Na skutek błagań Frajera postanowiliśmy jednak o cudzie piątym z panią M. porozmawiać. Zaprosiliśmy ją podstepnie obiecując herbatkę i ciastka.
Pani M przysiadła skromnie na brzegu krzesła i zajeła się zapychaniem sobie ust ogromnym ptysiem, siorbiąc do tego drobnymi łyczkami herbatę.
- Był u nas Frajer - zaczęlismy - I skarżył się na panią.
Pani M zakrztusiła się ptysiem. Rzuciliśmy się na pomoc i nastapiła przerwa techniczna w czasie której energicznie poklepywalismy panią M po plecach,a ona próbowała jak to się fachowo mówi "udrożnić swoje drogi oddechowe" z resztek ptysia.Kiedy wreszcie pani M odzyskała głos wydusiła z siebie - Ja chciałam tylko pomóc.
całość tutaj