Bo o jakiej "niezawisłości" możemy mówić, jeżeli przez 7 lat w co najmniej kilkudziesięciu postępowaniach nie trafiliśmy na ani jednego sędziego, który uznałby, ze powinien stanąć w obronie ksiąg wieczystych (które pozostają w pieczy sądownictwa powszechnego), a nie uwiarygadniać rzekomą wadliwość ich zapisów, aby uwiarygodnić samorządowo-administracyjne „przekładanki” (i to jeszcze "przekładanki", które się nie trzymają niczego. Ani sytuacji w terenie, ani zgromadzonej w zasobach poszczególnych instytucji dokumentacji). Uzależnienie sędziów od administracyjno-samorządowych układanek aż kłuje przy tym po oczach, a w takich okolicznościach o "niezawisłości" sądownictwa nie może być nawet mowy.
Nawet gdybyśmy chcieli szukać jakiś usprawiedliwień - to nie bardzo jest jak. Bo po pierwsze w sponiewieranych przez ostatnich 7 lat (także przez "niezawisłych" sędziów) księgach wieczystych prowadzonych dla naszej nieruchomości nie ma nawet punktu zaczepienia by podważyć prawdziwość ich zapisów w sposób jawny. Z kolej przekładana w miejsce tych ksiąg wieczystych dokumentacja tak bardzo się rozmija z istniejąca w terenie rzeczywistością oraz wystawianą na przestrzeni dekad dokumentacją, że nie widzimy jak ktokolwiek przy zdrowych zmysłach mógłby brać pod uwagę, że ma ona jakikolwiek potencjał by podważyć istniejący stan prawny w jawny sposób (i to nawet w przypadku gdyby nie był on tak perfekcyjnie udokumentowany jak jest dla naszej nieruchomości).
W takich okolicznościach, aby sprawa powiatowych "przekładanek" nie wyszła na każdej prowadzonej rozprawie trzeba było dokonać niezłej ekwilibrystyki. I tu musimy przyznać, że w prowadzeniu spraw w oparciu o fikcyjny stan faktyczny i prawny tak aby się strony sprawy nie zorientowały o o chodzi - czeredka sędziowska okazała się naprawdę uzdolniona.
Tylko czy w takich okolicznościach możemy jeszcze mówić o jakiejkolwiek "niezawisłości"? Bo podsumowując to przez 7 lat w co najmniej kilkudziesięciu postępowaniach, prowadzonych przed kilkoma sądami (nie mogąc uwierzyć w to co się dzieje wyeskalowaliśmy sprawę do granic absurdu) nie znalazł się ani jeden sędzia, który byłby chociażby na tyle niezawisły aby poprowadzić postępowanie w sposób jawny czyli dołączyć do akt sprawy informacje w oparciu o które "ustalono", że w miejscu naszej nieruchomości znajduje się inny obiekt. Już o takim akcie niezawisłości jak jawne uzgodnienie samorządowo-administracyjnych „przekładanek” z istniejącą w terenie rzeczywistością nie wspominamy. Podobnie jak o akcie tak heroicznej odwagi jak obrona prawidłowości zapisów w prowadzonych przez sąd księgach wieczystych.
W takiej sytuacji na straży właściwie czego KRS stoi? Czy przypadkiem nie jest tylko i wyłącznie strażnikiem własnych iluzji?
Pomimo iż w zasadzie nie ma to już znaczenia dla rozwikłania zagadki naszej nieruchomości postanowiliśmy jednak sprawdzić.
Zaczęliśmy jak zwykle niezwykle delikatnie.
więcej