W pewnym momencie zaświtało nam, że wszystkie działania podejmowane przez instytucje państwowe można by uznać za mniej lub bardziej racjonalne gdybyśmy nie mieli praw własności do nieruchomości, którą opisujemy na blogu jako "ćwoczy domek".(Skrótu tego używamy, aby za każdym razem nie powtarzać, że "według znanych nam ksiąg wieczystych i aktów notarialnych kupna sprzedaży będących podstawą nabycia przez nas nieruchomości mamy prawa własności do 2 z 3 lokali mieszkalnych czyli ok 80% powierzchni użytkowej budynku i 5/6 udziałów w częściach wspólnych nieruchomości na która składają się części budynku nie wyodrębnione w akcie notarialnym częściowego zniesienia współwłasności z 2005 roku oraz całość gruntu".) Jednak to "odkrycie" traktowaliśmy raczej jako rodzaj żartu. Bo jak to możliwe, aby instytucje nie uznawały naszych praw własności nie informując nas o tym otwarcie!!!
Jednak w miarę upływu czasu i powiększania się ilości materiału dowodowego postanowiliśmy profilaktycznie zgromadzić wszelkie dokumenty wskazujące na to, że nabyliśmy nieruchomość o ustalonym stanie prawnym. W praktyce oznaczało to wnioskowanie do szeregu instytucji o udostępnienie dokumentacji wskazującej, że nieruchomość była we władaniu właścicieli ujawnionych w znanych nam księgach wieczystych (czyli naszych poprzedników prawnych od których nieruchomość nabyliśmy) lub wydanie zaświadczeń potwierdzających nie istnienie w rejestrach instytucji państwowych dokumentów wskazujących na możliwość władania nieruchomością przez inne osoby. Miało to na celu wykazanie, że nie ma mowy o istnieniu tzw zaszłości historycznych czy innych spornych roszczeń. Prawdę mówiąc traktowaliśmy te działania trochę jak "pro forma" ponieważ w naszych rękach był już wystarczająco mocny materiał dowodowy w tej kwestii
Ku naszemu zaskoczeniu instytucje odmówiły udzielenia informacji. Było to dziwne. Teoretycznie nie ma powodu, aby odmawiano ujawnienia dokumentów potwierdzających, ze "ćwoczy domek" był we władaniu naszych poprzedników prawnych (i tak wiele z nich o ile nie wszystkie zostały nam przez nich przekazane). Tym bardziej nie ma powodu, aby odmówić informacji o istnieniu w rejestrach dokumentów wskazujących na władanie nieruchomością osób trzecich, jeżeli takie dokumenty oczywiście istnieją i są podstawa dla kwestionowania naszych praw własności w obrębie instytucji państwowych. A już kompletnie niezrozumiała jest odmowa potwierdzenia, że znany nam stan prawny nieruchomości jest właściwy, lub podania stanu prawnego, który w rozumieniu instytucji państwowych jest właściwy z powołaniem się na dokumenty na podstawie których ten stan ustalono.
Pozornie takie zachowanie zdawałoby się wskazywać na jakąś konspirację mająca na celu ukrycia przestępstwa, ale w teorie konspiracyjne to my nie wierzymy. Nasze doświadczenie życiowe wskazuje, że zmotywowanie nawet 4-5 osób, aby działały wspólnie i w tajemnicy, aby np zrobić jakiegoś niewinnego psikusa jest prawie nie możliwe do przeprowadzenia. Sama myśl o tym, że cała armia funkcjonariuszy państwowych w różnych instytucjach i na różnych szczeblach mogłaby się zmówić, aby ukrywać popełnione na nas przestępstwo jest kompletnie absurdalna. To jest niewykonalne nawet pod przysłowiowa lufą karabinu.!!! Nie do końca wiedzieliśmy jak to sobie wytłumaczyć i czuliśmy się cokolwiek .... zakłopotani i zagubieni.
Nasze zakłopotanie i zagubienie wzrosło ponieważ w międzyczasie zaczęły się pojawiać dokumenty wystawione przez instytucje państwowe, które istotnie poświadczały inny stan prawny niż ten, który jest nam znany. Jednak żadna z tych instytucji nie chciała powiedzieć z czego to wynika i dlaczego uważają stan ujawniony w księgach wieczystych za niewłaściwy. Byliśmy kompletnie skołowani.