Ciekawi jesteśmy jak tym razem lokalne instytucje wykręcą się od odpowiedzi. Zwłaszcza, że coraz bardziej wygląda na to, że przyczyną problemów miasteczka M. jest jakieś absurdalne roszczenie, które lokalne instytucje z niezrozumiałych przyczyn postanowiły uwiarygodnić i to mimo iż z ich własnych obszernych zasobów wynika, ze roszczenie to nie może istnieć. Trudno bowiem inaczej interpretować niechęć jaką lokalne instytucje żywią do wszelkich dokumentów pokazujących, że w miasteczku M. doskonale udokumentowana jest ciągłość praw własności za okres II RP, PRL i III RP, a także do istnienia osób, które są następcami prawnymi (rzeczywistych) przedwojennych właścicieli.
Zaobserwowaliśmy to bynajmniej nie tylko na przykładzie nieruchomości przy ul. K 53 w M. Przykładowo z wielką niechęcią lokalne instytucje podchodzą do dokumentów dotyczących przekazywania Skarbowi Państwa działek pod ulicami w okresie PRL. Dokumenty te wzięły się stąd, że zdaje się w latach 1960-tych obowiązywało prawo według którego przy podziale działki trzeba było odpalić Skarbowi Państwa "haracz" w postaci darmowego oddania tej części nieruchomości która jest pod drogą. Dokumentacja takiego "haraczu" składa się zwykle z aktu notarialnego nieodpłatnego przekazania podpisanego zgodnie przez właścicieli nieruchomości i przedstawicieli Skarbu Państwa oraz ujawnienia praw Skarbu Państwa do nabytej działki w księdze wieczystej. Innymi słowy dokumentacja ślicznie pokazuje, że właściciele nieruchomości byli na miejscu, a Skarb Państwa uznawał ich prawa własności. Dla lokalnych instytucji dokumentacja taka wydaje się być co najmniej problematyczna.
Inna ciekawa sprawa to indeminizacja czyli seria układów międzynarodowych, którą zawarto pomiędzy latami 1950 i 1970 na mocy których za mienie pozostawione w Polsce wypłacono odszkodowane przedwojennym właścicielom którzy udali się za granicę, a samo mienie przeszło na Skarb Państwa. Jedną z takich nieruchomości jest siedziba Urzędu Miasta M***. Mimo iż dokumentacja indeminizacyjna się tu doskonale zachowała (co wcale nie jest takie częste) zarówno Urząd Miasta M*** jak i Starostwo G*** przed uznaniem indeminizacji tej nieruchomości bronią się rękami i nogami.
Co ciekawe niechęć lokalnych instytucji dotyczy nie tylko praw o ciągłości z II RP uznawanych w PRL, ale także praw , które wywodzą się z PRL. Od dwudziestu lat ciągnie się na przykład sprawa pewnej ulicy na której ktoś postawił płot. Mimo iż sprawa jest dość prosta do wyjaśnienia jeśli zbada się jakie prawa ma każdy z uczestników sporu (jedni i drudzy nabyli swoje nieruchomości w latach 1970tych) to lokalne instytucje robią w tej sprawie dosłownie wszystko poza....zbadaniem jakie prawa ma każdy z uczestników sporu.
Dodajmy do tego twierdzenia osoby związanej z lokalnym samorządem, że od 30 lat grasują po miasteczku M. jakiś "spadkobiercy" i całe 10 lat naszych absurdalnych przygód zaczyna wydawać się całkiem logiczne. Nie wydaje nam się bowiem, żeby specjalnie na naszą cześć można było wymyśleć wirtualnego "lokatora". Raczej wygląda to na dobrze ugruntowaną metodę potwierdzania "stanu faktycznego" który pasuje do absurdalnego roszczenia, a nie do tego co rzeczywiście istnieje w terenie oraz dokumentacji z której wynika, ze żadnej nacjonalizacji nieruchomości w PRL nie było, a aktualni właściciele są następcami prawnymi rzeczywistych przedwojennych właścicieli.
Myślimy więc, że jest spora szansa, ze za około miesiąc będziemy mieli pewność co się zdarzyło w roku 2009, ze po tej dacie lokalne instytucje zaczęły nas traktować jak nielegalnych sqotersów w czymś co w ich przekonaniu powinno się znajdować na miejscu naszego domu. Przy okazji traktując wszystko co potwierdza istnienie naszej nieruchomości i nasze prawa własności do niej (czyli praktycznie wszystko co ma związek z okresem Państwa Polskiego) jako 'powielana pomyłkę" lub 'serię wadliwych rozstrzygnięć"
Jednak najciekawsze w całej sprawie nie jest to o się zdarzyło w 2009 roku, ale to że przez prawie dekadę wszystkie instytucje państwowe (nie tylko te lokalne) potwierdzają, ze jest to obowiązująca norma. Ale tej ostatniej kwestii nie wyjaśnimy lokalnie.
więcej