Białe kapelusze w Ministerstwie Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej |
Białe kapelusze (white hat hacking) to ujawnianie istniejących dziur w bezpieczeństwie systemów komputerowych. Umożliwia to ich likwidację. Czy równie dziurawy jak system komputerowy może być system funkcjonowania państwa? Czy wystarczy tylko kilka błędów w procedurach, aby byle prowincjonalny "haker" mógł wykorzystywać instytucje państwowe do własnych celów? Czy w procedurach Ministerstwa istnieją takie dziury? |
Test 1.1 | Test 1.2 | Test 1.3 | Test 1.4 | Test 1.5 | Test 1.6 | Test 1.7 |
|
|
1) Opis sprawy
Co zrobiło Ministerstwo poinformowane o tym, że urzędnik nie podjął żadnych działań mając w aktach sprawy dobrze udokumentowane zagrożenie zdrowia spowodowane stanem budynku mieszkalnego? Dodajmy do tego, że gdy po doznanym uszczerbku na zdrowiu doszło do konieczności wyprowadzki z własnego domu, urzędnik zamiast szybciutko nakazy remontu wydać i w ten sposób zamknąć sprawę nakazał kosztowne ekspertyzy. Nie jest jasna ani podstawa prawna ani cel tych ekspertyz. Co jest natomiast wiadome, to to, że są one nakazane i przez urzędnika, który, (chociażby z powodu uszczerbku na zdrowiu powstałego na skutek opisanej sytuacji), ma ewidentny interes prawny w ich wyniku. Natomiast koszty ekspertyz ponosi osoba, która doznała uszczerbku na zdrowiu, od kilku lat nie może doprowadzić domu do stanu należnego i bezsilnie patrzy jak jej dobytek (z którego nie może bezpiecznie korzystać) niszczeje.
Czy funkcjonariusze państwowi maja prawo do takich działań? Na pewno nie wynika to z zapisów prawa. Dlaczego więc żadna instancja nadrzędna nie dopatrzyła się w tym naruszenia prawa i nie podjęła działań w oparciu o art 304 par 2 kpk i 231kk . Dlaczego przyzwolono na kontynuację tej absurdalnej sytuacji? Czyżby wspomniane przepisy Ministerstwo uznawało za "martwe" tworząc w ten sposób dziurę, która sprawia, że wystarczy niekompetencja (a może niewłaściwie rozumiana lojalność), aby móc wykorzystywać aparat państwowy dla powiatowo-gminnych porachunków?
więcej o "czarnej dziurze pierwszej"
Czy funkcjonariusze państwowi maja prawo do takich działań? Na pewno nie wynika to z zapisów prawa. Dlaczego więc żadna instancja nadrzędna nie dopatrzyła się w tym naruszenia prawa i nie podjęła działań w oparciu o art 304 par 2 kpk i 231kk . Dlaczego przyzwolono na kontynuację tej absurdalnej sytuacji? Czyżby wspomniane przepisy Ministerstwo uznawało za "martwe" tworząc w ten sposób dziurę, która sprawia, że wystarczy niekompetencja (a może niewłaściwie rozumiana lojalność), aby móc wykorzystywać aparat państwowy dla powiatowo-gminnych porachunków?
więcej o "czarnej dziurze pierwszej"
2) Więcej szczegółów (dla dociekliwych) i skany.
Informacja o złym stanie budynku mieszkalnego została złożona w nadzorze budowlanym i sanepidzie w momencie gdy jasne się stało, ze osoba posiadająca niewielkie udziały w budynku mieszkalnym chce poprzez nie wyrażanie zgody na przeprowadzenie remontu uniemożliwić posiadaczowi większości domu bezpieczne korzystanie z posiadanych zasobów mieszkaniowych. Sytuacja wydawała się być ewidentna. Można spekulować na temat powodów dla których ktoś kupuje po cenie "warszawskiej" lokal nie wypełniający nawet definicji lokalu mieszkalnego z przypisanymi do niego niewielkimi udziałami w budynku mieszkalnym, nie chce łożyć na jego utrzymanie, a posiadanie niewielkich udziałów w budynku próbuje wykorzystać dla wymuszenia utrzymania budynku w stanie w którym właściciel pozostałych części obiektu nie może go bezpiecznie użytkować. Jednak zdawałoby się, że właśnie po to istnieją normy i instytucje nadzoru budowlanego, by takim sytuacjom zapobiegać.
#
#
Po otrzymaniu informacji o złym stanie budynki od współwłaściciela chcącego doprowadzić dom do bezpiecznego stanu oraz Sanepidu (również powiadomionego przez tego współwłaściciela), powiatowa jednostka nadzoru budowlanego wszczęła postępowanie z urzędu. Wyznaczono datę oględzin. W dniu oględzin przedłożono wszystkie wymagane prawem przeglądy.
Takie działania nie do końca odzwierciedlały obowiązujące prawo, bowiem w takich sytuacjach posiadacz większości udziałów ma obowiązek po prostu zgłosić wolę przeprowadzenia prac gdzie trzeba i po prostu wziąść się do roboty. Podstawa do przeprowadzenia prac jest obowiązkowy przegląd techniczny obiektu. Oględziny nadzór budowlany robi i owszem ale dopiero po zakończeniu prac. Nie jest więc jasne w oparciu o co nadzór budowlany oględziny w ogóle zarządził.
W trakcie oględzin zaczęły dziać się dziwne rzeczy prawnik posiadacza niewielkich udziałów zaczął w obecności nie reagujących inspektorów nadzoru budowlanego rzucać bezpodstawne oskarżenia - skończyło sie wezwaniem ochrony i policji.
Po oględzinach powiatowa jednostka nadzoru budowlanego przesłała dwa bardzo dziwne dokumenty. Jeden z nich to było postanowienie o wstrzymaniu prowadzonych prac (pomimo iż żadne nie były prowadzone) wraz z nakazem kosztownych ekspertyz i decyzja o umożeniu postępowania w sprawie złego stanu budynku z powodu "współdziałania pomiędzy współwłaścicielami". Obydwa dokumenty były oparte na ewidentnym poświadczeniu nieprawdy i obydwa zostały uchylone, lecz nigdy nie zostały wyciągnięte należne konsekwencje w stosunku do funkcjonariusza, który je wystawił.
Na tym etapie straty były jeszcze niewielkie, a organy nadzoru zachowały się w zasadzie prawidłowo. (no może z wyjątkiem wyciagnięcia konsekwencji za poświadczanie faktów nie mających odzwierciedlenia w rzeczywistości)
#
Takie działania nie do końca odzwierciedlały obowiązujące prawo, bowiem w takich sytuacjach posiadacz większości udziałów ma obowiązek po prostu zgłosić wolę przeprowadzenia prac gdzie trzeba i po prostu wziąść się do roboty. Podstawa do przeprowadzenia prac jest obowiązkowy przegląd techniczny obiektu. Oględziny nadzór budowlany robi i owszem ale dopiero po zakończeniu prac. Nie jest więc jasne w oparciu o co nadzór budowlany oględziny w ogóle zarządził.
W trakcie oględzin zaczęły dziać się dziwne rzeczy prawnik posiadacza niewielkich udziałów zaczął w obecności nie reagujących inspektorów nadzoru budowlanego rzucać bezpodstawne oskarżenia - skończyło sie wezwaniem ochrony i policji.
Po oględzinach powiatowa jednostka nadzoru budowlanego przesłała dwa bardzo dziwne dokumenty. Jeden z nich to było postanowienie o wstrzymaniu prowadzonych prac (pomimo iż żadne nie były prowadzone) wraz z nakazem kosztownych ekspertyz i decyzja o umożeniu postępowania w sprawie złego stanu budynku z powodu "współdziałania pomiędzy współwłaścicielami". Obydwa dokumenty były oparte na ewidentnym poświadczeniu nieprawdy i obydwa zostały uchylone, lecz nigdy nie zostały wyciągnięte należne konsekwencje w stosunku do funkcjonariusza, który je wystawił.
Na tym etapie straty były jeszcze niewielkie, a organy nadzoru zachowały się w zasadzie prawidłowo. (no może z wyjątkiem wyciagnięcia konsekwencji za poświadczanie faktów nie mających odzwierciedlenia w rzeczywistości)
#
Dalej było coraz dziwniej. Co prawda postępowanie w sprawie wstrzymania nie prowadzonych (lub jak kto woli wymyślonych przez panów inspektorów) prac zostało umorzone, ale wystawione w jego trakcie (i szybko uchylone) postanowienie zaczęło żyć własnym życiem. Pomimo iż postanowienie to nigdy nie było prawomocne zostało wykorzystane przez Starostwo w decyzji wyrażającej sprzeciw wobec przeprowadzenia prac doprowadzających budynek będący przedmiotem sprawy do stanu bezpiecznego (zdarzenia te zostały opisane w teście 1.1 i 1.2). Nikomu jak się zdaje nie przeszkadzało ani to, że postanowienie było uchylone, ani to , że zawierało ono poświadczenia sprzeczne ze stanem faktycznym.
Jeszcze dziwniej zaczęło być prowadzone postępowanie w sprawie złego stanu budynku mieszkalnego. Do akt sprawy zostały dołączone wszelkie wymagane prawem ekspertyzy (oraz dobrowolnie dostarczone materiały dodatkowe). Wobec sprzeciwu wobec wykonania należnych prac wystawionego przez Starostę (patrz test 2.1) nadzór budowlany miał obowiązek wydać na podstawie złożonej dokumentacji nakazy remontu i w ten sposób próbować ograniczyć szkodę wywołaną wystawieniem przez Starostę sprzeciwu wobec wykonania prac doprowadzających budynek do stanu bezpiecznego..
Zamiast tego nadzór budowlany wydał nakazy ekspertyz, których zasadności nie sposób wykazać. Istniejące zagrożenie zdrowia było już obszernie udokumentowane w aktach sprawy. Podobnie jak zakres potrzebnych prac. Bezzasadność ekspertyz była więc oczywista. Zgodnie z obowiązującym prawem organ nie ma uprawnień do żądania dostarczenia dokumentów, które już są obecne w aktach sprawy. Wobec powyższego wydaje się, ze nakazanie dostarczenia ekspertyz, które dublowały te istniejące w aktach sprawy powinno w zasadzie zostać uznane uznać za przekroczenie uprawnień i szybko usunięte z obiegu prawnego.
Jednak tak się nie stało, a ich nakazanie stało się pretekstem do uchylenia się od wydania nakazu przeprowadzenie niezbędnych remontów na podstawie obecnej w aktach sprawy dokumentacji. Wydaje się więc, że pozbawione podstaw oświadczenie o konieczności ekspertyz stało się podstawą dla podjęcia kolejnych działań.
Zresztą od początku było łatwo przewidzieć, że ekspertyzy nie będą mogły być dostarczone wobec braku kooperacji ze strony posiadacza niewielkich udziałów. Posiadacz mniejszościowych udziałów nawet nie ukrywał, że nie czuje się zobowiązany do kooperacji przy wykonaniu ekspertyz bo ..... nie chce remontów.
W międzyczasie zły stan budynku mieszkalnego spowodował uszczerbek na zdrowiu i wymusił zaprzestanie wykorzystywania posiadanych zasobów mieszkaniowych. Nie wpłynęło to bynajmniej na zmianę postawy powiatowego nadzoru budowlanego, który po prostu wydał nakaz egzekucji pieniędzy na przeprowadzenie nakazanych ekspertyz. Pieniądze te zostały ściągnięte. Nikomu najwyraźniej nie przeszkadzało to, że nakaz egzekucji został wydany przez funkcjonariusza, która posiadając informacje o złym stanie budynku uchylił się od podjęcia działań do których był zobowiązany i na skutek tego doszło do uszczerbku na zdrowiu i konieczności wyprowadzki. W zaistniałej sytuacji rzeczony funkcjonariusz ma interes w wykazaniu, że budynek nie stanowi (wbrew dokumentacji zawartej w aktach sprawy) zagrożenia dla zdrowia i jego stan nie był przyczyna zaistniałego uszczerbku na zdrowiu.
#
Jeszcze dziwniej zaczęło być prowadzone postępowanie w sprawie złego stanu budynku mieszkalnego. Do akt sprawy zostały dołączone wszelkie wymagane prawem ekspertyzy (oraz dobrowolnie dostarczone materiały dodatkowe). Wobec sprzeciwu wobec wykonania należnych prac wystawionego przez Starostę (patrz test 2.1) nadzór budowlany miał obowiązek wydać na podstawie złożonej dokumentacji nakazy remontu i w ten sposób próbować ograniczyć szkodę wywołaną wystawieniem przez Starostę sprzeciwu wobec wykonania prac doprowadzających budynek do stanu bezpiecznego..
Zamiast tego nadzór budowlany wydał nakazy ekspertyz, których zasadności nie sposób wykazać. Istniejące zagrożenie zdrowia było już obszernie udokumentowane w aktach sprawy. Podobnie jak zakres potrzebnych prac. Bezzasadność ekspertyz była więc oczywista. Zgodnie z obowiązującym prawem organ nie ma uprawnień do żądania dostarczenia dokumentów, które już są obecne w aktach sprawy. Wobec powyższego wydaje się, ze nakazanie dostarczenia ekspertyz, które dublowały te istniejące w aktach sprawy powinno w zasadzie zostać uznane uznać za przekroczenie uprawnień i szybko usunięte z obiegu prawnego.
Jednak tak się nie stało, a ich nakazanie stało się pretekstem do uchylenia się od wydania nakazu przeprowadzenie niezbędnych remontów na podstawie obecnej w aktach sprawy dokumentacji. Wydaje się więc, że pozbawione podstaw oświadczenie o konieczności ekspertyz stało się podstawą dla podjęcia kolejnych działań.
Zresztą od początku było łatwo przewidzieć, że ekspertyzy nie będą mogły być dostarczone wobec braku kooperacji ze strony posiadacza niewielkich udziałów. Posiadacz mniejszościowych udziałów nawet nie ukrywał, że nie czuje się zobowiązany do kooperacji przy wykonaniu ekspertyz bo ..... nie chce remontów.
W międzyczasie zły stan budynku mieszkalnego spowodował uszczerbek na zdrowiu i wymusił zaprzestanie wykorzystywania posiadanych zasobów mieszkaniowych. Nie wpłynęło to bynajmniej na zmianę postawy powiatowego nadzoru budowlanego, który po prostu wydał nakaz egzekucji pieniędzy na przeprowadzenie nakazanych ekspertyz. Pieniądze te zostały ściągnięte. Nikomu najwyraźniej nie przeszkadzało to, że nakaz egzekucji został wydany przez funkcjonariusza, która posiadając informacje o złym stanie budynku uchylił się od podjęcia działań do których był zobowiązany i na skutek tego doszło do uszczerbku na zdrowiu i konieczności wyprowadzki. W zaistniałej sytuacji rzeczony funkcjonariusz ma interes w wykazaniu, że budynek nie stanowi (wbrew dokumentacji zawartej w aktach sprawy) zagrożenia dla zdrowia i jego stan nie był przyczyna zaistniałego uszczerbku na zdrowiu.
#
O całej sytuacji sytuacji jednostki nadrzędne były informowane regularnie. Konsekwentnie uchylały się od usunięcia nieprawidłowości w działaniach powiatowych struktur nadzoru budowlanego przedstawiając zadziwiające interpretacje prawne, z których wynikało, że nie dopatrują się nieprawidłowości w działaniach powiatowego nadzoru budowlanego i jednostek go nadzorujących. Z przeprowadzonej korespondencji wynika, że nadzór budowlany ma prawo do działań sprzecznych z prawem budowlanym (współdziałanie z posiadaczem niewielkich udziałów w budynku mieszkalnym przy wymuszaniu utrzymywania go w stanie uniemożliwiającym jego bezpieczne użytkowanie) kodeksem karnym i Konstytucją, pomimo że nie mogą one w żaden sposób wynikać z posiadanych uprawnień. Przepisy art 304 kpk 231kk najwyraźniej w rozumieniu GUNB i Ministerstwa nie obowiązują.
#
#
Właściwie nieobowiązywanie art 304 kpk par2 i 231 kk w obrębie GUNB i Ministerstwa jest już dobrze udokumentowane. Z dużego wolumenu korespondencji wynika, że funkcjonariusze nadzoru budowlanego nie naruszają prawa nawet jeżeli podejmują działania w żaden sposób nie wynikające z ich uprawnień. jednak w związku z ostatnimi zmianami w Ministerstwie dajmy nowej minister szanse i ustalmy czy w zakresie nie obowiązywania przepisów polskiego prawa podtrzymuje stanowisko poprzedników.
1) Opis sprawy
Co zrobiło Ministerstwo poinformowane o tym, że urzędnik uparł się, żeby "nie widzieć" zagrażającej zdrowiu i życiu niesprawnej instalacji elektrycznej? Sprawa była dobrze udokumentowana i wiedziały o tym wszystkie instancje nadzoru budowlanego. Jednak nikt nie dopatrzył się w tym naruszenia prawa. Jest to co najmniej dziwne, bo celem istnienia wszystkich instancji nadzoru budowlanego jest zapewnienie bezpiecznego stanu obiektów budowlanych. Czy doszło do niedopełnienia obowiązków? W każdym razie nikt się najwyraźniej tego nie dopatrzył. No cóż taka tolerancja sprawia, że wystarczy nabyć niewielki udział w domu w nie najlepszym stanie, aby móc skutecznie uniemożliwić jego wykorzystywanie pozostałym współwłaścicielom. Oczywiście gdy ma się "życzliwość" funkcjonariuszy powiatowego szczebla. Teoretycznie daje to spore możliwości bezprawnego wykorzystywania aparatu państwowego. Czy jest to kolejny dowód istnienia czarnej dziury pierwszej spowodowanej "uśmierceniem" art 304 par 2 kpk i 231 kk? Wygląda na to, że umożliwiałoby to wykorzystanie aparatu państwowego dla celów niezgodnych z jego przeznaczeniem.
więcej o "czarnej dziurze pierwszej"
więcej o "czarnej dziurze pierwszej"
2) Więcej szczegółów (dla dociekliwych) i skany.
W aktach sprawy znajdowały się dokumenty poświadczające o istnieniu zagrożenia zdrowia i życie spowodowanego niewłaściwym stanem instalacji elektrycznej. Dokumentów tych nikt nie kwestionował, zostały bowiem przedstawione przez eksperta przyprowadzonego przez posiadacza niewielkich udziałów i dotyczyły instalacji przechodzącej przez piwnice stanowiąca jego własność. Posiadacz większości udziałów w pełni się z oceną eksperta zgadza. Jednak pomimo iż instalacja jest w części wspólna lub należy do niego - jedyną rzeczą, którą mógł zrobić to odciąć dopływ energii do tej części instalacji która odchodziła od jego liczników, nie może bowiem wykonywać żadnych prac w pomieszczeniu, które nie jest jego własnością i nie zostało mu oficjalnie udostępnione. Toteż reszta cały czas reszta instalacji była pod napięciem i stanowiła zagrożenie pożarem. O sytuacji wiedział powiatowy nadzór budowlany, jednak uchylił się od podjęcia należnych działań.
#
Po roku w czasie kolejnych oględzin okazało się, ze pozostała część instalacji jest ciągle pod napięciem. Udało się wymusić odcięcie prądu od kolejnej części instalacji Jednak do chwili obecnej nie został wydany nakaz uporządkowania instalacji elektrycznej, a ponieważ stary rozdzielnik znajduje się w piwnicy należącej do posiadacza mniejszościowych udziałów w częściach wspólnych, a zarazem wyłącznego właściciela części pomieszczeń - chcący doprowadzić budynek do stanu należnego posiadacz większości udziałów - może się co najwyżej modlić.....
#
O sprawie poinformowano instancje nadrzędne. Jednak nie dopatrzono się nieprawidłowości w działaniu powiatowej jednostki nadzoru budowlanego. Najwyraźniej kooperacja z posiadaczem niewielkich udziałów w budynku przy uniemożliwianiu doprowadzenia obiektu do stanu bezpiecznego jest w pełni akceptowalnym działaniem w rozumieniu GUNB i ministerstwa, pomimo iż nie wynika w żaden sposób z uprawnień nadzoru budowlanego. Najwyraźniej art 304 kpk i 231 kk są w rozumieniu tych instytucji przepisami martwymi.
Skany korespondenci
#
W zasadzie stanowisko GUNB i Ministerstwa w zakresie prawa do nie podejmowania działań do których funkcjonariusze są zobowiązani jest już dobrze udokumentowane. Nikt z instancji nadrzędnych nie dopatrzył się niedopełnienia obowiązków w działaniach powiatowego nadzoru budowlanego, ani w uchyleniu się od interwencji przez jednostkę bezpośrednio go nadzorującą.
jednak w związku z ostatnimi zmianami dajmy szanse nowej minister.
#
Po roku w czasie kolejnych oględzin okazało się, ze pozostała część instalacji jest ciągle pod napięciem. Udało się wymusić odcięcie prądu od kolejnej części instalacji Jednak do chwili obecnej nie został wydany nakaz uporządkowania instalacji elektrycznej, a ponieważ stary rozdzielnik znajduje się w piwnicy należącej do posiadacza mniejszościowych udziałów w częściach wspólnych, a zarazem wyłącznego właściciela części pomieszczeń - chcący doprowadzić budynek do stanu należnego posiadacz większości udziałów - może się co najwyżej modlić.....
#
O sprawie poinformowano instancje nadrzędne. Jednak nie dopatrzono się nieprawidłowości w działaniu powiatowej jednostki nadzoru budowlanego. Najwyraźniej kooperacja z posiadaczem niewielkich udziałów w budynku przy uniemożliwianiu doprowadzenia obiektu do stanu bezpiecznego jest w pełni akceptowalnym działaniem w rozumieniu GUNB i ministerstwa, pomimo iż nie wynika w żaden sposób z uprawnień nadzoru budowlanego. Najwyraźniej art 304 kpk i 231 kk są w rozumieniu tych instytucji przepisami martwymi.
Skany korespondenci
#
W zasadzie stanowisko GUNB i Ministerstwa w zakresie prawa do nie podejmowania działań do których funkcjonariusze są zobowiązani jest już dobrze udokumentowane. Nikt z instancji nadrzędnych nie dopatrzył się niedopełnienia obowiązków w działaniach powiatowego nadzoru budowlanego, ani w uchyleniu się od interwencji przez jednostkę bezpośrednio go nadzorującą.
jednak w związku z ostatnimi zmianami dajmy szanse nowej minister.
1) Opis sprawy
Co zrobiło Ministerstwo poinformowane o tym, że urzędnik wydał pozwolenie na budowę sprzeczne z prawem? Przez szereg lat nie zrobiło nic. Mimo iż poświadczenie o rzekomej zgodności obiektu z Miejscowym Planem Zagospodarowania Przestrzennego na podstawie którego wydano pozwolenie na budowę jest ewidentnie nieprawdziwe i wydanie przez organ nieuprawniony do wydawania takich interpretacji, nikt nie uznał za stosowne usunąć tego dokumentu z obiegu prawnego i w ten sposób zakończyć sprawę, która ciągnie się już od ponad 5 lat. Zamiast tego zaczęły się pojawiać kolejne dokumenty poświadczające stan sprzeczny z faktycznym doprowadzając do trudnego do uwierzenia absurdu. Należy zwrócić uwagę, że w świetle zapisów polskiego prawa zarówno wystawianie dokumentów poświadczających stan sprzeczny z rzeczywistym jak i posługiwanie się nimi jest definiowane jako naruszenie prawa, a konkretnie zapisów 271/273 kodeksu karnego. Czyżby przepisy te były uznawane przez Ministerstwo za przepisy "martwe"? Czyżby w rozumieniu Ministerstwa raz poświadczona rzecz w dokumencie z urzędową pieczątką stawała się stanem obowiązującym bez względu na to jaki jest stan faktyczny. Czy Ministerstwo jest świadome, że w ten sposób zmienia się aparat państwowy w jedno wielkie narzędzie przymuszające obywatela, aby pogodził się ze stratami jakich na skutek poświadczenia stanu sprzecznego ze stanem faktycznym doznał. Wygląda na to, że nie respektowanie art 271/273 kk sprawia, że wystarczy tylko skłonić funkcjonariusza państwowego do wystawienia dokumentu poświadczającego nieprawdę, aby "zhakować" aparat państwowy i użyć go do własnych, niekoniecznie zgodnych z prawem celów.
więcej o "czarnej dziurze drugiej"
więcej o "czarnej dziurze drugiej"
2) Więcej szczegółów (dla dociekliwych) i skany.
Całość sprawy została opisana szczegółowo w tescie 2.1
Oczywiście o fakcie podejmowania przez wojewodę i starostę (który w tym wypadku działał w funkcji administracji architektoniczno-budowlanej - podległej także GUNB) informowaliśmy również GUNB i Ministerstwo Infrastruktury (później przekształcone w Ministerstwo Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej).
Jednak zarówno GUNB jak i Ministerstwo konsekwentnie poświadczali, że nie widzą powodu do interwencji czyli nie dopatrzyli się naruszenia prawa w zakresie jaki w rozumieniu tych instytucji obowiązuje. Wskazuje to na uznawanie przez GUNB i ministerstwo za "martwe" takich przepisów jak 231, 271, 273 kk i 304 kpk
#
Oczywiście o fakcie podejmowania przez wojewodę i starostę (który w tym wypadku działał w funkcji administracji architektoniczno-budowlanej - podległej także GUNB) informowaliśmy również GUNB i Ministerstwo Infrastruktury (później przekształcone w Ministerstwo Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej).
Jednak zarówno GUNB jak i Ministerstwo konsekwentnie poświadczali, że nie widzą powodu do interwencji czyli nie dopatrzyli się naruszenia prawa w zakresie jaki w rozumieniu tych instytucji obowiązuje. Wskazuje to na uznawanie przez GUNB i ministerstwo za "martwe" takich przepisów jak 231, 271, 273 kk i 304 kpk
#
Sprawę właściwie można byłoby uznać za należycie udokumentowaną, jednak w związku z ostatnimi zmianami w Ministerstwie ustalmy czy coś w tej kwestii się jednak zmieniło.
1) Opis sprawy
Co zrobiło Ministerstwo poinformowane o tym, że pewien rzeczoznawca budowlany wystawił ewidentnie wadliwą ekspertyzę? Teoretycznie powinno ja usunąć z obiegu prawnego w oparciu o art 271/273 kk. Jednak jak się okazało ekspertyza poświadczająca, że wyceniony na 3000 (trzy tysiące) złotych remont 78 metrowego budynku drewnianego nie ma uzasadnienia ekonomicznego i w związku z tym rekomendowana jest rozbiórka - jest nieusuwalna. A Ministerstwo jest jedną z instytucji, które najwyraźniej nie ma problemu z utrzymywaniem jej w obiegu prawnym Nie wierzymy, aby ktokolwiek w dobrej wierze mógł twierdzić, że wartość odtworzeniowa 78 metrowego budynku drewnianego wynosi około 3000 zł (trzy tysiące złotych). Jednak ekspertyza poświadczająca te fakty jest respektowana i w oparciu o nią podejmowane były już działania. Czy oznacza to, że wspomniane przepisy mające zapewnić wiarygodność dokumentów (także ekspertyz) są "martwe" m. in w opinii Ministerstwa? Jeżeli tak to mamy udokumentowane istnienie kolejnej czarnej dziury (drugiej). Wystarczy tylko na poziomie powiatu skłonić biegłego wystawienie absurdalnej ekspertyzy, a zmuszeniem obywatela do uwierzenia, ze nic z tym zrobić nie może (a tym samym musi zaabsorbować straty nią spowodowane) już się zajmie aparat państwowy niezdolny do usunięcia nawet najbardziej ewidentnych bzdur z dokumentacji. Czy dziura ta jest już wykorzystywana do "zhakowania" aparatu państwowego i użycia go do sprzecznych z prawem celów?
więcej o "czarnej dziurze drugiej"
więcej o "czarnej dziurze drugiej"
2) Więcej szczegółów (dla dociekliwych) i skany.
Ekspertyza została nakazana przez Sąd. Powód jej nakazania i sposób w jaki zostało nakazane uzupełnienie jest opisany w teście......
Niezależnie jednak kto, dlaczego i jak nakazał sporządzenie ekspertyzy w obiegu prawnym nie powinien być utrzymywany bełkot z którego wynika, że wartość odtworzeniowa ok78 m2 budynku drewnianego oscyluje wokół 3000 zł (trzech tysięcy złotych). O innych "kalkulacjach" zawartych w ekspertyzie szkoda pisać, bo są na podobnym poziomie merytorycznym.
#
Niezależnie jednak kto, dlaczego i jak nakazał sporządzenie ekspertyzy w obiegu prawnym nie powinien być utrzymywany bełkot z którego wynika, że wartość odtworzeniowa ok78 m2 budynku drewnianego oscyluje wokół 3000 zł (trzech tysięcy złotych). O innych "kalkulacjach" zawartych w ekspertyzie szkoda pisać, bo są na podobnym poziomie merytorycznym.
#
Tym niemniej podjęcia przewidzianych prawem czynności mających na celu usunięcie rzeczonej ekspertyzy odmówił nie tylko PINB ale również GUNB i Ministerstwo. Poświadczono w ten sposób nie tylko o niezdolności utrzymania wiarygodności ekspertyz będących w obiegu prawnym, ale również o nie respektowaniu zapisów polskiego prawa w zakresie artykułu gwarantującego wiarygodność dokumentów czyli 271 kk (i oczywiście 304 kpk).
|
|
Odmowa usunięcia rzeczonej ekspertyzy z obiegu prawnego wskazuje na nie respektowanie art 271 kk przez GUNB i Ministerstwo. Sprawdzenia wymaga czy mamy do czynienia z niekompetencja pojedynczych funkcjonariuszy państwowych czy też z systemową nieprawidłowością w funkcjonowaniu GUNB i Ministerstwa i utrata wiarygodności przez wszelkie dokumenty podpisywane przez biegłych ekspertów budowlanych.
1) Opis sprawy
Czy funkcjonariusz państwowy może poświadczyć fakt sprzeczny z materiałem dowodowym zawartym w aktach sprawy. Czy funkcjonariusz jest zobowiązany do wykazania prawdziwości swoich poświadczeń? Czy po poświadczeniu faktu sprzecznego z aktami sprawy funkcjonariusz państwowy może w oparciu o to poświadczenie wydać decyzję? Prawo do takiego działania nadzoru budowlanego na szczeblu powiatowym i wojewódzkim potwierdził już Główny Urząd Nadzoru Budowlanego. O sprawie zostało poinformowane Ministerstwo i do tej pory nie podjęło żadnych kroków. Sprawa dotyczy samowoli budowlanej, której istnienie powoduje zaburzenie funkcji budynku i jego przyspieszona dewastację. Poświadczenie urzędnika o tym, że prace są legalne uniemożliwia naprawienie szkód i zapobieżenie dalszym stratom. Teoretycznie takie postępowanie jest uniemożliwiane przez zapisy prawa karnego (art 271/273), ale najwyraźniej nie są one respektowane. Trzeba więc powtórzyć zadane już wcześniej pytania; Czy wspomniane przepisy są przepisami uznawanymi przez Ministerstwo za przepisy "martwe"? Czyżby w rozumieniu Ministerstwa raz poświadczona rzecz w dokumencie z urzędową pieczątką stawała się stanem obowiązującym bez względu na to jaki jest stan faktyczny. Czy Ministerstwo jest świadome, że w ten sposób zmienia się aparat państwowy w jedno wielkie narzędzie przymuszające obywatela, aby pogodził się ze stratami jakich na skutek tych działań doznał. Wygląda na to, że nie respektowanie art 271/273 kk sprawia, że wystarczy tylko skłonić funkcjonariusza państwowego do wystawienia dokumentu poświadczającego nieprawdę, aby zhakować aparat państwowy i użyć go do własnych, niekoniecznie zgodnych z prawem celów.
więcej o "czarnej dziurze drugiej"
więcej o "czarnej dziurze drugiej"
2) Więcej szczegółów (dla dociekliwych) i skany.
Informacja o samowoli budowlanej w wyniku której powstał pewien lokal (nazwijmy go lokalem nr 3) została złożona w nadzorze budowlanym wraz z szeregiem dokumentów poświadczających o tym, ze ten dziwny twór nie wypełniający nawet definicji lokalu i zaburzający funkcje budynku powstał nielegalnie. Była to kolejna próba doprowadzenia budynku do należnego stanu.
Normalna procedurą byłoby zażądanie od właściciela rzeczonego lokalu dokumentów poświadczających o legalności prac prowadzących do jego powstania. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Z niewyjaśnionych do chwili obecnej (grudzień 2013) przyczyn szukaniem dowodu legalności zajął się nadzór budowlany niejako "z urzędu". Z czego to wynikało? Na pewno nie z jego ustawowych uprawnień. Nie ma bowiem przepisu, który pozwala wykorzystywać nadzór budowlany da wykazania legalności prywatnej nieruchomości. Ten obowiązek spoczywa na właścicielu.
Tym niemniej niejako "z urzędu". dokonano oględzin nieruchomości i przesłuchano poprzednich właścicieli (lub raczej części poprzednich właścicieli), ale nie zażądano od aktualnego właściciela nawet przedłożenia dokumentacji w sprawie rzeczonego lokalu, który jakby nie patrzeć został wyodrębniony całkiem niedawno (i w raczej tajemniczy sposób). Sprawiało to trochę wrażenie jakby obecny właściciel był pod jakaś ochroną.....
W końcu wystawiono decyzje (?) w której potwierdzano legalny charakter nieruchomości, pomimo iż w aktach sprawy nie było ani kawałka dokumentu na którym to twierdzenie można było oprzeć. Podobno lokal powstał w wyniku poszerzenia (jak rozumiemy nielegalnego) prac wykonanych w 1993 roku. Tylko, że tego domniemania nie potwierdzają ani dokumenty z 1993 roku ani wystawione później. Wygląda więc jakby to poświadczenie było nieprawdziwe.
#
Normalna procedurą byłoby zażądanie od właściciela rzeczonego lokalu dokumentów poświadczających o legalności prac prowadzących do jego powstania. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Z niewyjaśnionych do chwili obecnej (grudzień 2013) przyczyn szukaniem dowodu legalności zajął się nadzór budowlany niejako "z urzędu". Z czego to wynikało? Na pewno nie z jego ustawowych uprawnień. Nie ma bowiem przepisu, który pozwala wykorzystywać nadzór budowlany da wykazania legalności prywatnej nieruchomości. Ten obowiązek spoczywa na właścicielu.
Tym niemniej niejako "z urzędu". dokonano oględzin nieruchomości i przesłuchano poprzednich właścicieli (lub raczej części poprzednich właścicieli), ale nie zażądano od aktualnego właściciela nawet przedłożenia dokumentacji w sprawie rzeczonego lokalu, który jakby nie patrzeć został wyodrębniony całkiem niedawno (i w raczej tajemniczy sposób). Sprawiało to trochę wrażenie jakby obecny właściciel był pod jakaś ochroną.....
W końcu wystawiono decyzje (?) w której potwierdzano legalny charakter nieruchomości, pomimo iż w aktach sprawy nie było ani kawałka dokumentu na którym to twierdzenie można było oprzeć. Podobno lokal powstał w wyniku poszerzenia (jak rozumiemy nielegalnego) prac wykonanych w 1993 roku. Tylko, że tego domniemania nie potwierdzają ani dokumenty z 1993 roku ani wystawione później. Wygląda więc jakby to poświadczenie było nieprawdziwe.
#
W odwołaniu od tej dziwnej decyzji wykazaliśmy, że nie przedłożono ani kawałka dokumentu potwierdzającego dziwne oświadczenie powiatowego nadzoru budowlanego o tym, ze lokal powstał w wyniku rozszerzenia prac w 1993 roku. Wszelkie dokumenty wystawione w tym czasie (jak również późniejsze) wskazywały, ze w tym czasie lokal nie istniał. Wszystkie znane dokumenty wskazywały na to, że po prostu poświadczono nieprawdę. Jednak najwyraźniej jednostki nadrzędne nie miały z tym najmniejszego problemu podtrzymując decyzję. Czyżby wydawanie decyzji opartej na poświadczeniu, którego prawdziwości nie można udowodnić było standardowym i w pełni akceptowanym działaniem w obrębie tej instytucji państwowej?
#
#
Sprawa miała dalszy ciąg. Ponieważ złożono informacje o istnieniu nielegalnych przyłączy prowadzących do lokalu nr 3 będącego przedmiotem sprawy. Sprawa była ewidentna i dobrze udokumentowana
Powiatowy nadzór budowlany po prostu zmienił przedmiot postępowania na przyłącza prowadzące do budynku i umorzył sprawę.
#
Powiatowy nadzór budowlany po prostu zmienił przedmiot postępowania na przyłącza prowadzące do budynku i umorzył sprawę.
#
Jednostka nadrzędna ci prawda decyzje uchyliła, ale nie wyciągnięto żadnych konsekwencji prawnych wobec ewidentnego przekroczenia uprawnień jakim niewątpliwie była samowolna zmiana przedmiotu postępowania.
#
#
Zbadania wymaga czy opisana powyżej sprawa może być uważana za przejaw systemowego nie respektowania art 231/271/273 kk i 304 kpk.
1) Czy nie usunięcie w oparciu o prawo karne decyzji opartej na poświadczeniu sprzecznym z zawartą w aktach sprawy dokumentacja było błędem pojedynczego urzędnika czy wynikała z uznania przepisów gwarantujących wiarygodność dokumentów za martwe.
2) Czy wykorzystanie nadzoru budowlanego do prowadzenia działań, do których jest zobowiązany właściciel prywatnej nieruchomości jest wyrazem niezrozumienia przepisów przez pojedynczych urzędników czy też czy tez przejawem ignorowania przepisów gwarantujących prawidłowość działania instytucji państwowych art 304 kpk i 231 kk
3) czy zmiana przedmiotu postępowania jest wyrazem niekompetencji pojedynczego urzędnika czy tez przejawem ignorowania przepisów gwarantujących prawidłowość działania instytucji państwowych art 304 kpk i 231 kk
1) Opis sprawy
Czy Ministerstwo respektuje zapisy ksiąg wieczystych i dogmat o ich wiarygodności? No cóż na razie wiemy tylko tyle, ze wystarczył jakiś świstek, rzekomo o prowadzeniu jakiegoś postępowania, aby bez informowania nas o jego istnieniu postępować tak jakby księgi wieczyste miały wartość makulatury. Nikogo nie zastanowiło nawet, że o rzekomym postępowaniu wyjaśniającym w sprawie wątpliwości co do praw własności nic nie wiemy. Co więcej zorientowawszy się co się dzieje dostarczyliśmy nie tylko numery ksiąg wieczystych, ale również obszerne materiały dowodowe wskazujące, że kwestionowanie naszych praw własności ujawnionych w nich mogłoby się odbyć tylko na drodze ewidentnie przestępczej. Oczywiście jeżeli księgi wieczyste prowadzone konsystentnie od lat 20-tych XX wieku maja jakakolwiek wartość. Najwyraźniej jednak według ministerstwa nie mają. Czy jest przejawem istnienia czarnej dziury czwartej czyli nie respektowania dogmatu o wiarygodności zapisów ksiąg wieczystych przez aparat państwowy? Czy jest możliwe, aby byle świstek wystawiony (jak podejrzewamy) przez instytucje państwowa podważał te zapisy. Jeżeli tak to prawa własności nie są chronione. Wskazywałoby to jednak, że aby zabrać cudzą własność wystarczy po prostu byle urzędowa pieczątka.
2) Więcej szczegółów (dla dociekliwych) i skany.
Na wczesnym etapie postępowania budynek będący przedmiotem sprawy został określony przez nadzór budowlany jako budynek jednorodzinny. było to w rażącej sprzeczności z zapisami ksiąg wieczystych, według których są w nim trzy lokale mieszkalne - czyli według obowiązujących definicji jest budynkiem wielorodzinnym. Dla budynków wielorodzinnych i jednorodzinnych zastosowanie mają inne przepisy. Sprawę usiłowano wyjaśnić w powiatowej jednostce nadzoru budowlanego, jednak tam odmówiono wyjaśnienia sprawy argumentując to tym, ze osoba występująca o wyjaśnienie ....... nie zna prawa.
#
#
|
Podobne zdarzenie miało miejsce u Wojewody, który ustalił strony sprawy w sposób sprzeczny w zapisami ksiąg wieczystych (opisane w tescie 2..). Chodziło o tą sama nieruchomość.
Jednostki nadrzędne (w tym GUNB i Ministerstwo) konsekwentnie nie dopatrywały się w takim postępowaniu niczego nagannego pomimo podjętych wielokrotnie prób wyjaśnienia powodów tak zdumiewającego zachowania. Czyżby w ich rozumieniu księgi wieczyste były niewiarygodne.
Poniżej przykład korespondencji w tej sprawie.
Jednostki nadrzędne (w tym GUNB i Ministerstwo) konsekwentnie nie dopatrywały się w takim postępowaniu niczego nagannego pomimo podjętych wielokrotnie prób wyjaśnienia powodów tak zdumiewającego zachowania. Czyżby w ich rozumieniu księgi wieczyste były niewiarygodne.
Poniżej przykład korespondencji w tej sprawie.
|
|
Ministerstwo w końcu istotnie przyznało, ze ma informacje o "niepewnym stanie własnościowym" i "postępowaniu w prokuraturze". Problem polega na tym, że nie tylko o istnieniu "niepewnego stanu własnościowego" i prowadzeniu "postępowania w prokuraturze" nie wiedzą osoby zainteresowane czyli współwłaściciele nieruchomości, ale co bardziej istotne w księgach wieczystych nie ma wpisanego żadnego ostrzeżenia w tym zakresie. Dlaczego więc Ministerstwo twierdzi, że "....musi opierać się na zgromadzonych dowodach, a przede wszystkim na treści ksiąg wieczystych, objętych domniemaniem prawdziwości zawartych w nich danych... " a zarazem konsekwentnie nie dopatruje się nieprawidłowości w ustalaniu stanu prawnego nieruchomości nie w oparciu o zapisy ksiąg wieczystych tylko o informacje, które nawet nie mają odzwierciedlenia w aktach spraw (wobec czego strony sprawy nie mogą się nawet ustosunkować do ich wiarygodności). Czyżby w rozumieniu Ministerstwa dogmat o wiarygodności ksiąg wieczystych mógł być stosowany tylko opcjonalnie w zależności od autorytarnej decyzji urzędnika?
|
|
1) Opis sprawy
Czy wystarczy nieudokumentowane niczym poświadczenie, że obiekt znajduje się w odległości kilkudziesięciu metrów od granicy nieruchomości, aby móc wykluczyć sąsiada jako stronę sprawy w kwestii legalności tego obiektu i w ten sposób pozbawić go możliwości obrony swojego interesu prawnego? Na pewno nie wynika to w żaden sposób z obowiązujących przepisów, które nakazują uwzględnić jako stronę wszystkie podmioty na których własność obiekt będący przedmiotem sprawy oddziaływuje. Czyżby nieudokumentowane poświadczenie w temacie jak się zdaje nie do końca mającym znaczenie dla sprawy mogło być podstawa dla podjęcia decyzji (?) mające konsekwencje prawne? Do chwili obecnej takie działanie nie spowodowało wykonania art 304 kpk i 231 k. czyżby było to kolejnym dowodem, ze te przepisy nie są respektowane w obrębie struktur państwowych.
2) Więcej szczegółów (dla dociekliwych) i skany.
Przy ustalaniu czy obiekt budowlany jest samowolą budowlaną usunięto jako stronę sprawy współwłaściciela sąsiadującej nieruchomości. Pomimo iż obiekt będący przedmiotem sprawy ma być rozbudowywany ok 10 m od granicy z jego nieruchomością. Wystarczyło tylko poświadczenie, ze obiekt znajduje się kilkadziesiąt metrów od sąsiadującej nieruchomości.
Teoretycznie ta informacja nie powinna mieć żadnego znaczenia. po pierwsze dlatego, że kilkadziesiąt metrów to określenie nieprecyzyjne, a ponadto warunkiem wykluczenia jako strony sprawy jest wykazanie, że obiekt będący przedmiotem sprawy nie ma wpływu na nieruchomość danej osoby.
W tym przypadku obiekt, którego legalność rozpatrywano był ewidentnie sprzeczny z ograniczeniami zarówno obowiązującego Miejscowego Planu Zagospodarowania Przestrzennego jak i z ograniczeniami obowiązującymi poprzednio. Toteż jego negatywne oddziaływanie na okolicę, chociażby z tego powodu, znacznie przekracza granice sąsiadujących nieruchomości.
Jednak najwyraźniej niepotwierdzone żadnym dokumentem poświadczenie o tym, że obiekt będący przedmiotem sprawy znajduje się kilkadziesiąt metrów (co wcale nie jest takie oczywiste) od sąsiadującej nieruchomości wystarczyło do podjęcia decyzji uniemożliwiającej współwłaścicielowi obronę własnego interesu prawnego na drodze administracyjnej. Czy było to w zakresie uprawnień funkcjonariusza państwowego? Podstawy prawnej dla tak arbitralnych zachowań w prawodawstwie polskim nie znaleziono.
#
Teoretycznie ta informacja nie powinna mieć żadnego znaczenia. po pierwsze dlatego, że kilkadziesiąt metrów to określenie nieprecyzyjne, a ponadto warunkiem wykluczenia jako strony sprawy jest wykazanie, że obiekt będący przedmiotem sprawy nie ma wpływu na nieruchomość danej osoby.
W tym przypadku obiekt, którego legalność rozpatrywano był ewidentnie sprzeczny z ograniczeniami zarówno obowiązującego Miejscowego Planu Zagospodarowania Przestrzennego jak i z ograniczeniami obowiązującymi poprzednio. Toteż jego negatywne oddziaływanie na okolicę, chociażby z tego powodu, znacznie przekracza granice sąsiadujących nieruchomości.
Jednak najwyraźniej niepotwierdzone żadnym dokumentem poświadczenie o tym, że obiekt będący przedmiotem sprawy znajduje się kilkadziesiąt metrów (co wcale nie jest takie oczywiste) od sąsiadującej nieruchomości wystarczyło do podjęcia decyzji uniemożliwiającej współwłaścicielowi obronę własnego interesu prawnego na drodze administracyjnej. Czy było to w zakresie uprawnień funkcjonariusza państwowego? Podstawy prawnej dla tak arbitralnych zachowań w prawodawstwie polskim nie znaleziono.
#
Instancja nadrzędna podtrzymała decyzje w tej sprawie, pomimo iż uniemożliwianie uczestnictwa w procesie administracyjnym osobom mającym interes prawny (a za takie należy uznać osoby na których nieruchomości oddziaływuje obiekt budowlany) nie leży w zakresie uprawnień funkcjonariuszy nadzoru budowlanego. Nie maja oni bowiem umocowania do ograniczania praw obywateli wynikających z zapisów obowiązujących ustaw.
#
#
Zbadania wymaga czy opisany przypadek jest wyrazem niekompetencji pojedynczych funkcjonariuszy czy tez wyrazem systemowego ignorowania zapisów gwarantujących prawidłowość funcjonowania instytucji państwowych.
Kapituła Wielkiego Kalesona i.... |