Wobec tak jednoznacznej odmowy udzielenia wyjaśnień i uznania wprowadzania nieprawdziwych informacji do dokumentów i ewidencji za przestępstwo - czas się zastanowić czy naprawdę mamy do czynienia z powiatową psychozą czy z czymś znacznie poważniejszym.
Tym bardziej, ze do teorii wysublimowanej powiatowej psychozy nie pasował nigdy jeden drobny szczegół. A jak mawiał Herkules Poirot - jeżeli chociaż jeden mały fakcik nie pasuje do naszej pięknej teorii - to możemy ją sobie odłożyć na półkę. Może warto posłuchać Herkulesa Poirot pomimo iż był on tylko fikcyjna postacią i przyjrzeć się temu niepasującemu fakcikowi.
1. Data graniczna
Bez względu na to ile bzdur wprowadzano do dokumentów i rejestrów na temat naszej nieruchomości przez końcem 2009 roku nikomu nie przyszło nawet do głowy kwestionowanie tego, że na jej miejscu znajduje się coś innego niż to co jest świetnie udokumentowane m. in w księgach wieczystych.
I tak Starostwo G zgodnie z zapisami ksiąg wieczystych uznało nas jeszcze w 2008 roku za stronę w sprawie budowy na sąsiedniej działce i nawet z nami w tej kwestii intensywnie korespondowało. Część korespondencji odbieraliśmy nawet pod adresem K. 53 w M. Co więcej po zakupie naszych części nieruchomości jak najbardziej uznało ważność naszych aktów notarialnych zakupu (zrobionych zresztą m in na podstawie ich wypisu) i wpisało nas jako właścicieli w 2006 i 2008. Podobnie zresztą postąpiono z Panią Sąsiadka w 2009 roku. Nie było też żadnych problemów z rejestracja samochodu, a powiatowa skarbówka nawet nas kiedyś wzywała celem złożenia jakichś wyjaśnień. Nie przeszkadzano również naszym poprzednikom prawnym w wykonywaniu prac budowlanych. Najwyraźniej uznawano istniejąca rzeczywistość, a gdy chciano się z nami skontaktować znano nasz adres.
Urząd Miasta M grzecznie zaakceptował informacje o zmianie właściciela zawarte w aktach notarialnych zakupu, które jak by na to nie patrzeć sporządzone są jak na podstawie ksiąg wieczystych i wypisów z rejestru gruntów, i grzecznie wprowadził do ewidencji podatkowej nie tylko nas (rok 2006,2008) ale również Panią Sąsiadkę (2009). Nie tylko zresztą podatkowej, ale również meldunkowej. O wydawanych wcześniej naszym poprzednikom prawnym zaświadczeniach pozwoleniach etc nie wspominamy, gdyż zajęło by to naprawdę dużo miejsca. Innymi słowy Urząd Miasta M był z nami (podobnie jak z naszymi poprzednikami prawnymi) w stałym kontakcie.
Sąd Rejonowy w G również nie miał problemu z uznaniem wspomnianych aktów notarialnych i odnotował zmiany właściciela w księgach wieczystych i zgodnie z procedurą o tej zmianie nawet poinformował. A w 2009 roku był tak pewny, że po adresem ul K. 53 w M znajduje się to co jest opisane w powiązanych ze sobą księgach wieczystych prowadzonych dla nieruchomości pod tym adresem, że nawet obciążył jedną z nich hipoteką. O tym, że księgi wieczyste "wisiały w powietrzu" nie ma nawet mowy, bo przynajmniej część zawiadomień o zmianie wpisów była wysyłana do właścicieli mieszkających pod tym adresem. Ponadto w 2005 roku na podstawie dokonanej inwentaryzacji budynku i zaświadczenia Starosty dokonano częściowego zniesienia współwłasności i wydzielono 3 lokale mieszkalne. Dla każdego z nich założono księgę wieczystą. Nikt w Sądzie Rejonowym w G nie protestował. Jakby tego było jeszcze mało w 1984 roku Sąd Rejonowy w G uznał, ze nieruchomość jest częścią masy spadkowej osoby ujawnionej w prowadzonej dla nieruchomości księdze wieczystej, co było zresztą bezpośrednią podstawą dla ujawnienia praw własności jednej z osób od której część nieruchomości kupiliśmy.
Jeszcze pod koniec 2009 roku nie było nawet znaku żadnej powiatowej psychozy. Pojawiła się ona dopiero nagle w 2010 roku i to od razu w pełnym rozkwicie. Wygląda więc na to, ze w tym czasie stało się coś, co sprawiło, ze zdrowi na umyśle ludzie zaczęli uznawać inna rzeczywistość.
więcej