Przygody w Polsce B. |
O tym jak wielkomiejskie Ćwoki przeniosły się na prowincję, naraziły się lokalnym układom i co z tego wynikło. |
|
|
Epilog - Dyktatura głupców? |

Przez kilka miesięcy milczeliśmy. Sprawy zaczęły iść w tak absurdalnym kierunku, że konieczne się stało chwilowe oderwanie od tematu, by móc do niego powrócić i spojrzeć na sprawy "świeżym okiem".
Po zażyciu odrobiny odpoczynku zaczęliśmy porządkować materiały i jeszcze raz je analizować. Z materiałów wydobywa się trochę nieprawdopodobne, ale jednak logiczne rozwiązanie zagadki, która nas dręczyła od kilku lat czyli ustalenie o co w tym szaleństwie, które zafundowały nam instytucje państwowe naprawdę chodzi.
Zaraz jednak pojawiły się wątpliwości, czy należy o tym pisać. Księgi wieczyste są bardzo newralgiczną sprawą i publiczne opowiadanie o tym, że mogą być przedmiotem działalności przestępczej wydawało nam się trochę...... nieodpowiedzialne. Jednak kolejne zdarzenia pokazały, że wobec całkowitej niefrasobliwości szeregu organów są warunki dla rozwoju tego typu przestępczości na niewyobrażalną skalę. W kompletne osłupienie przyprawiło nas na przykład pismo Wojewody Mazowieckiego przekazane przez zaprzyjaźniony portal w którym Wojewoda Mazowiecki beztrosko oświadczył, że zarzut niezgodności wystawianych przez Wojewodę dokumentów z zapisami ksiąg wieczystych jest bezzasadny, bowiem.... rękojmia wiarygodności dotyczy tylko II działu księgi wieczystej, a nie I-O. Co przekładając na ludzki oznacza, że księga wieczysta jest wiarygodna w zakresie tego kto jest właścicielem, ale nie jest już wiarygodna w określeniu czego. No cóż większość z nas jest właścicielem czegoś i na wykazanie tego księgi wieczyste nie są potrzebne. Istotą ksiąg wieczystych jest to, że są one przypisane do nieruchomości niczym dowód osobisty. Toteż właśnie charakterystyka nieruchomości jest podstawową, najpewniejszą i poza pewnymi szczególnymi okolicznościami, niezmienną informacja zawartą w księdze wieczystej. Przypisanie nieruchomości danemu właścicielowi jest czynnością wtórną. Podobnie jak informacje o różnych obciążeniach. Zarówno informacje o właścicielu jak i o obciążeniach mogą być zmieniane na skutek podejmowania czynności prawnych.
Jednak najwyraźniej Wojewoda Mazowiecki nie zdaje sobie z tego sprawy. Jeżeli rozumienie rękojmi ksiąg wieczystych zaprezentowane przez Wojewodę Mazowieckiego jest powszechne w instytucjach państwowych to istnieje poważny problem, bowiem oznaczałoby to, ze instytucje państwowe cały czas mogą "produkować" dokumenty sprzeczne z zapisami ksiąg wieczystych podważając w ten sposób nie tylko ich wiarygodność, ale prawa własności do nieruchomości w ogóle.
Sprawiałoby to również, że nasz przypadek może nie być przypadkiem "zlokalizowanej" działalności przestępczej, ale wyrazem systemowych nieprawidłowości, które sprawiają, że prawo własności jest tylko iluzją. W takiej sytuacji wszystkie środki, które zwracają uwagę na problem i w ten sposób przyspieszają jego zaadresowanie uważamy za wskazane.
Po zażyciu odrobiny odpoczynku zaczęliśmy porządkować materiały i jeszcze raz je analizować. Z materiałów wydobywa się trochę nieprawdopodobne, ale jednak logiczne rozwiązanie zagadki, która nas dręczyła od kilku lat czyli ustalenie o co w tym szaleństwie, które zafundowały nam instytucje państwowe naprawdę chodzi.
Zaraz jednak pojawiły się wątpliwości, czy należy o tym pisać. Księgi wieczyste są bardzo newralgiczną sprawą i publiczne opowiadanie o tym, że mogą być przedmiotem działalności przestępczej wydawało nam się trochę...... nieodpowiedzialne. Jednak kolejne zdarzenia pokazały, że wobec całkowitej niefrasobliwości szeregu organów są warunki dla rozwoju tego typu przestępczości na niewyobrażalną skalę. W kompletne osłupienie przyprawiło nas na przykład pismo Wojewody Mazowieckiego przekazane przez zaprzyjaźniony portal w którym Wojewoda Mazowiecki beztrosko oświadczył, że zarzut niezgodności wystawianych przez Wojewodę dokumentów z zapisami ksiąg wieczystych jest bezzasadny, bowiem.... rękojmia wiarygodności dotyczy tylko II działu księgi wieczystej, a nie I-O. Co przekładając na ludzki oznacza, że księga wieczysta jest wiarygodna w zakresie tego kto jest właścicielem, ale nie jest już wiarygodna w określeniu czego. No cóż większość z nas jest właścicielem czegoś i na wykazanie tego księgi wieczyste nie są potrzebne. Istotą ksiąg wieczystych jest to, że są one przypisane do nieruchomości niczym dowód osobisty. Toteż właśnie charakterystyka nieruchomości jest podstawową, najpewniejszą i poza pewnymi szczególnymi okolicznościami, niezmienną informacja zawartą w księdze wieczystej. Przypisanie nieruchomości danemu właścicielowi jest czynnością wtórną. Podobnie jak informacje o różnych obciążeniach. Zarówno informacje o właścicielu jak i o obciążeniach mogą być zmieniane na skutek podejmowania czynności prawnych.
Jednak najwyraźniej Wojewoda Mazowiecki nie zdaje sobie z tego sprawy. Jeżeli rozumienie rękojmi ksiąg wieczystych zaprezentowane przez Wojewodę Mazowieckiego jest powszechne w instytucjach państwowych to istnieje poważny problem, bowiem oznaczałoby to, ze instytucje państwowe cały czas mogą "produkować" dokumenty sprzeczne z zapisami ksiąg wieczystych podważając w ten sposób nie tylko ich wiarygodność, ale prawa własności do nieruchomości w ogóle.
Sprawiałoby to również, że nasz przypadek może nie być przypadkiem "zlokalizowanej" działalności przestępczej, ale wyrazem systemowych nieprawidłowości, które sprawiają, że prawo własności jest tylko iluzją. W takiej sytuacji wszystkie środki, które zwracają uwagę na problem i w ten sposób przyspieszają jego zaadresowanie uważamy za wskazane.
#

"Statek Głupców" (Bosch) ze zbiorów w Luwrze
Epilog napisaliśmy już kilka miesięcy temu. Mieliśmy jednak problemy z podjęciem decyzji o jego publikacji. Cała teza epilogu sprowadza się bowiem do możliwości systemowego ukrywania przestępstw na księgach wieczystych i w konsekwencji do pytania o możliwości utraty przez nie wiarygodności. Teza ta, jeżeli prawdziwa może poważne konsekwencje dla opartej na kredycie gospodarki.
Właściwie to publikowanie tego typu materiałów można by uznać za skrajną nieodpowiedzialność, którą może jednak usprawiedliwić tylko istnienie znacznej większej nieodpowiedzialności czyli kompletna dysfunkcjonalność instytucji, których obowiązkiem jest gwarantowanie utrzymania wiarygodność systemu ksiąg wieczystych. Od momentu napisania epilogu próbowaliśmy ustalić, czy w instytucjach państwowych, na najwyższym ich szczeblu, istnieje wola usuwania nieprawidłowości prowadzących do podważenia wiarygodności zapisów ksiąg wieczystych (a tym samym ujawnionego w nich prawa własności). W chwili obecnej wszystko wskazuje na to, że jeżeli ta wola istnieje to jest dobrze schowana. Przesłanie 1-2 pism lub maili nie skłoniło żadnej instytucji do podjęcia należnych działań. W tej sytuacji uznaliśmy, że paradoksalnie to właśnie nie pisanie o problemie jest wyrazem skrajnej nieodpowiedzialności. Mówienie głośno o sprawie wydaje się być ostatnim wentylem bezpieczeństwa i ostateczna drogą do uporządkowania bałąganu zanim skala nieprawidłowości podminuje jakiekolwiek możliwości rozwoju tej części świata.
Na decyzję o opublikowaniu epilogu miał wpływ wywiad, który przeprowadziliśmy w naszym otoczeniu. Pytaliśmy się ludzi, czy widzą związek pomiędzy utrzymaniem wiarygodności ksiąg wieczystych, a stabilnością systemu kredytowego (a tym samym całej opartej na kredycie gospodarki). Wszyscy widzieli. Skoro dla zwykłych ludzi związek ten jest oczywisty to dlaczego nie jest dla Sądu Najwyższego, Naczelnego Sądu Administracyjnego, Prokuratury Generalnej, administracji rządowej (kancelaria premiera, i kilka ministerstw), Komisji Nadzoru Bankowego oraz szeregu innych instytucji poinformowanych o naszej sprawie (która kręci się wokół nie uznawania, bez podania powodu, praw wynikających z zapisów ksiąg wieczystych)? Czyżby niekompetencja i głupota były głównym kryterium decydującym o awansie w tych strukturach?
Podobne wnioski nasuwają się gdy pytaliśmy przypadkowe osoby o sprawę poruszana w aneksie (Białych Kapeluszach) czyli o konsekwencje zapewnienia bezkarności pracownikom instytucji państwowych i nie usuwania błędnych decyzji/postanowień/wyroków etc z obiegu prawnego Mamy nieodparte wrażenie, że tylko osoby stojące na szczycie instytucji państwowych (a tym samym odpowiedzialne za panująca w nich kulturę prawną) nie zdają sobie sprawy, ż tego do czego taka sytuacja prowadzi.
Może powinniśmy przestać za wszystko winić polityków. Politycy przychodzą i odchodzą. Zmieniają kierunek w jakim idzie państwo, ale to nie oni decydują o kulturze przestrzegania prawa w instytucjach państwowych. Naszej korespondencji nie obsługiwał ani Tusk, ani Kaczyński etc, ani żaden z ich adiutantów. Naszą sprawa zajmowali się mianowani funkcjonariusze państwowi/sędziowie i prokuratorzy a sposób w jaki procesowali sprawy nie budził niczyich zastrzeżeń w obrębie instytucji w której imieniu działali. Poruszane przez nas sprawy nigdy nie dotyczyły tzw "spraw politycznych", lecz spraw absolutnie podstawowych, które nigdy nie były przedmiotem sporów politycznych. To nie polityka lecz błędne decyzje kadrowe doprowadziły do postawienia na szczycie szeregu instytucji państwowych ludzi, którzy postępują tak jakby nie rozumieli ani jaka jest rola instytucji na czele, której stoją, ani czemu służy pastwo w ogóle. Jak mogło dojść do tego, że za prawidłowość funkcjonowania np struktur sądowniczych odpowiadają ludzie, którzy zdają się nie tylko nie znać przepisów (w oparciu o które podobno działają), ale nawet nie rozumieć samej koncepcji prawa i jego roli w zapewnieniu stabilności struktury państwowej. Nasuwa się więc pytanie; jakie procedury związane z awansem sprawiły, że promowana jest skrajna niekompetencja? To samo można powiedzieć o praktycznie rzecz biorąc wszystkich instytucjach państwowych.
Po kilku latach obijania się o mur niekompetencji i nieposzanowania prawa w instytucjach państwowych wszelkie spory "polityczne" wydają nam się czymś drugorzędnym. Bo przecież "politycznie" idziemy we właściwym kierunku; demokracji, państwa prawa, poszanowania praw człowieka, ochrony najsłabszych i ochrony środowiska etc. Tylko te kierunki nie mają żadnych szans na implementacje przy dysfunkcjonalnych instytucjach państwowych. W naszej opinii to ostatnie zjawisko decyduje o tym o tym, że niezależnie od "polityki" rządu ustrojem tego kraju jest dyktatura drobnych prowincjonalnych satrapciów, którzy potrafią wykorzystać dla swoich celów dysfunkcjonalne instytucje państwowe oraz istniejące przyzwolenie na opcjonalność i koniunkturalność w przestrzeganiu prawa.
Takie wnioski zdają się płynąć z dotychczasowej korespondencji. Im dłużej instytucje państwowe zwlekają z zaadresowaniem podnoszonych nieprawidłowości i wykazaniem, że wbrew naszym obawom, działają jednak z poszanowaniem prawa - tym większej wiarygodności nadają naszym najgorszym obawom, że są obsadzone nie rozumiejącymi na czym polega ich praca głupcami. Nasze obawy wydaja się prawdziwe szczególnie wtedy gdy sprawa dotyczy tak kluczowej rzeczy jak wiarygodność ksiąg wieczystych a tym samym poszanowania prawa własności w ogóle.
W takiej sytuacji uważamy, że skrajną nieodpowiedzialnością jest raczej nie mówienie o narastającym problemie.....
Właściwie to publikowanie tego typu materiałów można by uznać za skrajną nieodpowiedzialność, którą może jednak usprawiedliwić tylko istnienie znacznej większej nieodpowiedzialności czyli kompletna dysfunkcjonalność instytucji, których obowiązkiem jest gwarantowanie utrzymania wiarygodność systemu ksiąg wieczystych. Od momentu napisania epilogu próbowaliśmy ustalić, czy w instytucjach państwowych, na najwyższym ich szczeblu, istnieje wola usuwania nieprawidłowości prowadzących do podważenia wiarygodności zapisów ksiąg wieczystych (a tym samym ujawnionego w nich prawa własności). W chwili obecnej wszystko wskazuje na to, że jeżeli ta wola istnieje to jest dobrze schowana. Przesłanie 1-2 pism lub maili nie skłoniło żadnej instytucji do podjęcia należnych działań. W tej sytuacji uznaliśmy, że paradoksalnie to właśnie nie pisanie o problemie jest wyrazem skrajnej nieodpowiedzialności. Mówienie głośno o sprawie wydaje się być ostatnim wentylem bezpieczeństwa i ostateczna drogą do uporządkowania bałąganu zanim skala nieprawidłowości podminuje jakiekolwiek możliwości rozwoju tej części świata.
Na decyzję o opublikowaniu epilogu miał wpływ wywiad, który przeprowadziliśmy w naszym otoczeniu. Pytaliśmy się ludzi, czy widzą związek pomiędzy utrzymaniem wiarygodności ksiąg wieczystych, a stabilnością systemu kredytowego (a tym samym całej opartej na kredycie gospodarki). Wszyscy widzieli. Skoro dla zwykłych ludzi związek ten jest oczywisty to dlaczego nie jest dla Sądu Najwyższego, Naczelnego Sądu Administracyjnego, Prokuratury Generalnej, administracji rządowej (kancelaria premiera, i kilka ministerstw), Komisji Nadzoru Bankowego oraz szeregu innych instytucji poinformowanych o naszej sprawie (która kręci się wokół nie uznawania, bez podania powodu, praw wynikających z zapisów ksiąg wieczystych)? Czyżby niekompetencja i głupota były głównym kryterium decydującym o awansie w tych strukturach?
Podobne wnioski nasuwają się gdy pytaliśmy przypadkowe osoby o sprawę poruszana w aneksie (Białych Kapeluszach) czyli o konsekwencje zapewnienia bezkarności pracownikom instytucji państwowych i nie usuwania błędnych decyzji/postanowień/wyroków etc z obiegu prawnego Mamy nieodparte wrażenie, że tylko osoby stojące na szczycie instytucji państwowych (a tym samym odpowiedzialne za panująca w nich kulturę prawną) nie zdają sobie sprawy, ż tego do czego taka sytuacja prowadzi.
Może powinniśmy przestać za wszystko winić polityków. Politycy przychodzą i odchodzą. Zmieniają kierunek w jakim idzie państwo, ale to nie oni decydują o kulturze przestrzegania prawa w instytucjach państwowych. Naszej korespondencji nie obsługiwał ani Tusk, ani Kaczyński etc, ani żaden z ich adiutantów. Naszą sprawa zajmowali się mianowani funkcjonariusze państwowi/sędziowie i prokuratorzy a sposób w jaki procesowali sprawy nie budził niczyich zastrzeżeń w obrębie instytucji w której imieniu działali. Poruszane przez nas sprawy nigdy nie dotyczyły tzw "spraw politycznych", lecz spraw absolutnie podstawowych, które nigdy nie były przedmiotem sporów politycznych. To nie polityka lecz błędne decyzje kadrowe doprowadziły do postawienia na szczycie szeregu instytucji państwowych ludzi, którzy postępują tak jakby nie rozumieli ani jaka jest rola instytucji na czele, której stoją, ani czemu służy pastwo w ogóle. Jak mogło dojść do tego, że za prawidłowość funkcjonowania np struktur sądowniczych odpowiadają ludzie, którzy zdają się nie tylko nie znać przepisów (w oparciu o które podobno działają), ale nawet nie rozumieć samej koncepcji prawa i jego roli w zapewnieniu stabilności struktury państwowej. Nasuwa się więc pytanie; jakie procedury związane z awansem sprawiły, że promowana jest skrajna niekompetencja? To samo można powiedzieć o praktycznie rzecz biorąc wszystkich instytucjach państwowych.
Po kilku latach obijania się o mur niekompetencji i nieposzanowania prawa w instytucjach państwowych wszelkie spory "polityczne" wydają nam się czymś drugorzędnym. Bo przecież "politycznie" idziemy we właściwym kierunku; demokracji, państwa prawa, poszanowania praw człowieka, ochrony najsłabszych i ochrony środowiska etc. Tylko te kierunki nie mają żadnych szans na implementacje przy dysfunkcjonalnych instytucjach państwowych. W naszej opinii to ostatnie zjawisko decyduje o tym o tym, że niezależnie od "polityki" rządu ustrojem tego kraju jest dyktatura drobnych prowincjonalnych satrapciów, którzy potrafią wykorzystać dla swoich celów dysfunkcjonalne instytucje państwowe oraz istniejące przyzwolenie na opcjonalność i koniunkturalność w przestrzeganiu prawa.
Takie wnioski zdają się płynąć z dotychczasowej korespondencji. Im dłużej instytucje państwowe zwlekają z zaadresowaniem podnoszonych nieprawidłowości i wykazaniem, że wbrew naszym obawom, działają jednak z poszanowaniem prawa - tym większej wiarygodności nadają naszym najgorszym obawom, że są obsadzone nie rozumiejącymi na czym polega ich praca głupcami. Nasze obawy wydaja się prawdziwe szczególnie wtedy gdy sprawa dotyczy tak kluczowej rzeczy jak wiarygodność ksiąg wieczystych a tym samym poszanowania prawa własności w ogóle.
W takiej sytuacji uważamy, że skrajną nieodpowiedzialnością jest raczej nie mówienie o narastającym problemie.....
Sposób opowiadania o zdarzeniach prawdziwych został zainspirowany twórczością Andiego Kaufmana i Andiego Warhola. Składamy hołd ich pamieci.. |
Kapituła Wielkiego Kalesona i.... |