą "mafią reprywatyzacyjną". I to tak potężną "mafią", że w swojej perfidii zdołała skorumpować Google Maps, przerobić wszystkie rejestry cyfrowe w oparciu o swoją licząca dziesiątki (o ile nie setki) pozycji dokumentację z 3 różnych krajów oraz podrobić nagrobek na Powązkach. Gdyby nie to, że podobno to my rzekomo jesteśmy tą "mafią reprywatyzacyjną", to pewnie sami byśmy się jej przestraszyli. Tym niemniej nie rozumiemy dlaczego instytucje lokalne postanowiły same walczyć z tak potężną organizacją urządzając jej "Proces"-Franca-Kafki- reality-show zamiast przekazać sprawę do wyspecjalizowanych w walce z różnymi "mafiami" organów?
Jednak jak wspomnieliśmy w tytule, działania lokalnych instytucji są co najwyżej lokalnym folklorem, który w gruncie rzeczy nie powinien mieć większego znaczenia w większym obrazie sprawy.
Tym niemniej w Dzienniku XIV damy lokalnym instytucjom jeszcze jedną okazję dla wyjaśnienia sprawy, chociażby po to by ich dotychczasowe osiągnięcia podsumować zwięźle w jednym wniosku dowodowym
2. Zaczyna być interesująco czyli czy działania organów kontroli instancyjnej to tylko objawy analfabetyzmu cyfrowego?
Niezależnie od tego jak pokręconymi ścieżkami idzie myśl lokalnych instytucji to sprawa powinna wyjaśnić się przy pierwszym z brzegu postępowaniu przed pierwszym z brzegu organem sprawującym nad nimi kontrolę instancyjną. W końcu wydawać by się mogło iż właśnie organy kontroli instancyjnej są od tego aby sprawdzić czy sprawy są procesowane w oparciu o rzeczywiście istniejące okoliczności (tzw stan faktyczny) czy jakieś opowieści z mchu i paproci.
Tym bardziej w sytuacji gdy opowieści z mchu i paproci kłócą się z zapisami wielokrotnie weryfikowanych i ogólnie dostępnych cyfrowych rejestrów.
Tym bardziej w sytuacji gdy opowieści z mchu i paproci kłócą się z zapisami wielokrotnie weryfikowanych i ogólnie dostępnych cyfrowych rejestrów.
a) organy kontroli instancyjnej a cyfrowe rejestry
Wydawać by się mogło iż już sama opowieść o tym jak to lokalne instytucje dzielnie walczą o prawa Skarbu Państwa nabyte na skutek "zmartwychwstania" nieboszczyków z Powązek, przeciwko „mafii reprywatyzacyjnej” składającej się z następców prawnych spadkobierców rzeczonych nieboszczyków powinna wzbudzić u każdego pracownika organu kontroli instancyjnej podejrzenia czy lokalnym instytucjom nie należy się jakaś nadzwyczajna szczegółowa kontrola i hmmm .... wyspecjalizowana pomoc. To znaczy u każdego pracownika organu kontroli instancyjnej, który zadałby sobie trud zweryfikowania takiej sensacyjnej opowieści chociażby w oparciu o ogólnie dostępne cyfrowe rejestry.
Wystarczyłoby bowiem zajrzeć do rejestru Cmentarza Powązkowskiego, żeby zobaczyć iż jedyny dostępny dowód na rzekome prawa Skarbu Państwa opiera się o "zmartwychwstanie" nieboszczyków.
Wystarczyłoby zajrzeć do elektronicznych ksiąg wieczystych, żeby zobaczyć, że nie ma fizycznej możliwości aby do nieruchomości istniały jakiekolwiek prawa Skarbu Państwa.
Wystarczyłoby zajrzeć choćby do Google Maps aby przekonać się, że śladu nie ma po obiekcie klasy PKOB 1274 (szalet publiczny, koszary, areszt śledczy itp) jak również wielkich pracach budowlanych, które ok. 2009 roku zmieniły kształt i wielkość budynku jak również zdjęły z niego jedno piętro.
I tak dalej.
Innymi słowy wystarczyło zajrzeć do pierwszego z brzegu cyfrowego rejestru, żeby przekonać się, że w jakiejkolwiek opowieści o rzekomych prawach Skarbu Państwa i czającej się na nie „mafii reprywatyzacyjnej” coś mocno nie gra. I zaniepokoić się całą sytuacją przynajmniej na tyle, by zażądać dokładnych wyjaśnień.
Niestety przez dekadę żaden z pracowników organów kontroli instancyjnej albo nie zniżył się do skorzystania z cyfrowych rejestrów, albo z nich skorzystać nie potrafił. Wprost przeciwnie. Mamy jakieś 1000+ pism podpisanych przez 400+ funkcjonariuszy państwowych (w tym niektórych bardzo wysokiego szczebla) potwierdzających, że w opisanych powyżej działaniach lokalnych instytucji nie ma żadnych nieprawidłowości
Wystarczyłoby bowiem zajrzeć do rejestru Cmentarza Powązkowskiego, żeby zobaczyć iż jedyny dostępny dowód na rzekome prawa Skarbu Państwa opiera się o "zmartwychwstanie" nieboszczyków.
Wystarczyłoby zajrzeć do elektronicznych ksiąg wieczystych, żeby zobaczyć, że nie ma fizycznej możliwości aby do nieruchomości istniały jakiekolwiek prawa Skarbu Państwa.
Wystarczyłoby zajrzeć choćby do Google Maps aby przekonać się, że śladu nie ma po obiekcie klasy PKOB 1274 (szalet publiczny, koszary, areszt śledczy itp) jak również wielkich pracach budowlanych, które ok. 2009 roku zmieniły kształt i wielkość budynku jak również zdjęły z niego jedno piętro.
I tak dalej.
Innymi słowy wystarczyło zajrzeć do pierwszego z brzegu cyfrowego rejestru, żeby przekonać się, że w jakiejkolwiek opowieści o rzekomych prawach Skarbu Państwa i czającej się na nie „mafii reprywatyzacyjnej” coś mocno nie gra. I zaniepokoić się całą sytuacją przynajmniej na tyle, by zażądać dokładnych wyjaśnień.
Niestety przez dekadę żaden z pracowników organów kontroli instancyjnej albo nie zniżył się do skorzystania z cyfrowych rejestrów, albo z nich skorzystać nie potrafił. Wprost przeciwnie. Mamy jakieś 1000+ pism podpisanych przez 400+ funkcjonariuszy państwowych (w tym niektórych bardzo wysokiego szczebla) potwierdzających, że w opisanych powyżej działaniach lokalnych instytucji nie ma żadnych nieprawidłowości
b) analfabetyzm cyfrowy vs teorie spiskowe
Moglibyśmy w tym miejscu dopisać pewnie jakąś fajną teorię spiskową odnośnie sposobów odnajdywania rzekomych terenów inwestycyjnych Skarbu Państwa na terenie oddziaływania strategicznej inwestycji gdzie Skarb Państwa będzie niewątpliwie potrzebował dużo terenów inwestycyjnych.
Nie będziemy się jednak bawić w teorie spiskowe, chociażby dlatego że Skarb Państwa ma lepsze metody pozyskania potrzebnych mu terenów niż obrabianie metodą na "zmartwychwstałego nieboszczyka", następców prawnych spadkobierców tychże nieboszczyków. Ponadto może jesteśmy zbyt naiwni i za mało światowi, ale wydaje nam się też iż Skarb Państwa ma lepsze metody przechowywania informacji o swoim mieniu iż zapisy dla działek drogowych.
Jeżeli jednak pozostajemy przy faktach, to mamy organy kontroli instancyjnej, które zamiast podążać za dokumentami Państwa Polskiego ujawnionymi w aktach spraw i ogólnie dostępnych rejestrach cyfrowych, zachowują się tak jakby podstawą ich działania były snute poza aktami sprawy jakieś bajki z mchu i paproci.
Trudno taką sytuację zdiagnozować inaczej niż jako przejaw analfabetyzmu cyfrowego, skoro jak wielokrotnie już podkreślaliśmy wszelkie materiały potrzebne dla należnego rozpatrzenia sprawy znajdują się w ogólnie dostępnych rejestrach cyfrowych (zarówno państwowych jak i komercyjnych). I do tego rejestrach, co do których na pierwszy rzut oka widać iż ich zapisów nie da się zakwestionować w oparciu o okoliczności związane z funkcjonowaniem Państwa Polskiego. Treść zapisów jest bowiem spójna we wszystkich rejestrach i była wielokrotnie weryfikowana przy okazji każdej wykonywanej czynności w tym w oparciu o dokumenty dostarczane przez lokalne instytucje.
Najbardziej nas jednak zdziwiło to iż ani nasza namolność, ani wielokrotne wskazywanie na absurdy generowane przez lokalne instytucje nie zdołały skłonić organów kontroli instancyjnej do skorzystania z cyfrowych rejestrów. Chociażby po to by podjąć próbę sprawdzenia czy to co mówią instytucje niższego szczebla trzyma się kupy i ma potwierdzenie w jakichkolwiek udokumentowanych faktach (a nie opiera się tylko i wyłącznie na pierwszym urzędowo potwierdzonym "zmartwychwstaniu" z Powązek ). Albo znaleźć w nich coś co ukróci naszą niewątpliwie irytująca namolność.
Czy istnieje więc jakiekolwiek inne wyjaśnienie dla takiej sytuacji niż analfabetyzm cyfrowy
Nie będziemy się jednak bawić w teorie spiskowe, chociażby dlatego że Skarb Państwa ma lepsze metody pozyskania potrzebnych mu terenów niż obrabianie metodą na "zmartwychwstałego nieboszczyka", następców prawnych spadkobierców tychże nieboszczyków. Ponadto może jesteśmy zbyt naiwni i za mało światowi, ale wydaje nam się też iż Skarb Państwa ma lepsze metody przechowywania informacji o swoim mieniu iż zapisy dla działek drogowych.
Jeżeli jednak pozostajemy przy faktach, to mamy organy kontroli instancyjnej, które zamiast podążać za dokumentami Państwa Polskiego ujawnionymi w aktach spraw i ogólnie dostępnych rejestrach cyfrowych, zachowują się tak jakby podstawą ich działania były snute poza aktami sprawy jakieś bajki z mchu i paproci.
Trudno taką sytuację zdiagnozować inaczej niż jako przejaw analfabetyzmu cyfrowego, skoro jak wielokrotnie już podkreślaliśmy wszelkie materiały potrzebne dla należnego rozpatrzenia sprawy znajdują się w ogólnie dostępnych rejestrach cyfrowych (zarówno państwowych jak i komercyjnych). I do tego rejestrach, co do których na pierwszy rzut oka widać iż ich zapisów nie da się zakwestionować w oparciu o okoliczności związane z funkcjonowaniem Państwa Polskiego. Treść zapisów jest bowiem spójna we wszystkich rejestrach i była wielokrotnie weryfikowana przy okazji każdej wykonywanej czynności w tym w oparciu o dokumenty dostarczane przez lokalne instytucje.
Najbardziej nas jednak zdziwiło to iż ani nasza namolność, ani wielokrotne wskazywanie na absurdy generowane przez lokalne instytucje nie zdołały skłonić organów kontroli instancyjnej do skorzystania z cyfrowych rejestrów. Chociażby po to by podjąć próbę sprawdzenia czy to co mówią instytucje niższego szczebla trzyma się kupy i ma potwierdzenie w jakichkolwiek udokumentowanych faktach (a nie opiera się tylko i wyłącznie na pierwszym urzędowo potwierdzonym "zmartwychwstaniu" z Powązek ). Albo znaleźć w nich coś co ukróci naszą niewątpliwie irytująca namolność.
Czy istnieje więc jakiekolwiek inne wyjaśnienie dla takiej sytuacji niż analfabetyzm cyfrowy
c) 400+ szeryfów (na jednego właściciela nieruchomości)
Przedmiotem naszego największego zdumienia w działaniach organów kontroli instancyjnej nie jest jednak domniemany analfabetyzm cyfrowy, który przekształcił nas w złowrogą "mafię reprywatyzacyjną" w oczach instytucji państwowych. Bardziej dziwi nas to że zamiast o wykryciu tej złowrogiej "mafii" poinformować należne organy i zawiesić postępowania do wyjaśnienia przez nie sprawy, organy kontroli instancyjnej, podobnie jak lokalne instytucje postanowiły się z ową "mafią" same rozprawić.
Jeszcze bardziej dziwi nas odwaga pracowników organów kontroli instancyjnej, którzy najwyraźniej nie obawiali się nastąpienia na odcisk domniemanej złowrogiej "mafii", która w ich przekonaniu była tak potężna, że potrafiła nie tylko sfabrykować dokumenty z trzech różnych państw, ale także zdołała skorumpować Google Maps i Cmentarz Powązkowski. Przedmiotem naszego największego zdziwienia jest jednak to iż wobec braku oczekiwanej w takich sytuacjach "mafijnej" reakcji nie zorientowali się oni iż owa złowroga organizacja może istnieć co najwyżej w ich wyobraźni.
W końcu jak by na to nie patrzeć przez ponad dekadę:
c1) uniemożliwiali "mafii" należne korzystanie z zakupionej przez "mafię" nieruchomości na skutek przymuszania do utrzymania w złym stanie technicznym; przy okazji wymusili dalszą dewastację nieruchomości, doprowadzili do uszczerbku na zdrowiu spowodowanego złym stanem technicznym budynku mieszkalnego, a tym samym wymusili zaprzestanie wykorzystywania w celach mieszkalnych nabytej w tym celu nieruchomości.
c2) potwierdzili o legalności wchodzenia do pomieszczeń będących własnością rzeczonej "mafii" przez osoby trzecie i robienia w nich demolki
c3) potwierdzali o prawidłowości dokonywania zmian w rejestrach w zakresie dotyczącym majątku rzeczonej "mafii" w oparciu o dokumenty powstałe na skutek wykonywania czynności prawnych dotyczących nieruchomości "mafii", bez informowania jej o tym.
c4) latami uniemożliwiali rzeczonej "mafii" obronę interesu prawnego poprzez konsekwentną odmowę udzielenia jej informacji bez których ta obrona jest bardziej niż utrudniona
c5) założyli iż "mafia" nabyła nieruchomość w tzw złej wierze (czyli świadomie nabyła je w oparciu o fikcyjne okoliczności) pomimo iż po pierwsze obowiązuje coś takiego jak „domniemanie niewinności”, a po drugie złej wiary nie wykazano i nie da się wykazać.
etc
Nie wątpimy iż tak zdeterminowana i stanowcza walka z "mafią" (nawet taką istniejąca tylko w czyjejś wyobraźni) wymagała trudnej do wyobrażenia i godnej szacunku odwagi.
Jednak osobiście wolelibyśmy, aby pracownicy organów kontroli instancyjnej byli mniej odważni i zamiast odgrywać "szeryfów" pozostawili walkę z „mafią” wyspecjalizowanym w tym instytucjom.
A jeszcze lepiej byłoby, by zamiast dawać się ponieść wyobraźni działali w oparciu o rejestry cyfrowe
Jeszcze bardziej dziwi nas odwaga pracowników organów kontroli instancyjnej, którzy najwyraźniej nie obawiali się nastąpienia na odcisk domniemanej złowrogiej "mafii", która w ich przekonaniu była tak potężna, że potrafiła nie tylko sfabrykować dokumenty z trzech różnych państw, ale także zdołała skorumpować Google Maps i Cmentarz Powązkowski. Przedmiotem naszego największego zdziwienia jest jednak to iż wobec braku oczekiwanej w takich sytuacjach "mafijnej" reakcji nie zorientowali się oni iż owa złowroga organizacja może istnieć co najwyżej w ich wyobraźni.
W końcu jak by na to nie patrzeć przez ponad dekadę:
c1) uniemożliwiali "mafii" należne korzystanie z zakupionej przez "mafię" nieruchomości na skutek przymuszania do utrzymania w złym stanie technicznym; przy okazji wymusili dalszą dewastację nieruchomości, doprowadzili do uszczerbku na zdrowiu spowodowanego złym stanem technicznym budynku mieszkalnego, a tym samym wymusili zaprzestanie wykorzystywania w celach mieszkalnych nabytej w tym celu nieruchomości.
c2) potwierdzili o legalności wchodzenia do pomieszczeń będących własnością rzeczonej "mafii" przez osoby trzecie i robienia w nich demolki
c3) potwierdzali o prawidłowości dokonywania zmian w rejestrach w zakresie dotyczącym majątku rzeczonej "mafii" w oparciu o dokumenty powstałe na skutek wykonywania czynności prawnych dotyczących nieruchomości "mafii", bez informowania jej o tym.
c4) latami uniemożliwiali rzeczonej "mafii" obronę interesu prawnego poprzez konsekwentną odmowę udzielenia jej informacji bez których ta obrona jest bardziej niż utrudniona
c5) założyli iż "mafia" nabyła nieruchomość w tzw złej wierze (czyli świadomie nabyła je w oparciu o fikcyjne okoliczności) pomimo iż po pierwsze obowiązuje coś takiego jak „domniemanie niewinności”, a po drugie złej wiary nie wykazano i nie da się wykazać.
etc
Nie wątpimy iż tak zdeterminowana i stanowcza walka z "mafią" (nawet taką istniejąca tylko w czyjejś wyobraźni) wymagała trudnej do wyobrażenia i godnej szacunku odwagi.
Jednak osobiście wolelibyśmy, aby pracownicy organów kontroli instancyjnej byli mniej odważni i zamiast odgrywać "szeryfów" pozostawili walkę z „mafią” wyspecjalizowanym w tym instytucjom.
A jeszcze lepiej byłoby, by zamiast dawać się ponieść wyobraźni działali w oparciu o rejestry cyfrowe
d) radosne konsekwencje unikania rejestrów cyfrowych i odgrywania "szeryfa".
Bez względu na to jak bardzo szlachetne intencje kierowały pracownikami organów kontroli instancyjnej, udało im się zmienić sprawę nieruchomości przy ul K 53 w m w niezły bigos. A wszystko przez trwające od ponad dekady potwierdzanie iż nie ma nieprawidłowości w tym co wyprawiają lokalne instytucje.
Być może w stanowisku organów kontroli instancyjnej nie byłoby nic szczególnie interesującego gdyby nie to iż twierdzenia o niedopatrzeniu się nieprawidłowości nie poparto żadnym dowodem materialnym, ani literą prawa.
Bo definicji dowodu materialnego, dla zakwestionowania liczącej sobie co najmniej 100 lat ciągłości dokumentacji, z pewnością nie spełnia informacja rzekomym mieniu państwowym "zaszyfrowana" jako zapis dla sąsiadującej działki drogowej dla niepoznaki mówiący o "zmartwychwstaniu" nieboszczyków z nagrobka na Powązkach. A niczego innego przez ponad dekadę korespondencji nam nie pokazano.
Nie przeczytaliśmy co prawda wszystkich obowiązujących aktów prawnych, ale mimo to ze 100% pewnością możemy powiedzieć iz ich litera nie przewiduje ani prowadzenia procesu budowlanego w oparciu o fikcyjne okoliczności, ani odmowy ujawnienia podstaw dla dokonywanych wpisów, ani ignorowania w całości i a 'priori dokumentacji pochodzącej od Państwa Polskiego, ani prowadzenia postępowania w oparciu o nieujawniane okoliczności etc
Nie sposób nie zauważyć iż jeżeli prawidłowość działania nie wynika z dowodów materialnych czy litery prawa, to podstawą dla ich legalności może być tylko ....... narzucona w kontroli instancyjnej interpretacja prawa. I właśnie o tym konsekwentnie zapewniały nas organy kontroli instancyjnej rozgrzeszając lokalne instytucje z największych generowanych przez nie absurdów.
Nawet gdyby cała sprawa była wynikiem wyłącznie jakichś lokalnych nieprawidłowości to organy kontroli instancyjnej i tak przez swoje odgrywanie "szeryfa" wskazały najwyższe organy w państwie jako odpowiedzialne za narzucanie w kontroli instancyjnej interpretacji prawa, której efektem jest "równanie" stanu prawnego prywatnych nieruchomości do stanu prawnego działek drogowych, z których można wywnioskować istnienie jakichś praw Skarbu Państwa.
A doprawdy, aby uniknąć zrobienia tego całego bigosu wystarczyło zajrzeć do rejestrów cyfrowych.
W temacie działalności organów kontroli instancyjnej mamy jeszcze kilka kwestii do podniesienia w Dzienniku XIV. Jedną z nich jest wskazanie iż uprawdopodabniane odgrywaniem "szeryfa" przez organy kontroli instancyjnej rzekome prawa Skarbu Państwa, bynajmniej nie wzbogacają majątku państwowego, tylko są transferowane do osób trzecich. Teoretycznie organy kontroli instancyjnej powinny to wiedzieć, wynika to bowiem także z zapisów rejestrów cyfrowych. Jednak nie wykluczone iż to także uszło ich uwadze
Być może w stanowisku organów kontroli instancyjnej nie byłoby nic szczególnie interesującego gdyby nie to iż twierdzenia o niedopatrzeniu się nieprawidłowości nie poparto żadnym dowodem materialnym, ani literą prawa.
Bo definicji dowodu materialnego, dla zakwestionowania liczącej sobie co najmniej 100 lat ciągłości dokumentacji, z pewnością nie spełnia informacja rzekomym mieniu państwowym "zaszyfrowana" jako zapis dla sąsiadującej działki drogowej dla niepoznaki mówiący o "zmartwychwstaniu" nieboszczyków z nagrobka na Powązkach. A niczego innego przez ponad dekadę korespondencji nam nie pokazano.
Nie przeczytaliśmy co prawda wszystkich obowiązujących aktów prawnych, ale mimo to ze 100% pewnością możemy powiedzieć iz ich litera nie przewiduje ani prowadzenia procesu budowlanego w oparciu o fikcyjne okoliczności, ani odmowy ujawnienia podstaw dla dokonywanych wpisów, ani ignorowania w całości i a 'priori dokumentacji pochodzącej od Państwa Polskiego, ani prowadzenia postępowania w oparciu o nieujawniane okoliczności etc
Nie sposób nie zauważyć iż jeżeli prawidłowość działania nie wynika z dowodów materialnych czy litery prawa, to podstawą dla ich legalności może być tylko ....... narzucona w kontroli instancyjnej interpretacja prawa. I właśnie o tym konsekwentnie zapewniały nas organy kontroli instancyjnej rozgrzeszając lokalne instytucje z największych generowanych przez nie absurdów.
Nawet gdyby cała sprawa była wynikiem wyłącznie jakichś lokalnych nieprawidłowości to organy kontroli instancyjnej i tak przez swoje odgrywanie "szeryfa" wskazały najwyższe organy w państwie jako odpowiedzialne za narzucanie w kontroli instancyjnej interpretacji prawa, której efektem jest "równanie" stanu prawnego prywatnych nieruchomości do stanu prawnego działek drogowych, z których można wywnioskować istnienie jakichś praw Skarbu Państwa.
A doprawdy, aby uniknąć zrobienia tego całego bigosu wystarczyło zajrzeć do rejestrów cyfrowych.
W temacie działalności organów kontroli instancyjnej mamy jeszcze kilka kwestii do podniesienia w Dzienniku XIV. Jedną z nich jest wskazanie iż uprawdopodabniane odgrywaniem "szeryfa" przez organy kontroli instancyjnej rzekome prawa Skarbu Państwa, bynajmniej nie wzbogacają majątku państwowego, tylko są transferowane do osób trzecich. Teoretycznie organy kontroli instancyjnej powinny to wiedzieć, wynika to bowiem także z zapisów rejestrów cyfrowych. Jednak nie wykluczone iż to także uszło ich uwadze
3. Jak sam szczyt uparł się by wziąć wszystko "na klatę"
Wydawało nam się, że kiedy cała sprawa dotrze do jakiejkolwiek instytucji najwyższego szczebla to wyskoczy ona z butów, zacznie toczyć pianę z pyska i trzaskiem zamknie całą sprawę. Niezależnie bowiem od tego jakie były zarówno motywacje instytucji lokalnych jak i instytucji nadzoru to wystawiane przez nie przez dekadę dokumenty są delikatnie mówiąc … wysoce dla najwyższych organów kompromitujące.
Tym bardziej, że gdy sprawa dotarła do najwyższych organów w państwie nie była już kwestią pojedynczej prywatnej nieruchomości i pojedynczej działki drogowej ale kwestią kilkuset dokumentów wystawionych przez organy kontroli instancyjnej potwierdzających o narzucaniu im w kontroli instancyjnej (kończącej się na administracji rządowej, Sądzie Najwyższym i Naczelnym Sądzie Administracyjnym) wysoce interesującej interpretacji prawa.
Szczególną uwagę każdej najwyższej instytucji w państwie powinno zwrócić:
1. nie dopatrywanie się nieprawidłowości w ignorowaniu wszelkich okoliczności związanych z funkcjonowaniem Państwa Polskiego przy ustalaniu praw do terenu (m. in dokumentów, rejestrów etc, których zgodności z tym co istniało w okresie funkcjonowania II RP, PRL i III RP nie da się podważyć.)
2. nie dopatrywanie się nieprawidłowości w uznaniu, iż wyznacznikiem praw do terenu jest tajemniczy dokument, w oparciu o który w końcu lat 1970-tych ujawniono informacje dotyczące stanu prawnego działek drogowych i który najwyraźniej nie odpowiada stanowi rzeczywiście istniejącemu w okresie funkcjonowania Państwa Polskiego
3. nie dopatrywanie się nieprawidłowości w naruszaniu praw do nieruchomości zakupionych w tzw dobrej wierze z zachowaniem przewidzianej dla takich czynności formy w oparciu o rękojmię ksiąg wieczystych, bez przeprowadzenia należnego dowodu
4. nie dopatrywanie się nieprawidłowości w wykonywaniu poza plecami władającego nieruchomością prywatnego właściciela nieruchomości czynności prawnych na jego własności w sposób potwierdzający istnienie fikcyjnych okoliczności uprawdopodabniających istnienie innych praw do nieruchomości (tj praw Skarbu Państwa)
5. nie dopatrywanie się nieprawidłowości w uniemożliwianiu właścicielowi prywatnej nieruchomości obrony interesu prawnego poprzez konsekwentną trwającą latami odmowę ujawnienia mu informacji o podejmowanych bez jego wiedzy czynnościach prawnych dotyczących jego własności.
Powyższe daje kuriozalny obraz tego jak jest ustalany majątek Skarbu Państwa i rzuca poważne wątpliwości na wiarygodność wszelkich dokonywanych na mieniu państwowym transakcji.
Pewnym szokiem było to więc to iż najwyższe organy w państwie, zamiast po prostu zionąć ogniem , tupnąć nogą i zafundować podległym sobie instytucjom przyspieszony kurs odczytu rejestrów cyfrowych oraz interpretacji prawa, spokojnie zareagowały niedopatrzeniem się w tym wszystkim nieprawidłowości.
Najwyższe organy państwa nie zareagowały nawet na wskazanie iż teren nieruchomości przy ul. K 53 w M mógł być "państwowy" tylko i wyłącznie w okresie okupacji III Rzeszy. Pomimo iż było to w zasadzie jednoznacznym wskazaniem iż powinny przyjrzeć się uważnie temu co jest źródłem zapisów dla działek drogowych z lat 1970-tych, a także zbadaniem dlaczego przez ponad 40 lat nie zostały one zweryfikowane.
Nie mamy zamiaru dopisywać żadnych teorii spiskowych, głęboko wierzymy iż perfekcyjnie racjonalnym wyjaśnieniem jest analfabetyzm cyfrowy w instytucjach państwowych, który sprawił iż nawet najwyższe organy w państwie procesowały sprawy w oparciu o płynące z dołu opowieści z mchu i paproci, pomimo iż wszelkie informacje potrzebne do należnego zweryfikowania tych opowieści miały w rejestrach cyfrowych
Nie jest to nieprawdopodobne wyjaśnienie zważywszy , że według ostatnio wyczytanych informacji znaczna część populacji nie potrafi sobie poradzić nawet z rozkładem jazdy autobusów, który ma znacznie prostszą formę niż typowy rejestr cyfrowy. Nie rozumiemy tylko dlaczego takie osoby miałyby być zatrudniane są akurat w instytucjach państwowych i do tego na eksponowanych stanowiskach.
W dzienniku XIV zwrócimy na to wszystko uwagę. Mam nadzieje że zostanie docenione to iż przez ponad dekadę życzliwie staraliśmy się wyjaśnić instytucjom państwowym na czym polega nieprawidłowość w ich działaniu, a nie potraktowaliśmy wystawianych przez te instytucje dokumentów od razu na serio. Mamy też nadzieję, ze sprawa zostanie zamknięta ku wzajemnej korzyści.
Tym bardziej, że gdy sprawa dotarła do najwyższych organów w państwie nie była już kwestią pojedynczej prywatnej nieruchomości i pojedynczej działki drogowej ale kwestią kilkuset dokumentów wystawionych przez organy kontroli instancyjnej potwierdzających o narzucaniu im w kontroli instancyjnej (kończącej się na administracji rządowej, Sądzie Najwyższym i Naczelnym Sądzie Administracyjnym) wysoce interesującej interpretacji prawa.
Szczególną uwagę każdej najwyższej instytucji w państwie powinno zwrócić:
1. nie dopatrywanie się nieprawidłowości w ignorowaniu wszelkich okoliczności związanych z funkcjonowaniem Państwa Polskiego przy ustalaniu praw do terenu (m. in dokumentów, rejestrów etc, których zgodności z tym co istniało w okresie funkcjonowania II RP, PRL i III RP nie da się podważyć.)
2. nie dopatrywanie się nieprawidłowości w uznaniu, iż wyznacznikiem praw do terenu jest tajemniczy dokument, w oparciu o który w końcu lat 1970-tych ujawniono informacje dotyczące stanu prawnego działek drogowych i który najwyraźniej nie odpowiada stanowi rzeczywiście istniejącemu w okresie funkcjonowania Państwa Polskiego
3. nie dopatrywanie się nieprawidłowości w naruszaniu praw do nieruchomości zakupionych w tzw dobrej wierze z zachowaniem przewidzianej dla takich czynności formy w oparciu o rękojmię ksiąg wieczystych, bez przeprowadzenia należnego dowodu
4. nie dopatrywanie się nieprawidłowości w wykonywaniu poza plecami władającego nieruchomością prywatnego właściciela nieruchomości czynności prawnych na jego własności w sposób potwierdzający istnienie fikcyjnych okoliczności uprawdopodabniających istnienie innych praw do nieruchomości (tj praw Skarbu Państwa)
5. nie dopatrywanie się nieprawidłowości w uniemożliwianiu właścicielowi prywatnej nieruchomości obrony interesu prawnego poprzez konsekwentną trwającą latami odmowę ujawnienia mu informacji o podejmowanych bez jego wiedzy czynnościach prawnych dotyczących jego własności.
Powyższe daje kuriozalny obraz tego jak jest ustalany majątek Skarbu Państwa i rzuca poważne wątpliwości na wiarygodność wszelkich dokonywanych na mieniu państwowym transakcji.
Pewnym szokiem było to więc to iż najwyższe organy w państwie, zamiast po prostu zionąć ogniem , tupnąć nogą i zafundować podległym sobie instytucjom przyspieszony kurs odczytu rejestrów cyfrowych oraz interpretacji prawa, spokojnie zareagowały niedopatrzeniem się w tym wszystkim nieprawidłowości.
Najwyższe organy państwa nie zareagowały nawet na wskazanie iż teren nieruchomości przy ul. K 53 w M mógł być "państwowy" tylko i wyłącznie w okresie okupacji III Rzeszy. Pomimo iż było to w zasadzie jednoznacznym wskazaniem iż powinny przyjrzeć się uważnie temu co jest źródłem zapisów dla działek drogowych z lat 1970-tych, a także zbadaniem dlaczego przez ponad 40 lat nie zostały one zweryfikowane.
Nie mamy zamiaru dopisywać żadnych teorii spiskowych, głęboko wierzymy iż perfekcyjnie racjonalnym wyjaśnieniem jest analfabetyzm cyfrowy w instytucjach państwowych, który sprawił iż nawet najwyższe organy w państwie procesowały sprawy w oparciu o płynące z dołu opowieści z mchu i paproci, pomimo iż wszelkie informacje potrzebne do należnego zweryfikowania tych opowieści miały w rejestrach cyfrowych
Nie jest to nieprawdopodobne wyjaśnienie zważywszy , że według ostatnio wyczytanych informacji znaczna część populacji nie potrafi sobie poradzić nawet z rozkładem jazdy autobusów, który ma znacznie prostszą formę niż typowy rejestr cyfrowy. Nie rozumiemy tylko dlaczego takie osoby miałyby być zatrudniane są akurat w instytucjach państwowych i do tego na eksponowanych stanowiskach.
W dzienniku XIV zwrócimy na to wszystko uwagę. Mam nadzieje że zostanie docenione to iż przez ponad dekadę życzliwie staraliśmy się wyjaśnić instytucjom państwowym na czym polega nieprawidłowość w ich działaniu, a nie potraktowaliśmy wystawianych przez te instytucje dokumentów od razu na serio. Mamy też nadzieję, ze sprawa zostanie zamknięta ku wzajemnej korzyści.
4. Kilka pytań, które każdy Jamesik Bondzik powinien zadać
Jak napisaliśmy powyżej niezmiernie dziwi nas to, że mimo iż instytucje państwowe doszły do wniosku, że jesteśmy straszliwą "mafią reprywatyzacyjną" to postanowiły walczyć z nią w ramach swoich skromnych możliwości, zamiast przekazać sprawą do wyspecjalizowanych w zwalczaniu "mafii" organów.
Ma to jednak też drugą stronę. Zakładając, że praca odpowiednio wyspecjalizowanych organów nie polega na siedzeniu, piciu kawy i piłowaniu pazurów to czemu do tej pory tak straszliwej "mafii reprywatyzacyjnej" jak my nie wykryły oraz się za nią nie zabrały? Zwłaszcza, że po pierwsze sprawa dotyczy obszaru oddziaływania bardzo priorytetowej strategicznej inwestycji. A po drugie owa "mafia" od 10 lat pracowicie opisuje w internecie swoje złowrogie poczynania, zwalając za wszystko winę na świętych niczym żona Cezara, funkcjonariuszy państwowych.
Nie bierzemy nawet pod uwagę iż odpowiedzialni za bezpieczeństwo państwa funkcjonariusze wyspecjalizowanych w tropieniu mafii organów zauważyli iż nie jesteśmy żadną "mafią", bowiem wtedy z pewnością doszłyby do nas wieści iż pracowicie sprawdzają jak w instytucjach państwowych ustala się co jest, a co nie jest mieniem państwowym.
Z czystej życzliwości podajemy więc owym wyspecjalizowanym instytucjom jakich dokumentów powinni zażądać od instytucji państwowych by raz na zawsze, albo skończyć z "mafią", albo wreszcie móc przeszkolić z zakresu korzystania z rejestrów cyfrowych 400+ funkcjonariuszy państwowych;
Zresztą wyznajemy, że nie jesteśmy w tej naszej życzliwości całkowicie bezinteresowni, Bardzo chcielibyśmy zobaczyć te dokumenty, a naszą ciekawość jeszcze bardziej "podkręca" to, ze nikt nam ich nie chce pokazać, pomimo iż mamy w tym oczywisty interes prawny.
1. Dokumentacja na podstawie której wprowadzono w latach 1970-tych a następnie zweryfikowano w 2018 roku jako prawidłowy zapis ewidencji gruntów dla działki drogowej 1/15 obr **-** według którego Maria i Tomasz Łebkowscy, właściciele szeregu nieruchomości w M. latach 1920-tych, okazali się osobami żyjącymi kilkadziesiąt lat po swoim zgonie. Gdyby Maria i Tomasz Łebkowscy żyli to Skarb Państwa miałby prawo do kilku hektarów gruntu w centrum M. w związku np z zapisami dekretu z 8 maja 1946 roku o majątkach opuszczonych i poniemieckich. (m.in terenu nieruchomości przy ul K 53 w M). Fakt zgonu Marii i Tomasza Łebkowskich w latach 1930-tych jest doskonale udokumentowany (nekrologi, postępowania spadkowe, nagrobek na Cmentarzu Powązkowskim, dowody poszanowania przez II RP, PRL i III RP praw ich spadkobierców jak i następców prawnych ich spadkobierców).
Dokument ten pozwoli na ustalenie źródła informacji, które są przyjmowane przez lokalne instytucje za "stan faktyczny", pomimo swojej ewidentnej sprzeczności ze wszelkimi okolicznościami związanymi z funkcjonowaniem Państwa Polskiego (zapisy księgi hipotecznej, dokumentacja geodezyjna, rejestry Cmentarza Powązkowskiego, nekrologi w przedwojennej prasie itp)
Dokument ten zapewne pozwoli również ustalić do ilu nieruchomości będących w latach 1920-tych własnością państwa Łebkowskich przypisano prawa Skarbu państwa w oparciu przyjęcie że „stanem faktycznym” jest wadliwy zapis poświadczający o ich rzekomym "życiu po życiu" kilka dekad po ich dobrze udokumentowanym zgonie.
Istnienie wzmiankowanej dokumentacji nie powinno budzić żadnych wątpliwości w świetle zapisów par 29 Rozporządzenia Ministra Rozwoju, pracy i technologii z dnia 27 lipca 2021 r. w sprawie ewidencji gruntów i budynków. Dokumentem tym wbrew twierdzeniom lokalnych instytucji nie jest księga hipoteczna Willa „Elibór” zawierająca szereg zapisów dokładnie lokalizujących w czasie zgon p. Łebkowskich oraz przeprowadzenie po nich postępowań spadkowych.
2. Dokumentacja złożonej do zasobu budowlanego ok. 2009 roku oparta na fikcyjnych okolicznościach przez niezidentyfikowaną osobę na podstawie której usiłowano następnie wprowadzić do ewidencji gruntów/zasobu geodezyjnego szereg zmian. I to zmian uwiarygadniających istnienie zarówno rzekomych praw Skarbu Państwa do prywatnej nieruchomości jak i rzekomego istnienia pod wzmiankowanym adresem innych zabudowań niż istnieją w terenie i wynikają z dokumentacji składanej do zasobów budowlano-geodezyjnych na przestrzeni dekad przez władających nieruchomością prywatnych właścicieli ( w tym obszernej dokumentacji składanej w latach 2003-2005).
Dokumentacja ta pozwoli na ustalenie czy jedyną funkcją wirtualnego procesu budowlanego prowadzonego w oparciu o fikcyjne okoliczności bez wiedzy władających nieruchomością właścicieli było dokonywania zmian zapisów w ewidencji gruntów na podstawie wytworzonej w ten sposób dokumentacji. Czy tez istniały jakieś okoliczności, które usprawiedliwiałyby przyjęcie dokumentacji budowlanej złożonej przez inny podmiot niż władający nieruchomością właściciele ujawnieni w ewidencji gruntów, księgach wieczystych oraz wcześniejszej dokumentacji znajdującej się w zasobach geodezyjno-budowlanych. Dokument ten pozwoli tez ustalić jaka instytucja dostarczyła na potrzeby tego wirtualnego procesu budowlanego dokumentację pozostającą w ewidentnej sprzeczności z sytuacją w terenie, zapisami ewidencji gruntów i składaną wcześniej przez właścicieli dokumentacją. Dokumentacja ta pozwoli również ustalić kto odebrał te fikcyjne prace.
Istnienie wzmiankowanej dokumentacji nie powinno budzić żadnych wątpliwości w świetle zapisów par 29 Rozporządzenia Ministra Rozwoju, pracy i technologii z dnia 27 lipca 2021 r. w sprawie ewidencji gruntów i budynków , i podejmowanych od dekady prób wprowadzenia do ewidencji gruntów zmian, które mogą wynikać tylko z dokumentacji budowlanej (zmiana kształtu budynku mieszkalnego , zmiana ilości kondygnacji, zmiana powierzchni zabudowy, usunięcie werandy, zmiana klasyfikacji PKOB zabudowań na nie odpowiadająca sytuacji w terenie)
3. Dokumentacji będącej podstawą dla ujawnienia w księdze wieczystej ****/0000****/5 wzmianki o jej rzekomej niezgodności ze rzeczywistym stanem prawnym (wzmiankę usunięto po zażądaniu ujawnienia jej podstaw)
Dokumentacja ta pozwoli ustalić czy sądownictwo powszechne rzeczywiście zastąpiło jawne postępowania sądowe jako środek ustalania rzeczywistego stanu prawnego nieruchomości przez posługiwanie się, jako wiążącym ustaleniem stanu faktycznego, błędnymi informacjami uzyskanymi np zgodnie z art par 35 Rozporządzenia Ministra Rozwoju, pracy i technologii z dnia 27 lipca 2021 r. w sprawie ewidencji gruntów i budynków . o ewidencji gruntów uwiarygadniającymi istnienie rzekomych praw Skarbu Państwa do terenu. Do tego bez dołączania ich do akt sprawy co spowodowałoby natychmiastowe wyjaśnienie charakteru tego „błędu”.
4. Dokumentacja będąca podstawą dla zmian w ewidencji podatkowej nieruchomości prowadzonej przez Urząd Miasta M (usunięte po interwencji SKO w W bez podania co było ich podstawą)
Dokumentacja ta pozwoli ustalić czy podstawą dla tych zmian była informacja z ewidencji gruntów przekazana zgodnie z par 35 Rozporządzenia Ministra Rozwoju, pracy i technologii z dnia 27 lipca 2021 r. w sprawie ewidencji gruntów i budynków , wirtualny proces budowlany prowadzony w oparciu o fikcyjne okoliczności czy inne materiały wewnętrzne UMM.
Ma to jednak też drugą stronę. Zakładając, że praca odpowiednio wyspecjalizowanych organów nie polega na siedzeniu, piciu kawy i piłowaniu pazurów to czemu do tej pory tak straszliwej "mafii reprywatyzacyjnej" jak my nie wykryły oraz się za nią nie zabrały? Zwłaszcza, że po pierwsze sprawa dotyczy obszaru oddziaływania bardzo priorytetowej strategicznej inwestycji. A po drugie owa "mafia" od 10 lat pracowicie opisuje w internecie swoje złowrogie poczynania, zwalając za wszystko winę na świętych niczym żona Cezara, funkcjonariuszy państwowych.
Nie bierzemy nawet pod uwagę iż odpowiedzialni za bezpieczeństwo państwa funkcjonariusze wyspecjalizowanych w tropieniu mafii organów zauważyli iż nie jesteśmy żadną "mafią", bowiem wtedy z pewnością doszłyby do nas wieści iż pracowicie sprawdzają jak w instytucjach państwowych ustala się co jest, a co nie jest mieniem państwowym.
Z czystej życzliwości podajemy więc owym wyspecjalizowanym instytucjom jakich dokumentów powinni zażądać od instytucji państwowych by raz na zawsze, albo skończyć z "mafią", albo wreszcie móc przeszkolić z zakresu korzystania z rejestrów cyfrowych 400+ funkcjonariuszy państwowych;
Zresztą wyznajemy, że nie jesteśmy w tej naszej życzliwości całkowicie bezinteresowni, Bardzo chcielibyśmy zobaczyć te dokumenty, a naszą ciekawość jeszcze bardziej "podkręca" to, ze nikt nam ich nie chce pokazać, pomimo iż mamy w tym oczywisty interes prawny.
1. Dokumentacja na podstawie której wprowadzono w latach 1970-tych a następnie zweryfikowano w 2018 roku jako prawidłowy zapis ewidencji gruntów dla działki drogowej 1/15 obr **-** według którego Maria i Tomasz Łebkowscy, właściciele szeregu nieruchomości w M. latach 1920-tych, okazali się osobami żyjącymi kilkadziesiąt lat po swoim zgonie. Gdyby Maria i Tomasz Łebkowscy żyli to Skarb Państwa miałby prawo do kilku hektarów gruntu w centrum M. w związku np z zapisami dekretu z 8 maja 1946 roku o majątkach opuszczonych i poniemieckich. (m.in terenu nieruchomości przy ul K 53 w M). Fakt zgonu Marii i Tomasza Łebkowskich w latach 1930-tych jest doskonale udokumentowany (nekrologi, postępowania spadkowe, nagrobek na Cmentarzu Powązkowskim, dowody poszanowania przez II RP, PRL i III RP praw ich spadkobierców jak i następców prawnych ich spadkobierców).
Dokument ten pozwoli na ustalenie źródła informacji, które są przyjmowane przez lokalne instytucje za "stan faktyczny", pomimo swojej ewidentnej sprzeczności ze wszelkimi okolicznościami związanymi z funkcjonowaniem Państwa Polskiego (zapisy księgi hipotecznej, dokumentacja geodezyjna, rejestry Cmentarza Powązkowskiego, nekrologi w przedwojennej prasie itp)
Dokument ten zapewne pozwoli również ustalić do ilu nieruchomości będących w latach 1920-tych własnością państwa Łebkowskich przypisano prawa Skarbu państwa w oparciu przyjęcie że „stanem faktycznym” jest wadliwy zapis poświadczający o ich rzekomym "życiu po życiu" kilka dekad po ich dobrze udokumentowanym zgonie.
Istnienie wzmiankowanej dokumentacji nie powinno budzić żadnych wątpliwości w świetle zapisów par 29 Rozporządzenia Ministra Rozwoju, pracy i technologii z dnia 27 lipca 2021 r. w sprawie ewidencji gruntów i budynków. Dokumentem tym wbrew twierdzeniom lokalnych instytucji nie jest księga hipoteczna Willa „Elibór” zawierająca szereg zapisów dokładnie lokalizujących w czasie zgon p. Łebkowskich oraz przeprowadzenie po nich postępowań spadkowych.
2. Dokumentacja złożonej do zasobu budowlanego ok. 2009 roku oparta na fikcyjnych okolicznościach przez niezidentyfikowaną osobę na podstawie której usiłowano następnie wprowadzić do ewidencji gruntów/zasobu geodezyjnego szereg zmian. I to zmian uwiarygadniających istnienie zarówno rzekomych praw Skarbu Państwa do prywatnej nieruchomości jak i rzekomego istnienia pod wzmiankowanym adresem innych zabudowań niż istnieją w terenie i wynikają z dokumentacji składanej do zasobów budowlano-geodezyjnych na przestrzeni dekad przez władających nieruchomością prywatnych właścicieli ( w tym obszernej dokumentacji składanej w latach 2003-2005).
Dokumentacja ta pozwoli na ustalenie czy jedyną funkcją wirtualnego procesu budowlanego prowadzonego w oparciu o fikcyjne okoliczności bez wiedzy władających nieruchomością właścicieli było dokonywania zmian zapisów w ewidencji gruntów na podstawie wytworzonej w ten sposób dokumentacji. Czy tez istniały jakieś okoliczności, które usprawiedliwiałyby przyjęcie dokumentacji budowlanej złożonej przez inny podmiot niż władający nieruchomością właściciele ujawnieni w ewidencji gruntów, księgach wieczystych oraz wcześniejszej dokumentacji znajdującej się w zasobach geodezyjno-budowlanych. Dokument ten pozwoli tez ustalić jaka instytucja dostarczyła na potrzeby tego wirtualnego procesu budowlanego dokumentację pozostającą w ewidentnej sprzeczności z sytuacją w terenie, zapisami ewidencji gruntów i składaną wcześniej przez właścicieli dokumentacją. Dokumentacja ta pozwoli również ustalić kto odebrał te fikcyjne prace.
Istnienie wzmiankowanej dokumentacji nie powinno budzić żadnych wątpliwości w świetle zapisów par 29 Rozporządzenia Ministra Rozwoju, pracy i technologii z dnia 27 lipca 2021 r. w sprawie ewidencji gruntów i budynków , i podejmowanych od dekady prób wprowadzenia do ewidencji gruntów zmian, które mogą wynikać tylko z dokumentacji budowlanej (zmiana kształtu budynku mieszkalnego , zmiana ilości kondygnacji, zmiana powierzchni zabudowy, usunięcie werandy, zmiana klasyfikacji PKOB zabudowań na nie odpowiadająca sytuacji w terenie)
3. Dokumentacji będącej podstawą dla ujawnienia w księdze wieczystej ****/0000****/5 wzmianki o jej rzekomej niezgodności ze rzeczywistym stanem prawnym (wzmiankę usunięto po zażądaniu ujawnienia jej podstaw)
Dokumentacja ta pozwoli ustalić czy sądownictwo powszechne rzeczywiście zastąpiło jawne postępowania sądowe jako środek ustalania rzeczywistego stanu prawnego nieruchomości przez posługiwanie się, jako wiążącym ustaleniem stanu faktycznego, błędnymi informacjami uzyskanymi np zgodnie z art par 35 Rozporządzenia Ministra Rozwoju, pracy i technologii z dnia 27 lipca 2021 r. w sprawie ewidencji gruntów i budynków . o ewidencji gruntów uwiarygadniającymi istnienie rzekomych praw Skarbu Państwa do terenu. Do tego bez dołączania ich do akt sprawy co spowodowałoby natychmiastowe wyjaśnienie charakteru tego „błędu”.
4. Dokumentacja będąca podstawą dla zmian w ewidencji podatkowej nieruchomości prowadzonej przez Urząd Miasta M (usunięte po interwencji SKO w W bez podania co było ich podstawą)
Dokumentacja ta pozwoli ustalić czy podstawą dla tych zmian była informacja z ewidencji gruntów przekazana zgodnie z par 35 Rozporządzenia Ministra Rozwoju, pracy i technologii z dnia 27 lipca 2021 r. w sprawie ewidencji gruntów i budynków , wirtualny proces budowlany prowadzony w oparciu o fikcyjne okoliczności czy inne materiały wewnętrzne UMM.
Przypisy:
Przypis 1: Z nieruchomością przy ul K 53 w M sąsiadują w zasadzie dwie działki drogowe; przylegająca bezpośrednio działka 1/10 obr **-** i znajdująca się za nią działka 1/15 obr **-**.
Pisząc o "sąsiadującej działce" mamy na myśli działkę 1/15 obr **-**, bowiem to właśnie do niej pod koniec lat 1970-tych przypisano numer 275a (mimo iż nigdy nie była częścią przedwojennej parceli 275a) i opisano jako będąca własnością państwa Tomasza I Marii Łebkowskich, którzy istotnie byli właścicielami parceli 275a od 1923 roku do swoich zgonów i przeprowadzonych jeszcze w latach 1930-tych postępowań spadkowych. Ten zdawałoby się oczywisty (ale z jakichś przyczyn kompletnie nieusuwalny) błąd jest jedynym śladem jaki nam pokazano w oparciu o który można było wytworzyć alternatywne prawa własności do nieruchomości przy ul. K 53 w M.
Natomiast działka 1/10 obr **-** jest częścią rzeczywistej parceli 275a, która przez naszych poprzedników prawnych, a zarazem następców prawnych spadkobierców państwa Tomasza i Marii Łebkowskich została nieodpłatnie przekazana Skarbowi Państwa w latach 70-tych. Co zresztą było warunkiem podziału nieruchomości.
Pisząc o "sąsiadującej działce" mamy na myśli działkę 1/15 obr **-**, bowiem to właśnie do niej pod koniec lat 1970-tych przypisano numer 275a (mimo iż nigdy nie była częścią przedwojennej parceli 275a) i opisano jako będąca własnością państwa Tomasza I Marii Łebkowskich, którzy istotnie byli właścicielami parceli 275a od 1923 roku do swoich zgonów i przeprowadzonych jeszcze w latach 1930-tych postępowań spadkowych. Ten zdawałoby się oczywisty (ale z jakichś przyczyn kompletnie nieusuwalny) błąd jest jedynym śladem jaki nam pokazano w oparciu o który można było wytworzyć alternatywne prawa własności do nieruchomości przy ul. K 53 w M.
Natomiast działka 1/10 obr **-** jest częścią rzeczywistej parceli 275a, która przez naszych poprzedników prawnych, a zarazem następców prawnych spadkobierców państwa Tomasza i Marii Łebkowskich została nieodpłatnie przekazana Skarbowi Państwa w latach 70-tych. Co zresztą było warunkiem podziału nieruchomości.
Przypis 2: W piśmie z 29.01.2021 jedno z lokalnych stowarzyszeń w miasteczku M. napisało:
„(...)W tym miejscu przypomnieć należy, że miasto nie posiada praktycznie żadnych własnych nieruchomości, które można byłoby wykorzystać, jako bazę inwestycyjną. Ta sprawa wymaga wyjaśnienia, ale wszystko wskazuje, że większość została wyprzedana za poprzednich rządów. Jeżeli nawet jednak sprzedano nieruchomości to, co stało się z pieniędzmi, skoro nie mamy jakiś znaczących inwestycji z tego okresu? (...)”
Zakładamy, że stowarzyszenie, którego prezes jest nawiasem mówiąc wysokim rangą funkcjonariuszem państwowym jest dobrze poinformowane.
Jedyną możliwością aby Gmina M nabyła jakieś większe tereny inwestycyjne jest przejecie ich od Skarbu Państwa. Domniemamy więc, że zaginione tereny inwestycyjne były terenami Skarbu Państwa
„(...)W tym miejscu przypomnieć należy, że miasto nie posiada praktycznie żadnych własnych nieruchomości, które można byłoby wykorzystać, jako bazę inwestycyjną. Ta sprawa wymaga wyjaśnienia, ale wszystko wskazuje, że większość została wyprzedana za poprzednich rządów. Jeżeli nawet jednak sprzedano nieruchomości to, co stało się z pieniędzmi, skoro nie mamy jakiś znaczących inwestycji z tego okresu? (...)”
Zakładamy, że stowarzyszenie, którego prezes jest nawiasem mówiąc wysokim rangą funkcjonariuszem państwowym jest dobrze poinformowane.
Jedyną możliwością aby Gmina M nabyła jakieś większe tereny inwestycyjne jest przejecie ich od Skarbu Państwa. Domniemamy więc, że zaginione tereny inwestycyjne były terenami Skarbu Państwa
Przypis 3: W 2018 roku działający na zlecenie Starostwa G. niezależny audytor sprawdził wpis na podstawie którego nastąpiło „zmartwychwstanie” z Powązek i potwierdził jego prawidłowość. Odnotował jedynie, że p. Łebkowscy PRAWDOPODOBNIE już nie żyją. Nie wiadomo niestety na jakiej podstawie dokonana została taka weryfikacja skoro w zasobach lokalnych instytucji znajdują się materiały pokazujące, że p. Łebkowscy NA PEWNO już nie żyją i to już od lat 1930-tych i maja od lat 1930-tych legalnych spadkobierców . Materiały obecne w zasobach pokazywały także że działka pod drogą do której zostali po swoim „zmartwychwstaniu” z Powązek przypisani nigdy nie była częścią parceli 275a będącej ich własnością.
5. Podsumowanie Dziennika XIV
W Dzienniku XIV podjęliśmy ostateczne kroki w celu sprawdzenia czy specyficzny sposób procesowania spraw związanych z nieruchomością przy ul K 53 w M może, mimo wszystko, być tylko nieprawidłowością wynikającą np z niekompetencji czy hmm..... czasowej niedyspozycji ograniczonej liczby funkcjonariuszy państwowych.
W tym celu pokazaliśmy lokalnym instytucjom (a przy okazji tym sprawującymi nadzór nad nimi) jak dziecinnie proste jest wykazanie, iż od ok 2009 roku sprawy związane z rzeczoną nieruchomością nie są prowadzone w oparciu o stan faktyczny, ale w oparciu o fikcyjne okoliczności. Jednak nie wywarło to na nikim specjalnego wrażenia.
(linki do pism do Urzędu Miasta M , Wydziału Geodezji i Kartografii powiatu G, PINB w G, Wydziału Architektoniczno-Budowlanego przy Starostwie G, Sądu Rejonowego w G, Prokuratury Rejonowej w G )
Wskazaliśmy też instytucjom nadzoru (i to nie raz, ale średnio trzy razy w kolejnych pismach) iż nie mogą nawet udawać że nie zauważyli iż sposób procesowania spraw nie ma nic wspólnego ze stanem faktycznym. Ten ostatni jest bowiem udokumentowany w ogólnie dostępnych rejestrach cyfrowych (zarówno państwowych jak i komercyjnych), które nie są utrzymywane dla ozdoby, ale po to by z nich korzystać. Jednak to także nie zrobiło żadnego wrażenia.
(linki do korespondencji z organami nadzorującymi Urząd Miasta M; SKO w W i WSA w W, z organami nadzorującymi wydział Geodezji i Kartografii prowadzący ewidencję gruntów; i WINGiK i GUGiK , z organami nadzorującymi instytucje odpowiedzialne za proces budowlany WINB, Wojewody (Wydział infrastruktury), GUNB i WSA w W, z wyższymi instancjami sądu; Sąd Okręgowy w W, Sąd Apelacyjny w W, z wyższymi instancjami prokuratury; Prokuratura Okręgowa w W, Prokuratura Regionalna, Prokuratura Krajowa )
Wskazaliśmy także instytucjom nadzoru, że jeżeli działają w przekonaniu iż dołączana przez nas dokumentacja, zapisy rejestrów, a nawet nagrobek na Powązkach ;-) to nie autentyki, tylko wynik działalności jakiejś międzynarodowej mafii (bo w ignorowanej przez instytucje państwowe dokumentacji są również dokumenty wystawiane poza granicami kraju), to powinni jak najszybciej przekazać sprawę odpowiednim służbom, a nie bawić się w domorosłych szeryfów uniemożliwiających domniemanej "mafii" wykorzystywanie w należny sposób nabytej w dobrej wierze nieruchomości. Jednak nikt nie skorzystał z naszej dobrej rady i najwyraźniej nikogo nie skłoniło to nawet do refleksji.
(linki do skargi na pracowników organów nadzorujących Urząd Miasta M; SKO w W i WSA w W, pracowników organów nadzorujących wydział Geodezji i Kartografii prowadzący ewidencję gruntów; WINGiK i GUGiK , pracowników organów nadzorujących nadzorującymi instytucje odpowiedzialne za proces budowlany WINB, Wojewody (Wydział Infrastruktury), GUNB i WSA w W, pracowników wyższych instancji sądu; Sądu Okręgowego w W, Sądu Apelacyjnego w W, pracowników wyższych instancji prokuratury Prokuratury Okręgowej w W, Prokuratury Regionalnej, Prokuratury Krajowej )
Byliśmy przez moment skonsternowani tym na jak wielki opór można napotkać w instytucjach państwowych gdy się chce od nich wyegzekwować podążanie za dokumentacją Państwa Polskiego, zapisami rejestrów, sytuacją rzeczywiście istniejącą w terenie i obowiązującymi ustawami (bo te mimo wszystko nakazują im w sposób JAWNY wyjaśnić ich zdumiewający stosunek do dokumentów, rejestrów i akt sprawy). Oraz jeżeli próbuje się wyegzekwować od instytucji państwowych zaprzestanie traktowania jakiejś fikcyjnej rzeczywistości jako podstawy dla prowadzenia sprawy. I to rzeczywistości, której jedynym przejawem obecnym w aktach sprawy jest najczęściej ..... stanowisko instytucji niższego szczebla.
Wreszcie aby sprawę elegancko zakończyć przesłaliśmy lokalnym instytucjom i instytucjom bezpośredniego nadzoru podsumowanie dotychczasowej korespondencji w której podkreśliliśmy oczywiste. To znaczy że jeżeli upierają się, że ich działanie nie jest nieprawidłowe, to de facto potwierdzają iż odzwierciedla ono obowiązujące je procedury (!). Jednak nie wpłynęło to w żaden sposób na na zmianę stanowiska instytucji państwowych.
(linki do ostatnich pism i podsumowania korespondencji z Urzędem Miasta M , Wydziałem Geodezji i Kartografii powiatu G, PINB w G, Wydziałem architektoniczno-budowlanym przy Starostwie G, Sądem Rejonowym w G, Prokuraturą Rejonową w G )
(linki do ostatnich pism i podsumowania korespondencji z organami nadzorującymi Urząd Miasta M; SKO w W i WSA w W, z organami nadzorującymi wydział Geodezji i Kartografii prowadzący ewidencję gruntów; WINGiK i GUGiK , z organami nadzorującymi instytucje odpowiedzialne za proces budowlany WINB, Wojewody, GUNB i WSA w W, z wyższymi instancjami sądu; Sądem Okręgowym w W, Sądem Apelacyjnym w W, z wyższymi instancjami prokuratury; Prokuraturą Okręgową w W, Prokuraturą Regionalną, Prokuraturą Krajową )
Szczerze mówiąc to cały czas nie chce nam się wierzyć, iż przez ponad dekadę nie trafiliśmy w instytucjach państwowych na nikogo, kto byłby zainteresowany jawnym wyjaśnieniem całej sprawy jako odizolowanej nieprawidłowości (a przyznajemy, że bardzo na to liczyliśmy). Jeszcze mniej wiarygodne wydaje nam się istnienie procedur, które sprawiają, że nikt nie ma podstaw dla dopatrzenia się nieprawidłowości w prowadzeniu postępowań w oparciu o fikcyjne (nigdy nie istniejące w okresie funkcjonowania Państwa Polskiego) okoliczności najprawdopodobniej uprawdopodabniające istnienie jakiś praw Skarbu Państwa do nieruchomości, która "państwowa" mogła być co najwyżej w okresie Generalnej Guberni. Jednak nie mamy uprawnień by kwestionować 1000+ dokumentów wystawionych w ciągu nieco ponad dekady przez różnorakie instytucje państwowe.
No cóż, nie da się ukryć, że organem właściwym do dyskusji o obowiązujących w instytucjach państwowych procedurach (a zwłaszcza takich, których skutkiem jest ignorowanie przez instytucje państwowe dokumentów, zapisów rejestrów, ustaw czy innych przejawów jurysdykcji Państwa Polskiego) są najwyższe organy w Państwie. Dajemy więc spokój lokalnym instytucjom i instytucjom bezpośredniego nadzoru.
Natomiast dyskusję z najwyższymi organami w państwie o owych zdumiewających procedurach podejmiemy z kolejnym Dzienniku, po tym jak sobie przeanalizujemy jak mogłyby wyglądać te domniemane procedury, które od ponad dekady nie pozwalają instytucjom państwowym dopatrzeć się nieprawidłowości w prowadzeniu postępowań i uprawdopodabnianiu rzekomego istnienia praw Skarbu Państwa do prywatnej nieruchomości w oparciu o fikcyjne (nie istniejące w okresie funkcjonowania Państwa Polskiego) okoliczności. Mamy nadzieję, że korespondencja prowadzona w kolejnym Dzienniku pozwoli wyjaśnić skąd się wzięły te domniemane procedury, skoro tyle instytucji poświadcza jednym głosem, że nie są one wytworem pospolitej niekompetencji i intelektualnego lenistwa garstki pracowników instytucji państwowych.
W tym celu pokazaliśmy lokalnym instytucjom (a przy okazji tym sprawującymi nadzór nad nimi) jak dziecinnie proste jest wykazanie, iż od ok 2009 roku sprawy związane z rzeczoną nieruchomością nie są prowadzone w oparciu o stan faktyczny, ale w oparciu o fikcyjne okoliczności. Jednak nie wywarło to na nikim specjalnego wrażenia.
(linki do pism do Urzędu Miasta M , Wydziału Geodezji i Kartografii powiatu G, PINB w G, Wydziału Architektoniczno-Budowlanego przy Starostwie G, Sądu Rejonowego w G, Prokuratury Rejonowej w G )
Wskazaliśmy też instytucjom nadzoru (i to nie raz, ale średnio trzy razy w kolejnych pismach) iż nie mogą nawet udawać że nie zauważyli iż sposób procesowania spraw nie ma nic wspólnego ze stanem faktycznym. Ten ostatni jest bowiem udokumentowany w ogólnie dostępnych rejestrach cyfrowych (zarówno państwowych jak i komercyjnych), które nie są utrzymywane dla ozdoby, ale po to by z nich korzystać. Jednak to także nie zrobiło żadnego wrażenia.
(linki do korespondencji z organami nadzorującymi Urząd Miasta M; SKO w W i WSA w W, z organami nadzorującymi wydział Geodezji i Kartografii prowadzący ewidencję gruntów; i WINGiK i GUGiK , z organami nadzorującymi instytucje odpowiedzialne za proces budowlany WINB, Wojewody (Wydział infrastruktury), GUNB i WSA w W, z wyższymi instancjami sądu; Sąd Okręgowy w W, Sąd Apelacyjny w W, z wyższymi instancjami prokuratury; Prokuratura Okręgowa w W, Prokuratura Regionalna, Prokuratura Krajowa )
Wskazaliśmy także instytucjom nadzoru, że jeżeli działają w przekonaniu iż dołączana przez nas dokumentacja, zapisy rejestrów, a nawet nagrobek na Powązkach ;-) to nie autentyki, tylko wynik działalności jakiejś międzynarodowej mafii (bo w ignorowanej przez instytucje państwowe dokumentacji są również dokumenty wystawiane poza granicami kraju), to powinni jak najszybciej przekazać sprawę odpowiednim służbom, a nie bawić się w domorosłych szeryfów uniemożliwiających domniemanej "mafii" wykorzystywanie w należny sposób nabytej w dobrej wierze nieruchomości. Jednak nikt nie skorzystał z naszej dobrej rady i najwyraźniej nikogo nie skłoniło to nawet do refleksji.
(linki do skargi na pracowników organów nadzorujących Urząd Miasta M; SKO w W i WSA w W, pracowników organów nadzorujących wydział Geodezji i Kartografii prowadzący ewidencję gruntów; WINGiK i GUGiK , pracowników organów nadzorujących nadzorującymi instytucje odpowiedzialne za proces budowlany WINB, Wojewody (Wydział Infrastruktury), GUNB i WSA w W, pracowników wyższych instancji sądu; Sądu Okręgowego w W, Sądu Apelacyjnego w W, pracowników wyższych instancji prokuratury Prokuratury Okręgowej w W, Prokuratury Regionalnej, Prokuratury Krajowej )
Byliśmy przez moment skonsternowani tym na jak wielki opór można napotkać w instytucjach państwowych gdy się chce od nich wyegzekwować podążanie za dokumentacją Państwa Polskiego, zapisami rejestrów, sytuacją rzeczywiście istniejącą w terenie i obowiązującymi ustawami (bo te mimo wszystko nakazują im w sposób JAWNY wyjaśnić ich zdumiewający stosunek do dokumentów, rejestrów i akt sprawy). Oraz jeżeli próbuje się wyegzekwować od instytucji państwowych zaprzestanie traktowania jakiejś fikcyjnej rzeczywistości jako podstawy dla prowadzenia sprawy. I to rzeczywistości, której jedynym przejawem obecnym w aktach sprawy jest najczęściej ..... stanowisko instytucji niższego szczebla.
Wreszcie aby sprawę elegancko zakończyć przesłaliśmy lokalnym instytucjom i instytucjom bezpośredniego nadzoru podsumowanie dotychczasowej korespondencji w której podkreśliliśmy oczywiste. To znaczy że jeżeli upierają się, że ich działanie nie jest nieprawidłowe, to de facto potwierdzają iż odzwierciedla ono obowiązujące je procedury (!). Jednak nie wpłynęło to w żaden sposób na na zmianę stanowiska instytucji państwowych.
(linki do ostatnich pism i podsumowania korespondencji z Urzędem Miasta M , Wydziałem Geodezji i Kartografii powiatu G, PINB w G, Wydziałem architektoniczno-budowlanym przy Starostwie G, Sądem Rejonowym w G, Prokuraturą Rejonową w G )
(linki do ostatnich pism i podsumowania korespondencji z organami nadzorującymi Urząd Miasta M; SKO w W i WSA w W, z organami nadzorującymi wydział Geodezji i Kartografii prowadzący ewidencję gruntów; WINGiK i GUGiK , z organami nadzorującymi instytucje odpowiedzialne za proces budowlany WINB, Wojewody, GUNB i WSA w W, z wyższymi instancjami sądu; Sądem Okręgowym w W, Sądem Apelacyjnym w W, z wyższymi instancjami prokuratury; Prokuraturą Okręgową w W, Prokuraturą Regionalną, Prokuraturą Krajową )
Szczerze mówiąc to cały czas nie chce nam się wierzyć, iż przez ponad dekadę nie trafiliśmy w instytucjach państwowych na nikogo, kto byłby zainteresowany jawnym wyjaśnieniem całej sprawy jako odizolowanej nieprawidłowości (a przyznajemy, że bardzo na to liczyliśmy). Jeszcze mniej wiarygodne wydaje nam się istnienie procedur, które sprawiają, że nikt nie ma podstaw dla dopatrzenia się nieprawidłowości w prowadzeniu postępowań w oparciu o fikcyjne (nigdy nie istniejące w okresie funkcjonowania Państwa Polskiego) okoliczności najprawdopodobniej uprawdopodabniające istnienie jakiś praw Skarbu Państwa do nieruchomości, która "państwowa" mogła być co najwyżej w okresie Generalnej Guberni. Jednak nie mamy uprawnień by kwestionować 1000+ dokumentów wystawionych w ciągu nieco ponad dekady przez różnorakie instytucje państwowe.
No cóż, nie da się ukryć, że organem właściwym do dyskusji o obowiązujących w instytucjach państwowych procedurach (a zwłaszcza takich, których skutkiem jest ignorowanie przez instytucje państwowe dokumentów, zapisów rejestrów, ustaw czy innych przejawów jurysdykcji Państwa Polskiego) są najwyższe organy w Państwie. Dajemy więc spokój lokalnym instytucjom i instytucjom bezpośredniego nadzoru.
Natomiast dyskusję z najwyższymi organami w państwie o owych zdumiewających procedurach podejmiemy z kolejnym Dzienniku, po tym jak sobie przeanalizujemy jak mogłyby wyglądać te domniemane procedury, które od ponad dekady nie pozwalają instytucjom państwowym dopatrzeć się nieprawidłowości w prowadzeniu postępowań i uprawdopodabnianiu rzekomego istnienia praw Skarbu Państwa do prywatnej nieruchomości w oparciu o fikcyjne (nie istniejące w okresie funkcjonowania Państwa Polskiego) okoliczności. Mamy nadzieję, że korespondencja prowadzona w kolejnym Dzienniku pozwoli wyjaśnić skąd się wzięły te domniemane procedury, skoro tyle instytucji poświadcza jednym głosem, że nie są one wytworem pospolitej niekompetencji i intelektualnego lenistwa garstki pracowników instytucji państwowych.
od kiedy uniemozliwia nam się usunięcie zagrozenia zdrowia w budynku w którym mieszkamy. |
od kiedy zostaliśmy zmuszeni do opuszczenia domu. |
od kiedy zorientowaliśmy się, że gminno-powiatowym instytucjom coś się poprzestawiało. |