Tym niemniej jest spora różnica pomiędzy jakimś korupcjogennym procesem, który jest bezlitośnie eksploatowany przez „łowców reprywatyzacyjnych okazji", a tym o czym usiłują nas od prawie dekady przekonać instytucje państwowe odmawiające uznania tego co się dzieje wokół naszej nieruchomości za pojedynczy przykład takiej „eksploatacji” oraz jej bezwzględnego wytępienia.
Jeżeli bowiem uwierzymy w to co wypisują instytucje państwowe, które od prawie dekady nie mogą się dopatrzeć nieprawidłowości w działaniach podejmowanych przez swoich pracowników - to sprawa się robi ciekawa. Bowiem, wobec doskonale udokumentowanej historii nieruchomości przy ul K 53 w M, jakikolwiek przypadek jej „reprywatyzacji” nie może być interpretowany inaczej niż jako próba uwłaszczenia się na nigdy nie znacjonalizowanym przez PRL, prywatnym majątku. I to jeszcze przez następców prawnych jakiegoś wojennego "szmalcownika". Tak się bowiem składa że nieruchomość cały czas pozostaje w rękach następców prawnych przedwojennych właścicieli.
Hmm... po zapoznaniu się z poziomem Kompetencji i Profesjonalizmu w instytucjach państwowych jesteśmy spokojnie w stanie uwierzyć, że całkiem spontanicznie do takiego absurdu mogły doprowadzić .
Skoro mamy jeszcze do wyjaśnienia kilka drobnych spraw ,to przy każdej okazji będziemy Kompetencji i Profesjonalizmowi przypominać o tym, że powinny się jednak opanować.Tak to zwykle w życiu bywa, że przyczyną największych absurdów okazuje się być bardzo prosta i przyziemna. Toteż wyjaśnienie dlaczego instytucje państwowe od 2009 roku zaczęły działać tak jakby na miejscu naszej nieruchomości znalazł się inny obiekt z innym właścicielem nie zawiera żadnych wielkich fajerwerków. Okazało się bowiem, że przyczyną całego zamieszania jest dysfunkcjonalny proces reprywatyzacyjny w który może zostać uwikłana nawet nieruchomość na której Skarb Państwa Polskiego nawet w PRL-u łapy nie położył i która pozostawała zawsze w rękach następców prawnych przedwojennych właścicieli (no może poza okresem okupacji III Rzeszy, ale to powinna być już inna bajka). Nie jest to żadna rewelacja, bo nawet NIK określił praktyki związane z reprywatyzacją jako „korupcjogenne”.
Tym niemniej jest spora różnica pomiędzy jakimś korupcjogennym procesem, który jest bezlitośnie eksploatowany przez „łowców reprywatyzacyjnych okazji", a tym o czym usiłują nas od prawie dekady przekonać instytucje państwowe odmawiające uznania tego co się dzieje wokół naszej nieruchomości za pojedynczy przykład takiej „eksploatacji” oraz jej bezwzględnego wytępienia.
Jeżeli bowiem uwierzymy w to co wypisują instytucje państwowe, które od prawie dekady nie mogą się dopatrzeć nieprawidłowości w działaniach podejmowanych przez swoich pracowników - to sprawa się robi ciekawa. Bowiem, wobec doskonale udokumentowanej historii nieruchomości przy ul K 53 w M, jakikolwiek przypadek jej „reprywatyzacji” nie może być interpretowany inaczej niż jako próba uwłaszczenia się na nigdy nie znacjonalizowanym przez PRL, prywatnym majątku. I to jeszcze przez następców prawnych jakiegoś wojennego "szmalcownika". Tak się bowiem składa że nieruchomość cały czas pozostaje w rękach następców prawnych przedwojennych właścicieli.
Hmm... po zapoznaniu się z poziomem Kompetencji i Profesjonalizmu w instytucjach państwowych jesteśmy spokojnie w stanie uwierzyć, że całkiem spontanicznie do takiego absurdu mogły doprowadzić .
Skoro mamy jeszcze do wyjaśnienia kilka drobnych spraw ,to przy każdej okazji będziemy Kompetencji i Profesjonalizmowi przypominać o tym, że powinny się jednak opanować.
więcej