Białe kapelusze w sądownictwie administracyjnym |
Białe kapelusze (white hat hacking) to ujawnianie istniejących dziur w bezpieczeństwie systemów komputerowych. Umożliwia to ich likwidację. Czy równie dziurawy jak system komputerowy może być system funkcjonowania państwa? Czy wystarczy tylko kilka błędów w procedurach, aby byle prowincjonalny "haker" mógł wykorzystywać instytucje państwowe do własnych celów? Czy w procedurach sądownictwa administracyjnego istnieją takie dziury? |
Test 5.1 | Test 5.2 | Test 5.3 | Test 5.4 | Test 5.5 | Test 5.6 | Test 5.7 |
|
|
Czy funkcjonariusz państwowy może poświadczyć fakt sprzeczny z materiałem dowodowym zawartym w aktach sprawy. Czy funkcjonariusz jest zobowiązany do wykazania prawdziwości swoich poświadczeń? Czy po poświadczeniu faktu sprzecznego z aktami sprawy funkcjonariusz państwowy może w oparciu o to poświadczenie wydać decyzję? Prawo do takiego działania nadzoru budowlanego na szczeblu powiatowym i wojewódzkim potwierdził już najprawdopodobniej sąd administracyjny. Wyrok w tej sprawie nie jest nam co prawda znany, bowiem jak się zdaje sąd w którym sprawa była rozpatrywana ma zwyczaj nie informowania (przynajmniej o niektórych) wyrokach. Jednak gdyby sąd postąpił zgodnie z wymogami prawa, wówczas po pierwsze dostalibyśmy informację o wznowieniu procesu administracyjnego i wszczęciu postępowania prokuratorskiego mającemu na celu zbadanie możliwości naruszenia art 271/273 kk. Takie informacje do nas nie dotarły. Powstaje więc kilka pytań; czy w obrębie sądownictwa administracyjnego pogarda dla obowiązującego prawa osiągnęła już taki poziom, że uznaje się za w pełni akceptowalne podejmowanie decyzji przez funkcjonariusza państwowego na podstawie własnego, sprzecznego ze stanem faktycznym (i aktami sprawy) oświadczenia? Czy jest możliwe aby sędziowie nie zauważyli, że żyjemy w państwie demokratycznym w którym obywatele są podmiotem, a nie pozbawionym podstawowych praw motłochem? Podjęte przez urzędników (i najprawdopodobniej zaaprobowane przez sąd administracyjny) działania uniemożliwiają usunięcie samowoli budowlanej, a tym samym doprowadzenie współposiadanego budynku mieszkalnego do stanu w którym może być bezpiecznie użytkowany. Taka sytuacja nie mogłaby zaistnieć w państwie demokratycznym, jednak najwyraźniej nie wszyscy w obrębie sądownictwa administracyjnego akceptują fakt, że obywatele posiadają pewne prawa. Na przykład do bezpiecznego wykorzystywania zasobów mieszkaniowych, które nabyli za ciężkie pieniądze w oparciu o rękojmie ksiąg wieczystych
Wypada nam tylko wyrazić nadzieje, że cała sprawa jest wynikiem skrajnej niekompetencji pojedynczych osób. Jednak wydaje się, że gdyby nie przyzwolenie na dokonywanie "niezależnej oceny" i podejmowanie "orzeczeń" będących w sprzeczności z zapisami obowiązującego prawa taka sytuacja po prostu by nie zaistniała.
więcej o "czarnej dziurze drugiej"
Wypada nam tylko wyrazić nadzieje, że cała sprawa jest wynikiem skrajnej niekompetencji pojedynczych osób. Jednak wydaje się, że gdyby nie przyzwolenie na dokonywanie "niezależnej oceny" i podejmowanie "orzeczeń" będących w sprzeczności z zapisami obowiązującego prawa taka sytuacja po prostu by nie zaistniała.
więcej o "czarnej dziurze drugiej"
Czy nadzór budowlany może po prostu odmówić niewygodnej osobie bycia stroną sprawy? Wygląda na to, że tak. wystarczy tylko, że oświadczy, iż obiekt (który ma być rozbudowywany niecałe 10m od granicy z nieruchomością rzeczonej osoby) jest "oddalony kilkadziesiąt metrów" i sprawa jest załatwiona.
Prawo do takiego działania nadzoru budowlanego na szczeblu powiatowym i wojewódzkim potwierdził już najprawdopodobniej sąd administracyjny. Wyrok w tej sprawie nie jest nam znany, bowiem jak się zdaje sąd w którym sprawa była rozpatrywana ma zwyczaj nie informowania (przynajmniej o niektórych) wyrokach. Jednak gdyby sąd postąpił zgodnie z wymogami prawa, wówczas po pierwsze dostalibyśmy informację o wznowieniu procesu administracyjnego i wszczęciu postępowania prokuratorskiego mającemu na celu zbadanie możliwości naruszenia art 271/273 kk. Takie informacje do nas nie dotarły. Powstaje więc kilka pytań; czy w obrębie sądownictwa administracyjnego pogarda dla obowiązującego prawa osiągnęła już taki poziom, że uznaje się za w pełni akceptowalne podejmowanie decyzji przez funkcjonariusza państwowego na podstawie własnego mylącego oświadczenia? Czy jest możliwe aby sędziowie nie zauważyli, że żyjemy w państwie demokratycznym w którym obywatele są podmiotem, którego prawa muszą być szanowane, a nie motłochem bez żadnych praw? Przecież obiekt będący przedmiotem sprawy jest w sposób oczywisty sprzeczny z Miejscowym Planem Zagospodarowania Przestrzennego i ma być rozbudowywany również w sprzeczności z wspomnianym Planem. Zaburza cały układ okolicy i ma wpływ nie tylko na sąsiadujące nieruchomości. Twierdzenie, że współwłaściciel sąsiadującej nieruchomości nie ma prawa brać udziału w ustaleniu czy powstanie obiektu było zgodne z prawem jest co najmniej zdumiewające.
Wypada nam tylko wyrazić nadzieje, że cała sprawa jest wynikiem skrajnej niekompetencji pojedynczych osób. Jednak wydaje się, że gdyby nie przyzwolenie na dokonywanie "niezależnej oceny" i podejmowanie "orzeczeń" będących w sprzeczności z zapisami obowiązującego prawa taka sytuacja po prostu by nie zaistniała.
więcej o dziurze piątej
Prawo do takiego działania nadzoru budowlanego na szczeblu powiatowym i wojewódzkim potwierdził już najprawdopodobniej sąd administracyjny. Wyrok w tej sprawie nie jest nam znany, bowiem jak się zdaje sąd w którym sprawa była rozpatrywana ma zwyczaj nie informowania (przynajmniej o niektórych) wyrokach. Jednak gdyby sąd postąpił zgodnie z wymogami prawa, wówczas po pierwsze dostalibyśmy informację o wznowieniu procesu administracyjnego i wszczęciu postępowania prokuratorskiego mającemu na celu zbadanie możliwości naruszenia art 271/273 kk. Takie informacje do nas nie dotarły. Powstaje więc kilka pytań; czy w obrębie sądownictwa administracyjnego pogarda dla obowiązującego prawa osiągnęła już taki poziom, że uznaje się za w pełni akceptowalne podejmowanie decyzji przez funkcjonariusza państwowego na podstawie własnego mylącego oświadczenia? Czy jest możliwe aby sędziowie nie zauważyli, że żyjemy w państwie demokratycznym w którym obywatele są podmiotem, którego prawa muszą być szanowane, a nie motłochem bez żadnych praw? Przecież obiekt będący przedmiotem sprawy jest w sposób oczywisty sprzeczny z Miejscowym Planem Zagospodarowania Przestrzennego i ma być rozbudowywany również w sprzeczności z wspomnianym Planem. Zaburza cały układ okolicy i ma wpływ nie tylko na sąsiadujące nieruchomości. Twierdzenie, że współwłaściciel sąsiadującej nieruchomości nie ma prawa brać udziału w ustaleniu czy powstanie obiektu było zgodne z prawem jest co najmniej zdumiewające.
Wypada nam tylko wyrazić nadzieje, że cała sprawa jest wynikiem skrajnej niekompetencji pojedynczych osób. Jednak wydaje się, że gdyby nie przyzwolenie na dokonywanie "niezależnej oceny" i podejmowanie "orzeczeń" będących w sprzeczności z zapisami obowiązującego prawa taka sytuacja po prostu by nie zaistniała.
więcej o dziurze piątej
Czy funkcjonariusze nadzoru budowlanego mogą poprzez zaniechanie doprowadzić do powstania uszczerbku na zdrowiu i zmusić do zaprzestania wykorzystywania posiadanych zasobów mieszkaniowych? Czy instancja nadrzędna dostawszy informację o takich zdarzeniach może odmówić interwencji i tym samym przyzwolić na kontynuację takich działań?. Zgodnie z orzecznictwem sądu administracyjnego jak najbardziej. Wyroku ani uzasadnienia co prawda nam nie przesłano. Z tego co pamiętamy, to na sali sądowej usłyszeliśmy, że w opinii sędziów jeżeli informacja o opisanych wyżej działaniach funkcjonariusza niższego szczebla był opatrzona złym nagłówkiem to jednostka nadrzędna był zwolniona z konieczności podjęcia jakichkolwiek działań. Nie pamiętamy natomiast aby sędziowie w jakikolwiek sposób odnieśli się do działań narażających zdrowie i życie obywatela - jako do działań bezprawnych. Mamy cały czas nadzieję, że się przesłyszeliśmy, jednak bez względu na to jak ten wyrok w końcu uzasadniono - daje on administracji państwowej do wykurzania ludzi z ich własnych, kupionych za ciężkie pieniądze domów. Chyba ostatnim precedensem był dekret Bieruta, ale może się mylimy. Unieważnieniem tego wyroku w oparciu o prawo karne powinno być zainteresowane same sądownictwo administracyjne. Jednak w ciągu prawie dwóch lat nie podjęto żadnych działań. Rodzi to pytanie; jak sądownictwo administracyjne rozumie swoja funkcję? Czy jest ono instytucja, która egzekwuje przestrzeganie prawa; czy instytucją, która unieważnia zapisy uchwalonego przez ciała ustawodawcze prawa wykorzystując swoiście rozumiane prawo do "niezależnej oceny" i "orzecznictwo" (czyli zjawiska, które opisujemy jako czarna dziurę piątą). Miernikiem tego będą dalsze losy sędziów, którzy ten wyrok wydali.
Czy sądownictwo administracyjne respektuje zapisy ksiąg wieczystych i dogmat o ich wiarygodności? No cóż po zapoznaniu się ze skargą na działania wojewody mazowieckiego, który po prostu nie odpowiada na nasze zapytanie na jakiej podstawie ustalił strony sprawy i dlaczego są one w sprzeczności z zapisami ksiąg wieczystych - sąd administracyjny odmówił rozpatrzenie tej skargi. Podobno ten rodzaj przewlekłości nie wchodzi w zakres jego kompetencji. Hmmm.... z tym nie będziemy polemizować. Jednak po zapoznaniu się z treścią skargi sędzia miał pełną świadomość, ze zapisy ksiąg wieczystych nie są respektowane przez wojewodę. Co gorsza wojewoda chyba nie do końca respektuje prawa własności skoro nie potrafi wskazać dokumentu na jakiej podstawie ustalił kto jest właścicielem budynku. Dla sędziego prawo własności powinno być świętością, jednak nie uznał działań wojewody za coś szokującego, ba nie dopatrzył się w nich nawet naruszenia prawa i nie poinformował należnych organów o tym że wojewoda robi jakiś hokus pokus na cudzej własności. Czy mamy do czynienia z niekompetencja pojedynczego sędziego, czy tez prawa własności i księgi wieczyste wcale nie są chronione, ani w organach administracji państwowej, ani w sądownictwie administracyjnym.
Powtórzmy więc nurtujące nas pytanie czy mamy do czynienia z niekompetencja pojedynczych sędziów czy tez z systemowa patologia w działaniu sądownictwa administracyjnego w którym "orzecznictwo" i prawo do "niezależnej oceny" (co opisujemy jako czarną dziurę piatą) interpretowane jest w sposób, który pozwala na podejmowanie działań sprzecznych z zapisami prawa
Powtórzmy więc nurtujące nas pytanie czy mamy do czynienia z niekompetencja pojedynczych sędziów czy tez z systemowa patologia w działaniu sądownictwa administracyjnego w którym "orzecznictwo" i prawo do "niezależnej oceny" (co opisujemy jako czarną dziurę piatą) interpretowane jest w sposób, który pozwala na podejmowanie działań sprzecznych z zapisami prawa
W czasie korespondencji z sądownictwem administracyjnym otrzymaliśmy pismo wskazujące na to, że istotnie zapisy uchwalonego przez ciała ustawodawcze są modyfikowane w sposób chyba nie koniecznie zgodny z intencja ustawodawcy. Jak zrozumieliśmy pracownicy administracji i sędziowie są zwolnieni z wykonywania art 304 par 2 kpk. Mogą co najwyżej poinformować o niepokojącym zdarzeniu osobę kierującą instytucją, a ta może poinformować należne organy, gdy w jej świadomości powstanie przekonanie o możliwości popełnienia przestępstwa. Od tych informacji nie zdystansował się Naczelny Sąd Administracyjny określając to jako "orzecznictwo". Wynika z tego, że przynajmniej jeden sędzia NSA uważa, że "orzecznictwo" może zwolnic całe grupy zawodowe z przestrzegania przepisów uchwalonych przez ciała ustawodawcze. Czy rzeczywiście wchodzi to w kompetencje sędziów? Być może ...... w reżimach totalitarnych, ale nie w państwach demokratycznych. Jeszcze bardziej zdumiewające było 'orzecznictwo" w zakresie tzw świadomości instytucji. Oznacza to bowiem, ze przestępstwem nie jest fakt dokonania czynu zabronionego (wypełniającego znamiona czynu zabronionego opisanego m. in w kodeksie karnym), lecz czy ten czyn w świadomości sędziego jest przestępstwem czy nie. Oznacza to całkowita relatywizacje prawa czyli koncepcje równych i równiejszych. Za szokujące należy uznać, że ten orwellowski folwark jest wprowadzany przez strukturę, która teoretycznie powinna stać na straży równości obywateli wobec prawa.
Zastanawiamy się czy pisząc, że mamy jeszcze nadzieję, że jest to niekompetencja pojedynczych sędziów a nie poważna systemowa patologia - nie jesteśmy po prostu naiwni.
Zastanawiamy się czy pisząc, że mamy jeszcze nadzieję, że jest to niekompetencja pojedynczych sędziów a nie poważna systemowa patologia - nie jesteśmy po prostu naiwni.
Jak postępuje sądownictwo administracyjne znalazłszy w aktach sprawy informację o tym, że urzędnik wydał pozwolenie na budowę sprzeczne z prawem? Taka właśnie sprawa czeka na rozpatrzenie przez organ sądownictwa administracyjnego po raz trzeci (tym razem przez NSA) i do tej pory nie zrobiło nic. Mimo iż poświadczenie o rzekomej zgodności obiektu z Miejscowym Planem Zagospodarowania Przestrzennego na podstawie którego wydano pozwolenie na budowę jest ewidentnie nieprawdziwe i wydanie przez organ nieuprawniony do wydawania takich interpretacji nikt nie uznał za stosowne usunąć tego dokumentu z obiegu prawnego (i tym samym z akt sprawy) i w ten sposób zakończyć sprawę, która ciągnie się już od ponad 5 lat. Zamiast tego zaczęły się pojawiać inne dokumenty poświadczające stan sprzeczny z faktycznym doprowadzając do trudnego do uwierzenia absurdu. Należy zwrócić uwagę, że w świetle zapisów polskiego prawa zarówno wystawianie dokumentów poświadczających stan sprzeczny z rzeczywistym jak i posługiwanie się nimi jest definiowane jako naruszenie prawa, a konkretnie zapisów 271/273 kodeksu karnego. Czyżby przepisy te były przepisami uznawanymi przez sądownictwo administracyjne za przepisy "martwe"? Czyżby w rozumieniu Sądownictwa administracyjnego raz poświadczona rzecz w dokumencie z urzędową pieczątką stawała się stanem obowiązującym bez względu na to jaki jest stan faktyczny. Czy sędziowie są świadomi, że w ten sposób zmieniają się aparat państwowy w jedno wielkie narzędzie przymuszające obywatela, aby pogodził się ze stratami jakich na skutek tych działań doznał.
Wygląda na to, że nie respektowanie art 271/273 kk sprawia, że wystarczy tylko skłonić funkcjonariusza państwowego do wystawienia dokumentu poświadczającego nieprawdę, aby "zhakować" aparat państwowy i użyć go do własnych, niekoniecznie zgodnych z prawem celów. Jak się jednak wydaje sądownictwo administracyjne nie ma z tym problemu.
Z każdym otrzymanym wyrokiem czy postanowieniem wydanym przez sądownictwo administracyjne wzmacnia się w nas podejrzenie, że specyficzne rozumienie uprawnień sędziów, a szczególnie ich rozumienie "orzecznictwa" czy "niezależnej oceny" konsekwentnie oddala nas od demokracji i zmienia ciała ustawodawcze w klub dyskusyjny. Jakie bowiem znaczenie maja uchwalane prawa skoro przejściu przez sądownictwo pozostaje z nich tylko Orwellowski folwark, w którym prawa maja tylko ci, którzy w "niezależnej ocenie sędziego" na nie zasługują.
Wygląda na to, że nie respektowanie art 271/273 kk sprawia, że wystarczy tylko skłonić funkcjonariusza państwowego do wystawienia dokumentu poświadczającego nieprawdę, aby "zhakować" aparat państwowy i użyć go do własnych, niekoniecznie zgodnych z prawem celów. Jak się jednak wydaje sądownictwo administracyjne nie ma z tym problemu.
Z każdym otrzymanym wyrokiem czy postanowieniem wydanym przez sądownictwo administracyjne wzmacnia się w nas podejrzenie, że specyficzne rozumienie uprawnień sędziów, a szczególnie ich rozumienie "orzecznictwa" czy "niezależnej oceny" konsekwentnie oddala nas od demokracji i zmienia ciała ustawodawcze w klub dyskusyjny. Jakie bowiem znaczenie maja uchwalane prawa skoro przejściu przez sądownictwo pozostaje z nich tylko Orwellowski folwark, w którym prawa maja tylko ci, którzy w "niezależnej ocenie sędziego" na nie zasługują.
Kapituła Wielkiego Kalesona i.... |