Jeżeli popatrzymy zimno na fakty, to Kancelaria Premiera aby zając stanowisko procesowe w sprawie (link), którą jej wytoczyliśmy musiała sprawę zbadać. (Nie możemy przecież być aż tak niegrzeczni by podejrzewać, ze Kancelaria Premiera zajęła stanowisko procesowe, że nasze roszczenie jest bezzasadne bez zorientowania się o co w ogóle nam chodzi).
Wychodzi wiec na to, Kancelarie trzech kolejnych premierów wiedziały nie tylko, ze jakiejś (co tu dużo mówić) niewielkiej zapyziałej mieścinie ktoś uważa, że jest dobrym pomysłem przekładanie dokumentów z nieruchomości dla której można wykazać jakieś prawa Skarbu Państwa (lub Gminy) na prywatna nieruchomość. I to nie robiąc nawet pozorów, że przekładana dokumentacja ma jakikolwiek związek z tym co się znajduje w terenie. Zresztą bądźmy obiektywni. Po co niby po co niby ktokolwiek miałby się tym przejmować skoro współpozwany GUNB szczerze poświadczył, ze nie widzi nieprawidłowości w wykorzystaniu nadzoru budowlanego i administracji budowlanej w uwiarygadnianiu , że w terenie jest to czego tam nie ma. W takich okolicznościach wydaje się, ze wystarczy mrugnąć okiem do "budowlańców" by móc uwiarygodnić istnienie Pałacu Buckhinham albo Taj Mahal w miejscu Pałacu Kultury.
Ponadto kancelarie trzech kolejnych Premierów wiedziały, że tak ewidentnej sprawy nie jest w stanie ani wyłapać, ani odkręcić cały aparat państwowy. Co więcej ta zabawa w ciuciubabkę tak się najwyraźniej wszystkim podoba, że nie zamierzają jej przerwać chociażby poprzez poinformowanie osoby, której jakby na to nie patrzeć zabiera się majątek - o co w tym właściwie chodzi. Chociażby po to umożliwić jej obronę swojego mienia. Najwyraźniej taka zabawa tak się spodobała pełnomocnikowi trzech kolejnych Kancelarii Premiera, że postanowił także się w to pobawić razem z prowadzącym sprawę sędzią.
Nie wątpimy, ze pełnomocnik trzech kolejnych Kancelarii Premiera, prowadzący sprawę sędzia i wezwany pełnomocnik GUNB bawili się przednio. Jednak w jakiej sytuacji postawiło to trzeciego już z kolei Premiera.....
Wychodzi bowiem na to, ze Premier III RP (lub raczej trzej kolejni premierzy) wiedzieli o tym, że wystarczy przełożyć na świeżo zakupioną nieruchomość dokumenty z kompletnie niepodobnego do tego co jest w terenie obiektu (domniemany jednak, że muszą to być dokumenty pochodzące z obiektu do którego jakieś prawa ma Skarb Państwa) - aby cały aparat państwowy zaczął te "przełożone" prawa uwiarygadniać. Nie dając ofierze takiego procederu nawet praw do obrony, chociażby poprzez poinformowanie jej dlaczego się jej praw nie respektuje.
Zdobywszy taką wiedzę nie tylko nie uznano, że jest w tym coś bardzo niewłaściwego czym Kancelaria Premiera powinna się jednak zainteresować. Wręcz przeciwnie nie uznano nawet za właściwe wykorzystania rzeczonego postępowania sądowego dla wyjaśnienia chociażby tego pojedynczego przypadku w którym , co tu dużo mówić, chociażby z tytułu postępowania sądowego wplątanych zostało trzech kolejnych Premierów. Pełnomocnik trzech kolejnych Kancelarii Premiera nie zauważył nawet nic niestosownego w działaniu prowadzącego sprawę sędziego, który konsekwentnie odrzucał wszelkie wnioski o ustalenie powodów dla których nie respektuje się praw ujawnionych w księgach wieczystych. I to pomimo iż w zasadzie wszelkie postępowania sadowe dotyczące nieruchomości powinno się zacząć od ustalenia jej stanu prawnego. A już na pewno postępowanie, które dotyczy nie respektowania praw wynikających z zapisów ksiąg wieczystych bez podania powodu.
W takich okolicznościach aż na usta się ciśnie pytanie. Czy Premier III RP cokolwiek poza własnym biurkiem kontroluje, skoro trzy kolejne osoby piastujące to stanowisko dały się co tu dużo mówić, wplatać w bardzo bezczelny proceder przejmowania nieruchomości w jakiejś zapyziałej mieścinie i nie potrafiły się z niego z godnością wyplątać?
Właściwie to samo możemy powiedzieć o kilku Ministerstwach z którymi mniej lub bardziej intensywnie korespondowaliśmy. Być może nie ma to już wielkiego znaczenia dla rozwiązania naszej zagadki, ale z ciekawości postanowiliśmy to sprawdzić. czy Rząd III RP ma wystarczająco kontroli by zamknąć z godnością taka hucpę jak sprawa naszej nieruchomości, a przy okazji wyjaśnić tajemnicę "teleportujących" nieruchomości Miasteczka M.
Zaczynamy oczywiście nad wyraz delikatnie.
więcej