- Pani M. czy nie chciałaby pani w naszym imieniu napisać o cudach do prezydenta?
Pani M. spojrzała na nas powątpiewająco
- Nie wiem. Czy prezydent wierzy w cuda?
czytaj dalej
Pani M. przyniosła nam do poczytania przygody pana Samochodzika. Jakieś dwadzieścia tomów, każdy z pieczątką ABW (co będziemy tłumaczyć, zobacz poprzednie wpisy) Czekając na odpowiedzi na nasze urzędowe pisma zabraliśmy się za lekturę. Wtedy niespodziewanie przyszedł nam do głowy kolejny pomysł akcji społecznej. Napiszmy o cudach do prezydenta.
- Pani M. czy nie chciałaby pani w naszym imieniu napisać o cudach do prezydenta? Pani M. spojrzała na nas powątpiewająco - Nie wiem. Czy prezydent wierzy w cuda? czytaj dalej
0 Comments
Dzisiejsza opowieść Frajera (czyli petenta) dotyczy Ustawy o zagospodarowaniu przestrzennym. Opisane zdarzenia jednoznacznie pokazują, że jest to rzecz zbędna, kłopotliwa i powodująca niepotrzebne spięcia pomiedzy urzednikiem i petentem (czyli Frajerem). Szczególnie szkodliwa jest część, która nakłada obowiązek przestrzegania uchwalonego raz Miejscowego Planu Zagospodarowania Przestrzennego - źródła wielu nieporozumień i flustracji.
Po przemyśleniu sprawy proponujemy pozbycie się ustawy o zagospodarowaniu przestrzennym i wszystkich Miejscowych Planów Zagospodarowania Przestrzennego. Po co Frajer ma przepłacać kupując nieruchomość w naiwnej wierze, że w poblizu nie powstanie oczyszczalnia ścieków lub spalarnia śmieci. Z radością informujemy,że nasza świeżo utworzona Kapituła Wielkiego Kalesona (ciało wykonawcze LaCorruption.org) od razu rozpoczęła prężne działanie. W swojej pierwszej inicjatywie Kapituła postanowiła zająć się nieużywanymi (chociaż teoretycznie obowiązującymi) przepisami prawnymi.
Nieużywane przepisy prawne to kłopot i nieustająca przyczyna starć pomiędzy petentami (którzy nie rozumieją, że prawo sobie, a życie sobie) i urzędnikami (którzy starają się im to wytłumaczyć). Przygody petentów z nieużywanymi przepisami publikujemy od dziś pod nazwą Kroniki Frajera. Na początek postanowiliśmy zająć się Prawem Budowlanym,a dokładnie art 70. Kapituła Wielkiego Kalesona powstała kiedy poszukiwaliśmy formy pozwalającej nam w pełni wyrazić głębie naszych namiętnych uczuć i wdzięczności do urzędników. I znaleźlismy kalesony.
Kalesony budzą wiele pozytywnych skojarzeń. Staropolskie przysłowie głosi "bliższe ciału kalesony, niż garnitur przystrojony". Kalesony chronią przed zimnem i zmiekczają niewygodę twardego siedzenia. Znane są z historii przypadki uzycia kalesonów do różnych szlachetnych celów np jako sznura do ucieczki z płonącej wieży, albo z sypialni zmrożonej nagłym powrotem męża kochanki. O kalesonach wyśpiewywano piosenki, pisano wiersze i opracowania naukowe, a niejaki Hokus-Pokus w swoim popisowym magicznym numerze zamykał się w pancernej szafie związany kalesonami z krokodylem. Krótko mówiąc postanowiliśmy,że kalesony będą odpowiednim wyrazem naszej wdzięczności dla urzędników i ustanowilismy Kapitułę Wielkiego Kalesona, która będzie przyznawała Nagrodę Wielkiego Kalesona za najwybitniejsze urzędnicze osięgnięcia. Więcej na temat Kapituły i nominacji do przyznawanej przez nią nagród tutaj. Odcinek siódmy w którym Mieciunia, Ziuta i Genoveffa rozważają mozliwości adopcji.
- Adopcji? – zapytała z lekkim niedowierzaniem Mieciunia – Jak można zaadoptować seryjnego mordercę? - Bardzo prosto - ożywiła się Honorata – Mamy specjalną stronę internetową na której umieszczamy ogłoszenia o seryjnych mordercach, którzy są aktualnie dostępni do adopcji. Mamy dwa typu adopcji. Wirtualna czyli wpłaca pani co miesiąc datki na utrzymanie danego seryjnego mordercy – Honorata potrząsnęła trzymaną w ręku puszką – albo adopcja pełna, kiedy zabiera pani seryjnego mordercę do swojego domu na stałe. Oczywiście najpierw sprawdzamy warunki i musi pani podpisać specjalną umowę adopcyjną w której zobowiazuje się pani że zapewni seryjnemu mordercy odpowiednie warunki. - Warunki do czego? – zapytała Ziuta czytaj dalej Od chwili kiedy pierwszy raz spotkaliśmy panią M. interesowała nas jej motywacja do zajmowania się naszymi cudami. Nasze dotychczasowe doświadczenia wskazywały, ludzkość cierpi na daleko posuniete otępienie społeczne i protestować przeciwko niczemu,a tym bardziej cudom, nie będzie.
Pani M. jest pomagającą nam wolontariuszką która pracuje w ABW (Archiwum Bibliotek Wiejskich,nie Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, też się kiedyś na to nabraliśmy) Wreszcie zebraliśmy się na odwagę, żeby panią M o jej motywację zapytać. - Pani M. czy pani praca jako starszego specjalisty d/s archiwizacji archiwów nie satysfakcjonuje pani zawodowo? - zagailismy niewinnie - W pełni mnie satysfakcjonuje - odparła pani M. - To czemu postanowiła pani zająć się tropieniem cudów? Pani M westchnęła cięzko i zsunęła okulary,które dyndały jej na metalowym łańcuszku. - To dla mnie bardzo osobista kwestia Nastawilismy uszy. - Siegająca mojego dzieciństwa. Uśmiechnęlismy się zachęcająco, niczym sępy ścierwojady,krażące w oczekiwaniu na łup. - Ja zawsze chciałam do jakiejś bandy należeć i miec przygody jak pan Samochodzik. Dosłownie trzasnęło nas o ścianę. Pani M,ta skromna archiwistka w średnim wieku okazała się żadnym dzikich przygód monstrum. A my bandą pana Samochodzika. Na panią M. trafiliśmy przypadkiem. Po tym jak w sprawie cudów napisaliśmy już do urzędów, zawiadomiliśmy organy ścigania i wystąpiliśmy w Internecie z petycją postanowiliśmy zorganizować demonstrację. Demonstracja jak wiadomo wymaga demonstrantów,których postanowiliśmy zwerbować zakladając Społeczny Komitet d/s Cudów.
Powstanie Społecznego Komitetu d/s Cudów postanowilismy rozpocząć spotkaniem załozycielskim,które szeroko rozreklamowalismy w okolicy jako ważną akcję społeczną, darmową kawę z ciastkiem i mozliwość udziału w losowaniu uzywanego wentylatora. Niestety wszyscy aktywiści społeczni chyba już wymarli albo mieli lepsze rozrywki bo mimo szerokiej akcji reklamowej naszego Społecvznego Komitetu d/s Cudów nikt się nie pojawił. Poza skromna panią w średnim wieku. Skromna pani w średnim wieku pojawiła się kiedy siedzieliśmy sami w pustej sali, w której według naszego zamierzenia mieli tłoczyć się społeczni aktywiści chcący dołączyć do Społecznego Komitetu d/s Cudów. Piliśmy kawę, bawiliśmy się używanym wentylatorem i zastanawialismy co zrobilismy źle organizując naszą społeczną akcję. Wtedy rozległo się ciche pukanie i pojawiła się pani M. Od razu zidentyfikowaliśmy ją jako nauczycielkę albo urzędniczkę w średnim wieku. Spódnica za kolano, biała bluzka udekorowana plastikowymi koralikami i buty na niewysokim obcasie. -Przepraszam czy dobrze trafiłam na spotkanie Społecznego Komitetu d/s Cudów?- zapytała pani M. Potwierdziliśmy i zaporoponowaliśmy jej kawę oraz wentylator. - Skąd dowiedziała się pani o naszym komitecie? -zapytalismy uprzejmie - Dostałam ulotkę wpracy -odparła pani M -bo ja pracuję w PF ABW. ABW? O mamo! Naszymi cudami zainteresowało się ABW i przysłało nam swojego agenta. Nie dowierzaliśmy własnemu szczęściu. Pani M.nie wygladała co prawda na rosłego komandosa, ale to było zrozumiałe skoro była incognito. Agent Tomek nie wygladał przecież na agenta Tomka, kapitan Kloss na kapitana Klossa i tak dalej. - Jesteśmy zaszczyceni - wyjakaliśmy i prawie siłą wcisnęlismy jej nasze adresy email, nasze numery telefonów, nasze dane osobowe, pełne akta sprawy oraz używany wentylator. Pani M. wydawała się uszczęśliwiona. - Naprawdę nie trzeba - powiedziała - Ja naprawdę chętnie pomogę.Popołudniami po pracy mam trochę wolnego czasu. Jak to po pracy? - coś nam zgrzytnęło -To pani nie jest tutaj w ramach obowiązków służbowych?- zapytalismy delikatnie -Nie. Dlaczego miałabym być?-zdziwiła się pani M. - Bo pracuje pani w ABW, a nasza sprawa cudów to czyste bezprawie, skandal i narażanie skarbu państwa na straty? - Ale co nasza powiatowa filia Archiwum Bibliotek Wiejskich ma do tego? -zdziwiła się pani M. Archiwum Bibliotek Wiejskich... ABW...Zajarzyliśmy,ale już było za późno. Pani M.miała nasze emaile,nasze numery telefonów,nasze dane osobowe i z wdzięczności za kawę i wentylator gotowa była nam pomagać do upadłego. Podsumowując do naszej listy klesk poza nieudanymi pismami do urzedów,nieudanym donosem do prokuratury, nieudaną petycją i nieudaną demonstracją nalezy dopisać jeszcze nieudaną, ale zaangażowaną wolontariuszkę. Odkrycie cudu nr 4 sugerowało, że ciągłe potykanie się o cuda nie może być dziełem przypadku. Widocznie okolica w której mieszkamy leży na gigantycznych pokładach cudów, które czekają na odkrycie. Takiej okazji nie można przepuścić. Dlatego postanowiliśmy wystąpić do urzędów o udostępnienie szczególnie cudonośnej dokumentacji czyli listy pozwoleń na budowę oraz usunięcie zieleni w okolicy.
Pisanie pism w tej sprawie powierzyliśmy pani M. (nie mylić z panią Mieciunią) Pani M. jest wolontariuszką, która społecznie wspomaga nas w udowadnianiu że cuda istnieją. Na panią M. trafiliśmy przypadkiem. Po tym jak w sprawie cudów napisaliśmy już do urzędów (bezskutecznie), zawiadomiliśmy organy ścigania (bezskutecznie) i wystąpiliśmy w Internecie z petycją (bezskutecznie) postanowiliśmy zorganizować demonstrację. Demonstracja jak wiadomo wymaga demonstrantów,których postanowiliśmy zwerbować zakladając Społeczny Komitet d/s Cudów. Powstanie Społecznego Komitetu d/s Cudów postanowilismy rozpocząć spotkaniem załozycielskim,które szeroko rozreklamowalismy w okolicy jako ważną akcję społeczną, darmową kawę z ciastkiem i mozliwość udziału w losowaniu uzywanego wentylatora. Niestety wszyscy aktywiści społeczni chyba już wymarli albo mieli lepsze rozrywki bo mimo szerokiej akcji reklamowej naszego Społecvznego Komitetu d/s Cudów nikt się nie pojawił. Poza skromna panią w średnim wieku (ciag dalszy nastapi). |
Archiwum
March 2024
|