Zacznijmy może od osiągnięć dotyczących wydziału architektoniczno - budowlanego gdyż te wydają się być najbardziej okazałe ;-)
Moglibyśmy tu wyliczać podtrzymywanie decyzji starosty uniemożliwiającej nam remont, (co doprowadziło w końcu do uszczerbku na zdrowiu), nie dopatrywanie się niczego nagannego w tym, ze starosta znajduje niektóre dokumenty potwierdzające istniejący stan faktyczno-prawny dopiero kiedy okazuje się, że i tak je mamy,ale ograniczymy się tylko do jednej sprawy.
W roku ... 2012.... Wojewoda badając sprawę sprzecznej z planem zagospodarowania budowy za naszym płotem wydał decyzję, która poza interesującą treścią zawierała równie interesującą listę stron sprawy. Otóż znajdowało się na niej rodzeństwo C. (poprzedni właściciele łącznie 1/3 naszej nieruchomości) za to brak było Pani Sąsiadki. Normalnie byśmy się może nie czepiali, jednak postanowiliśmy się czepić i ku naszemu zdziwieniu okazało się, że błąd ten jest dla Wojewody absolutnie nieusuwalny, a wytłumaczenie dlaczego jest nieusuwalny przekracza możliwości pracownika w randze dyrektora departamentu.
Wychodzi więc na to, że Wojewoda już w 2012 roku posiadał (wiarygodne w swoim rozumieniu) informacje o jakimś innym stanie faktyczno-prawny niż ten rzeczywiście istniejący. Nie wiedzieć czemu nie chciał się jednak tą informacją z nami podzielić. Pomijając już taki drobny szczegół, że gdyby wykonał tak minimalny wysiłek jak zajrzenie do ksiąg wieczystych, to szybko zorientowałby się, że brat C sprzedał swoje prawa nam, siostra C Pani Sąsiadce i żadna z tych osób żadnych praw do jakiegokolwiek kawałka nieruchomości już sobie nie rości.
Inny kanał którym do Wojewody docierały informacje o tym, że coś jest na rzeczy to pisma dotyczące zauważonych nieprawidłowości w wydziale geodezji. Nie przypominamy sobie niestety jakiejkolwiek merytorycznej odpowiedzi.
No i wreszcie rada miasta M czyli instytucja, która w ciągu ostatnich kilkunastu lat nie uznała żadnej skargi na burmistrza za zasadną. Ani poprzedni, ani aktualny Wojewoda nie dopatrzył się jednak w tym jak na razie nic nadzwyczajnego. Także tutaj Wojewoda postanowił nie reagować na słane do niego informacje. I zdaje się, ze nie jest to pojedynczy przypadek bo spore osiągnięcia w badaniu tego kanału ma mieszkaniec, który walczy o usunięcie osób które zajęły drogę publiczną prowadzącą do jego posesji i których Urząd Miasta uparcie nie chce z tej drogi usunąć. Nie musimy chyba pisać z jakim sukcesem.
Postanowiliśmy więc, że Wojewoda też powinien zostać poinformowany, że jakoś udało nam się dotrzeć do tego o co prawdopodobnie chodzi w całej absurdalnej sprawie naszej nieruchomości i oczekujemy w związku z tym, że jednak wspomoże nasze wysiłki w pacyfikowaniu powiatowego rezerwatu im. Stanisława Barei. Zwłaszcza, że liczne narzędzia ma. Zarówno jeśli chodzi o starostwo jak i o urząd miasta.
# # #
Aby nadrobić nasze zaniedbania wysłaliśmy o Wojewody te same zapytania w trybie dostępu do informacji publicznej co do pozostałych instytucji, które przez prawie 6 lat nie zdołały dopatrzeć się niczego niestosownego w procesowaniu spraw tak jakby na miejscu naszej nieruchomości znajdował się inny obiekt niż ten ujawniony we wszystkich rejestrach i dokumentach które powinny mieć znaczenie prawne (księgi wieczyste ujawnione w centralnym systemie ksiąg wieczystych, wypisach z ewidencji gruntów, budynków i lokali oraz komplet zachowanych aktów notarialnych). Nie musimy chyba dodawać, że nikomu nie przeszkadza nawet to, że opisaną w wymienionych rejestrach i dokumentach nieruchomość jak najbardziej można obejrzeć w rzeczywistości ( w przeciwieństwie do tej, której istnienie w tym miejscu zakładają instytucje państwowe.
Za dwa tygodnie dowiemy się czy Wojewoda wygłupi się tak jak inne instytucje państwowe, które uparły się aby wykazać systemową niewiarygodność w zasadzie wszystkiego co dotyczy nieruchomości.
więcej