Osoba działająca z upoważnienia pani Burmistrz miasteczka M w odpowiedzi na nasz wniosek beztrosko odpowiedziała, że usuwać z zasobów Urzędu Miasta ewidentnie wadliwego dokumentów nie zamierza. Jak rozumiemy to jeżeli nie podoba nam się, że jest on sprzeczny z zapisami ksiąg wieczystych to możemy sobie zapisy ksiąg wieczystych pozmieniać. Może jesteśmy naiwni, ale myślimy, że są granice idiotyzmu jaki można świadomie podpisać własnym nazwiskiem. Wydaje się więc, że osoby odpowiadające na masz wniosek muszą naprawdę wierzyć, w istnienie alternatywnej rzeczywistości wyłaniającej się z dokumentu podpisanego Pana Krzysia (bo o ten właśnie dokumencik chodziło w naszym wniosku), a nie w istniejąca faktycznie sytuację, która można obecnie i można było zobaczyć na własne oczy w przeciągu ostatnich kilkudziesięciu lat i która jest potwierdzona w co najmniej dziesiątkach innych dokumentów wystawionych przez różne instytucje powiatu g** w tym Urząd Miasteczka M**
Gdyby to się działo w próżni, to można by co najwyżej podejrzewać kogoś o poważne problemy zdrowotne, zwłaszcza szczytowej części ciała. Jednak pismo to zostało poprzedzone latami procesowania spraw przez wszystkie instytucje powiatowe tak jakby na miejscu rzeczywiście istniejącej nieruchomości było coś innego. Musimy więc chyba przyjąć do wiadomości, że przynajmniej w powiecie G** istnieje zwyczaj uzgadniania odzwierciedlających stan faktyczny ksiąg wieczystych z ewidentnie wadliwymi dokumentami wyciągniętymi z urzędowego bałaganu, a nie odwrotnie.
W tym miejscu musimy wyrazić najszczerszą wdzięczność Pani Kierownik i Pani Burmistrz za uświadomienie nas o możliwości istnienia takiej procedury, bowiem zapewniamy solennie, że sami byśmy na to nie wpadli. Skoro jednak nas uświadomiono, postanowiliśmy zwrócić nasza uwagę na instytucje w której dokonuje zgodnie ze wskazówka dana nam przez obie panie takich uzgodnień się dokonuje czyli Sąd.
# # #
Tu na chwilę musimy powrócić wrócimy do sprawy którą opisaliśmy tutaj i pozwolimy sobie zwrócić uwagę na dokumenty w oparciu o które Urząd Miasteczka M. najpierw dokonał dla pewnej nieruchomości korekty "pomyłki powielanej przez ponad 30 lat" w ewidencji gruntów, a następnie tą nieruchomość zasiedział
Dokumenty te to:
1. zezwolenie na rozbiórkę budynku mieszkalnego X (czyli budynku będącego częścią nieruchomości będącej przedmiotem sprawy)
2. wniosek 3 mieszkańców o uporządkowanie stanu prawnego budynku mieszkalnego X kierowany do Starosty powiatu G i Burmistrza miasteczka M
3 zaświadczenie referatu finansowego o nie figurowaniu w rejestrach podatkowych nieruchomości X
4. pismo Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej zatytułowane "informacja o nieruchomości X" kierowana do osoby fizycznej w sprawie nieruchomości X
5. jakaś stara decyzja o przydziale mieszkania.
Prawdę mówiąc to zawsze myśleliśmy, ze takie dokumenty maja wartość dowodowa przysłowiowej makulatury. Ale najwyraźniej w powiecie G*** działa to inaczej.
Kuszące niewątpliwie byłoby zbadanie ile podmiotów ma prawo do zasiedzenia np Pałacu Kultury i Nauki, Luwru czy Taj Mahal w myśl praktykowanego w powiecie G** prawa (może nawet my byśmy się załapali bo do przynajmniej jednego z tych obiektów mamy jakieś stare bilety wstępu i paragon ze sklepu z pamiątkami ;-), ale najpierw powinniśmy się zając bardziej przyziemnymi sprawami. Na przykład poszukaniem odpowiedzi na pytanie dlaczego Sąd Rejonowy w G** nie chce wydać zaświadczenia, że nie zasiedział naszej nieruchomości (lub nie wykonał podobnej czynności odbierającej nam nasze prawa gdy sobie spokojnie usiłowaliśmy wyremontować nasz domek), a Urząd Miasta nie chce zaświadczyć, ze nie brał w czymś takim udziału.
# # #
Zacznijmy od tego, że jeżeli w instytucje powiatu G** uważają, że dokumenty wymienione powyżej są wystarczające dla ustalenia stanu faktycznego nieruchomości z takim stopniem pewności, że można dotychczasowego właściciela przenieść na inne miejsce a nieruchomość przekazać innemu podmiotowi, to zasiedzenie nieruchomości z zawsze odzwierciedlającą stan faktyczny księga wieczystą i właścicielami zawsze władającymi swoja własnością - nie powinno przedstawiać większego problemu. Szczególnie jeżeli się do tego doda inne praktyki stosowane w powiecie G**.
Niemożliwe? Zaraz to wykażemy na przykładzie naszej nieruchomości
1. Usuniecie ksiąg wieczystych z procesu.
Oczywiście nikt nie mógłby "ustalić", że istnieje inny stan faktyczny gdyby zajrzał do ksiąg wieczystych. Jednak kilka lat temu zwróciły naszą uwagę zapisy geoportalu powiatowego dla naszej nieruchomości w których w rubryka przeznaczona na podanie numerów ksiąg wieczystych prowadzonych dla nieruchomości świeciła pustką. Numery oczywiście były podane w innej rubryce, która nie wyświetlała się na ekranie i co więcej były nawet podawane w wypisach z ewidencji gruntów. Uważaliśmy to na jakiś nieistotny błąd do momentu w którym odkryliśmy, ze pracownik wydziału geodezji Urzędu Miasta po sporządzeniu wydruku z geoportalu i zaopatrzeniu go w pieczątkę swojej instytucji używa go w postępowaniu administracyjnym. Oczywiście zrobiliśmy wówczas wielki dym. Nie wiemy jednak czy praktyk takich zaprzestano.
Jak więc widać nie było bynajmniej nie do pomyślenia zrobienie z naszej nieruchomości nieruchomości pozornie nieohipotekowanej na potrzeby jakiegoś postępowania. Wystarczyło tylko przyjąć do akt sprawy wydruk z geoportalu powiatowego opatrzony jakąś urzędową pieczątka pochodzący z okresu zanim się zorientowaliśmy do czego to może służyć i wymusiliśmy uporządkowanie sprawy
2. Wykazanie braku kontaktu z właścicielami (ewentualnie tego, że właściciele nie żyją i brak jest ich znanych spadkobierców)
Właścicieli nieruchomości po prawej czyli willi Margucin na miejscu po wojnie nie było (może dlatego, że nieruchomość była niezabudowana,więc mogliby co najwyżej mieszkać na niej w namiocie). Ostatni raz zainteresowali się swoją nieruchomością podobno w roku 1948 kiedy to odtworzyli dla niej zniszczoną księgę wieczystą myląc przy okazji numer działki z nasza nieruchomością. Pomyłka jest raczej nieistotna z uwagi na wykonaną wówczas mapa dokładnie pokazuje co jest gdzie, a poza tym na początku lat 90-tych objawili się spadkobiercy którzy pomyłkę sprostowali. Jednak nie wiedzieć czemu już po tym sprostowaniu przedwojenni właściciele willi Margucin objawili się na naszej działce jako władający nią nieboszczycy z którymi nie ma kontaktu i to w trakcie modernizacji gruntu wykonywanej przez nieoceniony Urząd Miasta M. Powiedzmy więc, że gdyby jakiejś grzebiącej w dokumentach z modernizacji gruntów Pani Urzędniczce się pomyliło to nieżyjących właścicieli bez znanych spadkobierców już mamy.
3. Umieszczenie na miejscu naszej nieruchomości innej nieruchomości .
Pozwolenie na "nadbudowę" z 1993 roku wystawione przez Pana Krzysia pokazuje istnienie pod adresem K** 21 (stara numeracja) w Milanówku pewnego obiektu posadowionego na dwukrotnie większej działce (obejmującej naszą nieruchomość i nieruchomość sąsiadów)
Pozwolenie to ma jedna trochę zaskakująca właściwość - sugeruje, ze na miejscu naszej nieruchomości znajdował się rzekomo w 1993 roku obiekt, który przypominał nieruchomość, która w rzeczywistości znajdowała się trochę dalej, a mianowicie pod numerem 23 (stara numeracja) i która w pewnym okresie z nieustalonych przyczyn była numerowana 21b. Jest to o tyle istotne, że władanie nieruchomością numer 23 przez Gminę i istnienie na niej lokatorów jest dobrze udokumentowane. Budynek w którym byli lokatorzy został zburzony, działka została podzielona i znajduje się obecnie w prywatnych rękach. Sytuacja tej nieruchomości jest równie dobrze udokumentowana jak naszej, jednak Urzędowi Miasta najwyraźniej te dwie nieruchomości się mylą skoro nie może wykluczyć istnienia lokatorów na naszej nieruchomości, ani potwierdzić ich istnienia na nieruchomości o dawnym numerze 23 (21b).
Nie bez znaczenia przy tym jest, że zarówno nasza nieruchomość jak również ta oznaczana w przeszłości nr 23 (21b) są nieruchomościami powstałymi z podziału "willi Elibor" i podobnie jak jeszcze kilka innych w mieście M. (bo przedwojenna willa "Elibor" obejmowała szereg nieruchomości przy dwóch ulicach) zachowały ta nazwę.
4. Wykazanie rzekomego władania nieruchomością lub zarządy Gminy i istnienie lokatorów czyli inne rzeczy dla których Urząd Miasta nie chce ani potwierdzić ani zaprzeczyć
Niepokojące jest to, że jeżeli przyjmiemy, ze Urzędowi Miasta pokręciły się dwie nieruchomości, to znaczy nasza z nieruchomością spod nr 23 (21b) i poświadczył, że wszystkie dokumenty dotyczące tej spod nr 23 (21b) dotyczą naszej nieruchomości - to wszystkie absurdalne działania tej instytucji zaczynają mieć jakiś pokrętny sens. Jeśli dodamy do tego, ze mógł wziąść za dobrą monetę przedwojennych nieboszczyków, którzy w trakcie prowadzonej przez niego modernizacji wylądowali na naszej nieruchomości jako władający to w ogóle się przejaśnia. Idąc po kolei:
3.1. Urząd Miasta twierdzi, ze nie może wykluczyć istnienia na naszej nieruchomości lokatorów w szczególnym trybie najmu, czy wykluczyć, ze ma korespondencje prowadzona z nimi.
Dla nieruchomości spod nr 23 (21b) może mieć tony takich dokumentów (o ile ich nie pogubił). My szukając w innych źródłach sami zdobyliśmy kilka.
3.2 Urząd Miasta twierdzi, że nie może wykluczyć, że nie władał nasza nieruchomością, ani że nie miał jej w zarządzie.
Dla nieruchomości spod nr 23 (21b) może mieć tony takich dokumentów (o ile ich nie pogubił). My mamy nawet dowody nawet na to, ze nieruchomość tą remontował, a koszty remontu wpisał na jej hipotekę (oczywiście księgi wieczystej prowadzonej dla nieruchomości przy K** 23 a nie naszej)
3.3 Urząd Miasta nie wie z jakimi nieruchomościami graniczy ćwocza działka
Jeśli nasza nieruchomość w Urzędowej świadomości skrzyżowała się z dawną nieruchomością nr 23 (21b) to rzeczywiście staje się to problematyczne zwłaszcza wobec faktu, że nieruchomość spod nr 23 (21b) została podzielona w nieco inny sposób niż dawna działka której połówką jest nasza nieruchomość
I tak dalej i tak dalej...
Składając to wszystko razem, gdyby (oczywiście mówimy hipotetycznie) Urząd Miasta lub jakiś inny podmiot na podstawie dokumentów wyciągniętych z urzędowego bałaganu postanowił przejąć naszą nieruchomość to miałby do swojej dyspozycji:
1. udokumentowanych lokatorów, wykonywane przez jakąś instytucję państwową remonty oraz rozbiórkę nieruchomości (co prawda z nieruchomości po lewej)
2. doskonale udokumentowanych nieżyjących właścicieli (co prawda z nieruchomości po prawej)
3. brak księgi wieczystej (na skutek błędnie wypełnionej rubryczki w ewidencji gruntów)
4. udokumentowane istnienie w przeszłości innego budynku niż istnieje naprawdę i jest opisany w księgach wieczystych (tj.dokument Pana Krzysia).
Innymi słowy gdyby jakaś grzebiąca po miejskim archiwum Pani Urzędniczka się uparła to może znaleźć kwitów na kilka zasiedzeń, przejęć spadków czy cokolwiek jej fantazja mogłaby podpowiedzieć. Mogłoby co prawda zastanowić ją to, że poza dokumentami które pasują do teorii o komunalnym budynku zasiedlonym przez lokatorów z nieobecnym właścicielem są jeszcze dokumenty które tą teorię całkowicie obalają, ale jak wielokrotnie mieliśmy okazję się już przekonać zastanawianie się nad czymkolwiek nie jest mocna stroną pracowników tutejszego urzędu.
Jeśli natomiast na podstawie makulatury którą wymieniliśmy powyżej tutejszy Sąd w jakiś sposób dokonał zasiedzenia, nabycia spadku czy innego "ustalenia" tzw rzeczywistego stanu prawnego, a tym samym przeniósł na kogoś innego prawa własności (czego jak już wielokrotnie podkreślaliśmy nie chce wykluczyć) to niestety musimy stwierdzić, że zastanawianie się nad czymkolwiek nie może tez być również mocną stroną tutejszego Sądu. Zwłaszcza wobec tego, co się zdarzyło później czyli ciągnącej się od kilku lat próby obalenia naszych praw własności pod jakimkolwiek pozorem nie mówiąc nam przy tym o co chodzi. Bo (jeśli rzeczywiście Sąd zrobił coś takiego jak tutaj opisaliśmy) to gdyby wyjaśnił od razu moglibyśmy nawet wziąść za dobrą monetę, że to jakiś wyjątkowo pechowy splot głupoty oraz innych okoliczności. Tymczasem po tych kilku latach i kilku podobnych przypadkach na które trafiliśmy to wygląda raczej na normalny trwający latami proceder bezprawnego przejmowania nieruchomości w oparciu o hmm... urzędowy bałagan.
Mimo wszystko mamy jednak nadzieję, że tutejszy Urząd Miasta, Starostwo, PINB, Sąd oraz Prokuratura zdoła podać jakieś inne rozwiązanie tego co wyczyniali od ponad 5 lat.