Niektórzy rodowici Szwajcarzy twierdzą co prawda, że prawdziwej szwajcarskiej czekolady już nie ma, ale chodząc sobie po strefie wolnocłowej we wspomnianym Zurychu trudno w to uwierzyć bo czekolady i czekoladek w czerwonych pudełkach z białym krzyżykiem jest naprawdę duży wybór.
Nie mamy jednak zamiaru pisać o strefie wolnocłowej w Zurichu, ale o czekoladzie jako takiej. Zaczęlismy jednak od Szwajcarii, żeby uniknąć standardowego "już starożytni egipcjanie smarowali czekoladą krokodyle..." czy takie tam.
Poza tym Szwajcaria ma jeden genialny czekoladowy wynalazek czyli czekoladowe fondue, które przyrządza się następująco: 200 g czekolady, 200 ml śmietany kremówki, brandy (oryginalnie 2 łyżki stołowe, ale rekomendujemy wedle uznania). Czekoladę łamiemy na małe kawałki wsypujemy do śmietany i podgrzewamy ostrożnie na małym ogniu, aż całkowicie się rozpuści (alternatywnie w mikrofalówce). Zdejmujemy z ognia (albo wyciągamy z mikrofalówki) i dolewamy brandy. Właściwie jak nie mamy brandy to może być jakikolwiek inny alkohol np. wódka albo koniak. Przygotowujemy owoce (świeże albo suszone),siadamy do stołu,nabijamy owoce na widelec, zanurzamy w fondue i pożeramy.