Pisanie o najwyższych instytucjach w państwie zawsze niesie za sobą ryzyko bycia oskarżonym o "angażowanie się w politykę". Jednak chyba w naszym przypadku to nie grozi, bowiem wszystkie osoby odpowiadające w imieniu najwyższych instytucji mówią to samo. I to niezależnie od tego, która opcje polityczna reprezentują. Jak z tego wynika istnieje szeroki ( a nawet bardzo szeroki) konsensus , który sprowadza się do tego, że tak "trywialna" sprawa jak rozwalanie wiarygodności ksiąg wieczystych i innych rejestrów i dokumentów związanych z prawem własności do nieruchomości po prostu nie leży w zakresie zainteresowań i rzekomo również uprawnień najwyższych instytucji państwowych. Czyli mówiąc kolokwialnie - ich to nie obchodzi, bo to nie ich sprawa.
Budzi to nasze, podejrzewamy, ze uzasadnione obawy, iż w naszym demokratycznym państwie powierzono najwyższe funkcje osobom, które nie panują nawet nad własnym sekretariatem czy kancelarią. Nie będziemy jednak gubić się w domysłach czy właśnie to stoi za zdumiewającym przyzwoleniem na wystawianie dokumentów, które de facto potwierdzają, ze prawami własności ujawnionymi w ustawowo wiarygodnych rejestrach i dokumentach nikt się specjalnie nie przejmuje. Skoro osoba odpowiadająca w imieniu Sądu Najwyższego, naczelnego Sądu Administracyjnego, Kancelarii Premiera czy ministerstw tak twierdzi - to po prostu nie wypada nam nie wierzyć.....
Nie wypada również jednak nie dać najwyższym urzędom w państwie szansy wykazania, ze nie pogrążyły się wszystkie w kulturze tu-mi-wisizmu, (jak zdaje się wynikać z pism wysłanych jakby na to nie patrzeć w ich imieniu) chociaż jako podatnicy płacimy im za to by jednak pilnowali by państwo przynajmniej jako tako działało.
Zacznijmy więc po kolei
1. Administracja Państwowa
Jak już pisaliśmy w Dzienniku VI zirytowani działaniem instytucji państwowych założyliśmy sprawę Kancelarii Premiera. Nie do końca wiedzieliśmy czego się spodziewać. Z pewnością nie spodziewaliśmy się tego, ze stanowisko Kancelarii Premiera będzie takie, ze to nie jej sprawa. I że stanowisko to podtrzymają dwa kolejne rządy
Prawdę mówiąc to podejrzewamy, że takiej sytuacji wymyśliliby żaden satyryk, nawet obdarzony najbardziej ułańską fantazja, bo przypomnijmy sprawa dotyczy tego, ze instytucje państwowe, w tym te bezpośrednio podległe Premierowi - nie uważają zapisów ksiąg wieczystych, wypisów z ewidencji gruntów czy treści aktów notarialnych za wiążące. I to do tego stopnia, ze nie widzą nic złego w zabawianiu się w uwiarygadnianie rzekomego istnienia fikcyjnych rozbieżności pomiędzy treścią tych dokumentów i rejestrów a stanem faktycznym. Oznacza to de facto, że wszelkie prawa własności ujawnione w tych dokumentach to właściwie fikcja. Ot taka bajka dla naiwnych.
No cóż rozumiemy, że są ludzie, którzy uważają, że Rząd jest od rzeczy WIELKICH; spotkania z innymi rządami, przecinania wstąg, przypinania orderów, płomiennych przemówień czy bankietów w ambasadach, wypowiadania wojen etc a do zajmowania się czymś mniejszym niż międzynarodowa korporacja nie powinien się zniżać. I po kontakcie z pełnomocnikiem Kancelarii już trzech kolejnych Premierów i korespondencja z kilkoma Ministerstwami poważnie zastanawiamy się czy właśnie nie z ludzi o takim rozumieniu "rządzenia" składają się nasze kolejne Rządy.
Nie będziemy więc nawet zaprzątać głowy obecnego Premiera i jego ministrów przypominaniem, ze aparat państwowy nie powinien zajmować się redystrybucja prywatnego mienia na podstawie jakiś niejawnych ustaleń (lub nawet czyiś urojeń). Bo w końcu do tego sprowadza się ignorowanie wszelkich dokumentów, które podobno są dowodem własności do nieruchomości w III RP.
Jeżeli już Rząd jest przekonany o tym, ze jest tylko od "rzeczy wielkich" to wypada wskazać, ze lobby bankowe nie jest rzeczą małą i nie powinien mieć interesów sektora bankowego aż tak głęboko w miejscu gdzie kura ma jajko. W końcu nie trzeba być geniuszem aby wiedzieć jaki wpływ ma przyzwolenie na ignorowanie zapisów ksiąg wieczystych (a tym samym ujawnionych w nich praw własności) dla oceny wartości porfolio pożyczek hipotecznych międzynarodowych banków, które w III RP sporo zainwestowały
W razie gdyby miłościwie nam panujący rząd (jak również dwa poprzednie) uważał, że nigdy nie twierdził, ze nie ma problemu z podważaniem wiarygodności systemu ksiąg wieczystych przez aparat państwowy to przypominamy, że takie jest właśnie stanowisko pełnomocnika Kancelarii Premiera w sprawie VI C 441/13 . Stanowisko to jest powtarzane na każdej rozprawie od kilku lat w imieniu trzeciego już rządu.
W razie gdyby były jakiekolwiek wątpliwości co do tego, ze jest to oficjalne stanowisko najwyższych organów administracji państwowej - to niewątpliwie już dawno powinno je rozwiać stanowisko Ministerstwa Infrastruktury ( i jego poprzedników), które w procesowaniu spraw przez GUNB i instytucje mu podległe podległe w oparciu o istnienie fikcyjnej rzeczywistości (podczas gdy zapisy ksiąg wieczystych ujawniają tą rzeczywiście istniejącą) nie dopatrzyło sie do chwili obecnej nieprawidłowości . Przynajmniej w takim stopniu aby nie pozwolić na kontynuowanie hucpy jaka jest wykorzystanie nadzoru budowlanego i administracji architektoniczno budowlanej nie tylko do uniemożliwiania bezpiecznego mieszkania we własnej nieruchomości, ale nawet wykazywania, że na na miejscu nieruchomości pięknie opisanej m. in w księgach wieczystych i ewidencji gruntów znajduje się coś innego pomimo iż wygląda dokładnie tak jak jest to opisane we wspomnianych rejestrach. Nawiasem mówiąc, to już sama koncepcja, że księgi wieczyste i ewidencja gruntów ma odzwierciedlenie w rzeczywistości na skutek wykonania prac, po których nie ma śladu i które trzeba wykazać "podstępnie" nie informując o tym stronom sprawy - wydaje nam się tak odjechana, że zastanawiamy się czy przyzwolenie na kontynuowanie tej hucpy aż do poziomu wiceministra nie sugeruje, że osoby pełniące eksponowane stanowiska nie powinny być poddawane regularnej ewaluacji przez odpowiedniego specjalistę. Oczywiście w celu uniemożliwienia kierowania państwem przez osoby, którym można wcisnąć największy kit.
Osiągnięcia dla utrzymania wiarygodności (lub raczej niewiarygodności) ksiąg wieczystych ciągle zmieniającego swoją nazwę ministerstwa, obecnie zwanego Ministerstwem Infrastruktury, bledną jednak w porównaniu z Ministerstwem Sprawiedliwości. Te bowiem wyglądają na najprawdziwszy sabotaż.
Zacznijmy od tego, ze Ministerstwo Sprawiedliwości utrzymuje na swoich stronach elektroniczna wersje ksiąg wieczystych. Tak na logikę powinno więc być zainteresowane przynajmniej utrzymaniem pozorów ich wiarygodności.
Chyba jednak taka logika w Ministerstwie Sprawiedliwości nie obowiązuje, bowiem konia z rzędem temu, kto wyjaśni dlaczego pozwala by w III RP w obiegu prawnym pozostawała Uchwałą Sądu Najwyższego z 28 lutego 1989 roku, która zdejmuje domniemanie wiarygodności z działu I-O ksiąg wieczystych. Tłumaczyliśmy już to chyba kilkukrotnie, że w dziale I-0 ksiąg wieczystych jest dokładnie opisane gdzie znajduje się nieruchomość dla której prowadzona jest dana księga wieczysta i jak ona wygląda. Jeżeli dział I-O nie cieszy się domniemaniem wiarygodności ( w czym o ile nas pamięć nie myli, nas zresztą upewniła pewna pani właśnie z Ministerstwa Sprawiedliwości) to właściwie nie wiadomo czego prawa ujawnione w pozostałych działach dotyczą. Nie musimy chyba dodawać, że nie znaleźliśmy na stronach Ministerstwa Sprawiedliwości żadnego ostrzeżenia w tej kwestii. co już samo w sobie powinno niezmiernie dziwić.
Nie chcemy w tym miejscu wchodzić w to co kierowało sędziami Sądu Najwyższego w lutym 1989 roku, gdy zdejmowali domniemanie wiarygodności z działu I-O. Mieliśmy wówczas inny system. Być może miało to jakiś sens. Ale utrzymywanie rzeczonej uchwały do chwili obecnej doprowadziło do tego, ze nawet Ministerstwa Sprawiedliwości (nie mówiąc już o innych instytucjach) nie bulwersuje to, ze sprawy związane z nieruchomością procesuje się we wszystkich instytucjach państwowych z jakimi mieliśmy do czynienia tak jakby zapisy ksiąg wieczystych, wypisy z ewidencji gruntów (podobno zastępującej dział I-O) czy akty notarialne (nawet te wystawiane po 1989 roku) to był zwykły szwindel.
Pozostaje więc iście hamletowskie pytanie czy toi głupota czy sabotaż. Osobiście stawiamy na głupotę, bo tylko skrajna głupota dorwawszy się do najwyższych stanowisk w administracji państwowej mogłaby uważać, że to jak bardzo dysfunkcjonalne jest państwo - to nie jej sprawa.
więcej