felieton dziewiątyBeing pissed off....... czyli pochwała kalarepy
![]() Dla niewtajemniczonych Kalarepa to (jak sie zdaje raczej obraźliwe) określenie ludności napływowej. Ludnosć napływowa to jak powszechnie w pewnych kręgach wiadomo - brak kultury, wykształcenia, zrozumienia, słoma w butach i złote Roleksy (konieczniez z napisem made in China) uwieszone u szyi.
Kalarepa to nadęcie, zadufanie zaślepienie i zniszczenie. Przeciwieństwem kalarepy (przynajmniej tutaj w MIlanówku) są truskawki. Truskawki są uosobieniem zalet wszystkich. Przynajmniej w opini tych co się za truskawki uważają. Truskawki są w Milanówku celebrowane. Jest nawet święto truskawki. Czyli święto wyrafinowanych tubylców. Tyle legenda a co z faktami? Skrzętnie ukrywanym faktem jest, ze Milanówek zawdzięcza wszystko Kalarepie. Kalarepa go zbudowała (żaden z założycieli letniska nie był rodowitą truskawką). Gdy Milanówek stał sie letniskiem przyjechała do niego Kalarepa, budowała kosztowne wille i pensjonaty, sciągała letników i dbając o to by zainwestowane pieniądze procentowały łożyła na rozwój i promocje miejscowości. W mieście było aż zielono od kalarepy, a im bardziej letnisko było modne - tym więcej kalarepy pętało sie po ulicach. Letnisko kwitło i rozwijało sie pod rządami kalarep. Po wybuchu drugiej wojny światowej letnisko zaczęło podupadać. W czasach wojny i sowieckiej urawniłowki nie było snobistycznych, przedsiębiorczych kalarep z Rolexami dyndającymiu szyi. W mieście zaczęły rządzić truskawki. Z ponad 300 willi pozostało ........znacznie mniej. Gdy w 2002 roku po raz pierwszy przyjechaliśmy do Milanówka nad miastem unosił się smród z pobliskiej oczyszczalni ścieków, a zadbane wiile chyba się przed nami schowały. Nad miastem unosiła się atmosfera zaniedbania i upadku. Byliśmy częścią fali kalarep, które wprowadziły sie do Milanówka po 2000 roku. Podobnie jak inni bylismy zauroczeni miastem, jego legendą, Prusem, Ossentowskim, Słomczyńskim, Gałczyńskim mieszkającym nieopodal Iwaszkiewiczem (wymieniając tylko ludzi pióra), a przede wszystkim jego starodrzewiem i willami. Nie byliśmy natomiast w żadnym wypadku przygpotowani na atak miejscowych truskawek, które zdają się dążyć do całkowitej zagłądy specyfiki i urody tego miejsca. W walce o rzecz tak podstawową jak przestrzeganie Miejscowego Planu Zagospodarowania Przestrzennego mieliśmy przeciwko sobie nie tylko burmistrza miasta, ale nawet Towarzystwo Miłośników Milanówka, co początkowo wprawiło nas w spore osłupienie. Potem zrozumieliśmy, że dojrzewające na podkładkach ze słomy truskawki wyglądają malowniczo, jednak dla rozwoju miasta potrzebna jest raczej słoma wystająca z butów kalarepy. Szczególnie takiej, która o zainwestowanych w miasto pieniądzach myśli w perspektywie kilku dziesięcioleci. |
|