# # #
Jak wspomnieliśmy we wstępie do epilogu nie widzimy już dłużej sensu szukania mitycznego dokumentu, który mógłby być podstawa dla kwestionowania (lub raczej nie poszanowania) naszych praw własności. Dokument ten miał obowiązek znaleźć się w aktach każdej ze spraw związanych z "ćwoczym domkiem". A w samej prokuraturze spraw było kilka. Zakładamy więc, że gdyby jakiś dokument efektywnie podważający nasze prawa własności istniał zostałby nam pokazany. Najwyraźniej jednak nie istnieje, albo z jakiś względów nie może być pokazany.
W teorii to właśnie prokuratura jest organem, który z urzędu powinien wyjaśnić sprawę i poinformować nas o wszelkich okolicznościach. A przede wszystkim nie powinien tolerować pojawiania się coraz to większej ilości dokumentów wystawionych nie na podstawie akt spraw tylko.... właściwie to nie wiemy czego. Plotki?
Jednak coraz więcej wskazuje, że w przypadku "ćwoczego domku" prokuratura zdaje się być częścią problemu. Wygląda to wręcz karykaturalnie jak już kilkukrotnie wystawiane poświadczenia sugerujące inny stan prawny niż ten oparty na znanych nam księgach wieczystych oparte np na oświadczeniu .... sprawcy włamań (przyznał sie ale go i tak uniewinniono) czy jakiś mitycznych dokumentach dostarczonych przez nadzór budowlany, których nie dołączono nawet do akt sprawy.
Trudno w takiej sytuacji pokładać dłużej nadzieje w Prokuraturze Okręgowej czy Apelacyjnej, które zdają się być skoncentrowane nie na należnym zbadaniu sprawy lecz na zapewnianiu, że nie widza nieprawidłowości i przesyłaniu sprawy do wyjaśnienia do prokuratury rejonowej, która już wielokrotnie wykazała, że nie jest zdolna do należnego zbadania sprawy.
Czy Prokurator Generalny będzie w stanie doprowadzić do usunięcia wszystkich dokumentów kreujących iluzję istnienia innych stanów prawnych nie opartych na informacjach udostępnionych stronom postępowań? Właściwie to ma nie tylko obowiązek uporządkowania sprawy,a le również wyjaśnienia roli prokuratury w zaistnieniu tej groteskowej sytuacji. Nie możemy jednak wykluczyć, ze stracił kontrole nad prokuraturą w stopniu w którym nie może nawet "wyprostować" tak oczywistej sprawy jak uporczywe poświadczanie i/lub procesowanie spraw w oparciu o inne stany prawne nieruchomości, których podstaw nikt nie chce nawet wyjawić. I podkreślmy dzieje się to w stosunku do nieruchomości o dobrze udokumentowanej przeszłości, bez tzw zaszłości historycznych, z konsekwentnie prowadzonymi księgami wieczystymi, których zapisy maja pełne odzwierciedlenie w wypisie z rejestrów gruntów, budynków i lokali.
Czy nasza korespondencja z Prokuratorem Generalnym skończy się tak samo jak w przypadku niższych instancji czyli wykazaniem niezdolności do wyegzekwowania przestrzegania prawa nawet w tak oczywistej sprawie? Czy Prokurator Generalny zdaje sobie sprawę, ze jako najwyższy funkcjonariusz prokuratury jest odpowiedzialny za kondycję prokuratury w której taka groteskowa sytuacja mogła zaistnieć?