Tytułem przybliżenia absurdu który zdołano wykreować tylko w sprawach związanych z nasza nieruchomością. Wyobraźcie sobie szanowni czytelnicy że pewnego dnia okazuje się, że nie możecie załatwić w żadnym urzędzie nic dotyczącego waszej nieruchomości. Żaden urząd nie chce jednak wam powiedzieć dlaczego, a po pewnym czasie okazuje się że według plotek krążących po mieście powodem jest to, że w waszym domu mieszkają krasnoludki. Aby przeciąć ten absurd zwracacie się do Urzędu Miasta/Gminy o zaświadczenie, że żadnych krasnoludków tam nie ma, a Urząd Miasta/Gminy wystawia zaświadczenie iż żadnych dokumentów odnośnie krasnoludków w waszym domu nie ma więc krasnoludków NIE MOŻE WYKLUCZYĆ (!). Zwracacie się więc ze skargą do SKO, a następnie sądu administracyjnego, które zupełnie na serio wystawiają wam kolejne dokumenty iż rzeczywiście brak jakichkolwiek dokumentów potwierdzających istnienie krasnoludków świadczy o tym, że istnienia krasnoludków nie można wykluczyć. Po ilu takich dokumentach sami zaczynacie szukać mitycznych krasnoludków u siebie pod łóżkiem? My wytrzymaliśmy do dziesięciu ;-)
Mówiąc poważnie. Nie będziemy roztrząsać ile papieru zużyto, dla wykazania rzekomego prawa do nie mówienia nam niczego o nieruchomości, której jesteśmy właścicielami. Pomimo iz nasze prawa własności są potwierdzone w księgach wieczystych, potraktowano nas tak jakbyśmy do nieruchomości nie mieli żadnych praw. Zresztą SKO kilkakrotnie potwierdziło, ze uznaje inny stan prawny na naszej nieruchomości niż ten, który rzeczywiście istnieje (niestety nie powiedziało dlaczego tak mysli). Nie mamy więc powodów aby wątpić, ze właśnie w oparciu o ten fikcyjny stan prawny procesuje się sprawy nie bacząc na to, ze nie ma on nic wspólnego z zapisami ksiąg wieczystych, rzeczywistością ani niczym w ogóle. To znaczy z niczym o czym, nam można by powiedzieć lub pokazać,
WSA podtrzymało wszystkie zaskarżone przez nas postanowienia SKO podtrzymujące odmowę Urzędu Miasta M. dla wydania zaświadczeń potwierdzających brak praw gminy do naszej nieruchomości i nie podejmowanie przez gminę czynności w stosunku do niej w przeszłości.
W znanej nam rzeczywistości faktyczno-prawnej Urząd Miasta/Gmina nie mogła podejmować żadnych czynności w stosunku do naszej nieruchomości z tego prostego powodu, że nie ma żadnych uprawnień.
Najwyraźniej jednak zarówno SKO jak i WSA żyje w innej rzeczywistości skoro twierdzi, ze Gmina nie może o niczym zaświadczyć, ze względu na ... brak jakichkolwiek dokumentów posiadanych przez gminę. Oznacza to, ze WSA nie tylko zgodziło się z dość absurdalną interpretacją prawa zastosowana prze SKO, ale nawet nadało jej status obowiązującej wykładni wprowadzając do bazy orzeczniczej sądownictwa administracyjnego. Dając tym samym, prawo do prowadzenia postępowań w oparciu o jakiś wydumany stan prawny czy faktyczny z jednoczesnym prawem do ukrywania wszelkich informacji, które mogłyby stać się podstawą do poczynienia jawnych uzgodnień jawnych uzgodnień.
Czytając bzdury, które usankcjonowało SKO, a po nim WSA czasami zastanawiamy się czy osoba podpisana pod jedynym dokumentem jaki znamy opartym na planach nieruchomości, której nigdy nie było rzeczywiście nie jest złowrogim Wielkim Imperatorem Kosmosu. Tylko jeżeli tak, to dlaczego osoba na wniosek której ten dokument wystawiono nie potwierdza jej istnienia, za to wielokrotnie potwierdziła istnienie tej właściwej nieruchomości (a nie tej z dokumentu Wielkiego Imperatora Kosmosu) . Czyżby jedna odważna osoba we wszechświecie.....
więcej tutaj